Ludzie wolą "dar języków" niż się języka uczyć

(fot. Jacek Zelek)
s. Małgorzata Borkowska OSB

Iluż to młodych ludzi woli czekać na dar języków niż mozolnie któregoś języka się uczyć!

Czasem jednak w służbie Bożej trzeba się zająć także i własną osobowością, a to wtedy, kiedy ją przyłapujemy na wykrętach. I okazuje się, że tutaj cenne dla nas może być towarzystwo egipskich pustelników z czasów chrześcijańskiej starożytności. Właściwie to wygląda na sprzeczność: towarzystwo pustelników? A jednak nie my pierwsi o takie towarzystwo prosimy. Na pustyni egipskiej trwał bowiem nieustanny ruch pielgrzymkowy, były nawet stałe trasy i zawodowi (lub grzecznościowi) przewodnicy. Do Wielkich Starców, do sławnych mistrzów życia duchowego zdążali nie tylko uczniowie, ale i świeccy pobożni chrześcijanie: z samego Egiptu, z Libii, z Palestyny, ale i zza morza, kogo tylko było stać. Pewna bogata patrycjuszka z Rzymu zadała sobie trud takiej podróży po to tylko, żeby raz spojrzeć na sławnego starca Arseniusza. Chciano więc przede wszystkim zobaczyć słynnych starców na własne oczy, ale także usłyszeć od nich jakąś naukę - "słowo" - która by potem przez resztę życia słuchacza stanowiła dla niego hasło i miarę postępowania. Ciekawość (nawet w niezdrowej formie pogoni za spektakularnymi cudami) mieszała się tu z autentyczną pobożnością, oczywiście w indywidualnych proporcjach. Niektórzy przedstawiali starcom-pustelnikom swoje życiowe albo duchowe problemy. Inni prosili tylko o naukę taką, jaka akurat przypadkiem przyjdzie starcowi do głowy, wierząc, że nie będzie to przypadek, ale właśnie "słowo", które Bóg do nich przez usta starca skieruje. "Abba, powiedz mi słowo". Abba, człowieku Boży, powiedz mi to, co do mnie w tej chwili chce powiedzieć Bóg.

Dzisiaj nie chodzimy już z pielgrzymką do pustelników, ale mniej więcej w tym samym duchu i w tym samym celu otwieramy ich pisma. W pierwszej chwili możemy przeżyć dosłownie wstrząs. Skąd egipscy analfabeci wzięli taką wiedzę psychologiczną? Jak doszli do tak dojrzałej umiejętności odróżniania ziarna od plewy w życiu modlitwy, i odrzucenia plewy, choćby błyszczała, a wybierania ziarna, choćby się wydawało bezwartościowe i niepozorne? Niewątpliwie jednak tę wiedzę zdobyli i do tej dojrzałości doszli - nie wszyscy oczywiście i nie w równym stopniu, ale też ci właśnie, którzy najpełniej doszli, pozostali w pamięci uczniów i świata imiennie, jako wielcy nauczyciele; ci zaś, którzy nie doszli, znani są dzisiaj jako tło do opowieści o tamtych, o prawdziwych przyjaciołach Bożych. I czytamy, że Abba Pojmen albo Makary sprostował błędne nauki "pewnego starca", albo dobrocią przezwyciężył zazdrość pewnego starca, albo nauczył pewnego starca łagodności w miejsce surowości. Te kilkanaście wieków, które minęły między nimi a nami, a bardziej jeszcze reakcja uczniów na to, co słyszeli, podziałały jako sito: wiatr uniósł prawie wszystkie nauki i przykłady bezwartościowe, a pozostało to, co doświadczenie pustyni uznało za czyste złoto. Po pierwotnym okresie prób i eksperymentów wypracowano w życiu monastycznym doktrynę spójną, prostą i pełną Ducha Bożego.

Do pewnego starca przyszedł brat z prośbą o radę: czy mógłby przez jakiś czas jadać chleb upieczony nie z pszenicznego ziarna (pszenicę uprawiano w całym Egipcie), tylko z grochu, co miałoby gorszy smak i jakość. I starzec zezwolił; ale zaraz potem, kiedy się dowiedział, że brat chce ten swój groch zmielić we wspólnych żarnach pustelniczej osady, cofnął pozwolenie i zamiar potępił. Zorientował się, że brat chciałby się tym swoim niezwykłym pokarmem pochwalić przed innymi mnichami, przychodzącymi, by skorzystać z tych żaren; a w takim razie chodziło mu w głębi duszy nie o umartwienie smaku, tylko o próżną chwałę. Może sam o tym nie wiedział... no więc się właśnie dowiedział.

DEON.PL POLECA

Inny brat radził się pewnego starca co do trzech aż, wielce cnotliwych pomysłów: pragnął odejść na obczyznę, pościć jeszcze surowiej niż dotąd i odsunąć się w ogóle od ludzi. Starzec, zamiast tych wszystkich umartwień polecił mu raczej większe opanowanie języka, przypomniał, że celem postu nie jest głodowanie, ale ćwiczenie się w kontroli nad sobą i że kto nie nauczył się żyć dobrze wśród ludzi, ten i w samotności nie będzie lepiej służył Bogu. W sumie, zamiast spektakularnych praktyk, które by mogły obudzić ludzki podziw, zalecił mu solidniejszą i bardziej ukrytą pracę nad sobą.

Nasza natura zawsze szuka raczej rzeczy budzących podziw niż zwyczajnych i raczej łatwych niż trudnych; iluż to młodych ludzi woli czekać na dar języków niż mozolnie któregoś języka się uczyć! To minimum praktycznej psychologii, które wypracowali egipscy pustelnicy, pozwala nam zidentyfikować w sobie taką malowaną cnotę i zawrócić z błędnej drogi, póki czas. Czasami lekcja bywała ostra! Pewien brat przyszedł do abba Sylwana na górę Synaj, a widząc jak bracia pracują, powiedział do starca: "Nie pracujcie na ten pokarm, który ginie, bo Maria wybrała lepszą cząstkę". Starzec zwrócił się do swego ucznia: "Zachariaszu, daj temu bratu książkę i umieść go w pustej celi". A kiedy nadeszła godzina jedenasta, ów brat patrzył na drzwi, spodziewając się zaproszenia na posiłek; ale ponieważ nikt po niego nie przyszedł, wstał i poszedł do starca. I zapytał: "Abba, czy dzisiaj bracia nie jedli?" Starzec odpowiedział: "Owszem". On na to: "A dlaczegoście mnie nie wezwali?" Odrzekł starzec: "Bo ty jesteś człowiek duchowy i nie potrzebujesz takiego pokarmu; a my cieleśni chcemy jeść, i dlatego pracujemy. Ty zaś wybrałeś lepszą cząstkę, czytasz przez cały dzień i nie chcesz jeść pokarmu cielesnego". Gdy on to usłyszał, upadł do nóg starca, mówiąc: "Wybacz mi, abba". Starzec mu rzekł: "Na pewno także i Maria potrzebuje Marty: bo z Marty powodu także i Maria słynie".

Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu prac historycznych, m.in. "Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wieku", "Czarna owca", "Oślica Balaama", "Sześć prawd wiary oraz ich skutki", tłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka czasopism "Więź" i "Via Consecrata"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ludzie wolą "dar języków" niż się języka uczyć
Komentarze (7)
Patryk Gliński
19 sierpnia 2019, 23:04
nareszcie coś dobrego na tym portalu
K
Konrad
19 sierpnia 2019, 21:51
Dodam, że jeśli ktoś dziś jeszcze czyta Gerontikon i Verba Seniorum, to właśnie charyzmatycy.
20 sierpnia 2019, 09:45
Bardzoś wyczulony/a, Bracie/Siostro charyzmatyku. Nie widzę tu wyśmiania. A przypomniał mi się jeden indydent, kiedy przed laty o.Jan Andrzej Kłoczowski OP napominał krakowskich studentów-charyzmatyków (byłam między nimi), żeby albo się porządnie uczyli do egzaminów, albo wyjmowali z klapy "duszki" (symbole Ducha Świętego) i nie gorszyli egzaminatorów, bo dar mądrości lenistwa nie zastąpi...
K
Konrad
20 sierpnia 2019, 13:29
Wiesz co jest przykre? Nie kiedy krytyka charyzmatyków jest otwarta i rzeczowa. Chore i przykre jest wtedy, gdy staje się aluzyjna, dorozumiana, złośliwa przez to, jak w tym tekście. Tekście o niczym dodajmy, bo cytaty z Ojców Pustyni dziwnego wstępu o językach nie potrzebują i w całości właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Poza tym, że nawet Gerontikonem należy przyłożych charyzmatykom.
K
Konrad
19 sierpnia 2019, 21:50
Szkoda, że się wyśmiewa charyzmatyków. Wymierają albo się degenerują zakony. Za 15 lat zostaną WYŁĄCZNIE charyzmatycy.
Patryk Gliński
19 sierpnia 2019, 23:04
poczekamy, zobaczymy. proroctwa zachowaj dla siebie.
K
Konrad
20 sierpnia 2019, 13:30
To nie proroctwo, ale Ty chrześcijanie nie potrafisz tego odróżnić, wstyd.