Dlaczego wierzący nie może żyć bez modlitwy?

(fot. shutterstock.com)
Alina Merdas RSCJ

Człowiek nie może żyć bez oddychania, wierzący nie może żyć bez modlitwy. Kiedy jej zabraknie, wiara powoli zamiera. Modlitwa jest czymś odruchowym i spontanicznym, wyraża podziw i podziękę, prośbę i prze­błaganie. Tego nie trzeba się uczyć. Z drugiej jednak strony modlitwy moż­na i trzeba się uczyć, bo człowiek dorasta i dojrzewa, a okresy duchowej niemocy nie są znowu tak rzadkie.

 

Klasyczna forma medytacji zaleca kolejno skupienie, oderwanie się od doczesnej codzienności i wejście w świat Tego, który jest, dalej prośbę do Ducha Świętego o pomoc, zanurzenie się w słowie Bożym i odczytanie tego przesłania najbardziej osobiście, z coraz głębszym zrozumieniem, by przejść do bezpośredniej rozmowy z Niewidzialnym, Obecnym w naszym sercu. Z upływem miesięcy i lat oraz z pomocą Ducha Świętego, który działa i pod­piera naszą wierność, początkowe fazy modlitwy stają się coraz krótsze, a "rozmowa" coraz dłuższa i coraz bardziej obywająca się bez słów. Wie­my już, co to znaczy trwać w obecności Boga w jednym akcie uwielbienia czy dziękczynienia, błagania czy przepraszania.

Taki jest - czy powinien być - owoc naszego codziennego modlitewne­go pochylania się nad Biblią, a zwłaszcza nad kartami mówiącymi o Jezu­sie, Synu Bożym i Synu Człowieczym, z którym pragniemy się zjednoczyć i do którego chcemy się upodobnić.

Jezus jest wzorem, a my Go naśladujemy. Lecz Syn Człowieczy, Sło­wo, które stało się Ciałem, przede wszystkim pozostał i jest sobą, dopiero wtórnie stał się Wzorem, a my pragniemy Go naśladować, bo taka jest je­dyna droga wiodąca do domu Ojca. Droga, na której stoi krzyż. Zwycięstwo krzyża otwarło nam bramy ojcowskiego domu. Jezus Chry­stus wypełnił samym sobą, zasypał miłością niewyobrażalną przepaść po­między Stwórcą a stworzeniem, pomiędzy Bogiem a człowiekiem, który się od Niego odwrócił.

W scenie wskrzeszenia Łazarza stoi rozrzewniony nad grobem przyja­ciela i płacze, a świadkowie mówią: Oto jak go miłował! (J 11, 36). Tak wygląda każda ludzka przyjaźń. Ale Jezus płacze także dlatego, że w śmierci Łazarza widzi los ludzkości, której grozi wieczna zatrata i która nie potrafi odnaleźć drogi powrotu. Lecz jak śmierć potężna jest miłość (Pnp 8, 6), potężna i zwycięska, "wody wielkie jej nie zdołają ugasić ani nie zatopią jej rzeki" (por. Pnp 8, 6-7). Wskrzeszenie Łazarza zapowiada zmartwych­wstanie Chrystusa, "jeden człowiek umrze za lud" (por. J 11, 50) i zmar­twychwstały stanie się "Drogą, Prawdą i Życiem" (por. J 14, 6).

Prawdę tę wyraża niepojęta modlitwa Jezusa w wieczerniku, "modli­twa arcykapłańska" (por. J 17, 1-26). Jezus, świadom, że nadeszła Jego godzina, prosi Ojca o otoczenie Syna chwałą. Prosi, by Ojciec otoczył Go chwałą i mocą otrzymanej władzy dał życie wieczne wszystkim tym, któ­rych Mu dał - życie wieczne polegające na poznaniu jedynego prawdziwe­go Boga oraz Tego, którego posłał, Jezusa Chrystusa, i przeznaczone tym, których Syn od Ojca otrzymał.

Syn ustrzegł ich wszystkich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się wypełniło Pismo. Chrystus za nimi prosił, ale nie za światem. Prosił za tymi, których dał Mu Ojciec. Co to znaczy? Jaką przejmującą lękiem tajemnicę kryją te słowa? Ura­towany to ten, któremu groziło niebezpieczeństwo, w świetle wiary - wiecz­na zatrata.

Wszyscy zostaliśmy uratowani, dzieje uczniów pokazują, jak łatwo się gubimy i jak sami z siebie nic nie możemy. Apostołowie po aresz­towaniu Jezusa uciekli, Piotr poszedł za Nim do pałacu arcykapłana i tam zaparł się Go trzykrotnie. Naszą wierność ratuje modlitwa Jezusa, Jego prośba, byśmy stanowili z Nim jedno.

O cenie tej jedności mówi Ogród Oliwny, milczący świadek śmiertelnej trwogi Syna Bożego (por. Mk 14, 32-42). W umarłym świecie, pod pu­stym, czarnym niebem, w samotności absolutnej, Jezus, "smutny aż do śmierci", z twarzą na ziemi, przygnieciony ciężarem grzechów całej ludz­kości, modli się: Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kie­lich ode Mnie (Mk 14, 36).

W jednej z inscenizacji znanego musicalu Jesus Christ Super Star sce­na w Getsemani rozgrywa się na tle ściany, jaką tworzą ruchome obrazy przedstawiające grzech świata, zarówno jego najpotworniejsze zbrodnie, jak i małe zdrady "przyjaciół Jezusa". Spróbujmy zobaczyć oczami wyobraźni, jak dziś wyglądałaby tragiczna parada naszych współczesnych zbrodni i naszych osobistych małych zdrad…

"Zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, lecz to, co Ty, niech się stanie" (por. Mk 14, 36). Jedyny, umiłowany Syn Ojca, opuszczo­ny przez wszystkich, sama Czystość i Niewinność, bierze na siebie cały brud świata i całą winę każdego człowieka. Godzi się na mękę krzyża i śmierć, by dać świadectwo prawdzie o Bogu, który pierwszy umiłował, by obdarzyć życiem wiecznym tych, których Mu Ojciec powierzył - wszyst­kich. I mówi o swej miłości i o swoim posłuszeństwie, bo sam cały jest Miłością i Posłuszeństwem.

Chwila, w której Jezus wypowiada słowa: Niech się stanie (Łk 22, 42), odpowiada tej drugiej, znamiennej: Dokonało się! (J 19, 30). Stanowią one klamry wydarzeń dramatu Odkupienia, wyrażają jego istotę i - głoszą zwy­cięstwo. Zwycięstwo, o którym Jezus mówił na zakończenie swej arcykapłańskiej modlitwy: Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich (J 17, 26).

Spadkobiercy tego zwycięstwa, nie mamy wyboru. Możemy jedynie próbować żyć tak jak On ku chwale Ojca.

Alina Merdas (ur. 1924), zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Serca Jezusa - Sacre Coeur, norwidolog, członek Pen Clubu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego wierzący nie może żyć bez modlitwy?
Komentarze (3)
G
Gog
14 listopada 2009, 23:05
....a jednak pod każdą szerokością geograficzną chrześcijaństwo daje -nawet w dzisiejszych czasach - męczenników. Islam morderców-psychopatów.  Na dobrą modlitwę trzeba mieć łaskę od Boga Wszechmogącego. Sama wola...jak rzemiosło.
Jurek
14 listopada 2009, 21:04
Chyba niezliczoną ilość książek, referatów napisano na temat modlitwy. W tym krótkim artykule raczej jest niemożliwe pokazanie jak ma wyglądać nasza codzienna modlitwa i to medytacja. Ale znajduję tam parę znajomych fraz jak np. z pomocą Ducha Świętego, który działa i pod­piera naszą wierność, początkowe fazy modlitwy stają się coraz krótsze, a „rozmowa” coraz dłuższa i coraz bardziej obywająca się bez słów. Tak na marginesie jutrzejsze spotkanie naszej lokalnej wspólnoty WŻCh rozpoczynamy właśnie modlitwą-medytacją „Moja osobista droga wiary, moja droga w wżch". Pozdrawiam Cię gościu Zygmuncie :), zdaje się że od Ciebie pobierałem nauki modlitwy
Z
zygmunt
14 listopada 2009, 11:12
Tyle wiedzy na temat modlitwy , taka gleboka a czasem nawet finezyjna teologia , tyle slow pieknie ulozonych w logiczne kalambury z efektownym zakonczeniem : “Spadkobiercy tego zwycięstwa, nie mamy wyboru. Możemy jedynie próbować żyć tak jak On ku chwale Ojca”. Wlasnie – nie widac tego zwciestwa. Tu gdzie ja zyje co piatek widze setki mlodych mezczyzn udajacych sie do meczetow , a potem , po modlitwie opuszczajacych je z widocznymi na twarzach oznakami duchowego namaszczenia … Na codzien slychac piec razy w ciagu doby “adan” z minaretu , czyli wezwanie do modlitwy , ktore jest jednoczesnie wyznaniem wiary i kto moze odpowiada na to wezwanie RYTUALNA modlitwa , ktora nas oczywiscie gorszy , bo my mamy tyle glebokiej wiedzy na jej temat…. To zaden przytyk dla szanownej siostry , ale pytnie o to co dzieje sie z nasza modlitwa , dlaczego jest jej coraz mniej i jak temu zaradzic . Nie neguje wartosci rozwazan teologicznych , ale zwracam uwage na pewna dysproporcje w naszym intelektualnym katolicyzmie pomiedzy wznisloscia mysli a mala ich przekladalnoscia na zycie praktyczne .