Czy Kościół generuje poczucie winy, a apostazja usuwa wyrzuty sumienia? Odpowiada o. Józef Augustyn SJ

O. Józef Augustyn SJ (fot. Dariusz Regucki)
KAI / mł

- Czy krzywda przestaje być złem moralnym, gdy człowiek wypisze się z Kościoła? Jeżeli ktoś liczy na to, że dokonując apostazji łatwo pozbędzie się wyrzutów sumienia na przykład z powodu zdrady małżeńskiej, aborcji, oszustw finansowych itp. to grubo się myli - mówi o. Józef Augustyn SJ w wywiadzie udzielonym KAI.


KAI: „Odeszłam z Kościoła i wreszcie pozbyłam się tego ustawicznego poczucia winy”. Takie wypowiedzi można w ostatnim czasie spotkać dość często. Czy to Kościół generuje poczucie winy?

Józef Augustyn SJ: - Poczucie winy jest jednym z najtrudniejszych, ale i najbardziej fundamentalnych doświadczeń ludzkich. Wiąże się ono z sumieniem, żywym głosem, który mówi nam, co jest dobre, a co złe. (...) Jest ono bezpośrednio związane z człowieczeństwem, jest jego integralną częścią. Głosu sumienia nie należy wiązać wyłącznie z bezpośrednim doświadczeniem religijnym. Dla osób, które Boga jeszcze nie znają, w głosie sumienia objawia się ludzka godność, prawość, czystość serca. Jeżeli pozostają one wierne swemu sumieniu – ono doprowadza ich do Boga. Odmawianie ateistom prawości sumienia nie jest uczciwe.

DEON.PL POLECA

Jeśli ktoś odchodzi z Kościoła i mówi, że pozbywa się poczucia winy, powstaje pytanie, z czego tak naprawdę czuje się zwolniony: z jakich przykazań, zobowiązań moralnych. Osoba zrywająca swoje więzi z Kościoła może „łatwo” zwolnić się z nakazów i przepisów typowo kościelnych: zachowywanie postu piątkowego, uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej, spowiedzi wielkanocnej itp.

Powierzchowność duszpasterstwa przejawia się w tym, że przecenia się nakazy i zakazy ustanowione przez Kościół, a nie docenia się czy wręcz lekceważy się zasady moralne odnoszące się do miłości Boga i ludzi. Mam niekiedy wrażenie, że w nacisku duszpasterskim na „zewnętrzne” praktyki religijne bardziej chodzi o wiązanie wiernych z instytucją Kościoła, niż z Panem Bogiem.

Dekalogu nie stworzył Kościół. Otrzymał go Mojżesz na Górze Synaj w trzynastym wieku przed Chrystusem. Czy człowiek może zwolnić się z poczucia winy z powodu łamania przykazań: nie kradnij, nie oczerniaj, nie kłam, nie zabijaj? Albo z powodu łamania zasad moralnych, jakie obowiązują w relacjach rodzinnych, małżeńskich, przyjacielskich? Czy krzywda przestaje być złem moralnym, gdy człowiek wypisze się z Kościoła? Jeżeli ktoś liczy na to, że dokonując apostazji łatwo pozbędzie się wyrzutów sumienia na przykład z powodu zdrady małżeńskiej, aborcji, oszustw finansowych itp. to grubo się myli.

Wydaje się jednak, że w wielu ludziach zanikają dziś wyrzuty sumienia.

- Sumienie nie jest ze spiżu, ale jest żywym „organizmem”, delikatnym jak cała nasza ludzka istota: ciało, psyche, dusza, umysł, duch. Troska o sumienie to nasze najważniejsze zadanie życiowe i nasza odpowiedzialność. (...) Nikt nie może się wyrzec odpowiedzialności za swoje sumienie, także dzieci, u których – w procesie wychowania - budzi się powoli i stopniowo odpowiedzialność moralna. Gdy dziecko postąpi wbrew swojemu sumieniu, potrzebuje wyznać przewinienie przed kochającą je osobą – mamą, tatą. Kiedyś Kinga Maria Dunin, krytyk literacki, napisała recenzję wywiadu, w którym pewien celebryta (nie będę go tutaj identyfikował) wspominał hippisowskie przygody z lat sześćdziesiątych zeszłego wieku: „seks w pociągu, seks w parku, seks w hotelu…”. Zadała mu pytanie: „A czy pan pomyślał o kobietach, które zostawiał w pociągach, w parkach, w hotelach?” Czy to ludzkie wyzbyć się poczucia winy, gdy wykorzystuje się bliźnich dla zaspokajania swoich najniższych namiętności? Trudno jest pielęgnować wrażliwość sumienia, gdy brakuje odniesień do zasadniczych norm moralnych wpisanych w nasze człowieczeństwo.

Czym jest sumienie? Czy sumienie pochodzi z nas czy spoza nas? Czy ten głos jest głosem Boga?

- (...) Jeżeli mówimy, że sumienie jest „głosem Boga”, to trzeba nam pamiętać, że jest to „głos Boga żywego”, a nie mechaniczny dźwięk z playbacku. Sumienie nie jest więc instancją autonomiczną, niezależną od Boga. Sumienie pochodzi „z nas”, ponieważ jest trwałym darem Boga wpisanym w naszą ludzką naturę, jednocześnie spoza nas, ponieważ posiada odniesienie do odwiecznie żyjącego Pana. Sumienie zawiera jakby samą istotę naszego podobieństwa do Boga: wolność, odpowiedzialność, rozumność. Ewagriusz z Pontu, Ojciec Pustyni, w swojej antropologii, podkreślał z naciskiem, że pomimo grzechu Adama natura człowieka nie przestała być dobra, a pokusy nie są zagrożeniem dla zbawienia, jeżeli człowiek słucha sumienia, „głosu Boga”.

A co się dzieje, kiedy nie słucha on „głosu sumienia”, lekceważy prawo Boże zapisane w nim?

- Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w naszym życiu. Jesteśmy ludźmi ułomnymi i zdarza się nam nieposłuszeństwo Bożemu głosowi sumienia. A jakie są tego konsekwencje, wszyscy dobrze wiemy. Bóg grzechy przebacza, ale nie cofa konsekwencji grzechu. Cierpienia, które nas dotykają, to często owoc grzechu, własnego i innych. Obecna wojna na Ukrainie z jej bezmiarem przemocy i śmierci to konsekwencja nieposłuszeństwa głosowi sumienia. I nie odnosi się to jedynie do wąskiej grupy ludzi, którzy rozpętali wojnę, ale setek tysięcy, milionów ludzi, którzy wykonują zbrodnicze rozkazy, popierają i finansują wojenne działania. Głównym źródłem nieszczęścia całej ludzkości było, jest i będzie nieposłuszeństwo sumieniu.

Oczywiście nie każde łamanie głosu sumienia rodzi aż tak tragiczne konsekwencje. Usiłujemy nieraz nasze sumienie ignorować, lekceważyć, zagłuszyć, żyjąc tak jakby go nie było. W danym momencie może się wydawać, że nie ma problemu. Ale wszystko do czasu. Nie każda trucizna przynosi natychmiastową śmierć, niektóre działają z opóźnieniem. Świadomość zmarnowanego życia to gorzka konsekwencja lekceważenia sumienia.

Jakie jest w tym kontekście znaczenie wyrzutów sumienia?

- W gruncie rzeczy cierpienie z powodu wyrzutów sumienia jest dobre, jak dobry jest ból fizyczny, gdy sygnalizuje nam chorobę. To właśnie ów ból motywuje nas, by iść do lekarza, szukać pomocy. Narastanie bólu to zwykle sygnał narastającego zagrożenia dla życia. Prowadząc rekolekcje ignacjańskie często byłem świadkiem budzenia się uśpionego sumienia pod wpływem medytacji Słowa Bożego. Dla wielu rekolektantów było to doświadczenie bardzo bolesne, ale jednocześnie dające nadzieję, radość.

Czy zatem brak wyrzutów sumienia winien nas niepokoić?

- Osobiście nie wierzę, by osoby, które postępują wbrew sumieniu, łamią fundamentalne prawa moralne, krzywdzą innych, stosują przemoc nie miały żadnych wyrzutów sumienia. Mają, tyle, że nie chcą ich nawet zauważyć; fałszywie je interpretują. (...) Wielu ludzi uważa, że sumienie im nic nie wyrzuca. Ale to ich subiektywne odczucie ich nie usprawiedliwia. „Wyrzuty sumienia” przybierają niekiedy zdegenerowaną postać: drażliwości na swoim punkcie, niezdolności przyjmowania krytyki, agresji wobec innych, cynicznego zachowania wobec ludzi prawych. Spotkałem się też ze zjawiskiem nieludzkiego rygoryzmu moralnego duchownych, którzy sami prowadzili niemoralny życie. To swoiste przeniesienie „zdławionych” wyrzutów sumienia na „cudzy” teren.

(...) Każde zło popełniane cynicznie wżera się w ludzką osobowość. Czasem widać je na twarzy. Przykłady wojenne, które tu przytaczamy, są „w pewnym sensie” ekstremalne, ale tylko „w pewnym sensie”. Są one wyraziste i dobrze pokazują samą istotę zła. Ale zło jest jedno. To samo zło i ta sama degeneracja sumienia, choć w innym wymiarze, mają miejsce w polityce, w rodzinach, gabinetach, kuriach, kancelariach itd. Zawsze wydają one gorzkie owoce ludzkiej krzywdy, przemocy, manipulacji, poniżenia itp.

Chyba jednak nie chodzi o to, żebyśmy żyli w ustawicznym poczuciu winy, ale raczej w radości, w pokoju serca? Co więc możemy zrobić z naszymi wyrzutami sumienia?

- Sami nie uwolnimy się od poczucia winy, ponieważ nie mamy żadnej władzy nad popełnionym grzechem. Człowiek jest wolny i może grzech popełnić, ale potem traci już nad nim władzę. Co więc można zrobić? Powierzyć się Bogu wraz z popełnionym grzechem z całym zaufaniem. „Jeżeli zachowasz, Panie, pamięć o grzechach, Panie, któż się ostoi. Ale u Ciebie jest łaska i przebaczenie” (Ps 130, 3-4) – oto modlitwa w chwilach wyrzutów sumienia. Wyrzuty sumienia są ważne; one sygnalizują nam, że sami o własnych siłach nie poradzimy sobie z naszą nieprawością.

Winniśmy więc z pokorą przyjmować je i stawać z nimi przed Panem. Poczucie winy jest dobrym znakiem: nasze sumienie żyje, pracuje. Ono prosi o Lekarza i lekarstwo: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” (Łk 5, 31).Trzeba uczyć się znosić napięcia związane z poczuciem winy. Nasze szukanie komfortu psychicznego wynika nieraz z fałszywego pojęcia szczęścia. (...) Chwile dyskomfortu, frustracji są czymś naturalnym. Dla ludzi prawego sumienia są impulsem do szukania Boskiego miłosierdzia, do wewnętrznego zaangażowania „w dzieło większe od nas samych”.

W naszych niepokojach sumienia, które dręczą nas nieraz latami, ostatecznym ratunkiem jest powrót do istoty sumienia: do spotkania naszej ludzkiej samotności z samotnością Boga. To nie my, siłą naszej woli, uwalniamy się od dręczących nas niepokojów. Zostajemy uwolnieni przez Boga mocą Jego łaski.

Na czym polega problem zgorszenia w kontekście sumienia? Czy ktoś z zewnątrz może nam zepsuć sumienie?

- Uleganie zgorszeniu „od zewnątrz”, pod wpływem złego przykładu innych, ma zawsze charakter osobistego odstępstwa, niewierności, zwątpienia w Boży głos sumienia. Zwykle dokonuje się ono w kontekście nacierających „od wewnątrz” namiętności i pożądań. Nikt z zewnątrz nie może zepsuć naszego sumienia. Nie ma przecież dostępu do owego „wewnętrznego sanktuarium”, którym jest sumienie, miejsce spotkania z Bogiem. Zwątpienie w głos sumienia pod wpływem złego przykładu innych ma nieraz miejsce wtedy, gdy zostaje osłabiona lub zerwana więź z Bogiem.

Odchodzenie od Kościoła, a tym bardziej rezygnację z wiary w Boga pod wpływem złego przykładu księży, można odczytać jako naszą duszpasterską porażkę: bardziej wiązaliśmy ludzi z instytucją Kościoła, niż bezpośrednio z Chrystusem. Wierni związani głęboką osobową więzią z Panem, widząc zły przykład pasterzy, nie tylko nie rezygnują z Kościoła, ale przeciwnie – czują się przynagleni, do większej wierności i ofiarniejszej służby Bogu i ludziom w Kościele. Cudze grzechy nie mogą zakwestionować mojej wierności Kościołowi, choć mogą naznaczyć ją bólem.

A gorszenie dzieci?

- Tu rzecz ma się nieco inaczej, ponieważ dzieci nie posiadają autonomii sumienia. Kształtuje się ono poprzez relacje z osobami, którym one ufają. Przyjmują one świat wartości duchowych i moralnych ludzi, z którymi są związane, podobnie jak przyjmują ich miłość, akceptację, dobroć. Sumienie matki, ojca jest lustrem dla kształtującego się sumienia dziecka. Jezus z całą gwałtownością potępia gorszycieli dzieci. Mówi, że byłoby lepiej, gdyby gorszycielowi zawieszono u szyi kamień młyński i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych (por. Łk 17, 2).

Jak dbać o sumienie?

- Po pierwsze spotykać się z Bogiem w sanktuarium swojego sumienia. Dbać o chwile cieszy, skupienia, bezpośredniej rozmowy z Bogiem. Po drugie nie lekceważyć żadnego wyrzutu sumienia, ale stawać ze skruszonym sercem przed Panem. Po trzecie nie zadawać się z ludźmi nieprawego sumienia. Troska o sumienie wymaga wysiłku, duchowej walki, rozeznania, mądrości, odwagi, nierzadko także cierpienia. Aby obronić swoje sumienie, trzeba niekiedy narazić się ludziom nieprawym, odmówić uczestnictwa w ich niecnych zamiarach. Najlepszą formą troski o swoje sumienie jest codzienna medytacja Słowa Bożego. Ono jest jak miecz obosieczny, oddzielając dobro od zła (por. Hbr 4, 12). Dobrą praktyką, która pomaga podtrzymać czyste sumienie, jest codzienny rachunek sumienia. Nie chodzi w nim jedynie o rachowanie grzechów, ale bardziej o „rachowanie miłości”, darów Bożych. Duch wdzięczności demaskuje ducha nieprawości.

Ignacjański rachunek sumienia wielu ludziom może wydać się zbyt trudną propozycją. Jak zatem zacząć? Co radziłby Ojciec osobom zabieganym, które stawiają pierwsze kroki na drodze duchowości?

- Trudno proponować ignacjański rachunek sumienia osobom, które nie odmawiają nawet codziennego pacierza. Jak zacząć? Tak, jak zaczynali nasi rodzice, dziadkowie – od pacierza rannego i wieczornego, odmawianego uważnie. A jeżeli nasze pragnienie Boga będzie trwałe i szczere, On sam nas dalej poprowadzi. (...) Pani mówi o ludziach zabieganych. To chwytliwe hasło. Ale wokół czego zabieganych? Oto pytanie. Może trzeba by mówić raczej o ludziach żyjących chaotycznie. Wszyscy mamy 24 godziny na dobę i ani sekundy więcej. Narzekanie na brak czasu bywa formą wybielania swojego nieczystego sumienia. Podstawą życia duchowego jest pragnienie życia oddanego Bogu i ludziom. Jeżeli ono jest, czas się znajdzie, choćbyśmy mieli tysiąc spraw na głowie.

Źródło: KAI, oprac. mł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Kościół generuje poczucie winy, a apostazja usuwa wyrzuty sumienia? Odpowiada o. Józef Augustyn SJ
Komentarze (1)
AS
~Antoni Szwed
4 września 2022, 12:13
To bardzo dobry artykuł ukazujący prawdę o ludzkim sumieniu. Podziękowania dla Ojca Józefa Augustyna za wypowiedź w starym, DOBRYM stylu, obowiązującym w Kościele do Papieża Benedykta XVI włącznie. Kwestie moralno-religijne uchodzą za trudne i skomplikowane (tak były traktowane przez wieki), nie należy ich jednak beztrosko i lekkomyślnie upraszczać, spłycać tak, by każdy, nawet najbardziej nieoświecony w tych kwestiach coś z nich pojął. Owszem, pojmie, ale fałszywie, bo napisane z myślą o nim są redagowane płytko, prostacko, bez żadnych założeń i zastrzeżeń, ogólnikowo, a więc nieprawdziwie. Przykład Ojca Augustyna pokazuje, że w Societas Jesu są jeszcze porządni teologowie (w mniejszości?), i że nie wszystko zostało zepsute pseudo-religijną tandetą, jaka każdego dnia dociera do nas z Watykanu. Przykład Ojca Augustyna dowodzi, że jeszcze nie wszystko w Kościele udało się gruntownie zepsuć.