Spowiedź nie jest po to, żebyśmy się dobrze poczuli

(fot. cheese_unit/flickr.com/CC)
Tomasz Grabowski OP / ks. Krzysztof Porosło

Zdarza się, że ludzie unikają spowiedzi, bo boją się księdza, który siedzi w konfesjonale. A przecież to, że spowiedź dzieje się za pośrednictwem drugiego człowieka, jest właśnie jej zaletą. To dodaje obiektywizmu, broni nas przed zakłamaniem.

Często mówi się o tym, że cho­ciaż wielu ludzi uważa się za wierzących, to religijność kato­lików jest dość powierzchowna. Owszem, korzystamy z sakra­mentów, ale tak naprawdę nie bardzo wiemy, co one oznaczają. Niektóre, jak np. spowiedź, wręcz budzą w nas opór...

DEON.PL POLECA

o. Tomasz Grabowski OP: Zdarza się, że ludzie unikają spowiedzi, bo boją się księdza, który siedzi w konfesjonale. A przecież to, że spowiedź dzieje się za pośrednictwem drugie­go człowieka, jest właśnie jej zaletą. To dodaje obiektywizmu, broni nas przed zakłamaniem. Przede wszystkim boimy się tego, że prawda o nas zostanie wyjawiona i poddana ocenie. W Ewangelii Jana czytamy, jak Jezus tłuma­czy Nikodemowi, że ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światło i dlatego nie przyjęli Syna Bożego (por. J 3,19). Te słowa są nadal aktu­alne: wolimy ciemność niż światło - przyzwy­czajamy się do naszych grzechów, potrafimy je pięknie wytłumaczyć, usprawiedliwić, zra­cjonalizować.

Ale jakie właściwie znacze­nie ma to, że wyznajemy grzechy przed Bogiem w sakramencie pokuty? Czym są sakramenty?

ks. Krzysztof Porosło: Najbliższa mi defini­cja sakramentów znajduje się w Katechizmie Kościoła Katolickiego:"sakramenty są mocami, które wychodzą z zawsze żywego ciała Chry­stusa".

Katechizm przytacza scenę z Ewangelii św. Marka, w której kobieta cierpiąca na krwotok dotyka szat Jezusa i wtedy "Jezus poczuł, jak moc wychodzi z Niego" (por. 5,21-34). Ta sama moc uzdrowiła tę kobietę nie tylko z fizycznych dolegliwości, ale też przywróciła ją do życia społecznego, bo przez swoją chorobę była ona martwa również w relacjach międzyludzkich. Prawo zakazywało bowiem kontaktu z kobietą nieczystą, a za taką w ówczesnej kulturze była uważana ta chora kobieta. Sakramenty są więc mocami wychodzącymi z ciała Chrystusa, które nas uzdrawiają i prze­mieniają.

o. T. Grabowski OP: Bóg może działać na wiele rożnych sposobów, również poza sa­kramentami, ale w przypadku sakramentów mamy pewność, że Bóg udziela nam swojej łaski i upodabnia nas do siebie. W pozostałych przypadkach pozostaje nam mieć nadzieję, że nas wysłuchuje i działa. W sakramencie mamy do czynienia z widzialnym znakiem duchowe­go działania Boga, znakiem, który zawsze jest skutecznym udzieleniem Jego mocy.

Co właściwie sakramenty zmie­niają w człowieku?

ks. K. Porosło: Każdy sakrament wprowadza nas w życie Jezusa Chrystusa. Pismo Święte mówi nam, w jaki sposób Jezus nauczał - przez jakie słowa, jakie znaki, jaką mocą. Sakramenty są dla nas takim samym sposobem działania Boga.

Tak jakby Jezus był tu z nami fizycznie i uzdrawiał…?

ks. K. Porosło: Gdy Jezus chodził po ziemi, swoją mocą uzdrawiał, nauczał, uwalniał od złego. Teraz robi to samo za pośrednictwem sakramentów. Różnica jest tylko taka, że wte­dy był dostępny dla ograniczonej grupy osób, które były blisko, słuchały Go i dotykały, a dzi­siaj - każdy może skorzystać z Jego mocy.

o. T. Grabowski OP: Bardzo lubię takie wyja­śnienie działania sakramentów: Chrystus jest Głową, a Kościół jest ciałem. Coś, co dzieje się w głowie, możemy poznać dopiero wtedy, gdy zostanie to jakoś wyrażone poprzez ciało. Kościół, sprawując sakramenty, odsłania to, co Chrystus dla nas robi.

Czy sakramenty działają niezależ­nie od kondycji "ciała"?

o. T. Grabowski OP: Tak. Kościół jest grzesz­ny, ale w ramach liturgii i rytów sakramentów możemy mieć pewność, że działa Głowa, czyli Chrystus.

Aby tak się stało, muszą być jednak spełnio­ne konkretne warunki, a co do materii i formy sakramentu oraz wymagana jest odpowiednia dyspozycja przyjmującego je i szafującego. Nie można np. bierzmować nieochrzczonego. Nawet gdybyśmy w takim przypadku zasto­sowali wszystkie formuły, byłby odpowiedni szafarz i oleje, to i tak bierzmowanie by się nie dokonało. Jeśli na przykład w sakramencie pokuty świa­domie zataję jakiś grzech, nie będą spełnione warunki sakramentu - on nie zaistnieje.

Ale ksiądz w konfesjonale może mieć grzechy?

o. T. Grabowski OP: Nie powinien, ale może. To wielka łaska, że Chrystus nie uzależnia skuteczności sakramentów od świętości szafa­rzy. Na marginesie można wspomnieć o tym, o czym mało kto wie, że szczególny grzech spowiednika może sprawić, że ksiądz popa­da w kary kocielne, jeśli udzieli rozgrzeszenia. Chodzi o rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu. Taki postę­pek jest objęty ekskomuniką latae sententiae - wyłączeniem ze wspólnoty Kościoła.

ks. K. Porosło: Skuteczność sakramentu nie jest uzależniona od świętości czy grzeszno­ści szafarza. Owszem, świętość szafarza jest jakoś związana z tą łaską, ale nie w sensie skuteczności, tylko raczej owocności. Łatwiej komuś przyjąć sakrament i nim żyć, jeśli widzi pobożnego księdza.

Nie wszystkie sakramenty są dokładnie opisane w Ewange­liach. Czy wszystkie ustanowił Chrystus?

ks. K. Porosło: Tak, ale w Biblii znajdziemy "tylko" opis tego, co jest istotą sakramentów, tzn. jak one działają, a nie konkretne celebracje czy rytuały. Dzisiaj nawet niektóre wspomniane w Biblii gesty nie są jednoznacznie odczytywa­ne jako znaki sakramentalne. Tak jest w przy­padku bierzmowania. Kiedyś za przykład tego sakramentu podawano moment nałożenia rąk przez apostołów na nieochrzczonych Samary­tan (por. Dz 8, 14-15). Współczesna krytyka biblijna nie uznaje tego wydarzenia za zapo­wiedź bierzmowania.

Nie ma sensu szukać opisów konkretnych cele­bracji, a już w ogóle nie należy się spodziewać, że Chrystus miałby celebrować sakramenty tak, jak my to teraz robimy. Wtedy przecież On działał w sposób widzialny i namacalny, nie były potrzebne takie znaki.

Czego znakiem jest sakrament spowiedzi?

o. T. Grabowski OP: Odpuszczenia grzechów, czyli de facto przywróceniem w nas łaski uświę­cającej, a - mówiąc prościej - miłości Boga. Jeśli ktoś grzeszy, odwraca się od tej miłości i pokazuje, że dla niego Bóg nie jest Bogiem. Konkretna dziedzina mojego życia nie jest poddana Najwyższemu. Spowiedź przywraca właściwy stan rzeczy: cały - ze wszystkim, co mnie stanowi - należę do Boga. ks. K. Porosło: Wiele biblijnych tekstów po­kazuje, że grzech jest czymś, co nas zabija (por. Rz 6, 23). Można więc powiedzieć, że spowiedź przywraca życie.

Niewielu z nas chyba tak myśli…

o. T. Grabowski OP: Często odnoszę wraże­nie, że przed świętami ludzie przychodzą do spowiedzi, gdy mają już posprzątane miesz­kanie, ubraną choinkę czy upieczoną babkę świąteczną - w zależności od sezonu. Wie­dzą, że będą siedzieli przy stole z bliskimi i chcą mieć czyste sumienie. To sporo, ale nie wszystko.

Często spowiedź traktuje się jak coś, co ma pomóc rozprawić się z przeszłością, uwolnić od ciężaru poczucia winy. Tymczasem sakra­ment pojednania i pokuty ma pozwolić mi na nowo w pełni żyć. To nie jest tylko oczyszcze­nie, ale przywrócenie życia w perspektywie Bożej miłości.

Dobrą analogią są tu relacje międzyludzkie. Jeśli kogoś skrzywdziłem, proszę go o przeba­czenie. Nie robię tego wyłącznie po to, żeby się dobrze poczuć, ale po to, żeby móc z tym człowiekiem dalej żyć w przyjaźni.

ks. K. Porosło: Myślę, że wielu ludzi przystę­puje do sakramentu pokuty bez świadomości i pragnienia tego, co on sprawia. Spowiedź nie jest po to, żebyśmy się dobrze poczuli. Owszem, poprawa samopoczucia, może być jednym z owoców spowiedzi, ale najważniej­sza jest relacja z Bogiem i fakt, że to On od­puszcza grzechy, odbudowuje więź przyjaźni z nami.

Czy nie jest tak, że Bóg - ina­czej niż ludzie - przebacza, za­nim ktoś Go o to przebaczenie poprosi…

o. T. Grabowski OP: Pan Bóg nie traktuje nas jak niezdolnych do odpowiedzialności nie­świadomych półgłówków. To prawda, że ofiara Chrystusa na krzyżu ma moc odpuszczenia każdej winy. On odkupił wszystkich przez swo­ją śmierć. Dlatego żaden grzech popełniony w przeszłości i przyszłości nie jest definitywnym powodem do potępienia człowieka. Jednak to, czy z tego odkupienia skorzystam, czy nie, zależy ode mnie. Nie wiem, czy Bóg przeba­cza przed grzechem, czy po grzechu. Wiem, że odkupił mnie przez śmierć swojego Syna, gdy nie było mnie jeszcze na świecie. Ale sko­rzystać z odkupienia, a więc z Bożego przebaczenia, mogę wyłącznie wobec faktu swojego grzechu. Na poważnie, odpowiedzialnie i świa­domie.

ks. K. Porosło: Zbawienia nie dostajemy z automatu - to by uderzało w wolność człowie­ka. Bóg, stwarzając nas wolnymi, zdecydował się na ryzyko i uszanuje decyzję kogoś, kto w swojej wolności będzie chciał Go ostatecznie odrzucić.

Czy da się powiedzieć, co się dzieje w człowieku podczas roz­grzeszenia?

ks. K. Porosło: Nie wszyscy lubią to sformuło­wanie, ale ono oddaje to, co się dzieje podczas spowiedzi: "moc odkupienia i śmierć na krzyżu działa we mnie, na moje grzechy". Odkupienie dokonało się wcześniej, ale dziś moc płynąca z tego wydarzenia, jest - powiedzmy technicz­nie - aplikowana. Tak naprawdę, decyzja mojej woli dopuszcza do działania Boga we mnie. To jest zresztą podstawowy motyw Pawłowy - miłosierdzie zostało nam okazanie wcześniej, nie wtedy, kiedy się nawróciliśmy, ale wtedy, kiedy byliśmy grzesznikami (por. Rz 5, 8). Przebaczono nam już wtedy, kiedy na to nie zasługiwaliśmy. Często wydaje nam się, że musimy zasłużyć na przebaczenie: upokorzyć się, przełamać wstyd, klęknąć, wyznać to, co chcielibyśmy zachować dla siebie; i za ten cały trud, ksiądz w konfesjonale nagradza nas roz­grzeszeniem. A przecież miłosierdzie zostało mi udzielo­ne dużo wcześniej, zanim zdecydowałem się zmienić i poprawić, kiedy w żaden sposób na to nie zasługiwałem.

o. T. Grabowski OP: Bóg okazał miłosierdzie zanim zdążyłem się narodzić, ale czy przystę­pując do sakramentu pokuty mamy świado­mość, jaka była cena tego przebaczenia? Wy­daje mi się, że często mówimy o miłosierdziu, jak o czymś oczywistym, jakby Bóg wymazał nasze grzechy gumką myszką…Nie! W spowiedzi staję wobec Tego, który za mnie oddał życie. Staję przed Nim jako winowajca. Przyznaję się do grzechów i chcę miłosierdzia od Tego, który został zabity….. Miłosierdzie jest okupione krwią, ktoś musiał umrzeć, żebym mógł doświadczyć pełni życia. I teraz proszę Chrystusa, który umarł zamiast mnie, żeby udzielił mi łaski życia. Każdy musi się zastanowić, czy pamięta o tym przycho­dząc do konfesjonału, czy po prostu chce mieć spokojne święta i czyste sumienie.

W takim razie przykazanie ko­ścielne: "przynajmniej raz w roku spowiadać się" chyba nie poma­ga w lepszym rozumieniu istoty spowiedzi?

o. T. Grabowski: Przykazanie wyznacza gra­nicę obojętności. Nie jest istotne pytanie, kiedy się ostatni raz spowiadałeś, ale kiedy ostatni raz przyjąłeś Komunię św. Jeżeli ktoś był w spowiedzi na Wielkanoc, przyjął Komunię, a potem do grudnia ani razu w pełni nie uczest­niczył w Mszy św., to nie wypełnia polecenia Jezusa: "czyńcie to na Moją pamiątkę". Tu leży problem. Gdy zaczynamy myśleć o relacji z kimkolwiek tylko i wyłącznie na płaszczyźnie wypełniania przepisów prawa, to wtedy prze­staje to być relacja miłości. Przykazanie ma nas obronić przed tym, żeby relacji z Bogiem całkiem nie zaniedbać. A to, żeby nie przypo­minała relacji z urzędem skarbowym, gdzie PIT składa się raz na rok - to już jest nasze zadanie.

Może warto sobie ustalić, że regularnie, np. co miesiąc albo co dwa, będę chodzić do spo­wiedzi?

o. T. Grabowski OP: Ja bym sobie ustalił coś innego. Wybrałbym sobie porę robienia rachunku sumienia i nie raz na miesiąc, tylko przynajmniej dwa, trzy razy na tydzień, żeby przemyśleć tyle wydarzeń, ile ogarniam pamię­cią…

A jaki rachunek sumienia robić? Jest wiele propozycji...

o. T. Grabowski OP: Ja jestem zwolennikiem szkoły ignacjańskiej. Podczas rachunku sumienia nie myślę tylko o przykazaniach, ale też o wydarzeniach mojego dnia: czy one były dobre, czy złe, czy mogę za nie podziękować, czy mam przeprosić, i jaki był motyw mojego działania. W ten sposób uczę się głębiej myśleć o swoim postępowaniu: dla­czego zrobiłem to i to. Dlaczego pomogłem tej pani przejść przez ulicę? Bo zdenerwował mnie dzieciak, który tego nie zrobił, czy faktycznie chciałem jej pomóc? Dlaczego zareagowałem złością? Czy dlatego, że od rana miałem serię wydarzeń, które wzbudziły we mnie napięcie, czy dlatego, że chciałem komuś dokopać? To pozwala zobaczyć, które grzechy są lekkie, które ciężkie, i czy moje grzechy lekkie nie składają się na jakąś mocną wadę, nad którą powinienem pracować i prosić o oczyszczenie z niej w sakramencie pojednania. Często się mówi, że emocje nie podlegają oce­nie moralnej, ale - nie zawsze się dodaje, że kształtowanie swoich emocji już tak. Jeśli nie pracuję nad swoimi emocjami, to skazuję się na to, że będę wybuchowy czy smutny cały czas.

ks. K. Porosło: To jest ważna sprawa, bo naj­częściej wyznanie grzechów sprowadza się do wyliczenia rzeczy, które zrobiłem, i rzadko kie­dy ktoś szuka przyczyn, dlaczego tak a nie ina­czej postąpił. Po sposobie spowiadania się wi­dzę, z kim mam do czynienia: jeśli ktoś zaczyna mówić o motywach działania, to mam świa­domość, że ta spowiedź będzie na zupełnie innym poziomie. Ale to są rzadkie przypadki...

Co potrzebne jest, żeby spowiedź była ważna?

o. T. Grabowski OP: Wypełnienie pięciu wa­runków spowiedzi.

To od strony penitenta, a od stro­ny szafarza?

ks. K. Porosło: Formuła rozgrzeszenia, waż­ne święcenia i jeszcze jurysdykcja…

o. T. Grabowski OP: Jeżeli chodzi o formu­łę rozgrzeszenia, to wystarczą słowa: "Ja od­puszczam tobie grzechy, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" połączone z aktualną in­tencją odpuszczenia grzechów. To jest coś, o czym się często zapomina: żeby ksiądz waż­nie odpuścił grzechy, musi mieć tzw. intencję aktualną.

Często myślimy, że skoro ktoś spowiada, to niemal automatycznie wypowiada formułę rozgrzeszenia. Atak nie jest. Spowiednik musi chcieć rozgrzeszyć z tych konkretnych grze­chów, które usłyszał.

Spowiadając i rozgrzeszając, zdaję sobie sprawę, że odpuszczam tę konkretną zdradę, to kłamstwo, a nie jakieś tam teoretyczne grze­chy. W pewien sposób stawiam się na miejscu każdego kolejnego penitenta. Drugim koniecznym warunkiem od strony spowiednika są ważne święcenia, a trzecim -jurysdykcja, czyli władza odpuszczania grze­chów udzielona przez biskupa.

Może to Ojciec dokładniej wyja­śnić?

o. T. Grabowski OP: To kwestia prawna. Po zdaniu specjalnego egzaminu (zwanego jurysdykcyjnym) nowo wyświęcony kapłan do­staje pozwolenie na sprawowanie sakramentu spowiedzi na danym terenie. Czasem jest tak, że niektórzy wierni są wyjęci spod tej jurysdyk­cji na podstawie innego prawa. Biskupi w USA ustalili na przykład, że w Stanach nie można spowiadać, jeśli się nie ma tego pozwolenia potwierdzonego przez tamtejszego biskupa. Podobnie jest w Rzymie - rzymian można spo­wiadać, jeśli się ma potwierdzoną jurysdykcję przez władze Watykanu, bo ta ogólna, którą dostajemy, nie wystarcza.

Czy to prawo do odpuszczania grzechów jest dożywotnie?

ks. K. Porosło: Moje mam na rok, potem do­staję na następny rok i na kolejny...

o. T. Grabowski OP: W naszym zakonie do­stajemy tzw. jurysdykcję ogólną, a kolejne eg­zaminy są po to, żeby można było ją ewentu­alnie odebrać. Jurysdykcja dotyczy też tego, że nie wszyst­kie grzechy można tak od razu odpuścić. Nie­które grzechy są połączone z karami kościel­nymi, które najpierw trzeba zdjąć z penitenta, żeby móc ów grzech odpuścić. Księża po­winni wiedzieć, które kary mogą zdjąć sami, a które są zarezerwowane dla kogo i co zro­bić, kiedy w konfesjonale spotkają się z takimi przypadkami.

Na przykład?

o. T. Grabowski OP: Jeśli ktoś przyjdzie do księdza, i powie, że sprofanował Najświętszy Sakrament, to kapłan nie może odpuścić tego grzechu. Trzeba przejść odpowiednią proce­durę.

Wróćmy jeszcze do warunków, które musi spełnić penitent, żeby spowiedź była ważna...

o. T. Grabowski OP: Oczywista jest koniecz­ność szczerego wyznania grzechów - ale to jest dopiero czwarty warunek. Wcześniej trze­ba zrobić rachunek sumienia i żałować za grze­chy, które w tym rachunku rozeznałem. Pamię­tajmy, że żal nie jest stanem emocjonalnym, ale aktem woli i jasnym stwierdzeniem, że nie utożsamiam się z tym złem i nie godzę się na nie w moim życiu. Mogę żałować za grzechy w sposób doskonały, z miłości do Pana Boga, i niedoskonały - z lęku, że pójdę do piekła, lub z obrzydzenia do grzechu. Ten drugi żal też jest wystarczający.

ks. K. Porosło: Ludzie często mają wąt­pliwości związane z żalem za grzechy, bo pewnych rzeczy nie żałują… Nie wchodząc w całe skomplikowanie spowiedzi z in vitro, można zobaczyć na czym polega ta wątpliwość. Matka, która urodzi dziecko, na które tak długo czekała, nie może tego żałować. Nie chodzi o to, że "żałuję, że mam dziecko". Problem jest w czynie, w decyzji poczęcia za pomocą tej metody. Postanowienie poprawy związane jest z decyzją, że nie zdecyduję się na kolejne dziecko korzystając z tej me­tody…

o. T. Grabowski OP: Albo bardziej banalny przykład: nie żałuję przyjemności z powodu tego, że się objadłem, ale żałuję tego, że po­stąpiłem wbrew oczekiwaniom Pana Boga. Żałuję tego, że Go zawiodłem, a nie tego, że zjadłem za dużo smacznych rzeczy. Trzeci warunek spowiedzi - postanowienie po­prawy - też nie zawsze jest dobrze rozumiany. Nie tyle chodzi tu o obietnicę zmiany życia, co o konkretne działanie, by zmienić życie. Zda­rza się, że ludzie obiecują Panu Bogu niestwo­rzone rzeczy, a chodzi tylko o jedno: żeby tego grzechu unikać z wszystkich sił i żeby działać przeciwko swoim wadom. Potem, po szczerej spowiedzi, zostaje nam tyl­ko naprawić wyrządzone zło.

W sakramentach mamy różne znaki: przy chrzcie - woda, przy bierzmowaniu - oleje. A w sakra­mencie pokuty?

ks. K. Porosło: Przy formule rozgrzeszenia czyni się znak krzyża - to jest znak sakramen­talny. Jest nim również gest wyciągniętej nad penitentem dłoni, który niestety rzadko wystę­puje.

o. T. Grabowski OP: Ów gest wyciągniętej jednej albo dwóch dłoni powinien być obecny przy wypowiadaniu formuły rozgrzeszenia. W konfesjonale nie jest to proste. Jak widać, tych znaków w trakcie spowiedzi jest niewiele. Gdy Pan Jezus odpuszczał grzechy. też ogra­niczał się do słów: "Idź i nie grzesz więcej", "ja ciebie nie potępiam", "twoje grzechy są ci od­puszczone", dopiero gdy ludzie domagali się znaków - dawał je, jak wtedy, gdy rzekł do pa­ralityka: "wstań i idź". Mnie cieszy, że nie mu­szę wykonywać skomplikowanych czynności, aby udzielić odpuszczenia grzechów. Ksiądz nie musi posypywać penitenta solą, tańczyć wokół niego i wypowiadać skomplikowane formuły. Można w tym widzieć dyskrecję Pana Boga i pośpiech - zróbmy to jak najsprawniej, jak najszybciej przywróćmy tego człowieka do jedności. Żeby to docenić wystarczy poczytać, jak rozbudowane były rytuały oczyszczenia w Starym Prawie. W sakramencie pokuty naj­ważniejsze są słowa, w których powołujemy się na dzieło zbawienia dokonane przez Boga Trójjedynego. Oprócz nich, ważny jest znak wyciągniętej ręki Bożego miłosierdzia i znak krzyża - narzędzia naszego odkupienia.

Zaczęliśmy od pytania o strach przed spowiedzią, a czy można powiedzieć, że mamy kryzys spo­wiedzi?

o. T. Grabowski OP: Nie widzę takiego kry­zysu. Kościół w Polsce żyje dzięki spowiedzi. Dzięki temu, że ludzie cały czas przychodzą prosić o rozgrzeszenie. Oczywiście w różnym stylu, z mniejszą lub większą świadomością religijną, ale cały czas chcą być pojednani z Bogiem.

ks. K. Porosło: Rozmawiałem niedawno z ka­płanem z 55-letnim stażem, który twierdzi, że największym dziełem duszpastersko-ewange-lizacyjnym jest spowiedź. On sam był zaanga­żowany w masę działań i akcji ewangelizacyj­nych, a mówi, że najważniejszy w tym wszyst­kim jest sakrament pokuty. W parafii często spowiada się ludzi starszych i w wielu przypadkach mam świadomość, że są to ludzie święci… Z drugiej strony przera­ża często zupełna nieświadomość i sprowa­dzanie grzechów do zapomnianego paciorka i kłótni. Zdarza się też, że ktoś przychodzi i mówi, że chyba nie ma żadnego grzechu, ale za te, których nie pamięta, a może popełnił -bardzo żałuje. I wtedy nie bardzo wiadomo, co zrobić.

o. T. Grabowski OP: "Stary umarł, sama je­stem, nie mam grzechów". "To po co pani przyszła?" - pyta spowiednik. "No się przecież wyspowiadać trzeba raz w miesiącu".

ks. K. Porosło: Albo inaczej: "Ostatnio spo­wiadałam się na Wielkanoc. Codziennie cho­dzę do kościoła, grzechów nie mam".

Zanika poczucie grzechu?

o. T. Grabowski OP: Unikałbym pojęcia "po­czucie grzechu", tu chodzi o świadomość. Mogę mieć poczucie, że mam brudny habit, ale muszę mieć świadomość, że jest brudny i fak­tycznie trzeba go włożyć do pralki. To są dwie różne rzeczy. Ludzie nie chodzą do spowiedzi, bo mówią "nie czułem, że muszę", albo - z tego samego powodu - chodzą zbyt często. A ja się nie pytam, czy ty odczuwasz potrzebę, tylko czy ty tego realnie potrzebujesz.

Czy kiedyś będzie możliwa spo­wiedź na odległość?

o. T. Grabowski OP: Nie ma i nie będzie takiej możliwości, przede wszystkim dlatego, że sa­krament dotyczy relacji między mną a Bogiem, która musi zaistnieć w realnym - nie wirtual­nym spotkaniu. Były takie dramatyczne historie, że ludzie wię­zieni w obozach niemieckich czy łagrach chcieli się wyspowiadać listownie. Ktoś pisał do spo­wiednika, spowiednik mu odpuszczał grzechy - również na papierze, a potem się okazywało, że, no niestety, odpuszczenia nie było. Jest też druga strona. W filmie "Purpura i czerń" Gregory Peck gra księdza, który przy­szedł w przebraniu do swojego przyjaciela, też księdza, więzionego przez gestapo: "Może cię wyspowiadam?" - zapytał. "Nie, ja już się wy­spowiadałem" i wskazał na nakreślony kredą na ścianie krzyżyk. W sytuacji śmierci, zagro­żenia życia, niemożności, Pan Bóg sobie radzi. To znaczy pozwala, by wyznać grzechy przed Nim lub przed kimkolwiek. Możemy mieć wów­czas nadzieję, że takie wyznanie ma skutek sakramentalny.

Czyli teoretycznie, gdybyśmy byli pewni, że jesteśmy w stanie żalu doskonałego, to spowiedź byłaby niepotrzebna?

o. T. Grabowski OP: Teoretycznie tak, nato­miast praktycznie zaleca się w takiej sytuacji skorzystanie ze spowiedzi sakramentalnej. Nawet po spowiedzi nie mam pewności, że mój żal był doskonały, że byłem we wszystkim szczery, że realnie postanowiłem poprawę. Mimo to, jak mówiliśmy, sakrament daje nam pewność działania łaski. Wobec tego mam pewność nadziei na Boże miłosierdzie.

o. Tomasz Grabowski, dominikanin, prezes Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny, opiekun katechumena­tu dorosłych.

ks. Krzysztof Porosło, kapłan Archidiecezji Krakowskiej, anima­tor liturgiczny Ruchu Światło-Życie, współ­organizator rekolekcji liturgicznych Misterium fascinosum, ostatnio wydał książkę: "Święta codzienność", Kraków 2018

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Spowiedź nie jest po to, żebyśmy się dobrze poczuli
Komentarze (11)
AP
~ANNA PAWLIK
22 grudnia 2019, 21:15
Spowiedź i zła osoba po drugiej stronie konfesjonału sprawiły, że całkowicie straciłam wiarę w tę pustą instytucję. W kościele nie spotkałam miłości i rozmowy, a jedynie ograniczenie, krytykę i powtarzane non stop te same slogany.
A
Andrzej
27 maja 2014, 22:14
Jeżeli spowiedź jest szczera i powierzona Bogu, to On ją przyjmuje, a kapłan staje się jedynie narzędziem, z którego po wykonaniu zadania zostaje zdjęty ciężar pamięci wyznanych mu grzechów. Jedynie za wolą Boga kapłan może prowadzić wiernego, jako spowiednik prowadzący do wzrastania w wierze i zachowywać tą pamięć. Wzrastanie w wierze musi jednak być skorelowane z ubogacaniem duszy, czyli ciała duchowego. Tym czasem jakże wielu z nas umartwia własne ciała duchowe pożądliwościami wszystkiego co materialne oraz upodobaniem w wielu materialistycznych przyzwyczajeniach. Takie zachowanie jest występkiem przeciwko Bogu i Jego Prawu, a zbrodnią wobec własnej duszy. Skutkiem umartwiania duszy stajemy się istotami nie zasługującymi na Boga - Jego Ducha. Dwa tysiące lat temu wierzący umartwiali swoje wszelkie pożądania, aby otrzymać Ducha Bożego i jego dary. Dziś ta praktyka jest taką żadkoscią, że nawet wielu duchownych jej nie potrafi sprostać, a przecież jest ona przeznaczona nam wszystkim, również świeckim. Nie dziwcie się więc, że tak trudno być wysłuchanym przez Boga i jeszcze trudniej dostąpić przemiany dokonanej przez Ducha pochodzącego od Niego. Musimy pojąć, że to Boga powinniśmy pragnąć, a nie tych wszystkich marności nad marnościami. Wiem, jak trudne jest wyzbyć się pożądania cielesnego, pragnień zmysłowych, a nawet ulubionych potraw. Jednak bez walki z własnymi pożądliwościami nasza dusza nie będzie się mogła ożywiać mocą Boga, a tym samym nasza wiara będzie tak mała, że nie ochroni nas przed ciemnością tego świata. Zaufajcie mym słowom i nie gardźcie Mądrością Bożą, która mi to objawiła. Lecz szukajcie dróg do źródeł Mocy Boga, aby was umocnił w wysiłkach z własnymi słabościami.
N
nieznany
27 maja 2014, 19:19
wiec czemu nie mozna spowiadac sie przez internet skoro i tak jest tajemnica mysle ze powinien by c ksiadz ktory nas w ten sposob wyslucha iada pokute bo to i tak niczego nie zmieni kosciol jest przeciaz jeden i Bog tez jesli tylko chcemy sie poprawic modle sie codziennie ale nie wierze niektorym ksiedzam wiec jak mam mu powierzac swoje bledy skoro widze ze popelnia gorsze
A
Anna
27 maja 2014, 09:27
Na spowiedzi stajęrzeczywiście przed Bogiem i jemu wyznaje grzechy,ale prawda jest taka ze trzeba sukać sobie dobrego spowiednika i nie znaczy to ze ma to być taki ktory bedzie nas chwalił czydobrze mowil.Ale takiego przy ktorym moge szczerze wypowiedzieć na spokojnie swoje grzechy ,gdzie nie bedzie poganiał i kiedy moge zapytac tez o sprawy w ktorych mam jakis problem.Z przykroscia musze stwierdzić ze zdarzaja się kaplani ktorzy nie pozwola nawet do końca wyznać grzechów i od razu udzielaja rozgrzeszenia i mam wowczas niedosyt i niesmak bo w rezultacie nie wiem czy można uznac ze grzech ktory chciałam wyznać a nie zostałam dopuszczona został mi przebaczony tylko dlatego ze załowałam za grzechy robiac rachunek sumienia i zal za grzechy
Rafał Dąbrowa
26 maja 2014, 20:46
Nie jestem w stanie pojąć, w jaki sposób ksiądz może uczciwie ocenić postępowanie delikwenta...? Czy rzeczywiście spowiedź jest po to, by ksiądz nas oceniał?
Kamila
26 maja 2014, 21:29
Ksiądz nie ocenia. Natomiast uczciwy w konfesjonale musi być "delikwent". Jeśli nie jest - to spowiedź jest nie tylko świętokradcza, ale po prostu nie ma sensu. I - drogi Rafi - z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zdarzyło mi się usłyszeć w konfesjonale odpowiedzi na pytania, których nie zadałam, odpowiedzi, których bardzo potrzebowałam. Poczułam się trochę, jakbym złapała za rękę Pana Boga.
Rafał Dąbrowa
27 maja 2014, 07:37
To jak rozumiesz słowa które padają w tym tekście: Przede wszystkim boimy się tego, że prawda o nas zostanie wyjawiona i poddana ocenie. O kim jest ta mowa? Komu niby wyjawiamy tę "prawdę o nas" i "poddajemy ocenie"?
A
adam
27 maja 2014, 13:28
Nie chodzi o ocenę osoby, tylko konkretnego zachowania, czynu, postępowania. To zdecydowanie co innego.
K
Kate
26 maja 2014, 20:27
A ja mam tak, że rzeczywiscie pragnę zmiany mojego zycia i staram się szczerze wyznać moje grzechy i czekam na naukę księdza, na wytłumaczenie mi jak walczyć z danym grzechem, jak go unikać, niestety  w 80% czuję sie tak, jakby mówili wyuczone formułki - kazdemu to samo, czuję sie nie wysluchana przez nich i wychodzę z większym rozgoryczeniem, niż poprzednio. Moze za dużo wymagam od księży, ale potrzebuje spowiedzi pogłębionej. Z jednej strony mówią, że trzeba mówić tylko grzechy - więc sie do tego ograniczam, a z drugiej strony mówią, zeby "otwierać swoje serce" w tym sakramencie. Zaczynam rozumiec osoby, które przestaly się spowiadac, bo nic ze spowiedzi nie wyniosły. Ja miałam to sczęscie, ze znalzalam się w oazie i zanim zraziłam sie do spowiedzi miałam doświadczenie kilku wzmacniajacych, motywujacych mnie do zmiany. I nawet jeżelibym spotkala 100 takich księży, którzy rzeczowo traktuja penitenta, to i tak bede się spowiadala, bo wierze w samą moc tego sakramentu. Nie mniej jednak takie spowiedzi są bardzo zniechęcajace.
Kamila
26 maja 2014, 21:35
Może w tych "wyuczonych formułkach" jest głębia, której nie dostrzegasz? Może to proste recepty, których boisz się przyjąć? Piszesz "pragnę zmiany mojego życia". Od samego, najszczerszego wyznania grzechów ta zmiana nie nastąpi, potrzebna jest ciężka praca (Twoja, niestety, nikt inny za Ciebie tego nie zrobi) i otwarcie na Łaskę (cóż za wyuczona formułka!). Co mówię Ci także z własnego doświadczenia.
O
O.
27 maja 2014, 09:38
Czasami ma się wrażenie, że zostało się potraktowanymi "z automatu" i nie ma co takiego postępowania bronić. Nie chodzi tu o proste prawdy życiowe, ale o wrażenie, jakoby ksiądz spowiadający w ogóle nie słuchał. Poczułam się zbyta. Czasami próba rozmowy o grzechach jest ucinana, a przecież nieraz w konfesjonale otrzymałam radę, która zmieniła mój sposób myślenia. To nie musi być długa rozmowa, ważne, by była na temat i nie ograniczała się do mówienia każdemu tej samej formułki, tylko jakiegoś zaangażowania.