Co czuł Jezus? Emocjonalne oblicze Syna Bożego

(fot. Scott Rodgerson / Unsplash)
Vincenzo Anselmo SJ

Jezus śmiał się, ale też bywał szorstki wobec własnych uczniów, którzy nie do końca rozumieli, jaka jest misja ich nauczyciela. Te reakcje emocjonalne pomagają nam zobaczyć realistyczny obraz Jezusa.

W powieści Umberto Eco “Imię Róży” ślepy mnich Jorge z Burgos, cytując Jana Chryzostoma, twierdzi, że „Chrystus nigdy się nie śmiał”. Takie stanowcze stwierdzenie nie tylko, jak się wydaje, jednoznacznie wyklucza, że Jezus z Nazaretu mógł się śmiać, ale także kwestionuje jego człowieczeństwo, co implikuje możliwość uczestniczenia w całokształcie ludzkiego doświadczenia, w tym w możliwości doświadczania pełnego zakresu ludzkich afektów i emocji. Tymczasem Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes mówi coś przeciwnego: „Syn Boży [...] ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu” (GS, 22).

Rzeczywiście, Ewangelie oferują nam bardzo “ludzki” portret Jezusa, który potrafił cieszyć się i płakać, wzruszać się i złościć, oburzać się i kochać, był zdolny do zadziwienia i cierpiał udręki. Sam siebie określał jako „cichego i pokornego sercem” (por. Mt 11, 29), ale był też rozpalony gorliwością, co widzimy gdy zdecydowanie wypędził handlarzy ze świątyni.

Postarajmy się zatem spojrzeć na to, co dzieje się we wnętrzu Jezusa, a co zostało nam przekazane przez Ewangelie synoptyczne[1]. Najbardziej żywy i najbardziej szczegółowy opis uczuć i emocji Jezusa znajdujemy w Ewangelii Marka, podczas gdy Mateusz i Łukasz podchodzą do tematu z większą rezerwą, choć i oni dostarczają tu wielu istotnych wskazówek[2].

DEON.PL POLECA

W psychologii „emocjami” nazywa się intensywną reakcję na jakiś bodziec lub sytuację, natomiast termin „uczucia” odnosi się do zespołu afektów i namiętności, które są bardziej długotrwałe i niezmienne, a w niektórych przypadkach kształtują stabilne cechy, kreślące kształt osobowości[3]. Postaramy się pokazać, że w pewnych okolicznościach uczuciowość Jezusa jawi się jako reakcja na konkretną sytuację, która stanowi dla niego wyzwanie, a czasami jawi się jako charakterystyczna cecha jego człowieczeństwa.

Jezus, który współczuje

Grecki czasownik splanchnizomai, który dość często pojawia się w Ewangelii Marka w odniesieniu do Jezusa, tłumaczy się jako “współczuć”, „okazać współczucie”. To bardzo mocne słowo, które wskazuje na poruszenie wewnętrzne, na reakcję, gdy coś nami wstrząsnęło. W świecie semickim to właśnie wnętrzności człowieka uważane są za siedlisko najgłębszych uczuć, takich jak współczucie i miłosierdzie[4].

Po raz pierwszy czasownik ten pojawia się na początku Ewangelii Marka, podczas spotkania Jezusa z trędowatym. W reakcji na błaganie tego ostatniego „[Jezus] zdjęty litością[5], wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!»” (Mk 1, 41). Wewnętrzne poruszenie, które rodzi się w trzewiach, prowadzi Jezusa nie tylko do uzdrawiania przez słowo, ale także nakazuje mu dotknąć trędowatego, a tym samym przezwyciężyć dystans społeczny zalecany przez Księgę Kapłańską (por. Kpl 13-14), która narzuciła wyraźną separację chorych od reszty społeczeństwa, aby tym samym uniknąć zarażenia. Jednak tym razem to świętość Jezusa okazuje się “zaraźliwa”, uzdrawiająca trędowatego[6].

To, do czego zaraz potem dochodzi pomiędzy Jezusem a trędowatym, ukazuje złożoność świata emocji, widoczną także w Ewangeliach: „Upominając go surowo, natychmiast go odprawił” (Mk 1, 43). Dlaczego nastawienie Jezusa zmienia się tak nagle? Co skłania Pana do takiej reakcji, która koliduje z dopiero co okazanym współczuciem? Użyty czasownik nabiera negatywnej konotacji „grozić, ofuknąć, traktować surowo”[7]. Być może zachowanie Jezusa - szorstkie napomnienie i odesłanie tego człowieka - należy rozumieć w odniesieniu do skierowanego do uzdrowionego nakazu, aby nikomu nie mówił o tym, czego doświadczył (por. Mk 1, 44). Jezus chciałby, aby jego prośba została uszanowana, ale uzdrowiony trędowaty lekceważy polecenie, a to niesie poważne konsekwencje dla Jezusa, który nie może już publicznie wejść do miasta po tym, jak rozeszła się wieść o uzdrowieniu (por Mk 1, 45).

W Ewangelii Marka czasownik „współczuć” pojawia się ponownie przed dwoma epizodami rozmnożenia chleba, ale w innym kontekście. W pierwszej opowieści narrator przedstawia reakcję Jezusa na widok tłumu: „Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać” (Mk 6, 34). Jezusa jest dogłębnie poruszony z powodu tłumu, który w jego oczach wydaje się zagubiony, którym nie ma się kto zająć (por. Ez 34). Współczucie inspiruje Jezusa do podarowania temu ludowi słowa, nauczania go, poświęcenia mu własnego czasu i energii. Postawa ta wyróżnia się tym bardziej, że pozostaje w opozycji do postawy uczniów, którzy chcieliby pozbyć się ludzi, którzy są im niewygodni, dlatego mówią Jezusowi: „Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia” (Mk 6, 35-36). Jezus nie pozostawia tej prośby bez reakcji, jednak nie odsyła ludzi, lecz dokonuje pierwszego w Ewangelii Marka rozmnożenia chleba.

W drugim epizodzie to sam Jezus wyraża swoje wewnętrzne uczucia, mówiąc do uczniów: “Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść” (Mk 8,2). Tym razem to zmęczenie i głód innych wywołują współczucie Jezusa, z którego to współczucia rodzi się niepokój, że ludzie ​​bez jedzenia zasłabną w powrotnej drodze (por. Mk 8, 3). Rezultatem tego wewnętrznego poruszenia Jezusa jest drugie rozmnożenie chleba.

U Marka mamy jeszcze inny kontekst zastosowania czasownika „współczuć”, tym razem w bezpośredniej rozmowie. Jednak to nie sam Jezus wykazał inicjatywę, ale ojciec chłopca opętanego przez niemego ducha zwrócił się do Pana o pomoc po tym, jak nie powiodła się próba uzdrowienia chłopca przez uczniów: „Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!” (Mk 9, 22).

W pozostałych Ewangeliach synoptycznych czasownik “splanchnizomai” pojawia się jeszcze w innych ważnych kontekstach[8]. U Mateusza, oprócz sytuacji związanych z rozmnożeniem chleba, współczucie Jezusa ukazane jest w kluczowym momencie Jego misji: «Widząc tłumy, współczuł im, ponieważ byli zmęczeni i wyczerpani jak owce, które nie mają pasterza. Następnie powiedział do swoich uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Mt 9, 37). Wzywając do siebie dwunastu, “udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości” (Mt 10, 1). Współczucie Jezusa, litość wobec tłumów z powodu ich udręczenia i zagubienia, inspiruje go z jednej strony do nakazania uczniom modlitwy do Boga o wysłanie robotników na jego żniwa, a z drugiej do ustanowienia Dwunastu, którym udziela władzy do do wykonywania tych samych dzieł, które on wykonuje.

Później Jezus czuje się dogłębnie poruszony prośbą o uzdrowienie dwóch niewidomych: „Zdjęty litością dotknął ich oczu, a natychmiast przejrzeli i poszli za Nim” (Mt 20, 34). Po raz kolejny zatem uzdrowienie dokonuje się przez kontakt Jezusa z tymi, którzy proszą go o pomoc.

Natomiast Łukasz tylko raz zaznaczył, że Jezus komuś współczuł. Stało się tak, gdy spotkał wdowę, która szła w kondukcie pogrzebowym jej jedynego syna: „Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz!»” (Łk 7, 13). Cud wskrzeszenia dziecka rodzi się z tego wewnętrznego poruszenia.

Według “Wielkiego Leksykonu Nowego Testamentu” „teksty te nie opisują poruszenia emocjonalnego, ale charakteryzują mesjańską postawę Jezusa”[9]. Stwierdzenie to może jednak wprowadzać znaczące zawężenie sensu, ponieważ choć z jednej strony prawdą jest, że w Ewangeliach podmiotem czasownika „współczuć” jest prawie zawsze Jezus Mesjasz, z drugiej zaś nie wyklucza to jego bycia w pełni człowiekiem, zdolnym czuć to, co czuje każdy człowiek, a jego działania inspirowane przez „wewnętrznie poruszenie” rodziły się właśnie w jego wnętrzu. Na podstawie rozważanych wydarzeń możemy zobaczyć, że współczucie Jezusa nie było tylko chwilową emocją, ale trwałą cechą, która charakteryzuje jego uczuciowość oraz sposób podchodzenia i interakcji z ludźmi.

Jezus, który kocha

Innym bardzo ważnym czasownikiem, który pojawia się tylko raz w odniesieniu do Jezusa, jest “agapaō”, czyli „kochać”: „Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mk 10, 21). Spośród synoptyków tylko Marek podkreśla tę afektywną konotację, umożliwiając nam dostęp do najbardziej intymnego spojrzenia Jezusa na drugiego człowieka.

Każdemu, kto chce się dowiedzieć, co powinien zrobić, aby osiągnąć życie wieczne - ponieważ czuje, że kultywowane od młodości oddanie się prawu nie wystarczy - Jezus oferuje nową perspektywę. Jakkolwiek wymagające, jego słowa są podyktowane miłością. Dlatego jego przykazanie nie powinno być interpretowane w kategorii obowiązku, ale raczej w perspektywie miłości. Zaprosił więc tego człowieka do radykalizmu, ponieważ bardzo go kochał i chciał uwolnić go od lęków, które go ograniczały, i z więzów związanych z posiadaniem dóbr materialnych. Czytający Ewangelię ma ten przywilej, że może poznać uczucia Jezusa, które kryją się za jego słowami, podczas gdy nie wiemy, czy ten, na którego Jezus skierował to spojrzenie miłości, widział, że jest kochany. Jednak nie spełnił tego, o co go Jezus prosił, i ostatecznie wybrał smutek, zamiast pozostawienia całego swego bogactwa.

Niektóre uczucia negatywne

W Ewangeliach ukazane są też emocjonalne reakcje Jezusa, które być może niesłusznie moglibyśmy uznać za przesadne. Ewangelia Marka podaje kilka takich przykładów, które ubogacają portret Jezusa z Nazaretu. W obliczu milczenia tych, którzy chcieli oskarżać go o uzdrowienie człowieka z uschniętą ręką w dzień szabatu, Jezus zareagował dość ostro: „Spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa” (Mk 3, 5). W tej reakcji Jezusa łączą się ze sobą złość i smutek z powodu ich zatwardziałości i milczenia faryzeuszów, za którym kryje się niechęć wobec niego. Co ciekawe, Jezus wszedł w konflikt ze swoimi przeciwnikami nie tylko przez złość na nich, ale także zasmucony się z powodu ich uporu i zatwardziałości.

W innym miejscu Ewangelii Marka pojawia się czasownik “thaumazō”, który oznacza „być zdumionym”. W Nazarecie Jezus wywołał skrajne reakcje: najpierw jego współmieszkańcy byli zdumieni jego nauką w synagodze (por. Mk 6, 2), potem byli nim zgorszeni; natomiast Jezus, jak pisze ewangelista, „zdumiewał się ich niewiarą” (Mk 6, 6). Z powodu braku wiary w swym własnym mieście, nie mógł tam dokonać cudów, a jedynie mógł działać w bardzo ograniczony sposób (por. Mk 6, 5). Fakt, że jako Syn Boży wiedział, co myślą inni (por. Mk 2, 8), nie przeszkadzał mu odczuwać zdumienie postawą tych, którzy sprzeciwiali się jego misji[10].

Na osobną uwagę zasługuje czasownik „westchnienie” (stenazō), ponieważ w zależności od kontekstu, w jakim się pojawia, można rozumieć go w inny sposób: „[Jezus], spojrzawszy w niebo, westchnął [stenazō] i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się!»” (Mk 7, 34). Ale też [Jezus] “westchnął głęboko w duszy [anastenazō] i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu»” (Mk 8, 12). W pierwszym przypadku westchnienie Jezusa łączy się z modlitwą, która prowadzi do uzdrowienia głuchoniemego; w drugim przypadku Jezus westchnął, ponieważ był zirytowany brakiem wiary faryzeuszy, którzy prosząc go o znak, wystawiali go na próbę.

W innej sytuacji Jezus zirytował się na uczniów, ponieważ odpędzali tych, którzy przynosili do niego dzieci, aby mógł je wziąć na ręce: „Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże»” (Mk 10, 14).

W innych sytuacjach wprawdzie nie ma wyraźnego wskazania emocji, które motywują działanie Jezusa, ale z kontekstu można się ich łatwo domyślić. Ważny jest przede wszystkim jeden przykład: oczyszczenie świątyni. Marek pisze: “Przyszedł do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie” (Mk 11, 15). Jezus, wypędzając handlarzy, działał z zawziętością i zapałem, z oburzeniem i złością, przewracał stoły wymieniających pieniądze. Stan jego ducha szedł w parze z gwałtownymi czynami, jakich dopuszczał się w świątyni, i było to na tyle oczywiste, że ​​w Ewangelii Jana ten znak przypomniał uczniom werset z Psalmu 69: „Gorliwość o dom twój pochłonie mnie” (J 2, 17) .

Surowe słowa, innym razem wypowiedziane przez Jezusa, sugerują, że kryje się za nimi silny ładunek emocjonalny: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9, 42).

Jezus bywał szorstki nie tylko wobec uczonych w Piśmie i faryzeuszów, ale także wobec współmieszkańców i wobec własnych uczniów, którzy nie do końca rozumieli, jaka jest misja ich nauczyciela. Te reakcje emocjonalne pomagają nam zobaczyć realistyczny obraz Jezusa.

W Getsemani

W Ewangeliach synoptycznych (Mt 26, 36-46; Mk 14, 32-42; Łk 22, 40-46) opisana jest historia, która oferuje czytelnikowi wyjątkowy dostęp do samego wnętrza Jezusa, do Jego intymnej komunikacji z Ojcem. Rzecz miała miejsce w dramatycznym i przełomowym momencie jego męki - jest to epizod w Getsemani: „Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!». I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»” (Mk 14, 33-36).

Na początku Jezus chciał być razem z Piotrem, Jakubem i Janem; później jednak został sam, i to właśnie wtedy czytelnik staje się świadkiem jego wewnętrznego dramatu[11]. Ewangelista najpierw napisał, że Jezus odczuwał lęk i trwogę. W oczach czytelnika Mistrz wydaje się przerażony i zatrwożony[12]. Ta charakterystyka sprawia, że ​​atmosfera staje ciężka i ponura, a mrok, który ogarnął Jezusa, rzuca cień nawet na samego czytelnika. Jezus nie obawiał się wyrazić swojego niepokoju wobec uczniów, uciekając się do mocnego określenia: “śmiertelny smutek”, co też wskazuje na intensywność jego cierpienia[13].

Następnie widzimy już samego Jezusa, który zwraca się do Boga, a jego postawa (upadł na twarz) jest niczym innym jak pokłonem, także w znaczeniu duchowym. Jego prośba skierowana do Boga jest szczera, podobnie jak poufałe i intymne było określenie „Abbà, Ojcze”. Jezus prosił o uwolnienie go od cierpienia męki i śmierci, które go czekały, ale pomimo tego potrafił wyjść ponad to, co przeżywał, ponad własne emocje, i zadeklarował, że jest gotowy przyjąć to, czego chce Ojciec. Jak podkreśla to kardynał Gianfranco Ravasi: „W tym wołaniu warto zwrócić uwagę na dialektykę między udręką, która prowadzi do wielkiego smutku, a wolą, która dominuje nad emocjami, z decyzją podążania drogą cierpienia, via dolorosa, która będzie wspinać się aż na szczyt Kalwarii”[14].

Podczas gdy Piotr, Jan i Jakub śpią - i nie tylko że nie odpowiadają na prośbę o czuwanie, ale nawet nie dostrzegają emocjonalnego ładunku tego zaproszenia ze strony nauczyciela, który odsłania swoją słabość - Jezus długo się modli, zaś czytelnik ma przywilej być tego świadkiem i dyskretnie przyglądać się tej scenie. Łukasz do opisu cierpienia Jezusa dodał pewien istotny szczegół: cierpienie tej nocy prowadzi Jezusa do hematidrozy, czyli do pocenia się krwi (por. Łk 22, 44).

Jezus, który z radości płacze

Jezus w Ewangelii Łukasza nie obawiał się wyrażać swoich emocji przed Piotrem i innymi uczniami, czy wtedy, gdy czuł udrękę w perspektywie dopełnienia chrztu na krzyżu (por. Łk 12, 50), czy też gdy jest to wielkie pragnienie spożywania z nimi wieczerzy paschalnej (por. Łk 22, 15).

Spośród synoptyków tylko Łukasz pokazuje nam Jezusa, który płacze, patrząc na Jerozolimę[15]: „Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim” (Łk 19, 41). Jezus wylewa łzy nad dramatem, który czeka święte miasto, które zostanie oblężone i zniszczone. Jego ból kontrastuje z radosnym przyjęciem, jakie mu zgotowano, gdy wjeżdżał do Jerozolimy (por. Łk 19, 35-40), ale jest preludium do kontrowersyjnego znaku oczyszczenia świątyni i odrzucenia przez przywódców ludu, co też doprowadziło go na krzyż.

Ale skoro Jezus płacze, to dlaczego nie może się śmiać? Pytanie, od którego rozpoczęliśmy, przypominając postać mnicha z powieści “Imię róży” Umberto Eco, znajduje możliwą odpowiedź właśnie w Ewangelii Łukasza, gdzie już od pierwszych stron mamy do czynienia z uniesieniem i radością. Stanowią one coś, co jest najpierw obiecane Zachariaszowi, a następnie widzimy je w Janie Chrzcicielu, który raduje się będąc jeszcze w łonie matki (por. Łk 1, 44), a także słyszymy przez usta Maryi, która wyśpiewała Magnificat (por. Łk 1, 47).

Podobnie niektóre z Łukaszowych przypowieści są wezwaniem skierowanym do faryzeuszów i uczonych w Piśmie, aby radowali się - uczestnicząc w radości Boga - z każdego odnalezionego grzesznika: “Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 7). A w pewnym momencie widzimy także radość samego Jezusa: „W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym” (Łk 10, 21). Jeśli nie jego “śmiech”, to możemy sobie wyobrazić przynajmniej jego pełen radości w Duchu “uśmiech”, gdy chwalił Ojca za objawienie się maluczkim. „Radość Jezusa jest radością Mesjasza, jedynego w najwyższym stopniu namaszczonego przez Ducha Świętego. Ale jest to także radość Syna Najwyższego, który ma wyjątkową więź z Ojcem”[16].

W “Ćwiczeniach Duchowych”, w czwartym ich tygodniu św. Ignacy Loyola kieruje do odprawiającego rekolekcje pilne wezwanie, by w modlitwie prosił Boga o łaskę „wielkiej radości i wesela z tak wielkiej chwały i radości Chrystusa, naszego Pana” (221). Ten, kto się modli, prosi Pana o dar uczestniczenia w radości Chrystusa zmartwychwstałego. Nie prosi po prostu o radowanie się z powodu zmartwychwstania Jezusa, ale o podzielenie tego samego uczucia, co Zmartwychwstały, radując się razem z nim. Dlatego ten, kto się modli, może dzielić emocje i uczucia Jezusa, ucząc się od jego człowieczeństwa, które jak widzieliśmy, jest wielopłaszczyznowe, różnorodne i rozciąga się od współczucia dla ubogich i chorych, aż po surowe spojrzenie wobec tych, którzy opierają się i sprzeciwiają się misji, którą Ojciec Mu powierzył. Jak przypomina “Gaudium et spes”, „Ktokolwiek idzie za Chrystusem, Człowiekiem doskonałym, sam też pełniej staje się człowiekiem” (GS, 41). Podążanie za Chrystusem, prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, oznacza dostosowywanie się do niego, upodabnianie się do niego także w wewnętrznych emocjach i uczuciach, które są reakcją na to, co dzieje się na świecie.

(Tekst ukazał się pod tytułem "Emocje i uczucia Jezusa". Tłumaczenie JK)

Przypisy:

[1] Ewangelia św. Jana zasługuje na osobną dyskusję ze względu na jej specyfikę, która odróżnia ją od Synoptyków.

[2] Zob. więcej na ten temat: G. Barbaglio, Emozioni e sentimenti di Gesù, Bologna, EDB, 2009; S. Voorwinde, Jesus’ Emotions in the Gospels, London - New York, Bloomsbury, 2011.

[3] Por. P. Bonaiuto - V. Biasi, «Emozione», in Enciclopedia filosofica, Milano, Bompiani, 2006, vol. IV, 3331.

[4] Por. H. Köster, «σπλάγχνον, σπλαγχνίζομαι, εὔσπλαγχνος, πολύσπλαγχνος, ἄσπλαγχνος», in Grande Lessico del Nuovo Testamento, Brescia, Paideia, 1979, vol. XII, 903-934.

[5] Niektóre z rękopisów mówi o „gniewie” zamiast „współczuciu”. Chociaż tekst jest trudny, trzeba jednak zauważyć, że odniesienie do gniewu mogłoby mieć na celu większą harmonizację tekstu, nadającą spójność afektywnemu tonowi Jezusa, który później okaże się również surowy wobec trędowatego (por. Mk 1,43). Por. G. Perego, Vangelo secondo Marco. Introduzione, traduzione e commento, Cinisello Balsamo (Mi), San Paolo, 2011, 67.

[6] Tamże.

[7] Tamże, 68.

[8] Czasownik “współczuć” - czasami odmiennie tłumaczony - występuje także w niektórych przypowieściach: “Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował” (Mt 18, 27); “Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko” (Łk 10, 33); “Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20).

[9] H. Köster, “σπλάγχνον, σπλαγχνίζομαι…”, dz. cyt., 922.

[10] W Ewangeliach synoptycznych Jezus zadziwia się także z powodu pozytywnych rzeczy, jak chociażby wiara setnika: “Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary»” (Mt 8, 10, Łk 7, 9).

[11] Zob., w jaki sposób doświadczenie to tłumaczy psychoanalityk: M. Recalcati, La notte del Getsemani, Torino, Einaudi, 2019.

[12] Tylko Marek używa tego terminu, który oznacza wielki i przytłaczający lęk (por. Mk 9, 15; 14, 33; 16, 5; 16, 6), podczas gdy Mateusz używa czasownika «smucić się, odczuwać trwogę» (Mt 26, 37).

[13] Por. G. Perego, Vangelo secondo Marco…, dz. cyt., 294.

[14] G. Ravasi, Piccolo dizionario dei sentimenti: Amore, nostalgia e altre emozioni, Milano, il Saggiatore, 2019.

[15] U Jana Jezus zapłakał poruszony śmiercią swego przyjaciela Łazarza (por. J 11, 35).

[16] S. Voorwinde, Jesus’ Emotions in the Gospels, dz. cyt., 132.

Artykuł został opublikowany na łamach DEON.pl w ramach współpracy z redakcją La Civiltà Cattolica. Na naszym portalu będziemy publikować tłumaczenia najciekawszych tekstów z włoskiego, jezuickiego czasopisma. Będzie można je znaleźć w specjalnej kategorii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co czuł Jezus? Emocjonalne oblicze Syna Bożego
Komentarze (7)
DL
~Dariusz Liwski
28 listopada 2020, 09:55
poprosze jakis cytat z Biblii, ze Pan Jezus sie smial. Dziekuje. Plakal na pewno, bo sa cytaty, ale gdzie jest napisane, ze sie smial?
PA
~proście a...(pasterze) ...zignorują was
30 listopada 2020, 10:21
Jezus się śmiał od urodzenia Łk 2, 7/10 razem z tymi którzy się z nim śmiali Łk 10, 17/21 także Dar i usz U Lżyj sobie jeśli Jezus się z tobą nie uśmiecha i tylko ciągle wisi martwym krzyżem pozbawionym żywych zmar szczek mi micznych Łk 15, 7/10 ... głupie Owce mające "dobrych pasterzy"(L.mn.) Jezus Panem(łac) a pan z wami(Rdz 1,30 - Rdz 3,15)
AE
~Anna Elżbieta
30 listopada 2020, 12:06
Myślę, że to było tak oczywiste, że żadnemu z Ewangelistów nie przyszło do głowy, żeby o tym pisać. Jeśli szedł do przyjaciół, to co robił? Co się robi będąc z przyjaciółmi? Rozmawia, żartuje, cieszy, śmieje... Był w pełni człowiekiem, oprócz tego, że był Bogiem.
PW
Piotr Wójciak
26 listopada 2020, 09:26
"Czy Jezus podczas ziemskiej egzystencji wspomagał się swoją boskoscią?" Tak, to jedno z pytań, na które odpowiadam sobie negatywnie i byłbym bardzo rozczarowany, gdyby kiedyś okazało się, że było inaczej. Gdyby się wspomogl choć raz, nie byłby dobrym kandydatem do naśladowania go przez nas. Druga sprawa, że np. Czy wiedział o swoim przyszłym losie, czy czy przemienił się na górze Tabor, czy to tak faktycznie było? Jeżeli nie wspomagał się boskoscią, to są to wydarzenia, których opis zawiera różne tradycje, nie do końca odpowiadające temu, co wydarzyło się naprawdę. I trzecia rzecz - czy posylajac Go na świat, Bóg wiedział o Jego tragicznej śmierci, czy też raczej pierwotnie wcielenie Syna było z założenia dokończenie Stworzenia?
AE
~Anna Elżbieta
27 listopada 2020, 20:22
Ja także uważam, że Jezus nie wspomagał się boskością. Gdyby się wspomagał nią, to przede wszystkim by ją wykorzystał, umierając na krzyżu. A przecież odczuwał ogromny lęk już w Ogrodzie Oliwnym, wszystkie ciężkie doświadczenia całej Drogi Krzyżowej, a potem okrutna śmierć. Św. Paweł wyraźnie o tym mówi: "Nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" Flp. 2,6-8. Oprawcy przecież wołali: "jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!" Mt 27,40. A czy Bóg wiedział o wszystkim? Tak, On Wszechmogący - wiedział na pewno. Taki był Boży plan.
KA
~Klasa A+ ++
26 listopada 2020, 08:45
pieprzona cenzura Staraniem uczonych w piśmie i Bóg okazuje się bardziej ludzki tym uczonym w piśmie pokazując ich własne bardziej zwierzęce oblicze
ZA
~ZhymeneMoMiłości aGape Szata na tegoCoSięWornatUbrał
26 listopada 2020, 07:29
oblicze (Rdz 1/2/3) ziemi tej ziemi (Wj 20,26) w którą tchnął ducha ... (syna ... człowieczego ... Człowieka ) Króla panującego nad ziemią a nie nad ziemianami Oblicze Jezusa to oblicze jakiego nie znają "owce" poGrobOwców ewangelizacji naRodOwców przewodniej siły naRodu uwikłanego - opętanego (teologią zniewolenia) produktem (Wj 20,9) kultury kultu twórców i strażników feudalnego wyznania wiary (Pwt 5,32) drogą pokrętną śladem biblijnej gadziny w dom niewoli z efektem jojo niesionej przez historię zbawienia przez uczonych w piśmie tym pełnym przypisów powtarzających to samo przez to samo