3 wspomnienia o ks. Kaczkowskim

(fot. D. Kramski)
Rocznik Sopocki / ml

W 2012 roku, kilka miesięcy po rozpoznaniu choroby, Jan bywał smutny i samotny. Zadzwonił do puckiego weterynarza, aby zapytać, czy nie ma jakiegoś pieska. W ten sposób pojawiła się trzymiesięczna suczka. Nazwał ją oczywiście Mietka, "Mietka Dwa".

Małgorzata Regosz-Kaczkowska, lekarz w hospicjum, bratowa księdza Jana

Pierwszy raz spotkałam Jana latem 1994 roku. Szedł z psem i zakupami ul. Bohaterów Monte Cassino. Był jeszcze nastolatkiem. Psem była suczka Mieczysława, później Jan wspominał ją jako "Mietkę Jeden". Mietka była najbrzydszym psem w Sopocie, lecz bardzo inteligentnym. Nie znałam wówczas rodziny Filipa [Kaczkowskiego - brata księdza Jana, przyp. red.], wiadomo było, że Filip ma jakąś dziewczynę, ale nikt z rodziny jeszcze mnie nie spotkał. Kiedy więc Jan natknął się na nas na Monciaku, przyglądał mi się z zaciekawieniem zza okularów (jako niedowidzący) z bardzo, bardzo bliska.

Okresowi studiów Jana w seminarium w Oliwie towarzyszył pewien cudowny rytuał: co niedzielę odbieraliśmy Go z Oliwy i udawaliśmy się do Jego domu rodzinnego, gdzie czekał na nas zawsze przepyszny, wielodaniowy obiad, któ­ry przygotowywała mama Księdza, często przez kilka dni. Te rodzinne obiady odbywały się przez wiele lat, przybywało tylko krzeseł, gdyż pojawiali się kolejno bratanek i siostrzeńcy Księdza. Uwielbialiśmy te niedziele. Jedzenie było niesamowite: zawsze coś nowego, bardzo francuskiego, z dobrym wi­nem i wspaniałym deserem. Było wesoło i na luzie, byliśmy wszyscy razem.

DEON.PL POLECA

Pamiętam, że do Jana często zwracaliśmy się per "Klecho".

W 2012 roku, kilka miesięcy po rozpoznaniu choroby, Jan bywał smutny i samotny. Za­dzwonił do puckiego weterynarza, aby zapytać, czy nie ma jakiegoś pieska. W ten sposób po­jawiła się trzymiesięczna suczka. Nazwał ją oczywiście Mietka, "Mietka Dwa". Po kilku tygodniach wyjeżdżał do Krakowa. Zostawił ją nam pod opieką i pies pozostał u nas na za­wsze. Chyba pamiętała swojego pierwszego właściciela. Gdy nas odwiedzał, kładła się na Jego stopach.

Irena Szymichowska, pedagog szkolny w III LO w Sopocie

"Trochę kpiny, sporo złośliwości, szczypta absurdu - a wszystko w oprawie dobrotliwej i serdecznej. On całe życie pracował na to, by nie stać się try­bikiem w maszynerii bigoterii i obłudy" - tak pisze w swoim artykule Jan Hartman. Kiedy czytałam ten artykuł i wspominałam Janka z czasów szkoły, to te rzeczy nie zmieniły się w nim przez lata. W szkole też był taki, dowcip­ny, krytyczny, czasem kpiący i lekko złośliwy, ale zawsze w słusznej sprawie. Był odważny i nie obawiał się wyrażać swoich sądów, ale przy tym bardzo dociekliwy, starał się zrozumieć racje obu stron. Jak mu się coś nie podobało, nigdy nie siedział cicho, zawsze występował przeciwko, ale robił to w sposób bardzo kulturalny, z humorem. Od zawsze kradł serca ludziom właśnie przez to, że był bardzo odważny i bardzo wrażliwy.

Ks. Jerzy Kownacki, znawca liturgii i tradycji Kościoła, kapelan Domu Seniora "Caritas" w Gdańsku

Jasia poznałem, gdy był studentem teologii w naszym Seminarium Duchow­nym. Odznaczał się nieprzeciętną inteligencją i dociekliwością. Zadawał bardzo dużo pytań. Czasem musiałem się dodatkowo dobrze przygotować, aby zaspokoić jego ciekawość. Mógłbym przytoczyć wiele historii z udziałem Jasia. Opowiem jedną, trochę zabawną. Pewnego dnia, jeszcze jako kleryk, miał dyżur w seminaryjnej portierni. Czytał książkę. Ponieważ miał bardzo słaby wzrok, był mocno pochylony nad tą książką. Prawie nosem dotykał tekstu. Przechodził ksiądz arcybiskup Tadeusz Gocłowski i odezwał się: "Ja­siu, prześpij się godzinkę, a ja tu za ciebie posiedzę". Na to Jasiu: "Księże arcybiskupie, ja nie śpię, ja czytam". Sam się z tego śmiał, bo to było napraw­dę zabawne.

Jako kleryk w każdą niedzielę, przez kilka miesięcy, przychodził do Domu Seniora na Przymorzu i pomagał mi trochę. Lubił chyba te spotkania z miesz­kańcami. Poprosił mnie o wygłoszenie kazania prymicyjnego. Wydarzenie to miało miejsce w kościele św. Jerzego w Sopocie. Długo tam rozmawiałem z panem marszałkiem Maciejem Płażyńskim, który był głównym "sprawcą" przyjęcia Jasia do seminarium. Szczególnie chodziło o jego bardzo słaby wzrok i pochodzenie ze środowiska niespecjalnie związanego z Kościołem. Podczas rozmowy zastanawialiśmy się, jakim też księdzem będzie nasz Jasiu.

Po otrzymaniu święceń został skierowany do Pucka. Był bardzo niezadowo­lony, że pierwszą jego placówką będzie Puck, a nie Trójmiasto. Bardzo był niezadowolony.

Tymczasem Pan Bóg wie, co robi. Pobyt Jasia w Pucku okazał się opatrznoś­ciowy. Kiedyś byłem tam u niego, bo zaprosił mnie na spotkanie z lekarzami szpitala powiatowego w Pucku. Na temat hospicjum niczego nie napiszę, bo to osobny rozdział w Jego życiu i wielka Jego sprawa. Problemami hospi­cjum żył każdego dnia. Kiedy odwiedzał mnie na Fromborskiej, to właściwie był centralny temat wszystkich naszych rozmów. Kiedyś przyjechał do mnie samochodem, który sam prowadził. Powiedziałem mu: "Jasiu, poproś policję, żeby cię eskortowała, bo spowodujesz wypadek". Uśmiechnął się tylko. Na­prawdę nie wiem, jak on dawał radę za kierownicą.

No i tak to było…

Dwudziesty ósmy numer "Rocznika Sopockiego" upamiętnia postać jednego z najwybitniejszych współczesnych sopocian - księdza Jana Kaczkowskiego (1977-2016). Teksty publikowane w osobnym, poświęconym mu bloku tematycznym pozwalają spojrzeć na jego postać, a przede wszystkim na jego dokonania, z wielu stron. Intelektualny i duszpasterski aspekt jego działalności przejrzyście prezentuje Jan Hlebowicz w artykule "Nie schrzańcie swojego chorowania". Jan Kaczkowski - kapłan, bioetyk, teolog. Jego duchowość stała się tematem rozważań Joanny Podsadeckiej, autorki artykułu Odpowiedzi przyjdą same. Po Puckim Hospicjum im. Św. Ojca Pio, oprowadza czytelnika Justyna Liptak. Szczególnie wzruszająco czyta się zebrane przez Olgę Krzyżyńską wypowiedzi wspomnieniowe piętnastu osób, które z Jankiem-uczniem, Janem-klerykiem i Janem-kapłanem zetknęły na rozmaitych etapach jego oraz swojego życia. Natomiast Rafał Chojnacki w tekście Kaczkówki dla każdego omówił dorobek książkowy autora "Gruntu pod nogami".

Tekst ukazał się pierwotnie na łamach "Rocznika Sopockiego"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

3 wspomnienia o ks. Kaczkowskim
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.