Modlitwa pośród ciężkich doświadczeń

(fot. Neal. / flickr.com / CC BY)
George Martin

Chrystus był Synem Bożym, ale był także Jezusem z Nazaretu, cieślą, człowiekiem, który dzielił z nami wszelkie aspekty ludzkiej egzystencji oprócz grzechu. Doświadczył pełnej gamy ludzkich uczuć, od radości do smutku. Czytamy w Liście do Hebrajczyków: "Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobień­stwo, z wyjątkiem grzechu".

Jezus Chrystus doświadczył naszych słabości, był kuszony tak, jak i my. Uczestnictwo Jezusa w ludzkiej kondycji obejmowało także jego życie modlitwy. List do Hebrajczy­ków opisuje, jak Jezus "z głośnym wołaniem i pła­czem zanosił (...) gorące prośby i błagania" (Hbr 5, 7) do Boga. Nie jest to wizerunek człowieka, które­mu bez wysiłku przychodziła modlitwa wypełnio­na nieustannymi pocieszeniami. Przeciwnie, Jezus tak jak i my, musiał zmagać się z przeciwnościami w modlitwie.

Konanie w Ogrodzie Oliwnym

Po zakończeniu Ostatniej Wieczerzy Jezus wyszedł do Ogrodu Oliwnego, aby się modlić. Polecając swym uczniom, by czuwali, "Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierć"(Mk 14, 33-34).
Próba, przez którą Jezus miał przejść, wyzwoliła w Nim normalne ludzkie reakcje zasmucenia i trwo­gi. Znalazło to oddźwięk w Jego modlitwie: "Pogrą­żony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię" (Łk 22, 44).
Warto zauważyć, że nawet w czasie konania w Ogrójcumodlitwa Jezusa była skierowana do Ojca: "upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możli­we - ominęła Go ta godzina. I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kie­lich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!" (Mk 14, 35-36). Jedyne miejsce w Ewangelii, w którym zachowane zostało intymne słowo Abba,za pomocą którego Jezus zwracał się do Ojca, to opis pełnej udręczenia modlitwy w obliczu śmierci! Jeżeli był kiedykolwiek moment, w którym Jezus czuł się opuszczony przez Ojca, nastąpiło to w czasie tych ostatnich godzin. Ale właśnie w chwi­li najcięższej udręki Jezus modlił się do Ojca z naj­większą poufałością, zaufaniem i miłością.

Poufałość jest kluczem do tego, by poradzić sobie z trudnościami w modlitwie, by pokonać pokusy, by wytrwać w cierpieniu i przezwyciężyć rozproszenia. Modlimy się do naszegoAbba, naszego Ojca. Mod­litwa nie jest kwestią techniki. Nie wystarczy pozna­nie kilku nowych sztuczek, by usunąć wszelkie prze­szkody i strapienia. Modlitwa to rozmowa z naszym niebieskim Ojcem. Nasza siła w modlitwie, pomimo problemów, płynie z pewności, że Bóg jest rzeczy­wiście naszym Ojcem i kocha nas ojcowską miłością, jak uczył Jezus.

Modlitwa z krzyża

DEON.PL POLECA


Jezus modlił się z krzyża: "Boże mój, Boże mój, cze­muś Mnie opuścił" (Mt 27, 46).
To początek Psalmu 22, psalmu, który kończy się ufnym zapewnieniem o Bożym zwycięstwie. Wypo­wiedziane z krzyża, słowa te były również wołaniem pełnym udręki. Jezus był naprawdę udręczony, a Je­go modlitwa była tego wyrazem. Ale Jezus zachował swą głęboką więź z Ojcem także na krzyżu: "Oj­cze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Prośba o przebaczenie tym, którzy Go mordo­wali, opierała się na ufności w miłość Ojca. W chwi­li śmierci zaś modlił się: "Ojcze, w Twoje ręce po­wierzam ducha mojego" (Łk 23, 46). Jego ostatnia modlitwa była modlitwą zawierzenia Ojcu, ostatecz­nego oddania się w ręce Ojca.
Kiedy doświadczamy trudności w modlitwie, musimy zaufać Jezusowi, który objawia nam Boga jako Ojca. Nawet jeśli przeżywamy prawdziwą pu­stynię oschłości, nie wolno nam zaprzestać wołania: "Abba, Ojcze". W najcięższych doświadczeniach, czy to wewnętrznych, czy zewnętrznych, nie możemy tracić z oczu Boga - kochającego nas Ojca. Przytło­czeni udręką, trwogą, targani rozmaitymi wątpliwoś­ciami i niepokojem, musimy wołać: "Ojcze!"Nawet w obliczu śmierci możemy ufnie wzywać Ojca. Mimo tego, że wielu rzeczy nie możemy zrozumieć, że wiele spraw boleśnie nas dotyka, pomimo zamętu i pokus, musimy zdać się na Boga jako naszego Ojca. Tak wyglądała modlitwa Jezusa pogrążonego w udręce i taka również ma być nasza modlitwa.

Twoja wola, nie nasza...

W skrajnych przeciwnościach losu może nas na­wiedzić pokusa uznania, że Bóg nas opuścił - czy to z powodu naszych grzechów, czy też przez jakieś niedopatrzenie z Jego strony. Nie doświadczamy wtedy Jego obecności, tak jak dawniej. Być może ro­dzą się nawet w naszym sercu wątpliwości, czy Bóg naprawdę jest naszym Ojcem.

Pokusie tej musimy się stanowczo przeciwstawić. Jeśli jesteśmy kuszeni, by uznać, że Bóg nas porzu­cił, sami musimy rzucić się w Jego objęcia. Jezus pod­czas swojej agonii modlił się: "nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (Łk 22, 42). Nas również na­uczył podobnej modlitwy: "Ojcze nasz (...) niech Twoja wola spełnia się" (Mt 6, 9-10). Każde nasze "Ojcze nasz" jest echem modlitwy Jezusa w Getsemani. W czasie próby każdy wyznawca Jezusa po­winien powtarzać Jego słowa wypowiedziane na krzyżu: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23, 46). Tak jak Szczepan, pierwszy męczennik, w momencie swojej śmierci modlił się: "Panie Jezu, przyjmij ducha mego!" (Dz 7, 59).Oddanie się w ręce Ojca - "bądź wola Twoja" - jest, jak w życiu Jezusa, ostateczną odpowiedzią na nasze trudności.

Fragment pochodzi z książki: Uczmy się modlić jak Chrystus, George Martin, Wydawnictwo WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Modlitwa pośród ciężkich doświadczeń
Komentarze (8)
A
Andrzej
13 kwietnia 2014, 19:19
Właśnie przychodzi ten czas, czas próby wiary każdego z nas. Jak co roku w te ostatnie dni tygodnia Bóg jakby znikał z mojego życia. Zaś modlitwa staje się ogromnym wyzwaniem, bo ja w modlitwie mówię do Niego, ale On nie odpowiada. Kiedyś nawet się nad tym nie zastanawiałem, ale obecnie w te dni naprawdę odczuwam ciężar, który ciężko opisać w słowach. Czasem zastanawiam się czy Jezus, mimo upływu ponad 2 tysiącleci wciąż cierpi tak jak wtedy? A może dzieli swój ból z jego ciałem, którym jest  Kościół Święty i poszczególni jego członkowie? Właśnie takie doświadczenia duchowe, a w szczególności ostatnich dni tego tygodnia, poszerzają perspektywę na sens cierpienia w Bogu, który ustalił prawo  równowagi dobra i zła we wszechświecie. Tym samym napełniać nas powinna odwaga i nadzieja, bo skoro już tutaj w ziemskim wymiarze mamy udział w rzeczach wymiaru rzędu wszechświata, to czym możemy stać się po naszej cielesnej śmierci? Jezus powiedział, "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało". I tak właśnie tam jest, dla tych co zasłużą i z pokorą będą polecać Bogu przeciwności swego życia. Tak naprawdę Bóg widzi wszystko, każdą sekundę z naszego życia, zarówno  w przestrzeni naszej cielesności, jak i naszej psychiki oraz naszej duszy. I choć On egzystuje w wymiarze, gdzie czas jest całością, jednością (wszystko co było i będzie, u Niego jest TERAZ), w wymiarze którego my pojąć nie możemy, to On wciąż na nas czeka i obdarza nas łaskami, na miarę naszych możliwości i umiejętności. Maksyma "wszystko w swoim czasie" jest częścią procesu naszego duchowego wzrastania i doskonalenia się. I w tej perspektywie możemy dopiero dostrzec sens nie tylko cierpienia, ale również innych doświadczeń na miarę lekcji życia, jakie musimy zaliczyć.
A
Andrzej
13 kwietnia 2014, 19:20
Tym co cierpią stale, mogę polecić modlitwy serca skierowane do Boga. Krótkie, a treściwe w moc przesłanie najgłębszej miłości do Boga, to zwraca Jego uwagę na nas i naszą niedolę. Możemy czynić to rano tuż po obudzeniu, jak również w nocy przed zaśnięciem. Czynione nawet od czasu do czasu, może zacząć zmieniać naszą perspektywę życia tu na ziemi. Możemy stać się obojętni na ból fizyczny oraz na inne cierpienia, mając serca wypełnione Bożą Miłością. Bóg naprawdę jest źródłem najdoskonalszej Miłości. Miłości, która nie tylko jest najwspanialszym  uczuciem, ale również siłą, a nawet mądrością. Człowiek, który mocno kocha Boga, jest wypełniany Jego Miłością po brzegi, niczym jakieś naczynie. Dla takiego człowieka Psalm 23 staje się codziennością, którą z radością akceptuje i z dumą zaświadcza o wielkości Boga. Cuda, wówczas już nie są częścią PŚ, lecz stają się częścią jego życia.
M
Marta
12 kwietnia 2014, 14:15
Kto odda się w ręce Ojca, tego Ojciec ukrzyżuje, tak jak swojego Syna. Dlatego lepiej jest bluźnić, bo wtedy Bóg przegrywa z szatanem i nie ma już powodu, żeby nas testować, tak jak czynił to Hiobowi. Bóg jest nieskończonym okrucieństwem, które nigdy nie cierpiało i dlatego mnoży nasze cierpienia w nieskończoność, aby nas łamać, nie licząc się z naszym bólem, zwątpieniem, strachem, utratą wiary ani potępieniem. Ważne jest jedynie to, żeby nas dręczyć. Bóg jest naszym katem albo nie istnieje.
J
joa
12 kwietnia 2014, 16:32
biedna kobieto....wszelkie okrucieństwa naszego świata sami sobie zgotowaliśmy ,wszystko co złe ,to nas ludzi zasługa - dostaliśmy wolną wolę - trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje myśli i czyny a nie wygodnie ,,zwalać" na Boga ...
M
misjonarz
12 kwietnia 2014, 17:59
No cóż ?, na takie coś jest tylko jedna odpowiedź - przebacz swojemu ziemskiemu ojcu, ponieważ z pewnością Twój ojciec ma cechy, które przypisujesz Bogu. Jak mu przebaczysz, to wtedy zobaczysz w innym świetle Boga, który jest miłością. 
A
Ania
13 kwietnia 2014, 15:46
Pomodle sie za Ciebie Marta. Bog Ciebie Kocha ponad wszystko co w Tobie zle.
M
Magdalena
13 kwietnia 2014, 19:32
Pan Bóg Cię doświadcza, aż rozeznasz Jego wolę względem Ciebie i pozwolisz Mu ją realizować…
A
Andrzej
13 kwietnia 2014, 19:37
Marto, to nie Bóg zsyła na nas cierpienia, lecz anioły ciemności, a ten; niosący światło tylko udaje Boga. Człowiek, którego nie wypełnia Duch Święty staje się marionetką upadłych. Bawią się nim, czasem niczym jakiś okrótny dzieciak, lecz czynią to w sposób niesamowicie perfekcyjny i zaplanowany, podobnie jak czynią to mistrzowie szachów, analizując możliwe przyszłe posunięcia przeciwnika.    W świecie Boga, czyli tych napełnionych Duchem Świętym nie ma miejsca na sadyzm, okaleczanie, upokarzanie, tortury psychiczne i fizyczne. Bóg owszem czasem doświadcza nas, ale tak abyśmy wzrastali w wierze i nie pokładali nadzieji na życie tylko w tym wymiarze, bo tamten przyszły ma do nas należeć, a nie śmierć duchowa, która nie jest całkowitym unicestwieniem, jak to się wielu tutaj wydaje. A co do Hioba to przeczytaj cały..., bo Hiobowi ostatecznie się opłaciła ta próba.