Chrystus był Synem Bożym, ale był także Jezusem z Nazaretu, cieślą, człowiekiem, który dzielił z nami wszelkie aspekty ludzkiej egzystencji oprócz grzechu. Doświadczył pełnej gamy ludzkich uczuć, od radości do smutku. Czytamy w Liście do Hebrajczyków: "Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu".
Jezus Chrystus doświadczył naszych słabości, był kuszony tak, jak i my. Uczestnictwo Jezusa w ludzkiej kondycji obejmowało także jego życie modlitwy. List do Hebrajczyków opisuje, jak Jezus "z głośnym wołaniem i płaczem zanosił (...) gorące prośby i błagania" (Hbr 5, 7) do Boga. Nie jest to wizerunek człowieka, któremu bez wysiłku przychodziła
modlitwa wypełniona nieustannymi pocieszeniami. Przeciwnie, Jezus tak jak i my, musiał zmagać się z przeciwnościami w modlitwie.
Konanie w Ogrodzie Oliwnym
Po zakończeniu Ostatniej Wieczerzy Jezus wyszedł do Ogrodu Oliwnego, aby się modlić. Polecając swym uczniom, by czuwali, "Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierć"(Mk 14, 33-34).
Próba, przez którą Jezus miał przejść, wyzwoliła w Nim normalne ludzkie reakcje zasmucenia i trwogi. Znalazło to oddźwięk w Jego modlitwie: "Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię" (Łk 22, 44).
Warto zauważyć, że nawet w czasie konania w Ogrójcu
modlitwa Jezusa była skierowana do Ojca: "upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił:
Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!" (Mk 14, 35-36). Jedyne miejsce w Ewangelii, w którym zachowane zostało intymne słowo
Abba,za pomocą którego Jezus zwracał się do Ojca, to opis pełnej udręczenia modlitwy w obliczu śmierci! Jeżeli był kiedykolwiek moment, w którym Jezus czuł się opuszczony przez Ojca, nastąpiło to w czasie tych ostatnich godzin. Ale właśnie w chwili najcięższej udręki Jezus modlił się do Ojca z największą poufałością, zaufaniem i miłością.
Poufałość jest kluczem do tego, by poradzić sobie z trudnościami w modlitwie, by pokonać pokusy, by wytrwać w cierpieniu i przezwyciężyć rozproszenia. Modlimy się do naszegoAbba, naszego Ojca. Modlitwa nie jest kwestią techniki. Nie wystarczy poznanie kilku nowych sztuczek, by usunąć wszelkie przeszkody i strapienia. Modlitwa to rozmowa z naszym niebieskim Ojcem. Nasza siła w modlitwie, pomimo problemów, płynie z pewności, że Bóg jest rzeczywiście naszym Ojcem i kocha nas ojcowską miłością, jak uczył Jezus.
Modlitwa z krzyża
Jezus modlił się z krzyża: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił" (Mt 27, 46).
To początek Psalmu 22, psalmu, który kończy się ufnym zapewnieniem o Bożym zwycięstwie. Wypowiedziane z krzyża, słowa te były również wołaniem pełnym udręki. Jezus był naprawdę udręczony, a Jego
modlitwa była tego wyrazem. Ale Jezus zachował swą głęboką więź z Ojcem także na krzyżu: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Prośba o
przebaczenie tym, którzy Go mordowali, opierała się na ufności w miłość Ojca. W chwili śmierci zaś modlił się: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23, 46). Jego ostatnia
modlitwa była modlitwą zawierzenia Ojcu, ostatecznego oddania się w ręce Ojca.
Kiedy doświadczamy trudności w modlitwie, musimy zaufać Jezusowi, który objawia nam Boga jako Ojca. Nawet jeśli przeżywamy prawdziwą pustynię oschłości, nie wolno nam zaprzestać wołania:
"Abba, Ojcze". W najcięższych doświadczeniach, czy to wewnętrznych, czy zewnętrznych, nie możemy tracić z oczu Boga - kochającego nas Ojca. Przytłoczeni udręką, trwogą, targani rozmaitymi wątpliwościami i niepokojem, musimy wołać: "Ojcze!"Nawet w obliczu śmierci możemy ufnie wzywać Ojca. Mimo tego, że wielu rzeczy nie możemy zrozumieć, że wiele spraw boleśnie nas dotyka, pomimo zamętu i pokus, musimy zdać się na Boga jako naszego Ojca. Tak wyglądała
modlitwa Jezusa pogrążonego w udręce i taka również ma być nasza
modlitwa.
Twoja wola, nie nasza...
W skrajnych przeciwnościach losu może nas nawiedzić pokusa uznania, że Bóg nas opuścił - czy to z powodu naszych grzechów, czy też przez jakieś niedopatrzenie z Jego strony. Nie doświadczamy wtedy Jego obecności, tak jak dawniej. Być może rodzą się nawet w naszym sercu wątpliwości, czy Bóg naprawdę jest naszym Ojcem.
Pokusie tej musimy się stanowczo przeciwstawić. Jeśli jesteśmy kuszeni, by uznać, że Bóg nas porzucił, sami musimy rzucić się w Jego objęcia. Jezus podczas swojej agonii modlił się: "nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (Łk 22, 42). Nas również nauczył podobnej modlitwy: "Ojcze nasz (...) niech Twoja wola spełnia się" (Mt 6, 9-10). Każde nasze "Ojcze nasz" jest echem modlitwy Jezusa w Getsemani. W czasie próby każdy wyznawca Jezusa powinien powtarzać Jego słowa wypowiedziane na krzyżu: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23, 46). Tak jak Szczepan, pierwszy męczennik, w momencie swojej śmierci modlił się: "Panie Jezu, przyjmij ducha mego!" (Dz 7, 59).Oddanie się w ręce Ojca - "bądź wola Twoja" - jest, jak w życiu Jezusa, ostateczną odpowiedzią na nasze trudności.
Fragment pochodzi z książki: Uczmy się modlić jak Chrystus, George Martin, Wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł