W recenzji filmu Żona biskupa z roku 1947 pewien krytyk filmowy z "The New York Timesa" odrzucił możliwość nawiedzeń przez anioły, uznając podobne pomysły za "sentymentalne kaprysy" i wyrażając pogląd typowy dla naszej zaawansowanej cywilizacyjnie epoki: "Wszyscy wiemy, że anioły nie chodzą po ziemi jak zwykli ludzie".
Często pomiędzy tym, co mówimy, że wiemy, a tym, w co rzeczywiście wierzymy, zachodzi ogromna różnica. Niezależnie od tego, co rzeczywiście sądzimy o aniołach i o roli, jaką odgrywają one w naszym życiu, najwyraźniej nie możemy uwolnić się od myśli o nich, nawet w tak zeświecczonej epoce jak nasza. Nie chodzi mi tu o wydumane anioły, służące jakoby do celów terapeutycznych. Myślę natomiast o tych cechach ich postaci, które są najbliższe relacjom biblijnym - o ich autorytatywnej obecności, wojowniczości, sile i niezłomnym posłuszeństwie misji powierzonej im przez Boga.
Najlepszy opis postaci anioła w literaturze i w kinematografii współczesnej odnajdujemy w powieści Tolkiena Władca pierścieni. Czytelnicy Tolkiena zapewne od razu domyślą się, że mam na myśli Gandalfa Szarego.
Tym, którzy nie znają historii opowiadanych przez Tolkiena, należy się wyjaśnienie, że trylogia Władca pierścieni to epicka opowieść o walce szlachetnych mieszkańców mitycznego świata zwanego Śródziemiem z mrocznym panem Mordoru, wcieleniem zła, władcą totalitarnego imperium, unicestwiającym wszystkich, którzy mu się oprą. Uwagę bohaterów tej opowieści przykuwa potężny i tajemniczy pierścień, który stworzył Czarny Władca, by sprawować kontrolę nad Śródziemiem, a który obecnie znajduje się w posiadaniu pokornego hobbita z Shire, Frodo Bagginsa. Prowadzeni przez Gandalfa Szarego, jednego z ostatnich wielkich Mędrców, Frodo ze swymi przyjaciółmi muszą wyruszyć w podróż do ognistej Góry Przeznaczenia, by zniszczyć pierścień i ostatecznie pokonać Czarnego Władcę.
Podobnie jak biblijni aniołowie, Mędrcy mieli pomagać mieszkańcom Śródziemia - ludziom, hobbitom, elfom i krasnoludom - udzielając im rad i podpowiadając, jak postępować. Były to istoty bardzo potężne, nigdy jednak nie używały swej mocy do własnych celów; sięgały po nią jedynie w walce ze złymi siłami Mordoru, broniąc Śródziemia i jego sprzymierzeńców. Jak Gandalf zapewniał Frodo, "Shire strzegły zawsze uważne oczy".
Postawa moralna Gandalfa przypomina świętość proroków Starego Testamentu. Gandalf doskonale wie o demonicznym, nieodpartym wpływie wywieranym przez pierścień, o tym, że potrafi on zdeprawować swego właściciela, wsączając weń jad obietnic władzy. Zdecydowany odeprzeć te pokusy, nie pozwala sobie jednak na wejście w posiadanie pierścienia. "Widzisz, Frodo, śmiertelnik, który wejdzie w posiadanie jednego z Wielkich Pierścieni, nie umiera, ale przestaje się rozwijać i tylko trwa, aż wreszcie każda chwila jest mordęgą - ostrzega. - Wcześniej czy później - później, gdy jest to osoba silna i obdarzona mocną wolą, ale wszelka siła i stanowczość muszą się w końcu wyczerpać - moc owa go pochłonie".
Mimo iż nieustępliwie przeciwstawia się złu, Gandalf okazuje współczucie, które przybliża go do chrześcijańskiego obrazu Boga. Za Frodo i "drużyną pierścienia" podąża Gollum, agresywny i odrażający stwór, którego udręczoną duszę zatruwa wspomnienie o nadużyciu, jakiego dopuścił się niegdyś wobec pierścienia. Wiele razy Frodo chce go zabić, lecz Gandalf radzi mu, by okazał miłosierdzie: "Zupełnie cię nie pojmuję — utyskuje Frodo. — Gollum zasługuje na śmierć".
"Zasługuje! To prawda — odpowiada Gandalf. — Wielu żywych zasługuje na śmierć. I wielu ginących zasługuje na dalsze życie. Czy potrafisz im je wrócić? Więc nie szafuj tak wyrokami śmierci, albowiem nawet najmędrsi nie potrafią dojrzeć wszystkich konsekwencji. Niewielką pokładam nadzieję w tym, że Gollum zostanie uzdrowiony, zanim śmierć go dosięgnie, ale szansa taka, chociaż niewielka, istnieje".
Mimo posiadanych przez niego magicznych mocy, w wielkim Mędrcu nie ma śladu pychy. Można by raczej powiedzieć, że Gandalf posiada wspaniałą zdolność do zapominania o sobie. Nieustannie bierze na siebie ciężar misji, walcząc za sprawę powierzoną mu przez źródło dobra, znajdujące się ponad nim i poza nim. Zawsze pamiętając o tych, których ma chronić, mobilizuje ich — a zwłaszcza Frodo — do stawienia czoła wszystkim niebezpieczeństwom i do wierności ich wielkiemu powołaniu. W jednym ze swych listów Tolkien sam nazywa Gandal-fa "wcielonym aniołem".
Jeśli Tolkien to właśnie miał na myśli, to stworzył jedną z najbardziej fascynujących postaci aniołów w literaturze współczesnej. Krytyk literacki Mary Hoffman nazwała Gandalfa "najlepszym białym mędrcem w całym dorobku bele-trystyki". Mimo iż Władca pierścieni odniósł sukces jako arcydzieło literatury fantastycznej w wielu różnych aspektach - zadziwia widoczna w nim siła wyobraźni autora i akcent, jaki kładzie on na poświęcenie i przyjaźń - to akcję tej książki tworzy przede wszystkim osobowość Gandalfa, nawet wówczas, gdy nie występuje on w opisywanych w niej scenach. Siedem lat temu brytyjska sieć księgarń Waterstones i Channel 4 TV poprosiły czytelników o wybór najlepszej książki XX wieku. Na czele listy znalazła się saga Tolkiena.
Anielska postać Gandalfa zawstydza zarówno wierzących, jak i sceptyków. Z jednej strony w wyobraźni wielu osób religijnych anioły zmieniły się w wystraszone muppety — bardzo miłe i nieskończenie elastyczne. Nie budzą już lęku ani uwielbienia. Z drugiej strony sceptycy wzdragają się na samą myśl o niebiańskich istotach. W rzeczywistości jednak anielska postać Gandalfa budzi w nich taki sam skryty podziw jak postacie hobbitów z Shire. Anielskość, kwestionowana przez sceptyków i banalizowana przez wierzących, przybliża nam przeżycie boskości.
Tolkiena, który był wierzącym chrześcijaninem, ukształtował znany mu obraz Boga. Wyrażenie go poprzez postać Gandalfa zdaje się w jego książkach celowe i zamierzone. "Najważniejszym celem życia każdego z nas — pisał — jest poszerzanie, wedle naszych możliwości, wszelkimi dostępnymi nam środkami naszej wiedzy o Bogu oraz uwielbienie i dziękczynienie, jakie ta wiedza w nas budzi".
Joseph Loconte - Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia
Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę... i wskaże kolejny krok.
Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary."Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków.
Skomentuj artykuł