Adam Szustak OP: jak rozpoznać czego pragnie od ciebie Bóg?

(fot. Langusta na palmie / youtube.com)
Adam Szustak OP

Są dwie sprawy wynikające z Ewangelii o zwiastowaniu, które trzeba sobie przemyśleć w kontekście rozeznawania woli Bożej w swoim życiu.

W ostatnią niedzielę Adwentu czytamy w tym roku Ewan­gelię o zwiastowaniu, która według mnie jest jasną podpo­wiedzią dotyczącą tego, jak rozpoznać w swoim życiu wolę Bożą, jak podejmować decyzje, by nie błądzić. Oczywiście nie podam tu szczegółowej, kilkunastopunktowej instrukcji, która we wszystkich przypadkach i sytuacjach będzie się sprawdzać. Znam wielu ludzi, którzy liczą, że Kościół kiedyś coś takiego spisze i ogłosi, by w końcu było wiadomo, co można, a czego nie. Otóż prawda jest taka, że nie ma i ni­gdy nie będzie podobnej instrukcji, ponieważ to, co dzieje się między nami a Bogiem, to relacja, a jej (tak jak każ­dej innej relacji) nie da się przecież zamknąć w sztywnych, nienaruszalnych regułach, bo takie działanie ją po prostu uśmierca. Relacja polega na nieustannym dawaniu oraz przyjmowaniu i dopiero w takim tańcu możemy zobaczyć, co powinno się robić, a czego nie. Nie warto zatem szukać łatwych odpowiedzi, tylko zdać się na Ewangelię, która po­kazuje, że podejmowanie decyzji wymaga pewnego wysiłku.

Na czym ten wysiłek polega w konkrecie? Otóż są dwie sprawy wynikające z Ewangelii o zwiastowaniu, które trzeba sobie przemyśleć w kontekście rozeznawania woli Bożej w swoim życiu. Są one związane z tym, co powiedział Anioł, przychodząc do Maryi. Anioł mógł zaproponować bez przeszkód Maryi to, co Bóg dla niej przygotował, ponieważ była kobietą, o której można było powiedzieć: Łaski pełna, Pan z Tobą (por. ŁK1,28). Co to znaczy? Bóg zaprosił ją do wykonania swojej woli, ponieważ po pierwsze żyła w ła­sce uświęcającej, a po drugie nieustannie szukała bliskości z Bogiem. Te dwie rzeczy według Ewangelii całkowicie wy­starczą, by rozpoznać wolę Bożą.

DEON.PL POLECA

Jeżeli tkwimy po uszy w grzechach i nie mamy najmniej­szego zamiaru się z nich wydobyć, to trudno nam będzie usłyszeć, a tym bardziej wykonać wolę Bożą. Oczywiście nie chodzi o to, by w ogóle nie mieć żadnego grzechu, bo to przecież niemożliwe. Nie jest tak, że tylko ludzie bezgrzeszni są w stanie rozpoznać, czego chce od nich Pan Bóg. Jeżeli jednak nie walczymy z naszymi słabościami i grzechami, jeśli nie wkładamy wysiłku w pracę nad sobą, a jednocześnie chcemy żyć według Bożych pomysłów i z Nim podejmować różne decyzje swojego życia, to nie jest to możliwe. Grze­chy strasznie zaciemniają nam odbiór Bożych wskazówek, tamują w nas dostęp łasce Boga i często uniemożliwiają spotkanie z Nim.

Co więcej, oprócz życia w łasce uświęcającej, czyli unikania grzechu i podejmowania walki z nim, ważne jest też budo­wanie relacji z Bogiem. Jeśli więc ktoś spotyka się z Nim dwa razy w roku, przy okazji świąt Wielkanocy czy Bożego Narodzenia, to niech od razu porzuci swoje oczekiwania, że nauczy się rozpoznawać wolę Bożą. Jest to możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy jest się z Nim w nieustannym kontak­cie. Gdy wiernie budujemy relację z Bogiem, On po prostu zaczyna mówić nam do serca i uczy nas swojej woli. Nie ma więc sensu tłumaczyć się słowami: „Jestem grzesznikiem, nie po drodze mi z Bogiem, więc nawet jak Go szukam, to mi się nie udaje Go znaleźć”, tylko trzeba cierpliwie próbo­wać wychodzić z grzechów i walczyć o codzienną bliskość z Panem Bogiem.

Do tych dwóch ewangelicznych wskazówek dotyczących tego, jak rozpoznawać wolę Bożą, chciałbym dopowiedzieć, że nigdy nie warto brać jako wyznacznika czegoś, co wie­lu nazywa „przekonaniem” lub „wewnętrznym spokojem”. Często słyszę, podczas różnych rozmów z ludźmi, że jeśli ktoś po podjęciu jakiejś decyzji czuje wewnętrzny pokój, to na pewno robi to, czego pragnie Pan Bóg. Na przykład: „Ojcze, kiedy poznałam tego mężczyznę, wszystko we mnie mówiło, że jest w porządku, miałam takie spokojne wnętrze”. Nie! Nie powinniśmy całkowicie wierzyć żadnym naszym uczuciom, odczuciom i pociągnięciom. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na Maryję, która, słysząc propozycję Anioła, czuła się zmieszana, co oznaczało, że wcale nie miała w sobie spo­koju, tylko wszystko w jej wnętrzu się zamieszało. Poczucie pokoju czy spokoju wewnętrznego nie jest stuprocentowym wyznacznikiem woli Bożej, ponieważ Boże pomysły czasem, a może nawet i często mogą uderzać w nasze wyobrażenia tego, kim jesteśmy, lub w to, jakie życie aktualnie prowa­dzimy. Może się tak zdarzyć, że, idąc za wolą Bożą, wcale nie odczuje się błogiego pokoju. W Maryi wszystko się za­kotłowało, kiedy przyszedł do niej Anioł i usłyszała słowa Boże, nie wierzmy więc w to, że tylko wewnętrzny spokój jest potwierdzeniem woli Bożej.

Mało tego, pełnienie woli Bożej wcale nie jest też rów­noznaczne z tym, że się nie boimy tego, co przed nami. Niestety wielu ludzi obiera to kryterium jako wyznacznik w poszukiwaniu decyzji zgodnych z pomysłami Pana Boga i twierdzi: „Gdyby to, co robię lub co chcę wybrać, było wolą Bożą, nie odczuwałbym strachu, nie przerażałoby mnie to”. Otóż nie. Znów trzeba nam przypomnieć sobie słowa Anio­ła do Maryi, który powiedział jej: Nie bój się, co pokazuje, że ona odczuwała lęk w związku z tym, co słyszała i co miało się wydarzyć. Tak jak mówiłem, wola Boża często uderza w różne nasze grzechy i złe przyzwyczajenia (czego oczywi­ście nie można powiedzieć o Maryi), a ponieważ zło boi się, że będzie wyrzucone, dlatego często rodzi się w nas strach.

Ktoś może powiedzieć: „Dobrze, ojcze, pokazałeś, czego unikać i co zrobić, by się przygotować do rozeznawania woli Bożej w swoim życiu, ale dalej nie wyjaśniłeś, na czym ona konkretnie polega”. Otóż również i na to pytanie znajdziemy odpowiedź w Ewangelii św. Łukasza. Anioł, gdy przychodzi do Maryi, podaje jej bardzo jasne kryterium dotyczące tego, co wola Boża robi w życiu człowieka. Mówi jej, że w wyniku wypełnienia się woli Boga narodzi się Jezus, który będzie kimś niezwykłym, który zostanie nazwany Synem Najwyż­szego, którego panowanie nad światem nie będzie miało końca. Dla nas oznacza to zaś nic innego jak to, że podej­mowane przez nas decyzje wtedy są zgodne z wolą Bożą, jeśli dzieją się na ścieżkach absolutnie zgodnych z Jego prawem i Jego Słowem, czyli zgodnych z tym, co On mówi i czego chce. Działania w danej przestrzeni naszego życia powinny prowadzić nas do tego, że jest ona coraz bardziej podległa Panu Bogu.

Na przykład jeśli jakaś kobieta zaczyna budować zwią­zek z żonatym mężczyzną i zadaje sobie pytanie: „Czy to jest wola Boża, bym była w tej relacji?”, to oczywiste jest, że to nie jest Boży pomysł, ponieważ taki związek nie jest poddany Bogu, bo odrzuca Jego przykazania. Rzecz jasna nie twierdzę, że Pan Bóg nie będzie działał w tych ludziach – pewnie, że będzie, ponieważ On potrafi sobie ze wszystkim poradzić – ale taki związek nie jest budowany w zgodzie z Jego wolą. Albo jeśli ktoś zastanawia się nad podjęciem jakiejś pracy, o której wie, że będzie wiązała się z koniecznością oszustwa, to nie ma szans, by w ta­kiej sytuacji pełnić wolę Bożą, bo taka praca z założenia nie jest poddana woli Bożej. Mówiąc krótko, podstawo­wym kryterium rozeznawania, czy coś jest wolą Bożą czy nie, powinno być pytanie: czy to, co chcę zrobić, sprawi, że moje serce będzie bliżej Boga? Czy moje zamiary do­prowadzą do tego, że Bóg obejmie całkowite panowa­nie w moim życiu?

Wielu ludzi zastanawia się, czy w chrześcijaństwie istnieje coś takiego, jak znaki, które potwierdzają słuszność wybo­rów i ich zgodność z wolą Bożą. Odpowiem: tak, istnieje. Czasem zdarza się, że Pan Bóg, wzywając kogoś do jakiegoś zadania, może bardzo wyraźnie potwierdzać tę propozy­cję na przykład przez Słowo Boże czy przez innych ludzi: przyjaciół, bliskich lub kierownika duchowego. Niekiedy Pan Bóg może też przez życie innego człowieka powiedzieć: „Popatrz, tak jak to działo się w jego życiu, tak i tobie obie­cuję, że jeśli podejmiesz to zadanie, pobłogosławię cię na tej drodze”. Niektórzy moi bracia mają takie doświadczenie, że gdy modlą się, myśląc, jaką podjąć decyzję, nieustannie natrafiają na Słowo z Biblii przywołujące ten sam motyw, na przykład historię króla Dawida, który pokonał przeciw­ników. Gdy otwierają brewiarz, znajdują Dawida w tekstach z dnia, gdy idą na Mszę, pojawia się on w czytaniach, gdy się modlą sami, też wraca ten wątek i w ten sposób z róż­nych stron Pan Bóg wkłada im w serca swoje podpowiedzi. Coś podobnego wydarzyło się także Maryi, która od Anioła usłyszała, że tak jak jej krewna Elżbieta poczęła w starości syna, choć było to niemożliwe, tak podobna rzecz będzie miała miejsce w jej życiu.

Co ważne, taki znak, gdy Bóg powołuje się na historię innego człowieka lub podpowiada przez wielokrotnie powtarzające się Słowo, to jedyny znak, który można uznać za prawdziwy. Niestety my często naiwnie postrzegamy zna­ki Boże i na przykład myślimy: „Panie, jeżeli to coś jest tym, czego chcesz dla mnie, to niech teraz, gdy wyjdę na ulicę, przejdzie obok mnie dziewczyna w czerwonym szaliku” albo: „Jeśli za chwilę słońce wyjdzie zza chmury, to znaczy, że Bóg tego ode mnie chce”. Nie! To nie są znaki! Takie myślenie na pewno nie jest dobrym sposobem poznawania woli Bożej wobec nas. Gdy ktoś czuje w sercu wezwanie, by pojechać na misje, ale się boi i ma wątpliwości, czy sobie poradzi, to, żyjąc w łasce uświęcającej i trwając wytrwale na modlitwie, może pytać Pana Boga i prosić Go o podpowiedź. Mając żywą relację z Bogiem, może się spodziewać, że Bóg będzie mu podsuwał różne fragmenty z Biblii, w których na przykład będą się ciągle pojawiały postacie, które ruszają w nieznane, a Bóg im błogosławi i sam ich prowadzi. W ten sposób Bóg będzie podpowiadał takiej osobie, że będzie ją wspierał, tak jak działał w życiu tych postaci biblijnych.

Ten znak jest dość specyficzny, nie pojawia się przy okazji każdej naszej decyzji. Ważne, by pamiętać, że wszelkiemu szukaniu potwierdzeń powinna towarzyszyć roztropność. Trzeba przyglądać się otrzymywanym słowom czy znakom, sprawdzać, czy są zgodne z nauczaniem Kościoła, Pismem Świętym, czy pochodzą z modlitwy lub z autorytetu jakiegoś proroka, którym może być dla nas na przykład spowied­nik lub kierownik duchowy. Jeśli rzeczywiście spełniają te wszystkie kryteria, można traktować je jako znaki, wszyst­kie inne jednak trzeba podawać w wątpliwość, gdyż mogą wynikać z naszej błędnej ich interpretacji.

Na koniec chciałbym po prostu zachęcić, by zastosować w życiu ewangeliczny sposób rozeznawania woli Bożej, któ­ry zakłada wytrwałą walkę z własnymi grzechami, szczere poszukiwanie bliskości Pana Boga, a także nieustanne odda­wanie swoich planów i działań w Boże panowanie. Jeśli Bóg zechce, da jakiś znak na przykład w postaci Słowa, ale takie sygnały są tylko potwierdzeniem wcześniejszych intuicji. Chcielibyśmy, by istniała metoda, która szybko rozwikła nasze niepewności, czegoś takiego jednak nie ma. Za to jest coś więcej, czyli Boże zaproszenie do kształtowania swojego serca z Nim i w ten sposób odnajdywania drogi.

Rozważanie pochodzi z książki Adama Szustaka OP "Niedzielnik".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Adam Szustak OP: jak rozpoznać czego pragnie od ciebie Bóg?
Komentarze (5)
MR
~Michał Richter
22 grudnia 2020, 13:28
Tak się zastanawiam, dlaczego Bóg każe nam się domyślać czego pragnie od nas, a nie przekaże nam tego w jakiś prostszy sposób. Przecież nas kocha. Maryi nie kazał się domyślać ...
PW
Piotr Wójciak
21 grudnia 2020, 08:50
Najlepszy w zakresie szukania woli Bożej jest Dekalog i Pan Jezus.
RF
~Rafał Filozof
21 grudnia 2020, 00:17
Dobre słowo..
WC
~Wojciech Chajec
20 grudnia 2020, 21:10
Dziękuję za dobry tekst!
JV
~Jurek Vitale
20 grudnia 2020, 17:53
Dziękuję.