Modlitwa, która jednoczy z Bogiem

(fot. Kalen Emsley / Unsplash)
Jacek Bolewski SJ

Ten rodzaj modlitwy, chociaż w różnych religiach przybiera rozmaite formy, zawiera pewne wspólne elementy - związane z życiem i naturą człowieka. Praktykowana w odpowiednim czasie i odmawiana w sumienny sposób, może się stać wielką pomocą na drodze do Boga.

Etapy modlitwy

Mówiąc o etapach modlitwy, zakładamy, że chodzi o pewną drogę, z którą w życiu modlitwy mamy do czynienia. Droga ta wiąże się z drogą ludzkiego życia - ze stałym rozwojem człowieka. W miarę jak rozwija się człowiek, powinna się także rozwijać jego modlitwa. W przeciwnym razie przestanie być żywa i pozostanie tylko - jeśli w ogóle się zachowa - martwą formułą.

DEON.PL POLECA

Etapy wyróżniane tradycyjnie w modlitwie obejmują: modlitwę ustną, myślną, modlitwę uczuć i prostoty. W podziale tym uderza przede wszystkim to, że poszczególne elementy odpowiadają różnym sposobom wyrażania się ludzkiego ducha. Następnie można zauważyć, że zwłaszcza pierwsze trzy elementy - słowa, myśli, uczucia - odpowiadają kolejnym stopniom ludzkiego uczenia się modlitwy. Najpierw dzieci. Nauczyć ich modlitwy znaczy: nauczyć pewnych słów i formuł modlitewnych. Modlitwa ustna wystarcza dziecku; powtarzane słowa są w stanie całkowicie zająć jego uwagę. Stopniowo jednak, wraz z pojawianiem się refleksji i samodzielnego myślenia te same słowa przestają wystarczać: nie zatrzymują dostatecznie uwagi, która podąża śladem zjawiających się myśli. Jest to sygnał, że modlitwa musi przejść na poziom odpowiadający nowemu etapowi rozwoju: musi objąć także myśli człowieka.

Uczyć się tej nowej formy - modlitwy myślnej - oznacza nie tylko próbę samodzielnego formułowania słów modlitwy. Chodzi także o refleksję nad własnym życiem połączoną z rozważaniem dodatkowych impulsów, na przykład z tekstów religijnych, zwłaszcza Pisma Świętego. Pogłębiona w ten sposób modlitwa może stać się bardziej autentyczna, gdyż człowiek zwraca się do Boga nie tylko na powierzchni, czyli poprzez powtarzanie wargami określonych słów, ale bardziej wewnętrznie - również myślami oraz życiem, nad którym w obliczu Boga się zastanawia. Czego jeszcze brakuje? Oznaką braku a zarazem sygnałem, że potrzebne jest pogłębienie modlitwy, mogą być znowu trudności w dotychczasowej praktyce modlitewnej. Człowiek, dla którego rozważanie własnego życia i słowa Bożego było na początku dużym odkryciem oraz wzbogaceniem modlitwy, po pewnym czasie zaczyna odczuwać znużenie tą formą. Zauważa, iż postęp w życiu duchowym nie oznacza tylko poznawania ciągle nowych treści o Bogu. Do tego dochodzi spostrzeżenie, że samo tylko intelektualne rozważanie prawd Bożych nie zmienia jeszcze życia, skoro rozziew między teorią a praktyką nie maleje, lecz coraz bardziej stanowi wyrzut niepokojący sumienie. Może się budzić uczucie rozczarowania, pociągające za sobą niechęć do modlitwy o tak małym wpływie na życie. W tym kontekście rozwiązaniem może być głębsze pojmowanie praktyki modlitwy przez włączenie do niej również uczuć.

Przejście do kolejnego etapu - modlitwy uczuć - nie oznacza, że chodzi przede wszystkim o "wzbudzanie" w czasie modlitwy uczucia miłości czy wdzięczności wobec Boga. Ważniejsze jest raczej to, aby włączyć do modlitwy negatywne uczucia, które stanowią największą przeszkodę - a więc uczucia niechęci, złości, buntu, różnych obaw i tak dalej. W modlitwie traktowanej jako intelektualne rozważanie uczucia te pozostają jakby na zewnątrz, przeszkadzają nam i odciągają od modlitwy. Pod wpływem niechęci czy uczuć zawodu przestajemy się modlić, co ostatecznie odbiera nam szansę, aby właśnie poprzez modlitwę włączającą te negatywne uczucia dojść stopniowo do ich przezwyciężenia. Pierwszym krokiem we właściwym kierunku jest zatem uprzytomnienie sobie, że w modlitwie nie chodzi o zwracanie się do Boga jedynie z tym, co - jak sądzimy - jest w nas dobre i stąd zasługuje na włączenie do modlitwy. Jeżeli bowiem nasze ciemne, negatywne uczucia nie znajdą miejsca właśnie w modlitwie, to sami utrudniamy Bogu dostęp do nich i uleczenie - tym bardziej, że zepchnięte na bok podczas modlitwy z pewnością się ujawnią w innej sytuacji naszego codziennego życia, raniąc także Boga przez rany zadawane bliźnim.

Już ten pobieżny przegląd etapów czy elementów modlitwy pokazuje, że decydująca jest postawa, która obejmuje CAŁEGO człowieka. Im bardziej ludzkie życie rozwija się i komplikuje, tym trudniej przychodzi integracja wszystkich elementów. Dlatego modlitwa pogłębiająca się w opisany sposób staje się coraz bardziej całościowa. Jednocząc poszczególne przejawy ludzkiego życia nie staje się przy tym bardziej skomplikowana, ale prostsza. W tym sensie punktem dojścia, obejmującym i dopełniającym wszystkie poprzednie etapy modlitwy ustnej, myślnej i uczuć, jest postać zwana modlitwą prostoty. Jako uwieńczenie drogi modlitwy zasługuje na najwyższą uwagę.

Jedność modlitewnej drogi

Spójrzmy najpierw na modlitwę prostoty na tle opisanej dotąd drogi. Zgodnie z tradycją poszczególne etapy zostały przedstawione jako następujące po sobie. W rzeczywistości jednak jest tak, że już od początku w życiu człowieka i w jego modlitwie słowom towarzyszą myśli oraz uczucia, zatem schematyczny podział trzeba pojmować jako wskazówkę co do elementów, które stopniowo coraz bardziej się wyodrębniają i dlatego wymagają z biegiem czasu dodatkowej uwagi. Wytrwałe posuwanie się naprzód na opisanej drodze może prowadzić niejako spontanicznie do coraz większej prostoty modlitwy. Zwłaszcza modlitwa uczuć jest przygotowaniem do modlitwy prostszej w tym sensie, że mniejszą rolę odgrywa w niej działanie człowieka - poprzez słowa czy myśli - natomiast ważniejsze staje się zauważanie w sobie różnych nastrojów, niejako wyprzedzających i warunkujących samo działanie. Nie chodzi o to, aby w tej sytuacji czynić coś jeszcze - zresztą często jesteśmy wtedy do tego niezdolni; ważniejsze jest proste zwrócenie się z tym wszystkim do Boga, uprzytomnienie sobie Jego obecności i działania, Jego miłości, do której zawsze można się odwołać, kiedy wszystko inne zawodzi i rozczarowuje.

Jedność modlitewnej drogi oznacza zatem przede wszystkim to, że prostota, czyli ostatni etap, może być realizowana już wcześniej - tym bardziej, im prostsza jest wewnętrzna sytuacja człowieka we wzajemnej relacji słów, myśli i uczuć. Innym wyrazem tej jedności zmierzającej ku prostocie jest postawa, którą można określić mianem integralnej albo całościowej. Cała droga modlitwy daje się streścić w tej jednej perspektywie: każdy z poszczególnych etapów "wystarcza" dopóty, dopóki umożliwia człowiekowi całościowe zwrócenie się do Boga. Kiedy natomiast pojawia się "rozproszenie", czyli oznaka braku integracji poszczególnych elementów, wtedy staje się wyraźna potrzeba szukania, znalezienia na powrót postawy całościowej. Tak, w pewnym sensie chodzi o powrót do postawy pierwotnej - wskazywanej w Ewangelii przez samego Jezusa: "Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,3). Postawa dziecka dana jest właśnie jako przykład postawy integralnej: całkowitego zaufania, zawierzenia, oddania się... To wszystko, co u dziecka przejawia się w sposób naturalny, jako dane wraz z darem życia, u człowieka wyrastającego z dzieciństwa (przez wzrastanie w "samodzielności" i różnorodności cech) musi być przywrócone w wysiłku reintegracji, w powrocie do jedności, która na początku była łatwiejsza w swym braku zróżnicowania.

Jedność jako głębsza (niż na początku) integracja wielu elementów życia i modlitwy jest celem praktyki, którą dokładniej jeszcze opiszemy. Zanim przejdziemy do jej opisu, zwróćmy uwagę na dodatkowe, dotąd jeszcze nieuwzględnione aspekty postawy całościowej. Wymienione elementy modlitwy, wymagające integracji na drodze ku prostocie, są nie tylko przejawem ludzkiego ducha. Wprawdzie słowa, myśli oraz uczucia jako odróżniające człowieka od zwierząt łączymy przede wszystkim z wyróżniającym go życiem ducha, jednak nie są to przejawy "czystego" ducha, ale istoty wcielonej. Oznacza to, że w dotychczasowych rozróżnieniach dotyczących modlitwy element cielesny nie został całkiem pominięty, choć jego obecność była uwzględniona jedynie pośrednio. Mogło zatem powstać wrażenie, że modlitwa jest tylko działaniem "duchowym" i że wspomniana integracja musi dokonać się głównie w ludzkim wnętrzu. A jak jest w istocie?

Kiedy nie zwracamy uwagi na to, że wymienione elementy modlitwy (słowa, myśli, uczucia) są przejawem nie tylko duchowej, ale duchowo-cielesnej natury człowieka, wtedy nie docieramy jeszcze do sedna naszych kłopotów z modlitwą. Polegają one bowiem w istocie na tym, że właśnie obie sfery - cielesna i duchowa - nie są w nas należycie zintegrowane: napięcie między nimi, jakie istnieje w naszym życiu, przejawia się również w modlitwie. Skoro zatem oczekujemy, by modlitwa stała się decydującą pomocą w przezwyciężaniu tego napięcia, to nie wystarczy wysiłek skupienia "duchowego" z pominięciem czy z lekceważeniem postawy ciała. Owszem, jakkolwiek prymat należy w człowieku pod każdym względem - także w modlitwie - do ducha, to jednak istotnym ćwiczeniem dla ludzkiego ducha jest akceptacja jego cielesności. Dlatego postawa ciała będzie pierwszym ćwiczeniem, wprowadzającym nas do należytej duchowej postawy w dalszej praktyce medytacji.

Uściślijmy zatem wreszcie pojęcie "medytacji". W tradycji modlitwy chrześcijańskiej, do której powyżej nawiązywaliśmy, pojęcie to przybiera różne znaczenia. Pierwotne znaczenie łacińskiego słowa "meditari" wiąże się z praktyką, która w zależności od tego, w jakiej dziedzinie życia się ją stosuje, może oznaczać: powtarzane ćwiczenie, wprawianie się do pewnej sytuacji życiowej, uczenie się na pamięć. W przypadku praktyki modlitewnej pierwszych pustelników i zakonników medytacja oznaczała najpierw głośne lub półgłośne powtarzanie recytowanego tekstu, głównie Pisma Świętego. Powtarzanie miało na celu nie tylko nauczenie się na pamięć, ale także głębsze, egzystencjalne przyswojenie wypowiadanych słów. W tym sensie medytacja Pisma bywała porównywana do przeżuwania pokarmu przez zwierzęta, aby jego asymilacja była głębsza.

Zauważmy, że to pierwotne znaczenie odbiega od tego rozpowszechnionego znacznie później w chrześcijańskich traktatach o modlitwie: medytacja stała się tutaj najczęściej synonimem modlitwy myślnej w powyższym sensie, a więc rozważania - refleksji nad różnymi sprawami. Zresztą znaczenie to upowszechniło się także w naszym języku; mówienie o kimś, że medytuje, prowokuje na ogół do pytania: nad czym? albo: o czym? Podobnie pojmowano medytację, o której mówi św. Ignacy Loyola w swojej książeczce Ćwiczenia Duchowne. Słownym odpowiednikiem Ignacjańskiej medytacji stało się w naszym języku "rozmyślanie" - a więc modlitwa myślna... Tymczasem nie tylko teksty Ignacego, ale także jego osobista praktyka modlitewna wskazują dobitnie, że Świętemu chodziło o szersze, bardziej całościowe pojmowanie modlitwy i medytacji. Świadczą o tym uwagi w Ćwiczeniach o potrzebie włączenia do medytacji nie tylko myśli, ale także woli, poszczególnych zmysłów i zewnętrznej postawy ciała - jednym słowem: całego człowieka. Co znamienne, Ignacy mówi często jednym tchem o "medytacji i kontemplacji". Można w tym dostrzec kolejny znak szerszego pojmowania medytacji, która nie ogranicza się do "rozmyślania", ale - zbliżając się do swego pierwotnego znaczenia - jest postacią modlitwy prostej i zmierzającej ku jeszcze większej prostocie przez integrację całego człowieka.

Kiedy zatem skupiamy się dalej na medytacji i jej praktyce, chodzi nam nie o rozmyślanie, lecz o szersze, bardziej pierwotne znaczenie. W dalszych rozważaniach przyjdzie nam jeszcze je sprecyzować. Oczywiście nie oznacza to lekceważenia rozmyślania jako formy modlitwy, która w swoim czasie i sumiennie wypełniana może być wielką pomocą na drodze do Boga. Posuwamy się jednak w kierunku modlitwy jeszcze prostszej, bo w końcu także rozmyślanie prowadzi w tę samą stronę - ku Jednemu.

Skupienie na Jednym

Tak, najprościej można scharakteryzować medytację jako modlitwę prostoty w ten sposób: jako skupienie na JEDNYM. Na czym? Na kim? Trudność polega na tym, że sama jedność poprzedza wszelkie próby jej nazwania. W medytacyjnej praktyce oznacza to, że różne jej postacie i formy mogą być dążeniem do tego samego, do tej samej jedności. Wielość form nie powinna jednak zwodzić ani rozpraszać. Najdobitniej wyrażają to słowa Jezusa wypowiedziane w domu Marii i Marty (por. Łk 10,38-42): "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego". Może najbardziej znamienne jest to, że Jezus nie określa tutaj bliżej tego "jednego". Mówi jedynie w tym samym kontekście o "dobrej" cząstce, obranej przez Marię - tak, wcale nie "najlepszej", jak dawniej tłumaczono, ale po prostu "dobrej" w tym jednym, absolutnym i nieporównywalnym sensie, w jakim zwraca uwagę w innym miejscu Ewangelii: "Dlaczego mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest dobry" (Mt 19,17).

Oczywiście tym jednym dla Jezusa jest sam Bóg (por. Mk 10,18), ale nie używa "na daremno", nie nadużywa Jego imienia. Tak odsłania się głębszy sens odpowiedzi udzielonej Marcie. Nie chodzi jedynie o to, że tym "jednym", potrzebnym człowiekowi jest sam Bóg i skupienie się na Nim samym. To skupienie może przybierać różne formy. Owszem, przytoczony przez Jezusa przykład to zasłuchana postawa Marii u Jego stóp, ale brak "dobrej" cząstki u Marty nie polegał na tym, że nie uczyniła tego samego, tylko oddała się zajęciom. Nie skupiła się na jednym - na pracy. Zamiast zająć się jednym, a więc w danej sytuacji swoją pracą dla gościa, myślała równocześnie o czymś innym - nie tylko pogrążona w rozmaitych troskach, ale zbyt rozproszona niechęcią wobec siostry oddanej innemu zajęciu. O to właśnie chodziło Chrystusowi: nie o przeciwstawianie kontemplacji i pracy, lecz o przeciwstawienie postawy skoncentrowanej na jednym i postawy rozproszonej między wiele spraw i trosk. Bo ostatecznie tylko skupienie się na jednym - czy to w modlitwie, czy w pracy - jest drogą prowadzącą do Jednego, do jedności, w której także pojęciowa różnica między "jednym" i "Jednym" znajduje dopełnienie.

Na czym to dopełnienie polega? W odpowiedzi na pytanie o "pierwsze ze wszystkich przykazań" Jezus powtarza za Starym Testamentem: "Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od tych" (Mk 12,29-31). Odpowiedź Jezusa nie mówi na pozór nic nowego - niczego ponad to, co można było znaleźć w Piśmie już wcześniej. A jednak... Chociaż słusznie odnajdujemy w Jego słowach prymat przykazania miłości - Boga i bliźniego, to chyba za mało uwagi zwracamy na to, JAK ta miłość jest opisana. Tak właśnie: jako skupienie na JEDNYM, w którym wszystko się zawiera.

Wszystko zaczyna się od postawy słuchania: "Słuchaj"... Nie tak, jak słucha się na ogół, jednym uchem, ale z całą uwagą, jak słucha ktoś, kto zamienia się w słuch - jak zasłuchana w słowa Chrystusa Maria. Skupienie wyrażające się w tej postawie jest doprawdy wyrazem jednego: "Pan, Bóg nasz, jest jeden". Jedność Boga to fundamentalna prawda wiary, nie tylko w Starym, ale i w Nowym Testamencie. I chociaż dopiero w Nowym można było przyjąć, że jedność Boga nie wyklucza wielości w Nim samym, skoro Jego istotą jest miłość, to przecież już w Starym Przymierzu - w słowach przytoczonych przez Jezusa - można znaleźć odbicie tej prawdy w człowieku jako obrazie Boga. Bo właśnie miłość człowieka przykazana w dalszych słowach odsłania się jako jedność w wielości, jako scalenie w jedno wszystkiego, czym człowiek jest: w miłowaniu "całym sercem, całą duszą, całym umysłem, całą mocą". Aż cztery określenia sprowadzające się do jednego: Boga należy miłować całkowicie, w całości skupiając się na Nim, na Jednym. Wszystko inne wynika z tej jednej postawy: w skupieniu na Jednym - na Bogu jedności i miłości - człowiek jednoczy się w miłości z sobą samym i ze swoimi bliźnimi.

Pojmujemy teraz lepiej związek, na który zwrócił naszą uwagę hinduski mistrz: między medytacja a miłością. Obie postawy czy praktyki są w istocie tym samym: skupieniem na JEDNYM, w którym odnajduje się i jest CAŁY człowiek. Przyswojenie sobie takiej postawy wiąże się najpierw z relacją do Boga: to On jest w pierwszym rzędzie Tym, który jako jeden, jedyny Pan - zasługuje na postawę pełnej uwagi i całkowitego oddania. Jednak postawa ta nie odnosi się tylko do Niego. Prawdziwa miłość, jaką ukazuje nam przykazanie miłości, jako postawa całkowitej uwagi obejmuje w sposób nierozdzielny Boga i człowieka: miłość Boga i miłość bliźniego to w gruncie rzeczy jedna miłość, także (ostatecznie) dlatego, że Bóg złączył się nierozdzielnie z człowiekiem - sam stał się naszym bliźnim w Jezusie Chrystusie. I nawet gdybyśmy w dalszym ciągu - w opisie praktyki medytacji - nic nie mówili o Bogu ani o drugim człowieku, to jednak ucząc się określonej postawy, otwieramy się naprawdę i na Boga, i na bliźniego. Potrzeba tylko jednego... Bo wszystko, co czynimy z całkowitą, skupioną na jednym uwagą, jest skupieniem się na Jednym, który objawia się w naszym świecie jako Bóg wcielony - w Jezusie, a w świetle Jego prawdy: w każdym człowieku.

Tekst pochodzi z książki "Prosta praktyka medytacji" Jacka Bolewskiego SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlitwa, która jednoczy z Bogiem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.