Bóg brzydzi się fałszywą pobożnością

(fot. Frank Kehren/flickr.com)
Alfred Cholewiński SJ

Słowo Boga nie utraciło nic ze swojego znaczenia i aktualności. Weźmy je sobie głęboko do serca także i my. Potraktujmy je jak lustro, które pozwala nam sprawdzić autentyczność naszej polskiej religijności tak bardzo dziś po świecie wychwalanej.

Brzydzę się waszymi świętami. Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem twoich pieśni. Niech sprawiedliwość wyleje się jak woda i miłość jak potok nigdy nie wysychający (por. Am 5, 21.23-24).

DEON.PL POLECA

Społeczeństwo izraelskie, do którego został posłany prorok Amos, było w latach sześćdziesiątych VIII w. przed Chr. społeczeństwem na zewnątrz zdrowym i kwitnącym. Były to jednak pozory. W rzeczywistości jego bujną egzystencję rujnował od wewnątrz śmiertelny rak grzechu. Amos przyszedł go odsłonić. W swoich śmiałych przemówieniach piętnował on bezlitośnie zbrodnie Izraela w dziedzinie społecznej. W tym narodzie nie było sprawiedliwości, miłosierdzia i miłości. Wszelkie reguły praworządnego współżycia społecznego łamał niepowstrzymany pęd za pieniądzem; kto posiadał lepszy start i silniejsze łokcie, dorabiał się w tych zawodach coraz lepszej fortuny, stając się też coraz bardziej nieczułym na to, że to wszystko dzieje się kosztem ubogich i budowane jest ich krzywdą. Niepisanym prawem stała się przemoc i siła. Trybunały — oficjalny wymiar sprawiedliwości — przestały być miejscem, w którym króluje prawo; wygrywał w nich ten, kto więcej zapłacił.

Najtragiczniejsze w tym wszystkim było to, że niesprawiedliwość społeczna (której konkretne przejawy szerzej opisaliśmy w poprzedniej naszej pogadance) stała się w oczach narodu czymś normalnym. Nikt nie odczuwał z tego powodu jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Owszem, wszyscy żyli w przeświadczeniu, że Bóg z całą pewnością musi być zadowolony ze swojego wybranego ludu. Czyż dobrobyt, tak łatwo dziś osiągalny, oraz trwały pokój wewnętrzny i zewnętrzny nie są najlepszym dowodem Jego błogosławieństwa i aprobaty? W tym poczuciu, że wszystko jest w porządku, utwierdzała społeczeństwo izraelskie najbardziej jednak jego religijność. W tamtych czasach nikt nie mógł powiedzieć, że Izrael, jako całość, jest za mało religijny. Do świątyń w przepisane dni chodzili wszyscy; ich mury drgały od gromkiego śpiewu pobożnego ludu; ołtarze spływały nieustannie krwią składanych w ofierze zwierząt; trzy razy do roku — w święta nakazane przez prawo — do najbardziej znanych sanktuariów w Betel, Gilgal i Dan ciągnęli ze wszystkich stron uniesieni zapałem religijnym pielgrzymi. Jakiż powód do niezadowolenia miałby mieć Bóg? Jego lud spełniał przecież nienagannie wszystkie tzw. obowiązki religijne. A jednak!...

W jedno z wielkich świąt, kiedy Betel — królewskie sanktuarium narodowe — wypełnione było po brzegi pielgrzymami, Bóg posłał tam Amosa ze słowem, które musiało w osłupienie wprawić wszystkich jego słuchaczy. Badania uczonych nad tym dziwnym tekstem pozwalają nam na odtworzenie bliższych okoliczności, w jakich ta mowa prawdopodobnie była wygłoszona. Otóż w ramach staroizraelskich uroczystości pielgrzymkowych był taki moment, w którym jeden z kapłanów albo oficjalnych proroków świątynnych wygłaszał w imieniu Boga krótką katechezę, która była liturgiczną odpowiedzią Boga na aktualne wewnętrzne problemy pątników, na tkwiące w ich sercu pytanie: Czy też Bóg jest zadowolony z tego, że tu przyszedłem i z tego, co tu robię? Możemy się domyślać, że te homilie były z reguły pełne pochwał dla ofiarności i wyrzeczeń pątników; pełne zapewnień, że upodobanie Boże spoczywa na nich. Wtedy kapłana wyznaczonego do wygłoszenia owej katechezy musiał ubiec Amos, który w imieniu Boga — tak jakby sam Bóg przemawiał przez jego usta — powiedział do zdumionego ludu: Nienawidzę, brzydzę się waszymi świętami. Nie będę miał upodobania w waszych uroczystych zebraniach; bo kiedy składacie Mi całopalenia i wasze ofiary, nie znoszę tego, a na ofiary pojednania z tucznych wołów nie chcę patrzeć. Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem twoich pieśni, i dźwięku twoich harf nie chcę słyszeć! A przecież sprawiedliwość powinna wystąpić z brzegów jak woda, a prawość wylać się jak potok nigdy nie wysychający (por. Am 5,21-24).

Kult Izraela stał się w oczach Bożych obrzydliwością. Nie dlatego, że kult sam w sobie był czymś niemiłym Bogu; wypływa on przecież z woli Bożej i Izrael to, co w tej dziedzinie robił, robił z posłuszeństwa prawu, które otrzymał od Boga. Powodem odrzucenia liturgicznej służby Bożej Izraela nie były również jakieś zaniedbania w tej dziedzinie: opuszczenia nakazów liturgicznych czy nieprzestrzeganie przepisanej w nich formy. Na ten temat nie ma u Amosa ani słowa. Brak było w kulcie izraelskim powiązania z życiem. A przecież sprawiedliwość powinna wystąpić z brzegów jak woda, a prawość wylać się jak potok nigdy nie wysychający. Pobożność Izraela nie przynosiła owoców w postaci miłości i sprawiedliwości w stosunkach międzyludzkich. A jeżeli ona do tego nie prowadzi, przestaje być wyrazem czci Boga i zamienia się w Jego nabieranie, w Jego obrazę. Kult przeradza się w grzech, w bluźnierstwo! Nie może nam się to pomieścić w głowie, ale tego równania (kult równa się grzech) Amos wyraźnie dokonał przy innej okazji.

Miało to znowu miejsce w Betel, w okresie, kiedy tam i do innych izraelskich sanktuariów, np. do Gilgal nad Jordanem, ciągnęły ze wszystkich stron liczne rzesze pielgrzymów. Wszyscy wiedzieli, co ich tam czeka: nazajutrz po przybyciu wczesnym rankiem udział w ofierze wspólnotowej, zwanej po hebrajsku zebah; kończyła się ona ucztą ofiarną, gwarantującą udział w życiu Boga; w czasie tej uczty można się było najeść tyle wspaniałego mięsa. Na trzeci dzień — w ramach równie wspaniałego rytu ofiarniczego — składano przyniesione ze sobą dziesięciny. Następne dni przeznaczone były na składanie tzw. ofiar pochwalnych i innych zwanych dobrowolnymi, bo nie objęte one były żadnym nakazem, wypływały li tylko z ofiarności i pobożności pojedynczych osób.

Tutaj można się było wyróżnić, pokazać innym, ile się ma. Zanim jednak ten wspaniały program zacznie się rozwijać, pielgrzymów czekało uroczyste powitanie przy bramach świątyni ze strony któregoś z kapłanów. To powitanie zwane fachowo torą, czyli pouczeniem, dźwięczało już naprzód w uszach pątników dobrze znanymi i z roku na rok powtarzającymi się zwrotami, mniej więcej takimi: "Wejdźcie do świątyni i otrzymajcie tu prawdziwe życie od Boga; spełnijcie tu pobożnie wszystkie akty kultu (i tu następowało ich szczegółowe wyliczenie), bo to się Bogu podoba; za to zapewnicie sobie Jego błogosławieństwo". Tego dnia jednak przy wejściu do świątyni, na podwyższeniu, skąd zwykło się wygłaszać te powitalne mowy, nie stał żaden kapłan. Jego miejsce zajął Amos, który tak oto przemówił do skupionych wokół niego pielgrzymów: Wejdźcie do Betel i grzeszcie! Idźcie do Gilgal i grzeszcie jeszcze więcej! Przynieście rano wasze ofiary wspólnotowe, a na trzeci dzień wasze dziesięciny. Z waszego kwasu spalajcie ofiarę pochwalną i głośno wołajcie o ofiarach dobrowolnych, niech o nich będzie słychać; bo to się wam podoba, o synowie Izraela — wyrocznia Jahwe Pana! (por. Am 4,4-5).

Co to było? Przecież to parodia tradycyjnego przemówienia! "Wejdźcie do Betel i doświadczcie tu życia" — mówiło się zawsze; a Amos powiedział: Wejdźcie i grzeszcie! Poza tym to ciągłe podkreślanie: wasze ofiary, wasze dziesięciny; przecież to są Boże ofiary, tak się je dotąd ciągle określało. I ta ironia okrutna: Bo tak się wam podoba — synowie Izraela. Kapłan zawsze kończył słowami: "Bo to się Bogu podoba". Co to ma znaczyć? Czy Amos pozwala sobie na bluźnierstwa? Nie! Tym razem to naprawdę wyrocznia Jahwe Pana, Boga Izraelowego. Na taką ocenę zasłużył sobie kult izraelski w oczach Bożych. Bo to był kult, który nie prowadził do żadnej zmiany życia; nie utwierdzał on panowania Boga nad życiem i sercem człowieka; ten kult przestał być wyrazem posłuszeństwa woli Bożej w postępowaniu. W Izraelu istniała przepaść między religią i życiem; te dwie dziedziny nie stykały się w żadnym punkcie. W tej sytuacji religijność łatwo staje się dla człowieka wygodnym alibi, dającym mu fałszywe poczucie bezpieczeństwa; mydli mu oczy, daje mu złudne wrażenie, że on przecież w oczach Bożych jest w porządku, daje mu zadowolenie z siebie. W ten sposób niepostrzeżenie sercem kultu przestaje być Bóg; w jego centrum wchodzi znowu człowiek. Nie ma już w nim szukania Boga; jest szukanie siebie samego. W ten sposób kult, często bezwiednie, przeradza się w grzech.

Słowo Boga nie utraciło nic ze swojego znaczenia i aktualności. Weźmy je sobie głęboko do serca także i my. Potraktujmy je jak lustro, które pozwala nam sprawdzić autentyczność naszej polskiej religijności tak bardzo dziś po świecie wychwalanej. To wielki dar Boży i nie powinniśmy dać jej sobie wyrwać. Ale właśnie w celu jej zachowania i utwierdzenia jej sławy winniśmy się nie bać odważnej i bezlitosnej konfrontacji z dzisiejszym twardym słowem Amosa, żeby nasza pobożność nie koegzystowała w naszym życiu z kultem pieniądza, własnego prestiżu, z wieczystym pytaniem: A co ja z tego będę miał?, z bezwzględnością wobec innych, z brakiem litości i wyrozumienia dla słabych i grzeszników, z niewybaczaniem uraz; słowem z postępowaniem, w którym nie ma nic z Ewangelii. Bo wtedy byłaby to fałszywa pobożność!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg brzydzi się fałszywą pobożnością
Komentarze (21)
PS
~Pawel Szymanski
18 maja 2023, 20:56
W Am5.24 nie ma słowa miłość. To złe tłumaczenie.
M
mam
30 sierpnia 2013, 01:39
Bóg niczego się nie brzydzi. On jedynie osądza według prawa jakie ustanowił i miłosierdzia jakim chce człowieka obdarzyć. Coś mi się wydaje, że coniektórzy chcą ubrać Boga w ludzkie przywary... ...Bóg się brzydzi grzechu---to prawda,ale wybacza.
OS
obojętni, słabi, bojaźliwi
30 sierpnia 2013, 00:15
św. Pius X i Benedykt XVI o naszych czasach Papież Benedykt XVI podczas swej podróży do Fatimy dołożył wszelkich starań, by poruszyć temat Trzeciej Tajemnicy. Potwierdził, że mówi ona o obecnych i „przyszłych wydarzeniach w Kościele, które, krok po kroku, następują i objawiają się”; że dziś mówi o „atakach na papieża i na Kościół (…) z wnętrza Kościoła”, które pokazują „w sposób naprawdę przerażający, że największe prześladowanie Kościoła nie pochodzi od jego wrogów zewnętrznych, lecz rodzi się z grzechów w samym jego wnętrzu”. Papież Benedykt XVI oznajmił pięciuset tysiącom pielgrzymów zgromadzonych  na Piazza Fatima przed starą bazyliką, że: „Zwodziłby sam siebie ten, kto by sądził, że misja profetyczna Fatimy dobiegła końca”. św. Pius X papież: „W naszych czasach, bardziej niż kiedykolwiek, główna siła złego tkwi w tchórzostwie i słabości dobrych ludzi… Cała siła panowania szatana działa z powodu niefrasobliwej słabości katolików. O! gdybym mógł zapytać Boskiego Zbawiciela, tak jak prorok Zachariasz: »Co to za rany pośrodku Twoich dłoni? Odpowiedź nie dawałaby wątpliwości: Tak Mnie zraniono w domu tych, którzy Mnie kochali. Zranili Mnie Moi przyjaciele, którzy nie zrobili nic, by mnie obronić, i którzy, przy każdej okazji, stawali się wspólnikami Moich przeciwników«. Ten właśnie zarzut można postawić słabym i nieśmiałym katolikom wszystkich krajów”. Papież Pius X, homilia wygłoszona 13 grudnia 1908 ro-ku, podczas beatyfikacji Joanny d'Arc. http://www.ksiegarnia.antyk.org.pl 
K
Karola
30 sierpnia 2013, 00:09
Bóg niczego się nie brzydzi. On jedynie osądza według prawa jakie ustanowił i miłosierdzia jakim chce człowieka obdarzyć. Coś mi się wydaje, że coniektórzy chcą ubrać Boga w ludzkie przywary...
D
donata
29 sierpnia 2013, 23:51
A to Polska wlasnie......i jej mieszkancyi rządy i myslenie...i cotu dużo rozumieć  .
M
Michał
18 stycznia 2013, 13:37
chyba nikt tekstu nie zrozumiał, ... A może własnie większość ten tekst zrozumiała, co z tego, że inaczej niż Ty... Bóg posłał Amosa nie na chwałe dla samego Amosa, ale po to by przez niego dotrzeć do ludu. Zatem ktoś kto rozumie ten tekst tak, że ma być jak Amos, niech się stara, a jesli ktoś zrozumie słowa Amosa i dzięki nim zmieni swe życie, to znaczy, że nie zrozumiał tekstu?
?
?
29 sierpnia 2011, 12:14
świetny artykuł Zobacz książki autorstwa Alfreda Cholewińskiego SJ <a href="http://e.wydawnictwowam.pl/szukaj/?Search=Cholewi%F1ski&Sklep=wam&x.x=0&x.y=0">http://e.wydawnictwowam.pl/szukaj/?Search=Cholewi%F1ski&Sklep=wam&x.x=0&x.y=0</a> ALE TAM SA TRZY KSIĄŻKI - W KTÓREJ WIĘC JEST TEN ARTYKUŁ? Trzeba kupić wszystkie trzy??
K
kemot
29 sierpnia 2011, 11:30
 świetny artykuł
?
?
29 sierpnia 2011, 11:25
"Trybunały — oficjalny wymiar sprawiedliwości — przestały być miejscem, w którym króluje prawo; wygrywał w nich ten, kto więcej zapłacił." Teraz tak nie ma? Myślę, że jest.
P
piotr
29 sierpnia 2011, 11:20
 chyba nikt tekstu nie zrozumiał, w tym jest problem że to wy macie być "Amosami", żaden "Amos" nie jest nam potrzebny...
AC
Anna Cepeniuk
29 sierpnia 2011, 10:23
Módlmy się wiec o "Amosa" i patrzmy sami w lustro........ Choć to drugie jest dużo trudniejsze, ale warto się z tym zmierzyć.
H
host
29 sierpnia 2011, 09:00
Jakbym czytał o Polsce
A
Achilles
29 sierpnia 2011, 08:24
Święta katolickie w Polsce zostały tak spaczone że,nie wiadomo czy te święta to okazja wolnych dni czy to święto Boga.
K
katolik
7 marca 2011, 18:25
Bóg brzydzi się fałszywą pobożnością a bałwochwalstwa nienawidzi. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze.
Jadwiga Krywult
7 marca 2011, 08:17
Wypisz wymaluj Polska A.D. 2011, Tylko że Amos umarł :(
A
Adam
16 października 2010, 07:52
Wykreślam swoje pierwsze zdanie - wynikło z nie zrozumienia tekstu "adama1959" - dosyć jednak mylacego skladniowo. Ale moja wina - przepraszam! Ciąg dalszy mojej wypowiedzi nie jest pomyłką.
A
Adam
16 października 2010, 07:48
Czy aby "adam1959" nie popełnił grzechu samochwalstwa?... choć tak skladniowo chytrego? A że polskie życie religijne, nie pokrywa się z życiem pozareligijnym, to oczywistość od bardzo dawna - chyba już od pierwszych rozbiorów... z których wciąż nie potrafimy wyjść: wciąż nas ktoś tam rozbiera i wciąż uciekamy się do lamentów nad tym stanem. To choroba narodu, w którym paru Amosów przemawia co jakiś czas - jak dotąd bez wielkiego skutku. Zrutynieliśmy w swoich narzekaniach. A sanktuariów mamy wprost bez liku i wydaje mi się, że jednak trochę tej pobożności, która się przekłada na zwykłe życie istnieje, ale daliśmy się opanować krzykaczom wszelkiego rodzaju (religijnego też), a oni nam przecież wciąż kadzą i kadzą... aby samym dobrze zjeść i popić.
A
adam1959
15 października 2010, 21:22
 Bardzo mądry tekst mądrego człowieka jego ,,ABC Chrześcijaństwa" była moją pierwszą książką pokazującą inne od tradycyjnego chrześcijaństwo, bardzo polecam
D
drozofila
15 października 2010, 20:30
Dobry tekst. Naprawdę daje do myślenia. Bo wygodnie jest popaść w samozadowolenie religijne, a zaniedbać to, co jest najważniejsze-miłość.
Bogusław Płoszajczak
15 października 2010, 17:46
Czy sytuacja w ówczesnym Izraelu nie przypomina Wam czegoś z teraźniejszości?
T
teresa
15 października 2010, 14:11
Oko obrzydliwości.Piękna ozdoba serca.Nie ma co.