Choćby nawet z najgorszym człowiekiem nawiązało się rozmowę o rzeczach Bożych, zawsze z tego płynie zysk niemały.
Wydaje mi się, że w naszym społeczeństwie przynajmniej do niedawna jednym z najbardziej wstydliwych tematów było zagadnienie wiary i Boga. Nie myślę tu o rozmowach, których nie brakuje, a w których krytykuje się Kościół, księży, siostry zakonne czy samych wiernych. Myślę o rozmowach, w których jeden człowiek dzieli się z drugim swoim doświadczeniem Boga, tego kim On jest dla niego i jak przeżywa tę więź, o przeszkodach, które mogą stawać na tej drodze lub po prostu o radości ze spotykania Boga pośród swojej codzienności.
Kiedy przyglądamy się Jezusowi na kartach Ewangelii, to widzimy w nim Syna Bożego, Człowieka posłanego przez Boga, którego misją życiową jest posługa Słowa: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi" (Łk 4, 18). Ostatecznie widzimy Jezusa, który nie tylko głosi Słowo Boże, ale który objawia się jako wcielone Słowo Boże: Słowo Boga, które stało się ciałem i zamieszkało między nami.
Paradoksalnie ta posługa głoszenia Dobrej Nowiny przynosi najlepsze owoce wśród - oceniając ludzką miarą - najgorszych: prostytutek, skorumpowanych przez współpracę z okupantem, odrzuconych na margines życia z powodu choroby. Natomiast nie można odnaleźć owoców pracy Jezusa wśród najlepszych: faryzeuszów, uczonych w prawie żydowskim i starszych. Nawrócenia dokonują się pośród zwykłych grzeszników, ludzi uwikłanych w zło, ale jednocześnie prostego serca, świadomych swojej grzeszności, która ich boli i z którą sami nie umieją sobie poradzić. Rozmowy Jezusa z najlepszymi nie przynoszą efektu. Faryzeusze zdecydowanie odwracają się od Jezusa, gdyż uważają, że sami mogą zapewnić sobie zbawienie przez drobiazgowe przestrzeganie zasad prawa. Oni nie odczuwają potrzeby rozmowy, otwarcia się przed Jezusem, zaryzykowania ukazania swej niepewności czy zagubienia.
Szczytem rozmowy duchowej, którą Jezus prowadzi z człowiekiem, jest dla mnie scena ukrzyżowania, gdy po obu stronach Jezusa powieszono dwóch łotrów. Jeden z nich szydzi i naśmiewa się z Jezusa. Natomiast drugi upomina swego towarzysza i jednocześnie otwiera swoje serce przed Jezusem: "Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa»" (Łk 23, 40-42). Jezus nie boi się rozmawiać z tymi, którzy są najgorszymi na ziemi. Głęboko wierzy w dobro tkwiące w człowieku. Wierzy, że ma ono moc większą od największego zła, aby się przebić i wzrosnąć, choć wydaje się to niemożliwe, bo często jego rozmiary nie przekraczają wielkości ziarnka gorczycy, czyli najmniejszego z ziaren. Ale przecież jest to ziarno, które Bóg sam zasiał w naszych sercach i po to właśnie posłał swego Syna, aby objawić swą miłość do człowieka. A ona ma moc obudzić w nas dobro, nawet jeśli jesteśmy uznani za najgorszych z ludzi, nawet gdy już sami przekreślamy siebie, przestajemy dostrzegać w sobie to dobro lub wierzyć w jego Boską moc. Przypomina o tym św. Jan w swojej Ewangelii: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jedno-rodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16). I właśnie to dochodzenie do dobra, które Bóg w nas złożył, niejako ponowne jego odkrywanie i poddanie mu całego swego życia, swojego postępowania, czyli cały proces nawracania się człowieka od zła do dobra, dokonuje się przez spotkanie ze Słowem Bożym. W którymś momencie naszej duchowej wędrówki odkrywamy, tak jak Piotr padający Jezusowi do kolan, że to my sami jesteśmy grzesznikami, jesteśmy w pewnym sensie najgorszymi, ale i... najbardziej umiłowanymi. Bo Jezus mówi do Piotra: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (Łk 5, 10). A do nawróconego łotra mówi: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 43).
Na czym polega fenomen duchowej rozmowy, którą Jezus podejmuje z człowiekiem i z której człowiek wychodzi przemieniony i pełen nadziei? Czego możemy się nauczyć ze sposobu, w jaki Jezus rozmawiał z ludźmi, bo także i my mamy naśladować Jezusa i przyciągać do Niego zagubionych.
Przede wszystkim Jezus nie daje się przestraszyć złu popełnianemu przez grzesznika. On nie patrzy najpierw na zło. Jego spojrzenie jest spojrzeniem miłości. Nie oznacza to, że nie widzi zła w człowieku. Widzi je, ale nie pozwala sobie, aby na podstawie dostrzeżonego zła budować obraz człowieka. Zło, które tkwi w nas, jest świadectwem naszego pogubienia się. Jest krzykiem o wskazanie drogi, którą możemy pójść, aby się w pełni odnaleźć, aby w pełni stać się sobą: umiłowanym dzieckiem Boga. I spojrzenie Jezusa zawsze w tym pomaga. Jezus nie daje się przestraszyć złu, czego świadectwem jest Jego zdolność do wysłuchania i zrozumienia drugiego człowieka.
Gdy myślimy o rozmowie, to chyba bardziej myślimy o mówieniu. Od Jezusa możemy się uczyć, że najważniejszą częścią rozmowy jest wysłuchanie drugiego człowieka tak, aby mógł się poczuć zrozumiany w swoim zagubieniu, w swoim uwikłaniu w zło. To zrozumienie nie oznacza aprobaty czynionego zła, ale ma wyrażać akceptację drugiego człowieka jako umiłowanego syna Bożego, umiłowanej córki Bożej.
Jezus nie musi wypowiadać wielu słów w odpowiedzi. Jest wręcz oszczędny w słowach. Ale Jego słowo kierowane do zagubionego człowieka jest świadectwem całkowitego zrozumienia tego, czego dana osoba poszukuje i z czym się boryka. Psychologia potwierdza, że potrzeba bycia zrozumianym jest jedną z najważniejszych potrzeb człowieka. Niektórzy mówią, że jest ona nawet bardziej fundamentalna niż potrzeba bezpieczeństwa. Albo mówiąc inaczej: zawiera w sobie poczucie bezpieczeństwa. Odnaleźć się, to znaczy być zrozumianym, otwartym, przejrzystym dla drugiego, a jednocześnie nieosądzonym i nieskazanym. Każda odpowiedź, której Jezus udziela w rozmowie z ludźmi borykającymi się ze swoim uwikłaniem w zło, jest propozycją podjęcia życia na nowo. Nigdy nie jest osądzeniem i skazaniem. Jest wskazaniem drogi do odrodzenia się życia, do stania się na nowo tym, kim Bóg zamierzył nas przed wiekami. Widzimy to bardzo jasno w zapewnieniu, które Jezus kieruje do dobrego łotra: "Dziś ze Mną będziesz w raju". I tak dzieje się zawsze, gdy otwieramy swe serce przed Bogiem, trapieni naszą ludzką słabością, nieumiejętnością czy brakiem wierności wobec dobra. Wiele naszych grzechów nie wynika przecież ze złośliwości i chęci wyrządzania zła, ale właśnie z ludzkiej słabości.
Gdy sami wejdziemy w dialog z Jezusem i pozwolimy Mu się przemieniać, kiedy zaufamy Mu i wypowiemy przed Nim swą nędzę, a w odpowiedzi usłyszymy słowo życia, wtedy to doświadczenie bycia podniesionymi do nowego życia może być dla nas najlepszym impulsem do naśladowania Jezusa. Do życzliwego i pełnego miłości wyjścia do naszych sióstr i braci, którzy spragnieni są Słowa Życia. Posługa dzielenia się słowem Jezusa przynależy nie tylko do kapłanów i zakonników. Wszyscy wierni są do niej zaproszeni. Także ty! Nie musisz znać teologii. Nie musisz mieć przygotowania apostolskiego. Wystarczy, że w swoim życiu spotkałeś Jezusa, który cię dźwignął z twojego grzechu do nowego życia. Przypomnij sobie, ile wtedy dla ciebie znaczyło czyjeś życzliwe słowo zrozumienia, słowo nadziei i pokrzepienia. Ciebie także posyła Jezus, abyś odsunął na bok strach i odważył się najpierw wysłuchać twoich sióstr i braci w Jezusie, a potem przekazał im słowo płynące z twojego serca.
Niech pomocą w tym będzie modlitwa o. Johna Veltriego SJ (Modlitwa pochodzi z książeczki Michael Harter SJ, Rozpaleni miłością. Modlitwy z Jezuitami.
Naucz mnie słuchać, o Panie,
tych, co są najbliżej mnie, mojej rodziny,
przyjaciół, współpracowników.
Pomóż mi być świadomym, że
niezależnie od tego, co słyszę,
oni naprawdę mówią:
"Posłuchaj mnie i zaakceptuj mnie takim,
jakim jestem".
Naucz mnie słuchać, mój troskliwy Panie,
tych, którzy są daleko ode mnie -
szeptu ludzi, którym brak nadziei,
błagania zapomnianych,
krzyku umęczonych.
Naucz mnie, Duchu Święty,
wsłuchiwać się w Twój głos -
w zapracowaniu i w nudzie,
w pewności i zwątpieniu,
w hałasie i milczeniu.
Panie, naucz mnie słuchać.
Amen.
Fragment książki: Mądrość życia według św. Ignacego Loyoli
Skomentuj artykuł