Żaden kryzys nie trwa wiecznie. Ale jeśli już nas dopadnie, jakoś trzeba go przetrwać. Poznaj 4 konkretne i skuteczne sposoby radzenia sobie z trudnościami.
Święty Ignacy nieczęsto chwalony jest za łagodność. Przeszłość tego szesnastowiecznego baskijskiego "żołnierza w stanie spoczynku" była, delikatnie mówiąc, niespokojna. Często używał wojskowych metafor do opisywania swojej relacji z Chrystusem i swojej chrześcijańskiej działalności. Słynął z tego, że ciężko się dla niego pracowało: był wymagający, poważny i skory do krytyki. Tym bardziej zaskakująca jest delikatność, z jaką traktował tych, którzy zmagali się ze strapieniem. W sytuacji, gdy kierownik duchowy dostrzeże, że prowadzony przez niego człowiek jest w strapieniu, Ignacy radzi: "Niech nie będzie wobec niego twardy i szorstki, ale miły i łagodny, dodając mu otuchy i sił do dalszego postępu" (ĆD 7). Wie z własnego doświadczenia, że "napaści, jakie go spotykają", sprawiają, że człowiek w strapieniu jest niecierpliwy i surowy wobec siebie. Zatem "działanie" przeciwko ("age-re contra") upodobaniom fałszywego ducha oznacza bycie łagodnym wobec siebie samego.
W zrozumieniu tego może pomóc ta historia:
W chwili, gdy Marty rozpoczął modlitwę nad Męką Chrystusa, z początku nic nie czuł. Następnie odczuł frustrację z powodu swojej niezdolności do odczuwania czegokolwiek, gdy przyglądał się, jak Chrystus cierpi dla niego. Wraz z upływem rekolekcji frustracja przemieniła się w nienawiść do samego siebie do tego stopnia, że pod koniec tego etapu rekolekcji Marty wcale nie był skupiony na Jezusie, ale raczej na swoim pozornie nieczułym sercu.
Tak jak potrafił być surowy w stosunku do siebie i swoich pomocników, Ignacy kładł nacisk na łagodność wobec przeżywających strapienie, ponieważ surowe traktowanie samych siebie przez osoby w takim stanie nie prowadzi do pomnożenia wiary, nadziei i miłości. Jak widzimy w przypadku Marty'ego, nie prowadzi ono do skoncentrowania się na miłości i łasce Chrystusa, ale raczej na własnej nikczemności.
Ze względu na fakt, że na strapieniu w szczególności może ucierpieć nadzieja, Ignacy zachęca kierownika duchowego, aby dodał osobie w strapieniu "otuchy i sił do dalszego postępu" (ĆD 7). Jak pięknie zauważa znawca myśli Ignacego Timothy Gallagher, zachęca on człowieka w strapieniu do tego, aby zaufał, że Chrystus, "dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, ażeby stawiał opór... albowiem może on tego dokonać z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa". "Może tego dokonać" - utrzymuje Ignacy (ĆD 320). "Będący w okresie strapienia ma myśleć, że wiele może...".
Będący w okresie strapienia niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, ażeby stawiał opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela; albowiem może on tego [dokonać] z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa, bo Pan odebrał mu dużo zapału, wielką [odczuwaną] miłość i silną łaskę, pozostawiając mu jednak łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia wiecznego.
Reguły o rozeznawaniu duchów, tydzień pierwszy, reguła 7, ĆD 320
W jaki sposób - konkretnie, w określonej sytuacji - mam być wobec siebie łagodny, cierpliwy i dodawać sobie odwagi w stanie strapienia? Oto 4 sposoby:
- Po pierwsze, skoro strapienie skłania mnie do surowego oceniania siebie, ćwiczę "agere contra" przez łagodne zwracanie się do siebie. "Dobrze mi idzie... Przejdę przez to... Nie jest tak źle, jak się w tej chwili wydaje... Bóg mnie kocha i ja kocham siebie". Kieruję do siebie słowa, które mówiłaby dobra matka do dziecka płaczącego z powodu skaleczenia.
- Po drugie, przypominam sobie, że strapienie rzadko trwa bardzo długo. "Niech myśli, że rychło dozna pocieszenia" - mówi Ignacy. Trzymanie się tej nadziei pozwoli na to, że proces ten będzie przemijał. Nawet Hiob, ikona człowieka, który był wierny w strapieniu, pozostawał w tym stanie zaledwie jeden procent całego swojego życia. Reszta jego życia, przed i po strapieniu, była radosna i wzbogacająca.
- Po trzecie, z wyjątkiem życia modlitewnego i pozytywnego nastawienia, strapienie zwykle nie jest czasem na odważne posunięcia. Jeśli to możliwe, należy raczej cicho i cierpliwie czekać, by Pan Bóg zrobił kolejny ruch, ufając, że to uczyni. Mój mistrz nowicjatu powiedział kiedyś: "Jeśli podróżujesz konno przez pustynię i zrywa się burza piaskowa, zsiądź z konia, połóż się twarzą do ziemi i czekaj, aż minie". Jeśli to w ogóle możliwe, przeczekuję jakiś czas, starając się cieszyć życiem nieco w cieniu.
- Po czwarte, przypominam sobie, że Bóg jest wszechmogący i pełen miłości i nie ześle na mnie wyzwań, z którymi nie będę w stanie sobie poradzić. Jeśli taka jest prawda, przeżyję to wyzwanie, a nawet zaufam, że Bóg dobrze je wykorzysta, co doprowadza nas do ostatniego sposobu reagowania na strapienie.
Tekst pochodzi z książki Rozeznawanie duchowe. Sztuka świadomego życia>>
Skomentuj artykuł