Monika urodzona w 1984 r. w Tarnowie miała rozszczep kręgosłupa i przepuklinę rdzeniową. Lekarze orzekli, że dziecko nie będzie chodzić lub będzie miało z tym duże trudności. Wtedy zwrócono się z gorącą modlitwą o zdrowie...
W śródmieściu Krakowa przy ulicy Poselskiej stoi barokowy kościół sióstr bernardynek pod wezwaniem świętego Józefa. W jednym z jego bocznych ołtarzy znajduje się późnogotycka figurka Dzieciątka Jezus, zwanego Koletańskim.
Pochodzenie i wczesne dzieje tej figurki są nieznane. Najstarszy i zarazem jedyny zachowany dokument został napisany dopiero na początku XVIII w. na polecenie ojca Bonawentury Świerklińskiego, prowincjała ojców bernardynów. Dokument ten jest wiarygodny, gdyż autorka, jedna z sióstr koletek, opisuje zarówno wydarzenia, których sama była świadkiem, jak i te przekazane przez starsze siostry, między innymi siostrę Druzjannę, jedyną koletkę, która przeżyła epidemię zarazy szerzącą się w Krakowie około 1630 r.
Od początku, gdy figurka znalazła się u sióstr koletek, aż do chwili obecnej, wszyscy, którzy z ufnością udają się do Dzieciątka Jezus z prośbą o pomoc, otrzymują liczne łaski i często doświadczają cudownych uzdrowień. Stąd też wierni od dawna chętnie odprawiają Nowennę do Dzieciątka Jezus Koletańskiego.
Figurka Dzieciątka Jezus jest wykonana w drewnie i mierzy 60 cm. Mały Jezus jest ubrany w królewskie szaty: sukienkę i płaszczyk, a na głowie ma koronę. Prawą rączkę wznosi do błogosławieństwa, zaś w lewej trzyma jabłko - symbol władzy królewskiej.
>>4 powody, dla których nie wierzymy w uzdrowienia<<
Figurka dotarła do Krakowa unoszona nurtem Wisły. Zatrzymała się przy brzegu naprzeciwko klasztoru sióstr koletek, reguły świętego Franciszka z Asyżu. Siostry wydobyły ją z wody, przyniosły do klasztoru i umieściły na ołtarzyku w refektarzu. Odtąd zaczęły się dziać liczne cuda, zwłaszcza nadzwyczajne uzdrowienia z różnych chorób. Wszyscy proszący otrzymywali potrzebne łaski, a siostry doznawały szczególnej opieki, dlatego figurka została otoczona wielką czcią i miłością.
Siostry z prostotą wyznały: "My się Nim cieszymy bardzo i zda nam się, że żaden klasztor nie jest tak bogaty jako nasz, bo to nasze majętności, skarby i dostatki i na niczym nam przy Opatrzności Tego Pana nie schodzi. Profesję i obłóczyny zawsze każda przed Nim czynimy... My i matki nasze, i wszyscy ludzie, którzy się do tego obrazu (figurki) z wielką ufnością udają, każdy skutek prośby swojej otrzyma".
Gdy Szwedzi napadli na Kraków (w latach 1655— 1657), niszczyli kościoły, rabowali miasto. Spłonął także klasztor sióstr koletek; zostały tylko mury i ołtarz z figurką Dzieciątka Jezus. Zdziwieni tym Szwedzi nie ośmielili się założyć tam stajni dla swych koni. Polecono więc jednemu z nich usunąć figurkę z ołtarza i wrzucić ją do Wisły. Szwed kilkakrotnie próbował spełnić rozkaz, ale nie mógł, bo figurka mocno przylgnęła do jego ręki. Gdy się tak biedził, nadszedł Żyd, szklarz, poznał figurkę, bo nieraz był zatrudniony w klasztorze, poprosił więc żołnierza, by mu ją sprzedał. Szwed chętnie się jej pozbył.
Po odejściu Szwedów Żyd zaniósł figurkę do klasztoru świętego Józefa, gdzie siostry bernardynki z radością kupiły ją za pięćdziesiąt złotych. Jednak niedługo się nią cieszyły, gdyż koletki zażądały zwrotu Dzieciątka. Mimo ich próśb i nalegań bernardynki nie chciały się rozstać z Dzieciątkiem. Wówczas w nocy Pan Jezus ukazał się we śnie przełożonej, wikarii i czterem radnym klasztoru świętego Józefa, każdej z osobna, mówiąc: "Córki moje, jeśli Mnie nie oddacie tam, kędy Mnie się miejsce upodobało, tedy wszystkie ciężko zachorowawszy, wymrzecie". Zaraz też zakonnice ciężko zachorowały. Rano, nie czekając na dalsze następstwa, ubrano odświętnie figurkę i w uroczystej procesji ze świecami bernardynki odniosły ją do klasztoru kole-tek. Wtedy chore siostry wyzdrowiały.
Gdy Pan Jezus powrócił na wybrane przez siebie miejsce, do klasztoru koletek, znów udzielał proszącym łask, niejednokrotnie cudownych.
Siostra koletka pisze, że dzięki figurce Dzieciątka Jezus "co dzień większe, a większe łaski Boże się szerzą, a największa jest ta, że nas, ubogie sługi swoje, Bóg żywi i opatruje. i od morowego powietrza zachował".
Cudownej łaski doznał między innymi pan Anczerowicz, mieszkaniec Kazimierza, który przez kilkanaście lat cierpiał z powodu bólu nóg. Został przyprowadzony do furty klasztornej. Po gorącej modlitwie i złożeniu obietnicy ofiarowania srebrnych nóżek i świec jako wotum, odszedł do domu zdrowy i kalectwo już nigdy nie powróciło.
>>Bóg mnie cudownie uzdrowił [ŚWIADECTWO]<<
W 1946 r. niejakiemu panu z Krzyżowa koń złamał nogę. Poszkodowanego odwieziono do szpitala, lecz lekarz był chory i operacja odbyła się dopiero po kilku dniach. Po upływie sześciu tygodni zdjęto gips i okazało się, że noga nie tylko się nie zrosła, ale co gorsza — kość przebiła skórę. Lekarz jednak nie chciał się podjąć drugiej operacji i w takim stanie odesłał chorego do domu.
Gdy położono mężczyznę do łóżka, stopa opadła w bok. Sąsiedzi radzili mu, by udał się do większego szpitala, ale nie pozwolił mu na to brak pieniędzy. Chory, ufny w pomoc Bożą, poprosił o wyprostowanie i zabandażowanie nogi, a sam zaczął się gorąco modlić, odprawiając kilka razy Nowennę do Dzieciątka Jezus Koletańskiego. Po miesiącu mógł już chodzić.
Do Dzieciątka Jezus udawały się także kobiety z prośbą o upragnione potomstwo, o zdrowie dla dzieci lub o dobre ich wychowanie i żadna nie odchodziła bez pociechy. Tak na przykład pani Franciszkowa Zacharlina z Krakowa wiele wycierpiała, gdyż umarło jej kolejno trzynaścioro dzieci. Wychowała się dopiero ostatnia córka, gdy została ofiarowana Dzieciątku. W 1987 r. pewna pani z okolic Brzeska z powodu trudnego porodu została przewieziona do Krakowa, ponieważ po urodzeniu dziecka była umierająca wskutek uszkodzenia wątroby i zatrzymania pracy nerek. Lekarze byli bezradni, orzekli, że zostało jej sześć godzin życia.
Gdy zawiodła medycyna, matka i mąż kobiety udali się do Dzieciątka Koletańskiego. Zamówili mszę świętą i poprosili siostry o modlitwę. Wzięli wodę Dzieciątkową, której kilka kropli matka podała nieprzytomnej córce — ta odzyskała przytomność. Nazajutrz wspólnie uczestniczyli we mszy świętej. Chora, ku zdumieniu lekarzy, jeszcze żyła. Trzeciego dnia jej mąż zamówił jeszcze jedną mszę świętą. Był pełen nadziei, bo nastąpiła znaczna poprawa, nerki podjęły pracę. Po tygodniu pani G. prawie zdrowa wróciła z dzieckiem do domu.
Dworce kasztelanowej Kamienieckiej skradziono klejnoty i inne przedmioty o dużej wartości. Po pewnym czasie, gdy była w Krakowie, poprosiła Dzieciątko Jezus o pomoc i pociechę w tym zmartwieniu. Gdy powróciła do domu, tego samego dnia przyniesiono do niej skradzione rzeczy, aby je sprzedać. W ten sposób odzyskała swoją własność.
Przełożona koletek i siostra Jadwiga były świadkami cudu, o którym opowiadały później młodszym zakonnicom. W 1683 r., w dzień pogrzebu siostry Kunegundy Falówny, do refektarza przyszła kobieta opętana przez złego ducha. Zbliżywszy się do Dzieciątka Jezus, upadła krzyżem na ziemię z głośnym krzykiem. Gdy obecne przy tym siostry i ludzie świeccy zaczęli się modlić, szatan ją opuścił. Uszczęśliwiona kobieta podziękowała gorąco Panu Jezusowi za uzdrowienie na duszy i opuściła klasztor.
Także dzisiaj Dzieciątko Jezus uwalnia ludzi zniewolonych nałogiem pijaństwa, nikotynizmu i innych uzależnień, jeśli tylko o to proszą. Za tych nieszczęśliwych mogą i powinni modlić się krewni i bliscy, aby pomóc im wyrwać się z nałogu. Jeśli oni sami nie pragną wyzwolenia, można im wszyć w ubranie szatki, czyli kawałek materiału potarty o figurkę Dzieciątka Jezus.
Jako zdarzenie godne uwagi siostra koletka opisuje następujący przypadek. Pani Kmitowa, od dwunastu lat mężatka, była bezdzietna. Udała się więc do Dzieciątka Jezus, złożyła wotum i ofiarę dla sióstr, prosząc Pana Jezusa o potomstwo i obiecując poświęcić dziecko Panu Bogu. Jej prośba została wysłuchana — została matką dwóch córek. Starszą z nich, Teresę, Kmitowie oddali do klasztoru Trójcy Świętej, który sobie sama wybrała, wbrew przyrzeczeniu matki, że odda ją do sióstr koletek. Gdy była jeszcze na próbie, ukazał się jej Pan Jezus, mówiąc: "Córko moja, tyś mi jest do tego klasztoru (czyli do koletek) ofiarowana, nim jeszcze byłaś na świecie". Teresa, wstrząśnięta tym widzeniem, przeniosła się do owego klasztoru. Była świątobliwą i przykładną zakonnicą, szczęśliwą ze swego powołania. Gdy później została przełożoną, często ze łzami w oczach opowiadała siostrom o tej łasce. Pociągnęła też za sobą kuzynkę Salomeę.
Jeszcze inny cud wydarzył się w XVIII w. Córka państwa Walewskich była niema od urodzenia. Z biegiem lat krzyż ten stawał się dla rodziców coraz cięższy, gdy patrzyli na swoje kalekie dziecko.
>>Zostałam uzdrowiona z depresji dzięki Maryi<<
Słysząc o łaskach udzielanych przez Dzieciątko, przybyli z dwunastoletnią dziewczynką do klasztoru koletek i w serdecznej modlitwie polecali ją Dzieciątku Jezus. Ona również modliła się ufnie, leżąc krzyżem podczas mszy świętej. W pewnej chwili podniosła się i przemówiła zupełnie poprawnie: "O mój Jezu, już Cię odtąd nigdy nie opuszczę". Spełniła to przyrzeczenie, wstępując później do klasztoru koletek, gdzie otrzymała imię siostra Nepomucena. Żyła długo, odznaczając się szczególną miłością do Dzieciątka Jezus. Spoczywa w podziemiach kościoła świętego Józefa, gdzie została przeniesiona po kasacie klasztoru koletek.
Na skutek niesprzyjających okoliczności Zakon Sióstr Koletek został zniesiony w 1823 r. Ostatnie dwie siostry przeniesiono do klasztoru świętego Józefa. Zabrały one ze sobą, jako drogocenny skarb i pamiątkę, cudowną figurkę. Odtąd Dzieciątko Jezus zamieszkało w domu swego ziemskiego Opiekuna, podobnie jak niegdyś w Nazarecie. Być może chciało w ten sposób okazać, że pełne czci i miłości przyjęcie przez bernardynki było mu miłe.
W kościele świętego Józefa ożywił się i pogłębił kult Dzieciątka Jezus, zwanego odtąd Koletańskim. Nadal zwracali się do Niego cierpiący, chorzy, potrzebujący pomocy duchowej czy doczesnej i znajdowali ratunek oraz pociechę.
Może o tym świadczyć na przykład cudowne uzdrowienie, które miało miejsce w 1894 roku. Pewnej kobiecie, dostarczającej do klasztoru prowiant, zachorowała jedyna córeczka i była już prawie umierająca. Jedna z sióstr dała zrozpaczonej matce sukienkę
Dzieciątka Jezus, by założyła ją na chore dziecko. Gdy uczyniła to po powrocie do domu, dziewczynka otworzyła wesoło oczka i zaczęła się bawić. Objawy choroby znikły zupełnie.
Później często stosowano ten sposób, widząc jego skuteczność, i w końcu zabrakło sukienek Dzieciątka. Zaczęto więc pocierać materiał o figurkę. Te szatki, jeśli były używane z głęboką wiarą, miały taką samą cudowną moc.
Oto jeszcze kilka przykładów uzdrowień.
W 1977 r. dziesięcioletniemu Jackowi z Pławnicy k. Kłodzka zasypano oczy wapnem. W szpitalu lekarze orzekli, że da się uratować tylko jedno oko. Zrozpaczona babcia zaczęła odmawiać Nowennę do Dzieciątka Jezus. W trzecim dniu nowenny oko zaczęło się goić, a w siódmym chłopiec przejrzał na oboje oczu.
Monika urodzona w 1984 r. w Tarnowie miała rozszczep kręgosłupa i przepuklinę rdzeniową. Lekarze orzekli, że dziecko nie będzie chodzić lub będzie miało z tym duże trudności. Gdy dziewczynka ukończyła rok, nie mogła ustać na nóżkach. Wtedy zwrócono się do Dzieciątka Koletańskiego z ufną, gorącą modlitwą o zdrowie. Modlitwa została wysłuchana. W chwili, gdy było pisane podziękowanie, Monika miała trzy lata i biegała jak każde zdrowe dziecko. W 1980 r. Maria z Wołomina upadła na narożnik chodnika, co spowodowało wstrząs mózgu. Cały dzień leżała nieprzytomna. Gdy się ocknęła, przypomniała sobie, że ma wodę Dzieciątkową. Z wiarą wylała ją sobie na głowę i w tym momencie poczuła się uzdrowiona.
Tak zwana woda Dzieciątkowa jest już od dawna używana przez czcicieli Dzieciątka Jezus z wielkim, często cudownym skutkiem. Otrzymuje się ją przez zanurzenie figurki w zwykłej wodzie.
Również obecnie Dzieciątko Jezus hojnie obdarza swoich wiernych. W szczególny sposób wyróżnia dzieci i matki w stanie błogosławionym. Zsyła łaski licznym rodzinom, bezdzietnych małżonków obdarza potomstwem.
Wierni dziękują Panu Jezusowi, składając wota, często bardzo kosztowne: świece, piękne stroje dla figurki Dzieciątka, ofiary pieniężne, listy z podziękowaniami itp. Wota te świadczą o tym, jak wiele łask otrzymano, choć stanowią one zaledwie drobny ułamek udzielonych łask, gdyż większość obdarowanych nie pozostawia widomego znaku wysłuchanej prośby.
Niech opisy umieszczone w tej książce zachęcą nas do ufności w pomoc Dzieciątka Jezus, które do tej figurki przywiązuje tak wielkie łaski. Możemy otrzymać wszystko, o co z głęboką wiarą i ufnością będziemy prosić, a co będzie zgodne z wolą Bożą.
Skomentuj artykuł