Bóg wiedział, że będzie w dziejach świata era naukowa, dlatego dał nam wyjątkowo naukowy dowód istnienia. Przez Całun chce dotrzeć do wątpiących. Co o nim wiemy? Jego cudowne właściwości do dziś onieśmielają najwybitniejszych naukowców z całego świata.
***
Szymon Żyśko: Skąd trwające od wieków zainteresowanie Całunem?
ks. Mariusz Kiełbasa L.C.: Do 1898 r. Całun bezspornie był uważany za relikwię i główne zainteresowanie wynikało z tego faktu. Później wyszło na jaw, że jest to płótno, które posiada bardzo szczególne właściwości. Pierwszą rzeczą, którą odkryto, było to, że Całun jest negatywem. I wtedy rozpoczęła się tzw. era naukowa Całunu, która napędzała badania. Wcześniej nikt tego nie robił. Największymi badaniami, jakie przeprowadzono nad Całunem Turyńskim, były badania STURP [red. Shroud of Turin Research Project], które przeprowadził amerykański zespół w Turynie w 1978 r. Całun poddano testom przez prawie 150 godzin bez przerwy. Obserwowano go m.in. w podczerwieni oraz w nadfiolecie. Wszystkie badania STURP zostały potem kolejno fachowo opisane w wielu światowej klasy czasopismach naukowych. Są to badania uważane za najbardziej solidnie przeprowadzone za pomocą najlepszej światowej aparatury z tamtego okresu.
(fot. Krzysztof Tomaszewski / ExpoGraphic)
Obydwie te właściwości Całunu nie są ze sobą sprzeczne. Jeżeli Całun jest relikwią, w którą owinięte było ciało naszego Zbawcy, to dla mnie zupełnie normalne jest, że może mieć także szczególne właściwości. Moim zdaniem Pan Bóg, wiedząc, że będzie taka era w dziejach świata, kiedy nauka będzie odgrywać niesamowicie ważną rolę, i wiedząc, że przez naukę będzie mógł dotrzeć do wielu swoich dzieci, zostawił nam bardzo naukowy materiał, który prowokuje rozum do szukania odpowiedzi również w dziedzinie wiary.
Czy mimo to były momenty, w których publicznie podawano w wątpliwość prawdziwość Całunu?
Tak, dlatego, że brakuje pełnej dokumentacji historycznej. Są wzmianki o początkach Całunu, gdy miał być przechowywany przez uczniów Jezusa, później był przekazany do Konstantynopola, Edessy i trafił do Europy. Jednak brakuje wielu danych. Został prawdopodobnie zrabowany i przez długi czas nie był wystawiany. Dopiero kolejne pokolenia zaczęły się przyznawać do posiadania Całunu i przez to nie mamy pewności co do jego pochodzenia, bo jest luka czasowa. Gdyby to było bezsprzecznie udokumentowane, to uniknęlibyśmy wątpliwości. Dlatego Kościół nigdy się nie wypowiedział o jego prawdziwości.
Dlaczego?
Z prostego względu, badanie Całunu nie jest dziedziną Kościoła. To domena naukowców, a Kościół zajmuje się wiarą. Tu odsyłam do przemówienia św. Jana Pawła II, który poprosił naukowców o to, aby zgłębiali różnymi metodami kwestię prawdziwości Całunu, ale jednocześnie prosił ich o uczciwość fachowca, żeby te wyniki nie były podparte żadną ideologią. Bo trzeba sobie powiedzieć, że są też tacy ludzie, którzy ze względów religijnych chcieliby już teraz potwierdzić na sto procent jego pochodzenie. Papież natomiast poprosił o szczerość.
(fot. Krzysztof Tomaszewski / ExpoGraphic)
Co w takim razie wiemy na pewno o Całunie?
Wiemy na pewno, że ma właściwości negatywu, czyli zachowuje się jak klisza fotograficzna. Hipoteza tego zjawiska jest taka, że w momencie zmartwychwstania musiała wydzielić się niesamowita światłość, która pozostawiła ślad na płótnie. Ta energia naświetliła film. Na początku nie uwierzono fotografowi Secondo Pia, który jako pierwszy sfotografował Całun. Myślano, że to był jakiś trik. Dopiero kolejny fotograf - Giuseppe Enrie - kilka lat później wykonał podobne zdjęcie i potwierdził ten fakt.
Drugą pewną rzeczą jest posiadanie przez Całun trójwymiarowości. W zależności od tego, jak mocno płótno przylegało do ciała, tak intensywnie zachował się wizerunek ciała. Na podstawie gradientu i tonalności możemy odtworzyć trójwymiarowy model ciała ludzkiego, który jest w pełni zgodny z anatomią. Do tych badań użyto sprowadzonego z NASA analizatora VP8, który wykorzystywano wcześniej do porównywania zdjęć przesłanych przez sondę z Marsa, by w takiej samej technice oddać trójwymiarowy obraz powierzchni planety.
Wiemy ze stuprocentową pewnością, że człowiek przedstawiony na Całunie był biczowany. Widać ślady rzymskiego flagrum, które w tamtych czasach było głównym narzędziem tortury. Można się doliczyć, że otrzymał znacznie więcej niż 40 uderzeń, co było najwyższą karą w tamtym prawie, był więc niesamowicie torturowany. Tak samo widoczne są ślady cierniowego czepca, czyli nasze wyobrażenie o koronie jest niekompletne. Na Całunie obecna jest prawdziwa ludzka krew. Wyniki badań potwierdziły grupę AB, która jest bardzo rzadka i charakterystyczna dla pochodzenia żydowskiego.
(fot. Krzysztof Tomaszewski / ExpoGraphic)
To, co obecnie czyni Całun obiektem żywego zainteresowania, to fakt, że przy dostępnej nam dziś technologii nie jesteśmy w stanie odtworzyć wizerunku biczowanego człowieka z wszystkimi jego cechami. Wizerunek jest grubości zaledwie 2 nm. Nie posiada śladów kierunkowości, więc nie mógł zostać namalowany. Brak również pigmentów. Nie został wypalony ani odciśnięty. Obecnie większość naukowców jest zgodnych co do hipotezy, że powstał on w wyniku dehydratacji celulozy w włóknach lnu, z którego jest Całun.
Botanicy dopatrzyli się odbić roślin, charakterystycznych dla czasu i regionu, w którym żył Jezus. Potwierdzają to również biologiczne ślady pyłków kwiatowych. Naukowcy odtworzyli również fragmenty monet z czasów rzymskich, które postać miała położone na oczach.
Co wśród tych wszystkich dowodów najmocniej do ojca przemawia?
Mnie osobiście najbardziej porusza krew. Miałem okazję spędzić sam na sam 3 godziny z Całunem w Turynie. Móc widzieć tę krew i wiedzieć, że to ta sama, która została przelana za mnie na krzyżu, ta, która jest obecna w każdej Mszy Świętej - to naprawdę mnie ujmuje.
Czy Całun był porównywany z innymi relikwiami Męki Pańskiej? Czy jest między nimi zbieżność i wzajemnie poświadczenie autentyczności?
Jest bardzo solidnie zbadana Chusta z Oviedo, którym została przykryta twarz Chrystusa po zdjęciu ciała z krzyża. Ona wchłonęła większość krwi z twarzy. Dopiero później zawinięto Jezusa w płótno pogrzebowe, czyli całun. Hiszpańskie Centrum Syndonologiczne bardzo szczegółowo przeprowadziło badania porównawcze i potwierdzono m.in. wspólną grupę krwi oraz pokrywające się w stu procentach ślady plam krwi na tych dwóch relikwiach. Naukowcy potwierdzili, że niezależnie od tego, czy widnieją na nich odbicia Chrystusa, są to na pewno odbicia jednej i tej samej osoby.
Czy mimo tych wszystkich szczegółowych badań, wciąż trwa dyskusja na temat prawdziwości Całunu? Jakie są obecnie zarzuty podważające ją?
Krytyka najczęściej jest silnie ideologiczna. Zdecydowana większość naukowców jest przekonana co do autentyczności Całunu, przy czym nie definiują oni tożsamości osoby z wizerunku. Kościół nie chce się w tej sprawie wypowiadać. Jeśli świat nauki uznałby bezsprzecznie, że jest to Jezus, gdyż wszystko zgadza się również z opisami męki zawartymi w Ewangelii, to trzeba by uznać całe objawienie Boże. Trzeba by również zapytać o sens biczowania i ofiary Jezusa, a to pociąga za sobą konsekwencje moralne. Stąd moim zdaniem nadal w tej kwestii tyle sceptycyzmu.
(fot. Krzysztof Tomaszewski / ExpoGraphic)
Najbardziej kontrowersyjnym badaniem podważającym autentyczność Całunu jest to z użyciem radioaktywnego węgla, tzw. badanie C14, przeprowadzone w 1988 r. Jego wyniki wskazują na średniowieczne pochodzenie płótna, na lata 1260-1390. Niemniej wiemy z Kodeksu Praya, zachowanego do dziś w Budapeszcie, że Całun istniał już pod koniec XII w. Możliwe przyczyny takiego wyniku to przede wszystkim ograniczenia samej metody, ale również fakt, że Całun podlegał nieustannym zanieczyszczeniom, które znacząco mogły wpłynąć na jego datowanie. Inna teoria jest taka, że Całun był reperowany i domieszka włókien z późniejszego okresu wpłynęła na rezultat datowania, określając Całun na znacznie młodszy niż w rzeczywistości.
Czy dzisiaj wciąż są pobierane próbki relikwii? W jaki sposób konserwuje się Całun?
Nie, dzisiaj Całun jest już przechowywany w bardzo sterylnych warunkach, aby nie uszkodziły go zewnętrzne czynniki. Jest on chroniony w atmosferze argonu. Chroniony jest nawet przed fotonami światła, aby nie wybijały barw, tak by obraz zachował swój kontrast. Nawet najmniejsze przyciemnienie płótna może sprawić, że stracimy wizerunek.
Całun Turyński doczekał się własnej dziedziny naukowej?
Tak, jego badaniem zajmuje się syndologia lub też syndonologia. Nazwa ta pochodzi z greki i oznacza płótno, całun. To bardzo ciekawe, bo jest to jedyny przedmiot na świecie, który doczekał się własnej dziedziny naukowej. To nauka na wielu poziomach: chemia, biologia, botanika, elektronika, fizyka i wiele innych.
Czy Całun dostarcza nam tak wiele treści, że konieczne jest powstawanie tylu nowych centrów? Czym będzie się zajmowało to właśnie otwierane w Krakowie?
Nie otwieramy tego centrum, by wymyślić coś nowego nt. Całunu, tylko bardziej zależy nam na propagowaniu wiedzy i ewangelizacji. Na pewno, jeśli znajdą się polscy eksperci i naukowcy z ciekawymi hipotezami, to przystąpimy do takich badań. Będzie nam bardzo miło, jeśli na tym polu zasłynie jakiś Polak. Kluczowa jest jednak ewangelizacja. Naukowa era zachęca, żeby posłużyć się w tym celu właśnie Całunem.
(fot. Krzysztof Tomaszewski / ExpoGraphic)
Jakie macie plany i pomysły na działanie centrum w Polsce?
Otwarcie odbędzie się w najbliższą sobotę 21 października 2017 roku. Mamy już grono osób ze świata Całunu, które chcą aktywnie nas wspierać. W tej chwili skupiamy się na wystawie, którą już posiadamy i można ją zobaczyć w Centrum św. Jana Pawła II w Krakowie, na Białych Morzach. Chcemy ją jak najlepiej wykorzystać, bo już sama w sobie zawiera wiele treści.
Chcemy również stworzyć międzyuczelnianą grupę, która połączy naukowców, teologów i specjalistów. Chodzi o zjednoczenie środowiska w Polsce. Już teraz wiele osób jeździ z prezentacjami czy rekolekcjami o Całunie. Jednak każda z nich robi coś na własną rękę. Jeśli zjednoczymy siły, zapewne uda nam się osiągnąć większe owoce apostolskie. A o to właśnie głównie nam chodzi.
Współpracujecie oficjalnie z Centrum Syndologicznym w Turynie?
Jesteśmy certyfikowaną filią, dzięki temu mamy dostęp do wszystkich najważniejszych osiągnięć w tej dziedzinie. Idea pojawiła się jeszcze, gdy byłem na studiach w Rzymie i kształciłem się u prof. Gian Marii Zaccone. Poprosił mnie, czy mógłbym taki projekt wdrożyć w Polsce. Od tamtej pory próbowaliśmy współpracować, ale dopiero teraz udaje nam się otworzyć to centrum. Już na etapie przygotowania chęć współpracy wyrazili ludzie nauki. Wspiera nas m.in. prof. dr hab. Krzysztof Pilarczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który trafił do nas przez naszą wystawę.
Czy będziecie zajmować się również przybliżaniem Polakom tych najważniejszych światowych publikacji nt. Całunu? Jakie źródło w tej chwili może ojciec szczerze polecić?
Tak, zdecydowanie to też jest nasze założenie. Na pewno mogę z czystym sercem polecić stronę shroud.com, prowadzoną przez Barrie'ego Schwortza. Jest to najbardziej rzetelne źródło wiedzy o wszelkich badaniach i hipotezach. Tam jest wszystko i chcemy, żeby powstało tak rzetelne źródło wiedzy w języku polskim, ale będziemy również nagłaśniać polskie osiągnięcia w językach angielskim i włoskim.
Ostatnio cały świat obiegły wyniki badań, które potwierdziły, że we krwi obecnej na Całunie było wysokie stężenie ferrytyny, co świadczy o dużej degradacji mięśni tego cierpiącego człowieka. Natomiast informacje te naszym zdaniem były bardzo powierzchowne. Chcemy, by można było rzetelniej opisywać kolejne odkrycia i dostarczać mediom sprawdzonej, pełnej wiedzy. U nas będzie można konsultować te doniesienia, pozyskiwać opis badań z pierwszej ręki, gdyż mamy kontakt z większością znaczących badaczy ze świata Całunu.
Wobec tego wszystkiego, jak ojciec myśli, czy potrzebujemy dzisiaj relikwii? A jeśli tak, to dlaczego ich potrzebujemy?
Odpowiedź na to nie jest najprostsza, ale kult relikwii jest wyrazem obcowania świętych. Dostrzegamy, że żyli oni w takiej bliskości z Bogiem, że On dosłownie wypełniał każdy zakamarek ich ciała i duszy. Z tego względu dążymy do posiadania relikwii jako szczególnie wypełnionych Bożą obecnością. Relikwie pięknie mówią o tym, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Jezus z Całunu nie tylko był wypełniony Bogiem, on samym Bogiem był.
ks. Mariusz Kiełbasa L.C. - koordynator wystawy "Kim jest Człowiek z Całunu?" w Centrum św. JP II, delegat Międzynarodowego Centrum Syndologicznego w Turynie. Od wielu lat zajmuje się tematem badań Całunu Turyńskiego, z wykształcenia fizyk.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
Skomentuj artykuł