Czy istnieją dowody na zmartwychwstanie Jezusa

(fot. Scott Ableman/flickr.com/CC)
ks. dr Mirosław Tykfer

O dowodach dotyczących prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa trudno jest mówić w sensie ścisłym. Tym bowiem, co stanowi treść przekazu Kościoła o Zmartwychwstaniu, są świadkowie, którzy osobiście widzieli zmartwychwstałego Pana. Tym zaś, co sprawiło, że ich oczy ujrzały i rozpoznały zmartwychwstałego Chrystusa, była wiara.

Tematyka dotycząca dowodów zmartwychwstania Chrystusa jest bardzo skomplikowana i wymaga kilku wstępnych wyjaśnień. W niniejszym artykule postaram się więc najpierw przedstawić sposób argumentacji, jaki podejmuje Kościół zapytany o swoją wiarę w powstanie z martwych Chrystusa. Następnie chciałbym uzasadnić, jak w ogóle możliwe jest pytanie o dowody na coś, co doktryna Kościoła katolickiego ujmuje jako tajemnicę wiary, czyli prawdę przekraczającą ludzki sposób pojmowania świata. Na samym końcu przedstawię i pokrótce wyjaśnię niektóre z bardziej znaczących "dowodów". Chciałbym, aby mój tekst posłużył nie tylko lepszemu zrozumieniu trudnych kwestii teologicznych związanych z prawdą o Zmartwychwstaniu, ale także, aby inspirował czytelników do przemyślenia udziału człowieka w tej tajemnicy, zarówno w życiu doczesnym, jak i wiecznym.

Wiara w Zmartwychwstanie a wiara w Synostwo Boże Jezusa

Nauka Kościoła o tajemnicy zmartwychwstania Chrystusa brzmi następująco: w trzeci dzień po śmierci i złożeniu ciała do grobu Jezus Chrystus został uwolniony/uwolnił się definitywnie od panowania nad Nim śmierci; następnie Jego ciało zostało przemienione i przyjęte do chwały nieba; powstanie z martwych Chrystusa jest źródłem i zapowiedzią powstania z martwych wszystkich ludzi (zmartwychwstania na życie wieczne lub na potępienie); przez Zmartwychwstanie została ostatecznie potwierdzona prawda, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i jedynym Zbawicielem świata; ukazywanie się Chrystusa Zmartwychwstałego uświadomiło uczniom, że Syn Boży pokonał śmierć nie tylko dla siebie (pro se), ale także dla nas (pro nobis), tzn. dla naszego zbawienia. Ta sumaryczna wypowiedź wymaga oczywiście wielu dodatkowych wyjaśnień. Przedstawiłem ją jednak w tej postaci ze względu na całościowy ogląd sprawy, do której chcę odnieść się jedynie częściowo. Zależy mi bowiem przede wszystkim na uwypukleniu zaledwie jednego aspektu wiary dotyczącej zmartwychwstania Chrystusa. Nie chodzi bowiem tylko o to, że Chrystus pierwszy przeszedł ze śmierci do nowego życia. Tak, jakby inni ludzie obok Niego mogli dokonać tego samego. Takiego uwolnienia przez Boga na końcu czasów w większości oczekiwali również Żydzi, a przecież wielu z nich nie uwierzyło w zmartwychwstanie Chrystusa. Podstawową trudnością wiary w Zmartwychwstanie było bowiem ugruntowane przekonanie Żydów o niemożliwości pokonania śmierci przez pojedynczego człowieka, zanim nastąpi ostateczna interwencja Boga w losy całej ludzkości. Inaczej mówiąc: jeśli ktoś wierzył, że ten człowiek, który nosił imię Jezusa z Nazaretu i narodził się z Maryi, jest również Synem Bożym, ten potrafił także uznać prawdę, że mógł On w sobie dokonać uwolnienia całej ludzkości z więzów śmierci. Jeśli natomiast postrzegał Jezusa jedynie jako człowieka, nie zrozumiał, dlaczego właśnie w Nim Bóg miałby ostatecznie zbawić cały świat. O tym więc, że ktoś daje wiarę powstaniu z martwych Jezusa Chrystusa, decyduje wpierw wiara w to, czy On naprawdę jest Synem Bożym.

Podobnie było w historii pierwotnego Kościoła. Żydzi, którzy dostrzegali w Nim obiecanego Mesjasza, stawali się Jego uczniami. Chociaż przeżyli głębokie rozczarowanie faktem Jego haniebnej śmierci na krzyżu i uciekli w chwili Jego pojmania, to jednak tylko tym, swoim wybranym uczniom, ukazał się zmartwychwstały Pan. Widzimy tutaj zasadniczą ciągłość wiary tych, którzy uwierzyli Chrystusowi przed śmiercią i którzy oglądali Go żywego już po zmartwychwstaniu. Nawet jeśli ktoś mógłby kwestionować doskonałą wiarę uczniów w Synostwo Boże Jezusa przed zmartwychwstaniem - prawdą jest, że gdyby faktycznie wierzyli, że On jest Bogiem, nie uciekliby z ogrodu Oliwnego, ale oczekiwali boskiej interwencji - to jednak nie może podważyć faktu, że ci sami uczniowie zaufali wcześniej Jego słowu i zostawiwszy wszystko, poszli za Nim. Pierwsi uczniowie Chrystusa, czyli pierwotny Kościół, o tyle więc wierzyli, że On zmartwychwstał i pokonał ostatecznie śmierć, o ile wcześniej uwierzyli także, że On jest Bożym Posłańcem, Mesjaszem obiecanym przez proroków. Tylko dlatego, że uwierzyli Chrystusowi i spotkali Go żyjącego już po śmierci krzyżowej, na ich świadectwie opiera się wiara Kościoła w zmartwychwstanie Chrystusa.

Nieobojętni świadkowie

Doszliśmy w ten sposób do splotu dwóch istotnych prawd. Pierwsza, która mówi, że Jezusa Zmartwychwstałego oglądali jedynie ci, którzy uwierzyli Jego słowom, głoszonym przez Niego jeszcze zanim umarł na krzyżu. Kiedy natomiast spotkali Go osobiście już po zmartwychwstaniu - i to jest druga istotna prawda - stali się pierwszymi świadkami Jego chwały, tj. Syna Bożego, który pokonał śmierć i zasiada po prawicy Ojca. Tym, co splata obie prawdy,  jest po raz kolejny słowo "wiara".

Dopiero na podstawie tak postawionej sprawy możemy zastanowić się, dlaczego w ogóle można mówić o "dowodach" na zmartwychwstanie Chrystusa, jeśli jest ono w gruncie rzeczy tajemnicą wiary. Z jednej bowiem strony nasza wiedza o tym, co wydarzyło się ze zmarłym Jezusem z Nazaretu, osadza się jedynie na świadectwie Jego uczniów. Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że nie były to zeznania postronnych osób, neutralnych obserwatorów. Byli to uczniowie, którzy już wcześniej uwierzyli Jego słowom. Mowa jest więc o osobach, które były głęboko zaangażowane w sprawę, o której świadczyły.

Dla niektórych nam współczesnych jest to swego rodzaju kontrargument wobec prawdziwości powstania z martwych Chrystusa. Nasza nowoczesna mentalność skłonna jest uważać, że najlepszym świadkiem wydarzenia i jego wiarygodnym sprawozdawcą jest ten, kto stoi niejako z boku i "na chłodno" przygląda się temu, co się wydarza. W przypadku świadków Zmartwychwstania, jak już o tym była mowa, jest zdecydowanie inaczej. Czy jednak oznacza to, że są oni mniej wiarygodni, ponieważ nie pozostali obojętni na nauczanie Chrystusa? A może Kościół nie powinien polegać na opinii niewielkiej grupy Żydów, którzy równie dobrze mogli wymyślić Jego zmartwychwstanie tylko po to, aby nie ośmieszyć się przed tymi, którzy od początku nazywali ich niebezpiecznymi sekciarzami? Tym bardziej że wielu Żydów uważało śmierć przez ukrzyżowanie jako znak potępienia i opuszczenie przez Boga. A może trauma po stracie nauczyciela popchnęła kilku z nich do stworzenia pięknej legendy o żywym Chrystusie? Takie opowiadanie zapewne miałoby silną moc łagodzącą psychologiczne rozczarowanie, które nastąpiło po haniebnej śmierci Jezusa na krzyżu. A może ci sami wykradli ciało i chcąc w sposób cudowny wytłumaczyć Jego zniknięcie, powtarzają fałszywe zeznania, że On sam wyszedł z grobu? Krótko mówiąc, pytanie brzmi następująco: dlaczego "dowodów" Zmartwychwstania oczekujemy od tych, którzy nie mogli i nie zachowali neutralności wobec tego wydarzenia, ale przeciwnie, deklarowali się właśnie jako ludzie wierzący w boskie posłannictwo Chrystusa?

Śmierć pokonana w Osobie Jezusa

Okazuje się, że nasza współczesna mentalność prowadzi nas na niewłaściwą ścieżkę. Jeżeli bowiem uczniowie Chrystusa faktycznie zostawili wszystko dla Niego i poszli za Nim, być może jeszcze nie do końca rozumiejąc, Kim On naprawdę jest, to tym bardziej powinni być zgorszeni Jego śmiercią. Pamiętali przecież, że do samego Boga zwracał się On, mówiąc Abba, tzn. Tatusiu; ogłaszał wszystkim, że wraz z Nim zbliża się Boże królestwo; ponadto utrzymywał, że jest Panem i Mesjaszem. Mimo to niedługo potem oglądali Go zbroczonego krwią, jak potępieńca, którego wydaje się, że opuścił nawet sam Bóg. Czyż nie o hańbie opuszczenia i ogołocenia przed ludem rozprawiali rozczarowani uczniowie idący do Emaus? Czyż Piotr nie zaparł się Chrystusa właśnie dlatego, że prowadzono Go na śmierć?

To, co wydaje się możliwe, aby było ewentualną odpowiedzią rozczarowanych uczniów na tragedię śmierci ich Mistrza, to z pewnością nie wytłumaczenie całego przebiegu spraw przez teorię o powstaniu Chrystusa z martwych. Takie wyjaśnienie nie przyszłoby do głowy nikomu, kto próbowałby załagodzić traumę zawiedzionych apostołów według znanych wówczas sposobów tłumaczenia podobnych zdarzeń. Oczekiwaną argumentacją zapewne byłoby porównanie ukrzyżowania Jezusa do męczeńskiej śmierci sprawiedliwych proroków albo przekonanie o możliwości Jego zmartwychwstania wraz innymi "bohaterami wiary" na końcu czasów. Powyższe wyjaśnienia, zgodnie z panującymi wtedy kanonami teologii żydowskiej, osadzone byłyby na wierze, że tylko Bóg, Stwórca Świata, jest sprawiedliwym sędzią i tylko On może wyrównać rachunki i przywrócić do życia istotę ludzką, potwierdzając tym samym, że Bóg jej nie opuścił. Zasadniczo Żydzi wyrażali również przekonanie, że zapewne Bóg dokona ostatecznego wyzwolenia Izraela z więzów śmierci w czasie ostatecznym.

To, co było więc teologiczną nowością, trudną do pomyślenia dla ówczesnych elit intelektualnych Izraela, to fakt, że od początku Kościół głosił zmartwychwstanie Chrystusa jako uwolnienie z więzów śmierci tej pojedynczej Osoby i że w tej właśnie Osobie, którą postronni obserwatorzy postrzegali jako zwykłego człowieka, pokonana została definitywnie śmierć. Nie można o takiej argumentacji pomyśleć inaczej jak o wyznaniu wiary w Syna Bożego, który swoim zwycięstwem dzieli się z każdym człowiekiem. W konsekwencji Kościół nieprzerwanie głosi, że tylko w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, ludzie mogą osiągnąć życie wieczne.

Wynika stąd, że głębokie przekonanie uczniów Chrystusa o Jego boskim posłannictwie nie zaciemniło prawdy o Zmartwychwstaniu, ale ją tym bardziej uwydatniło na tle racjonalnie spodziewanych wyjaśnień. Powtórzmy: z jednej strony nie do zaakceptowania była bowiem dla większości Żydów prawda o Mesjaszu, który cierpi i haniebnie umiera, a z drugiej nie do pomyślenia prawda o powstaniu do nowego życia pojedynczej Osoby, która swoim zwycięstwem obdarza całą ludzkość. Zestawienie tych dwóch przekonań tworzy fundament wiary chrześcijan, a jednocześnie uzasadnia skandal, jaki owo zestawienie wywołało w środowiskach żydowskich, także po śmierci Jezusa. To właśnie wiara w Jezusa, Syna Bożego, który został zamordowany, a jednak jest żyjący w swoim Kościele, okazała się główną przyczyną tak wielu prześladowań chrześcijan. Nie zapominajmy jednak, że w swojej istocie wiara w zmartwychwstanie Chrystusa pozostała przede wszystkim źródłem niezachwianego przekonania pierwszych chrześcijan, że w Jezusie Bóg spełnia obietnicę obdarowania człowieka życiem wiecznym.

Jedyny znany materiał dowodowy

 Świadkami Zmartwychwstania są więc uczniowie, którym dał się widzieć żyjący Chrystus i tym samym potwierdził prawdziwość swojego bóstwa. Ci sami uczniowie głosili tę prawdę, a większość z nich oddała za nią własne życie. W końcu niektórzy z nich zapisali to, co przeżyli w sercu i co rzeczywiście oglądały ich oczy, aby w ten sposób, pod natchnieniem Ducha Świętego, stać się autorami świętych tekstów Pisma Świętego Nowego Testamentu. Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Listy i Apokalipsa są dla nas jedynym wiarygodnym źródłem tego, co dało początek życiu Kościoła. Tylko Biblia, rozumiana jako zapis żywej tradycji, czyli przekazywania prawdy objawionej, jest godnym zaufania dokumentem potwierdzającym wiarę Kościoła w zmartwychwstanie Chrystusa. Jest jedynym znanym nam materiałem dowodowym w odniesieniu do tego, co widzieli uczniowie piszący o ukazywaniu się Zmartwychwstałego.

W kontekście tak rozumianej prawdy o Zmartwychwstaniu, dowody, jak niektórzy mogliby oczekiwać, nie są zestawem faktów, które zapisał jakiś postronny kronikarz. Jak już o tym była mowa powyżej, świadkami były osoby wierzące, które pragnęły przekazać swoje doświadczenie spotkania ze zmartwychwstałym Chrystusem jako fakt historyczny. W tym sensie można powiedzieć, że uczniowie opisują fakty: dotykali ciała zmartwychwstałego Jezusa, rozmawiali z Nim, a nawet jedli (choć pamiętać należy, że teksty biblijne odnotowały wyraźnie przemienioną jakość ludzkiego ciała zmartwychwstałego Chrystusa). Nie były to jednak wydarzenia dostrzegalne dla każdego, niezależnie od wiary. Nie znamy żadnych świadków, którzy zachowując zupełnie niezaangażowaną postawę wobec prawdy objawionej w Chrystusie, mogliby zaświadczyć, że widzieli Go powstałego z grobu.

Moglibyśmy doszukiwać się oczywiście wielu ściśle historycznych przesłanek, które mogłyby wskazywać na cudowne powstanie z martwych Chrystusa, jak choćby fakt, że u wejścia do groty czuwali strażnicy i mimo ogromnego kamienia, który zamykał wejście do grobu, obudzili się następnego dnia zdziwieni tym, że w sposób niezrozumiały leżał teraz odsunięty. Nie da się również obiektywnie udowodnić zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu na podstawie wiarygodności zapisów o zastanym na trzeci dzień przez kobiety pustym grobie. Niektórzy powtarzają argument niezwykle szybkiego rozwoju chrześcijaństwa, który dokonywał się spektakularnie u początków historii Kościoła, a na co wskazywać miało właśnie owo silne przekonanie pierwszych chrześcijan o zmartwychwstaniu Syna Bożego. Żadne z tych niezwykłych okoliczności nie jest jednak wprost dowodem na Zmartwychwstanie. Pełnią one raczej rolę drugorzędnego sposobu argumentacji i zobrazowania prawdy podstawowej. Tym bowiem, co stanowi treść przekazu Kościoła o Zmartwychwstaniu, są świadkowie, którzy osobiście widzieli zmartwychwstałego Pana. Tym zaś, co sprawiło, że ich oczy ujrzały i rozpoznały zmartwychwstałego Chrystusa, była wiara.

Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli

Jednym z najlepszych komentarzy biblijnych do stawianej tutaj tezy jest początek Pierwszego Listu św. Jana, w którym czytamy: "To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione" (1 J 1, 1-2). Św. Jan pisze o życiu wiecznym, które się objawiło. Chodzi więc nie tylko o niezwykłość historycznych wydarzeń towarzyszących zmartwychwstaniu Chrystusa, ale także i przede wszystkim o sens ludzkiej egzystencji, jaki odsłania się przez historyczne wydarzenie zmartwychwstania Chrystusa. Jeśli chrześcijanie naszego czasu wierzą, że Jezus naprawdę zmartwychwstał, czynią to nie tylko na podstawie ustnego czy pisemnego przekazu. Jest raczej odwrotnie. Właśnie dlatego, że Duch Święty ukierunkowuje ludzkie serca i umysły na spotkanie z prawdą objawioną, przekaz o tajemnicy Zmartwychwstania nie dociera do nas jedynie z zewnątrz, jak list przekazany przez pocztę. Serce ludzkie niejako wyczekuje prawdy, którą ogłasza mu Kościół. Budzi się do życia pod wpływem łaski i pozwala w Chrystusie rozpoznać dar Bożej miłości, która okazała się większa niż grzech i śmierć. W tym sensie nauka o zmartwychwstaniu Chrystusa z jednej strony opiera się na świadectwie pierwszych uczniów, niejako wierzy historycznym faktom, które przytaczają w tekstach Pisma Świętego, z drugiej jednak strony równie mocno odnajduje swoją wiarygodność intelektualną w sercu człowieka, które w sposób naturalny oczekuje ostatecznego uwolnienia ludzkości od zła i śmierci oraz odpowiedzi na pragnienie życia wiecznego. Zgodność owego złożenia pragnień serca z nauką Kościoła jest jednym z najbardziej racjonalnych "dowodów" prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa. Rozumiejąc tę podwójną złożoność, dochodzimy także do pełniejszego pojmowania słów samego Jezusa, który po swoim zmartwychwstaniu zwraca się do niewiernego Tomasza: "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20, 29).

O dowodach dotyczących prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa trudno jest mówić w sensie ścisłym. Przynajmniej w odniesieniu do sposobu dowodzenia, który zdominowany jest przez nauki empiryczne. We współczesnej nauce za prawdziwe uznaje się często jedynie to, co zostało zanotowane przez ludzkie zmysły i co może zostać w jakiejś mierze materialnie potwierdzone. W ten sposób Zmartwychwstanie nigdy nie znajdzie wystarczającego potwierdzenia. Jeśli jednak sprawę wiarygodności intelektualnej poszerzyć na obszar ludzkich pragnień i pytań egzystencjalnych, okaże się, że Zmartwychwstanie nie tylko idealnie na nie odpowiada, ale potrafi także głęboko człowieka poruszyć i zafascynować swoją wewnętrzną siłą przekonania.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy istnieją dowody na zmartwychwstanie Jezusa
Komentarze (74)
JD
~Jarosław Dąbrowski
22 marca 2020, 23:19
Są dowody na życie i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Pierwszy to Całun Turyński. Nauka dzisiaj potwierdza jego autentyczność. Odkryto nawet cienie odbitych kwiatów, użytych w trakcie pogrzebu... Wizerunek powstał na skutek promieniowania energii. Druga relikwia to szata z Argentuil, cała przesiąknięta krwią, na której rany pokrywają się dokładnie z ranami na całunie turyńskim oraz Sudarion z Oviedo, który założono na twarz Jezusa po śmierci na krzyżu. Również rany i obrażenia twarzy są tożsame z wizerunkiem na całunie. Na tych trzech relikwiach jest ta sama grupa krwi, więc albo wszystkie te relikwie są prawdziwe, albo ktoś wszystkie je sfabrykował... co byłoby nie lada wyczynem.
P
pawq
25 maja 2015, 16:55
A może by tak poczytać źródła historyczne lub ich opracowania, żeby zobaczyć co zostało odnotowane ponad 2000 lat temu? <a href="https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2014/04/21/ks-a-skwarczynski-poleca-swiadkowie-zmartwychwstania-chrystusa-swiadectwa-historykow-tamtego-czasu/">link->świadkowie zmartwychwstania</a>
N
nie
24 maja 2015, 12:22
~eva 14:34:45 | 2015-05-23 Manipulacja jezuitów deonowych jest faktem. Ostatnie wyborcze artykuliki deonowe są dowodem. Sami napisali ale nie wolno komentować już od środy. Ma być taka "prawda" jak na deonie napiszą Oceń2odpowiedz ~info 08:43:40 | 2015-05-23 ~naiwniak 20:38:49 | 2015-05-22 @Ojciec Siepsiak Treść ojca artykułu jak i "przerwa" w możliwości komentowania innych na deonie są powodem wyłącznie do                                       WSTYDU! A ja zawsze myślałem, że przynajmniej dla osób konsekrowanych jedynym autorytetem, wzorem, drogą jest Jezus Chrystus. Coraz częściej łapię się na tym, jak naiwnie myślałem. Oceń3odpowiedz ~DEON TO WYBORCZA? 08:36:53 | 2015-05-23 Wybory prezydenckie 2015. "Gazeta Wyborcza": Nasz prezydent, wasz prezes Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17960973,Wybory_prezydenckie_2015___Gazeta_Wyborcza___Nasz.html#ixzz3awPQEG4o Oceń2odpowiedz ~non posuumus 07:54:43 | 2015-05-23 Ks. Han pisze jakby był prawdziwym normalnym duszpasterzem. A co robi jako manager deonu. Najmuje, jak zwykle, tylko w bardziej niegodnym celu Żyłkę, księzy Siepsiaka i Stopka aby napisali artykuliki zmanipulowane dotyczące wyborów prezydenckich i Lisa (Siepsiak porównuje to do listów biskupów polskich do niemieckich) To hańba - wykorzystywanie m. in. św. Jana Pawła II i Prymasa Tysiąclecia do wybielania redakora Lisa, znanego z haniebnych zachowań w TV. TVP przeprasza za Lisa a usuwa program Pospieszalskiego. Nie wolno pytać prezydenta o WSI. A DEON DODATKOWO JUŻ OD ŚRODY BLOKUJE KOMENTOWANIE TYCH NAJEMNIKÓW ABY NIE MOŻNA BYŁO ZWRÓCIĆ UWAGI DEONOWI NA TEN HANIEBNY CZYN. JEDNAK DEON = WYBORCZA?
24 maja 2015, 12:14
W swoim czasie każdy sam przekonuje się "na własne oczy" o tym, że Chrystus żyje i jest w nas - gotowy nas poprowadzić, gdy tylko się do Niego o to zwrócimy.
S
STELKA
25 maja 2015, 19:31
Jest nadzieja że i dla ciebie taki czas przyjdzie... Oby...
25 maja 2015, 20:03
Nie pisałabym o tym, czego nie znam, Stelko.
S
STELKA
26 maja 2015, 06:29
"Jezus odpowiedział jej na to : O gdybyś znała dar Boży i [wiedziała] , kim jest Ten, kto ci mówi : "Daj mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody Żywej"...
24 maja 2015, 08:25
Skoro potrzebne są dowody, to gdzie wiara?
LS
le sz
24 maja 2015, 09:23
A kto twierdzi, że potrzebne są dowody? Ty tak twierdzisz?
T,
tytus ,romek i a'tomek
23 maja 2015, 23:04
Nie istnieja zadne dowody,  Jezus jest tak samo realny jak Zeus, Jowisz bog slonca Ra ,Thor,  Swiatowid i tysiace innych postaci z wymyslonych przez ludzi religijnych mitow.......
LS
le sz
24 maja 2015, 02:21
Emocje odbierają Ci rozum tak że mylisz i mieszasz pojęcia. To że nie ma żadnych namacalnych dowodów na zmartwychwstanie Jezusa wcale nie oznacza bynajmniej, że nie istnieją żadne dowody na realne istnienie Jezusa. Wbrew Twoim twierdzeniom istnieją realne dowody na to że Jezus o którym mówią Ewangelie był postacią historyczną. O Jezusie pisano w źródłach Żydowskich: Józef Flawiusz w "Dawnych dziejach Izraela", babiloński "Talmud" oraz wbrew intencjom Żydowskich autorów, tzw. "Toledot Jeszu" będący zbiorem opowiadań mających na celu zniesławianie Jezusa. Pisano również w źródłach rzymskich: Tacyt w "Rocznikach", Swetoniusz w "Żywotach cezarów" oraz Pliniusz Młodszy w liście do cesarza Trajana. Więc równie dobrze mógłbyś kwestionować historyczność Józefa Flawiusza czy Tacyta lub Swetoniusza albo cesarza Trajana.
E
Eres
24 maja 2015, 18:39
Ze Jezus istniał to ok. Ale istniał tak jak każdy inny prorok, jasnowidz czy inny, wg buddystów jeden z tych, którzy dostąpili tzw oświecenia. Dziś tez tacy sa. Można ich naśladować, ale nie ma powodu, zeby ich czy Jezusa nazywać Bogiem.
Y
Yes
24 maja 2015, 18:43
Masz zupełna racje. Jezus został wykreowany na "Boga", tak jak każdy inny " Bog". Zreszta do jego kultu zapożyczono legendy z innych kultów, np urodzenie z dziewicy.
LS
le sz
24 maja 2015, 19:14
Ze Jezus istniał to ok. --- No to już mamy postęp :-) A więc jednak istniał, jednak jest realny, w przeciwieństwie do Zeusa, Jowisza i innych postaci wymyślonych przez ludzi :-) Ale istniał tak jak każdy inny prorok, jasnowidz czy inny, wg buddystów jeden z tych, którzy dostąpili tzw oświecenia. Dziś tez tacy sa. --- Plotąc takie głupstwa kompromitujesz się nieznajomością tego kim był i co robił Jezus... Twierdzisz że istniał tak jak każdy inny prorok? I że dziś też tacy są? No to może podasz mi jakieś przykłady tych każdych innych proroków? Również współczesnych? Ale nie jakichś byle jakich lecz takich jak Jezus! Można ich naśladować, ale nie ma powodu, zeby ich czy Jezusa nazywać Bogiem. --- Gdyby nie było powodów aby Jezusa uznać za Boga, to nie zostałby uznany za Boga. Problem w tym, że Ty zwyczajnie nie wiesz o czym piszesz i wydaje Ci się że jak sobie coś buńczucznie zakrzykniesz to stanie się to prawdą.
LS
le sz
24 maja 2015, 19:16
Ma zupełną rację? A jak fakty temu zaprzeczają to tym gorzej dla faktów?
25 maja 2015, 06:18
Bogiem się jest Leszku, a nie "uznaje się" kogoś za Boga.
LS
le sz
25 maja 2015, 09:42
I znowuż wyjeżdżasz ze swoją szatańską bredniologią. Wchodząc z buciorami na chrześcijańskie forum i uparcie propagując swoją antychrześcijańską bredniologię wykazujesz że nie masz ani umiaru, ani taktu ani nawet kszty honoru. Już tyle razy było to Tobie klarowane, że Twojego zachowania nie da się uznawać za coś innego niż wyraz Twojej złej woli. Apage satanas!
25 maja 2015, 13:40
Uhu, Leszku samozwany Chrześcijaninem. Toż to czysty przejaw agresji wymierzony przeciwko bliźniemu. Gdzieś Ty się tego nauczył? No chyba nie w kościele, prawda? Jeśli to, co ja głoszę jest antychrześcijańską bredniologią, to jaką "religią", jest to, co Ty właśnie wygłosiłeś?
25 maja 2015, 13:54
Jeszcze do Leszka: A propos, niedawno napisałeś do Agnes: "A tak może coś merytorycznie, poza atakiem personalnym?" Bądź wzorem.
LS
le sz
25 maja 2015, 14:03
Jakiej agresji? Jak ktoś wykorzystując cudzą gościnność nachalnie neguje wiarę gospodarzy i propaguje swoją bredniologię zręcznie ubraną w chrześcijańskie pojęcia, to postawienie mu takiego zarzutu ma być agresją? Twoja biegłość i perfidia w używaniu chrześcijańskich pojęć nie może być uznana za przypadek i świadczy o wyjątkowym cynizmie i złej woli. Apage satanas!
LS
le sz
25 maja 2015, 14:04
Merytorycznie to już Ci wszystko n razy napisałem i nie będę powtarzał za każdym razem gdy usiłujesz ogrzewać swoją bredniologię. Apage satanas!
25 maja 2015, 14:05
Masz oczywiście rację, Eres w kwestii ludzi, którzy dostąpili oświecenia. Masz rację również i w tym, że nie musi być powodu nazywania kogoś Bogiem. To oczywiście kwestia nazewnictwa - "Jestem, który jestem", a zwali jak zwali. Stąd potem Leszkowe "Gdyby nie było powodów aby Jezusa uznać za Boga, to nie zostałby uznany za Boga." Każdy każdego może za kogoś uznać - mnie już tutaj uznawano za wszystko możliwe, łącznie z mężczyzną, bóstwem i szatanem, a i tak też jestem, która jestem i staję się, która się staje. :)  Bóg jest - Wszystkim. :)
25 maja 2015, 14:14
Ani nie wykorzystuję cudzej gościnności, a czerpię z niej przyjemność spotkania tak z gospodarzami jak i innymi gośćmi. Ani nie neguję wiary gospodarzy, a wręcz nadaję jej rację bytu. Ani nie propaguję swojej bredniologii, a dzielę się podobnie jak i Ty tym, co sama wiem, przeżyłam i doświadczyłam. Ani nie mam złej woli, choć jak już mówiłam niejednokrotnie powinieneś zastanowić się, dlaczego mi ją przypisujesz. Piszesz do człowieka "apage satanas". Pomyśl, dlaczego łatwiej przychodzi Ci zobaczyć w człowieku szatana niż dzieło Boga... W końcu na czyje podobieństwo zostałeś Ty stworzony, hm? Pozdrawiam.
LS
le sz
25 maja 2015, 16:03
Ani nie wykorzystuję cudzej gościnności, a czerpię z niej przyjemność spotkania tak z gospodarzami jak i innymi gośćmi. --- To że czerpiesz z tego przyjemność nie oznacza bynajmniej że nie wykorzystujesz cudzej gościnności. Ani nie neguję wiary gospodarzy, a wręcz nadaję jej rację bytu. --- No proszę.... Nadajesz rację bytu... Jakież to szczęście nas spotkało... Gdyby nie Ty to nie mielibyśmy racji bytu... Ani nie propaguję swojej bredniologii, a dzielę się podobnie jak i Ty tym, co sama wiem, przeżyłam i doświadczyłam. --- Gdybyś dzieliła się tym co sama wiesz, przeżyła, doświadczyła to nie wypisywałabyś tej całej swojej bredniologii  i nie byłoby problemu. Ani nie mam złej woli, choć jak już mówiłam niejednokrotnie powinieneś zastanowić się, dlaczego mi ją przypisujesz. --- Tego co robisz nie da się nazwać inaczej niż złą wolą. I już niejednokrotnie uzasadniałem Ci dlaczego. Piszesz do człowieka "apage satanas". Pomyśl, dlaczego łatwiej przychodzi Ci zobaczyć w człowieku szatana niż dzieło Boga... W końcu na czyje podobieństwo zostałeś Ty stworzony, hm? Pozdrawiam. --- Nigdzie nie twierdziłem, że łatwiej mi zobaczyć w człowieku szatana niż dzieło Boga. To jedynie Twoja bredniologiczna insynuacja. Apage satanas!
LS
le sz
25 maja 2015, 16:18
Snujesz swoje kolejne bredniologie... Masz rację również i w tym, że nie musi być powodu nazywania kogoś Bogiem. --- Brednie. Jak kogoś nazywa się w jakikolwiek sposób, to ZAWSZE są jakieś tego powody. To oczywiście kwestia nazewnictwa - "Jestem, który jestem", a zwali jak zwali. --- To nie jedynie kwestia nazewnictwa. Jakby nie nazywali, to ZAWSZE używali określenia/pojęcia które miało konkretne, określone znaczenie, zawsze chodziło o Osobowy Byt będący stwórcą. Stąd potem Leszkowe "Gdyby nie było powodów aby Jezusa uznać za Boga, to nie zostałby uznany za Boga." --- Oczywiście. Gdyby Jezus nie okazywał cech utożsamianych z cechami boskimi, to nie zostałby uznany za Boga. Każdy każdego może za kogoś uznać. --- Pokrętna bzdura. Aby kogoś za cokolwiek uznać, to wpierw muszą być ku temu jakieś powody. - mnie już tutaj uznawano za wszystko możliwe, łącznie z mężczyzną, bóstwem i szatanem, a i tak też jestem, która jestem i staję się, która się staje. :) Bóg jest - Wszystkim. :) --- Powtarzam: aby kogoś uznać za kogokolwiek to wpierw muszą zaistnieć ku temu jakieś powody. Nie raz dawałaś powody aby przypisyać Ci w/w Ale to co napisałaś jest perfidnym kłamstwem, gdyż bynajmniej nie uznawano Ciebie za wszystko co możliwe. Za Boga to Ty sama siebie uznałaś. A my jedynie usiłowaliśmy Ci wytłumaczyć że to nieprawd. I po raz kolejny kłamiesz że Bóg jest Wszystkim.
25 maja 2015, 19:35
Również i ja dpowiem Ci merytorycznie na każdy post, gdy hasło, którym się podpisujesz "caritas enim Christi urget nos", zaczniesz wcielać w życie. Wtedy znikną Twoje "bzdury", "brednie", "kłamstwa" i przypisywanie innym złej woli, czym ewidentnie zdradzasz, że sam taką się kierujesz i takowe głosisz. Mnie nie krzywdzisz, a siebie, bo do Ciebie to potem wraca. Ja Ciebie nie atakuję i nie mówię do Ciebie "satanas", więc niech każdy zastanowi się sam, dlaczego Ty to robisz. A także jak pokrętna musi być Twoja logika, że jedyny sposób, jaki znajdujesz w rozmowie z bliźnim, to zarzucić ją właśnie jemu. Przełam swoje wewnętrzne uprzedzenia, a zobaczysz, że drugi człowiek ze swoją świadomością może być równy wobec Ciebie.
S
STELKA
25 maja 2015, 19:45
"Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu"... P. S. Pierwsze - PYCHA
25 maja 2015, 20:07
Pisz tylko o sobie. W przeciwnym razie zdradzasz jak traktujesz siebie zamiast dawać świadectwo Kim jesteś.
LS
le sz
25 maja 2015, 20:57
Apage satanas!
25 maja 2015, 22:21
Przestaniesz widzieć we mnie szatana, to sam zniknie. Czary mary. ;)
S
STELKA
26 maja 2015, 06:34
"strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami"...
23 maja 2015, 17:19
Wiara i wiedza. Wierzyć można we wszystko – tak w to, co można udowodnić, jak i w to, czego udowodnić się nie da.  Wierzyć znaczy innymi słowy nie wiedzieć na pewno. To, co możemy zrobić, to przyjrzeć się swoim przekonaniom - czy wypływają one z naszego przeczucia czy je po prostu przyjęliśmy na słowo. Kiedy nie jest nam łatwo ustalić, warto zastanowić się czy wiara w to będzie nam służyć czy nie. Kluczową rzeczą dla wiary jest jednak pamiętać, że nie wystarczy jedynie wziąć sobie nasze przekonania do serca ale przede wszystkim -  by wprowadzać je w czyn.  I tą drogą mądrości od wiary dochodzimy do wiedzy. Lekarze orzekli kiedyś, że choroba, na którą zapadłam jest nieuleczalna. Porobiono badania, pokazano wynik, usłyszałam diagnozę, widziałam swoje chore ciało. Płakałam i nie mogłam w to uwierzyć. Mało - nie chciałam nawet tak myśleć! Jeszcze tego samego dnia wieczorem „zbuntowałam się” – tak pozytywnie i z determinacją wiedząc jakiego życia pragnęłam. Można powiedzieć - wyzwoliłam ten dar Bożej mocy, którą wszyscy mamy w sobie i przeszłam do działania. Jasno i wyraźnie nakreśliłam sobie życie, jakie stało przede mną w moich oczach i wyobrażeniach. Pokochałam je z całym przekonaniem i zaufaniem, by właśnie mocą miłości właśnie takim je uczynić. I konsekwentnie podjęłam wszelkie kroki, jakie mogłam podjąć (a które zalecane były dotąd, by choć w jakimś stopniu ograniczyć rozwój choroby). Wyzdrowiałam w ciągu dwóch tygodni, nigdy więcej nie było też nawrotu choroby. Mówi się, że wiara czyni cuda. Tak, ale trzeba też działać. Kto nie tylko słucha mojej nauki, lecz według niej postępuje…
S
STELKA
25 maja 2015, 07:35
"Ojcze, jeśli chcesz zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" - tak mówił Jezus w Ogrodzie Oliwnym. Tak mówi każdy prawdziwie wierzący w Boga. Św. Jan Paweł II chorował, Św. Faustyna chorowała, Św. Maksymilian Kolbe zakończył swoje życie w oświęcimskim bunkrze, Bł. Chiara Badano odeszła w młodym wieku z uśmiechem na ustach - poczytaj sobie dlaczego. Ci ludzie i im podobni stawiają na pierwszym miejscu Boga, a nie swoje "ja".  "Jeśli, kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie straci je; a kto straci swe życie z Mego powodu, znajdzie je. CÓŻ BOWIEM ZA KORZYŚĆ ODNIESIE CZŁOWIEK, CHOĆBY CAŁY ŚWIAT ZYSKAŁ, A NA SWEJ DUSZY SZKODĘ PONIÓSŁ? ALBO CO DA CZŁOWIEK W ZAMIAN ZA SWOJĄ DUSZĘ?"... Mieliśmy okazję poznać dość szczegółowo poglądy, które głosisz, którymi się kierujesz i w które wierzysz. Co z tego, że fizycznie wyzdrowiałaś, skoro zatraciłaś siebie w kłamstwie i żyjesz głosząc zgubne nauki ?  
25 maja 2015, 13:48
Chyba coś pominęłaś, Stelko w mojej wypowiedzi - szczególnie w tej, którą wytłuściłam. Ty też przecież wiesz, że dzięki Bogu żyjesz i piszesz, czyż nie? Czy tylko wierzysz, że to dzięki Bogu?
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 maja 2015, 15:31
Tam, gdzie jest dowód kończy się wiara. A Panu Jezusowi bardzo zależało na wierze: Mówił: Kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony. Nie mówił: kto przyjmie dowód i ochrzci się, będzie zbawiony. Mówił też: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.  Nawet uczniom ukazywał się w postaci trudno rozpoznawalnej na pierwszy rzut oka. Chciał aby rozpoznawali go wierzącym sercem. Cóż zresztą warte jest życie pozbawione tajemnicy i oczekiwania. Pozbawione jest ono głębi, w której można kopać i rozwijać się.
LS
le sz
23 maja 2015, 15:51
Tam, gdzie jest dowód kończy się wiara. A Panu Jezusowi bardzo zależało na wierze: [...] --- Niczym nieuzasadniona nadinterpretacja. Z tego że Panu Jezusowi zależało abyśmy uwierzyli wcale nie wynika, że zależało Mu akurat na wierze. Są rzeczy które można wiedzieć, a są rzeczy które nie mogą być przedmiotem wiedzy i muszą być kwestią wiary. I skoro to co mieli głosić uczniowie nie mogło być przedmiotem wiedzy, to Panu Jezusowi zależało abyśmy pomimo tego uwierzyli. Mówił: Kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony. Nie mówił: kto przyjmie dowód i ochrzci się, będzie zbawiony. --- Nie mówił: "kto przyjmie dowód", bo dowodu nie mogło być jako że to nie kwestia wiedzy lecz musi pozostać sprawą wiary - dlatego mówił: "kto uwierzy". Mówił też: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. --- Dokładniej: "O! Jakże szczęśliwi, którzy nie widzieli, a uwierzyli". I zgadza się! Szczęśliwi którzy nie mogli sprawdzić i udowodnić, a pomimo tego jednak uwierzyli. Nawet uczniom ukazywał się w postaci trudno rozpoznawalnej na pierwszy rzut oka. --- A na drugi rzut oka to już w rozpoznawalnej postaci? Fantazjujesz. Jezus ukazywał się komu i kiedy chciał oraz pozwalał sie poznać komu i kiedy chciał. I nie miało to nic wspólnego z trudno rozpoznawalną postacią na pierwszy rzut oka. Chciał aby rozpoznawali go wierzącym sercem. Cóż zresztą warte jest życie pozbawione tajemnicy i oczekiwania. Pozbawione jest ono głębi, w której można kopać i rozwijać się. --- Masz prawo do swojej osobistej, subiektywnej "teologii" póki nie kłóci się ona z Nauczaniem Kościoła i póki jej nie narzucasz innym.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 maja 2015, 15:59
Krytykujesz, czy trzeba, czy nie trzeba i wymądrzasz się na każdy temat. Ty się zastanów, jak wierzysz. Czy każda wypowiedź wymaga twojej "riposty"?
LS
le sz
23 maja 2015, 17:52
A tak może coś merytorycznie, poza atakiem personalnym? Ty oczywiście masz dar rozeznawania czy trzeba? I oczywiście nie wymądrzasz się? Nawet jak usiłujesz pouczać i coś pleciesz? No i oczywiście wiesz komu zalecić by się zastanowił jak wierzy? I nie ma to oczywiście nic wspólnego z wymądrzaniem się i pouczaniem trzeba czy nie trzeba?
LS
le sz
23 maja 2015, 11:52
Niektórzy tak bardzo chcieliby bronić chrześcijaństwa przed zarzutami nieprawdziwości, że usiłują twierdzić - i co gorsza "dowodzić" - że są dowody potwierdzające prawdziwośc chrześcijańskich wierzeń. I ten artykuł swoim dowodzeniem, że są dowody mocno to przypomina, mimo że uczciwie zaznacza że nie są to dowody w ścisłym rozumieniu. Ale nie czarujmy się. Dowód to jest coś bezdyskusyjnego, coś co jest uznawane niezależnie od poglądów czy wierzeń. O dowodach i dowodzeniu możemy mówić jedynie wtedy gdy przekonani zostają ci dotychczas nie przekonani, a nie wtedy gdy dowodzenie podoba się już przekonanym. Końcowe stwierdzenie autora: "Jeśli jednak sprawę wiarygodności intelektualnej poszerzyć na obszar ludzkich pragnień i pytań egzystencjalnych, okaże się, że Zmartwychwstanie nie tylko idealnie na nie odpowiada, ale potrafi także głęboko człowieka poruszyć i zafascynować swoją wewnętrzną siłą przekonania." może być wbrew intencją autora potraktowane jako dowód fałszywości wiary w Zmartwychwstanie: wiara w zmartwychwstanie nie ma żadnego uzasadnienia racjonalnego i jest wynikiem ludzkich marzeń. Jak to ujął Marks: opium dla ludu.
Z
zibi
23 maja 2015, 08:14
Całą tę dyskusję można skwitować jednym "ludowym" przysłowiem: kłamstwo przez wielu i wielokrotnie powtarzane po pewnym czasie "staje" się prawdą. I tak właśni wyglądają wszystkie religie.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 maja 2015, 15:38
Kłamstwo trzeba udowodnić. Natomiat wiara takiego dowodu nie wymaga. Każdy może wybrać w co chce wierzyć, bez konieczności dowodzenia, że to w co wierzy jet prawdą. Dopóki nie chce przemocą ograniczać czy kształtować wierzeń innych ludzi, ma do tego pełne prawo. W sprawach prawd Bożych nie ma, z woli Bożej. pełnego poznania.
L
Lei
23 kwietnia 2014, 08:29
a czy są jakieś dowody na istnienie miłości?  Bóg jest Miłościa i wiem, że gdybym tej miłości nie spotkała nigdy bym w te Miłość nie uwierzyła.  Sam rozum by mnie do niej nie zaprowadził, teraz czuje i wiem, że jest zgodna z moim umysłem i nieustannie go inspiruje. Życzę wam otwarcia na Miłość ,bo bez niej wszystko jest niczym 
25 maja 2015, 20:09
Tak Lei. Właśnie tak. Serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, że tu jesteś.
MA
m ateusz
23 kwietnia 2014, 05:10
nie ma zadnych dowodow na to tzw "zmartwychwstanie"   nie ma nawet dowodow ze kos taki jak jezus istnial,   
Jack French
23 kwietnia 2014, 15:16
Jak to nie ma dowodów? W internecie ich nie znajdziesz. Istnieją dowody i to silniejsze niż nie jedne fakty historyczne, których nikt nie podważa. Wystarczy obejść lobby tego tego świata.
C
chrysorroas
23 kwietnia 2014, 21:29
Podobnie nie ma dowodów, że istniał twój pradziadek.
L
leszek
23 kwietnia 2014, 21:50
Podaj dowody na istnienie Juliusza Cezara. Tylko nie pisz, że są zachowane popiersia i podobizny. Istnieją także posągi i podobizny Dzeusa i Jupitera i to nawet w większej ilości.
ZZ
zrodzony z Ducha
23 maja 2015, 08:09
Spokojna Twoja rozczochrana. Zobaczysz dowody po śmierci Twojego ciała
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 maja 2015, 15:43
Mylisz się. Są dokumenty, świadkowie, Dzieje Apostolskie, Ewangelie i Apokalipsa.
R
raymond
24 maja 2015, 16:49
Taa, strach przed smiercia jest wielkim motorem napedowym kazdej religii
T
Tomasz
23 kwietnia 2014, 04:59
a czy ktoś stwierdził jego śmierć? tętno niewyczuwalne z powodu utaty sporej ilości krwi. facet nie chlał, nie ćpał, trzy dni poleżał i doszedł do siebie.
PC
po co Bóg stworzył wszy
23 kwietnia 2014, 09:21
a ty facecie chlałeś , ćpałeś , trzy dni poleżałeś i nie doszłeś do siebie , co za ironia twojego losu.
R
Rigel
23 kwietnia 2014, 02:24
Zeznania naocznych świadków, jako dowód na zmartwychwstanie Jezusa... No cóż. Drodzy Katolicy, tą metodą można było przekonywać - kiedyś, dawno, dawno, temu. W XXI wieku, obawiam się, że będziecie mieli coraz większe, narastające problemy z akceptacją tego typu "dowodów" przez ludzi. Głównie dlatego, że ci ludzie, których chcecie przekonać do wiary w większości skończyli jakąś szkołę w której mieli podstawy biologii, fizyki, chemii i cóż... stali się mniej lub bardziej naukowo sceptyczni w odniesieniu do tego typu rewelacji. Cóż, na tym polega współczesna edukacja w zakresie nauk przyrodniczych. Eliminuje cuda z grupy wyjaśnień zjawisk zachodzących we Wszechświecie, a zmartwychwstanie - gdyby się dokonało - byłoby fizycznych zjawiskiem, które zaszło w pewnym miejscu we Wszechświecie. To trochę tak jak z dowodami na istnienie UFO, opierającymi się na tym, że ktoś je widział. Neil deGrasse Tyson, amerykański astrofizyk powiedział kiedyś: "...We know-not only from research experiments in psychology but also from the history of science-that the lowest form of evidence is eyewitness testimony...". A tu cała jego wypowiedź, dotycząca wiary w UFO, ale wiara w zmartwychwstanie oparta na "naocznych świadkach" - niczym się nie różni. Obejrzyjcie, zrozumiecie być może, czemu Wasza wiara wzbudza szyderstwa u sceptyków: [url]http://www.youtube.com/watch?v=9BRDCxNEuyg[/url]
C
chrysorroas
23 kwietnia 2014, 21:18
Aleś Ty bystry. A czyś Ty widział na własne oczy i słyszał na własne oczy wypowiedź tego pseudoastrofizyka? A gdyby nawet, to zapewne miał on zupełnie coś innego innego na myśli niż niniejszy temat.
L
leszek
23 kwietnia 2014, 21:45
A jakie masz dowody na istnienie Juliusza Cezara ? Astrofizycy wypatrzyli przez teleskopy ?
L
Lei
22 kwietnia 2014, 21:11
Nie wiem jak Pan rozumie modernizm i jakie znaczenie ma użyte sformułowanie "durdumały". Wiem natomiast, że niezrozumiał Pan tego artykułu. Benedyk XVI też został przez wielu okrzyknięty modernistom tylko dlatego, że nie rozumieli jego teologii. Zalecam Panu pogłębienie współczesnej myśli teologicznej. Dla mnie ten artykuł jest fenomanalny, poszerza horyzonty i otwiera umysł na głębszą refleksje. Myśle, że nie jestem jedyną osobą, która jest zmęczona banalizowanie wiary i sprowadzaniem jej jedynie do tego, co wytłumaczalne i rozumowe. Dziękuje Autori atykułu za ten teks i wysiłek intelektualny, który włożył w jego napisanie, ponieważ czuć, że nie jest to kolejny teks napisany na kolanie.
P
Paweł
22 kwietnia 2014, 19:53
"Tym zaś, co sprawiło, że ich oczy ujrzały i rozpoznały zmartwychwstałego Chrystusa, była wiara." Wątpliwa to teza autora. Tutaj wiara nie była potrzebna. Tym, co sprawiło, że ujrzeli i rozpoznali, były ich... oczy. Wiara potrzebna jest kolejnym pokoleniem, by zaufać przekazom pochodzącym z ust uczniów i apostołów: że widzieli zmartwychwstałego Chrystusa, tzn. że On prawdziwie zmartwychwstał. I tu leży cała trudność...
LS
le sz
23 maja 2015, 11:35
No niezupełnie. Bo niektórzy patrzyli i jednak nie rozpoznawali.
R
rafi
22 kwietnia 2014, 18:19
Nie ma takiej możliwości, by jakaś osoba mogła świadczyć o tym że spotkała zmartwychwstałego Jezusa i jednocześnie pozostała obojętnym obserwatorem ;)
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 12:18
Modernistyczne dyrdymały. Chociażby w sądownictwie zeznania świadków są niezbędnym i najważniejszym materiałem dowodowym.
T
tak
22 kwietnia 2014, 13:02
ale tu nie chodzi o sąd nad Chyrystusem.
22 kwietnia 2014, 13:10
Dyrdymały chrysiu... i brak znajomości realiów :-) Ile wyroków (rocznie, miesiecznie)  wydaje się w Polsce bez dowodu z zeznań świadka... poszukaj w internecie jak nie wiesz ;-)
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 13:16
Chodzi o fakt Zmartwychwstania. Dowody są analogiczne do każdego dochodzenia prawdy o faktach: - zeznania świadków, łącznie z badaniem ich wiarygodności, - dowody rzeczowe.
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 13:17
Jeśli są świadkowie w sprawie, a byliby wyłączeni z dochodzenia i procesu, to taki wyrok byłby bezprawny i nieważny.
22 kwietnia 2014, 13:21
Proszę zlituj się... poczytaj trochę o sądownictwie i Kościele katolickim. Ignorancja nie usprawiedliwia słowotoku...
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 13:30
Kościół katolicki zawsze szanował i szanuje rozumowe dochodzenie do prawdy oraz jej dowodzenie, także na zasadach znanych i praktykowanych w normalnym cywilizowanym sądownictwie. W przeciwieństwie do modernistycznych heretyków, którzy apriorycznie wierzą w swojej uczuciowe dyrdymały, tudzież oczekują tego samego od normalnych ludzi. Na szczęście dość często się zawodzą, o czym świadczą pustoszejące kościoły modernistów.
AA
Autor artykułu
22 kwietnia 2014, 14:31
Nie podważam wagi argumentów historycznych, ale uzasadniam, dlaczego są one pomocnicze w obronie wiary, nie są zaś materiałem dowodowym w sensie ścisłym, tak, aby na podstawie takiego materiału można by uznać fakt zmartwychwstania niezależnie od wiary. Z szacunkiem do wszystkich czytelników. Autor
22 kwietnia 2014, 14:45
Chrysiu wymień z imienia i nazwiska Twojego biskupa ordynariusza miejsca.  :-)
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 15:56
nr butów 42 nr kołnierza 39
C
chrysorroas
22 kwietnia 2014, 18:53
Nasuwają się więc pytania: 1. czym mają być dowody w sensie ścisłym ? 2. jak jest rozumiana wiara? Relacje świadków naocznych są w normalnym świecie dowodami. Na ich podstawie dochodzi się do rozumnego wniosku, że Jezus Chrystus ukrzyżowany żyje i że to życie jest realne, aczkolwiej innego rodzaju niż przed śmiercią. To jest rozumowa podstawa wiary. Następnym krokiem - krokiem wiary w sensie teologicznym - jest osobiste zaangażowanie w tę prawdę w taki sposób, że kształtuje ona życie wierzącego. Nie może być natomiast prawdziwej wiary niezależnej od rozumnego, opartego na dowodach uznania faktu Zmartwychwstania.
22 kwietnia 2014, 20:19
chrysiu widzisz możesz odpowiedziec tylko żartem... Po prostu odrzucasz Kościół katolicki jego biskupów i prezbiterów... Dlatego nie możesz powiedzieć kto jest biskupem :(
C
czytelnik
23 kwietnia 2014, 09:47
T7HRRusiu ty przygłupie , przecież zeznania świadków są właśnie dowodami w sprawie . Zachowujesz się jak zwykły cham .
LS
le sz
23 maja 2015, 11:34
Bzdury pleciesz. Świadkowie to mogą zeznawać to co im się wydaje. Powiedz czego miałyby dowodzić np. sprzeczne ze sobą zeznania?
K
kajak
22 kwietnia 2014, 11:52
Ks. A. Skwarczyński poleca: "Świadkowie Zmartwychwstania Chrystusa. Świadectwa historyków... wobroniewiaryitradycji.wordpress.com Ks. Adam Skwarczyński proponuje nam dzisiaj lekturę fragmentu ciekawego artykułu zza naszej wschodniej granicy, otrzymanego od tłumacza. Może się to wydać paradoksem, że dawni "ateiści" mogą...