Bóg we "Władcy pierścieni"

(fot. materiały prasowe filmu "Hobbit - niezwykła podróż")
Joseph Loconte

W recenzji filmu Żona biskupa z roku 1947 pewien krytyk filmowy z "The New York Timesa" odrzucił możliwość nawiedzeń przez anioły, uznając podobne pomysły za "sentymentalne kaprysy" i wyrażając pogląd typowy dla naszej zaawansowanej cywilizacyjnie epoki: "Wszyscy wiemy, że anioły nie chodzą po ziemi jak zwykli ludzie".

Często pomiędzy tym, co mówimy, że wiemy, a tym, w co rzeczywiście wierzymy, zachodzi ogromna różnica. Niezależnie od tego, co rzeczywiście sądzimy o aniołach i o roli, jaką odgrywają one w naszym życiu, najwyraźniej nie możemy uwolnić się od myśli o nich, nawet w tak zeświecczonej epoce jak nasza. Nie chodzi mi tu o wydumane anioły, służące jakoby do celów terapeutycznych. Myślę natomiast o tych cechach ich postaci, które są najbliższe relacjom biblijnym - o ich autorytatywnej obecności, wojowniczości, sile i niezłomnym posłuszeństwie misji powierzonej im przez Boga.

Najlepszy opis postaci anioła w literaturze i w kinematografii współczesnej odnajdujemy w powieści Tolkiena Władca pierścieni. Czytelnicy Tolkiena zapewne od razu domyślą się, że mam na myśli Gandalfa Szarego.

Tym, którzy nie znają historii opowiadanych przez Tolkiena, należy się wyjaśnienie, że trylogia Władca pierścieni to epicka opowieść o walce szlachetnych mieszkańców mitycznego świata zwanego Śródziemiem z mrocznym panem Mordoru, wcieleniem zła, władcą totalitarnego imperium, unicestwiającym wszystkich, którzy mu się oprą. Uwagę bohaterów tej opowieści przykuwa potężny i tajemniczy pierścień, który stworzył Czarny Władca, by sprawować kontrolę nad Śródziemiem, a który obecnie znajduje się w posiadaniu pokornego hobbita z Shire, Frodo Bagginsa. Prowadzeni przez Gandalfa Szarego, jednego z ostatnich wielkich Mędrców, Frodo ze swymi przyjaciółmi muszą wyruszyć w podróż do ognistej Góry Przeznaczenia, by zniszczyć pierścień i ostatecznie pokonać Czarnego Władcę.

DEON.PL POLECA

Podobnie jak biblijni aniołowie, Mędrcy mieli pomagać mieszkańcom Śródziemia - ludziom, hobbitom, elfom i krasnoludom - udzielając im rad i podpowiadając, jak postępować. Były to istoty bardzo potężne, nigdy jednak nie używały swej mocy do własnych celów; sięgały po nią jedynie w walce ze złymi siłami Mordoru, broniąc Śródziemia i jego sprzymierzeńców. Jak Gandalf zapewniał Frodo, "Shire strzegły zawsze uważne oczy".

Postawa moralna Gandalfa przypomina świętość proroków Starego Testamentu. Gandalf doskonale wie o demonicznym, nieodpartym wpływie wywieranym przez pierścień, o tym, że potrafi on zdeprawować swego właściciela, wsączając weń jad obietnic władzy. Zdecydowany odeprzeć te pokusy, nie pozwala sobie jednak na wejście w posiadanie pierścienia. "Widzisz, Frodo, śmiertelnik, który wejdzie w posiadanie jednego z Wielkich Pierścieni, nie umiera, ale przestaje się rozwijać i tylko trwa, aż wreszcie każda chwila jest mordęgą - ostrzega. - Wcześniej czy później - później, gdy jest to osoba silna i obdarzona mocną wolą, ale wszelka siła i stanowczość muszą się w końcu wyczerpać - moc owa go pochłonie".

Mimo iż nieustępliwie przeciwstawia się złu, Gandalf okazuje współczucie, które przybliża go do chrześcijańskiego obrazu Boga. Za Frodo i "drużyną pierścienia" podąża Gollum, agresywny i odrażający stwór, którego udręczoną duszę zatruwa wspomnienie o nadużyciu, jakiego dopuścił się niegdyś wobec pierścienia. Wiele razy Frodo chce go zabić, lecz Gandalf radzi mu, by okazał miłosierdzie: "Zupełnie cię nie pojmuję — utyskuje Frodo. — Gollum zasługuje na śmierć".

"Zasługuje! To prawda — odpowiada Gandalf. — Wielu żywych zasługuje na śmierć. I wielu ginących zasługuje na dalsze życie. Czy potrafisz im je wrócić? Więc nie szafuj tak wyrokami śmierci, albowiem nawet najmędrsi nie potrafią dojrzeć wszystkich konsekwencji. Niewielką pokładam nadzieję w tym, że Gollum zostanie uzdrowiony, zanim śmierć go dosięgnie, ale szansa taka, chociaż niewielka, istnieje".

Mimo posiadanych przez niego magicznych mocy, w wielkim Mędrcu nie ma śladu pychy. Można by raczej powiedzieć, że Gandalf posiada wspaniałą zdolność do zapominania o sobie. Nieustannie bierze na siebie ciężar misji, walcząc za sprawę powierzoną mu przez źródło dobra, znajdujące się ponad nim i poza nim. Zawsze pamiętając o tych, których ma chronić, mobilizuje ich — a zwłaszcza Frodo — do stawienia czoła wszystkim niebezpieczeństwom i do wierności ich wielkiemu powołaniu. W jednym ze swych listów Tolkien sam nazywa Gandal-fa "wcielonym aniołem".

Jeśli Tolkien to właśnie miał na myśli, to stworzył jedną z najbardziej fascynujących postaci aniołów w literaturze współczesnej. Krytyk literacki Mary Hoffman nazwała Gandalfa "najlepszym białym mędrcem w całym dorobku bele-trystyki". Mimo iż Władca pierścieni odniósł sukces jako arcydzieło literatury fantastycznej w wielu różnych aspektach - zadziwia widoczna w nim siła wyobraźni autora i akcent, jaki kładzie on na poświęcenie i przyjaźń - to akcję tej książki tworzy przede wszystkim osobowość Gandalfa, nawet wówczas, gdy nie występuje on w opisywanych w niej scenach. Siedem lat temu brytyjska sieć księgarń Waterstones i Channel 4 TV poprosiły czytelników o wybór najlepszej książki XX wieku. Na czele listy znalazła się saga Tolkiena.

Anielska postać Gandalfa zawstydza zarówno wierzących, jak i sceptyków. Z jednej strony w wyobraźni wielu osób religijnych anioły zmieniły się w wystraszone muppety — bardzo miłe i nieskończenie elastyczne. Nie budzą już lęku ani uwielbienia. Z drugiej strony sceptycy wzdragają się na samą myśl o niebiańskich istotach. W rzeczywistości jednak anielska postać Gandalfa budzi w nich taki sam skryty podziw jak postacie hobbitów z Shire. Anielskość, kwestionowana przez sceptyków i banalizowana przez wierzących, przybliża nam przeżycie boskości.

Tolkiena, który był wierzącym chrześcijaninem, ukształtował znany mu obraz Boga. Wyrażenie go poprzez postać Gandalfa zdaje się w jego książkach celowe i zamierzone. "Najważniejszym celem życia każdego z nas — pisał — jest poszerzanie, wedle naszych możliwości, wszelkimi dostępnymi nam środkami naszej wiedzy o Bogu oraz uwielbienie i dziękczynienie, jakie ta wiedza w nas budzi".

Joseph Loconte - Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia

Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę... i wskaże kolejny krok.

Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary."Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków.

Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bóg we "Władcy pierścieni"
Komentarze (21)
O
O.
16 maja 2014, 21:15
Błąd ortograficzny w tytule i treści: "Władca Pierścieni" to tytuł.  "Drużyna Pierścienia" również jest w tłumaczeniach polskich pisana inaczej, niż w artykule. 
T
teribelka
3 maja 2014, 20:09
za autorem jednej z biografii Tolkiena (tylko, że nie pamiętam nazwiska) uważam, że Frodo, Gandalf i Aragorn mają rysy mesjańskie (ów autor uważał, że tylko dwie z tych postaci) - Gandalf przecież ginie w przepaści ... a potem wraca w jakiejś wyższej formie bytowania (nie jest już "szary" ale "biały"); można by przydzielić te rysy: królewski (Aragorn), prorocki (Gandalf) i kapłański (Frodo)... Również przyjaciel Tolkiena, C S Lewis (nawrócony na chrześcijaństwo, ale wybrał anglikanizm, jako bliższy kulturowo; Tolkien był katolikiem) w swoich powieściach umieszczał postacie mające anielskie cechy - np w "trylogii międzyplanetarnej" była taka postać, która była jak słup światła - przekrzywiony względem ziemskich punktów odniesienia, ale gdy się na nią patrzyło, to ziemia była krzywo, a światło z owej istoty było proste; zresztą podobnie w znanych "opowieściach z Narnii" - jabłko z Innej Rzeczywistości dawało taki blask, że wszystko na ziemi bladło; patrząc na "trylogię międzyplanetarną" i "opowieści z Narnii", również inne książki (np. "rozwód ostateczny") mam wrażenie, że to ta sama opowieść, tylko w naprawdę ODROBINĘ INNYCH obrazach... ("międzystacja", 3 rasy istot inteligentnych - krępe, smukłe i średnie, grzech i odkupienie w różnych światach...)... a "koń i jego chłopiec" ma w sobie cechy mistyki... "Narnię" przeczytałam już po osiągnięciu pełnoletności i nie uważałam jej za lekturę "tylko dla dzieciaków"... Po Tolkiena sięgnęłam po Lewisie i "Władcę Pierścieni" czytałam prawie dzień i noc przez parę dni - do skutku, podobnie było z filmem; niektóre pomysły przenikają się u Lewisa i Tolkiena - np niektóre postacie (mówiące drzewa, elfy, krasnoludy), Tolien i Lewis byli przyjaciółmi, a potem się posprzeczali...
K
k.
21 marca 2014, 22:56
Wszystko pięknie i prawda, tyle że "Władca..." nie jest trylogią o czym sam Tolkien powiedział.
A
Anakin
21 marca 2014, 20:06
jak to jest, że tolkienowskie czary-mary sa ok. a potterowe czary-mary należy potępić (jeśłi nie ukamieiować). I jak się ma to do całej kosmologii Tolkiena. U Pottera jest przy najmniej święty patron szpitala psychiatrycznego
S
Sebo
21 marca 2014, 20:37
Odnosząc się do Gandalfa, to jeśli był on typem anioła to jego "magia" nie była magią, w znaczeniu biblijnym. Ale czymś danym mu od Boga. Zresztą rozróżnienie polega na tym, że trochę inne wartości były przekazywane przez Tolkina i Panią Rowling - tak mi się wydaje. Oczywiście nie da się podać w pełni poprawnego i jasnego wyjaśnienia Twego pytania. Ale się posłużę porównaniem: Pewien napakowany dres podchodzi do mega laski w szpilkach i krótkiej czerwonej spódnicy i mówi chcę cię kochać. A podchodzi jakiś gość i chwyta swoją dziewczynę za rękę i mówi jej chcę cię kochać. Niby to samo, ale może co innego znaczyć :) (oczywiście posłużyłem się trochę prostackim przykładem, ale myślę, ze coś przez to obrazuje). Nie jestem zwolennikiem kamieniowania fanów HP, sam przeczytałem prawię każdą z tych części po 2 razy (raz za dzieciaka, raz jako dorosły) i doszedłem do konkluzji, że książka ta nie jest lekturą dla dziecka, ani młodego człowieka. Sam będąc dorosły myślę, że ta książka może i mówi o przyjaźni miłości... ale to wszystko jest tam jakieś takie inne. Można kochać i kochać, można mieć moc i mieć moc.
Maciej Dane niekonieczne, RODO się kłania.
21 marca 2014, 20:47
Zapoznaj się z kosmologią Tolkiena, poczytaj o autorze, zgłęb drugie dno jego opowieści, będziesz wiedział, jaka jest różnica. W największym skrócie - wszystko co pisał Tolkien wynika z jego wiary, głębokiej wiary. I ślady tej wiary widać w tym co pisze i jak pisze. W tej chwili występujszesz z pozycji ignoranta, biorąc tylko ułamek góry lodowej. Nie wiesz, czy pod spodem jest ogromna góra, skała, czy woda. Zauważyłeś tylko - aha, tu czary i tam czary, te ok, te nie ok. Pomijam już drobiazg, które nie zauważają wszyscy "nowi" czytelnicy Tolkiena, którzy raz - patrzą na niego przez pryzmat filmu (fantastycznego zresztą!) dwa - nie zdają sobie sprawy, jaki wpływ miała tak książka na ludzi i światową kulturę.
K
Kreg
21 marca 2014, 20:51
Jest na to genialna odpowiedź. Silmarillion. Dzieło Tolkiena (jego zdaniem jego największy twór). Książka zawiera wszelkie podstawy stworzonego świata w opowieściach autora. Tematyka powstania świata i wszelkich bytów. A teraz odnośnie magii - jeśli chodzi o Tolkiena to Gandalf nie jest człowiekiem, należy do tak zwanych mędrców - magia którą on się posługuje wynika z jego osoby, podobnie jest to dla elfów z tych opowieści, ich magia wynika z ich właściwości. No i ta magia ma podłoże w świecie wykreowanym przez autora. Tutaj koniec odnośnie Tolkiena. Czemu w Poterze "czary mary należy potępić"? Powody:  Magia pokazana w tej rzeczywistości odwołuje się do realnych praktyk okultystycznych, które praktykowane są w naszym realnym świecie. Niektórzy ludzie mówią, że istnieje magia biała i czarna, że jedna jest dobra, a druga zła. Obie są złe. Dlaczego? Człowiek nie posiada własnej mocy, którą mógłby wykorzystać do "czary mary" - człowiek jest kanałem przez który działa jakiś inny byt (demon). Przez praktyki magiczne, które pokazano w poterze człowiek otwiera się na działanie demona i współpracuje z nim (nawet jak nie zdaje sobie z tego sprawy).
J
jacman
21 marca 2014, 22:14
Jestem zdania, że w książkach o Harrym Potterze magia i czarowanie mają drugorzędne znaczenie. Uważam również, że bez całej magicznej otoczki, książki z serii mogłyby być równie dobre. 
J
jacman
24 marca 2014, 11:11
Widzę, że mój post zbiera sporo negatywnych głosów więc może dopowiem jeszcze jakieś jedno zdanie. Zapewne wśród was panuje przekonanie, że cała magia Harrego Pottera powoduje iż dzieci odsuwają się od kościoła. Albo, że dziecie znalazły sobie nowe bóstwo w postaci Joanne K. Rowling. Prawda jest taka, że dzieci przestają się interesować kościołem bo rodzice im na to pozwalają. Nie ma przymusu chodzenia do kościoła. Dlaczego nie ma przymusu chodzenia do kościoła ze strony rodziców? Bo rodzice są zrażeni do kościoła. Dlaczego są zrażeni? Na to już sami sobie odpowiedzcie. Ale powracając do Harrego Pottera. Chciałbym tylko napisać, że książki z serii są przepełnione dobrem. Główny motyw w całej książce to walka ze złem. Cały okultyzm i magia, pomimo iż jest to książka o czarodziejach - nie ma większego znaczenia całą dawką pozytywnych emocji jakie niosą książki. Teraz nawiązując jeszcze do kościoła. Wiara w Boga jest dobra, i niesie same korzyści w naszym życiu, ale powiedzmy jasno - można wierzyć w Boga i być Jemu oddanym i jednocześnie mieć przyjemność z czytania książek o Harrym Potterze i innych o tematyce fantastycznej. Czego wszystkim życzę.
E
Ewika
9 maja 2014, 10:20
Odnosząc się do wypowiedzi "jacmana" powiem tylko-szkoda, że takie nie powstały! Wtedy chętniej podziwiałoby sie warsztat literacki p. Rowling i byłby to dobry test czy szał na jej książki jest wynikiem jej "dobrego pióra" czy jednak owuch "czarów-marów"
O
O.
16 maja 2014, 21:11
Co to niby za problem z magią w książkach? Harry Potter to książka o miłości, przyjaźni, tolerancji, bardzo piękna i wiele wnosząca w życie dzieci. Okultyzm, dobre sobie, powodzenia w węszeniu większych ilości teorii spiskowych. Bzdury.
T
tomi
21 marca 2014, 19:01
Cos wam opowiem. Czasami nie traktujemy powaznie jak np: egzorcysci czy niektorzy ludzie przestrzegaja przed podobnymi historiami, ksiażkami. Mówimy przesadzaja, zadne to zagrozozenie. Ostatnio jednak cos dalo mi mocno do zrozumienia, ze maja absolutna racje. Prowadzilem dialog z pewnym ateista, w mojej ocenie zniewolonym. Sam deklarowal sie jako poprostu wolny od jakiejkolwiek religii. Zdziwilo mnie jak jednym tchem wymienial wszystkie rzeczy jak z jednego worka, chcociazby rozne rozwdojenia jazni, buddystyczne rzeczy, satanizm, jednorozce, harrego pottera, Tolkiena, malo tego podpieral sie tym ze to przeciez katolik, wszystko kraszone jakimis wampirami i tym podobne. Jak dla to normalny czlowiek takimi rzeczami sie nie zajmuje, a on wyjmowal je po kolei.  Z racji osadzenia tego w calym kontekscie w jakim ten czlowiek towymienial, uswiadomilem ze chyba jednak powiesci Tolkiena musza byc z tej samej bajki, a Pana Boga w tej bajce nie ma.  
F
fdasd
21 marca 2014, 20:12
tomi - otóż się mylisz sromotnie - poczytaj sobie TOlkiena i tyle a nie recenzje i opowieści, Bogą nie ma w opowieściach fantasy typu conan  i spółka, coś tam o lodzie i napewno nie ma u Hary Potera, ale jest o TOliena i Levisa
9 maja 2014, 09:40
Poczytaj troszkę, bo piszesz BZDURY! Wiele rzeczy w powieściach Tolkiena wyraźnie wskazuje, że są one kompletnie z "innej bajki" niż Harry Potter, Hello Kitty, Monsters itp. Jak nie umiesz ich znaleźć, to zapytaj jakiegoś mądrego księdza, a zaraz Ci wskaże powiązania. Główne i niepodważalne: Zło w powieściach Tolkiena choćby nie wiem jak było obrzydliwe i straszne, to zawsze ostatecznie przegrywa, a dobro wygrywa. Jest to główna różnica pomiędzy np Harrym Potterem, gdzie nie jest to już takie jasne i oczywiste, czy to zło jest faktycznie złe, a może jednak tak nie do końca.
E
Ewika
9 maja 2014, 10:36
Tomi, diabeł w walce z Panem Jezusem posługiwał się cytatami z Biblii, czy to oznacza "uważajcie na Biblię?" To taki trochę przejaskrawiony przykłąd, bo przy całej mojej miłosci do literatury obu wymienianych panów (Tolkin i Lewis) nijak ich książkom do Biblii. Robert Tekieli opowiadał kiedyś ilu ludzi nawróciło sie ogladając Gwiezdne Wojny, które z chrzescijaństwem nie mają nic wspólnego. Tacy kształtowani materialistycznie młodzi ludzie raptem odkrywali że istanieje jakies Dobro i jakieś Zlo. Czy ktoś nawrócił się czytajac książki o Harrym Potterze, nie mam pojęcia, ale wierzę, ze jeśli Pan bóg chciałby wykorzystać tamte teksty poradziłby sobie aby ruszyć czyjeś serce, natomiast to, ze ktoś jednym tchem wymienia jednorozce, Tolkina, Rowling czy kogoś tam jeszcze wcale nie oznacza potepienia dla wszystkigo co wymienia. Mógłby Ci na przykładzie Pisma Świetego zasunać takie herezje,że dopiero byś się przygiął. Największe zgorszenie i zaburzenie wiary zaserwowal mi pewien wykładowca filozofii, były ksiądz, który "porzucił kapłanstwo z powodów ideologicznych"nafaszerowął sie teza Gezy Vermesha i na kazdym wykładzie wstawiał anm swoje heretyckie odkrycia, oparte na pismach świętych Koscioła, albo na samym Pismie św. Innymi słowy nie ma "bezpiecznej" w pełni literatury, której nie da się przekręcić w chory sposób i dostosowac do swoich celów. A Tolkin? Jesli ktoś chce zbudowac fundament wiary na jego tekstach to polegnie na pewno. Świetna "przyprawa" do wiary, badź literatura ubogacajaca choćby nautralnie, bez doszukiwania sie duchowości takiej czy innej, ale tez z nia mozna zrobić różne przekrety i nei zaleznie od dobrej woli Tworcy wyrażanej wielokrotnie w odniesieniu do Jego wiary ja równiez widziałam pseudookultystyczne opracowania do Władcy Pierścieni wiec jak zwykle TRZEBA MYŚLEC KRYTYCZNIE!
O
O.
16 maja 2014, 21:13
Otóż mówisz totalne bzdury - gdzie niby w Harrym Potterze zło jest "nie do końca" złe? Może tak nie mylmy tego, że bohaterowie są ludzcy i popełniają błędy z gloryfikacją zła? 
E
eNeN
21 marca 2014, 18:02
szkoda tylko, że aktor grajacy Gandalfa prywatnie nie prezentuje, a wrecz zaprzecza, idei anielskosci - ot, taki joke...
E
eNeN
21 marca 2014, 20:27
ciekawe te negatywne klikniecia...
Miłosz Skrodzki
21 marca 2014, 17:31
Komu strzeliło do głowy, żeby anioły wsadzać między bajki?
W
Wojtek
21 marca 2014, 17:11
Mam nieodparte wrazenie ze autor nie czytał Silmarilionu. Polecam słowo wstepne do tej genialnej książki, tam są opisane motywy autora w kontekście takiego a nie innego przedstawienia wiary i Boga w powieści fantastycznej. Gandalf jest tylko namiastką calego obrazu wiary jaki jest zawarty w powiesciach Tolkiena. 
E
Ewika
21 marca 2014, 20:14
Tolkin organicznie nie znosił alegorii, o co zresztą rozbiła się jego przyjaźń z Lewisem. Jednak sam sugerował pewne odniesienia do symboliki chrzescijańskiej. Prawda, że w bez Silmarillionu słabiej się to rozumie, a wg.tego zbioru legend i historii Śródziemia, Gandalf był duchem - majarem, jednym z pięciu, któy na czas misji w Śródziemiu przyjął szatę-ciało starca-Mędrca. Innymi słowy Anioł jak malowanie... ;)  a nawet Archanioł :)