Dlaczego Jezus - Syn Boga - do Boga się modlił?

(fot. sxc.hu)
Ignace de la Potterie SJ

Skoro przyjmujemy chrześcijański dogmat o tajemnicy osoby Chrystusa, skoro uznajemy, że Jezus jest wewnętrznie zjednoczony z Bogiem, że jest jednorodzonym Synem Boga i sam jest Bogiem - czy możemy wobec tego mówić, że modlił się On rzeczywiście, w sensie "proszenia o coś Boga" czy "oddawania czci Bogu"?

Modlitwa zakłada zazwyczaj poczucie dużego dystansu między stworzeniem a Bogiem, uznanie własnej nędzy, słabości, bezsilności, a także świadomość, że się jest grzesznikiem. Jaki zatem sens ma mówienie o modlitwie w przypadku Jezusa?

Takie było mniej więcej zastrzeżenie zgłoszone przez znanegoi niemieckiego biblistę Rudolfa Bultmanna. W swoim komentarzu do "Modlitwy arcykapłańskiej" (J 17) pisze on: "Jezus jest doskonałym gnostykiem. Żyje On na wysokościach, w pleromie, w niebieskim świecie doskonałości Boga. Modlenie się, proszenie Boga o cokolwiek nie ma w Jego przypadku najmniejszego sensu".

I kończy Bultmann wnioskiem: "Jeśli tak jest, to Jezus nie mógł się naprawdę modlić". Problem został tu jednak postawiony w niewłaściwy sposób, porównuje się bowiem Jezusa do gnostyka. Jedną z tendencji szkoły bultmannowskiej jest właśnie eliminacja elementu ludzkiego w Jezusie.

Przykładowo E. Kasemann, uczeń Bultmanna, uważa Jezusa za "blask pochodzący z nieba", za "Boga kroczącego po ziemi" ("der iiber die Erde schreitender Gott").

Takie stwierdzenie nie jest jednak prawdziwe. My nie otrzymaliśmy jedynie blasku Jego chwały, lecz oglądaliśmy chwałę w Jego ciele: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1, 14).

Jezus modląc się, prosił czy dziękował?

W tej kwestii również wielki teolog K. Adam nieco się pomylił pisząc:

"Ponieważ wszelka modlitwa Jezusa zanoszona jest wyłącznie w zgodzie z wolą Boga - na Jego cześć i chwałę - dlatego też modlitwy Jezusa są przeważnie modlitwami dziękczynnymi".

Czytając te słowa odnosimy wrażenie, że również K. Adam nie widzi w życiu Jezusa miejsca na modlitwę prośby.

A przecież synoptycy w swych Ewangeliach spośród wszystkich modlitw Jezusa wspominają faktycznie o jednej tylko modlitwie uwielbienia, a Jan, poza "Modlitwą arcykapłańską", wspomina o jednej modlitwie dziękczynienia; pozostałe to modlitwy akceptacji, zaufania, zawierzenia, prośby za siebie, za uczniów, a nawet za nieprzyjaciół.

Trzeba zatem powiedzieć za Św. Tomaszem, że większość modlitw Jezusa wymienianych w Ewangeliach - to modlitwy prośby, a nie tylko, ani nawet w przeważającej mierze, modlitwy uwielbienia czy dziękczynne. Te ostatnie również są obecne, to prawda, ale większość (co najmniej statystyczna) wypowiadanych przez Jezusa modlitw ma formę prośby. Uznanie, że Jezus mógł, a nawet powinien się modlić, jest równoznaczne z uznaniem Jego ludzkiej natury i ludzkiej woli.

W tym miejscu pojawia się problem dla teologii spekulatywnej: czy Jezus mógł się modlić? Już święty Tomasz sformułował to pytanie i udzielił na nie odpowiedzi. Zgodnie z klasycznym układem Sumy teologicznej przedstawia on najpierw niektóre zastrzeżenia, a następnie udziela odpowiedzi na wysunięte trudności. W swych rozważaniach wychodzi on od definicji modlitwy, podanej przez jednego z Ojców Kościoła greckiego - Jana Damasceńskiego:

"Modlitwa jest to wzlot umysłu do Boga [...] i zanoszenie do Boga prośby o rzeczy godziwe".

I tutaj właśnie pojawiają się zastrzeżenia: ponieważ Chrystus mógł sam uczynić wszystko, to wydaje się, iż nie musiał prosić kogoś innego o cokolwiek; i ponieważ zawsze był zjednoczony z Bogiem, nie tylko przez unię hipostatyczną, lecz także przez uszczęśliwiające widzenie, to Jego myśl nie musiała wznosić się do Boga. Można stąd wysnuć wniosek, że Chrystus nie mógł się modlić.

Odpowiedź świętego Tomasza na tego rodzaju zastrzeżenia jest bardzo prosta. Przede wszystkim zwraca uwagę na świadectwo, które daje Ewangelia, że Jezus naprawdę się modlił:

"W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga" (Łk 6, 12).

 

Nie możemy zatem twierdzić, że nie mógł się On modlić. Po tym argumencie, zaczerpniętym z Ewangelii, święty Tomasz przedstawia wyjaśnienie teologiczne i filozoficzne, chcąc wykazać, że modlitwa była dla Jezusa rzeczą możliwą i stosowną:

"Skoro w Chrystusie obok woli Boskiej jest wola ludzka, która nie posiada mocy tak skutecznej, by bez potęgi Bożej czynić wszystko, czego pragnie, to modlitwa Chrystusa jako człowieka i kogoś, kto posiada ludzką wolę, była czymś właściwym".

Świadomość grzechu a modlitwa

Jeszcze istotniejsze może się tu okazać porównanie modlitwy Jezusa z modlitwą innych ludzi. Modlitwa bardzo często łączy się ze świadomością grzechu - nie tylko w chrześcijaństwie, ale również w innych religiach. Znamienne i sugestywne jest porównanie z innymi modlitwami zaczerpniętymi z Biblii -jeszcze raz ukazuje nam ono jedyną i tajemniczą rzeczywistość modlitwy Jezusa.

Zobaczmy, co mówi Stary Testament na temat stosunku między modlitwą a poczuciem grzechu. Wystarczy przypomnieć tu ogólnie "Psalmy pokutne", w szczególności zaś najsłynniejszy z tych Psalmów: Miserere (Ps 51 [50]):

Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego!
Uznaję bowiem moją nieprawość (ww. 3-5).

Można by tu dodać wiele innych, podobnych cytatów z Psalmów. Ten rodzaj modlitwy o przebaczenie był bardzo rozpowszechniony w świecie judaistycznym za czasów Jezusa, czego przykładem są "Hymny" znalezione w grocie w Qumran.

Podobne modlitwy i okoliczności modlitwy spotykamy również w Ewangeliach, na przykład w scenie cudownego połowu ryb, kiedy Piotr wykrzykuje: "Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny" (Łk 5, 8). To zawołanie Apostoła wyraża jego głębokie poczucie bycia grzesznikiem.

Słynna jest również tak zwana "Modlitwa Jezusa" - klasyczna formuła modlitewna znana od pierwszych wieków chrześcijaństwa: "Jezusie, Synu Boży, zlituj się nade mną, grzesznikiem!". Wydaje się, iż wywodzi się ona z opowiadania o ślepcu z Jerycha, w kształcie z Ewangelii Św. Marka. Poczucie własnej małości i grzeszności, które dochodzi do głosu w modlitwie i przejawia się niemal we wszystkich religiach, wydaje się być szczególnie charakterystyczne dla judaizmu i chrześcijaństwa.

W modlitwie Jezusa natomiast nie znajdujemy najmniejszego śladu poczucia winy, nic nie wskazuje na Jego świadomość grzeszności; nigdy nie słyszymy, by modlił się On o przebaczenie. W Jego sytuacji tego rodzaju modlitwa nie była potrzebna.

Zwraca na to uwagę K. Adam w swej znakomitej książce o Jezusie Chrystusie:

"To prawda, że w Ojcze nasz Jezus uczy ludzi modlić się: «Przebacz nam nasze winy [...], nie wódź nas na pokuszenie», lecz On sam tak się nie modli. Nigdy na Jego ustach nie pojawiła się prośba: «Ojcze, przebacz mi!». Nawet wówczas, gdy otaczały Go mroki śmierci i nieskończony smutek ciążył na Jego duszy, nie słyszano, by modlił się w ten sposób. Dało się wówczas słyszeć jedynie Jego wołanie: «Ojcze, przebacz im». Modli się On jako ten, który nie zaznał grzechu".

W modlitwie Jezusa poczucie grzeszności jest zupełnie nieobecne. Nie odczuwa On nigdy lęku wobec świętości Boga czy przerażenia z powodu własnej winy.

Fakt ten jest bardzo uderzający także dla współczesnej psychologii.

A. Vergote wychodząc z czysto eksperymentalnego punktu widzenia psychologii religii, twierdzi:

"Fakt, że Jezus jawi się nam jako człowiek pozbawiony najmniejszego poczucia winy, pozostaje prawdziwą zagadką psychologiczną [...]. Świadomości moralnej i religijnej w jej najdoskonalszym przejawie towarzyszy w Jego [Jezusa] przypadku brak poczucia własnego grzechu". Wiemy skądinąd, co mówi Jezus o sobie: "Kto z was udowodni Mi grzech?" (J 8, 46).

L. de Grandmaison ujmując rzecz z nieco innej perspektywy, w istocie jednak stwierdzając to samo, pisał na temat świadomości Jezusa:

"Człowiek Jezus, któremu nic, co ludzkie, nie jest obce, sam daleki jest od zła moralnego, skruchy, wyrzutów sumienia. Mówi się wprawdzie o wstawiennictwie, o przebaczeniu, o grzechu, żalu za grzechy, lecz odnosi się to do innych. Jezus jest po stronie Tego, który przebacza, a nie tego, kto potrzebuje przebaczenia".

Człowiek Jezus, jakiego opisują Ewangelie, obdarzony jest autentyczną, głęboką świadomością, nigdy jednak nie jest to świadomość grzechu. Ważne jest, że fakt ten uznaje również psychologia religii. Wspomaga ona tym samym i potwierdza refleksję teologiczną.

Warto się zatem pochylić nad tajemnicą świadomości Jezusa; modlitwa Jezusa rodzi się bowiem -właśnie z Jego głębokiej świadomości, jej wewnętrznego i tajemniczego źródła.

Teksty ewangeliczne pozwalają nam wyodrębnić tu trzy aspekty: Jezus wiedział, że jest Mesjaszem i Sługą Boga, a zarazem jednorodzonym Synem Ojca.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego Jezus - Syn Boga - do Boga się modlił?
Komentarze (23)
AT
a Tobie
28 października 2012, 22:40
@astrotaurus,  serdecznie Ci wspolczuje, bo Ty, chocbys chcial, to i tak nie masz co wylaczyc. Radze Ci modlic  sie o zdrowie, bo na rozum chyba zapozno.
AT
a Tobie
28 października 2012, 22:38
@astrotaurus,  serdecznie Ci wspolczuje, bo Ty, chocbys chcial, to i tak nie masz co wylaczyc. Radze Ci modlic  sie o zdrowie, bo na rozum chyba zapozno.
TA
tobie atrotaurus
28 października 2012, 22:37
@astrotaurus,  serdecznie Ci wspolczuje, bo Ty, chocbys chcial, to i tak nie masz co wylaczyc. Radze Ci modlic  sie o zdrowie, bo na rozum chyba zapozno.
TA
tobie atrotaurus
28 października 2012, 22:36
@astrotaurus,  serdecznie Ci wspolczuje, bo Ty, chocbys chcial, to i tak nie masz co wylaczyc. Radze Ci modlic  sie o zdrowie, bo na rozum chyba zapozno.
W
Wojtek
28 września 2012, 15:59
Myślę, że w zrozumieniu zagadnienia modlitwy Jezusa pomaga to co wiemy o Trójcy Świętej - składa się z trzech osób. I ten fakt, jak i to na co wskazał ks. Tischner tj. pełna wolność między Ojcem, Synem i Duchem, pokazuje, że jak najbardziej jest możliwa u Jezusa forma komunikacji, z drugą osobą - Bogiem Ojcem, jaką jest modlitwa. Jezus modlił się bo chciał i mógł to robić :-) Poza tym zachowane relacje o modlitwach Jezusa wskazują, że ktoś był świadkiem tych modlitw. A więc Jezus wybierał taką formę komunikacji także ze względu na otaczających go ludzi.
Ł
Łukasz
28 września 2012, 15:08
Pytanie dlaczego Jezus się modlił, wymaga odpowiedzi na pytanie czy Jezus w ogóle się modlił? Wszelkie wątpliwości rozwijają Ewangelie, które dają do zrozumienia, że Jezus dużo się modlił i przywiązywał do modlitwy ogromne znaczenie. Jeżeli naszą wiarę uzupełnimy o objawienia bł. Anny Katarzyny Emerich, to odpowiedź jest prosta – modlitwa do Ojca była dla Jezusa rzeczą niezbędną dla powodzenia Jego zbawczej misji. Sam dawał przykład jak należy żyć – także poprzez dobrą i częstą modlitwę do Ojca.
AZ
Anka Z-B
28 lipca 2012, 11:41
 Modlitwa to także mówienie do Boga,dlaczego Syn nie ma mówić do Ojca?????
AZ
Anka Z-B
28 lipca 2012, 11:40
 Modlitwa to także mówienie do Boga,dlaczego Syn nie ma mówić do Ojca?????
M
Magister
28 stycznia 2012, 16:41
Astrotaurus. Wiesz właśnie bo na tym polega problem. Osoby są różne, są tym samym Bogiem, a więc jednakowe co do Natury, Bóstwa i Majestatu, Czci i Godności. Wiesz jak czytam podręcznik z dogmatyki to tam logicznie jest w porządku no a jak Ignac de Poiters robi zagmatwatykę to się grzecznie pytam. Bo postawił pytanie, bardzo jasne: dlaczego Syn, Druga Osoba modli się do Boga Ojca? A odpowiedział dlaczego Chrystus-człowiek się modli, który jest stworzeniem i z natury się musi modlić. Więc się grzecznie pytam, dlaczego de Poiters nie odpowiedział na swoje pytanie no i czy je w ogóle zrozumiał.
A
astrotaurus
28 stycznia 2012, 11:51
@ MagisterGłupie pytanie z dogmatyki. Skoro Bóg Ojciec jest równy Synowi i Duchowi Świętemu to czy modli się do Syna i Ducha ? Skoro Syn modli się do Ojca to dlaczego nie Ojciec do Syna albo Duch do Ojca i Duch do Syna, oczywiście wszystkie możliwe relacje.Rzeczywiście głupie pytania. Wszak jeśli raz sie wyłączy rozum  to potem już leci.  Widziałeś taki schemat relacji osób Boskich w religiach trynitarnych? Tam jest narysowane , że Bóg = Bóg Ojciec, Bóg = Syn Boży, Bóg = Duch Święty. Jeno, że wedle religijnej logiki (to taki oksymoron)  Bóg Ojciec=/= Syn Boży =/= Duch Święty. A skoro już wedle tej religijnej logiki (aż zęby bolą...!) oni się nie równają to mogą być w różnych relacjach  i najchętniej ustalana jest hierarcha "w imię Ojca , Syna , Ducha".
A
astrotaurus
28 stycznia 2012, 11:39
@ irlewModlitwa to zjednoczenie serca człowieka z Bogiem. Tyle że tu jest jakby mowa o zjednoczeniu serca Boga z Bogiem... Jezus jest we wszystki podobny do nas, oprócz grzechu. Modlił się więc jak człowiek,Czyli robił takie przedstawienie! Jasne, w końcu cała ta jego nibyśmierć w rozgrywkach samego ze sobą to jedna wielka pusta inscenizcja. Jego modlitwa jest doskonała, gdyż doskonale jest zjednoczony z Ojcem i Duchem Świetym.Ale głupio i wcale nie dramatycznie by brzmialo na krzyżu : "Czemu się opuściłem?!", więc musiał udawać, że to zjednoczenie takie doskonale nie jest. Et, ten  Bóg z roztrojeniem jaźni to bezndziejnie bezrozumne bajędy!
M
Magister
28 stycznia 2012, 10:51
Św. Hildegarda byłaby patronką oprócz św. Cecylii.
M
Magister
28 stycznia 2012, 10:49
Głupie pytanie z dogmatyki. Skoro Bóg Ojciec jest równy Synowi i Duchowi Świętemu to czy modli się do Syna i Ducha ? Skoro Syn modli się do Ojca to dlaczego nie Ojciec do Syna albo Duch do Ojca i Duch do Syna, oczywiście wszystkie możliwe relacje. I jeszcze jedno skoro śpiewając modlimy się dwa razy to dobrze by było, aby patronką muzyki kościelnej była Dunka św. Hildegrada z Bingen. Jej muzyka jest teraz odkrywana po 800 latach i jest rewelacyjna, jest uznawana na Zachodzie za ważną co treści. Zatem św. Hildegrada z Bingen powinna być również Doktorem Kościoła (patronką Agnes Obel :)  ).
RK
Robert Kożuchowski
13 maja 2010, 10:58
Pierwszym etrapem jest rzecz istniejąca, później myslenie o tej rzeczy. Istnienie jest beznakowe, znaki tworzymy w mysleniu o treści rzeczy. To zasadnicza róznica, czy filozofia wychodzi z istnienia danej rzeczy, czy z myślenia o danej rzeczy. Pozornie to drobiazg, tylko pozornie. Bo jeśli na poczatku byłoby myślenie, to byśmy się zredukowalki do myslenia o naszym mysleniu w oderwaniu od rzeczywistości.
TL
teresa Lucyna
13 maja 2010, 09:59
Do Szukajacego Uczyc sie fizyki, a byc fizykiem, odkryc prawa fizyki to bardzo duza roznica, droga. Ja tez bylam formlnym chrzescijaninem.Szukalam i znalazlam, poprzez prosby, rozmowe -modlitwe z Stworca. odkrylam Biblie.Osobisty kontakt doprowadzil mnie  do Zbawiciela Jezusa.Nauki najlepszego Nauczyciela odkrywam z Panem wBiblii , zrozumienie z Duchem Swietym.Bog Ojciec i Nauczyciel slucha swoich dzieci i uczniow, czeka,popros z calego serca i duszy. Prosze Boga Ojca o spotkanie z Toba w Kosciele zalozonym przez samego Zbawiciela Jezusa. Teresa Lucyna
L
leszek
23 kwietnia 2010, 18:48
Filozfowie chrześcijańcy tacy, jak Tomasz z Akwinu i o. Krapiec wychodzą z faktu realnego istnienia, nie z myślenia o istnieniu, więc nie mieszajmy tu Kartezjusza. Istnieję więc myślę, a nie myslę wieć jestem. Bo do myslenia jest potrzebna racja, istnienienie. A kto tu (oprócz Ciebie robercie.kozuchowski) miesza Kartezjusza? Przecież tylko Ty go tu wmieszałeś. Tak, św.Tomasz (i tomiści oraz neotomiści) wychodzą od faktu realnego istnienia. Tyle że to nie neguje myślenia o istnieniu. Cała filozofia jest wynikiem myślenia o istnieniu. Ale nie widzę potrzeby wchodzenia tu w jakiekolwiek systemy filozoficzne. Poza tym myslenia jest składnikiem procesu poznawczego w czym pomylił się Kartezjusz. Nie rozumiem o co Ci chodzi. Coś Ci nie wyszło. W filozofi chrześcijańskiej opisujemy konkrety, a nie myśleni o konkretach. Najpierw myślimy a potem opisujemy to do czego doszliśmy, to co wymysliliśmy, a więc de facto opisujemy nasze myślenie. Osobną sprawą jest to czy te nasze myślenie o konkretach było zgodne z tymi konkretami, i czy w związku z tym nasz zapis naszego myślenia o konkretach jest zgodny z tymi konkretami. Aby rozważać coś takiego należałoby sprecyzować zbyt wiele pojęć, choćby samo rozumienie pojęcia konkret. Bo to co dla Ciebie może być konkretem, dla innego wcale nim być nie musi. Ale nie widzę sensu robić tego w tym temacie/wątku. Poza faktem bycia na ziemi Syna Boga, nawet ateista otwarty na prawdę nie wytłumaczy inaczej immanencji i trascendencji bytu ludzkiego jak poprzez "stworzenie." Czy Ty rozumiesz co piszesz czy tylko uzywasz mądrych słów? Wiesz co to jest immanencja a co to jest transcendencja? A może znowuż brakuje jakichś słów? Nie każda religia jest dobra. Marcin Luter napisał, że Bóg zanim stał się Bogiem, musiał być diabłem- czy to jest dobre? Marcin Luter kazał zabic rozum- czy to jest dobre? A to apropo czego?!? Chciałeś zaistnieć? Lepiej sobie załóż jakiś osobny wątek, a tu trzymaj się tematu.
RK
Robert Kożuchowski
23 kwietnia 2010, 15:53
Mówiąc propstym językiem, cała natura nie jest w stanie wyprodukować jednej duszy ludzkiej z materi, która ją tworzy, bo materia nie może przekazać tego, czego nie zawiera.
RK
Robert Kożuchowski
23 kwietnia 2010, 15:51
Filozfowie chrześcijańcy tacy, jak Tomasz z Akwinu i o. Krapiec wychodzą z faktu realnego istnienia, nie z myślenia o istnieniu, więc nie mieszajmy tu Kartezjusza. Istnieję więc myślę, a nie myslę wieć jestem. Bo do myslenia jest potrzebna racja, istnienienie. Poza tym myslenia jest składnikiem procesu poznawczego w czym pomylił się Kartezjusz. W filozofi chrześcijańskiej opisujemy konkrety, a nie myśleni o konkretach. Poza faktem bycia na ziemi Syna Boga, nawet ateista otwarty na prawdę nie wytłumaczy inaczej immanencji i trascendencji bytu ludzkiego jak poprzez "stworzenie." Nie każda religia jest dobra. Marcin Luter napisał, że Bóg zanim stał się Bogiem, musiał być diabłem- czy to jest dobre? Marcin Luter kazał zabic rozum- czy to jest dobre?
TL
Teresa Lucyna
23 kwietnia 2010, 13:21
Jezus calym swoim zyciem pokazal nam jakim czlowiekiem jest nowy czlowiek .Byl sylem Pier Worodnym.My powinnismy byc kolejnymi dziecmi Boga Ojca. W modlitwie OJCZE NASZ nauczyl nas wszystkiego.
L
leszek
23 kwietnia 2010, 09:49
Jest jeden z tych tekstów które w moim przypadku stawiają kropkę na " i". Jestem coraz dalej od formalnego chrześcijaństwa. Bóg istnieje, i tylko tyle możemy powiedzięć z dużym prawdopodobienstwem, (Jam jest Który jest). Natomiast Chrześcijaństwo jako jedna z religii coraz bardziej pląta się wewnętrznie. @Szukający... Jak to zwykle bywa, jeśli ma się do czegoś negatywne nastawienie to przy braku dowodów wszystkie poszlaki zdają się świadczyć przeciw, a jak się ma nastawienie pozytywne to przy braku dowodów wszystkie poszlaki zdają się świadczyć za. Najwyraźniej jesteś przeciw i tylko szukasz uzasadnienia. Powiem Ci tak: Bóg chrześcijan nie jest Bogiem filozofów, tzn. Bogiem do którego istnienia doszli myśliciele drogą spekulacji, ale jest Bogiem żywym, który wpierw objawiał się Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi a na koniec przyszedł jako Syn Boży. Wiara chrześcijan nie jest systemem filozoficzno-teologicznym (nie jest wyłącznie takim systemem), a jest wiarą opartą na zawierzeniu. Abraham zaufał Bogu że mówi prawdę i kompletnie zmienił swoje życie. Apostołowie do tego stopnia zawierzyli Jezusowi że dali się za Niego (dla Niego) pozabijać. Jesli więc nie masz wiary to próbując zrozumieć będziesz mówił o wewnętrznym plątaniu się. A mając wiarę, próbując zrozumieć będziesz starał się rozplątywać. Życzę Ci abyś potrafił zaufać i zawierzyć.
Irek
23 kwietnia 2010, 08:45
Modlitwa to zjednoczenie serca człowieka z Bogiem. Poza słowami, prośbami, błaganiami, które są wstępem do istoty modlitwy. Jezus jest we wszystki podobny do nas, oprócz grzechu. Modlił się więc jak człowiek, a Jego modlitwa jest doskonała, gdyż doskonale jest zjednoczony z Ojcem i Duchem Świetym.
S
Szukajacy
22 kwietnia 2010, 11:12
Jest jeden z tych tekstów które w moim przypadku stawiają kropkę na " i". Jestem coraz dalej od formalnego chrześcijaństwa. Bóg istnieje, i tylko tyle możemy powiedzięć z dużym prawdopodobienstwem, (Jam jest Który jest). Natomiast Chrześcijaństwo jako jedna z religii coraz bardziej pląta się wewnętrznie.
A
Alfista
22 kwietnia 2010, 08:09
Dziękuję administracji za ten artykuł, przystępnie podana teologia, oby więcej tego typu materiałów. Pozdrawiam