Patrz na Jezusa

(fot. Gerardofegan/flickr.com/CC)
Stanisław Biel SJ

Droga Jezusa jest również drogą Jego ucznia. Czasem może się wydawać, że naśladowanie Jezusa jest łatwe, proste, przyjemne, wiąże się z profitami… Jeżeli idziemy za Jezusem, On powinien nam błogosławić. I błogosławieństwo to bywa rozumiane jako brak większych problemów, trudu, cierpienia.

Ale to nie jest droga Jezusa. Naśladowanie Jezusa nie jest ucieczką od życia, problemów, trudu, cierpienia. Przeciwnie, Jezus mówi: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mk 8, 34).

Uczeń ma przyjąć Mistrza takim, jaki jest i ma Go naśladować w całym Jego życiu. A więc także w niesieniu krzyża. Ojciec Pedro Arrupe SJ, przełożony generalny jezuitów pod koniec życia doświadczał cierpienia z wiązanego z paraliżem. To doświadczenie cierpienia, jak wyznaje w swoich świadectwach, najbardziej zbliżyło go do Jezusa. W swoim Przesłaniu do Towarzystwa Jezusowego mówił: Bardziej niż kiedykolwiek czuję, że znajduję się w rękach Boga. Tego właśnie pragnąłem przez całe życie, od młodości. Obecnie pozostaje to jedynym moim pragnieniem. Dostrzegam jednak wyraźną różnicę: dziś cała inicjatywa należy do Boga. Zapewniam was, że świadomość i poczucie, iż jestem całkowicie w Jego rękach jest niezwykle głębokim doświadczeniem (3 IX 1983).

Św. Ignacy w II Tygodniu Ćwiczeń Duchownych zachęca, by zastanowić się nad słowami, jakie kieruje Jezus do swoich uczniów: Nakazuje im, żeby tych, którym chcą udzielić pomocy, pociągali najpierw do najwyższego ubóstwa duchowego, a jeżeli Majestatowi Bożemu to by się podobało i do tego ich wybrał, także do ubóstwa rzeczywistego; następnie do [przyjmowania] obelg i pogardy, ponieważ z tych dwóch wyłania się pokora. Tak więc są trzy stopnie: najpierw ubóstwo przeciw bogactwu, następnie obelgi i pogarda przeciw poszanowaniu w świecie, wreszcie pokora przeciw pysze. Te trzy stopnie sprawiają, że się rozwijają wszystkie inne cnoty (Ćwiczenia Duchowne, nr 146).

Uczeń Jezusa ma świadomie podjąć zaproszenie do ubóstwa, znoszenia zniewag i pokory. Oczywiście, nie zawsze mamy wpływ na wybór życia wymagającego większej pokory, niższej pozycji społecznej czy skromniejszych warunków życia. Ale od nas zależy pragnienie serca, by we wszystkim być bliżej Jezusa, naśladować Jego styl.

Św. Paweł napisze o swoim naśladowaniu Jezusa w cierpieniu: umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 12n).

Naśladowanie Jezusa w cierpieniu nie jest jednak łatwe. Historia uczniów pokazuje, jak ciągle są dalecy od mentalności Jezusa i wybierają propozycje świata. Przykładem są dwaj bliscy Jezusowi uczniowie - Jan i Jakub, którzy proszą o pierwsze miejsca w hierarchii społecznej Jezusa: Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy. Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie (Mk 10, 35-45).

Jan i Jakub chcą być najbliżej Jezusa w chwale. Są jednak niecierpliwi, myślą już o celu, o chwale, a Jezus pragnie, by Mu towarzyszyli w drodze, w trudzie. Uczniowie proszą o pierwsze miejsca. Ale nie są świadomi, że w hierarchii Jezusa być pierwszym oznacza podjąć trud, cierpienie, krzyż, służbę. Zasiadać obok Jezusa znaczy być najpierw ukrzyżowanym razem z Nim. W domu Bożym jest odwrotnie niż w hierarchii społecznej. Najniższe służebne miejsce jest naczelne.

Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony? - pyta Jezus uczniów i otrzymuje odpowiedź: Możemy (Mk 10, 38n). Odpowiedź uczniów jest szczera. Jan i Jakub nie odwracają się od trudności, od cierpienia, okazują zdecydowanie i lojalność. Jezus nie wypomina im zarozumiałości. Wie, że niedługo sprawdzą się. Jan będzie stał pod krzyżem i wraz z Maryją doświadczy męczeństwa serca. Jakub jest pierwszym z Apostołów, który odda życie za Jezusa.

Jednak miejsce po prawej lub lewej stronie dostanie się tym, dla których zostało przygotowane (Mk 10, 40). Jezus rezygnuje z wszelkiej władzy, nawet z władzy decydowania, kto ma być najbliżej Niego. Gdyby Jan i Jakub zwrócili się z tą prośbą do Boga Ojca, otrzymaliby zapewne podobną odpowiedź: To nie ja przydzielam te miejsca, ale Syn. Syn wskazuje na Ojca, a Ojciec na Syna. Nie po to, (jak my), by uniknąć odpowiedzialności i złożyć ciężar na drugiego. Ale po to, by uczcić się wzajemnie. Ja nie szukam własnej chwały, Ja czczę Ojca - mówi Jezus (J 8, 49n). Wschłuchiwać się w siebie, spełniać swoje pragnienia, służyć sobie wzajemnie i czcić się - to jest miłość i szczęście Trójcy Świętej.

I tak samo powinno być wśród uczniów Jezusa. Wzajemny szacunek, cześć, pokora, miłość i służba - to legitymacja ucznia. Kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10, 45).

Pytania do refleksji i modlitwy:

Co dla mnie osobiście oznacza: zaprzeć się siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Jezusa? (Mk 8, 34). Jakie uczucia i reakcje rodzi we mnie zaproszenie Jezusa do ubóstwa, znoszenia zniewag i pokory? Czy nie boję się panicznie cierpienia i wszystkiego, co kojarzy się z krzyżem? Co jest moim kielichem, który daje mi Bóg Ojciec? W jaki sposób go przyjmuję?

Więcej w książce: Ścieżkami wiary i miłości

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Patrz na Jezusa
Komentarze (21)
N
nnn
9 marca 2014, 23:08
Andrzej, ciekawa refleksja.
A
Andrzej
9 marca 2014, 16:34
No i zaczęła się trudna , bo ofiarna część wiary. Wiara to nie tylko miłość i miłosierdzie, nie tylko łaski i dary, to również ofiara, a także pokuta i wiele innych. Dziś jednak mowa jest o części ofiarnej, czyli m.in. cierpieniu, odwracaniu się od swojego "JA", świadomej rezygnacji z przepychu tego świata na rzecz głębszego dialogu z Bogiem. Nie można odrzucić z wiary ofiary, bo wiara taka będzie niepełna, co będzie skutkowało np brakiem jakiś łask. Łaski i nasze prośby mogą zakiełkować (rozwinąć się) jedynie na dojrzałym gruncie wiary, podobnej do żyznej gleby.  Jakże często o tym zapominamy, aż do czasu gdy się potkniemy i zaczynamy prosić Boga o pomoc. To dopiero wówczas widocznym staje się jak jedni obficie  łaski otrzymują, a drudzy wręcz przeciwnie. Ci drudzy to zazwyczaj właśnie My. Nie otrzymawszy łask o które prosimy gromadzimy w sercach żal i gorycz. Nawet nie wiemy, że to właśnie My jesteśmy winni, że nie możemy otrzymać łask, których tak pragniemy, potrzebujemy. Co gorsza, nawet jak ktoś zostanie postawiony na naszej drodze przez Boga, aby nas uświadomić w jak fałszywej świadomości żyjemy, odrzucamy jego pomoc, a nie rzadko namaszczamy go na naszego wroga Nr 1. Dopiero jak Bóg uderzy i powali nas tak byśmy byli zmuszeni od nowa się zbierać od najmniejszych okruchów, dopiero zaczynamy poznawać siebie na nowo i od nowa układać własne fundamenty. Jednak Bóg wcale tego nie pragnie. Nie chce uderzać w swe dzieci, choćby nawet pobłądziły. Dlatego mamy nadany czas wyciszenia, postu jałmużny i ofiary z siebie samego, aby pojąć własne błędy i pozbierać się, tak by Bóg nie musiał nas uderzać dla naszego dobra.
Jan Maria
9 marca 2014, 12:56
Mówię Ci Effa: Będziesz jeszcze wspominać te słowa Kamień, który odrzucili budowniczowie, Stał się kamieniem węgielnym.
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 12:52
~Nikodem - Jeśli masz z tym problem, to pisz wyraźnie... a nie wkładaj swoich chorych wyobrażeń mnie... Kończę tym wpisem "dyskusję" z Tobą.... Jak byś jednak przeczytał książkę o której napisałam, to mogę z Tobą o niej porozmawiać... online - jest tak możliwość dla zalogowanych... Dobrej niedzieli
Jan Maria
9 marca 2014, 12:46
Masz poprostu problem z przyjęciem prawdy o tym że Jezus cierpiał po to abyśmy byli zdrowi, abyśmy przez ufność Jemu byli zbawieni.
Jan Maria
9 marca 2014, 12:45
Dobrze, wiesz, że nie o to chodzi.
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 12:44
~Nikodem - nie wiedziałam, że jesteś Jezusem.... Sorry... Ale rozumiem Ciebie... Nie jesteś odosobniony w tym.... Polecam Ci świetną książkę:Psychiatra Boga... autora nie pamiętam.... I wiem, że raczej jej nie przeczytasz... Choć jeśl się mylę, to chętnie poznam Twoją opinię na jej temat...
Jan Maria
9 marca 2014, 12:38
Effa nie moje zalecenie odrzucasz, ale Jezusa odrzucasz
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 12:35
~Nikodem - bardzo Ci dziękuję za Twoją "troskę" o mnie.... ale nie zamierzam korzystać z Twojego zalecenia.... Rozumiem, że Ty to przeszedłeś... i .... lubisz cierpieć... Gratuluję Ci dobrego samopoczucia.... Ja pozostanę ze swoimi uczuciami na swojej dordze... Pozdrawiam i błogosławię
Jan Maria
9 marca 2014, 12:33
To do Ciebie Effa: http://www.youtube.com/watch?v=2y8ZnrNd7uE
Jan Maria
9 marca 2014, 12:26
Gdybyś prawdziwie zgłębiła mękę Jezusa na krzyżu, poznałabyś Miłość Boga. A nie lękałabyś się cierpienia, tylko byś dziękowałaś Bogu że tak wielką ofiarę poniósł za grzechy Świata całego.
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 12:19
~Nikodem - Mam wyobraźnię.... i jak czytam takie teksty, które wypisujesz.... to mnie ciarki przechodzą.... Więc wyobrażam sobie jak się musisz meczyć wierząc w takie okrucieństwa.... i dlatego wyrażam współczucie....
Jan Maria
9 marca 2014, 12:10
Nawet mnie nie znasz więc jak możesz mi współczuć?
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 12:05
~Nikodem - Naprawdę tak uważasza? To ja Ci  bardzo współczuję.... i błogosławię
Jan Maria
9 marca 2014, 12:02
Effa, nie rozumiesz Boga. Chrześcijanie, cierpią: 1) za swoje grzechy (co nazywamy pokutą) 2) za wynagrodzenie grzechów innych ludzi (forma współodkupienia, spójrz O. Pio, przez swoje współcierpienie z Jezusa uratował bardzo wiele dusz) 3) naturalne cierpienie związane ze sprawiedliwością (deszcza pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych) Także Effa, nie uciekniesz przed Cierpieniem. A jeśli próbujesz uciec przed Cierpieniem to w takim sposób tylko oddalasz się od Krzyża Jezusa Chrystusa. Wiele osób nie rozumie, że sprawiedliwość i miłosierdzie ta przejawy Miłości. Nie można mówić jedynie że Bóg jest miłosierny, ale jest niesprawiedliwy, jest nieskończenie sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny, a pojąć tego naszymi zmysłami nie możemy, gdyż jak mówi Św. Faustyna Miłosierdzie Boże jest niezgłębione. Przytłaczająca większość osób szczyci się tym że Bóg jest miłosierny, usprawiedliwiając swoje postępowanie, podczas gdy są to takie dusze które nie zgłębiają miłosierdzia. Bo Dusza która zgłębia miłosierdzie poznaje też jak wielka jest sprawiedliwość Boża.
SB
Stanisław Biel SJ
9 marca 2014, 11:43
@Nikodem To jest myśl W. Stinissena, z kórą się zgadzam. Skąd przypuszczenie? Na podstawie całej Ewangelii Jezusa. Ale tylko przypuszczenie, stąd forma trybu przypuszczającego. @jazmig zgadzam się z tym, co Pan pisze. Artykuł jest tylko małym fragmentem jednej medytacji, stąd ograniczenia i (byc może niezrozumienie). W książce (w całości medytacji) poruszam wszystkie Pana sugestie. Pozdrawiam
AC
Anna Cepeniuk
9 marca 2014, 11:41
~Nikodem - Jeśli Bóg potrzebuje cierpienia swoich dzieci, by rozlewać łaski.... to dla mnie okrytne... i tyle....  ~Jazmin - uważam podobnie.... Cierpiętnictwo... to wg mnie wynik niewłaściwego obrazu Boga, który nosimy w sobie, a który bardzo sobie upodobali duszpasterze.... Tylko dlatego, bo sami taki niełaściwy obraz Boga mają.......Więc dzielą się tym co posiadają... Nie wszyscy oczywiście.....
Jan Maria
9 marca 2014, 10:02
Polecam niesmawitą pieśń do kontemplacji eucharystycznej: http://www.youtube.com/watch?v=xE5GOt-RI84
Jan Maria
9 marca 2014, 09:56
Znam dwa wymiary cierpienia: Jedno które uważamy za bezsensowne, i mówimy sobie ja tak nie chcę. Albo to samo cierpienie, które łączym z cierpieniem Jezusa za zbawienie Świata, a wszystko z Miłości i do Zbawiciela. Tylko w tym drugim przypadku spływają na chrześcijanina liczne i niezmiernie wielkie łaski i błogosławieństwa, tak że taka dusza posiada wielką (czasem nadprzyrodzoną) moc do pokonywania przeciwności życiowych, do wychodzenia zwycięsko z pokus Diabelskich. Wszystko to dla uświęcenia całego siebie i ludzi, stając się przez Miłość cierpiącą, dzieckiem umiłowanym, przez które Bóg Ojciec pragnie rozlewać wiele błogosławieństw, darów Miłości. 
jazmig jazmig
9 marca 2014, 09:45
Ludzie dążą do szczęścia, a nie do cierpienia. Taka jest nasza cecha. Nie wierzę w lansowane często poglądy, jakoby Chrystus chciał, abyśmy cierpieli. Nie po to nas stworzył Bóg. Chrystus wybiera sobie ludzi do pewnych zadań i z jakiegoś powodu żąda od nich, aby cierpieli. Ale jest to dobrowolna decyzja tych ludzi, którzy mają z Nim osobisty kontakt, tak jak św. o. Pio, św. s. Faustyna i wielu innych. Nagrodą za cierpienie był dla nich ten kontakt z Chrystusem. Cierpienia są często karą ze grzechy. Wielu ludzi doznaje cierpień, które są skutkami ich grzesznego życia. Chrystus wielu uzdrowionym ludziom mówił: idź i nie grzesz więcej. Ja tego rodzaju artykuły odbieram jako zastraszanie chrześcijan. Tego rodzaju teksty będą odstręczały innowierców od chrześcijaństwa, bo nikt nie chce cierpieć. Zatem, zamiast straszyć ludzi, zastanówcie się nad tym, co jest rzeczywistą przyczyną cierpień. Moim zdaniem, nie ma jednej przyczyny.
Jan Maria
9 marca 2014, 09:34
Czy może ksiądz Stanisław Biel SJ rozwinąć myśl: Gdyby Jan i Jakub zwrócili się z tą prośbą do Boga Ojca, otrzymaliby zapewne podobną odpowiedź: To nie ja przydzielam te miejsca, ale Syn. Syn wskazuje na Ojca, a Ojciec na Syna. ??? Odczytując to widzę brak zrozumienia istoty Ojca w tej analizie. Jak kolwiek zgadzam się z całym tekstem o cierpieniu i niesieniu krzyża, to zastanawia mnie to co ksiądz Jezuita napisał. Skąd takie przypuszczenie, że Ojcec w Niebie odpowiedział by wogóle uczniom?