Gdzie był Duch Święty, gdy cierpiałem?

(fot. Josh Applegate / Unsplash)
Cezary Jenta OP

Proszę mi wierzyć, że profesja księdza bywa bardzo trudna. Często jest się świadkiem naprawdę strasznych rzeczy. Trzeba angażować się w sytuacje, od których chciałoby się być jak najdalej.

Zesłanie Ducha Świętego przypomniało mi jedną z takich sytuacji, w którą zostałem wrzucony.

Sytuacje niewygodne

DEON.PL POLECA

Musiałem poprowadzić pogrzeb mojego dobrego znajomego, który zmarł nagle. Miał zaledwie 39 lat. Był dobrym człowiekiem. Dopiero co ukończył pisanie pracy habilitacyjnej. Pozostała tylko obrona tej pracy. Wkrótce miał wprowadzić się do nowego domu, który sam budował. Zostawił żonę w szóstym miesiącu ciąży. Na świat miał przyjść długo oczekiwany synek. Pierwsze wytęsknione i wymarzone dziecko. Na wyciągnięcie ręki były owoce, które zaczęło przynosić jego życie. Stało się jednak coś, co nie powinno było się wydarzyć.

Było wiele pięknych planów i marzeń, które czekały na realizację. Śmierć w brutalny i prymitywny sposób wszystko zburzyła, zadając bolesne rany najbliższym.

Gdzie w tym wszystkim był Duch Święty? Gdzie w tym absurdalnym, pełnym cierpienia zdarzeniu był Duch Święty Pocieszyciel? To bardzo ważne pytanie. Kiedy odpowiemy na nie, będzie nam łatwiej dostrzec Jego działanie, gdy w naszym życiu będą działy się rzeczy złe.

Nie wszystko złoto…

Jeśli wydaje się nam, że najpewniej i najwyraźniej Duch Święty jest obecny w różnych ekstatycznych przeżyciach grup charyzmatycznych, to możemy być w błędzie. Te różne przeżycia nie zawsze są znakami działania Ducha Świętego. Mogą być one znakiem rozchwiania emocjonalnego. Duch Święty nie jest naszymi emocjami. Wiem, że dla niektórych takie postawienie sprawy wydaje się nie do przyjęcia. Szczególnie mocno mogą protestować ci, którzy sami doświadczyli charyzmatów, a może dzięki charyzmatom się nawrócili.

Dla wielu najlepszym środowiskiem, w którym wzrasta ich wiara, jest wspólnota charyzmatyczna. Wielu właśnie w ruchu charyzmatycznym doświadczyło i doświadcza wyraźnego działania Boga w swoim życiu. Dobrze, że w Kościele ludzie doświadczają powiewu Ducha Świętego w różnych nadzwyczajnych darach. Również dzisiaj Duch Święty udziela daru języków, objawienia, proroctwa czy uzdrawiania. Oby w Kościele było jak najwięcej wspólnot, w których doświadczenie Ducha Świętego jest bardzo żywe. Jednak również dzisiaj, jak za czasów św. Pawła, mogą zdarzać się nieprawidłowości w korzystaniu z charyzmatów, o czym Paweł pisze w 14 rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian.

Duch Święty to czy emocje?

Ojciec Yves M. Congar OP w swojej genialnej książce "Wierzę w Ducha Świętego" podaje przykłady z historii teologii przypisywania cech Ducha Świętego np. Matce Bożej czy nawet papieżowi. Te pobożne błędy źle służyły zarówno prawdziwej pobożności maryjnej, jak również gmatwały podstawowe prawdy o Kościele. Czy nie jest tak, że dzisiaj zdarza się, że mylimy Ducha Świętego z naszymi emocjami? Nasze emocje i odczucia miałyby być bardzo czułym instrumentem informującym nas niezawodnie o Jego obecności i działaniu. Ludzkie emocje z ich głodami, zranieniami i ich labilnością nie mogą być niezawodnym sejsmografem rejestrującym poruszenia Ducha Świętego.

Język Ducha Świętego a nasz język. Tłumaczenie symultaniczne?

Jeden z moich wykładowców, ksiądz profesor Edward Staniek, opowiadał o spotkaniu, które kiedyś prowadził. Na spotkaniu tym czytano fragmenty Pisma św. i starano się je prawidłowo zinterpretować. Któryś z uczestników spotkania po przeczytaniu fragmentu Biblii oświadczył, że Duch Święty powiedział mu przez ten fragment to a to. Ksiądz Staniek odpowiedział, że to niemożliwe, gdyż tego, o czym mówi, nie ma w przeczytanym tekście. Po chwili, nie dający za wygraną, interpretator powiedział, że Duch Święty powiedział mu coś innego. Ksiądz profesor odpowiedział, że to też nieprawda, gdyż tekst o tym nie mówi. "To nie wiem, o czym jest przeczytany fragment Pisma św." - oznajmił zrezygnowany interpretator. "I to do ciebie mówi Duch Święty" - skonstatował ksiądz Staniek.

Historia ta jest prostym przykładem na to, jak możemy mylić Ducha Świętego z naszym "widzi mi się" i jak poruszeń Ducha Świętego możemy dopatrywać się tam, gdzie ich nie ma. Duch Święty naprawdę wieje tam, gdzie chce, chadza własnymi drogami, działa na swój sposób. Nie da się Go zamknąć w jakichś wymyślonych przez nas schematach działania. Nie jesteśmy również w stanie narzucić Mu przewidywalnych i wygodnych dla nas procedur, dzięki którym moglibyśmy Go doświadczyć. Miło byłoby mieć taką władzę nad Duchem Świętym, o jakiej marzył Szymon Mag (Dz 8, 19). Jednak tragiczny przykład postaci Szymona Maga jest potwierdzeniem prawdy, że Duchem Świętym nie da się kierować. Przez nasze oceny, w jaki sposób i gdzie powinien działać, możemy się z Nim mijać.

Nie ten wiatr w żagle

Duch Święty jest tajemnicą i nie da się Go udomowić jak gołębia. Jego działania mogą być zaskakujące i trudne do zrozumienia.

Inną, obok Szymona Maga, tragiczną postacią w historii Kościoła pierwszych chrześcijan, która pogubiła się w fascynacji Duchem Świętym, był żyjący w II w. Montan. Zafascynował się on charyzmatami i różnymi ekstatycznymi zjawiskami, które miały świadczyć o obecności Ducha Świętego i ewangelicznej mocy wiary wyznawców. Herezji montanistów towarzyszyło wielkie pragnienie mocnego doświadczenia Ducha Świętego. Był to ruch ludzi gorliwych, radykalnych w swoich postawach. Montaniści pragnęli Kościoła czystego, bez struktur, wspólnoty poddanej prawom Ducha. Błędy Montana doprowadziły do wielu nieprawidłowości we wspólnocie, a nawet do tego, że samego siebie zaczął uważać za Ducha Świętego…

Nasze oceny, kto ma Ducha Świętego, a kto jest na Niego zamknięty, mogą być heretycko błędne. Zbyt szybko wypowiadane przez nas oceny, kto jest na Ducha Świętego otwarty, a kto jest na Niego zamknięty, mogą być skrajnie fałszywe i mogą świadczyć o tym, że sami potrzebujemy nawrócenia, by w większym stopniu dać się prowadzić Duchowi Świętemu.

Powiew nadziei w naszych życiowych tragediach

Gdzie można spotkać Ducha Świętego? Gdzie był w straszliwym doświadczeniu, o którym wspomniałem na początku?

Myślę, że właśnie wtedy doświadczyłem Go bardzo wyraźnie. Duch Święty jest Duchem Ożywicielem. Przynosi nowe życie. Napełnia nadzieją. Jest mocą w słabości. Święty Cyryl Jerozolimski nauczał, że czego Duch Święty dotknie, to zostaje uświęcone i przemienione. Jeżeli dotknie człowieka znajdującego się w najgłębszej rozpaczy, to on zaczyna żyć nadzieją. Jeżeli dotyka kogoś, kto przeżywa ciężki smutek, to w tym smutku daje się prowadzić tak, aby się nie zagubić. Gdzie Duch Święty był w śmierci mojego znajomego?

Mogłem doświadczyć Ducha Świętego w ogromnej miłości jego żony. Dużo czasu spędziliśmy rozmawiając. Duch Święty był w miłości, która nie pozwoliła jej poddać się rozpaczy. Dzięki miłości potrafiła dostrzec, że jej mąż pozostał z nią w ich ukochanym dziecku. Ducha Świętego słyszałem w mądrości tej kobiety, kiedy mówiła, że w całej brutalności i okrucieństwie śmierci doświadczyła również delikatności Boga. Bóg okazał się czuły i delikatny w tym, że mąż obdarzył ją dzieckiem. Delikatność Boga była również w tym, że nie musiała być ona świadkiem śmierci swojego męża, gdyż w przyszłości nie poradziłaby sobie z wątpliwościami, czy zrobiła wszystko, aby prawidłowo go ratować. Duch Święty był w profesjonalnej pomocy tych, którzy męża ratowali. Jego pocieszenie i mądrość były w pocieszeniu, pomocy, delikatności, dobrych słowach ludzi, którzy w jej cierpieniu nie bali się być blisko niej.

Dla mnie w tej kochającej żonie był obecny Duch Święty Ożywiciel, Duch Mądrości i Męstwa. Jej mądrość, dobroć, miłość, nadzieja były cudami Ducha Świętego. Duch Święty przyszedł jako mądrość i pocieszenie w cierpieniu.

Można Ducha Świętego doświadczyć w różnych charyzmatach i darach. Objawia się w charyzmacie mówienia językami, uzdrawiania, prorokowania. Jednak zapewne o wiele bardziej jest obecny w takich sytuacjach, w których ktoś mimo wszystko, doświadczając cierpienia, bólu i zła, otwiera się na miłość i nadzieję. Duch Święty jest ożywiającym tchnieniem przychodzącym, kiedy tracimy życie. Jest dobroczynnym powiewem popychającym nas do dobra. Jest On podnoszącą nas i podtrzymującą siłą w sytuacjach, które są klęskami naszego życia.

Siedem Darów Ducha Świętego często porównuje się do żagli. W żagle te Duch Święty wieje, nadając okrętowi naszego życia potrzebny pęd. Czy szczególnie wyraźnie nie odczuwaliśmy tej energii wówczas, kiedy sami nie mieliśmy siły, gdyż wiatry były przeciwne? Czy sami siebie nie zadziwialiśmy, że w najtrudniejszych momentach naszego życia prowadziła nas tajemnicza siła, chociaż sił nie mieliśmy? Czyż największymi cudami w naszym życiu nie były sytuacje, w których dzięki tej tajemniczej sile udawało nam się powstawać z różnych upadków? Czy Duch Święty nie działał wówczas, kiedy wbrew trudnym okolicznościom pojawiała się w nas nieustannie nadzieja? Zapewne wówczas, chociaż tego nie dostrzegliśmy, daliśmy się prowadzić Duchowi Świętemu, który jest Miłością Ojca i Syna.

"Wieloma różnymi drogami prowadzi Duch Święty tych, którzy zasłużyli być dziećmi Boga i odrodzić się z Ducha Świętego, tych, których Chrystus wewnętrznie oświeca i umacnia. Sercami ich kieruje delikatnie łaska i duchowy pokój. Czasem są jakby pogrążeni w smutku i żałobie ze względu na cały rodzaj ludzki; zanoszą błagania za wszystkich ludzi, przepełnieni najczystszą miłością ku ludziom, smucą się aż do łez. Czasem znowu Duch Święty rozpala ich tak wielką miłością i uniesieniem, iż gdyby to było możliwe, zamknęliby w swym sercu wszystkich ludzi: złych i dobrych.

Czasem w pokorze ducha uniżają się wobec wszystkich i uznają siebie za ostatnich i najniegodniejszych. Czasem pod wpływem Ducha Świętego trwają w niewypowiedzianej radości. Czasem są jako mocarz, który przywdziawszy oręż króla i przystępując do bitwy, mężnie walczy z wrogiem i zwycięża. W ten sposób człowiek duchowy przywdziewa niebieski oręż Ducha, walczy z wrogami i zwyciężywszy, rzuca ich pod swoje stopy.

Czasem znowu dusza takiego człowieka spoczywa w doskonałej ciszy, skupieniu i pokoju, przeżywa duchową rozkosz, niewypowiedziany pokój i szczęście. Czasem wskutek daru wiedzy, niewypowiedzianego rozumu i niezgłębionej mądrości Ducha, dostępuje łaski zrozumienia tego, czego żaden język, żadne słowa nie są w stanie wyrazić. Czasem znowu jest jak każdy inny człowiek. W rozmaity więc sposób łaska działa w ludziach, różnymi drogami prowadzi duszę; umacnia ją zgodnie z wolą Bożą i kształtuje na różny sposób, aby stawić ją niebieskiemu Ojcu nienaruszoną, bez zarzutu i czystą. Prośmy zatem i my Boga, błagajmy z miłością i mocną nadzieją, aby udzielił nam niebieskiej łaski Ducha Świętego.

Niech Duch Święty nami rządzi, niech prowadzi ku wypełnianiu całej woli Bożej, niech nas orzeźwia obfitością swego pokoju, abyśmy dzięki łasce owego kierowania i prowadzenia zasłużyli dostąpić doskonałości pełni Chrystusa według słów Apostoła: Abyście napełnieni zostali całą pełnością Bożą".

(Homilia Autora z czwartego wieku)

Cezary Jenta - przełożony klasztoru dominikanów w Ustroniu-Hermanicach. Inicjator i organizator Letniej Szkoły Biblijnej. Wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego w 1986 roku. W 1992 złożył śluby wieczyste, a rok później przyjął święcenia kapłańskie. Ostatnio był subprzeorem klasztoru w Gdańsku

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie był Duch Święty, gdy cierpiałem?
Komentarze (3)
JM
Jerzy Matejko
9 czerwca 2019, 23:52
Dziękuję Ojcu za świetny tekst. Bardzo w tych czasach potrzebny, bo brakuje dobrego rozeznania w działaniu Ducha Świętego. Jako świecki dominikanin bywający w Hermanicach dziękuje podwójnie :) 
29 maja 2018, 17:17
Współczucie dla bliskich znajomego księdza. Nie wypowiem się w tym temacie. Ale rzucił mi się najpier tytuł "Gdzie był Duch Święty, gdy cierpiałem?" Otóż choć jestem niegodny, Pan jest łaskawy. Wielokrotnie doświadczyłem wyraźnej interwencji Boga. Ale jedna z takich sytuacji, gdy zostałem poddany cierpieniu z powodu silnego upokorzenia (zasłużyłem zresztą swoim wcześniejszym postępowaniem), w tym bólu pojawiło się pocieszenie. Takie jakby w sercu. Radość niewymowna. Przypisałem to Duchowi Świętemu i tak trzymam. To niesamowite, że Bóg jest tak dobry. Niby to wiemy ale zawsze nas zaskakuje na nowo.
AH
Alicja Hinz
28 maja 2018, 21:55
Cieszy mnie kolejne,piękne ,mądre i przemyślane kazanioe o.Cezarego,człowieka głębokiej modlitwy i bliskiej relacji z Bogiem,Nic dodać,nic ująć...Czerpię całymi garściami,a w swoim trudnym,ale pięknym życiu wciąż doświadczam działania Ducha św.,który działa w każdy możliwy sposób i przez różnych ludzi,kiedy i jak zechce! Pozdrawiam autora