Dlaczego katolikom nie chce się przestrzegać przykazań? Ks. Węgrzyniak wymienia 10 powodów
Dlaczego nie chce nam się spełniać przykazań? Dlaczego nie chce nam się żyć z tym, co Jezus mówi w Ewangelii? Ks. Wojciech Węgrzyniak podaje dziesięć powodów, które sprawiają, że odkładamy przykazania na później.
W kazaniu opublikowanym na swojej stronie internetowej krakowski biblista wyjaśnia, że często mówimy sobie: nie chce mi się, bo mi się nie chce i już. - Tak nie jest. Jak mi się nie chce, to zawsze jest jakaś przyczyna i bardzo fajnie jest sprawdzić swoje życie odnośnie różnych przykazań, zobaczyć, gdzie ta przyczyna może być, bo wtedy możemy coś zrobić ze sobą, żeby nam się chciało - zachęca ks. Węgrzyniak.
Nie chce nam się, bo się nie wyspaliśmy albo chorujemy
Jak zauważa ks. Węgrzyniak, brak chęci to czasem po prostu kwestia wieku i trudno oczekiwać od dwulatka, żeby chciał spełniać przykazania. Podobnie ktoś, kto jest już u kresu życia, może czuć się za stary, żeby mu się jeszcze coś chciało. Czasem ktoś w jeszcze innym wieku po prostu do pewnych rzeczy nie dorósł. Drugi powód to zwykła, ludzka biologia.
- Na przykład się nie wyspałeś. Jak się człowiek nie wyśpi, to mu się zwyczajnie nie chce. Dlatego trzeba się wyspać, być wypoczętym, po prostu, biologicznie być przygotowanym. Może to też być kwestia "biologii nadzwyczajnej": masz biegunkę, boli cię ząb, masz jakąś chorobę. Może jest taki mocny moment ze strony twojego organizmu, że nie jesteś w stanie teraz myśleć o wartościach, o ewangelii, o przykazaniach, o ideałach - mówi biblista.
Trzecią przyczyną, która sprawia, że nie chce nam się myśleć o Ewangelii i głosić jej jest brak rzeczy podstawowych: jedzenia, dachu nad głową.
- Jest trzęsienie ziemi, ludzie stracili dach nad głową, trudno do nich iść i powiedzieć: chcemy, żebyście ewangelizowali. Trzeba najpierw dać człowiekowi to, co konieczne do życia na ziemi, żeby mógł myśleć o tym, co jest konieczne do życia w niebie. Dlatego Jezus dba o to, żeby nakarmić głodnych, uzdrowić chorych, pocieszyć płaczących po śmierci dziecka. Dlatego Kościół stawia szpitale, pomaga ubogim, dlatego jest tyle rzeczy materialnych, bo jak nie będzie tych rzeczy podstawowych, bardzo ciężko sprawić, żeby człowiek chciał myśleć o czymś więcej - wyjaśnia ks. Węgrzyniak.
Przebodźcowanie sprawia, że wszystko staje się nudne
Czwarty powód, który zauważa biblista, to kwestia uzależnień, przebodźcowania, tego, co bardzo zajmuje nasze myśli. Dlatego duchowny mówi wprost: może nam się nie chcieć, gdy jesteśmy od czegoś uzależnieni. Od używek - ale także od innych ludzi, od nieustannego dopływu nowych bodźców.
- Kiedy człowiek jest uzależniony, to jest tak mocny bodziec, że bardzo ciężko myśleć wtedy o innych sprawach. Możesz być uzależniony od hazardu, seksu, alkoholu, narkotyków, ale także od innego człowieka, i to tak mocno, że ciągle o nim myślisz i ciężko ci się skupić na czymkolwiek innym. Bardzo często uzależnieniem jest przebodźcowanie. I wtedy przychodzisz do kościoła, a tu sucha liturgia, nie ma gadżetów, z żadnej kaplicy nie wyskakują reklamy i masz poczucie: nie chce mi się. Tu się nic prawie nie rusza! Nawet na najgorszym filmie polskiej produkcji jest więcej ruchu niż na mszy świętej. Przebodźcowanie sprawia, że nie chce nam się tego, co zwyczajne - mówi ks. Węgrzyniak.
Nie chce nam się przestrzegać przykazań, bo jest dobrze tak, jak jest
Piąty powód, który wymienia w swoim kazaniu krakowski biblista, jest bardzo prozaiczny. Jak mówi, często nie chce nam się, bo jest dobrze.
- Jak jest dobrze, to syn marnortawny siedzi za granicą, rozpuszcza pieniądze i jest mu za dobrze, żeby wracać. Jeśli grzech ci jeszcze nie dokopał i jest ci dobrze, to spokojnie grzeszysz i nawet jak przyjdzie środa popielcowa, to nie zrobisz dobrego postanowienia, bo jest dobrze, jeszcze nie jest tak źle.
Powodem niechęci może być także brak dobrego nawyku, czyli cnoty.
- Cnota to jest wyrobiony nawyk, stała skłonność do czynienia dobra. Dlaczego przyszliście dzisiaj do kościoła? Bo macie wyrobioną cnotę chodzenia do kościoła. Chodzicie od wielu lat, macie nawyk i ten nawyk powoduje, że wam się chce. A czasem, jak wam się nie chce, to ten nawyk powoduje, że jednak idziecie. Jak się człowiek zmusi: do biegania, do pracy, do chodzenia do kościoła, to widzi, że są tego bardzo fajne efekty. Warto się zmuszać, bo jak się człowiek zmusi, to się mu będzie łatwiej chciało - wyjaśnia biblista.
Źródło: wegrzyniak.com / mł
Skomentuj artykuł