Pełno tu gratów i śmieci

(fot. shutterstock.com)
s. Justyna A. Rosińska CSP

Lubię dyżurować na korytarzu szkolnym. Poważnie. Nie żartuję. Mogę wtedy swoich uczniów poobserwować, dowiedzieć się kto z kim i za kim obecnie lata, jakie są najlepsze samochody i dlaczego; kto ma duże mięśnie, a kto ich nie ma wcale, kto wczoraj imprezował i gdzie...

III Niedziela Wielkiego Postu (Wj 20,1-17; 1Kor 1,22-25; J 2,13-25)

Przerwa międzylekcyjna w szkole średniej to niesamowite doświadczenie.
Zdumiewa mnie wiedza moich uczniów.
Dziewczyny z zasady są mistrzyniami w dziedzinie - kto, gdzie, z kim i na jak długo. Na docenienie zasługuje zwłaszcza ich oblatanie w branży:
- jak zrobić makijaż [podkłady, błyszczki, tusze, cienie - gdzie, jakie, za ile]
- co teraz się nosi
- jakich piosenek się słucha, a jakich nie powinno
- co się dzieje w serialach i w życiu celebrytów
Chłopaki wcale nie są gorsi. Ich wiedza stokrotnie przewyższa moja wiedzę na temat:
- jakie ćwiczenia rozwijają które partie mięśni i które są najskuteczniejsze
- jak stuningować samochód
- gdzie jest najlepszy kebab w mieście
- która dziewczyna ma naprawdę czym oddychać, a która tylko się nadyma
- co się dzieje w grach netowych i telefonach komórkowych.
Większość moich uczniów wie, jak udawać na lekcji, że się pracuje, nie pracując; orientuje się, jak ściągać i robić ściągawki, jak w czasie lekcji szybko zjeść w ukryciu kanapkę, pisać sms-y, a nawet jak się na lekcji wyspać. Oni naprawdę posiadają masę wiedzy.
Szkoda tylko, że większość tej wiedzy to śmieci. Naprawdę nieistotne śmieci. Niby tyle wiedzą, ale nie wiedzą tego, co najistotniejsze - jak dobrze przeżyć życie, jak nie zmarnować życia, jak go nie przegapić. Nie znają prawdziwej wartości tego, co mają, a czego nie da się kupić w sklepie. Nie znają siebie. Tak naprawdę niewiele istotnych rzeczy wiedzą o swoich rodzicach, o kolegach stojących tuż obok nich.
Moi uczniowie wciąż są czymś zajęci - gadają, oglądają, słuchają, komentują, myślą o tysiącu rzeczy czasami całkowicie niezwiązanych z tematem. Reagując na wszystko, nie potrafią być tylko tu i tylko teraz. Mam wrażenie, że swoją głowę wypełniają milionami chaotycznych myśli, z których żadna nie określa ich - tego kim naprawdę są - bardziej niż pieg na nosie. Teraźniejszość przecieka im przez palce jak woda. Stoją obok siebie na korytarzu, a nie potrafią nawiązać między sobą więzi: wystukują coś na klawiaturze telefonu, nie odzywając się do siebie ani słowem, by na koniec powiedzieć: hejka, za godzinę pogadamy na skype. Niby są obok, razem, a całkowicie gdzie indziej, oddzielnie.
Jezus przyszedł do świątyni. Wielu ludzi też tam przyszło - aby sprzedawać woły, baranki i gołębie. Z domu Boga zrobili targowisko. Byli w świątyni, nie będąc tego świadomi. Zajęci swoim światem, potrzebami, klientami, kasą, prawnymi ustaleniami, religijnymi przepisami - zatracili istotę. W stosie śmieci pogrzebali Boga. "Uczyniwszy sobie bicz ze sznurków", Jezus powyrzucał wszystkich ze świątyni.
Bardzo lubię ten fragment Ewangelii. Wcale nie dlatego, że Jezusa poniosły nerwy, czy też dlatego, że był taaaki męski. Lubię rozważać ten fragment, bo jest on dla mnie pytaniem o "śmieci", jakie w sobie gromadzę i noszę. Pytaniem o to, czy stając na modlitwie przed Bogiem, jestem z Nim tu i teraz, czy też nie ma mnie tu wcale. Pytaniem o to, czy spotykając się z człowiekiem, naprawdę go spotykam, czy tylko tak mi się wydaje...
DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pełno tu gratów i śmieci
Komentarze (6)
A
andrzej
8 marca 2015, 15:18
Można to podsumować, iż jest to stan totalnej alienacji społeczeństwa. Życie z maskami na "twarzy" i bez znajomości swojej prawdziwej. I można się nie dziwić takiej świadomości u ludzi młodych, ale co w takim razie myśleć o takiej samej świadomości ludzi w wieku 30 lub nawet 40 lat i więcej? Czy największym wrogiem świadomości społeczeństwa są media, które wypaczają rzeczywistość, czy może tylko te "podstępne" reklamy i materiały sponsorowane? Przecież ten świat zaczyna  „wywrotkę” świadomości od najmłodszych, poprzez bajki w stylu "manga", a potem młodzieży poprzez rynek muzyki i video oraz ich celebrytów promujących wartości upadku moralności. Z koleji ludzie młodzi wpadają w pułapki labiryntów "sukcesu", by po kilkunastu latach wejść w kolejne z serii "dobrobytu" lub "przetrwania". Dla najstarszych przygotowano świat "tasiemcowych" seriali, aby przeżywali bardziej dramaty "plastikowych" postaci niż swoje własne i swojej najbliższej rodziny. A przecież w  życiu wcale nie chodzi o samo przeżywanie, lecz świadomą pracę na rzecz rozwiązywania bieżących problemów (życia) w zgodzie z nauką moralności, której uczy nas Bóg. Tak więc żyjemy w świecie, w którym ludzie patrzą, ale nie widzą lub nie dostrzegają.., ludzie słuchają, ale nie rozumieją, ludzie dotykają ale nie pojmują, w końcu doświadczają, ale nie potrafią tego "ogarnąć", więc odrzucają. Tak powstaje świat plastikowych postaci i plastikowych ludzi z plastikowymi sercami i z plastikową miłością. Dlaczego więc tak wielu z nas dziwi się, że miłość, którą znajdą tak bardzo kaleczy serce?
A
andrzej
8 marca 2015, 15:18
c.d. Nie dziwmy się, że żyjąc w  tym plastikowym świecie słowo Bóg tak niewiele znaczy, bo Jego w nim po prostu nie ma! Modlimy się do Boga, ale On nie odpowiada. Oglądamy Jego przepiękne wizerunki w obrazach lub rzeźbach, ale i one milczą. W końcu akceptujemy kłamstwo, że Boga nie ma, bo nie potrafimy Go odnaleźć w naszym plastikowym świecie, albo obrażamy się na Niego bo nie spełnia naszych próśb o plastikowe dobra. Nie dostrzegamy, że fundamenty plastikowego świata, w którym żyjemy budują imitacje!  Codziennie gonimy za pieniędzmi aby nabyć nowe elementy imitacyjnego świata, których nigdy nie będzie końca. Szukajmy w naszym życiu ścieżek Pana, aby nas prowadził do zmartwychwstania z plastikowego  świata oraz wyzwolenia się ze wszystkich plastikowych pragnień i potrzeb. Abyśmy niczym nurek wypłynęli na powierzchnię świata o prawdziwych wartościach i zaczęli oddychać ożywiającym duszę i ciało powietrzem przepełnionym miłością Boga. Czasami właśnie dlatego Bóg prowadzi nas na głębię życia, abyśmy tonąc doświadczyli Jego pomocy i odkryli wraz z tym pierwszym ratującym wdechem ten nowy prawdziwy świat, który zaczyna się tutaj i rozciąga się w wieczność, której nie pojmiemy.
NC
niewinna czarodziejka
8 marca 2015, 14:10
Bzdet goni bzdet i bzdetem pogania.
B
bystrzak
8 marca 2015, 13:23
Może niech autorka zamiast narzekać na "dzisiejszą młodzież", krytykować, ośmieszać i pokazywać swoją intelektualną i kulturalną wyższość (co nie jest trudne w odniesieniu do nastolatków) pochwali się lepiej, czym tych uczniów zainspirowała, zaciekawiła, wskazała inne kierunki zainteresowań niż banały kultury masowej. W szkole nauczyciel jest dla uczniów, a nie uczniowie dla nauczyciela. Zgadza się, widać tutaj pedagogiczną klęskę, ale czy na pewno uczniów ?
MR
Maciej Roszkowski
8 marca 2015, 13:01
mam częśtyo kontakt z grupami młodzieżowymi w jednym, z muzeów. W całej rozciągłości potwierdzam spostrzeżenia Autorki. Niestety maturzysta z Pcimia za strasznej komuny, to w piorównaniu z dzisiejszym licencjatem był erudyta. Tak mści się wpajanie umiejętności (na jakim poziomie?) kosztem wiedzy To my zgotowaliśmy im ten los.
B
bystrzak
8 marca 2015, 11:26
Życzę dalszych sukcesów w pracy pedagogicznej, a zwłaszcza wzbogacanie się w kolejne, cenne doświadczenia i obserwacje. Co prawda, mam nieodparte wrażenie, że autorka, dzieląc się swoimi doświadczeniam na portalu internetowym, a nie przekazując je bezpośrednio swoich pupilom robi dokładanie to samo, co im zarzuca, ale może jestem przesadnie złośliwy.