youtube.com / slo
Skarżymy się na naszą codzienność - zawsze nam czegoś brakuje, jesteśmy pochmurni, nadąsani, niezadowoleni. Tak naprawdę nie powinniśmy narzekać, bo mieliśmy wiele szczęścia - otrzymaliśmy namacalną miłość od naszych rodziców od mamy, taty...
Skarżymy się na naszą codzienność - zawsze nam czegoś brakuje, jesteśmy pochmurni, nadąsani, niezadowoleni. Tak naprawdę nie powinniśmy narzekać, bo mieliśmy wiele szczęścia - otrzymaliśmy namacalną miłość od naszych rodziców od mamy, taty...
Anna Lipska / "Sygnały troski" / slo
Miałem kogoś. Mama, tata, znajome twarze. Pamiętam ich głos i to, że byli, choć czasem nie byli dla mnie mili. Ale byli mi znani, moi, a ja byłem ich. Może nawet ich nie pamiętam, ale wiem, że kiedyś byli. A teraz ich nie ma - obojga albo jednego z nich. Czyj więc teraz jestem? Do kogo przynależę? Gdzie jest moje miejsce? Kim jestem? Kim mogę być?
Miałem kogoś. Mama, tata, znajome twarze. Pamiętam ich głos i to, że byli, choć czasem nie byli dla mnie mili. Ale byli mi znani, moi, a ja byłem ich. Może nawet ich nie pamiętam, ale wiem, że kiedyś byli. A teraz ich nie ma - obojga albo jednego z nich. Czyj więc teraz jestem? Do kogo przynależę? Gdzie jest moje miejsce? Kim jestem? Kim mogę być?
Kiedy pracowałam z osieroconymi niewidomymi dziećmi, to myślałam o tych matkach, że to potwory. Dzisiaj wiem, że każda historia to inny, bolesny dramat. Nie chcę osądzać, chcę pomagać! Z Zofią Dłutek, dyrektorem Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie rozmawia Sylwia Sułkowska.
Kiedy pracowałam z osieroconymi niewidomymi dziećmi, to myślałam o tych matkach, że to potwory. Dzisiaj wiem, że każda historia to inny, bolesny dramat. Nie chcę osądzać, chcę pomagać! Z Zofią Dłutek, dyrektorem Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie rozmawia Sylwia Sułkowska.
Kiedy pracowałam z osieroconymi niewidomymi dziećmi, to myślałam o tych matkach, że to potwory. Dzisiaj wiem, że każda historia to inny, bolesny dramat. Nie chcę osądzać, chcę pomagać!
Kiedy pracowałam z osieroconymi niewidomymi dziećmi, to myślałam o tych matkach, że to potwory. Dzisiaj wiem, że każda historia to inny, bolesny dramat. Nie chcę osądzać, chcę pomagać!
KAI / drr
Fundacja Hospicyjna w ramach Funduszu Dzieci Osieroconych prowadzi akcję Kolorowy Piórnik. Zbiera zeszyty, kredki, czy bloki rysunkowe Osoby bądź firmy, które chciałyby wesprzeć dzieci mogą jeszcze przez 2 dni - do 18 sierpnia wpłacać pieniądze.
Fundacja Hospicyjna w ramach Funduszu Dzieci Osieroconych prowadzi akcję Kolorowy Piórnik. Zbiera zeszyty, kredki, czy bloki rysunkowe Osoby bądź firmy, które chciałyby wesprzeć dzieci mogą jeszcze przez 2 dni - do 18 sierpnia wpłacać pieniądze.
Anna Lipska / "Sygnały troski" / slo
Miałem kogoś. Mama, tata, znajome twarze. Pamiętam ich głos i to, że byli, choć czasem nie byli dla mnie mili. Ale byli mi znani, moi, a ja byłem ich. Może nawet ich nie pamiętam, ale wiem, że kiedyś byli. A teraz ich nie ma – obojga albo jednego z nich. Czyj więc teraz jestem? Do kogo przynależę? Gdzie jest moje miejsce? Kim jestem? Kim mogę być?
Miałem kogoś. Mama, tata, znajome twarze. Pamiętam ich głos i to, że byli, choć czasem nie byli dla mnie mili. Ale byli mi znani, moi, a ja byłem ich. Może nawet ich nie pamiętam, ale wiem, że kiedyś byli. A teraz ich nie ma – obojga albo jednego z nich. Czyj więc teraz jestem? Do kogo przynależę? Gdzie jest moje miejsce? Kim jestem? Kim mogę być?
Pani A. przez trzynaście lat pracowała w szkole podstawowej w środkowej Polsce jako nauczycielka języka polskiego, plastyki i informatyki. Tam poznała Jacka – drobny, z jasnymi włosami, niebieskimi oczami. Rówieśnikom sięgał ledwie do ramienia. Przebywał rok w pogotowiu opiekuńczym, potem w domu dziecka. Pamięta, że w piątej klasie chciano oddać trzech chłopców do ośrodka wychowawczego. Wystawiła Jackowi pozytywną opinię. Jej dyrektor, który pracował również w domu dziecka, był wściekły: – To nie opinia – krzyczał – to laurka. Wówczas obiecała Jackowi, że nie pozwoli, aby go skrzywdzono.
Pani A. przez trzynaście lat pracowała w szkole podstawowej w środkowej Polsce jako nauczycielka języka polskiego, plastyki i informatyki. Tam poznała Jacka – drobny, z jasnymi włosami, niebieskimi oczami. Rówieśnikom sięgał ledwie do ramienia. Przebywał rok w pogotowiu opiekuńczym, potem w domu dziecka. Pamięta, że w piątej klasie chciano oddać trzech chłopców do ośrodka wychowawczego. Wystawiła Jackowi pozytywną opinię. Jej dyrektor, który pracował również w domu dziecka, był wściekły: – To nie opinia – krzyczał – to laurka. Wówczas obiecała Jackowi, że nie pozwoli, aby go skrzywdzono.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}