Bóg w codzienności

(fot. theodevil/flickr.com)
Stanisław Biel SJ

Bóg jest obecny w naturze, jest obecny w człowieku, jest obecny w zagubionym świecie, jest wszędzie, gdzie nie ma grzechu. Każda chwila jest wypełniona Bogiem i Jego miłością i zbliża do wieczności.

W życiu duchowym ważna jest umiejętność życia chwilą, w której działa Bóg. Przyszłość jest nieprzewidywalna, jest w rękach Boga, przeszłość jest niepowtarzalna, natomiast teraźniejszość w pewnym sensie jest w naszych rękach, jest nam zadana. Od nas w dużej mierze zależy, co z nią uczynimy.
W konfrontacji z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie Jezus zarzucał im nieumiejętność wyciągania wniosków z historii. Budowali pomniki prorokom i sprawiedliwym, których pomordowali ich przodkowie, a sami powielali ich błędy (Mt 23, 29-31).
Gdy czytałem te słowa, przyszła mi na myśl sytuacja w naszym kraju. Okres powojenny był czasem mordowania proroków. W imię ideologii zabijano wartości tradycji i ducha, a także ludzi, którzy mieli odwagę te wartości głosić i nimi żyć. Teraz jest czas budowania grobowców - rehabilitacji, odznaczeń, pomników. I często, jak mówił Jezus, czynią to ludzie, których ojcowie wcześniej mordowali proroków.
Oczywiście, ważna jest przeszłość, pamięć. Naród, który nie ma pamięci traci swoją tożsamość. Podobnie człowiek. Ale nie można żyć tylko przeszłością. Nie można budować pomników przeszłości, nie wyciągając z niej wniosków. Ważna jest również przyszłość, cel. Ale nie można żyć tylko przyszłością. Zycie (jedynie) przyszłością staje się iluzją, mirażem i frustracją, gdy plany i marzenia zderzą się z rzeczywistością. Istotna jest przede wszystkim teraźniejszość, umiejętność życia świadomością każdego dnia.
Filozof Sokrates powiedział, że "życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć". Jednak większość ludzi nie przeżywa życia świadomie. Żyją, myślą, czują, reagują, działają mechanicznie.
Kardynał Carlo Martini wyróżnia trzy kategorie ludzi żyjących świadomością. Pierwsza - to osoby żyjące prawie nieświadomie, bez ideałów, perspektyw. Ich życie i godność są banalizowane. Cechuje je nerwowość działania, niepokój, defetyzm, brak motywacji, rutyna. Codzienne czynności wykonują z przyzwyczajenia, bez entuzjazmu i z niechęcią. Druga kategoria to osoby ze świadomością fałszywą. Osoby te tracą poczucie sensu wydarzeń i codziennych sytuacji. Koncentrują się na sprawach drugorzędnych, a gubią to, co istotne, najgłębsze. Do trzeciej kategorii należą osoby ze świadomością głęboką, prawdziwą, autentyczną. Taka świadomość nadaje sens i głębię całemu życiu, codziennym, nawet najmniejszym wydarzeniom. Świadomość autentyczna potrafi odczytywać siebie w kategoriach daru, wartości i godności. Pozwala podejmować cały trud życia z odwagą i entuzjazmem. Pozwala patrzeć na małe wydarzenia w szerokiej perspektywie, a na wielkie, z pokorą i prostotą dziecka.
Dla mnie wspaniałym świadectwem i przykładem życia z autentyczną, głęboką świadomością jest Madeleine Delbrel, współczesna mistyczka, która porzuciła karierę osobistą i zawodową, pisarską, by służyć ubogim. Jako asystentka socjalna, pracowała wraz z komunistami na przedmieściach Paryża. Chociaż żyła w środowisku ateistycznym, posiadała głębokie wyczucie Boga i wolność serca. Pewnemu mnichowi napisała: "Musisz pokochać wrota, które się za tobą zamknęły, podobnie jak my musimy pokochać drzwi naszego domu, które na dobre czy na złe otwierają się na ulicę".
Madeleine Delbrel odnajdywała Boga i Jego wolę w najprostszych rzeczach codziennego życia. Napisała: Nie ma trudu przypadkowego. Gdy spełniamy wolę Boga - wstając, przygotowując posiłek, wychodząc, załatwiając sprawunki, jadąc pociągiem - zgłębiamy się jak gdyby w jedność z Bogiem, przyjmując Jego wolę i pragnąc Jej. Gdy trudzimy się naszym codziennym trudem, wstając z nogami pełnymi zmęczenia, zużywając dziesięciokrotnie więcej czasu i nerwów, niż trzeba na przygotowanie najprostszego posiłku, robiąc to z oczami pełnymi dymu ze złego węgla, który nie grzeje i ze stopami na lodowatej podłodze [...] Powiecie, że to nie są wielkie trudy. Ale artystę rozpoznaje się tak samo po sposobie wykonywania utworu dziecięcego, jak najtrudniejszego koncertu. Podobnie natychmiast rozpoznamy świętych wśród tych maleńkich spraw i trudów. Włoży w nie bowiem swobodę, naturalność, wdzięk i dobrą chęć, która uczyni z małego trudu - wielkie dzieło miłości.
Zycie Madeleine Delbrel jest świadectwem miłości. Po swoim nawróceniu w 1933 roku wraz z dwoma przyjaciółkami niosła pomoc najuboższym. Spotykała się na co dzień z biedą materialną, ale przede wszystkim duchową. "A wystarczyłoby wierzyć, jak mówiła, aby dojść do przekonania, że powierzenie Bogu swojego życia nie jest przesadą, a wręcz przeciwnie, nawet skąpstwem, ponieważ nigdy nie odwdzięczymy się Bogu w równym stopniu za Jego dar miłości do nas" (L. Danilecka).

Rytuały

Bóg działa w codzienności, jednak nie zawsze dostrzegamy Jego delikatną, cichą obecność. Pomocą w jej odkrywaniu mogą okazać się rytuały. Sprawiają one, że monotonia codzienności nabiera nowego sensu. Leonardo Boff wskazuje na trzy wymiary rytuału. Wymiar immanentny wiąże się z doświadczeniem zmysłowym; wymiar transcendentny zakłada doświadczenie duchowe, nadprzyrodzone; wymiar transparentny wymaga odczytania jego sensu, interpretacji.
Rytuały kształtują się już w najmłodszych latach życia. Dzieci mają ogromne wyczucie i potrzebę rytuałów, zarówno w sferze laickiej, jak i religijnej. Wieczornym rytuałem dla dziecka jest wysłuchanie bajki i zaśnięcie z ulubioną maskotką, ale może nim stać się również wieczorna modlitwa w rodzinie.
Rodzice ucząc modlitwy mają świadomość, że ich treści przekraczają możliwości zrozumienia przez dzieci (wymiar transparentny). Jednak wiedzą, że dobrze wyczuwają atmosferę i ducha, jaki jej towarzyszy (wymiar immanentny). Rozumienie przychodzi najpierw poprzez klimat emocjonalny i duchowy, który towarzyszy modlitwie. Dlatego nie jest istotne, że dzieci nie rozumieją słów modlitwy. O wiele ważniejsze jest, że widzą modlących się rodziców i że modlitwie towarzyszy klimat ufności, poczucia bezpieczeństwa, miłości.
Dobrze pamiętam modlitwę z mojego dzieciństwa. Modliliśmy się wspólnie z rodzicami wieczorem. Oprócz innych modlitw był codziennie dziesiątek różańca. Widok klęczących na modlitwie rodziców pozostał mi w pamięci do dzisiejszego dnia.
Potrzeba rytuałów w dzisiejszym świecie jest ogromna. Słowo staje się coraz bardziej zdewaluowane. Młodzi ludzie wychowani na obrazie poprzez telewizję i internet łatwiej poruszają się w obszarze audiowizualnym. Dlatego prościej dotrzeć im do Boga poprzez misterium rytuału. Przykładem jest Lednica. Każdego roku przyciąga tysiące młodych ludzi, którzy doświadczają Boga poprzez słowo, znaki i rytuały wprowadzające w tajemnice sakramentów i życia duchowego.
Rytuały w życiu duchowym są szczególnie przeżywane w fazach przejściowych: narodziny, pierwsze pełne świadome uczestnictwo w życiu religijnym, wejście w wiek dojrzały, zawarcie małżeństwa, pogrzeb. Te wszystkie ważne momenty życia mogą stać się szczególnym doświadczeniem tajemnicy Boga. Ponadto w ciągu całego roku jest wiele ważnych świąt, wydarzeń, rocznic, jubileuszy.
Dla chrześcijan rytmem wyznaczającym czas rytuałów jest rok liturgiczny. Każdy okres liturgiczny: Adwent, okres Bożego Narodzenia, Wielki Post, okres Wielkanocy i czas zwykły w ciągu roku, posiada naznaczone głębią symboliki i misterium rytuały. Dla mnie najpiękniejszym z nich jest Wigilia Paschalna. Poszczególne obrzędy Liturgii, którym towarzyszy symbolika życia: światło, słowo, woda, chleb i wino (uczta) wprowadzają w najważniejsze wydarzenie w dziejach świata i ludzkości - tajemnicę zmartwychwstania Jezusa i nowego wiecznego życia.
Rytuały w codzienności stanowią oderwanie od gorączkowego pośpiechu i zabiegania, są przystankami, w czasie których można odetchnąć i połączyć się z Bogiem - źródłem życia. Stąd ważny jest ich wymiar duchowy. Mogą również dotyczyć wymiaru laickiego, profanum. Pierre Stutz mówi na przykład o bardzo prozaicznym rytuale codziennego wstawania. Jest ono dla niego symbolem codziennej walki i zmartwychwstania.
Wśród jezuitów polskich istnieje rytuał tak zwanych mattonów związany z karnawałem. Mattony są grą towarzyską, prawdopodobnie pochodzenia włoskiego, opartą na specjalnie do tego celu dostosowanych kartach. Gra wiąże się z różnymi nagrodami. Rytuał z zewnątrz może wydawać się banalny, ale dla jezuitów ma szczególne emocjonalne zabarwienie, gdyż wiąże się z tradycją i historią zakonu, sięgającą ojców białoruskich (koniec XVIII wieku).
Anselm Grun opisuje rytuał rozmówniczego kamienia, który może służyć zbliżeniu małżonków albo przyjaciół. Proponuje, by jeden raz w tygodniu małżonkowie rozmawiali o swoich (trudnych) relacjach. Osoba, która mówi, trzyma w ręku kamień. Druga słucha. Może mówić dopiero, gdy otrzyma od współrozmówcy kamień. Następnie przekazuje go partnerowi. W ten sposób można nauczyć się słuchać drugiego i odpowiadać na faktyczne pytania i problemy.

Więcej w książce: Gdzie jest Bóg w zagubionym świecie? - zobacz

DEON.PL POLECA

Ks. Stanisław Biel - jezuita. Niegdyś duszpasterz jezuickich parafii, później kierownik duchowy i rekolekcjonista. Autor wielu książek o tematyce religijnej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg w codzienności
Komentarze (6)
Ś
świadomy
21 sierpnia 2013, 22:18
życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć a jednak najczęściej przeżywamy je nieświadomie!
G
Grace
16 sierpnia 2011, 08:28
 Tam, gdzie jest grzech tam nie ma Boga. Bog nie bierze udzialu w klamstwach, oszustwach, kradziezach, zdradach itp. Grzech /swiadome i dobrowolne.../ automatycznie odrzuca Boga. To jest wybor czlowieka. Ale proba podjecia walki z grzechem z pomoca Boga jest juz etapem wspolpracy z Bogiem. Spowiedz i komunia sw. to uczta weselna.
JO
Justyna Ołdak
15 lipca 2011, 11:52
Człowiek grzesząc sam odrzuca Boga, a Bóg szanuje jego wolność, jego wybór. Oczywiście, że Bóg jest przy człowieku grzeszącym, czeka. Ale czlowiek często Go nie dostrzega. To trochę inna obecność niż w człowieku starającym się życ zgodnie z Wolą Bożą. Tam jest wola spotkania z obu stron, dlatego i obecność jest inna, pełniejsza. Poza tym czym innym są codzienne upadki, grzechy, z których człowiek nieustannie próbuje się podnieść, a czym innym stałe życie w grzechu ciężkim, bez woli poprawy. W tym drugim wypadku można powiedzieć, że nie ma dostrzegalnej obecności Boga, każda chwila nie jest wypełniona Bogiem.
A
Agata
13 lipca 2011, 15:37
" Tam gdzie jest grzech tam nie ma Boga, bo grzech jest właśnie Boga i Bozej woli odrzuceniem. To nie znaczy, że jak ktoś grzeszy to nie ma w nim Boga, jest Go w nim mniej," Nie można odłączyć grzechu od człowieka. Grzeszność wpisana jest w to, że jesteśmy ludźmi. Jeśli jest grzech to - wg Pana - nie ma tam Boga. Skoro nie ma, to jak może być w grzeszącym człowieku? I mniej? Czyli ile? Trzy czwarte? Jedna druga Boga? "Brak miłości czyli odrzucenie Boga (bo Bóg jest jedynym źrółem miłości) to grzech." Tak, grzech. Ale Bóg nigdy nie odrzuca człowieka. Jest z nim cały czas. Grzech przysłania Boże oblicze, ale On jest cały czas - ciągle tak samo kocha i Jego relacja się nie zmienia.
M
Marek
12 lipca 2011, 22:20
 Tam gdzie jest grzech tam nie ma Boga, bo grzech jest właśnie Boga i Bozej woli odrzuceniem. To nie znaczy, że jak ktoś grzeszy to nie ma w nim Boga, jest Go w nim mniej, Grzech to niszczenie relacji Bóg-człowiek to wyrzucanie Boga z samego siebie ze swojego życia. Tak Chrystus przyszedł do grzeszników, a to oznacza, że musiał tam przyjść, musiał tych grzeszników uleczyc by w nich zamieszkać :) Brak miłości czyli odrzucenie Boga (bo Bóg jest jedynym źrółem miłości) to grzech.
A
Agata
12 lipca 2011, 22:12
A jeśli grzeszę, to oznacza, że mam być moralnie stracona? Czy to oznacza, że Pana Boga już przy mnie nie ma? A Jezus przyszedł do grzeszników... I wie, że nie jesteśmy doskonali. Mimo tego przedziera się przez nasze grzechy. Najgorszym złem nie jest grzech - ale brak miłości. Również zauważenia Bożej miłości. Ale On pomimo tego nie odrzuca. Pomimo zwątpień i niepewności. On kocha. Mt 18, 16-20