Ludzie przychodzili do tej cierpiącej stygmatyczki po pocieszenie

(fot. Public Domain via Wikimedia Commons / sz)

Św. Anna Schäffer jest nietypową postacią. Doświadczała ogromnych cierpień. Sama o nie poprosiła, leżąc przykuta do łóżka. Otrzymała stygmaty.

Urodziła się 18 lutego 1882 r. w bawarskim Mindelstetten. Miała pięcioro rodzeństwa. Jako dziecko nie wyróżniała się spośród rówieśników. Była bardzo ułożona, cicha i pokorna. W szkole miała dobre oceny. Już w wieku 12 lat ofiarowała się Bogu, przyjmując pierwszy raz Komunię Świętą. W 1896 r. straciła ojca, o matce niewiele wiadomo.

Podobno już będąc dzieckiem, Anna odczuwała powołanie do bycia misjonarką. Niestety musiała zająć się ubogim domem. Porzuciła naukę i podjęła normalną pracę, aby utrzymać rodzinę. Całe jej życie zmieniło się po poważnym wypadku, którego doznała, pracując w gospodzie w Stammham. Była odpowiedzialna za pralnię. Pewnego dnia podczas prania zauważyła, że komin odprowadzający dym spod podgrzewanej kadzi jest nieszczelny. Chciała go naprawić i wspięła się na nią. Niestety wszystko dookoła było śliskie od mydlin i Anna wpadła do kotła z wrzącym ługiem przygotowanym do prania.

Anna pomimo szybkiej reakcji i pomocy mocno ucierpiała. Lekarze przestali ją leczyć, gdy po 30 operacjach nie rokowała poprawy. Rany bardzo źle się goiły, a każdy zabieg wymagał bolesnego zdzierania naskórka. Na nogach tworzyły się tzw. dzikie blizny. Gdy tylko była w lepszym stanie ogólnym, wypisano ją do domu, gdzie spędziła resztę swojego życia.

Podczas snu Anna miała wizję Jezusa Dobrego Pasterza, który zachęcał ją do ofiarowywania cierpień w modlitwie różańcowej. Przypomniał jej o zawierzeniu, jakiego dokonała, mając zaledwie 12 lat. Wtedy, po Pierwszej Komunii, powiedziała Jezusowi, aby czynił z nią, co tylko zechce i dodała: "chcę pokutować i stać się ofiarą przebłagalną za grzechy przeciw Tobie, dobry Jezu".

Bóg widział gorący zapał i pragnienie misyjności uwięzione w schorowanym ciele. Uprzedził Annę, że dozna jeszcze większych cierpień i będzie nosiła z Nim krzyż. Anna wystraszyła się, ale była na to gotowa. Odebrała to jako zaproszenie do wielkiej misji, chcąc wypełnić słowa obietnicy danej w dzieciństwie.

Kolejny raz Jezus przyszedł osobiście do Anny 12 lat później, w roku 1910. Powiedział mistyczce, że przyjął jej cierpienie w ofierze za Najświętszy Sakrament. "Kiedy otrzymasz Komunię Świętą, poczujesz ból mej męki, którą odkupiłem ludzi" - dodał Jezus.

Anna prowadziła intensywne zapiski podczas wszystkich lat cierpień. Jej cierpienie wzmagało się w czasie Wielkiego Tygodnia oraz w piątki i święta. Przeżywała stygmaty do końca swojego życia.

W 1925 r. młoda mistyczka doświadczyła jeszcze jednego cierpienia i zachorowała na raka jelita grubego. W wyniku nieszczęśliwego upadku z łóżka doznała też urazu głowy i miała problemy z mówieniem. Ostatnie słowa udało jej się wypowiedzieć na chwilę przed śmiercią 5 października 1925 r. "Jezu, żyję tylko dla Ciebie" - powiedziała i zasnęła na zawsze.

W czasie swojej choroby nie była smutną cierpiętnicą, ale pocieszycielką. Przychodzili do niej ludzie z pobliskiej miejscowości, aby porozmawiać, wyżalić się. Ona ich pocieszała i mówiła o miłości Bożej. Dlatego po śmierci jej kult jako świętej narodził się od razu i biskupi musieli bardzo szybko zbadać tę sprawę. Do jej grobu zaczęli ściągać wierni z całej Bawarii.

Odnotowano 15 000 cudów za wstawiennictwem św. Anny. Papież Jan Paweł II beatyfikował ją w 1999 roku, a 12 lat później Benedykt XVI kanonizował.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ludzie przychodzili do tej cierpiącej stygmatyczki po pocieszenie
Komentarze (2)
5 października 2017, 19:27
Co za niezwykła historia. Ten wasz Jezus po prostu uwielbia cierpienie. Bez cierpienia nie miałby sensu. Podejrzewam, że jest jak ten strażak podpalacz. Jak jest cierpienie zawsze pojawia się Jezus i mówi, "ja twoje cierpienie biorę na siebie". Ciekawe, strażak-podpalacz i Jezus biorący cierpienie na siebie, zawsze do usług.
Andrzej Ak
5 października 2017, 23:23
Myślę że Jezus wcale nie uwielbia cierpienia lecz ma odwagę wstawiać się za grzechami ludzi, aby uwolnić ich od skutów grzesznego życia w grzesznych ciałach. Prawo i Sprawiedliwość u Boga są niezmienne, potrzeba więc ofiary przebłagalnej za grzechy ludzkości. Z perspektywy tego świata my tego nie pojmiemy. Z perspektywy Boga będziemy przerażeni, jak nisko człowiek może upaść i jak wielkim złem jest nasz nawet ten mały grzech.