Jako chrześcijanie wiemy, że Bóg przemawia do nas przez Ducha Świętego, że może działać cuda i dawać znaki. Ale Maryja? Ogromnie trudno było mi uwierzyć albo przyjąć, że można rozmawiać z Maryją lub że Maryja może odgrywać tak czynną rolę.
BRIGITTA EKMAN:
Oczywiście Maryja była dla mnie osobą obdarzoną łaską i czcigodną. Ale przecież zasnęła i teraz przebywa w niebie. Jako protestantka chętnie wskazywałam na starotestamentalny zakaz szukania kontaktu ze zmarłymi.
W 2002 roku przeprowadziliśmy się do niewielkiego mieszkania w dzielnicy starej Jerozolimy. Udaliśmy się na spacer. Wtedy coś zwróciło moją uwagę. W jednym z okien wystawowych obok pięknie malowanych ceramicznych mis stała mała, niepomalowana figurka z białej gliny. Przedstawiała Maryję i jej malutkiego synka Jezusa, do połowy schowanego pod suknią matki.
Maryja niosła dzban na wodę. Ta gliniana figurka różniła się bardzo od wszystkiego, co Szwedowi odwiedzającemu targ na Bliskim Wschodzie jawi się jako kicz. Weszliśmy rozejrzeć się po sklepiku, a ja po prostu musiałam kupić tę figurkę. Dowiedzieliśmy się, że są dziełem zakonnic. Nawet nie przeczuwaliśmy, dokąd nas zawiedzie ta prosta, piękna figurka.
W klasztorze św. Marka, jerozolimskiej siedzibie chrześcijan obrządku syryjskiego, przywitała nas zakonnica pochodząca z Iraku. Opowiedziała o historii klasztoru, a potem, niespodziewanie, odśpiewała Ojcze nasz po aramejsku, w języku samego Jezusa. Pokazała nam też ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem i opowiedziała o niewiarygodnych cudach, które działy się, gdy ludzie prosili Maryję o wstawiennictwo. Otwieraliśmy szeroko oczy, nie przyznając się jednak do swoich protestanckich wątpliwości. Czy naprawdę można się tak modlić?
Pewnego lutowego dnia przeczytałam w gazecie "Jerusalem Post" bogato ilustrowany artykuł o pewnym katolickim klasztorze w pobliżu Bet Shemesh. Okazało się, że to klasztor, w którym wykonano tę figurkę Maryi, którą kupiłam po przyjeździe do Izraela! Klasztor nosił nazwę Bet Gemal i należał do Zgromadzenia Sióstr Betlejemitek.
W głębi sklepiku natknęliśmy się na trzy uśmiechnięte zakonnice, ubrane w białe habity. Podczas posiłku zakonnice dotrzymywały nam towarzystwa i podpytywały, kim jesteśmy. My też chcieliśmy się dowiedzieć czegoś o nich i ich życiu. Zaproponowały, że oprowadzą nas po klasztorze. Poszliśmy więc schodami w górę na umieszczony na dachu taras, z którego prowadziły drzwi do galerii z tyłu kościoła. Staliśmy w ciszy, spoglądając w dół na kościół. Była w nim tylko jedna, starsza, zakonnica. Siedziała na stołku u stóp stopni prowadzących do ołtarza. Na ołtarzu stała monstrancja i zrozumieliśmy, że zakonnica adoruje Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Niedawno o tym czytaliśmy i zaczynaliśmy rozumieć, jaki to wielki i drogocenny skarb. Zobaczyłam, że Avigail, nasza asystentka, opierając się o balustradę, nie spuszcza wzroku z zakonnicy i monstrancji i że z jej oczu płyną łzy. Ulf też to zauważył i zrozumieliśmy, że w jej wnętrzu dokonuje się coś ważnego.
Siostry opowiedziały nam, że uznają Maryję za swoją założycielkę i matkę przełożoną wszystkich klasztorów zgromadzenia. Istnieje ponad trzydzieści klasztorów rozsianych po różnych krajach. Kiedy opowiadały o obecności Maryi w ich życiu, trudno nam to było przyjąć. Zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie mylą Maryi z Duchem Świętym.
W moim protestanckim świecie była taka prawda teologiczna, której nikt mi nigdy porządnie nie wytłumaczył. Dotyczyła Jezusa i wcielenia. Oczywiście wierzyliśmy, że Jezus jest Synem Bożym, zrodzonym z Ojca przed wszystkimi wiekami, poczętym za sprawą Ducha Świętego i zrodzonym w danym czasie i miejscu przez Maryję Dziewicę. Skoro jednak urodziła Go niewiasta, to jak uniknął udziału w grzechu pierworodnym, dziedziczonym z pokolenia na pokolenie w całym rodzie ludzkim? To rodziło problem: czy Jezus nie był prawdziwym synem Maryi, ciałem z Jej ciała? Oczywiście, że był. Wierzą w to wszyscy chrześcijanie. Przez lata słyszałam różne wyjaśnienia tego, w jaki sposób Jezus pozostał nietknięty grzechem pierworodnym, ale żadne z nich mnie nie przekonywało.
Rozmyślałam o Uzzie ze starotestamentalnego opowiadania o Arce Przymierza. Ponieważ Arka była święta, była też nietykalna. Jednak gdy szarpnęły woły i wóz o mały włos się nie przewrócił, Uzza wyciągnął rękę, chcąc temu zapobiec. Gdy tylko dotknął Arki, umarł. Skoro więc Boża obecność była tak namacalna w skrzyni z drewna i złota, to jak blisko musiał być Bóg, gdy zstąpił z nieba i stał się dzieckiem w łonie Maryi? Dlaczego Maryja nie umiera? Co sprawia, że może nosić w sobie Boga?
Zapoznałam się z pięknym wyjaśnieniem papieża Jana Pawła II zawartym w encyklice Redemptoris Mater i tym, co mówi katechizm, który jest skarbcem i każdy powinien go przeczytać. Maryja została tak "wielce obłaskawiona", że już przy poczęciu otrzymała udział w dziele zbawczym swojego Syna. Bardzo mnie to zaskoczyło! Jak my została odkupiona krwią Jezusa, o czym mówi List do Efezjan (Ef 1, 7), ale otrzymała udział w tej łasce niejako zawczasu.
Bóg, który istnieje poza miejscem i czasem obdarzył Maryję tą łaską przy poczęciu, ze względu na zadanie, które chciał jej powierzyć. Dziecko, które miało się narodzić, Zbawiciel świata, był też jej Zbawicielem. Bez Niego byłaby zgubiona, zupełnie jak my. Jan Paweł II mówi: "to wybranie Maryi jest całkowicie wyjątkowe i jedyne. Gdy poznałam i zrozumiałam to, jak Kościół katolicki tłumaczy wybranie Maryi, wszystko poskładało mi się w logiczną całość. Do tej pory wierzyłam w dziewictwo Maryi, teraz mogłam powiedzieć, że wierzę też w Jej niepokalane poczęcie.
ULF EKMAN:
Z przyzwyczajenia mniemałem, że katolicy modlą się do Maryi, tak jak protestanci modlą się do Boga. Twierdziłem, że to widać. Pełno jest przecież zdjęć, na których ludzie klęczą przed wizerunkami Maryi, ikonami, figurami. Nadano jej niezliczoną liczbę najróżniejszych skomplikowanych tytułów.
Jednak teraz coraz lepiej zaczynałem rozumieć, jak ważna i kluczowa jest osoba Maryi Dziewicy dla naszej wspólnej wiary w Jezusa Chrystusa. Do tej pory nigdy do końca nie przemyślałem tego, jak bliski jest związek Maryi z chrystologią, że jest on niezbędny, by uznać, że Jezus to zarówno Bóg, jak i człowiek.
Jezus przyjął ludzką naturę od Maryi. Nie był podzielony na dwie niezależne od siebie części, ludzką i boską, lecz był jedynym człowiekiem, tak boskim, jak i ludzkim, który wzrastał w ciele Maryi. To małe dziecko jest Bogiem. Jest drugą Osobą Boską, Bogiem Synem, który przychodzi do nas "w ciele" dla naszego zbawienia. To właśnie oznacza wcielenie.
Bez zgody i współpracy Maryi Jezus nie mógłby stać się człowiekiem, a bez Jezusa nie ma zbawienia ani dla nas, ani dla Maryi. Jej znaczenie pochodzi całkowicie od Niego, a ona bezustannie na Niego wskazuje. Maryja jest wyjątkowo obłaskawiona, by móc być matką Pana (Łk 1, 43) ponieważ dziecko, które nosi, jest Synem samego Boga. Coś takiego wydarzyło się tylko raz i nigdy już się nie powtórzy. Nic więc dziwnego, że miały ją błogosławić wszystkie pokolenia (Łk 1, 48).
Sam nigdy wcześniej jej nie błogosławiłem. Pytania dotyczące Maryi dręczyły mnie, więc instynktownie spychałem je w cień. Ani w moim nauczaniu, ani w życiu Maryja nie zajmowała szczególnie eksponowanego miejsca.
Gdy jaśniejsze stało się dla mnie miejsce Maryi w Bożym planie zbawienia i okazało się, jak bardzo jest ważna, zrozumiałem też pragnienie oddawania jej czci. Zacząłem pojmować, że to nie ma najmniejszego związku z bałwochwalstwem.
Kościół wyraźnie rozróżnia uwielbienie i cześć zarezerwowane wyłącznie Trójjedynemu Bogu od czci należnej Maryi. Nie uwielbia się Maryi jak Boga. Można natomiast prosić ją i świętych o wstawiennictwo w ten sam sposób, w jaki prosi się o to innych chrześcijan. Tak naprawdę żyją bardziej niż my, a my jesteśmy z nimi połączeni jako członki tego samego ciała Chrystusa - ciała, które istnieje i w niebie, i na ziemi. Jako protestant nie byłem przyzwyczajony do myślenia, że niebo współpracuje z ziemią w taki sposób.
Kiedy dokładniej poszukałem w Biblii, zobaczyłem, jak często jest tam mowa o Maryi. Przyzwyczaiłem się sądzić, że Biblia zbyt wiele o niej nie wspomina. Tym samym pomijałem wszystko, co przecież opowiadają o niej Ewangelie. Chodziła z Nim i Mu posługiwała, stała blisko krzyża przy Jego śmierci. Również w tekście Dziejów Apostolskich mowa o Niej, w scenie w sali na górze przy zesłaniu Ducha Świętego i narodzinach Kościoła. Przy wszystkich tych ważnych wydarzeniach obecna była Maryja.
***
Świadectwo pochodzi z książki "Wielkie Odkrycie. Nasza droga do Kościoła katolickiego" Ulfa i Brigitty Ekman.
Znane na całym świecie charyzmatyczne małżeństwo opowiada o swoim nawróceniu i konwersji na katolicyzm: "Książka ta dotyka jednej z najważniejszych decyzji, jaką podjęliśmy na naszej chrześcijańskiej drodze".
***
Ulf Ekman - charyzmatyk, szwedzki teolog, misjonarz i etnograf. Były pastor i założyciel Kościoła Livets Ord. Przeszedł na katolicyzm wraz z żoną.
Skomentuj artykuł