Jak zobaczyć zmartwychwstanie?

(fot. sxc.hu)
Stanisław Biel SJ

"Oto dzień, który Pan uczynił, radujmy się w nim i weselmy!" Tak brzmią słowa śpiewane dzisiaj we wszystkich świątyniach świata. Przeżywamy bowiem najstarsze,  najbardziej czcigodne i  najradośniejsze święta w całym roku liturgicznym.

          

Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy. My również zmartwychwstaniemy. Nie jesteśmy tylko istotami biologicznymi, których byt kończy się wraz ze śmiercią. Jesteśmy osobami, w których odbity jest duchowy obraz i piękno Boga. Bóg jest nieśmiertelny. My również mamy udział w wieczności. To, co tworzymy na ziemi: kulturę, dobro, piękno, miłość; to, co dla nas wartościowe i ważne nie kończy się z chwilą śmierci. Żyje na ziemi dalej poprzez innych, poprzez potomków czy ludzi dobrej woli, którzy je kontynuują. Ale żyje również na wieki w Bogu. Zmartwychwstanie jest wiecznym życiem. Dlatego jeden z teologów nazwał Wielkanoc "zrywem ku życiu".

W filmie "Poza światem" jeden z jego bohaterów wychodzi cało z katastrofy samolotu. Morze wyrzuca go na bezludną wyspę. Tam, w samotności, zdany tylko na siebie, zdaje sobie sprawę do jakich nieistotnych rzeczy sprowadzało się jego życie. Potwierdza to również symboliczny pogrzeb, który urządzili mu przyjaciele. Do pustej trumny włożyli telefon komórkowy, pager, zdjęcia i płyty Presleya (E. Burzyk). W ziemskim życiu doświadczamy cierpienia i trudu. Planujemy, tworzymy, budujemy lepsze życie. Ale mamy świadomość, że wszystko jest kruche. Wystarczy kilka chwil, aby zniszczyć dorobek i trud całych pokoleń. Takie chwile rodzą pytanie: jaki to ma sens? Co po nas pozostanie? Czy tylko telefon komórkowy, pager, zdjęcia i płyty Presleya?

Św. Paweł w przepięknym hymnie o miłości napisał, że właściwie tylko ona pozostanie (1 Kor 13). Wiara i nadzieja po zmartwychwstaniu nie będą już potrzebne. Pozostanie tylko miłość. Nawet, gdy wszystko utraci sens, pozostanie wieczność miłości w Bogu. Pozostanie przeczucie, a nawet pewność, że miłość jest silniejsza od śmierci. Miłość przetrwa śmierć: "Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko" (Pnp 8, 6-8).

Ojciec Cantalamessa opowiada o rosyjskim świętym Serafinie z Sarowa. Przebywał on przez wiele lat na pustkowiu. W tym czasie nie rozmawiał z nikim, nawet z zakonnikami, którzy przynosili mu czasem pożywienie. Po wielu latach modlitwy i całkowitego milczenia, poczuł, że Bóg posyła go do współbraci do klasztoru i do ludzi. Wiele osób słyszało o jego świątobliwym życiu i przychodziło, by prosić go o radę. Św. Serafin powtarzał wówczas tylko jedno zdanie: "Moją radością jest Chrystus zmartwychwstały!". To jedno zdanie wyrażało sens istnienia. Zagubionym i cierpiącym przywracało wiarę, nadzieję i miłość.

          

W Wielkanoc składamy sobie życzenia radosnych świąt. Ale czy te życzenia przekładają się na życie? Znana jest historia młodych ludzi, którzy wracając z wielkanocnej rezurekcji na Jasnej Górze wyrażali radość śpiewem i wybuchami radosnego śmiechu. Handlarka dewocjonaliami zaciekawiona ich reakcją, spytała z ożywieniem, co się stało. Zdziwieni odparli: Nie wie pani? Chrystus zmartwychwstał! Na twarz kobiety powrócił poprzedni wyraz znudzenia i zmęczenia. E tam, też mi nowina! - mruknęła pod nosem.

          

Nawrócony na chrześcijaństwo pisarz Julien Green lubił obserwować ludzi wychodzących z kościoła. Sądził, że po Eucharystii, (która przecież jest radosną "miniaturą" Wielkanocy) ich twarze powinny emanować radością. Tymczasem były zwykle nijakie, bezbarwne, smutne. I komentował: "Schodzą z Kalwarii i ziewając rozmawiają o pogodzie"

Brak duchowej radości jest znakiem, że Chrystus nie zmartwychwstał jeszcze w naszych sercach. Ciągle jeszcze żyjemy pustym grobem, albo nawet krzyżem. By zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego potrzeba zmysłu wiary. Trzeba pozostawić kamień i grób, wznieść się ponad to, co zewnętrzne, zmysłowe, co dotykalne i widzialne, a więc ponad te znaki, które nadmiernie absorbują naszą codzienną uwagę, energie, siły, i zasłaniają rzeczywistość duchową, zasłaniają Jezusa.

Wówczas doświadczymy, czym jest wielkanocna radość. Nie są nią salwy śmiechu. Nie jest ona wynikiem pracy nad sobą, dobrego charakteru czy naturalną cechą osobowości. Głęboka duchowa wielkanocna radość jest darem Ducha Świętego (Ga 5, 22) i owocem przyjaźni z Jezusem zmartwychwstałym. Taka radość przenika całą egzystencję człowieka. Daje moc i siłę w sytuacjach trudnych, a nawet ekstremalnych. Pisał o tym pięknie błogosławiony papież Jan Paweł II: Radości nie należy mylić z przelotnym doznaniem zaspokojenia i przyjemności, które często upaja zmysły i uczucia, później jednak pozostawia w sercu niedosyt, a czasem gorycz. Radość rozumiana po chrześcijańsku jest o wiele trwalsza i przynosi głębsze ukojenie: wedle świadectwa świętych potrafi przetrwać nawet ciemną noc cierpienia i w pewnym sensie jest "cnotą", którą należy rozwijać.

"Oto dzień, który Pan uczynił, radujmy się w nim i weselmy!" Oby taka radość przenikała dni świąteczne, oktawę i cały okres wielkanocny, a nawet całe nasze życie!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak zobaczyć zmartwychwstanie?
Komentarze (23)
C
codzienność
5 kwietnia 2015, 07:08
to nie jest takie proste. jak masz sie cieszyć ze Zmartwychwstania, gdy przed świętami twoi braci i ojciec stworzyli ci piekło na ziemi (chodzi o dom, który uważają, że tylko należy do nich i nie pozwalają w nim zamieszkać twojemu dziecku). niestety ludzie nie wierzą, że Bóg istnieje. dla wielu istnieje tylko kasa i majątek. oczywiście radość za Zmartwychwstanie jest, ale jednak przyćmiona zachowaniem ludzi. 
5 kwietnia 2015, 08:23
Dziękuj Bogu za każdą sytuację, w której się znajdujesz, bo każda ma głębszy sens dla Ciebie, którego nawet jeśli teraz nie widzisz, to z perspektywy czasu zobaczysz, że była dla Ciebie najlepsza. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystko dzieje się dla Ciebie. :)
A
ads
5 kwietnia 2015, 14:23
Dziecko nie wie co to jest miłość i nie zrozumie tego, że nie ma gdzie mieszkać. Trzeba takim ludziiom pomagać! Módl i wierz, że będzie dobrze, a wszystko jakoś się ułoży. Pójdź do gminy- zapytaj się o mieszkanie, popytaj znajomych o mieszkanie, zapytaj prawnika o twoją sytuację życiową(mamprawo.eu). Czasami jednak, trzeba wypić ten kielich, który przygotował nam Chrystus.
K
kola
5 kwietnia 2015, 15:21
życie na ziemi jest gorzkie i ulotne. Ale cóż to jest odronbina cierpienia wobec wiecznej radości? Pomyśl o tym przy świętach, a inaczej będziesz przeżywać swój ból
5 kwietnia 2015, 15:37
Dziecko jest miłością samą w sobie, choć oczywiście potrzebuje pomocnej dłoni w otaczającym je świecie. Tak, ten kielich trzeba wypić - dzięki niemu wzrastamy.
N
Nadzieja
5 kwietnia 2015, 16:42
przeżywałam taką sytuację całe lata - wracałam radosna z Rezurekcji, a już po południu płakałam z powodu "atmosfery rodzinnej" przy śniadaniu Wielkanocnym. Załamywało mnie to i gorszyło. Dzisiaj z perspektywy czasu i rekolekcji ignacjańskich myślę, że ten święty okres jest także momentem wzmożonej aktywności przeciwnika naszego zbawienia. Pan Jezus go zwyciężył i jego czas jest krótki, tym większa jego wściekłość. Może przypomnij mu, że przegrał, a skoro tak mu zależy na odebraniu Ci radości, to tylko świadczy, jak wiele ta radość jest warta. 
J
Jola
5 kwietnia 2015, 17:32
Zgadzam się niemal w 100% pozdrawiam świątecznie, ciesząc sie zmartwychwstaniem, czego wam również życzę
A
andrzej
5 kwietnia 2015, 20:26
.Niestety podłość ludzka nie zna granic, szczególnie gdy stają się narzędziami w rękach upadłych. To wcale nie jest takie rzadkie, bo zło bardzo łatwo wchodzi w ludzkie serca, gdy nie ma w nich Boga. W takich sytuacjach jak opisujesz są zwykle dwa rozwiązania: uciekać albo walczyć Bożą Mocą do upadłego. Jeśli chcesz walczyć musisz uzbroić się w miłość Boga, cierpliwość i modlitwy, a sprawiedliwość pozostawić Bogu. Co do modlitw znalazłem ostatnio niesamowicie mocną zwaną Modlitwą Szczęścia. Znajdziesz ją bez problemu w Internecie. Jest też i wiele innych, ale trzeba szukać tych na konkretne sytuacje w naszym życiu, polecam również pomoc Świętych. Poradź się również Boga co masz czynić, a On na pewno wskaże Ci jakąś skuteczną drogę rozwiązania twojego problemu. Możesz również prosić dodatkowo o wsparcie modlitewne na wielu portalach religijnych. Nawet tutaj, gdzie zaglądają duchowni i ludzie wdzięczni Panu za łaski i mogący dzielić się nimi z innymi. To o czym tu piszesz wcale mnie nie dziwi, bo ilekroć sam zbliżam się bardziej do Boga to widzę jak zło rośnie dookoła mnie w siłę. I właśnie na tym polega żywa wiara, że czasem nawet trzeba temu złu mówić wprost, że ja jestem Boga i w Imię Jezusa lub Trójcy Przenajświętszej mu nakazywać, aby odstąpił, zamilkł lub stał się jak głaz. O dziwo z ust prawdziwie wierzącego i zmartwychwstałego w Chrystusie Panu takie słowa są skuteczne. Jednak trzeba bardzo garnąć się do Miłosiernego i Miłującego serca Pana Jezusa i starać się żyć z Nim na co dzień w komunii lub w miarę jak najczęściej, bo tylko On żywy jest fundamentem prawdziwej wiary. Czasami droga małych kroczków zbliżania się do Boga prowadzi do oszałamiających rezultatów, przemiany życia, odnalezieniu, spokoju, szczęścia i radości oraz dobrych ludzi. Proś Boga, aby wyrwał Cię ze spirali i sieci zła, bo zło nigdy nie działa w pojedynkę lecz jest to sieć ludzi, przypadków, zależności itd.
A
andrzej
5 kwietnia 2015, 20:28
c.d. W tym świecie naprawdę jest wielu ludzi dobrych, ale oni się nie afiszują i ich pozornie nie widać. Trzeba ich po prostu odnaleźć wraz z pomocą Boga, a może nawet zarazić tą miłością Boga. Pamiętaj jednak, że dobro rzadko chodzi w parze, tzn prawie zawsze obok dobrego człowieka stoi gdzieś bardzo blisko inny człowiek potajemnie służący złu, bywa że nawet nie świadomie. Dlatego zawsze uważaj na tych drugich. Nie jest to oczywiście reguła na regułami, ale pośród wielu obserwacji odkryłem to zjawisko dzięki łaskom Boga. Dlatego z ufnością do ludzi nigdy nie należy przesadzać. Zło zawsze będzie się gdzieś na tym świecie ukrywało i my chyba tego zbytnio zmienić nie możemy, bynajmniej Bóg nie zezwala. Ten świat ma chyba być upadły, aby precyzyjnie testować przyszłych świętych, którzy mają zastąpić ostatecznie miejsca tych co upadli. Prócz świętości póki co nie dostrzegłem żadnej alternatywy, a to oznacza, że chyba nie ma miejsca na przeciętność poza jakimiś wyjątkami. Stoi to nieco w opozycji do tego co się powszechnie głosi, iż wystarczy wierzyć, Jednak 90% Chrześcijan niestety nie wierzy, albo wierzy niewystarczająco, co plasuje ich ku przeciętności. Ich zbawienie stoi więc pod ogromnym znakiem zapytania, póki Pan ich nie obudzi z letargu ich martwej wiary, a może póki oni nie zezwolą Panu, aby stał się ich Królem, no i póki im czasu starczy na linii życia
A
andrzej
5 kwietnia 2015, 20:36
Dziecko wie doskonale co to jest miłość, bo odbiera ją w sposób naturalny wedle darów Boga. A matka dla dziecka jest bogiem. Chrystus zwykle takich niespodzianek nie robi, bo ma w szczególnym poważaniu i miłości wszystkie matki, które gorąco kochają swoje dzieci. No, chyba że jest to jakaś nadzwyczajna sytuacja mająca w przyszłości zrodzić jakieś zło.
S
sceptyk
5 kwietnia 2015, 22:44
dobrze się mówi, gdy nas to nie dotyczy...
A
andrzej
6 kwietnia 2015, 09:35
 Z tymi 90% Chrześcijan to faktycznie przesadziłem. A będąc w środku wiru życia, gdy wszystko nam się wali na głowę to faktycznie człowiek nie ma siły zebrać wszystkich myśli i działa zwykle impulsywnie. Pozostaje tylko modlitwa, nadzieja i ból.
JO
Jezus otworzył niebo
22 kwietnia 2014, 13:35
Dobra trwałe    (Ewangelia św. Mateusza 6 19-21) Pomyśl co stanie się, co będzie, gdy twoją trumnę piach zaścieli, czy w niebo weźmiesz swoje serce, czy też pozwolisz zgnić mu w ziemi?! Nie gromadź skarbów tu na ziemi, gdzie rdza i czas je może zniszczyć, gdzie mogą łupem paść złodziei, zginąć wśród ruin i wśród zgliszczy. Gromadźcie swoje dobra w niebie, gdzie skarbiec szczodrze wypełniony. Tam na twój skarb i tam na ciebie, czekają święci i anioły. Pytaj już teraz! Pytaj siebie, póki tu jesteś, póki żyjesz czy twoje serce będzie w niebie, Czy w trumnie doczesności zgnije? Lusia Ogińska
jazmig jazmig
22 kwietnia 2014, 10:53
Zamiast czepiać się ludzi, niech autor zada sam sobie pytanie, dlaczego ludzie wychodzą z kościoła po mszy św. i są zgaszeni, smutni, nijacy. Jakie mszy św. odprawianie, taki nastrój wiernych po jej zakończeniu.
U
uważny
22 kwietnia 2014, 12:36
czytaj uważnie, autor się nikogo nie czepia, cytuje jedynie Greena
A
andrzej
5 kwietnia 2015, 20:46
Już odpowiadam dlaczego tak się dzieje. 1. są to codzienne maski tych ludzi i niepotrafią od nich się uwolnić. 2. są niegodni, aby dostąpić pełnej komunni z Chrystusem. 3. są to ludzie, którzy nawiedzają Swiątynie tak samo jak teatr i w tych samych celach. 4. są to ludzie zniewoleni przez jakiś grzech, być może pozornie bardzo mały, jednak niewelujący łaski Eucharystii. 4. są to ludzie zniewoleni przez jakiegoś demona wedle chierarchi Ewagriusza z Pontu. Zapewne jest więcej powodów, ale są one w ogromnej mniejszości, bo te powyżej są główne i najczęstsze.
S
sceptyk
5 kwietnia 2015, 22:47
a skąd Ty wszystko wiesz?
M
m
22 kwietnia 2014, 08:31
Odkąd zostawił mnie mąż święta mnie bardziej dołują niż cieszą
S
szczęśliwa
22 kwietnia 2014, 10:12
Ale pamiętaj ,że Chrystus dla Ciebie umał i zmartwychstał bo Cię Kocha. Alleluja!
jazmig jazmig
22 kwietnia 2014, 10:54
Rozumiem twojego doła. Czy nie masz żadnej rodziny, z którą mogłabyś spędzić święta?
C
codzienność
5 kwietnia 2015, 07:10
rodziny? uchowaj Boże
A
asd
5 kwietnia 2015, 14:25
Chociażby sąsiadów? Dobry sąsiad jest lepszy niż rodzina. Szukaj szukaj a znajdziesz to szczęscie.
G
grzegorz-nG
20 kwietnia 2014, 13:31
Z serca dziękuję za piękny  Świąteczny tekst! Przyłączam się do życzeń radosnego przeżywania tego świętego okresu Wielkanocnego! Oby owocował obfitością łask spływających z Nieba na wszystkich: na twórców i właścicieli, pracowników i użytkowników, na stałych bywalców i na gości przypadkowych. Szczęść Boże!