Chrześcijańska wizja i sens śmierci

(fot. Xesc/flickr.com)
Stanisław Biel SJ

Dopiero śmierć w pełni wyzwala. W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności. Opadają wówczas wszystkie maski, które zakładamy i role, które gramy przed innymi, przed światem, by być kimś innym niż w rzeczywistości jesteśmy. Przestajemy się wówczas przejmować tym, co sądzą o nas inni. Odpada lęk przed kompromitacją bądź odrzuceniem. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany. Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia. W śmierci człowiek uwalnia się od myślenia czysto ludzkiego, światowego i wyzwolony wkracza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem.

Chrześcijańskie spojrzenie na śmierć zakłada akceptację jej wymiaru biologicznego. Śmierć zawsze jest kresem życia biologicznego, jest fizycznym procesem rozkładu, destrukcją, wobec której człowiek pozostanie zawsze bezsilny. Jest również nicością niespełnionych pragnień, marzeń, życia, egzystencji.

DEON.PL POLECA

 

 

Nowy KKK mówi: Czas jest miarą naszego życia; w jego biegu zmieniamy się i starzejemy. Jak w przypadku wszystkich istot żyjących na ziemi, śmierć jawi się jako normalny koniec życia. Ten aspekt śmierci jest pewnym przynagleniem dla naszego życia; pamięć o naszej śmiertelności służy także jako przypomnienie, że mamy tylko ograniczony czas, by zrealizować nasze życie (nr 1007).

Stare reguły zakonne, np. benedyktyńska albo kamedulska zalecały codzienne wspominanie śmierci. [Zapewne przypominamy sobie Pana Wołodyjowskiego i jego słynne memento mori]. Nie wspominano jednak śmierci po to, by trwać w smutku, ale przeciwnie, po to, by rozkoszować się życiem, by przeżywać radość życia.

Anselm Gruen pisze: Pamiętać o tym, że umrzemy oznacza - żyć po ludzku [...] A to oznacza – oddychać, czuć, że się żyje, że się jest jedynym na świecie, mieć świadomość, że istnieje taki aspekt Boga, który na tym świecie mogę wyrazić tylko ja sam. Myślenie o śmierci służy życiu. To przeczuwanie tajemnicy życia.

Gdybyśmy wyobrazili sobie, że jutro mamy umrzeć, przeżylibyśmy dzień dzisiejszy w sposób bardziej świadomy i intensywny. Śmierć posiada bardzo ważne znaczenie, gdyż uczy nas życiowej mądrości, życiowego realizmu, porządkuje naszą hierarchię wartości, pomaga odnaleźć cel i sens życia.

DEON.PL POLECA


Umieranie ma wiele wspólnego z narodzinami. Nowe może narodzić się dopiero, gdy umiera stare. Chrystus mówi: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24).

Śmierć jest całkowitym wyzwoleniem człowieka. Dziecko, przychodząc na świat, uwalnia się od matki. Dojrzewa i staje się dorosłym, gdy gotowe jest porzucić swoje dzieciństwo. Przez całe życie wymaga się od nas, byśmy porzucali, pozostawiali za sobą to, co zdobyliśmy – rzeczy, zdrowie, odgrywane przez nas role, bezpieczeństwo, przyjaciół, dzieci itd. Musimy także porzucić starego człowieka, by mógł w nas narodzić się nowy.

Wiemy z doświadczenia, jak to wyzwalanie nie jest łatwe. Do starego już się przyzwyczailiśmy, umiemy z tym żyć, nawet gdy wiąże się z cierpieniem. Nowe budzi lęk, przeraża. I dlatego tak trudno nam je podjąć.

Dopiero śmierć w pełni wyzwala. W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności. Opadają wówczas wszystkie maski, które zakładamy i role, które gramy przed innymi, przed światem, by być kimś innym niż w rzeczywistości jesteśmy. Przestajemy się wówczas przejmować tym, co sądzą o nas inni. Odpada lęk przed kompromitacją bądź odrzuceniem. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany. Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia. W śmierci człowiek uwalnia się od myślenia czysto ludzkiego, światowego i wyzwolony wkracza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem.

Dlatego należy przez całe życie odkrywać cel i sens śmierci. Kto dostrzega w śmierci sens, o wiele łatwiej potrafi rozstać się z tym, co przemija.

Pytanie o sens śmierci znajduje jednak najpełniejszą odpowiedź dopiero w perspektywie śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Śmierć, której doświadcza człowiek wierzący, otwiera drogę do Boga Ojca i dlatego ma zawsze wymiar nadziei i miłości. Św. Paweł pisze: Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk (Flp 1, 21); i dalej: Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół i z Nim żyć będziemy (2Tm 2, 11).

Pierwsi chrześcijanie byli zafascynowani osobą Jezusa i oczekiwali Jego rychłego przyjścia. Każda Eucharystia wypełniona była zwiastowaniem Pana aż przyjdzie (1Kor 11, 26). Szczególnym czasem oczekiwania była Wielkanoc. Modlono się wówczas o przyjście Zmartwychwstałego w chwale. To oczekiwanie wyraża także ostatnie słowo NT: Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź Panie Jezu! (Ap 22, 20).

To oczekiwanie pierwszych chrześcijan nie jest bez znaczenia. Wprawdzie z początku myśleli o szybkim końcu świata. Ale później pojawiła się świadomość, że Pan jest zawsze blisko nas; że przychodzi w każdej chwili. W chwili naszej śmierci dokonuje się to, w co wierzyli pierwsi chrześcijanie i o co codziennie się modlili: Marana tha! Przyjdź Panie Jezu!

Jednak pragnienie bliskości Pana, tak znamienne dla pierwszych chrześcijan, nie zawsze cechuje uczniów Jezusa. Pisze już o tym św. Cyprian: Jakże to sprzeczne i nierozumne, że chociaż sami prosimy o spełnienie się woli Boga, to jednak kiedy poleca i wzywa do odejścia z tego świata, nie chcemy poddać się natychmiast Jego rozkazom. Sprzeciwiamy się, wzbraniamy, i jak opornych niewolników wiodą nas w smutku i rozżaleniu przed Pana. Odchodzimy stąd przymuszeni koniecznością, nie zaś przekonani posłuszeństwem. A nadto oczekujemy nagrody wiecznej od Tego, do którego tak niechętnie idziemy. Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola? Dlaczego w częstych modlitwach prosimy, aby rychło nadszedł dzień królestwa, jeśli naszym gorącym pragnieniem i wielkim życzeniem jest służyć tutaj raczej diabłu, niż królować z Chrystusem? (O śmierci, LG, IV, 478).

Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka. Jest końcem czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by zrealizował swoje ziemskie życie. Gdy zakończy się ten jeden jedyny i niepowtarzalny bieg naszego życia, nie wrócimy więcej do kolejnego ziemskiego życia.

W dzisiejszych czasach wielu chrześcijan zaczyna interesować się teorią reinkarnacji. Wierzą, że w chwili śmierci nie odejdą ostatecznie do Boga, lecz, że będą rodzić się wciąż na nowo, dopóki ich duch nie oczyści się całkowicie i nie dojrzeje do osiągnięcia nieba - do nirwany. Nirwana, która jest celem reinkarnacji, jest uwolnieniem się z więzów cielesności i zatopieniem jaźni w jakiejś bliżej nieokreślonej jaźni wszechświata. Stoi więc w sprzeczności z osobowym i dialogicznym wymiarem odkupienia w chrześcijaństwie. Teoria reinkarnacji wywodzi się z buddyzmu i hinduizmu, a więc nurtu kulturowego, obcego naszemu zachodniemu, jednak czyni dziś wiele zamieszania. KKK jasno stwierdza: Po śmierci nie ma reinkarnacji (nr 1013). A autor listu do Hebrajczyków pisze: postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27).

W chwili śmierci każdy człowiek pozna prawdziwe oblicze Boga. Zostanie zdjęta zasłona, dzięki czemu człowiek będzie mógł wejść w tajemnicę Trójcy Świętej. W swojej śmierci człowiek rozpozna oblicze Chrystusa, które towarzyszyło mu w ziemskim życiu w osobach bliźnich.

W chwili naszej śmierci poznamy prawdziwego Boga, poznamy miłość absolutną, bezwarunkową i w obliczu tej miłości zobaczymy własny egoizm. Spotkanie z Bogiem jest najbardziej bolesnym poznaniem siebie.

Jednak Bóg, którego poznamy w chwili śmierci nie jest jakimś buchalterem albo surowym sędzią. Jest zawsze Bogiem kochającym, który objawia się nam jako miłość i światło. I nie musimy się lękać, że z chwilą śmierci nasze ręce będą puste. Zresztą, jakkolwiek byśmy się starali, przed Bogiem zawsze będziemy stać z pustymi rękami, jak słudzy nieużyteczni Musimy natomiast wierzyć, ufać i kochać. To bardzo mało i bardzo dużo.

Chrześciajński stosunek do zmarłych

Na koniec kilka refleksji na temat naszego stosunku do zmarłych. Śmierć zawsze niesie za sobą zmianę relacji. Zmienia i wprowadza zamieszanie w stosunki rodziców i dzieci, małżonków, przyjaciół. Wielu ludzi ma poczucie winy z powodu śmierci bliskich. Pojawia się pytanie, czy czegoś nie zaniedbaliśmy.

Dlatego potrzebny jest czas żałoby. Czas żałoby nie może być jednak tylko ciągłym wspominaniem przeszłości. Niektórzy ludzie w sposób niedojrzały nie potrafią uwolnić się od zmarłego. Na przykład nie wprowadzają najmniejszej zmiany w pokoju, w którym mieszkał. Wspomnienia zamieniają w rodzaj kultu. W ten sposób tkwią nieustannie w przeszłości.

Oczywiście, że wspominanie zmarłego ma głęboki sens. Ale musi nabierać innego wymiaru. W czasie żałoby żegnamy się z ludźmi, którzy byli nam bliscy, których kochaliśmy. Opowiadamy sobie nawzajem, ile zmarły dla nas znaczył, co tworzył w swoim życiu, jakie doświadczenia dzieliliśmy wspólnie. Staramy się zrozumieć, jaka była najgłębsza treść i sens jego życia. Poprzez taką refleksję możemy pytać, co pragnie mi teraz powiedzieć? Jakie jest jego przesłanie dla mnie w konkretnej sytuacji życiowej? Taka refleksja nad życiem zmarłego uwolni od nieustannego trwania w bólu i da nową nadzieję. Może pozwoli również zweryfikować własne życie.

Inni z kolei, by uniknąć bólu, rzucają się w wir pracy, chcą na siłę zapomnieć. Nie jest to także właściwa postawa. Dopiero z chwilą, gdy opłaczemy zmarłego i stratę, może w nas wzrastać nowe życie, możemy zaakceptować śmierć.

Problemem, który może pojawić się z chwilą śmierci bliskich są negatywne uczucia. Np. kobieta może doznawać złości i agresji wobec męża, za to, że zostawił ją samą z małymi dziećmi. Ktoś inny odczuwa zazdrość, że o zmarłym mówi się wiele dobrego, wspominając go z szacunkiem, a rzeczywistość była inna. Inni czują się przy pogrzebie, jakby skamieniali, pozbawieni życia. Kryzys przychodzi dopiero później. Te różnorodne uczucia negatywne mogą wyrażać się także w czasie snów o zmarłych. Żałoba jest czasem, w czasie którego porządkujemy te wszystkie negatywne uczucia, by wejść w nowe relacje ze zmarłymi.

Innym problemem, który może pojawić się po śmierci bliskich są wyrzuty sumienia. Niektórym ludziom wydaje się, że z powodu ich zranień, zmarły będzie cierpiał wiecznie. W takiej sytuacji warto sobie uświadamiać, że zmarły doświadcza już pokoju i nie cierpi więcej z powodu ran, jakie mu zadaliśmy. Osiągnął już pełnię i pokój.

Dlatego zamiast pielęgnować wyrzuty sumienia, warto powierzać go Bożemu miłosierdziu, a później nawiązywać z nim nowy, dobry kontakt. Nasza wiara pomoże nam przekonać się o bliskości, pomocy i towarzystwie osoby ukochanej. Śmierć nie jest jakąś absolutną granicą pomiędzy kochającymi. Dokładnie tak samo, jak modlimy się do świętych, możemy w modlitwie zwracać się do zmarłych, których znaliśmy. Modlitwa, rozmowa ze zmarłymi może być dla nas siłą, pomocą i nadzieją.

Szczególnym miejscem jest Eucharystia. Pierwsi chrześcijanie spotykali się na sprawowaniu Eucharystii w katakumbach, a więc na cmentarzach. W ten sposób łączyli się ze wspólnotą świętych – ze zmarłymi, którzy odeszli wcześniej do Pana. Także dla nas Eucharystia może być miejscem doświadczania szczególnej bliskości z naszymi najbliższymi, którzy cieszą się już wieczną radością.

W swojej mowie pożegnalnej Jezus mówi o odejściu i przygotowaniu miejsca dla nas w niebie: A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14, 3). To, co Jezus mówi o sobie i swojej śmierci możemy także odnieść do śmierci naszych bliskich. Odchodzą z tego świata, aby przygotować nam mieszkanie u Boga. Ponadto zabierają jakąś część nas samych w wieczność. Poprzez śmierć bliskiej osoby, wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości sięgają Boga. Dlatego nasza śmierć nie będzie tylko bramą do obcego świata, ale do mieszkania, gdzie są już nasi bliscy. I im więcej znanych nam ludzi umiera, tym większa część nas samych przebywa już teraz w wiecznym mieszkaniu – w niebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijańska wizja i sens śmierci
Komentarze (11)
S
samotna
15 sierpnia 2013, 21:49
:)
A
ada
27 kwietnia 2010, 00:25
"nie ma nic pewniejszego dla człowieka jak śmierć, niepewna jest tylko jej godzina' dobrze jest tak żyć dziś, jakby się jutro miało umrzeć, bo potem to już wieczność.
K
katolik
26 kwietnia 2010, 21:55
Nie ma Kościoła chrześcijańskiego, tylko katolicki. Katolickie prawdy wiary wyraźnie uczą o rzeczach ostatecznych człowieka: 1. Śmierć 2. Sąd 3. Niebo albo piekło. Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności. <a href="http://tradycja-2007.blog.onet.pl/">tradycja-2007.blog.onet.pl/</a>
L
leszek
26 kwietnia 2010, 21:05
cd. Jesli uwazasz ze chrzescijanstwo nie jest zbiorem wierzen i przekonan sprzed dwoch tysiecy lat i duzo starszych to moze powinienes poczytac Stary Testament. Masz pecha, bo tak się dziwnie składa że czytuję Stary Testament. Ale wygląda na to, że albo się perfidnie zgrywasz albo jesteś kompletnym ignorantem. Bo trzeba być już nawet nie ignorantem ale głupcem by twierdzić, że chrześcijanie to tacy którzy wierzą że np. Bóg stwarzał świat przez siedem dni i człowieka to ulepił z błota, i że wszystko byłoby pięknie gdyby nie było gadającego węża i Ewa nie ugryzła jakiegoś jabłka. Polecam rowniez zapoznanie sie z mitami z Mezopotamii i Egiptu, i porownac je z mitami obecnymi w Starym i Nowym Testamencie. Mysle ze znajdziesz wiele podobienstw... Nawet opowiesc o Chrystusie jest, z niewielkimi zmianami, sprawna wariacja na temat mitu herosa. Znowuż masz pecha, bo i znam mity mezopotamskie i porównywałem je z mitami obecnymi w Starym Testamencie. Masz oczywiście rację, że jest wiele podobieństw, ale podobieństwa są akurat mało ciekawe, bo świadczą jedynie o tym że autor opisów biblijnych znał mity mezopotamskie. Znacznie ciekawsze są jednak różnice! A zwróciłeś uwagę na różnice? Coś mi się wydaje że nie. A jakie są różnice? Podpowiem Ci: - w opisie biblijnym występuje JEDEN JEDYNY BÓG i nie ma prócz niego innych bogów, nie ma żadnej rywalizacji z innymi bogami czy walki pomiędzy dobrem a złem; - w opisie biblijnym to BÓG JEST STWÓRCĄ, to On wszystko stwarza, wszystko stwarza osobiście bez żadnego pośrednictwa czy pomocy, i to stwarza z niczego, a nie z jakiejś pramaterii czy z ciała pokonanego bóstwa; - i w biblijnym opisie WSZYSTKO co Bóg stworzył BYŁO DOBRE. Nie wiem jednak o jakich mitach mówisz w Nowym Testamencie. Pierwsze słyszę o czymś takim. Jesli Ci jednak chodzi o Chrystusa to opowieść o nim nie ma nic wspólnego z mitem herosa. Równie dobrze mógłbyś twierdzić, że każdy życiorys postaci publicznej jest sprawną wariacją na temat mitu herosa. Religia chrzescijanska, ktora w najprostszej interpretacji jest zbiorem wierzen plemion pasterskich sprzed dwoch tysiecy lat. Gdzie tutaj napisalem nieprawde? Mówiąc najprościej, nieprawdę napisałes w poprzednim zdaniu, gdyż religia chrześcijańska nie jest zbiorem wierzeń plemion pasterskich sprzed dwóch tysięcy lat. Ktoś kto tak twierdzi, w najprostszej interpretacji jest albo perfidnym kłamcą albo zarozumiałym głupcem. pozdrawiam i zachęcam aby nie ograniczać się do literatury typu Kosidowski
L
leszek
26 kwietnia 2010, 20:24
Witam, co do mojej wypowiedzi na temat mechanizmow wszechswiata to wziela sie ona z przekonania ze predzej czy pozniej nauka i duchowosc sie spotkaja. Dobre sobie... Ponieważ TO TY MASZ swoje bezkrytyczne przekonanie, że nauka i duchowośc się spotkają, to twierdzisz, że to chrześcijanie bezkrytycznie uważają autora listu do Hebrajczyków za kogoś kto miał wgląd w mechanizmy wszechświata? ;-) To co religie swiata na rozne sposoby probuja od dawna wyjasnic i opisac w pewnym momencie zostanie zweryfikowane za pomoca nauki. Czym jestesmy, czym jest "bog", gdzie sie znajdujemy w odniesieniu do absolutu, co sie dzieje z nami po smierci, itp. Moze sie wtedy okazac ze niektore z wierzen i przekonan sa bledne... Wybacz, ale nawet jak się chce być niewierzącym to wypadałoby mieć pewną wiedzę, a to co Ty prezentujesz to zwyczajna ignorancja. Na takim poziomie to możesz sobie tylko pokrzykiwać ale dyskusji prowadzić się nie da... Owsze, od zawsze wszelkie religie usiłowały tłumaczyć to co nieznane czy niezrozumiałe, a nauka z czasem to weryfikowała. Ale już od dawna wiadomo jest, że nauka i religia to dwie rozdzielne dziedziny. I nie powinny sobie wchodzić w paradę, a problemy pojawiały się (i pojawiają się) właśnie wtedy gdy wchodzą sobie w swoje kompetencje. Co do oddzialywania Ducha Swietego przy pisaniu to jest to wedlug mnie bardzo wygodny mit. Poprzez dodanie nieweryfikowalnego czynnika zewnetrznego, przemyslenia czlowieka sprzed dwoch tysiecy lat zmieniaja sie jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki w "slowo boze". A wg mnie, to zarzut że coś jest mitem jest bardzo wygodnym zarzutem. Wystarczy przypiąć etykietkę mówiąc że to mit i już nic nie trzeba udowadniać i można zanegować i odrzucić wszystko co jest dla kogoś niewygodne. Ale skoro poruszasz problem nieweryfikowalności, to powiedz mi w jaki sposób można zweryfikować Twoje twierdzenie ze natchnienie jest mitem? W przeszlosci bostwa komunikowaly sie z ludzmi, natchnieci przez nie ludzie spisywali ich slowo. Potem bostwa zamilkly, a to co ktos spisal dawno temu jest prawda objawiona. Ktokolwiek odwazy sie zwatpic jest uznawany za heretyka. Deus ex machina w najczystszej postaci. Juz Arystoteles przed tym przestrzegal, a jednak ojcowie kosciola postanowili zignorowac dobra rade i w sumie nie wyszli na tym zle... :) Wiesz co znaczy Deus ex machina? Chyba nie, skoro twierdzisz że jest to w najczystszej postaci!
BD
Big Daddy
26 kwietnia 2010, 16:46
cd. Jesli uwazasz ze chrzescijanstwo nie jest zbiorem wierzen i przekonan sprzed dwoch tysiecy lat i duzo starszych to moze powinienes poczytac Stary Testament. Polecam rowniez zapoznanie sie z mitami z Mezopotamii i Egiptu, i porownac je z mitami obecnymi w Starym i Nowym Testamencie. Mysle ze znajdziesz wiele podobienstw... Nawet opowiesc o Chrystusie jest, z niewielkimi zmianami, sprawna wariacja na temat mitu herosa. Czy to skometujesz czy nie, nie zmieni to faktu, ze okolo 1/3 populacji ziemi to chrzescijanie. Wiekszosc z nich pochodzi z biednych regionow, jest slabo wyksztalcona, a religia odgrywa bardzo duza role w ich zyciu... Religia chrzescijanska, ktora w najprostszej interpretacji jest zbiorem wierzen plemion pasterskich sprzed dwoch tysiecy lat. Gdzie tutaj napisalem nieprawde? Pozdrawiam,
BD
Big Daddy
26 kwietnia 2010, 16:45
Witam, co do mojej wypowiedzi na temat mechanizmow wszechswiata to wziela sie ona z przekonania ze predzej czy pozniej nauka i duchowosc sie spotkaja.To co religie swiata na rozne sposoby probuja od dawna wyjasnic i opisac w pewnym momencie zostanie zweryfikowane za pomoca nauki. Czym jestesmy, czym jest "bog", gdzie sie znajdujemy w odniesieniu do absolutu, co sie dzieje z nami po smierci, itp. Moze sie wtedy okazac ze niektore z wierzen i przekonan sa bledne... Co do oddzialywania Ducha Swietego przy pisaniu to jest to wedlug mnie bardzo wygodny mit. Poprzez dodanie nieweryfikowalnego czynnika zewnetrznego, przemyslenia czlowieka sprzed dwoch tysiecy lat zmieniaja sie jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki w "slowo boze". I nie ma tu zupelnie znaczenia kto to napisal.Podtrzymywanie tego typu mitow przez rozne religie jest bardzo wygodne i skuteczne zarazem. W przeszlosci bostwa komunikowaly sie z ludzmi, natchnieci przez nie ludzie spisywali ich slowo. Potem bostwa zamilkly, a to co ktos spisal dawno temu jest prawda objawiona. Ktokolwiek odwazy sie zwatpic jest uznawany za heretyka. Deus ex machina w najczystszej postaci. Juz Arystoteles przed tym przestrzegal, a jednak ojcowie kosciola postanowili zignorowac dobra rade i w sumie nie wyszli na tym zle... :) cdn.
L
leszek
22 kwietnia 2010, 19:17
"A autor listu do Hebrajczyków pisze: postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27)" Nie bardzo rozumiem bezkrytyczne akceptowanie autora listu do Hebrajczyków jako kogos kto mial wglad w mechanizmy wszechswiata... Ktos (autor jest do dzis nieznany) kto napisal list do Hebrajczyków byl tylko czlowiekiem i jako czlowiek bazowal na wiedzy przekazanej mu przez innych ludzi oraz wlasnych przemysleniach.  Byc moze jego przemyslenia byly niezwykle trafne, ale jest tez mozliwosc ze sie mylil... A ja nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie Big Dady twierdzisz że ktokolwiek uznaje autora listu do Hebrajczyków jako kogoś kto miał wgląd mechanizmy wszechświata. Jakżeś sobie wymyslił ten bezkrytycyzm i te mechanizmy wszechświata? Owszem, nie ma pewnosci czy list napisał Paweł osobiście czy może zrobił to któryś z jego uczniów. Ale skąd ta Twoja pewność że to nie Paweł i nie żaden z jego uczniów i że autor jest nieznany? Oczywiście że autor bazował na wiedzy przekazanej przez innych i na własnych przemysleniach, ale chrześcijanie wierzą jeszcze że autor pisał nie tylko na bazie w/w ale i pod wpływen natchnienia Bożego. Jeśli jesteś ateistą to oczywiście nie musisz w to wierzyć, masz do tego prawo. Ale tak samo chrześcijanie mają prawo wierzyć w co innego niż Ty wierzysz, i uznawać oddziaływanie Ducha Świętego przy pisaniu. Stwierdzasz że jego przemyslenia być może są niezwykle trafne ale może się też mylić. Ale jeżeli naprawdę tak uważasz to dlaczego wypowiadasz się tak lekceważąco o tym co napisał? W ogole cale chrzescijanskie podejscie do smierci, zbawienia i zmartwychwstania ma charakter myslenia zyczeniowego, niz prawdy objawionej. A mnie się wydaje że Twoje wyobrażenia o chrześcijańskim podejściu mają charakter myślenia życzeniowego i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Nie rozumiem dlaczego chrzescijanie tak latwo akceptuja tradycje i poglady ludzi sprzed dwoch tysiecy lat, ktore same w sobie sa pochodnymi tradycji i wierzen duzo starszych, Piszesz bzdury. Chrześcijaństwo nie jest zbiorem tradycji i poglądów sprzed dwóch tysięcy lat i dużo starszych. co nie znaczy ze slusznych i prawdziwych. Dlaczego nikt nie probuje tego weryfikowac? Dlaczego nikt nie wierzy ze ziemia jest plaska? Bo ktos to zbadal i okazalo sie ze tak nie jest. Jednakze w chrzescijanstwie kwestionowanie czegokolwiek jest zakazane, wiec nie ma rozwoju lub jest on bardzo powolny. Znowuż piszesz bzdury. Najwyraźniej nie masz pojęcia o czym piszesz a wylewasz tylko swoje uprzedzenia. Chrzescijanie niestety nadal w wiekszosci przypadkow maja swiatopoglad pastucha z bliskiego wschodu sprzed dwoch tysiecy lat. Tego nawet nie będę komentował bo samo z siebie świadczy o Twojej mentalności.
BD
Big Daddy
22 kwietnia 2010, 18:13
"A autor listu do Hebrajczyków pisze: postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27)" Nie bardzo rozumiem bezkrytyczne akceptowanie autora listu do Hebrajczyków jako kogos kto mial wglad w mechanizmy wszechswiata... Ktos (autor jest do dzis nieznany) kto napisal list do Hebrajczyków byl tylko czlowiekiem i jako czlowiek bazowal na wiedzy przekazanej mu przez innych ludzi oraz wlasnych przemysleniach.  Byc moze jego przemyslenia byly niezwykle trafne, ale jest tez mozliwosc ze sie mylil... W ogole cale chrzescijanskie podejscie do smierci, zbawienia i zmartwychwstania ma charakter myslenia zyczeniowego, niz prawdy objawionej. Nie rozumiem dlaczego chrzescijanie tak latwo akceptuja tradycje i poglady ludzi sprzed dwoch tysiecy lat, ktore same w sobie sa pochodnymi tradycji i wierzen duzo starszych, co nie znaczy ze slusznych i prawdziwych. Dlaczego nikt nie probuje tego weryfikowac? Dlaczego nikt nie wierzy ze ziemia jest plaska? Bo ktos to zbadal i okazalo sie ze tak nie jest. Jednakze w chrzescijanstwie kwestionowanie czegokolwiek jest zakazane, wiec nie ma rozwoju lub jest on bardzo powolny. Chrzescijanie niestety nadal w wiekszosci przypadkow maja swiatopoglad pastucha z bliskiego wschodu sprzed dwoch tysiecy lat.
17 kwietnia 2010, 20:36
To życzę wszystkim tego poczucia wolności w obliczu śmierci. Oby to nie był strach przed brakiem jakiejkolwiek perspektywy.
I
iga
17 kwietnia 2010, 19:03
DZIEKUJE! Piekna i gleboka tresc. Tak malo sie mowi o smierci, a przeciesz to dotyczy kazdego.Gdybysmy codziennie pamietali o smierci nasze zycie byloby duzo pelniejsze i lepsze.