Jak odkryć "złoty okres wiary" dziecka i indywidualnie przygotować je do Komunii świętej? [WYWIAD]
- Kiedy dziecko jest małe, przeżywa taki czas. To dzieje się od czwartego do szóstego roku życia. Jest wtedy najbardziej wrażliwe na rozwój wiary. Paradoksalnie, to wtedy ma najlepsze predyspozycje, żeby przygotować się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Potem wraz w wiekiem jego wrażliwość religijna spada - mówi Agnieszka Pleti, która wraz z mężem prowadzi spotkania przygotowujące.
Urszula Jagiełło: Prowadzicie razem z mężem indywidualne przygotowania dzieci do Komunii Świętej. Skąd taki pomysł?
Agnieszka Pleti: Wszystko dlatego, że brakowało przygotowania do Komunii Świętej dla dzieci, które uczą się w trybie edukacji domowej. Nasze najstarsze dziecko sami przygotowywaliśmy do wczesnej Pierwszej Komunii Świętej, ale cały czas szukaliśmy kogoś, kto mógłby nam pomóc w przygotowaniach. Z drugim dzieckiem trafiliśmy do państwa Sawickich, którzy prowadzą szkoły wspierające rodziców w edukacji domowej. Te przygotowania, które zostały nazwane "Baranki", narodziły się w Krzyżowej, w domu Oli i Marcina Sawickich, którzy prowadzili je razem z o. Przemysławem Ciesielskim, dominikaninem. Byliśmy pierwszym rocznikiem, który uczestniczył w tych spotkaniach. Teraz sami je prowadzimy, ponieważ jest sporo dzieci, które uczą się w domu, nie mają więc żadnej klasy, z którą szłyby do Komunii Świętej. Prowadzimy takie przygotowania razem z mężem i z ojcem Barnabą.
Dominikaninem?
Nie, bernardynem. Szukaliśmy kogoś, kto mógłby spowiadać nasze dzieci i tak trafiliśmy do ojca Barnaby. Wiele dzieci, które idą do wczesnej Pierwszej Komunii Świętej niechętnie spowiadają się u księży, których nie znają, dlatego dobrym rozwiązaniem jest znalezienie stałego spowiednika. Ojciec Barnaba wyspowiadał nasze dzieci i nas, później rozmawialiśmy i okazało się, że też ma doświadczenie przygotowań dzieci do wcześniejszej Komunii św. i że mamy wiele podobnych spostrzeżeń. Złapaliśmy wspólny język.
Jak w praktyce wyglądają takie przygotowania? Rodzice przywożą dzieci, a Wy zbieracie maluchy i robicie dla nich katechezę?
Nasze spotkania składają się z trzech części. Pierwsza jest dla dzieci, druga to spotkanie z rodzicami, a na koniec jest Msza św. Odbywają się one raz na miesiąc. Zaczynamy we wrześniu lub w październiku. Na początek dzieci zawsze siadają w kole, pośrodku leży koło liturgiczne uszyte z materiału. Pokazuje ono kolejne okresy liturgiczne, w samym środku stoi zapalona świeca. Tłumaczymy dzieciom, że zwykły rok kalendarzowy jest związany z ruchem Ziemi wokół Słońca, w centrum roku liturgicznego też jest światło, ale jest nim sam Bóg, którego symbolem jest właśnie zapalona świeca.
Nie jest prawdą, że do tego, żeby dziecko mogło przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej wymagana jest znajomość całego katechizmu, przykazań kościelnych, zdania jakiegoś egzaminu z wiedzy.
Na temat spotkania zawsze wybieramy to, co przynosi rok liturgiczny, w zależności od tego, w jakim okresie jesteśmy, o takich rzeczach rozmawiamy. Pokazujemy dzieciom, kiedy są święta, wszystko tak umiejscawiamy w ciągu roku, pokazujemy tę ciągłość, że po okresie świątecznym jest Okres Zwykły, że przed okresem świątecznym jest okres fioletowy, czyli Adwent albo Wielki Post. Kiedy na przykład zbliża się święto Wszystkich Świętych, to rozmawiamy o świętych. Zachęcamy dzieci, żeby narysowały swoich świętych albo prosimy, żeby dana rodzina przygotowała nowennę do świętych lub własną litanię do świętych patronów rodziny.
Często mamy rodziny z większą gromadką, to z tych patronów naprawdę uskłada się cała litania. Pokazujemy, że niekoniecznie zawsze musimy korzystać z takich dostępnych, gotowych wzorów modlitw z książeczki, tylko że można też próbować tworzyć taką swoją rodzinną modlitwę.
Kiedy zbliżają się Święta Bożego Narodzenia rozmawiamy z dziećmi o Zwiastowaniu, o Maryi, o Bożym Narodzeniu, o tym, gdzie się Jezus urodził. Podajemy te tematy w ten sposób, żeby one były bliskie dzieciom, ich przeżywaniu i wrażliwości. Później dzieci idą się razem pobawić, a zostają sami rodzice. O. Barnaba zwykle przygotowuje krótką katechezę, a później jest czas na rozmowę.
Rodzice mogą się dzielić, jeżeli mają jakieś problemy, pytania, wątpliwości. To jest moment, kiedy można dyskutować. Dajemy sobie wzajemnie inspiracje, jak można te kolejne okresy liturgiczne przeżywać z rodziną w domu. Proponujemy np. żeby zrobić swój domowy kalendarz adwentowy, ale niekoniecznie taki ze słodyczami, ale np. z biblijną opowieścią na każdy dzień albo z zadaniami mobilizującym dzieci do dobrych uczynków. Można też zrobić "sianko dobrych uczynków". Wtedy ustawiamy żłóbek na cały Adwent i za każdy dobry uczynek dziecko może dorzucić do żłóbka źdźbło siana dla Pana Jezusa. Na czas Świąt Wielkanocnych można w domu przygotować grób Pański, doradzamy jak można zrobić domową Drogę Krzyżową z dziećmi, gdzie każde dziecko, każda rodzina rysuje jakąś stację Drogi Krzyżowej.
Na spotkaniach z rodzicami wymieniamy się też doświadczeniami. Bywa, że nowe rodziny przychodzą z własnymi pomysłami i okazuje się na przykład, że ktoś dorzuci jakiś bardzo fajny pomysł i możemy wspólnie z niego korzystać.
Czyli odchodzicie od takiego tradycyjnego przygotowania do Komunii, w rozumieniu nauki modlitw, katechizmu, przyswojenia wiedzy, do takiego praktycznego doświadczenia Kościoła?
Nie jest prawdą, że do tego, żeby dziecko mogło przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej wymagana jest znajomość całego katechizmu, przykazań kościelnych, zdania jakiegoś egzaminu z wiedzy. Są dwa warunki wymagane przez Kościół, żeby dziecko mogło być dopuszczone do Komunii Świętej: musi rozumieć, czym różni się Chleb Eucharystyczny od zwykłego chleba i mieć w sercu pragnienie przyjęcia Pana Jezusa w Komunii Świętej.
Rozumiem, że te spotkania to tylko część przygotowań, inspiracje jak mówisz, reszta należy do rodziców....
Cały czas podkreślamy na spotkaniach, że to rodzice są odpowiedzialni za przekazywanie wiary. To oni mają nauczyć dziecko, jak się modlić.
Nie jest też tak, że kiedy kończą się przygotowania do Komunii, dzieci odkładają komunijne stroje do szafy, to znak, że coś już jako rodzic odbębniłem, że już mam to za sobą, a dziecko jest ukształtowane religijnie. To po prostu kolejny krok do tego, żeby stawać się coraz lepszym, coraz bardziej zagłębiać się w wierze. A rodzice dalej po Komunii Świętej mają z dziećmi pracować, wprowadzać je w wiarę. To się nie kończy tylko na Pierwszej Komunii. Mocno to na koniec przygotowań zaznaczamy, że to proces, ciągłość. Tak jak przyjdą kolejne święta, kolejny Adwent, kolejny Wielki Post, kolejny Okres Zwykły.... Fajnie to pokazuje sama nazwa angielska Okresu Zwykłego "growing time", czyli okres wzrostu, wtedy szaty liturgiczne są zielone, to czas wzrostu, rozwoju. Ten tak pomijany Okres Zwykły pokazuje coś o naszym życiu wiarą, to nieustanny proces "wzrostu".
Generalnie nasze przygotowania mają bardziej służyć rodzicom, a nie samym dzieciom. Wiadomo, to dzieci są w centrum, ale dużo ważniejsze są spotkania dla rodziców, żeby to ich przygotować do tego samodzielnego przekazywania wiary. To jest też bardzo budujące, bo jest czas na to, żeby się wymieniać doświadczeniami, żeby rodzice mogli mówić, o tym jak rozmawiają z dziećmi, jak dzieci niejednokrotnie ich zaskakują swoim doświadczeniem Boga. Przygotowujemy często młodsze dzieci, czasem nawet 5-letnie, ich komentarze są niesamowite.
Twórczynie Katechezy Dobrego Pasterza, związanej z pedagogiką Marii Montessori, Sofia Cavaletti i Giana Gobbi, mówią o "złotym okresie przeżywania wiary". Kiedy dziecko jest małe, przeżywa taki czas. To dzieje się od czwartego do szóstego roku życia. Jest wtedy najbardziej wrażliwe na rozwój wiary. Paradoksalnie, to wtedy ma najlepsze predyspozycje, żeby przygotować się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Potem wraz w wiekiem jego wrażliwość religijna spada.
Rodzice, którzy przygotowują dzieci do wczesnej Komunii Świętej śmieją się, że raczej trudno wysłać dziecko za wcześnie do Komunii, dużo łatwiej jest przegapić najlepszy czas i posłać je za późno.
Mocno polecasz wczesną Komunię Świętą.
Nasza grupa to zwykle rodziny z Edukacji Domowej. Odpada problem czekania na klasę, takiej presji, że dziecku będzie żal, że nie idzie do Komunii Świętej razem z kolegami.
Często dziecko pięcio-, sześcioletnie, przeżywa też swój „złoty okres ruchliwości”. Msza Święta z takim dzieckiem, to często batalia o przetrwanie, walka, by dziecko jakoś ustało w miejscu przez ten czas. To oznacza, że jeszcze nie jest gotowe?
Nie, nie ma czegoś takiego, że dziecko jak się rusza bardziej, to się nie nadaje do Pierwszej Komunii Świętej. Taką umiejętność skupienia się i siedzenia w miejscu każdy zdobywa w innym wieku. Niektóre dzieci w wieku czterech lat, inne sześciu czy siedmiu. Bywają dwulatki, które potrafią usiedzieć w miejscu bardzo długo i piętnastolatki, których ciągle "nosi". W ogóle ludzie w różny sposób postrzegają świat. Dzielimy się na takie grupy jak: słuchowiec, wzrokowiec i kinestetyk. Wiadomo słuchowiec jest najbardziej wyczulony na bodźce słuchowe, wzrokowiec na
to, co widzi, a kinestetyk najlepiej odbiera bodźce, poruszając się. Co ciekawe, nawet w kościele można łatwo stwierdzić, kto do której grupy należy. Wzrokowcy siadają zwykle w pierwszej ławce, żeby widzieć, bo tylko wtedy są w stanie się skupić. Słuchowcy siadają w środku, bo wtedy najlepiej słyszą, mniej widzą i są mniej rozproszeni, a kinestetycy zwykle stoją z tyłu kościoła.
Słyszałam o tym podziale na jednych wykładach z psychologii i śmiałam się, że wreszcie rozumiem, dlaczego od początku małżeństwa kłócimy się z mężem, które miejsce w kościele zajmiemy. Jestem wzrokowcem i kiedy siedzę gdzieś dalej, wszystko mnie rozprasza, niewiele z takiej Mszy Św. pamiętam. Mąż jest kinestetykiem, najlepiej się czuje, kiedy może stać i ciągle przestępować z nogi na nogę.
Wiele dzieci ma taki sposób poznawania świata jak kinestetycy. Muszą się ruszać, żeby cokolwiek usłyszeć. Byłoby dużym kłamstwem twierdzić, że ustanie przez całą Mszę Św. na baczność to jest gotowość do tego, żeby dziecko posłać do Komunii Świętej. Aczkolwiek my byśmy tak chcieli jako dorośli. I tak naprawdę cała moja przygoda z wczesną Pierwszą Komunią Świętą zaczęła się od artykułu, nie pamiętam skąd pochodził, o „grzechu ostrożności”. O tym, że bywa tak, że widzimy, czujemy, że dziecko ma pragnienie przyjąć Komunię Świętą, ale nie chcemy go dopuścić do tego, bo boimy się reakcji innych. Bo nasze dziecko tak naprawdę nie zachowuje się idealnie na Mszy Świętej, bywa, że się kręci, gada albo położy się na podłodze. I co powiedzą dziadkowie? Co ludzie powiedzą?
A dzieci często bardzo mocno przeżywają spotkanie z Bogiem i Go pragną. Czasem nawet bardziej potrzebują spotkania w Sakramencie Pokuty. Zwłaszcza takie ruchliwe dziecko. Bo ono często słyszy, żeby się uspokoiło, lepiej zachowywało. I nosi w sobie głębokie wyrzuty sumienia. Pierwsza spowiedź to duża ulga dla takiego dziecka, bo nagle czuje, że jest przebaczenie za różne rzeczy, które robi, a których nie powinno robić. Ojciec Barnaba opowiadał o tym, że nieraz widział, jak dzieci bardzo potrzebują tej świadomości, że ich grzechy są przebaczone.
Sama ze swojej pierwszej spowiedzi pamiętam strach. Bałam się, że zapomnę regułki. Martwiłam się, jak się odnaleźć w tej wielkiej grupie dzieci, gdzie wszyscy gonią, żeby sobie znaleźć lepsze miejsce w kolejce do konfesjonału. Macie jakiś sposób, jak dzieciom pomóc w pokonaniu strachu przed spowiedzią?
Rozmawiając z dziećmi o spowiedzi zaczynamy od perspektywy dobra, a nie od grzechu. Mówimy o tym, jak wiele otrzymaliśmy od Boga. Robimy z dziećmi taki plakat darów. Rysują dary Boga: dom, rodziców, rodzeństwo, babcie, dziadków... Pokazujemy dzieciom tę perspektywę, że Bóg nas obdarował bardzo wieloma rzeczami, dał nam dużo odpowiedzialności i teraz to my mamy patrzeć, jak wypełniamy to, do czego nas Bóg powołał. Czasem brak naszej odpowiedzi, jest grzechem.
Nie dajemy dzieciom pięcio-, sześcio-, siedmioletnim książeczek do spowiedzi, żeby sobie przeczytały listę grzechów Tak naprawdę one się z większością z tych rzeczy nie spotkały, więc jak je czytają, to są reakcje w stylu: "to tak można?", "o i jeszcze tak można...". Po co im to wprowadzać? My pokazujemy od strony dobra. Każda rodzina robi taki plakat dobra na kilka miesięcy przed Pierwszą Spowiedzią, wywiesza sobie go w domu i można bardzo często wracać rozmową do tego, czym Bóg nas obdarza i jaka jest nasza odpowiedź na to. Nie uczymy specjalnie regułek na tą pierwszą spowiedź.
Przede wszystkim mówimy dzieciom, że to jest moment, kiedy mogą powiedzieć Bogu wszystko, za co chciałyby Go przeprosić. Tłumaczymy tak bardziej delikatnie spowiedź. My też nie wymagamy od dzieci, żeby one zapamiętywały regułki, bo to faktycznie mogłoby je obciążać. I sama spowiedź jest u nas w trakcie całej liturgii pokutnej. Zaczynamy liturgią słowa, później jest Adoracja Najświętszego Sakramentu. Kiedy dziecko czuje, że jest gotowe do spowiedzi podchodzi razem z rodzicami do ołtarza, rodzice klękają przed Najświętszym Sakramentem i modlą się za nie, a ono idzie się spowiadać do księdza, który stoi obok ołtarza.
Bez konfesjonału?
Bez. Kiedy dziecko się wyspowiada, podchodzi do rodziców, a oni mogą je uściskać, wycałować, wyprzytulać. Mogą mu okazać tę radość z jego Pierwszej Spowiedzi. Nakładają mu też białą szatę. Tą samą, w której będzie przyjmowało Pierwszą Komunię Świętą. Ta szata, choć już o kilka rozmiarów większa, ma przypominać tę z chrztu. Dlatego też po spowiedzi mamy odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, żeby przypomnieć o chrzcie, jako o tym pierwszym oczyszczeniu z grzechu pierworodnego.
W tym roku Pierwsza Komunia Święta dzieci, które przygotowywały się do niej z Wami odbyła się w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Czy różni się czymś od tych tradycyjnych uroczystości?
To jest po prostu zwykła Msza. Odbywa się w kościele w Brodach koło Kalwarii Zebrzydowskiej. Zwykle za oprawę Mszy Świętej odpowiadają rodzice. Żeby dzieci nie musiały się stresować tym, że mają mówić wierszyki, ładnie zaśpiewać albo nie zapomnieć modlitwy wiernych. Chodzi o to, żeby to mogło być maksymalnie duchowe przeżycie. Tym razem mieliśmy kilka starszych dziewczynek, które uwielbiają śpiewać i bardzo chciały śpiewać Psalm Responsoryjny. Ale zwykle to wszystko robią rodzice.
Nie ma jakiś specjalnych ławek dla dzieci przyjmujących Komunię Świętą. Siedzimy po prostu rodzinami. Prosimy tylko, żeby młodsze rodzeństwo, jeśli takie jest, siedziało gdzieś bardziej z tyłu z dziadkami. Po to, żeby rodzice mogli się skupić na tym dziecku przyjmującym Komunię Świętą. Kiedy przychodzi moment Pierwszej Komunii, rodzice podchodzą razem z dzieckiem do ołtarza, jakby przyprowadzają tam dziecko. Nie idzie w rządku z innymi dziećmi, nie ma żadnych prób choreografii, nie ma żadnych prób śpiewu dla dzieci. Nie skupiamy się na próbach, na strojach, na dyskusjach na temat obrazków i kroju alby. Ucinamy te wszystkie dodatki.
Prosimy też rodziców, żeby nie psuć dzieciom tego momentu prezentami. Żeby Pierwsza Komunia Święta nie kojarzyła się im tylko z prezentami. W szczególności małe dzieci nie mają takiej potrzeby.
Jeszcze nie wiedzą, że prezent musi być...
Zwykle dopiero po kilku latach, kiedy idą na Pierwszą Komunię do jakiegoś kuzyna albo kuzynki, to się pytają: "Dlaczego on dostał prezent, a ja nie?". No i wtedy jest czas na rozmowę. Jeśli rodzina bardzo naciska na prezent, proponujemy np. żeby przekazali pieniądze rodzicom, ale nie dziecku, tylko rodzicom, żeby przeznaczyli ją na jakąś wspólną pielgrzymkę. Żeby całą rodziną uczcić to wydarzenie.
Czy mogą do Was dołączyć także dzieci chodzące do zwykłej szkoły, których rodzice chcą po prostu przygotować do komunii Świętej wcześniej, albo w trochę inny sposób niż tradycyjnie?
Wspólnoty Barankowe są otwarte na każdą rodzinę, która chce tego typu przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Działają w wielu miastach polski, informacje o działających grupach można znaleźć na stronie.
Agnieszka Pleti - żona, mama pięciorga dzieci, prowadzi je w trybie Edukacji Domowej, razem z mężem organizują przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej "Baranki", wydaje Magazyn dla Edukacji Domowej "Kreda".
Skomentuj artykuł