Być ortodoksyjną Żydówką, być feministką

Blu Greenberg

Warto zastanowić się, dlaczego takie pytanie w ogóle się pojawia? Przecież judaizm jest starożytną religią, która niesie przesłanie wartości moralnych, feminizm także przynosi wielkie wartości etyczne. Biblia hebrajska leży wszak u podstaw współczesnej etyki zachodniego społeczeństwa, zbudowanego na kulturze określanej mianem judeochrześcijańskiej. Dlatego też wydawać by się mogło, iż nowa wartość etyczna, jaką jest równość płci, bez przeszkód powinna zostać przyjęta przez grupę społeczną, której kultura pozostaje najbliższa oryginalnym wartościom szerszej kultury zachodniej. Dlaczego zatem określenie „Żydówka ortodoksyjna i feministka” uderza jako sprzeczność?

Odpowiedź leży zarówno w kulturowych korzeniach judaizmu, jak i w jego normatywnym rozwoju. Judaizm jest religią, której początki sięgają około czterech tysięcy lat temu. Powstała i rozwinęła się w ramach społeczeństwa patriarchalnego. Patriarchat jest rodzajem władzy, sprawowanej przez mężczyzn. Prawa, zwyczaje i opowieści biblijne są świadectwem tej władzy. Niemniej jednak należy również przyznać, iż żydowski patriarchat miał charakter łagodny, co oznaczało, że chroniono kobiety, dbano o nie i nie pozostawiano ich całkowicie bezbronnymi. Tora jest pełna tekstów, świadczących o łagodnym charakterze władzy patriarchalnej. Na przykład Tora uczy, że żydowska służąca, którą pojął za żonę jej pan, nie mogła zostać przekazana przez niego innemu mężczyźnie. Ponadto była ona obdarzona wszystkimi przywilejami, jakie przysługiwały kobiecie wolnej. Jeżeli jej mąż znudził się nią i chciał się z nią rozwieść, musiał dać jej wolność. Nie mógł jej sprzedać ani zmusić, by na nowo mu służyła. Z biegiem czasu niewolnictwo zostało wyeliminowane z prawa żydowskiego.

Inny przykład władzy patriarchalnej o łagodnym charakterze można znaleźć w Torze w ustępie o prawach dotyczących rozwodów, które wyraźnie miały na celu ochronę żony w patriarchalnym społeczeństwie. Zasady biblijne kontrastowały ostro z „nieodwołalnym prawem rozwodowym”, jakie obowiązywało w większości społeczeństw starożytnego Bliskiego Wschodu. Wedle praw tych kultur mężczyzna w wybuchu złości mógł przywołać swoją żonę do drzwi i trzymając rękę na klamce, powtórzyć trzy razy: „Rozwodzę się z tobą, rozwodzę się z tobą, rozwodzę się z tobą”, zaś kobieta zmuszona była do natychmiastowego opuszczenia domu bez jakiegokolwiek zabezpieczenia materialnego. W przeciwieństwie do „nieodwołalnego prawa rozwodowego” żydowskie prawo rozwodowe nakazywało, aby mąż dał swojej żonie list rozwodowy (Pwt 24, 1-4). Taki wymóg formalny opóźniał rozwód i sprawiał, że kobieta była mniej zależna od chwilowego ataku złości ze strony męża.

Niezależnie jednak od łagodniejszych zapisów prawa w takiej czy innej sprawie, równość płci nie była cechą starożytnego żydowskiego prawa i życia. Choć model równości płci można znaleźć w najwcześniejszych warstwach świętego tekstu (w Księdze Rodzaju w opowieści o stworzeniu człowieka, który mówi o równości mężczyzny i kobiety stworzonych na obraz Boży), zaś w niektórych historiach biblijnych obserwujemy, że kobiety odgrywały znaczącą rolę w społeczeństwie, jednak w kwestiach kultu i rytuału, w sprawach języka liturgicznego oraz w większości kwestii prawnych – równość płci nie istniała. Kobiety nie mogły posiadać dóbr, nie mogły świadczyć w sądzie, mogły poprosić o rozwód, ale nie mogły wprowadzić w życie postanowień rozwodowych. W kilku przypadkach Biblia wymienia żony w jednej kategorii z niewolnikami i własnością prywatną. Przez całą długą historię biblijną kobiety rzadko pełniły funkcje przywódcze. Takie były początki religii żydowskiej.

Ochrona i zależność

Po czasach biblijnych nastąpiła epoka rabiniczna, będąca okresem rozkwitu judaizmu, a jego wielkie duchowe i intelektualne dziedzictwo zapisano w Talmudzie. Podobnie jak inne systemy religijne, również judaizm rozwijał się w konkretnej sytuacji historycznej, a nie w oderwaniu od niej. Dlatego też miały nań wielki wpływ kultura i stosunki społeczne jego wyznawców. W większości tych kultur kobiety i mężczyźni nie byli uznawani za równych sobie. Niektóre prawa i zwyczaje patriarchalne stały się bardziej hierarchiczne, niektóre mniej, a jeszcze inne poddawały się wpływom obu tendencji. Na przykład biblijny wymóg napisania przez mężczyznę listu rozwodowego dla kobiety z upływem czasu stał się absolutnym prawem mężczyzny w kwestiach rozwodowych. Zasada talmudyczna podporządkowuje się temu wymogowi: list rozwodowy, wymuszony na niechętnym do podjęcia tego kroku mężu, uznaje się za nieważny. Do dziś zapis ten jest uciążliwy dla kobiet: zatwardziali mężowie, którzy odmawiają listu rozwodowego swoim żonom, wiążą je w związku, którego one nie chcą. Mimo to współcześnie rabini orzekający w sprawach rozwodowych nie są skłonni przymuszać męża, z obawy przed przekroczeniem wymogu absolutnego prawa mężczyzny w kwestiach rozwodowych.

Z drugiej strony niektóre prawa dotyczące rozwodów w tradycji żydowskiej stały się bardziej sprzyjające kobietom. List rozwodowy musiał być nadzorowany przez sąd religijny, który częściowo ograniczał męża. Kobieta mogła zainicjować sprawę rozwodową w sądzie religijnym i być czynną stroną w pisaniu dokumentu. Co do zakazu wymuszania rozwodu na mężu, rabini uznali: „Przekonujemy go tak długo, aż sam zechce [dać jej list rozwodowy]”. Ketuba (kontrakt ślubny) – wraz z ochroną finansową, którą regulowała – stała się nakazem prawnym, a później, w czasach postrabinicznych, rozwód pod przymusem został zdelegalizowany: kobieta nie mogła zostać zmuszona do rozwodu wbrew swej woli. Jednocześnie jednak w prawo religijne wpisano zastrzeżenie: jeżeli żona była nierozsądnie zatwardziała albo była niezdolna do przyjęcia listu rozwodowego z własnej woli (jak w przypadkach niepoczytalności), mąż mógł wziąć sobie drugą żonę, o ile otrzymał zezwolenie od stu rabinów. Dla żony zatwardziałego męża nie istniała taka furtka w przepisach.

Kolejnym przykładem złożoności prawa dotyczącego kobiet może być postępowanie w przypadku gwałtu, które zawsze jest wskaźnikiem stosunku społeczeństwa do kobiet. Tora wymierza sprawiedliwość gwałcicielowi, ale rozróżnia między ofiarą dziewicą a ofiarą mężatką. Jeżeli mężczyzna zgwałci kobietę zamężną, zostaje skazany na karę śmierci, jeżeli zaś ofiara jest dziewicą, sprawca musi zapłacić grzywnę jej ojcu, a następnie zostaje zobligowany do ożenku z dziewczyną. Gdy ona się na to zgodzi, mężczyzna nie ma nigdy prawa do rozwodu. Dla naszej wrażliwości wydaje się groteskowe, że ofiara gwałtu miałaby w ogóle brać pod uwagę małżeństwo ze swoim dręczycielem, jednakże prawo to brało pod uwagę smutną rzeczywistość społeczną tamtych czasów (a w wielu kulturach obecną także obecnie). Kobieta, która utraciła dziewictwo, wiedziała, iż nie ma szansy na zamążpójście. Tak więc prawa te miały na celu nie tylko ukaranie gwałciciela, ale także ochronę ofiary.

Talmud idzie jeszcze dalej w ochronie kobiet przeciw gwałtom. Jeden z omawianych w nim przypadków mówi o sytuacji, w której gwałciciel twierdzi, że nie jest winien zarzucanego mu czynu, gdyż ofiara odczuła przyjemność. Ofiara jednak protestuje przeciw takiemu potraktowaniu sprawy, a rabiniczny sędzia przyjmuje jej argument. Od tego czasu rabini ustalili zasadę, że świadectwo ofiary wystarcza, by postawić gwałciciela w stan oskarżenia. W judaizmie ofiara nie jest uważana za współwinną, w przeciwieństwie do wielu innych społeczeństw, w których panuje milczące przekonanie o jej winie.

 

Pomimo częściowego polepszenia sytuacji kobiet w czasach rabinicznych i postrabinicznych, pozostawały one zależne od mężczyzn. W rytuałach religijnych, w liturgii, w funkcjach wspólnotowych, w kwestiach obyczajów seksualnych czy w prawie cywilnym – równość płci nie była nigdy główną zasadą. W długim okresie historii rabinicznej i średniowiecznej jeszcze mniej kobiet niż poprzednio pełniło funkcje przywódcze.

Odkrycie dyskryminacji

Tak było niegdyś, w ówczesnej sytuacji historycznej. Należy zapytać, jak jest dziś, gdy współczesne społeczeństwo propaguje ideę równości płci. Dlaczegóż by nie zaakceptować wszystkich aspektów równości, naprawić wszystkie niedociągnięcia i czym prędzej doprowadzić do pełnej równości kobiet i mężczyzn w funkcjach i statusie społecznym, tak w odpowiedzialności, jak i w wynikających z niej przywilejach? Odpowiedzią na to pytanie jest normatywność halachy, zbioru żydowskich praw, zwyczajów i tradycji. Tak jak judaizm rozwijał się przez wiele stuleci, tak i prawa dotyczące kobiet zostały stopniowo skodyfikowane w halasze. Dlatego też rola kobiety spowodowana sytuacją społeczną, przybrała status quasi religijny, jak gdyby halacha nadała hierarchii pomiędzy kobietą a mężczyzną wartość teologiczną.

Dlaczego zatem nie pozwolić na zmianę? Ponieważ system religijny, jakim jest halacha, jest odporny na zmiany. W tym właśnie tkwi jego siła i piękno. Poprzez halachę można przekazywać wartości i nauczanie z pokolenia na pokolenie. Dzięki halasze nauczanie Tory i interpretacje rabinów przetrwały aż do czasów dzisiejszych jako wiążące słowo Boga. Jest to wielkie osiągniecie w historii, a jeszcze bardziej w naszych czasach poddanych sekularyzacji.

W ten skomplikowany wszechświat Tory i nauczania rabinicznego, które są dla mnie drogie i cenne, w ten świecko-religijny charakter halachy wtargnął feminizm. Ten ruch kobiecy, wraz ze swą podstawową wartością równości, wkroczył w moje życie w sposób, jakiego się nie spodziewałam. W latach sześćdziesiątych, gdy Betty Friedan napisała znaną książkę „The Feminine Mystique”, kobiety ortodoksyjne – takie jak ja – dzięki wychowaniu były szczęśliwe i zadowolone ze swego drugorzędnego statusu. W rzeczywistości nie traktowałyśmy swojej roli jako podrzędnej czy poddanej władzy mężczyzn, lecz jedynie jako odmienną. Uważałyśmy, że każda z płci obdarzona jest poprzez halachę własnymi obowiązkami i przypisanymi jej rolami. Role żeńskie i męskie uzupełniały się wzajemnie; kobiety przede wszystkim umożliwiały religijne życie wspólnoty i to było całkowicie w porządku. Muszę przyznać, iż do żydowskiego feminizmu doszłam bardziej poprzez przygodę intelektualną niż poprzez poczucie dyskryminacji. Zaś gdy feministki świeckie i liberalne feministki żydowskie krytykowały halachę czy Rabinów, broniłam ich zaciekle. Rabini byli moimi bohaterami.

Stopniowo zaczęłam jednak dostrzegać, że w wielu dziedzinach ortodoksyjnego judaizmu nadal panuje nierówność płci, która nie służy kobietom, nawet jeśli czują się one wygodnie w swej roli. Kiedy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych społeczeństwa zmagały się z wartościami feminizmu, zrozumiałam, iż w dziedzictwie naszej wielowiekowej tradycji kobiety były dyskryminowane w siedmiu sprawach.

Pierwszą z nich była kwestia studiowania – bogate źródło duchowego, intelektualnego i religijnego życia we wspólnocie. Kobiety przez pokolenia, przez wieki, przez tysiące lat  pozbawione były dostępu do wielkich tekstów rabinicznych, zwłaszcza Talmudu. Wyrosłam w domu wielkiego uczonego talmudysty. Mój ojciec przez całe życie codziennie studiował Torę i Talmud. Był uroczym, przemiłym człowiekiem i ojcem, o jakim może marzyć każda córka, niezwykle oddanym żydowskiemu wykształceniu swoich trzech córek. Studiował wraz z nami i szukał dla nas zawsze najlepszych szkół. Ale po prostu nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby uczyć nas Talmudu. I chociaż obserwowałyśmy go, jak nauczał Talmudu naszych kolegów, nam też nigdy nie przyszło na myśl, by odczuwać z tego powodu zazdrość.

Druga sfera dotyczyła liturgii. Kobiety miały inne zadania dotyczące modlitwy: mniej systematyczne i mniej odpowiedzialne. Kobiety były zwolnione z pełnego obowiązku i dlatego nie przysługiwały im pełne prawa w życiu synagogi, w tym zaszczyt publicznego czytania Tory i uczestnictwa w minjanie – quorum potrzebnym do odmawiania niektórych modlitw. Zarówno w fizycznym, jak i duchowym sensie kobiety stały na peryferiach wspólnoty liturgicznej.

Trzecią sferę stanowiły rytuały przejścia. Wspólnotowe uroczystości znaczyły przyjście na świat męskiego członka rodu (brit mila, czyli obrzezanie) oraz jego wejście w świat dorosłych (bar micwa). Mężczyźni w żałobie mieli obowiązek codziennie przez rok recytować kadisz w synagodze, znajdując w ten sposób obecność współczującej wspólnoty. Kobiety nie musiały tego robić, dlatego, choć o tym nie wiedziały, pozbawione były ważnego uzdrawiającego rytuału.

Czwarty problem dotyczył języka tekstów świętych, który nie uwzględniał form żeńskich. W Piśmie Świętym i w liturgii Bóg jest przedstawiony głównie za pomocą gramatycznego rodzaju męskiego, a wspólnota też często określana jest jako mężczyzna, jak we fragmencie „wy i wasze żony”. Język w sposób niezwykle istotny kształtuje wartości, jest subtelny, pełen powtórzeń i traktowany jako oczywisty.

Piątą sferą, którą należy przywołać, jest żydowskie prawo rozwodowe. Ponieważ czas, o którym mówię – lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte – był okresem zwiększonej liczby rozwodów inicjowanych przez kobiety, nastąpiło pogorszenie kwestii nierówności w żydowskim prawie rozwodowym. Krnąbrny mąż nadal mógł uwiązać swoją żonę w martwym de facto małżeństwie, szantażować ją getem (listem rozwodowym) i uczynić ja aguną, czyli kobietą, która nie jest wolna i nie może ponownie wyjść za mąż, uniemożliwiając jej zmianę swojego życia.

 

Szóstą dziedziną była kwestia przywództwa. Kiedyś tylko mężczyźni mogli być rabinami. W większości naszych instytucji wspólnotowych mężczyźni stali u steru, zaś kobiety jedynie im pomagały.

Co do ostatniej z siedmiu spraw, w żydowskich sądach religijnych kobiety nie mogły być powoływane na świadków ani na sędziów. Nie tylko oznaczało to poniżenie kobiet, ale wpływało na kwestie małżeńskie i rozwodowe, które należą do kompetencji sądów.

Twórcze napięcie trwa

Taka była sytuacja, kiedy feminizm wkroczył w krwioobieg współczesnego życia i przeniknął każdy segment społeczeństwa. Na szczęście przez ostatnie czterdzieści lat wiele się zmieniło. Choć ze względu na wierność halasze, nurt ortodoksyjny był i jest najbardziej ze wszystkich denominacji żydowskich odporny na zmiany – nie jest statyczny. Granice ortodoksji nie są nieprzemakalne. Jest się z czego cieszyć, gdy uświadomimy sobie, że wszystkie te zmiany dokonały się wewnątrz ortodoksji przez ostatnie czterdzieści lat – to mgnienie oka w całej historii Żydów.

Na czym polegają niektóre z tych zmian? Obecnie tysiące młodych kobiet studiuje Talmud, pijąc ze źródła jego mądrości jak spragnione wielbłądy u wodopoju. Z powodu silnego w judaizmie związku między studiowaniem a przywództwem, wiedza jest drogą dostępu do władzy. W dzisiejszych czasach kobiety zajmują stanowiska przywódcze, które przez wieki były dla nich nieosiągalne. Ortodoksyjna wspólnota żydowska może poszczycić się joacot halacha, kobietami, które są doradczyniami i interpretatorkami prawa, jak również toanot, oficjalnymi obrończyniami w sądach religijnych. Niedawno kobieta została mianowana rosz kehila, zwierzchnikiem synagogi ortodoksyjnej – po raz pierwszy w żydowskiej historii. Wierzę, że wkrótce będziemy świadkami wyświęcania kobiet na rabinów ortodoksyjnych w taki sam sposób, w jaki czyni to judaizm liberalny w swoich seminariach rabinicznych przez ostatnie cztery dekady. Biorąc pod uwagę zdolność kobiet do opanowania tekstów rabinicznych oraz umiejętności występowania w rolach publicznych, jest to jedynie kwestią czasu.

Współcześnie podczas ślubu odbywają się ceremonie specjalnie przeznaczone dla kobiet, w miejsce biernej i milczącej panny młodej z lat ubiegłych. Powstały rytuały dla nowo narodzonych dziewczynek. Dzisiaj żadna szanująca się rodzina ortodoksyjna nie zapomni o urządzeniu uroczystej bat micwy swoich córek, w przeciwieństwie do czasów mojej młodości, gdy publiczne celebrowanie dorastania młodej dziewczyny uważano za sprzeniewierzanie się tradycji. Te nowe wspólnotowe uroczystości bat micwy różnią się od siebie, począwszy od czytania z Tory aż po powiedzenie komentarza do Tory, ale wszystkim wspólny jest aspekt publicznego potwierdzenia pełnoletniości żydowskiej dziewczyny, związany z nałożeniem na nią odpowiedzialności dorosłej Żydówki.

Przez ostatnie trzydzieści pięć lat wspólna modlitwa kobiet rozwinęła się w ruch grup modlitewnych, w których kobiety odprawiają razem tradycyjne nabożeństwo. Niedawno powstały we wspólnocie ortodoksyjnej „minjany partnerskie”, podczas których kobiety i mężczyźni, siedząc oddzielnie po dwóch stronach mechicy (przegrody), dzielą liturgiczne przewodnictwo w nabożeństwie.

W żydowskim prawie rozwodowym również nastąpił pewien postęp. Umowa przedślubna, podpisana przed ceremonią zawarcia małżeństwa, uniemożliwia mężczyźnie szantażowanie żony poprzez odmowę listu rozwodowego. Ostatnio sądy cywilne wydały wyroki, stwarzające ważne precedensy karania męża, który odmawia żydowskiego rozwodu, i to pomimo kwestii rozdziału instytucji państwowych i religijnych. Muszę jednak przyznać z przykrością, że czterdzieści lat po tym, jak sprawa została po raz pierwszy podniesiona przez feministki i wspierających je mężczyzn, nadal nie jest w pełni akceptowana. Jeszcze ciągle są we wspólnocie kobiety uwiązane w małżeństwo przez krnąbrnych lub nieobecnych mężów. Uważam, że wina leży po stronie rabinów, którzy nie dorastają do roli etycznego przywództwa, jakie jest ich zadaniem.

To jest moja odpowiedź na pytanie, jak czuję się jako feministka i ortodoksyjna Żydówka. Określeń tych nie uważam za przeciwstawne. Zależność między nimi widzę jako twórcze napięcie pomiędzy dwoma aspektami mego życia. Są dni, kiedy cieszę się postępami w tej dziedzinie (o wielu sprawach nie wspomniałam z braku czasu). Niemal codziennie słyszymy o nowym precedensie, który może stać się halachą, wskazującą drogę. Żyjemy w czasach rewolucji komunikacyjnej, gdzie dobre wieści szybko się rozchodzą, jesteśmy beneficjentami zdecentralizowanej struktury, w której władza rabiniczna może pochodzić z wielu różnych źródeł. W kwestii równości płci w ortodoksji patrzę w przyszłość z nadzieją i optymizmem. Są jednak dni, kiedy mam poczucie porażki, że moja wspólnota nie uczyniła więcej dla pełnej integracji kobiet z bogatą tkanką życia żydowskiego, tak w relacjach międzyludzkich, jak i w instytucjach wspólnotowych.

Dużo jeszcze pozostaje do zrobienia. Mimo to jestem głęboko wdzięczna, że urodziłam się jako ortodoksyjna Żydówka w erze feminizmu. Jestem wdzięczna, iż będąc oddana sprawie równości, nie musiałam opuszczać mojej własnej wspólnoty, aby tę równość odnaleźć. Rezygnacja z ortodoksji nigdy nie była przeze mnie brana pod uwagę. Judaizm ortodoksyjny jest wspaniałym dziedzictwem i pięknym sposobem życia. Otrzymałam go w darze jako błogosławieństwo i jako przywilej do przekazania moim dzieciom. Patrzę na nie, jak te same wartości i sposób życia niosą dalej, przekazując z kolei swoim dzieciom. Niektóre ze spraw, o których wspomniałam, moje wnuki uważają za rzeczy oczywiste. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystają nowe dary i możliwości, które feminizm wniósł do ortodoksji, i że one również będą gotowe walczyć o równość. Ufam także, iż jak ja zrozumieją, że w ramach równouprawnienia jest miejsce dla różnic płci. Kobiety i mężczyźni nie muszą być identyczni, aby być równi. Takie rozumienie jest darem, jaki ortodoksja może dać światu.

Wysiłek, który włożyłam w to, by być feministką ortodoksyjną, traktowałam bardziej jako radość niż walkę; nasz czas jest niezwykle ciekawy dla Żydówki i dla kobiety. Pragnę, by dane mi było jeszcze wiele lat patrzeć, jak rozwija się to spotkanie, by podejmować podwójne wyzwanie: feminizmu dla ortodoksji i ortodoksyjnego judaizmu dla współczesnego społeczeństwa. Z jednej strony, by odkrywać równą godność kobiet i mężczyzn w halasze, z drugiej zaś, by zaznajomić szersze społeczeństwo z odwiecznymi żydowskimi wartościami: rodziną, wspólnotą, służbą innym oraz równą godnością w odmiennych rolach obu płci.

Tłum. Agata Kroh

BLU GREENBERG – publicystka żydowska. Ukończyła studia w zakresie psychologii klinicznej. Działaczka na rzecz zbliżenia ortodoksyjnego judaizmu i ruchu feministycznego. Współzałożycielka i pierwsza przewodnicząca Jewish Orthodox Feminist Alliance, autorka książek „On Women and Judaism: A View from Tradition”; „How to Run a Traditional Jewish Household”; “King Solomon and Queen of Sheba”. Mieszka w Nowym Jorku. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Być ortodoksyjną Żydówką, być feministką
Komentarze (1)
A
antyAntysemita
21 maja 2011, 09:39
Jak zwykle ŻYDZI wszystko pokrecą