Wierni z całego świata przykładają zdjęcia ludzi zniewolonych do jego grobu. On w tym czasie ich uwalnia. Podobno po śmierci stał się jeszcze potężniejszy. Tak "mówią" demony, które się go brzydzą.
Zanim stał się kapucynem, nazywał się Prospero Lolli. Urodził się w 1563 roku w Agnone w zamożnej rodzinie. Wcześniej nic nie zapowiadało sławy, jaką zaczął być otaczany jeszcze za życia. Rodzina była pobożna, jak większość innych rodzin w tym małym włoskim miasteczku. Prospero natomiast jak każde inne dziecko miał swoje za uszami.
Pokutował przez całe życie
W wieku 18 lat wydarzyło się coś, co zmieniło całe jego życie. Wzmianki o tym pochodzą z dokumentów miejskich, które się zachowały do dzisiaj. Prospero zabił 6-letniego chłopca, którego trafiła strzała wystrzelona z jego kuszy. Nie wiadomo, jak doszło do samego wypadku, bo wg świadków malec bawił się dość daleko od posiadłości Lollich. Nie zmienia to jednak faktu, że ugodzone dziecko zmarło. Wprowadziło to wiele zamieszania w lokalnej społeczności. Ludzi bulwersowało również to, że Prospero uciekł z miejsca zdarzenia, nie próbując nawet pomóc. Rodzice chłopca chcieli sprawiedliwości i zadośćuczynienia, obwiniając przy tym całą rodzinę Prospera. Jego ojciec z uwagi na interesy, jakie prowadził w mieście, poprosił syna, aby na jakiś czas usunął się w cień, dopóki sprawa się nie wyciszy lub rodziny się nie dogadają.
Prospero rozpoczął więc studia w Neapolu, a później uczył się też w Bolonii. Ukończył medycynę. Jednak pamięć o tym, co się stało, nie dawała mu spokoju, a młodzieniec czuł się najzwyczajniej winny. Chciał zadośćuczynić śmierci, do której się przyczynił. Postanowił odpokutować swoje winy, wstępując do kapucynów, i porzucił zawód lekarza. Przyjął imię Matteo. Bracia wspominali go jako człowieka rozmodlonego, wiele godzin spędzał szczególnie na modlitwie pokutnej, prosząc o przebaczenie.
Demony się nim brzydzą
Jak to się stało, że brat Matteo został znanym egzorcystą? Na pewno "przypadkiem". Jedna z historii opowiada, że do kościoła kapucynów przyprowadzono osobę chorą, którą podejrzewano też o opętanie przez złego ducha. Przechodzący przez kościół kapucyn modlił się, a sama jego obecność sprawiła, że zły duch uciekł z wielkim krzykiem przerażenia.
Historia zapisana przez kapucynów mówi jednak o tym, że podczas egzorcyzmów nad pewną młodą kobietą demon wyjawił, że nie opuści jej ciała, "chyba że przyjdzie tu brat Matteo, którego on się brzydzi". Zakonnik podejrzewał, że szatan wystawia go na próbę i jest to pułapka, więc długo odmawiał odwiedzenia opętanej kobiety. Zmusił go jednak do tego przełożony. Brat Matteo pokornie wykonał jego polecenie, a gdy zaczął się modlić, czyniąc znak krzyża, demon opuścił ciało kobiety. Stała się spokojna, a wyraz jej twarzy wrócił do normalności. Wcześniej nie mogło jej dać rady kilku dorosłych mężczyzn.
Sława o bracie Matteo rozeszła się błyskawicznie, a do kapucynów przybywali chorzy i zniewoleni z najdalszych części Włoch. Brat Matteo unikał rozgłosu i żył skrycie, a jego modlitwa była potężnym egzorcyzmem. Egzorcyzmował nawet na odległość, modląc się za zniewolonych. Zakonnik zmarł 31 października 1616 r. Ale na tym jego historia się nie kończy.
Egzorcyzmy zza grobu i okulary polskiego świętego
Po śmierci stał się jeszcze potężniejszym orędownikiem, o czym informowały wielokrotnie… same demony. Nie wiem, na ile wypowiedzi szatana są wiarygodnym źródłem informacji, gdyż jest on ojcem kłamstwa, jednak przy grobie brata Matteo wciąż dzieją się rzeczy naprawdę niewytłumaczalne. O tym, czy są one cudami, Kościół nigdy się nie wypowiedział.
Z całego świata przyjeżdżają chorzy, a rodziny przyprowadzają osoby zniewolone, prosząc o uwolnienie. Przy grobie dochodzi do egzorcyzmów. Powstała również pewna ciekawa tradycja, choć jej początek nie jest znany. Ludzie przykładają do grobu brata Matteo zdjęcia swoje i najbliższych. Niektóre z nich w sposób niewytłumaczalny przyklejają się do nagrobka. Wierni mówią wtedy, że "brat Matteo pracuje nad powierzonym mu człowiekiem". Faktem jest natomiast, że osoby te doznają uzdrowienia. Osoby, które tego doświadczyły, mówią o wielkiej walce i uzdrowieniu. Zarówno opętani, jak i osoby uzależnione od używek lub grzechów.
Jest jeszcze jedna nieprawdopodobna historia, którą opowiada jeden z ojców kapucynów. A na dowód pokazuje okulary, które miały należeć do… św. Maksymiliana Kolbego. Podobno brat Matteo i św. Maksymilian są przyjaciółmi, których połączyła miłość do Matki Bożej. Podczas jednego z egzorcyzmów przyznał to jeden ze zniewolonych mężczyzn. Święty i kapucyn wspierają swoim wstawiennictwem modlitwy o uwolnienia. W czasie jednej z nich w ustach osoby opętanej zmaterializowały się okulary polskiego świętego, które miał mieć na sobie w chwili, gdy umierał w nazistowskiej celi obozu koncentracyjnego. Tak przedstawia to o. Cipriano de Meo, jeden z kapucynów, który zajmuje się zbieraniem materiałów i informacji o zmarłym współbracie. Historia brzmi nieprawdopodobnie. M.in. do takich rewelacji i trudnych tematów próbuje odnieść się Watykan.
Śmierć w Halloween. Przypadek?
W 1996 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny, a brat Matteo nosi dziś miano Sługi Bożego. Nie jest to jednak najłatwiejszy proces i wiele już razy utknął w miejscu. Z jednej strony mnogość cudów wymaga szczegółowej i mozolnej pracy, aby wszystkie je przebadać. Z drugiej dzieją się rzeczy dziwne, jak np. śmierć jednego z postulatorów procesu beatyfikacyjnego. Nie jestem przekonany, czy w przeszkadzaniu uczestniczą z wielkim zaangażowaniem siły zła. Szczególnie w tym drugim przypadku przypominam sobie, że życie ludzkie jest święte i należy przede wszystkim do Boga. Jednak o. Cipriano de Meo mówił w wywiadzie z pełnym przekonaniem, że demony bardzo nie chcą, aby Matteo został ogłoszony świętym. Na dzień jego wspomnienia może zostać wybrany dzień śmierci, który przypada na Halloween - w wielu kulturach jest to dzień kojarzony z kultem śmierci i złych duchów. Sataniści mówią wprost, że ich zdaniem jest to "dzień szatana", a złe duchy wiedząc o tym, mają sprzeciwiać się beatyfikacji kapucyna. Cała ta wiedza ma pochodzić ze współczesnych egzorcyzmów. Czy jest w tym prawda? Nie wiem.
O. Cipirano de Meo opowiada również, że do dzisiaj podczas wzywania wstawiennictwa brata Matteo demony uciekają w popłochu lub błagają o litość. Nazywają go "śmierdzącym świętym", gdyż wg nich "cuchnie on Chrystusem i pokorą". Mówią też o nim "pułkownik Matki Bożej". Wśród wiernych utarło się natomiast powiedzenie, że brat Matteo jest "świętym bez ołtarza", co niewielu przeszkadza w tym, by modlić się za jego wstawiennictwem. Niektórzy uważają nawet, że tak już zostanie, bo pokornemu kapucynowi nigdy nie zależało na zaszczytach.
Co zrobi Stolica Apostolska?
Ile jest w tym prawdy, szybko się nie dowiemy. Stolica Apostolska nie wypowiedziała się jeszcze w tej sprawie, a proces trwa. Być może brat Matteo zostanie ogłoszony błogosławionym, co wcale nie jest równoznaczne z uznaniem cudów i egzorcyzmów, które dzieją się za jego przyczyną. Watykan bada również tworzący się kult wokół kandydata na ołtarze. W historii Kościoła były przypadki, gdzie ze względu na dobro, jakie się wydarza w podobnych miejscach, zezwolono na kult, nie potwierdzając jednocześnie prawdziwości objawień. Tak było w przypadku objawień Maryi Róży Duchownej w Montichiari we Włoszech.
Szymon Żyśko - dziennikarz i redaktor DEON.pl, autor książki "Po tej stronie nieba. Młodzi święci", prowadzi bloga nothingbox.pl
Skomentuj artykuł