Jak odczytać wolę Boga?

(fot. shutterstock.com)

Aby dobrze żyć, muszę wiedzieć, co robić, kiedy i w jakim miejscu. Potrzeba do tego codziennego doświadczenia, poznania Słowa Bożego i naśladowania Chrystusa.

"Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem" (Mt 4, 12-13).

Skąd Jezus wiedział, co i kiedy ma robić? Czy otrzymywał jakieś nadzwyczajne oświecenia? Czy anioł dyktował mu do ucha polecenia Ojca? To oczywiście tajemnica, której w pełni nie przenikniemy. Na pewno, co poświadczają Ewangelie, Jezus miał świadomość bycia Synem Ojca i cieszył się Jego wizją. Ale równocześnie to, co boskie, nie pochłonęło w Nim tego, co ludzkie. Dzisiejsza Ewangelia wskazuje, że Chrystus jak każdy człowiek uczył się przez doświadczenie, musiał obserwować, słuchać, co się dzieje, wyciągać wnioski i na podstawie różnych znaków podejmować decyzje. Stał się takim z powodu nas.

DEON.PL POLECA

Uwięzienie Jana Chrzciciela to najpierw sygnał dla Jezusa, że nadszedł czas głoszenia, a po drugie, że należy usunąć się z Judei, by nie narażać się Herodowi i starszyźnie żydowskiej. Z Pustyni Judzkiej Jezus udaje się do "Galilei pogan", na północ. Jednak za swoje "centrum" nie obiera Nazaretu, w którym się wychował, lecz Kafarnaum. Na pierwszy rzut oka wszystko wymuszają niesprzyjające okoliczności i złe działania ludzi, a jednak Mateusz, który dba o to, by pokazać, że w Jezusie spełniają się proroctwa, widzi w uwięzieniu Jana palec Boży. To, co zostało dawniej zapowiedziane, spełnia się teraz.

Jezus wie, że potrzebuje współpracowników. Wielkich dzieł nie tworzy się na oczach królów i w metropoliach. Wszystko zaczyna się niepozornie, na prowincji, od prostych rybaków. Póki co Chrystus zwraca na siebie uwagę ludzi słowami: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Nie mówi jeszcze, co to za Ewangelia. Zanim zacznie wyjaśniać, o co chodzi, najpierw powołuje uczniów, którzy Mu towarzyszą. Pojawienie się Jezusa w Galilei to, zdaniem Mateusza, nadejście światłości, którą w odległych czasach widział już niewyraźnie Izajasz. Co to znaczy?

Ciemność z jednej strony oznacza niewiedzę, brak celu i kierunku w życiu. Człowiek nie ma pojęcia, co robić i dokąd pójść albo wybiera to, co w rzeczywistości staje się dla niego niewolą. Z drugiej ciemność jest bezsilnością. Jakoś można w niej żyć, ale na dobrą sprawę trudno zdobyć się wtedy na rozsądny ruch. Ludzie niewidomi potrzebują wielu lat cierpliwych ćwiczeń, by nauczyć się samodzielnie chodzić w terenie, czytać, przyrządzać posiłki i wykonywać jakiś zawód.

Z kolei światło to z jednej strony poznanie: wiemy, kim jesteśmy i jaki cel w życiu nas pociąga. W Biblii tym światłem jest jedynie Bóg. W świetle potrafimy rozróżnić, co ważne, a co drugorzędne. Ale światło to również siła. Jezus nie tylko naucza, ale też udziela swej mocy.

Orygenes wysuwa śmiałą tezę, że "Chrystus z łaskawości przyodział się w nasze ciemności, aby mocą swoją zniweczyć naszą śmierć i zniszczyć ciemności znajdujące się w naszej duszy, aby się wypełniło to, co jest napisane u Izajasza: Lud siedzący w ciemności, ujrzał światłość wielką" (Iz 9, 1).

Niewątpliwie Jezus znał Pismo święte. Jednak skoro był do nas we wszystkim podobnym oprócz grzechu, znajomość Pism nie została mu cudownie wlana do pamięci. Do trzydziestego roku życia oprócz pracy fizycznej poświęcał zapewne długie godziny na to, by dobrze przyswoić sobie Mojżesza i Proroków. Musiał ich czytać, słuchać, rozważać, by odkryć, jak ma zrealizować to, do czego zaprasza Go Ojciec.

Ewangelia dzisiejsza podpowiada nam trzy podstawowe elementy rozeznania woli Boga w życiu codziennym: historia, słowo i osoba. Pierwszy krok to zauważanie, co się dzieje na zewnątrz mnie. Drugi to czytanie i wyciąganie duchowego sensu Słowa Bożego, czyli wewnętrzny wymiar. Trzeci krok to naśladowanie Chrystusa - żywego wzoru, czyli wdrażanie Jego słów i postaw w konkretnych okolicznościach życia. Św. Grzegorz z Nysy uważa, że "doskonałość chrześcijańska polega na byciu całkowicie jak Chrystus, najpierw wewnątrz serca, a potem w zewnętrznym działaniu".

Wniosek z tego taki, że odszukanie woli Bożej oznacza najpierw dobry kontakt z rzeczywistością. Bóg mówi do nas przez historię. Kard. Albert Vanhoye SJ pisał, że uznawanie rzeczywistości to bycie wdzięcznym. Konieczne jest poznanie słów Chrystusa i jego zrozumienie, abyśmy mogli rozpoznać sposób działania Boga i dostrzec Go w wydarzeniach. Bóg wcześniej daje nam znaki, zapowiada, co nastąpi, chociaż nie jest Wielkim Sterowniczym pociągającym za sznurki. Głównym kryterium woli Boga jest więc Jego słowo spisane i to ukryte w księdze świata. Oba Słowa muszą się ze sobą zejść i spotkać w naszym sercu. Zadziwiają mnie chrześcijanie, którzy chcieliby wiedzieć, jakie jest ich powołanie albo jak postępować słusznie, ale nie zadają sobie trudu, by poznać Słowo Boże. Właśnie z tego powodu czytamy podczas liturgii Pismo święte, byśmy lepiej rozumiejąc jego sens, konfrontowali je z tym, co aktualnie się dzieje.

Jeśli Chrystus woła: "Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi " to tym samym objawia, że wszyscy ludzie coś lub kogoś naśladują, potrzebują wzorców. Nam się często wydaje, że wolność polega na całkowitej niezależności. Jakby każde ograniczenie szkodziło człowiekowi. Gdyby tak było, nie mielibyśmy nawet granic między państwami. Jeśli jednak wierzymy, że Ojciec chce zawsze naszego dobra i jest jego jedynym źródłem, to Jego woli nie można postrzegać jako zabieranie człowiekowi autonomii. Albo Bóg, albo ja. Bo w wolności nie chodzi o to, by robić cokolwiek przyjdzie nam na myśl, ale by czynić dobro. W dodatku to przeznaczone dla nas, a nie jakiekolwiek. Jedyne, co mamy do odkrycia, to jakie dobro powinniśmy czynić.

Jezus w swoim człowieczeństwie pokazuje, na czym zależy Ojcu. Naśladowanie ewangeliczne nie polega na bezmyślnym kopiowaniu Jezusa, ale najpierw na zrozumieniu, jaki Duch działał w życiu Chrystusa, ponieważ Syn też naśladował Ojca. W Ewangelii według św. Jana Jezus mówi otwarcie: "Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba" (J 8, 29).

Skoro Jezus odczytał głęboki sens całego Starego Testamentu, to zrozumiał jako człowiek, do czego zaprasza Go Ojciec. I dlatego mówi, że "nie przyszedł znieść Prawa, lecz je wypełnić" (Mt 5, 17). W tej samej Ewangelii, w Kazaniu na Górze, w centrum nie stawia siebie, lecz Ojca: "Bądźcie więc doskonali wy, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5, 48). I wzywa uczniów: "Kochajcie waszych nieprzyjaciół, bo Ojciec zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5, 44.46). W końcu do królestwa niebieskiego wejdzie ten, kto "spełnia wolę Ojca, który jest w niebie" (Mt 7, 21).

Jeśli chcemy odnaleźć wolę Ojca, musimy konfrontować to, co czujemy i myślimy z uczuciami i myślami Jezusa. Dlaczego tak a nie inaczej? Ponieważ w Bogu, w przeciwieństwie do nas, nie ma pożądania egoistycznego, rywalizacji, przemocy. Jest za to bezinteresowność. Ojciec "daje ludziom, nie licząc, nie robiąc między nimi najmniejszej różnicy. Pozwala, aby chwasty wzrastały wraz z dobrymi roślinami aż do żniw" - zauważa francuski myśliciel Rene Girard.

Dlatego "nawracać się" to zmieniać wzorce myślenia i wyżłobione w nas reakcje uczuciowe. Część z nich jest wrodzona, np. lęk przed Bogiem, część nabyta wskutek wychowania i zranień. Wolę Ojca odczytamy właściwie dopiero wtedy, gdy będziemy patrzeć na świat, zaglądać w serce, napełniać je Bożym sposobem myślenia i pytać się uczciwie, co w tej konkretnej sytuacji zrobiłby Chrystus.

........................................................................................................................

Zapraszamy na dni skupienia prowadzone przez o. Dariusza pt. "Doskonały, święty czy perfekcyjny". Opis w pigułce: TUTAJ

Więcej informacji i formularz zgłoszeniowy: TUTAJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak odczytać wolę Boga?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.