PAP / df
"Ratujmy psychiatrię dziecięcą i młodzieżową" - pod takim hasłem odbędzie się 21 października debata, którą współorganizują marszałek Senatu Tomasz Grodzki i prezes WOŚP Jerzy Owsiak. Celem przedsięwzięcia jest poszukiwanie rozwiązań na rzecz poprawy sytuacji w psychiatrii młodych Polaków.
"Ratujmy psychiatrię dziecięcą i młodzieżową" - pod takim hasłem odbędzie się 21 października debata, którą współorganizują marszałek Senatu Tomasz Grodzki i prezes WOŚP Jerzy Owsiak. Celem przedsięwzięcia jest poszukiwanie rozwiązań na rzecz poprawy sytuacji w psychiatrii młodych Polaków.
PAP / df
14,5 mln dni ubezpieczeni w ZUS spędzili na L-4 z powodu zaburzeń psychicznych w pierwszym półroczu 2020 r. To o 2,9 pkt proc. więcej niż rok temu - pisze w czwartkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na dane z organu rentowego.
14,5 mln dni ubezpieczeni w ZUS spędzili na L-4 z powodu zaburzeń psychicznych w pierwszym półroczu 2020 r. To o 2,9 pkt proc. więcej niż rok temu - pisze w czwartkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na dane z organu rentowego.
„Upiór z depresją i głosem anioła”; „nastolatka, która sprzedaje dzieciom pięknie opakowaną depresję”; „depresyjna królowa sceny”; „dilerka smutku” – tak jeszcze kilka miesięcy temu pisały o Billie Eilish niemal wszystkie media na całym świecie. Nastolatkowie zatracali się w jej kawałkach na niekończącym się replayu, a rodzice podnosili głos, że to niebezpieczna zabawa kosztem ich dzieci. Jakby depresję lub stany lękowe można było złapać przez muzykę niczym grypę drogą kropelkową. Jakby nie było żadnego innego powodu, dla którego mogliby się tak czuć, bo przecież „niczego im nie brakuje”. Tymczasem piosenki młodej Amerykanki mówią więcej niż chcieliby usłyszeć rodzice.
„Upiór z depresją i głosem anioła”; „nastolatka, która sprzedaje dzieciom pięknie opakowaną depresję”; „depresyjna królowa sceny”; „dilerka smutku” – tak jeszcze kilka miesięcy temu pisały o Billie Eilish niemal wszystkie media na całym świecie. Nastolatkowie zatracali się w jej kawałkach na niekończącym się replayu, a rodzice podnosili głos, że to niebezpieczna zabawa kosztem ich dzieci. Jakby depresję lub stany lękowe można było złapać przez muzykę niczym grypę drogą kropelkową. Jakby nie było żadnego innego powodu, dla którego mogliby się tak czuć, bo przecież „niczego im nie brakuje”. Tymczasem piosenki młodej Amerykanki mówią więcej niż chcieliby usłyszeć rodzice.