Co rok bliżej Boga

(fot. DafneCholet/flickr.com)
Joan Chittister

To prawda, że rok liturgiczny nadaje chrześcijańskiej wspólnocie jej chrześcijański charakter. Aby jednak twierdzić, że przeżyliśmy ten rok dobrze i możemy zostać nazwani chrześcijanami, nie wystarcza zachowywanie liturgicznych zasad i przepisów albo obchodzenie świąt i przestrzeganie po kolei postów.

Rok liturgiczny to proces corocznego powrotu, aby przyjrzeć się temu, co już wiemy na jednym poziomie, ale co zaskakuje nas wciąż na nowo. Czy On, Jezus, rzeczywiście umarł, abyśmy wszyscy mogli zrozumieć, że życie jest potężniejsze niż systemy i ważniejsze niż królowie, że jest więcej do przeżycia, niż możemy zobaczyć ? Czy wszystko, co jest, temu służy? Czy w tym wszystkim chodzi po prostu o to, że musimy żyć swoim życiem - przyciągani przez to, czego nie jesteśmy pewni, ale o czym na pewno wiemy - jak latarnia morska, wskazująca innym obecność Boga? O cóż innego mogłoby chodzić?

Przeżywać rok liturgiczny, to przykuć wzrok do jednego snopa światła, jak powiemy o śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa oraz o ich sensie dla naszej doczesności. Do jednego. Tylko jednego.

Jeżeli jednak cały rok liturgiczny, jeżeli życie każdego chrześcijanina jest skupione na jednym i tylko jednym ważnym momencie, na śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa, to po co tyle innych uroczystości i wspomnień, obchodów i okresów w ciągu roku? Dlaczego nie wystarczyłaby jedna uroczystość, jeden okres liturgiczny, jedno wielkie święto? Co mamy myśleć o innych dniach, które dzieci zapamiętują z powodu kadzidła i kwiatów, chórów i organów, kościelnego przepychu i ścisku tłumów podczas nabożeństw?

DEON.PL POLECA

To ważne pytania. Któż z nas bowiem nie pamięta o znacznie częstszym chodzeniu do kościoła w życiu, niż można by to wyjaśnić jakimś pojedynczym świętem? Mamy na przykład w pamięci długie tygodnie z purpurowymi ornatami albo zasłonięte posągi przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Mamy rodzinne zdjęcia ministrantów i dziewczynek sypiących kwiaty, chórzystów i ubranych w komże chłopców z wijącymi się wokół głów smugami kadzidła podczas uroczystych procesji wzdłuż i wszerz kościelnych naw oraz wokół miejskich osiedli. Mamy przyćmione wspomnienia sypanych kwiatów i dzwoniących dzwonów, gdy biskupi i kapłani prowadzili zgromadzonych ludzi podczas obchodów święta Bożego Ciała albo Niedzieli Trójcy Świętej, albo koronacji Maryi Królowej w maju. Co z tymi wszystkimi innymi świętami? Skąd się wzięły? Jakie miejsce zajmują teraz? I co musi je łączyć z wielkimi świętami?

Nawet teraz, wiele lat po liturgicznej odnowie z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, istnieją liczne znaki i sygnały wiary, dostarczające bogactwa wglądów, a zakorzenione w tradycji. Adwentowe kalendarze pokrywają ściany kościołów i sal katechetycznych, wielkopostne skarbonki wzywają do ofiary na rzecz potrzebujących, Alleluja jest albo nie jest śpiewane w zależności od pory roku, rodzaju świątecznego dnia i charakteru okresu liturgicznego.

Nie, liturgiczny rok nie jest, oczywiście, jakąś pojedynczą chwilą w czasie. Jest wiele chwil w czasie, a wszystkie spotykają się, wszystkie prowadzą nas do ożywiającego wiecznotrwałego centrum rzeczywistości: do wspomnienia o krzyżu oraz do odkrycia sensu Zmartwychwstania Jezusowego i naszego. To początek nowego życia w nas.

Rok liturgiczny to cały wachlarz, to szereg zdarzeń mających kształtować nas w byciu tymi, którymi nazywamy siebie - naśladowcami Jezusa, uczniami Chrystusa, chrześcijańską wspólnotą. To całoroczne wniknięcie w życie Jezusa aż do najwyższego momentu samoofiarowania, do ostatniego wdechu nauczania, do całkowitego podporządkowania się Bożej woli, do wspaniałego nowego życia, które przychodzi, gdy oddajemy na jego usługi nasze obecne życie.

Rok kościelny nie jest chwilową świetlistą plamą w środku jedenastomiesięcznej nicości reszty roku. Miesiąc za miesiącem w każdym roku naszego życia zwraca się wciąż tak czy inaczej w stronę pustego krzyża i do pustego grobu, aby kształtować nasze życie w ich świetle. Właśnie takie chwile zwielokrotniają rdzeń wiary. Odbijają echem wołanie naszego życia. Wskazują nam z duchową jasnością te przypominające laser zdarzenia, w których wszystko, w co deklarujemy wiarę, podlega próbie, urealnia się, sumuje się, staje się światłem Chrystusa widocznym dla wszystkich - a teraz właśnie dla nas. Wszystko inne jest pustym rytuałem, religią na pokaz, bezcelową pompatycznością.

To, czego krzyż i grób wymagają od naszego własnego życia, a także to, co znaczyły one dla Jezusa, czyni rok liturgiczny czymś więcej niż teatr, czymś więcej niż wspomnienie, czymś więcej niż historia, czymś więcej niż kult. Świąteczne dni i okresy, dni i cykle wspomnień o świętych mówią nam, jak przeżywać życie i jak uczynić życie sensownym, dzięki czemu rok liturgiczny stanie się zarazem katechezą i uroczystością, jednocześnie duchową przygodą i sprawowaniem liturgii.

Rok liturgiczny jest kalendarzem duchowego życia, epicentrum przechodzenia duszy przez czas. Przerywa nasz duchowy rok znakami tajemnicy tego, kim rzeczywiście powinniśmy się stać. Sięga daleko poza wszystko, co urzędowe. Jest potężniejszy niż kultura jakiejkolwiek pojedynczej grupy. Wykracza poza narodowość każdego człowieka. Przypomina nam o korzeniach głębszych niż czasowe i mocniejszych niż plemienne. Nie pozwala nam nigdy zatonąć w pewnego rodzaju świeckim historycyzmie, który czyni kolor skóry albo narodowość, albo rasę, albo politykę, albo płeć ostatecznym wymiarem naszego życia. Tutaj natomiast skupiają się wszystkie głębinowe prądy naszego istnienia - w co wierzymy, kogo naśladujemy, dlaczego robimy właśnie to, co robimy, a wreszcie, dokąd idziemy.

Dobre przeżywanie roku liturgicznego to życie w samym centrum duszy. Rok liturgiczny odmawia nam prawa do ucieczki od własnego ja. Odbiera nam możliwość ogłupiania samych siebie wiarą, że jesteśmy wszystkim. Obdarza nas świadomością, że własne ja nie jest jedynym wymiarem naszego życia.

Czyniąc to, rok liturgiczny zanurza chrześcijanina w życiu i śmierci Jezusa, widzianych z wielu perspektyw. Zaprasza nas, abyśmy szli z ewangelicznym Jezusem, słuchając tego, czego słuchali Jego uczniowie i widząc to, co widzieli Jego uczniowie. Widzimy Jezusa, który stawia czoła ustrojowi swoich czasów. To daje nam jasne i ogólnie dostępne wzory, co znaczy żyć chrześcijańskim życiem tu i teraz. To pokazuje nam Jezusa, który zatrzymuje się na skraju drogi, aby uzdrowić chorego, porozmawiać z wyrzutkiem społeczeństwa i zadawać się z cudzoziemcami. To wszczepia nas w bardzo żywe doświadczenia poszukiwań Boga oraz pracy nad zmianą i wzrostem w prawdzie, która nadaje charakter rozwojowi chrześcijańskiego życia w każdym z nas. I wreszcie umożliwia nam to namysł nad głównymi sensami wiary i nad konsekwencjami tego, jakim bogiem jest rzeczywiście Bóg Jezusa.

Aby osiągnąć to wszystko, rok liturgiczny narzuca nam cztery główne rodzaje uroczystości. Po pierwsze, obchodzimy uroczyście niedzielę. W najwcześniejszym okresie chrześcijaństwa tylko niedziela - "mała Wielkanoc", czyli cotygodniowe przypomnienie o śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa - odróżniała chrześcijańską wspólnotę od żydowskiej wspólnoty, z której powstała.

Po drugie, obchodzimy poszczególne okresy roku. Z dwóch najważniejszych okresów - Adwentu przed Bożym Narodzeniem i Wielkiego Postu przed Wielkanocą -Adwent rozwinął się później. Najwcześniejsze dowody, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa obchodzono Boże Narodzenie, pojawiły się dopiero w III stuleciu w Egipcie. Cały Kościół powszechny przyjął to święto dopiero prawie cztery stulecia po Wielkim Poście i Wielkanocy. Z drugiej strony Wielkanoc, Pascha, pozostawały korzeniami chrześcijańskiej wspólnoty od samego początku. Na tych dwóch podstawach - narodzinach Jezusa i śmierci Jezusa - opiera się chrześcijański pogląd na życie. Jezus przyszedł, aby pokazać światu wolę żywego Boga, a umarł na rękach świata, który tego nie uznał i nie zaakceptował. Powołaniem chrześcijan jest uczestnictwo w trwającej wciąż misji Jezusa.

Po trzecie, dzięki cyklowi wspomnień o świętych, czyli ludziach znanych z tego, że urzeczywistniali osobistą świętość, którą zobaczyli w Jezusie, trafiamy na ślady żyjących przed nami wyznawców naszej wiary. To czczenie pamięci wzorów chrześcijańskiego życia rozwijało się trochę bezładnie. Nie wszystkie świąteczne dni, które gromadziły się w chrześcijańskim kalendarzu we wczesnych wiekach, były dobrze uzasadnione duchowo i dobrze potwierdzone historycznie. Wiele z nich miało raczej polityczne lub społeczne, a nie duchowe źródła. Niezależnie jednak od okoliczności ich powstania trwają one przez stulecia, mówiąc do każdego z nas: "I ty możesz, jak tamci, to przeżyć. Ty także możesz, podobnie jak ten święty, żyć po Chrystusowemu zgodnie z rokiem obchodzonym uroczyście przez twoją wspólnotę".

Okres Zwykły - dwa odcinki czasu: między Okresem Wielkanocnym i Adwentem, a później znowu między Okresem Bożego Narodzenia i Wielkim Postem - wprowadza życie Jezusa w samą istotę życia jako takiego. Akcentując w uświęcającej codzienności życia "święta idei", wielkie dostojne wspomnienia wielkich dostojnych idei, jak Uroczystość Trójcy Świętej albo Uroczystość Serca Jezusowego, służy on nauczaniu głównych pojęć wiary, która ostatecznie jest zakorzeniona w obecności Chrystusa w ludzkiej wspólnocie dzisiaj.

Każdy z tych okresów ze swoim odmiennym typem uroczystości pogłębia w szczególny sposób naszą liturgiczną duchowość. Każdy wzywa nas, abyśmy pamiętali o tym, co czyni dla nas Boża łaska i byli za to wdzięczni. Należy mieć na uwadze, że uroczyste obchodzenie każdego z nich znaczy o wiele więcej niż tylko bycie świadomym ich miejsca w chrześcijańskiej historii. Każda liturgiczna uroczystość to o wiele więcej niż historyczne obchody ku czci jakiegoś minionego okresu albo miejsca w czasie.

Gdy uroczyście obchodzimy święto roku liturgicznego, przeżywamy szczególne wydarzenie na kilku różnych poziomach. Po pierwsze, sprawiamy, że przeszłość staje się obecna w nowy sposób. Po drugie, publicznie głosimy prawdę o życiu Jezusa i o jego sensie dla nas teraz. Po trzecie, uczestniczymy jako ludzie we wspólnym amen dla prywatnego i publicznego zarazem przeświadczenia, co to znaczy być chrześcijaninem. Poza tym potwierdzamy przed sobą i przed współczesnym światem, czego bycie chrześcijaninem wymaga oraz czym nasze osobiste i publiczne życie powinno być lub musi się stać. To nasza wspólna deklaracja, że jako pojedyncze osoby, jako chrześcijanie, będziemy wciąż podejmowali próby, aby tak czynić.
Odprawianie nabożeństw roku liturgicznego obwieszcza światu, że jesteśmy chrześcijanami i traktujemy poważnie sens tego roku oraz wszystkich jego części.

Przeżywać rok liturgiczny to pamiętać o Bożej dobroci w życiu, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, okres za okresem, a co za tym idzie, przypominać sobie nieustannie, że mamy obowiązek przeżywać życie inaczej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co rok bliżej Boga
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.