Czy Bóg nas karze?

(fot. GoodStudio / shutterstock.com)

Nie ma kary. Są konsekwencje. Bóg jest tak dobry, że Jego dobroć nie pozwala Mu na karanie. To dość logiczne dla wierzącego w Boga. Taka perspektywa pozwala patrzeć na biblijnego, karzącego Boga jedynie jak na ludzkie wy­obrażenie Boga mające zaspokoić naszą potrzebę. Jaką potrzebę?

Chodzi o potrzebę kary. Albo lepiej: o potrzebę kary nieuchronnej. Ponieważ ludzka sprawiedliwość nie zawsze dopada krzywdzicie­li, to chcielibyśmy, by ich dopadła kara z ręki Boga. Teraz lub po tamtej stronie czasu.

Jak nam się wydaje, wielu złoczyńców nie dotykają konsekwen­cje ich złoczynienia. Powodzi im się dobrze i to często dzięki krzywdom, które wyrządzili. Skoro nie ma konsekwencji, to niech przynajmniej będzie kara rozumiana jako taka sztuczna konse­kwencja, arbitralnie narzucona, wymyślona na przykład przez ro­dzica, wychowawcę, Boga. Ma ona mieć cel wychowawczy, odstra­szający, a także budujący jakieś poczucie sprawiedliwości. Bywa, że przybiera formę pokuty jako element odwrócenia się od złoczy­nienia oraz karania samego siebie.

DEON.PL POLECA

Bywa też, że mamy ochotę na zemstę. Ma zaboleć. Nie chodzi o wy­chowanie, o sprawiedliwość czy nawet o wyrównanie krzywd, lecz bardziej o strach, o to, by się bano nas zaatakować. A może po pro­stu o odreagowanie bólu i upokorzenia, jakiego doznaliśmy? Nie zawsze dajemy radę, dlatego nieraz wolimy "zostawić zemstę Bogu".

Czy to wszystko oznacza, że wolno nam wymagać od Boga, by ka­rał w naszym zastępstwie, zwłaszcza gdy jako ludzie jesteśmy na tym polu nieskuteczni? A przynajmniej, czy uprawnione jest wy­myślanie takiego obrazu Boga, Boga karzącego?

Odpowiedź na to pytanie zależy pewnie od sposobu na zmienianie (zbawianie?) świata, jaki wybieramy. Możemy ulepszać za pomo­cą kija lub marchewki. Ktoś powie, że kija i marchewki. Ale czy to możliwe? Czy używanie kija nie niweczy potencjału marchewki? Wydawałoby się, że jedno napędza drugie, że im bardziej ucieka­my od kija, tym bardziej gonimy za marchewką. I pewnie jest to jeden z mechanizmów napędzających wyścig szczurów. Ale czy taki wyścig zbawia? Czy ktoś, nad kim wisi możliwość kary, może być w pełni szczęśliwy?

Perspektywa kary wywołuje lęk. A lęk zabija miłość. Jak długo moż­na kogoś kochać i jednocześnie się go bać? Taki koszmar prędzej czy później powinien się skończyć, jeśli chcemy mówić o zbawie­niu. To lęk zabija ufność. Zwłaszcza podczas trudnych chwil. To lęk i jego "rozbujanie" jest istotą tego, co nazywamy grzechem pierworodnym, a co jest ludzką kondycją wołającą o wybawienie. Czy nie jest absurdem próba leczenia lęku karą?

"Przestraszyłem się i ukryłem" (por. Rdz 3,10) - te słowa wskazu­ją na postawę, jaką zwiemy konsekwencją grzechu pierworodne­go, czyli sytuacji wspólnej dla wszystkich ludzi. Człowiek się boi i się ukrywa. Boi się i się odgradza. Czy zbawienie ma polegać na wzmacnianiu tego lęku? Tak zwana kara Boska byłaby działaniem antyzbawczym, byłaby tryumfem zła.

Używając języka chrześcijaństwa, możemy powiedzieć, że Chry­stus po to umarł i zmartwychwstał, byśmy się już nie bali Boga i nie ukrywali przed Nim. W takim kontekście kara Boska byłaby niweczeniem tego dzieła odbudowywania wspólnoty między Bo­giem a Człowiekiem.

A jednak taka wspólnota wydaje się wymagać (czy domagać) har­monii, przywrócenia porządku, poczucia pierwotnego szczęścia. Czy jest to możliwe, jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony? Gdy bra­kuje elementarnej sprawiedliwości? W takiej perspektywie kara Boska wydaje się konieczna dla przywrócenia sprawiedliwości, dla wyrównania krzywd.

I tu dochodzimy do ważkiego pytania o kształt wspólnoty, zwłasz­cza wspólnoty międzyludzkiej. Jest to pytanie o wizję szczęścia wiecznego. Spotykamy się generalnie z dwoma wyobrażeniami. Jedno jest hierarchiczne, drugie bardziej równościowe.

Według pierwszej wizji w niebie nie będziemy jednakowo szczę­śliwi. Jedni sobie zasłużą na większe szczęście, inni na mniejsze. Próbuje się to powiedzieć w bardziej "strawny" sposób, że wszyscy dostaną do pełna, ale jesteśmy różnymi naczyniami, stąd te "peł­nie" będą zróżnicowane. Inaczej mówiąc, jedni bardziej, a drudzy mniej są dojrzali do szczęścia.

Tylko że takie wyobrażenie jest podstawą myślenia o czyśćcu (przedsionku nieba mającym swój kres), a nie o niebie, nie o szczę­ściu wiecznym. To w czyśćcu miałby być czas na dojrzewanie dla tych, którzy tego nie zrobili w doczesności. A ponieważ ludzie doj­rzewają poprzez przezwyciężanie kryzysów, to jest tu miejsce na trud, na cierpienie, na pokonywanie samego siebie, na wznosze­nie się ponad swój egoizm, czyli też na coś, co może być odbiera­ne jak odbywanie kary.

Drugi sposób myślenia o wiecznej szczęśliwości podkreśla coś in­nego: żeby być w pełni szczęśliwym, potrzebujemy, by i inni byli w pełni szczęśliwi. Świadomość tego, że ktoś jest mniej szczęśliwy ode mnie, nie budzi mojej satysfakcji (jak to bywa w naszej obec­nej "sąsiedzkiej" codzienności), lecz wręcz odbiera mi radość. Jak można być w pełni szczęśliwym, gdy ktoś odbywa karę? Mówiąc radykalnie: istnienie potępionych, ukaranych uniemożliwia peł­nię szczęścia. To rana na ciele wspólnoty ludzkiej i udawanie, że jej nie ma, byłoby wyrazem strachu przed Bogiem, a więc niezbawie­nia. (Gdy tylko udajemy, że jest nam absolutnie dobrze, to znaczy, że boimy się tego, kto nas obdarzył takim stanem). Istnienie kary wiecznej wykluczałoby istnienie szczęśliwości wiecznej.

Jednak i ta druga wizja budzi sprzeciw wielu ludzi. Buntują się na myśl o powszechnym zbawieniu, to znaczy na myśl o takiej sytuacji, gdy piekło jest puste. Trudno im się pogodzić z perspek­tywą nieba, w którym byliby szczęśliwi razem ze swoimi oprawca­mi (chociaż nawróconymi). Gdy nie jesteśmy w stanie przebaczyć, trudno nam wyobrazić sobie pojednanie w wieczności. Wręcz wy­daje się nam, że warunkiem prawdziwego szczęścia (głębokiej ulgi) jest trzymanie pewnych osób jak najdalej od nas.

Ale czy wiszący nad nami brak pojednania nie jest zadrą, nie kła­dzie się cieniem?

Tu powstaje pytanie o rolę kary (Boskiej?) w umożliwieniu pojed­nania. "Wybaczę ci, jeśli się nawrócisz" - taki warunek wydaje się jak najbardziej na miejscu. "Wybaczę ci, jeśli zostaniesz ukarany" - taki już niekoniecznie. A: "Wybaczę ci, jeśli odpokutujesz"?

Czy kara jest integralną częścią pokuty? Czy konsekwencje grze­chu to to samo co kara?

Weźmy za przykład zdrajcę, który w konsekwencji swojego czy­nu jest samotny. Przebaczymy mu, bo się już dość wycierpiał? Czy raczej dlatego, że naprawdę żałuje i szczerze chce się poprawić? Można się zaciąć w cierpieniu. Nawet niepoddawanie się wobec kary można uznać za bohaterstwo. Do tego dochodzi taki natu­ralny odruch, że jak widzimy cierpiących, to mamy tendencję do przyznawania im racji (albo choćby tylko do rozumienia ich ra­cji), nawet gdy byli wrogami. Rodzi się zwykła litość i wtedy to męczennik ma rację, a nie jego kat (chociaż wcześniej mogliśmy inaczej oceniać ich spór).

Czy to taki proces powinien otwierać bramę do nieba? Czy tak na­leży rozumieć Jezusowe słowa: Komu odpuścicie, będzie odpusz­czone, a komu nie, to nie (por. J 20,23)? Czy kara jest warunkiem koniecznym dla pojednania?

Wydaje się, że są tacy ludzie, których inaczej nie da się przekonać do tego, by wybaczyli. Jeśli nie zobaczą kary, to nie wybaczą. Ale czy to właśnie nie oni potrzebują nawrócenia?

Wydaje mi się, że gdy myślimy o tych sprawach i coś sobie wy­obrażamy, tworzymy obrazy (nasze obrazy) Boga i nieba, to mamy problem zwłaszcza z takimi pojęciami jak pełnia i wieczność. Nasze doświadczenie to doświadczenie doczesności, ograniczenia w cza­sie i przestrzeni. Może mamy jakieś przebłyski pełni podczas ta­kiej czy innej ekstazy, ale i one są ograniczone, skończone. Trudno nam wyobrazić sobie, jak będziemy przeżywać radość z pojedna­nia, na które mamy całą wieczność. Trochę niewyobrażalna jest absolutna bliskość ze wszystkimi, skoro teraz zazdrośnie strzeże­my bliskości z nielicznymi.

To samo dotyczy kary. Skoro konsekwencje zła zostaną już cał­kowicie przezwyciężone, jaki sens będzie miało produkowanie sztucznych konsekwencji polegające na nakładaniu kary?

W naszym tu i teraz dostrzegamy, że kara ma jakąś funkcję wycho­wawczą. Musimy jednak pilnować się, zastanawiać się nad tym, jaki obraz Boga malujemy wobec tych, których chcemy wychować. Bo co pomyślimy sobie o rodzicach, którzy lubią karać? Nie tyle czują, że muszą nieraz wyjątkowo wyznaczyć jakąś karę i robią to niechętnie, co po prostu znajdują w karaniu przyjemność, umoc­nienie poczucia własnej siły i pozycji.

Co ludzie czują do Boga, gdy straszymy ich karą Boską? Czy przy­padkiem nie ukrywają się w krzakach? Czy potrafimy wtedy (lub przynajmniej próbujemy) wytłumaczyć Boga, Jego karanie?

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "Życia Duchowego" (nr 97/2019). Więcej znajdziesz tutaj.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Bóg nas karze?
Komentarze (22)
MK
Marek Kępka
5 stycznia 2019, 13:31
Kolega asdf12 zręcznie posługuje się Pismem św. (choć jest niekonsekwentny, bo raz pisze że jest ono pełne metafor i nie można brać tego literalnie, a inym razem wyciąga wnioski z dosłownego traktowania Biblii). Ale to co wypisuje zdaje się być dalekie od doktryny katolickiej.
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 15:58
Chłopie!!! to tyle.
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:18
Do ''patyk'' Przeczytaj dokładnie a zrozumiesz prawdę i nie wypisuj więcej nieprawdy. Wykorzystano stronę: http://eliasz.dekalog.pl/goscie/palla/pieklo.htm Jak rozumieć biblijne teksty, które wspominają "piekło"? Otóż słowo to w języku hebrajskim brzmi szeol, zaś w greckim najczęściej hades. Oba oznaczają "krainę umarłych" lub "grób". Najczęściej chodzi o "grób", jak na przykład w tekście: "I wydało morze umarłych, którzy się w nim znajdowali, również śmierć i piekło [grób - gr. hades] wydały umarłych, którzy w nich się znajdowali, i byli osądzeni każdy według uczynków swoich" (Ap.20:13-14). Gehenna to inne greckie słowo tłumaczone jako "piekło". Pochodzi od doliny Hinnoma, w której spalano ofiary demonom (2Krl.23:10). Dolina ta symbolizuje jezioro ognia, które zniszczy wszystko, co znalazło się pod wpływem demonów. Spłoną w nim niezbawieni: "Bójcie się tego, który gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła" (Łk.12:5). Spłonie w nim Szatan i jego aniołowie (Ap.20:10). Jezus zapowiedział to wyraźnie w przypowieści o kąkolu, mówiąc:
5 stycznia 2019, 15:20
uff uff już dawno nie czytałem takiej sterty bzdur. No ale jeśli opieramy się o prace A <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfred_Palla">Pelli</a>, który twierdzi że dinozaury żyły obok ludzi... Jezus powiedział wprost o piekle we fragmencie gdzie padły słowa: "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny" (Mt. 25, 41)" nawet jeśli ogień chcemy rozumieć metaforycznie jako ogromne cierpienie, to wieczności nie da się inaczej rozumieć. Nie chec mi się wytykać i wyjasniać wszystkich błędów - brak zrozumienia czym jest Szeol i jak ewoluowało to pojęcie, twierdzenie że to demon wymyślił piekło, mylenie piekła i grobu (Jezus został pogrzebany (złożony do grobu) i zstąpił do piekieł (znowu zstąpił do grobu???) - fragment Credo) itd. itd. Nieprzygotowałeś sie merytorycznie i opierasz się na tezach jakiegoś zagubionego kreacjonisty wprost przeczącego wynikom badań naukowych. Słabiutko, czekam na jakiś konkret.
A
asdf12
5 stycznia 2019, 15:56
''6 Błogosławiony i święty, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu: nad tymi nie ma władzy śmierć druga6,'' ''28 Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach6, usłyszą głos Jego: 29 a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia.'' ''23 Albowiem zapłatą4 za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.'' ' Co do Twojej wypowiedzi ''Jezus powiedział wprost o piekle we fragmencie gdzie padły słowa: "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny" (Mt. 25, 41)" nawet jeśli ogień chcemy rozumieć metaforycznie jako ogromne cierpienie, to wieczności nie da się inaczej rozumieć.'' to daj sobie spokój, bo robisz z siebie pośmiechowisko. a gdzie jest napisane co się dzieje w tym ogniu wiecznym? i nie pisz do mnie więcej jako. że z takimi nie rozmawiam. Założyłem, że znasz chociaż ramowo Nowy Testament a Ty nie dość wielkich braków nie rozumiesz nawet tego co cytujesz. Dziękuję za rozmowę.
MK
Marek Kępka
5 stycznia 2019, 16:26
Chłopie, króciutko Katechizm Kościoła Katolickiego: "KKK 1035 Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, "ogień wieczny" (Por. Symbol Quicumque: DS 76; Synod Konstantynopolitański: DS 409. 411; Sobór Laterański IV: DS 801; Sobór Lyoński II: DS 858; Benedykt XII, konst. Benedictus Deus: DS 1002; Sobór Florencki (1442): DS 1351; Sobór Trydencki: DS 1575; Paweł VI, Wyznanie wiary Ludu Bożego, 12). Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie". Tyle
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 17:16
Jeszcze krócej. Dobrze, że nie cytujesz ''mein kampf'' Cały KKK jest w sprzeczności z Ewangelią Chrystusa czy słowami całego NT. Tyle
5 stycznia 2019, 17:33
zagubiony kolego, w przytoczonym przez Ciebie fragmencie "śmierć" oznacza stan oddzielenia od Boga, który jest "Dawcą Życia". Śmierć nie jest zatem końcem a trwaniem poza Bogiem. Jak sam pisałeś Pismo zawiera wiele figur i metafor, oto jedna z nich. Nawet w Twoim fragmecie jest napisane że jedni zmartwychwstana do życia a inni do potępienia. Po co ma ktoś zmartwychwstawać żeby ... umrzeć? Musisz choć trochę rozumieć z Pisma, które sam cytujesz. Odwagi!
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 18:16
Kto z nas jest zagubiny to przyszłość pokaże.Wię proszę sobie darowac takie osądzanie. Natomiast co do biblijbej śmierci to napisałem Tobie że nie rozumiesz prostych słów z NT. Rozpisujesz się fałszywie na temat drugiej śmierci pisząc, że jest to ''trwanie poza Bogiem'' Nic bardziej mylnego bo skoro jest druga śmierć to znaczy , że jest także pierwsza. Co do pierwszwj śmierci też napiszesz, że jest tp rozdzielenie od Boga i ciało nie rozkłada się w grobie lecz żyje? Napisałem Tobie , że nie chcę z Tobą rozmawiać bo nie masz żadnej wiedzy, która pozwoliłaby ci zrozumieć, ŻE TAK JAK ISTNIEJE ŚMIERĆ PIERWASZ DLA CIAŁA ( FIZYCZNEGO) TO SAM FAKT OPEROWANIA SŁOWEM ŚMIERĆ DRUGA DOWODZI UNICESTWIENIU NA ZAWSZE. Podałeś przykład "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny" (Mt. 25, 41) którego zupełnie nie rozumiesz. Zakładasz, że skoro ogień jest wieczny to coś w nim pali się wiecznie. To Twój błąd. Nie potrafisz połączyć prostych słów Apokalipszy, które bezsprzecznie wyjaśniają tę sytuację, bo zaczynając od słów które zacytowałeś ( o ogniu wiecznym) masz w Apokalipsie wyjaśnione co się dalej dzieje a mianowicie: 14 A Śmierć i Otchłań wrzucono do jeziora ognia12. To jest śmierć druga - jezioro ognia. 15 Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia. ''7 Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem3. 8 A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga». Zatem daruj sobie dalsze kłamstwa i zapamiętaj że w tym przypadku ''ŚMIERĆ'' to jest śmierć - unicestwienie. Tak jak śmierś ''PIERWSZA'' rozkłada ciało tak śmierć druga unicestwia duszę. STĄD PODZIAŁ NA ŚMIERĆ PIERWSZA I DRUGĄ. AMEN Odejdź w pokoju.
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 18:48
''Po co ma ktoś zmartwychwstawać żeby ... umrzeć?'' No widzisz! Po to aby staneli na sądzie. ''I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano, według ich czynów. 13 I morze wydało zmarłych, co w nim byli, i Śmierć, i Otchłań wydały zmarłych, co w nich byli, i każdy został osądzony według swoich czynów.'' Ty tego nie zrozumiesz bo wpojono Tobie że sąd jest po śmierci pierwszej ( ciała). Jest to kłamstwo głoszone przez KK. A jak gołym okiem widzisz to w Apoalipsie jest wyraźnie napisane : ''12 I ujrzałem umarłych - wielkich i małych - stojących przed tronem, a otwarto księgi. I inną księgę otwarto, która jest księgą życia. I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano, według ich czynów. 13 I morze wydało zmarłych, co w nim byli, i Śmierć, i Otchłań wydały zmarłych, co w nich byli, i każdy został osądzony według swoich czynów. 14 A Śmierć i Otchłań wrzucono do jeziora ognia12. To jest śmierć druga - jezioro ognia. 15 Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia.'' Dlatego napisałem Tobie: ''Człowieku!!! co Ty wypisujesz?''
5 stycznia 2019, 21:29
nie znasz zbyt dobrze doktryny katolickiej stąd ten zamęt. mieszasz znaczenia pojęcia śmierci. Są tu trzy znaczenia:  1. śmierć fizyczna - po tej śmierci człowiek staje na sądzie indywidualnym, ale w przyszłości weźmie też udział w sądzie ostatecznym. 2. śmierć jako oddzielenie od Boga - skutek grzechu, św. Paweł pisał są grzechy które prowadzą do śmierci i takie, które tego nie robią. 3. śmierć wieczna - to nie jest unicestwienie, bo Bóg nikogo nie unicestwi - dlaczego miałby to zrobić? Jest to wieczny stan oddzielenia od Boga. to co piszesz brzmi jak absurd - ludzie żyją, umierają, potem zmartwychwstają tylko po to by być osądzonym i potem zostają unicestwieni - niby dlaczego? jeśli to kara - to nie jest to żaden problem, pyk i Cię nie ma, śmieszna kara. A może unicestwienie to poprostu likwidacja zbędnych istot? może Bogu szkoda marnować energie na utrzymywanie ich przy życiu? Co za bzdurna teoria, hehe. Trochę jak u świadków Jehowy. A gdzie Ty widzisz w ogóle zapis, który równa śmierć wieczną, gehenne, czy jezioro ognia z unicestwieniem??? Skąd żeś to wydumał? Na pewno nie z Pisma?
MK
Marek Kępka
5 stycznia 2019, 22:53
No to teraz już wszystko rozumiem. Ziejesz nienawiścią do Kościoła katolickiego. I te wypociny, a w zasadzie tylko cytaty przeanalizowane przez jakiegoś domorosłego profesora, które przytaczasz, bo sam nie dajesz rady ogarnąć tego wszystkiego, mają na celu zwieść czytelników portalu deon. A najśmieszniejsze jest to, że cytaty biblijne czerpiesz z tzw. tysiąclatki. Spokojnie, adwentysto dnia siódmego, Bóg Cię kocha i wzywa do nawrócenia.
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:16
"A nieprzyjaciel, który go posiał, to diabeł, a żniwo, to koniec świata, żeńcy zaś, to aniołowie. Jak tedy zbiera się kąkol i pali w ogniu, tak będzie przy końcu świata." (Mt.13:39-40) Najczęstszym argumentem na rzecz piekła jest przypowieść o ubogim Łazarzu spoczywającym na łonie Abrahama oraz bogaczu znoszącym męki w otchłani (Łk.16:19-31). Analizując jej treść musimy wziąć pod uwagę, że przypowieści Chrystusa miały charakter metaforyczny, a nie literalny, dlatego nikt nie rozumie literalnie kąkolu, panien, monet, owiec, pereł, ryb i kóz, które w nich występują. Zgodzimy się, że przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie może być równocześnie dosłowna i figuratywna. Jeśli chcemy ją rozumieć dosłownie, wówczas musimy przyjąć, że po pierwsze, łono Abrahama pomieści wszystkich zbawionych; po drugie, że niebo i piekło są dość blisko, aby ich mieszkańcy mogli ze sobą gaworzyć; po trzecie, że zmarli zabierają ze sobą do piekła czy niebia ciało z oczami, językiem, wargami oraz jego fizycznymi potrzebami, co jest sprzeczne ze słowami ''że ani ciało ani krew nie osiagną Królestwa Niebieskiego ''. Nietrudno się przekonać, że literalność w rozumieniu przypowieści prowadzi do absurdu. Przypowieść o bogaczu i Łazarzu była metaforą odnoszącą się do chciwości faryzeuszy (Łk.16:14), którzy nauczali, że bogactwo dowodzi Bożego błogosławieństwa, zaś bieda jego braku. Bogacz reprezentował Żydów, zaś biedak pogan, których faryzeusze uważali za niegodnych zbawienia. Wysoce figuratywnym językiem Jezus zabezpieczył tę przypowieść przed niepożądanymi wnioskami odnośnie stanu umarłych czy kary dla niepobożnych.
7 stycznia 2019, 23:00
ależ banialuki, rozłóżmy ponownie Twojego mistrza na łopatki, pisze on: "Przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie może być równocześnie dosłowna i figuratywna. Ci, którzy chcą ją rozumieć dosłownie mają cztery poważne problemy. Po pierwsze, muszą przyjąć, że łono Abrahama jest dość duże, aby pomieścić wszystkich zbawionych (sic!)."  -misiu, gdzie tam jest powiedziane, że WSZYSCY zbawieni leżą na łonie Abrahama? "Po drugie, że niebo i piekło są dość blisko, aby ich mieszkańcy mogli się widzieć i słyszeć." - chłopino, sam napisałeś, że jest to "przypowieść figuratywna" "Po trzecie, że dusze zmarłych mają oczy, języki i palce, a więc ciała z jego fizycznymi potrzebami, choć zgodnie z naukami kościołów, które akceptują koncept bezwarunkowej nieśmiertelności, dusze nie mają ciał!" - pomijając, że jest to obraz, który oznacza, że dusza bogacza cierpi i pragnie choć odrobiny ulgi, to faktycznie nauka Kościoła jest taka, że po zmartwychwstaniu ludzie będą mieć nowe ciało, będzie nowa ziemia, itd. "Po czwarte, muszą odpowiedzieć na pytanie: Gdzie podziewały się dusze zmarłych przed Abrahamem, a więc w oczekiwaniu na jego łono?" - nauka Kościoła, jest prosta - Jezus po śmierci zstąpił do piekieł (do Szeolu) po to by wydobyć stamtąd dusze wiernych mu ludzi, otworzył bowiem dla nich niebo do którego potem wstąpił (dlatego kiedy spotyka po zmartwychwstaniu Marię mówi, "jeszcze nie wstąpiłem do Ojca"). Dodajmy jeszcze, że przypowieść nie ma na celu obrazować ze szczegółami jak wygląda niebo, czy piekło, ale raczej pokazać że konsekwencje życia na ziemi dotknął każdego (i biedaka i bogacza) po smierci. Jest to zatem faktycznie obraz, ale zawierający faktycznie elementy życia po tej i po drugiej stronie (no chyba że jak chce autor <a href="http://eliasz.dekalog.pl/goscie/dunkel/ogienwie.htm">farmozonów</a>, jest to tylko bajka Jezusa dla faryzeuszy)
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:14
Pismo Święte mówi, że zmarli są w swoich grobach (Hi.17:13; 7:9-10) i że usłyszą głos Chrystusa w swoich grobach (J.5:28-29), nie zaś w niebie czy piekle. Biblia uczy, że nagrodę ludzie otrzymają podczas powtórnego przyjścia Chrystusa, a nie po śmierci (Mt.16:27). Słowo Boże mówi, że "zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz.6:23), a nie wieczna męka. Znajdziemy w Biblii kilka miejsc, gdzie mowa o "wiecznej" lub trwającej "na wieki" karze, ale pomaga je zrozumieć list Judy, w którym czytamy, że Sodoma i Gomora "stanowią przykład kary ognia wiecznego" (Jd.7). Ogniem, który je strawił był "ogień wieczny", a jednak już nie płonie tam, gdzie leżały owe miasta. Słowo "wieczny" odnosiło się nie do czasu trwania, ale Kolejnym biblijnym przykładem ognia wiecznego (płonącego na wieki wieków) jest kara nałożona niegdyś przez Boga na Edom: "Ani w nocy, ani w dzień nie zgaśnie, jego dym wznosić się będzie zawsze; z pokolenia w pokolenie będzie pustynią, po wieki wieków nikt nie będzie nią chodził" (Iz.34:10). Na terenie dawnego Edomu nie wznosi się już dym, gdyż to nie ogień miał być wieczny, lecz jego rezultaty. Taki sam "wieczny" ogień spalił Sodomę i Gomorę (Jd.7). Arcybiskup William Temple napisał słusznie: "Jedno możemy orzec z całą pewnością: Wieczne katusze są wykluczone. Ludzie zapożyczyli grecką, niebiblijną naukę o nieśmiertelności duszy. Z tym uprzedzeniem w umysłach czytają
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:12
Nowy Testament. Bez tego na pod-stawie samego Nowego Testamentu dowiedzieliby się o wiecznym zniszcze-niu, zamiast o wiecznej męce. To ogień nazwany jest aeonian [wiecznym], a nie wrzucone weń życie."(1) Frazy "zawsze" i "na wieki wieków" mają w językach hebrajskim i greckim cha-rakter względny, oznaczając okres potrzebny do zakończenia danej aktywności. Często chodzi o okres życia danego człowieka. (2) Na przykład niewolnik miał służyć swemu panu "na zawsze", czy "na wieki wieków", co oznaczało "do końca życia" (Wj.21:1-6). Biblia nazywa ogień Boży "nieugaszonym" (Mt.3:12), gdyż nic go nie stłamsi. Jeremiasz zapowiedział, że Babilończycy spalą Jerozolimę "ogniem nieugaszonym" (Jer.17:27). I tak się stało. Miasto zostało zniszczone, ale ten ogień już nie płonie. Pismo Święte wielokrotnie mówi, że niepobożni zginą, (3) a nie, że będą cierpieć wieczne męki. Apostoł Piotr napisał, iż "teraźniejsze niebo i ziemia mocą tego samego Słowa zachowane są dla ognia i utrzymane na dzień sądu i zagłady bezbożnych ludzi" (2P.3:7). Alternatywą dla życia wiecznego jest śmierć, a nie wieczne męki. Jezus powiedział: "Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jedynego dał, aby każdy kto weń wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J.3:16). Wielu chrześcijan ze zgorszeniem wspomina chrześcijaństwo inkwizytorów, czy okrucieństwo hitlerowców, jednocześnie bezkrytycznie akceptując pogański koncept piekła, który czyni z Boga sadystę jeszcze gorszego niż oni, bo bezcelowo znę-cającego się w nieskończoność nad ogromną liczbą dorosłych i dzieci!
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:10
Bóg musi zniszczyć grzech, a z nim grzeszników, to rzecz oczywista i pewna. Nie ma On jednak przyjemności w znęcaniu się nad nimi przez wieczność: "Jakom żyw - mówi Wszechmocny Pan - nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, a raczej, by się bezbożny odwrócił od swojej drogi, a żył" (Ez.33:11). Stwórca miłuje wciąż nawet tych, którzy stanęli w opozycji do Niego. Udo-wodnił to oddając samego siebie ma krzyżu za nas, gdy jeszcze byliśmy Jego nieprzyjaciółmi: "Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł" (Rz.5:8). Bóg nie może jednak tolerować grzechu, dlatego ci, którzy odrzucili dar zbawienia w Chrystusie, muszą ponieść śmierć wraz ze swym panem - Szatanem (Hbr.2:14). Nie ma jednak potrzeby, aby cierpieli w nieskończoność. Biblia mówi wyraźnie, że "karą za grzech jest śmierć", a nie wieczne męki (Rz.6:23). 182 razy Biblia mówi o unicestwieniu niesprawiedliwych. 98 razy w Starym Testamencie i 84 razy w Nowym Testamencie. Diabeł i niepobożni wrzuceni zostaną do jeziora ognia i siarki (Ap.20:10), które Biblia nazywa "drugą śmiercią" (Ap.21:18), bo z niej nie ma już zmartwychwstania Grzesznicy poniosą karę współmierną do swych grzechów (Mt.11:24; Gal.6:7) oraz do posiadanej świadomości (Łk.12:47-4
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 09:07
). Jedni spłoną jak chrust, inni jak grube konary (Mal.3:19). Najdłużej płonąć będzie Lucyfer, gdyż na niego spadną grzechy zbawionych, które zostały wymazane z ksiąg niebiańskich i wyniesione ze świątyni niebiańskiej przez jej Arcykapłana, podobnie, jak to miało miejsce w świątyni izraelskiej w Dniu Pojednania, kiedy arcykapłan wynosił z niej wyznane wciągu roku przez lud Boży grzechy, aby złożyć je na głowę kozła "dla Azazela", pomimo, że wcześniej poniósł za nie ofiarę kozioł "dla Pana". W końcu jednak i Szatan stanie się tylko popiołem (Ez.28:18). Biblia mówi: "Jeszcze trochę, a nie będzie bezbożnego; Spojrzysz na miejsce jego, a już go nie będzie" (Ps.37:10). Robak drążący niepobożnych nie zginie, a ogień nie zgaśnie, dopóki nie pochłonie ich ostatniej cząstki (Iz.66:24; Mk.9:48; Mal.3:19-20). Grzesznicy nie zmartwychwstaną już nigdy - "będzie z nimi tak, jak gdyby ich nigdy nie było" (Ab.1:16). Biblia mówi, że piekło - jezioro ognia - zostało "zgotowane diabłu i jego aniołom" (Mt.25:41). Szatan nie jest zachwycony ideą unicestwienia. Posunął się do rebelii, aby stanąć na równi z Bogiem, toteż pycha nie pozwala mu przyznać, że jest istotą śmiertelną (J.8:44). Woli, aby widziano go, jako pana piekieł, znęcającego się nad tymi, których ogłupił na ziemi. Młodzi ludzie wybierają dziś czasem świadomie Lucyfera za swego pana, wchodząc w szeregi satanistów. Żywią nadzieję, że po śmierci, zamiast znosić tortury z jego ręki, będą mu asystować w tym dziele. Wbrew tej klechdzie, bez Jezusa nie ma życia wiecznego: "Kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota" (1J.5:12). Za pośrednictwem doktryny o piekle diabeł - władca tego świata  przypisuje Bogu swój własny okrutny charakter. Dlatego nauka ta zamiast prowadzić niewierzących do Boga, odpycha od Niego, i wywołuje bunt. Wierzących zaś pozbawia pewności zbawienia, budząc strach, który nie należy do owoców Ducha Bożego (1J.4:18-19).
JB
Jan Błasiak
5 stycznia 2019, 19:47
Co ty bredzisz? Brałeś już leki dzisiaj czy nie? Bo piszesz tak jakbyś się leczył na głowę. Nie wiem, zgaduję, to tylko moje przypuszczenia ale wyglądasz na osobę mocno zaburzoną, żyjącą w urojeniach. Po twoich komentarzach widać chaos, oczopląs, być może piszesz je spoconymi rękami. Dlatego martwiac się o ciebie jak o bliźniego swego pytam - czy leczysz się na jakieś zaburzenia? Czy brałeś leki?
MK
Marek Kępka
5 stycznia 2019, 23:05
Ostudźmy emocje, kolega asdf12 jest adwentystą i znajduje się daleko od prawdy - wierzy w anihilacjonizm, kondycjonalizm. Pastor William Miller zwódł wielu głosząc rychły koniec świata, ale biedaczek się pomylił... no doprawdy smutne. Ale Bóg ma miłość do grzeszników.
4 stycznia 2019, 21:30
wow! pierwszy raz w dużym stopniu zgadzam się z ojcem Siepsiakiem. Mam jednak pewne wątpliwości odnośnie myśli, że argumentem za wiecznym potępieniem jest to, że komuś trudno się "pogodzić z perspek­tywą nieba, w którym byliby szczęśliwi razem ze swoimi oprawca­mi". To nie tak! Stan piekła wybiera dobrowolnie ten kto nie chce byc z Bogiem - Bóg nikogo nie zgwałci i nie sprowadzi na siłę do piekła. To jest argument za wiecznym potępieniem. Ponadto twierdzenie, że szczęście w niebie mogłoby być niepełne gdyby część osób była potępiona trąci herezją - oznacza bowiem, że Bóg nie może być w pełni szczęśliwy bez ludzi, a zatem potrzebuje ich do pełni szczęścia - nie jest Pełnią sam w sobie i nie da też pełni szczęścia zbawionym. Bzdura! Jeszcze dodam, że Chrystus odkupił nas swoją śmiercią - można powiedzieć wziął nasze winy na siebie i poniósł za nie zapłatę (karę) Jest ona (kara) zatem konieczna tam gdzie jest grzech. Oprócz miłosierdzia istnieje też Sprawiedliwość Boża.
PM
Patryk M
5 stycznia 2019, 08:57
Człowieku!!! co Ty wypisujesz?