Świętość dwojga

(fot. dani_ana/ sxc.hu)
Michał Gryczyński / "Przewodnik Katolicki"

Wyniesienie na ołtarze pary małżonków, którzy uświęcili się przez związek sakramentalny i życie rodzinne, było precedensem w dziejach Kościoła. Ta beatyfikacja, u progu III tysiąclecia chrześcijaństwa, stanowiła zwiastun przełomu w duchowości chrześcijańskiej ku "świętości dwojga".

Wszyscy jesteśmy powołani do świętości, do której każdy podąża własną drogą. Jedną z nich - o czym wielokrotnie przypominał bł. Jan Paweł II, m.in. w adhortacji apostolskiej Familiaris consortio - jest życie małżeńskie. Szczególnym znakiem potwierdzającym ową prawdę był dzień 21 października 2001 r. Oto bowiem w 20. rocznicę ogłoszenia wspomnianej adhortacji miała miejsce...

beatyfikacja pierwszej pary małżeńskiej

DEON.PL POLECA

To wymowne, że wspomnienie liturgiczne Marii Luizy Corsini i Alojzego Beltrame Quattrocchi zostało wyznaczone nie na dzień ich śmierci, czyli "narodzin dla nieba" - jak to najczęściej bywa - lecz na 25 listopada, bo w tym dniu zawarli małżeństwo. Wyraża to przeświadczenie, że właśnie ten dzień był początkiem ich "narodzin dla nieba".
Pobrali się w 1905 r. w bazylice Santa Maria Maggiore. On pochodził z Katanii. Urodził się 12 stycznia 1880 r., ale dorastał w Rzymie, dokąd przeniosła się cała rodzina. Był trzecim dzieckiem wysokiego funkcjonariusza prefektury. Studiował prawo na Uniwersytecie Rzymskim, a później - jako szanowany adwokat - pełnił służbę publiczną w rozmaitych instytucjach, bankach i ministerstwach. Należał we Włoszech do promotorów skautingu, ruchu młodzieżowego zainicjowanego przez Roberta Baden-Powella, którego polską odmianą stało się harcerstwo. Systematycznie pracował nad sobą, pogłębiając wiedzę religijną, m.in. przez uczestnictwo w kursach teologii na najstarszej watykańskiej uczelni - Gregorianum. W okresie rządów Mussoliniego kilkukrotnie odmawiał objęcia rozmaitych wysokich godności, bo nie chciał wiązać się z faszystowskim reżimem.
Ona pochodziła z Florencji. A wywodziła się ze znamienitego rodu książęcego, z którego pochodził m.in. Lorenzo Corsini, czyli papież Klemens XII (na Stolicy Piotrowej w latach 1730-1740). Urodziła się 24 czerwca 1884 r. jako córka Angiola, kapitana grenadierów sardyńskich, i Julii, damy z arystokratycznego rodu Salvi. Jej rodzina przeniosła się do Wiecznego Miasta, gdzie Maria zdobyła wykształcenie humanistyczne. Miała już w swoim dorobku kilka książek...

kiedy poznała przyszłego małżonka

Później także sporo publikowała na łamach prasy katolickiej oraz wydała kilkanaście pozycji o charakterze formacyjno-ascetycznym, poświęconych małżeństwu, rodzinie i wychowaniu dzieci. Działała w zarządzie włoskiej Akcji Katolickiej i prowadziła szeroko zakrojoną działalność charytatywną na rzecz ludzi chorych. Swoją autentyczną pobożnością przyczyniła się do ożywienia wiary męża, który stał się żarliwym, aktywnym katolikiem. Zaangażowali się w Ruch Odrodzenia Chrześcijańskiego i Front Rodzinny. W pierwszych czterech latach małżeństwa...

Maria urodziła troje dzieci

W październiku 1906 r. przyszedł na świat Filip, w marcu 1908 r. - Stefania, a w listopadzie 1909 r. - Cezary. Przewodnikiem duchowym rodziny został franciszkanin ojciec Pellegrino Paoli. Jak cenne było jego wsparcie małżonkowie, przekonali się w styczniu 1914 r. Gdy Maria była w czwartym miesiącu ciąży, lekarze stwierdzili u niej łożysko przodujące, oznaczające śmierć jej oraz dziecka i zalecili aborcję. Małżonkowie jednak odmówili i zdali się na wolę Bożą. W kwietniu urodziła się zdrowa Enrichetta.
Maria i Alojzy wychowywali swoje dzieci przykładem życia, m.in. podczas wspólnych spacerów i wycieczek, poświęcając im każdą wolną chwilę. Codziennie uczestniczyli całą rodziną we Mszy św., odmawiali Różaniec, a wieczorem...

wspólnie klękali do modlitwy

W 1920 r. dokonali w rodzinie intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Owocem głębokiego życia religijnego rodziny były powołania: Filip został księdzem Tarcisio, Stefania - benedyktynką Marią Cecilią, a Cezary - trapistą, ojcem Paolino. Enrichetta zaś opiekowała się nimi aż po kres dni.
A po 20 latach trwania związku małżonkowie, za radą ojca Paoli...

złożyli ślub czystości

Decyzja ta była wyrazem ich pragnienia wspólnego oddania się Bogu oraz dążenia do pogłębienia wzajemnej komunii duchowej i chrześcijańskiej doskonałości. Maria wyznała wtedy mężowi: "Mój kochany, możesz być pewny, że moja miłość do ciebie i czułość, jaką we mnie teraz wzbudzasz, są nieporównywalnie większe niż dawniej. Zrozum, że nie musisz czekać na niebo, żeby się ze mną zjednoczyć. Już teraz jesteś ze mną tak ściśle zjednoczony, jak nigdy przedtem. Pan Bóg nie dzieli, lecz łączy, bo jest Miłością. Pan Bóg jest radością, a nie smutkiem".
Luigi zmarł 9 listopada 1951 r. Maria nadal publikowała artykuły i książki, m.in. autobiograficzne wspomnienia pt. Radiografia pewnego małżeństwa (Radiografia di un matrimonio). Wyznała w nich, że pomimo odejścia nadal stale odczuwa obecność męża i wierzy, że kiedyś znowu...

pojedna się z nim w niebie

Maria zmarła 26 sierpnia 1965 r. i spoczęła u jego boku, na rzymskim cmentarzu Vitorchiano. Po latach, 21 października 2001 r., w Mszy św. beatyfikacyjnej uczestniczyło troje ich dzieci. Ks. Tarcisio liczył wtedy 95 lat, o. Paolino - 92 lata, a Enrichetta - 87 lat; s. Maria Cecylia zmarła w 1993 r. Ulewa sprawiła, że uroczystości zostały przeniesione z Placu św. Piotra do bazyliki. W homilii bł. Jan Paweł II powiedział wtedy o ich rodzicach, że zwyczajne życie przeżywali w sposób nadzwyczajny, a rozdzieleni przez śmierć są teraz jednością z Chrystusem w niebie: "Małżonkowie ci w świetle Ewangelii i z wielkim ludzkim zaangażowaniem przeżywali swoją miłość małżeńską i służbę życiu. Z pełną odpowiedzialnością podjęli zadanie współpracy z Bogiem w przekazywaniu życia i poświęcili się wielkodusznie dzieciom, wychowując je i kierując ich drogami, by doprowadzić je do odkrycia Bożego planu miłości wobec nich".

Parami na ołtarze

Małżeństwo Quattrocchich nie jest już jedyną beatyfikowaną parą. 20 października 2008 r. w bazylice w Lisieux zostali beatyfikowani, również jako para małżeńska, Ludwik Martin (1823- 1894) i Zelia Guerin (1831-1877), rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Mieli dziewięcioro dzieci, z których czworo wcześnie zmarło. Postulator ich procesu, karmelita o. Antonio Sangalli powiedział: "Nie mielibyśmy świętej Teresy bez tych rodziców". Sama św. Tereska napisała o nich, że byli godni bardziej nieba niż ziemi.
9 lipca 2008 r. w archidiecezji madryckiej rozpoczął się proces beatyfikacyjny małżeństwa Tomasza Alvira (1906-1992) i Franciszki Dominguez Susin (1912-1994). W 1939 r. pobrali się w Saragossie, a doczekali się dziewięciorga dzieci. Tworzyli przykładną rodzinę chrześcijańską. On, podczas wojny domowej, po spotkaniu św. Josemarii Escrivy de Balaguera, przeszedł z jego grupą przez Pireneje ze strefy republikańskiej - którą opanowali komuniści - do narodowej. Małżonkowie byli supernumerariuszami Opus Dei: on od 1947 r., jako jeden z pierwszych, a ona od 1952 r. Franciszka była nauczycielką, a Tomasz profesorem nauk przyrodniczych. W 1963 r. utworzył Stowarzyszenie Wspierania Ośrodków Edukacyjnych, sieci szkół zakładanych przez rodziców, w których dzieci były wychowywane zgodnie z ich przekonaniami.
W Rzymie, na szczeblu diecezjalnym, toczy się proces beatyfikacyjny Licii Gualandris (1907-2004) i Settimio Manelliego (1886-1978). On był nauczycielem, potem dyrektorem gimnazjum. Pobrali się w 1926 r., poznali osobiście św. Ojca Pio i zostali tercjarzami franciszkańskimi. Doczekali się aż 21 dzieci, z których przeżyło 13. Jeden z synów założył wspólnotę franciszkanów, a siedmioro wnuków wstąpiło do zakonu.

Modlitwa za wstawiennictwem małżonków Ouattrocchi

Błogosławieni małżonkowie Mario i Luigi, którzy daliście nam piękny wzór małżeńskiego i rodzinnego życia, módlcie się za nami, abyśmy tak jak Wy potrafili zachować właściwą równowagę pomiędzy pracą zawodową, służbą bliźniemu i życiem rodzinnym. Pomóżcie nam, przytłoczonym tyloma obowiązkami, zapracowanym i zabieganym, znaleźć czas na to, co w życiu jest naprawdę ważne, i zawsze umiejętnie rozeznawać, czemu powinniśmy poświęcać swój czas i uwagę.
Pomóżcie nam właściwie wypełniać nasze rodzicielskie obowiązki i zawsze doceniać wartość wspólnie spędzanego czasu. Nauczcie nas dostrzegać potrzebę dawania świadectwa i dobrego przykładu naszym dzieciom. Obyśmy zawsze pamiętali, że wszystko, czego chcemy je nauczyć, musimy im pokazać własnym przykładem życia.
Módlcie się, aby nasz rodzinny dom zawsze - tak jak Wasz - rozbłyskał Bożym światłem, aby każdy, kto do niego wchodzi, doświadczał miłości i rodzinnego ciepła. Módlcie się za wszystkie współczesne rodziny, aby pielęgnowały prawdziwe wartości i nie marnowały darów sobie powierzonych. Amen.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Świętość dwojga
Komentarze (36)
E
Eres
22 stycznia 2015, 15:41
Prawdziwie "królicze " małżeństwo z 21 dzieci jako przykład dla współczesnej rodziny. Weźcie sie i puknijcie w głowę.
ŚC
ślub czystości
21 stycznia 2015, 17:40
Nie do końca rozumiem dlaczego złożyli  ślub czystości? Moja żona też chyba juz o tym myśli :(
M
Magda
21 stycznia 2015, 21:22
Myślę, że przyczyn było dużo, ale choćby z tego względu, że kolejna ciąża byłaby zagrożeniem po cudownym ocaleniu matki i czwartego dziecka.
K
Konrad
21 stycznia 2015, 13:06
"W homilii bł. Jan Paweł II powiedział" Pora zaktualizować artykuł :)
M
m
21 stycznia 2015, 11:09
A dla mojego męża ( jeszcze męża, bo wniósł o rozwód) wspólne, rodzinne spędzanie czasu było karą, ograniczaniem wolności... :(
L
Lenka
8 lutego 2013, 23:17
Z czym kojarzy się Wam świętość? Świętość to bycie blisko Pana Boga w każdym momencie swojego życia, pełnienie Jego woli, życie w jedności z Nim w codzienności swoich obowiązków, prac do wykonania, ale i w radościach, spotkaniach z ludźmi. To przyjmowanie wszystkiego co mnie spotyka z wdzięcznością i wiarą, że to dla mojego dobra nawet wtedy, kiedy jest ciężko. Dla mnie święte małżeństwo to takie, w którym na pierwszym miejscu jest Pan Bóg właśnie poprzez wzajemną troskę o siebie, życzliwość, pomoc. Święte małżeństwo nie tyle "rzuca pięknymi hasłami", ale stara się każdego dnia być bliżej Pana Boga, czyli być bliżej siebie nawzajem i tych wszystkich, pośród których żyją. To staranie się o większe dobro bez oczekiwania na pochwały od ludzi:)
M
mysz
8 lutego 2013, 18:56
By stać sie świętym w oczach kościoła trzeba pochodzić chodzić w purpurach. Tym czasem święte małżeństwa idą do Boga droga niezauważalną przez kościół. 
T
trójkąt
9 czerwca 2012, 13:50
Przecież gdy mąż i żona uprawiają seks, to właśnie wtedy wręcz dosłownie wypełniają się słowa Pisma: "łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem". młodzi małżonkowie jakieś dwa lata po ślubie gościli wuja małżonki, który zapytał wprost młodego małżonka; gdyby topiła sie twoja mama i żona, którą byś ratował ? młody małżonek bez wahania odpowiedział; matkę, bo żon mogę mieć kilka a matkę tylko jedną. czy powinien ten małżonek to żonie swej wytłumaczyć ? czy żona powinna uszanować jego szacunek do swej matki, którą jej własny mąż bardzo nie szanował ? matka to wielkie słowo, teściowa ...
A
Anka
9 czerwca 2012, 08:05
A swoją drogą włoskie małżeństwo wcale nie jest pierwszym małżeństwem wyniesionym na ołtarze. A Joachim i Anna, rodzice Maryi?
O
ona
21 stycznia 2015, 22:50
W książce "Parami do nieba" - Nosowski wymienia kilkanaście czy kilkadziesiąt małzonków wyniesionych do chwały ołtarzy, ale wczesniej oni sie uświęcali niejako "pomimo" małżeństwa, każde z osobna. Tu jest znaczaca odmiana: świętość ich zakwitła w małżeństwie.
N
Nika
8 czerwca 2012, 23:47
A mnie wkurza jak się podaje takie wyidealizowane modele świętości a potem się dziwiymy, że ludzie uznają świętość za nieosiągalną. Może tak więcej realizmu, może tak by pokazać ludziom jak dziś być świętym, jak byc świętym na bezrobociu, jak być świętym gdy nie ma za co zapewnic dzieciom podstawowych potrzeb, jak być świętym niewolnikiem w pracy itd, itp.... No jak? Może od razu powiedzmy sobie, że to za trudne dla zwykłego śmiertelnika. Takie wyidealizowane modele wpędzają ludzi tylko w poczucie rezygnacji, po co się starać skoro i tak na taki ideał nie mam szans....
E
ezer_
28 lutego 2012, 18:46
zainteresowanym tematem osobom polecam gorąco książkę Zbigniewa Nosowskiego "Parami do nieba" oraz książkową polemikę z autorem "Razem, czy osobno" Małgorzaty Wałejko i Z. Nosowskiego warto przeczytać!!! 
H
HK
9 lutego 2012, 09:03
Nie sugeruję tu, że wszyscy powinni być małżonkami - rózne są drogi, a mówię o tym, że nie małonkom trudno doświadczyć tej specyficznej jedności małżeńskiej, a więc świętości... nie biorąc pod uwagę niedostatki tej świętości w "popularnym" małżeństwie. A jednak nie piszę o ideale, ale o zbliżaniu się do świętości, która w pełni może być zrelizowana dopiero w Królestwie Niebieskim. Ale już w tym życiu realizowana! Stąd świętego Pawła zalecenia, aby wdowy ponownie nie wychodziły za mąż, a Jezusa słowa o tym, że w Niebie już nie będa się żenić, ani za mąż wychodzić... gdyż nie do powtórzenia jest świętość małżonków - czyli duchocielesnych istot. Właśnie ze względu na tę niepowtarzalność (nieodtwarzalność) ciała... tak niedoskonałego, tak zwodzącego, tak obciążonego pożądaniem, tak nieposłusznego... ale zjednoczonego z drugim duchociałem właśnie w tej specyfice. Jeżeli ci wszyscy święci małżonkowie wyniesieni na ołtarze, nie pożądali ani przez moment kobiet lub mężczyzn... (nie tylko innych!), to są naprawdę święci... ale nie ze względu na inne, pozamałżeńskie zasługi, których tak dużo w ich  życiorysach...
H
HK
9 lutego 2012, 08:49
Ta ciekawa dyskusja o specyfice świętości małżeńskiej cały czas "obija się" o nie do końca sprecyzowaną jedność duchocielesną człowieka. Jesteśmy wciąż przez tradycję błędów wciągani w to wygodne rozdzielanie, wprost rozcinanie, człowieka na pół. Tak jest łatwiej dla nas, ludzi po grzechu pierworodnym. Ale zamysł Boga był inny i Bóg "poświęcił" swojego Syna, aby ten swój zamysł obronić... nie naruszając wolności, którą czlowiekowi dał. Stąd te "skrajne" (według współczesnych ocen) powiedzenia Jezusa o pożądaniu kobiety, gdyż nim - pożądaniem - już niszczy jej wolność. A specyfika jedności małżeńskiej jest niepowtarzalna - nie ma dwóch takich samych, choć są podobne. I tej specyficzności Bóg chce, gdyż sam jest Jedyny! W tej koncepcji wszystkie te święte małżeństwa są naprawdę święte, gdy spełniają warunki pierwotnego zamiaru Boga (zmodyfikowanego przez Chrystusa - też przecież Boga). I języczkiem u wagi jest w tej jedności docenienie c i a ł a, niestety wciąż traktowanego rozdzielnie - nawet przez Jana Pawła II, gdyż pisał On o "teologii ciała". Ale na JPII też ciążyła cała tradycja "rozdzielnictwa", a może też brak małżeńskiego doświadczenia... cd. na następnej stronie.
W
Wojtek
9 lutego 2012, 00:10
OK. W takim razie mam ważne pytanie. Co daje taki post? Po co pościć w ten sposób? 
D
dd
8 lutego 2012, 23:09
Jeszcze o "ślubie czystosci"; To co dla współczesnych ludzi moze być istotnego w życiu tego błogosławionego małżeństwa (poza wszystkimi oczywistymi sprawami jak wiara, miłość, wzajemna bliska relacja itd) to fakt wybrania wspólnej formy ascezy, pewnego wyrzeczenia. W ten sposób odczytywałabym "ślub czystości" (zgadzam się, ze nazwa niewłaściwa). Wszelkie inne posty i wyrzeczenia praktykuje się raczej indywidualnie, ten "post" mozna praktykowac wspólnie - w tym widzę ewentualną wartość takiego "ślubu czystości" jednoczącą małżeństwo. Poza wszystkimi innymi wartościami, które niesie każdy post czy asceza. Mam wrażenie, że temat ascezy nie jest obecnie bardzo popularny....... :)
Ż
Żona
8 lutego 2012, 21:38
Poprzez sakrament małżeństwa Bóg chce być obecny w KAŻDYM ASPEKCIE  ŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO, także we współżyciu seksualnym. zgadzam się z Wojtkiem, że taki model świętości, dany nam w małżeństwie Quattrocchi, był modelem 'przedsoborowym'. Duch Święty działa w każdej epoce i wzbudza świętych na miarę ich czasów - dlatego myślę, że dziś kandydatami na ołtarze są małżonkowie, którzy okazują sobie miłość w KAŻDYM ASPEKCIE wspólnego życia.
W
Wojtek
8 lutego 2012, 14:41
Zastanawiałem się jeszcze nad Państwem Quattrocchi. I myślę, że ważny jest tu też kontekst historyczny i czasy w jakich żyli. Nie było im dane żyć w czasie po Soborze Watykańskim II, a co dopiero słyszeć o "Telogii Ciała" Jana Pawła II. Tak więc ich decyzja o abstynencji seksualnej mogła być uwarunkowana, to w jaki sposób w tamtym czasie umowiono i traktowano seks w ogóle. Czy należy traktować jako wzór do naśladowania? Myślę, że każdy powinien odpowiedzieć sobie sam na to pytanie... Ja osobiście szanuję ich wybory. Oczywiście mieli do nich prawo i jak widać jest to też jakaś droga życia i spotkania z Bogiem. Razi mnie natomiast sformułowanie "ślub czystości", bo sugeruje, że życie seksualne małżonków już jakieś takie czyste nie jest. Czyż nie? A przecież małżeństwo i seks małżonków jest jak najbardziej życiem w czystości. Dlaczego nie nazywamy tego "ślubowaniem abstynecji seksualnej"? Nie będzie już brzmiało tak "wspaniale"? A może już nie jest takie "atrakcyjne"? :-) Dużym plusem jest dostrzeżenie przez Kościół, że byli parą - małżeństwem i ogłoszono ich beatyfikację jako beatyfikację małżeństwa. Drugim dużym plusem są inne procesy beatyfikacyjne małżeństw i to nie tylko takich, które postanowiły się powstrzymywać od seksu :-) Swoją drogą małżeństwo, w którym rodzi się 9 czy 21 dzieci, jest też na obecne czasy wyjątkowe. Co więcej, myślę, że pokazuje to, że mimo tak licznej rodziny mąż i żona mieli czas dla siebie i nadal byli dla siebie atrakcyjni i nie stronili od współżycia :-)
KT
Ktoś Tam
8 lutego 2012, 13:46
Różnie z tym przyjęciem Boga bywa. Mogę jeszcze tylko napisać ci tyle, że św. Paweł słusznie zauważa, że kobieta niezamężna troszczy się jak przypodobać się Bogu, a zmężna jak przypodobać się mężowi. Tak silnie jest kobieta związana miłością do męża. Ale co ciekawe św. Paweł nie potępia żony, mało tego aprobuje ten fakt, gdyż mąż jest zawsze zwrócony do Boga (powien być), więc poprzez niego żona się uświęca, tak jak zakonnica poprzez bezpośrednie posłuszeństwo swojej przełożonej, która jest obrazem Boga we wspólnocie (raz lepszym, raz gorszym :) ). Pisze tylko tyle, że ze względu na ten fakt kobieta niezamężna robi lepiej. I co ciekawe postawa zwrotu do Boga poprzez męża, kobiecie zamężnej nie zamyka zbawienia. Jeśli mąż stara się podobać Bogu, to kobieta żona podobając się mężowi podoba się również i Bogu, gdyż serce męża jest właściwie uporządkowane stąd też relacje małżeńskie podobają się Bogu poprzez właściwe uporządkowanie, zgodne z wolą Bożą. Myślę, że postawa współczesnych żon jest podobna, więc tym bardziej mężowie powinni zabierać żony do Kościoła, aby podobając się im bardziej bardziej podobały się Bogu.
W
Wojtek
8 lutego 2012, 13:27
 @Ktoś Tam Poruszyłeś ciekawy problem obecności Boga podczas seksu małżonków :-) Bardzo częstym błędem jest traktowanie odnoszenia się do Boga, w tradycyjny "modlitewnikowy" sposób. Stąd można dojść do wniosku, że skoro seks ma być "po Bożemu", to trzeba jakoś tego Boga do niego wcisnąć :-) Np. jedną ręką będę pieścił piersi żony, a w drugiej trzymał i odmawiał różaniec :-D. Jakaś śmieszna niedorzeczność! :-D Myślę, że bardzo dobrze wyjaśnia tę kwestię o. Knotz. W największym skrócie można powiedzieć, że Bóg podczas stosunku małżonków obecny jest w ich więzi. Poprzez więź jaka łączy oboje małżonków objawia Bóg swoją miłość. Bóg nie jest starcem z siwą brodą i nie podgląda ich pod kołdrą ;-) Przecież gdy mąż i żona uprawiają seks, to właśnie wtedy wręcz dosłownie wypełniają się słowa Pisma: "łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem". Dlatego nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że małżonkowie podczas seksu odrzucają Boga. Analogicznie można by było mówić, że kochając swoją żonę, nie można kochać swoich dzieci, bo są intruzem, bo "zabierają" miłość ? :-)   
8 lutego 2012, 11:28
Ja po prostu nie potrafię pogodzić twierdzenia faflu z tym: KKK 1643 "Miłość małżeńska zawiera jakąś całkowitość, w którą wchodzą wszystkie elementy osoby – impulsy ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania, dążenie ducha i woli...
KT
Ktoś Tam
8 lutego 2012, 10:11
Pytanie do faflu: a mógłby was Duch Święty wezwać do wstrzemięźliwości? Równie dobrze możnaby rozważać, aby wezwał Ojca Świętego do współżycia.  Mogę powiedzieć, że w nauce KK o małżeństwie orientuję się nieźle. Jak to nam ks. prof. wytłumaczył na wykładzie podejrzenia Kościoła w stosunku do małżeństwa biorą się stąd, że małżonkowie de facto odrzucają Boga w pożyciu traktując siebie jako dwoje niezależnych od Boga kochanków. Uzgodnienie prawdziwej postawy, tzn uwzględniającej wszystkie aspekty teologiczne, postawy małżonków jest trudne, ale możliwe. Np. czy modlicie się podczas stosunku do Boga, tzn, czy zapraszacie Go do współżycia, czy też traktujecie jak intruza? I tak można jeszcze parę nieprzyjemnych rzeczy powyciągać. dr_E.Konom - bardzo dobre uwagi, temat co robić i jak współżyć po ustaniu wydzielania się fenyloetyloalaniny do mózgu, co warunkuje przeżywanie porywających uczuć zakochanych małżonków wymaga dopracowania. W końcu pary małżeńskie trwają i po 80 lat więc nie ma z tym większych problemów. Życie trzeba oprzeć na Duchu Świętym, który ożywia miłość w każdym wieku i na życiu sakramentalnym i biblijnym. Dopiero takie pary, które do późnej starości, do końca swojego życia będą realizować ten ideał mogą zasługiwać na to, aby je ukazywać jako wzór dla innych. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Dziękuję jeszcze raz Wojtkowi za dobry cytat.
H
HK
8 lutego 2012, 07:59
Jestem przeciw tym, którzy w jakikolwiek sposób chcą dzielić człowieka na pół: na ciało i ducha. To jest jedność i po zmartwychwstaniu też będzie jednością, choć ten człowiek będzie miał jeszcze inne własności niż obecne. Ale będzie wciąż miał ciało! Nie wiemy jakim naprawdę będzie (nie mamy takiego doświadczenia, a ono się przecież liczy jako potwierdzenie życia), ale nasz Stwórca nie chce nas okaleczyć - przeciwnie: chce nam przydać i naprawić to, co się przez grzech zepsuło, czyli znowu stworzyć (tak! - od nowa!) harmonijną osobę, na bazie teraźniejszej osoby, gdyż nie ma podziałów na różne światy - one tworzą całość: stary i nowy. Jedyny jest Bóg, a w Nim Jezus Chrystus z ciałem!
D
Drabiniasty
7 lutego 2012, 23:48
Rozumiem, że ślub czystości był zgodny z nauką Chrystusa - nie chodziło o abstynencję seksualną? No chyba, że seks małżeński jest nieczysty. To o czym Jezus uczył powinniśmy stosować na codzień i nie jest tutaj potrzebny jakiś specjalny ślub czystości. " ... Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże,  fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym..."
7 lutego 2012, 23:18
Miłość jest decyzją a nie uczuciem, wyborem i poświęceniem. Na "chemię" nie mamy wpływu ale na nasze życiowe wybory tak. Mam nadzieję, że masz na myśli byśmy nie mylili zakochania z miłością. Bo gdy tak piszesz że jest ona odarta z emocji (uczucia) to jawi mi się obraz psychopaty, który postanowił być dobry bo tak mu rozum nakazuje ;) To trochę tak jakby twierdzić że światło jest tylko strumieniem cząstek albo tylko falą.
MF
Michał Faflik
7 lutego 2012, 23:05
@Ktoś Tam. Ciekaw jestem na jakiej podstawie wyrabiasz sobie pogląd na "katolickie małżeństwo", skoro wypisujesz jakieś oklepane frazesy o "emocjonalnym chłodzie". Ja akurat znam wiele małżeństw katolickich i wszędzie kipii od emocji. Również w moim, mimo (a może dzięki temu) że codziennie modlimy się razem i czytamy pismo święte oraz chodzimy razem na mszę św. A nawet gdyby tych "emocji" nie było, to nie na tym polega miłość. Miłość jest decyzją a nie uczuciem, wyborem i poświęceniem. Na "chemię" nie mamy wpływu ale na nasze życiowe wybory tak. Póki co nie widzimy takiego wezwania od Ducha Świętego do wstrzemięźliwości, ale jeśli takie się pojawi - to będziemy posłuszni - z radością.
DE
dr E. Konom
7 lutego 2012, 22:28
Do Ktoś Tam: widać po twoich ypowiedziach, że słabo znasz naukę KK względem małżeństwa i rodziny Ktoś Tam przynajmniej podał jakieś tezy; Ty ograniczyłeś się do zarzutu nie popartego niczym, zakładając widocznie, że sam fakt iż napisałeś powali czytelników na kolana....
P
poetesas
7 lutego 2012, 22:17
Do Ktoś Tam: widać po twoich ypowiedziach, że słabo znasz naukę KK względem małżeństwa i rodziny
DE
dr E. Konom
7 lutego 2012, 21:35
Ad. Ktoś Tam; wreszcie jakiś nieefemeryczny głos; gdyby taki normalny, "ludzki" język dał się słyszeć częściej mielibyśmy wreszcie to aggiornamento z prawdziwego zdarzenia; czyli prostą lecz nie prostacką narrację trafiającą do ludzi
W
Wojtek
7 lutego 2012, 20:52
Cóż... Złożenie przysięgi przez to małżeństwo, że będzie powstrzymywać się od współżycia jest dla mnie postawą heroiczną (choć widzę tu też wpływ wcześniejszych problemów zdrowotnych z ciążą Pani Quatrocchi). Niemniej uważam, że nie jest to dobry wzór do naśladowania, gdy oboje małżonkowie są zdrowi i żadna choroba nie umożliwia im współżycia. Świetnie ujmuje problem "białych małżeństw" o. Knotz: <a href="http://www.szansaspotkania.net/?pageid=15446">www.szansaspotkania.net/</a> Tam akurat punktem wyjścia była inna "biała" para małżeńska :-) Św. Józef i Maryja. 
W
Wojtek
7 lutego 2012, 20:51
"(...)  Decyzja nie współżycia Józefa i Maryi była więc związana z ukazaniem podstawowej prawdy wiary o Bóstwie Jezusa, a nie z racji odrzucenia życia seksualnego jako czegoś gorszego wobec „duchowej” miłości. Żadne małżeństwo nie ma i nie będzie miało misji wychowania Syna Bożego i nie będzie wypełniało zadań rodzicielskich wobec Jezusa Chrystusa. Nie ma więc powodu, aby naśladowało św. Rodzinę w aspekcie rezygnacji ze współżycia seksualnego. Swoją miłość małżonkowie mają okazywać w sposób ludzki, czyli także poprzez współżycie seksualne – stworzone dla ludzi przez samego Boga od samego początku. Życie małżeńskie, łącznie z seksualnym, jest podniesione do rangi sakramentu, czyli znaku objawiającego miłość Boga. Próby okrajania małżeństwa katolickiego z seksualności nie świadczą o czystości księży „teologów”, ale o dewocji, psychicznej kastracji, która prowadzi do poniżenia sakramentu małżeństwa przez pozorne wywyższanie wyidealizowanej duchowej miłości, ponad „brudną” rzeczywistość seksualną. Takie poglądy głoszą ludzie niedojrzali, którzy tym samym udowadniają jak niedojrzale przeżywają swoją seksualność, w negacji wartości życia seksualnego, w jego zaprzeczeniu. Dla nich życie seksualne jest mało znaczącym dodatkiem do prawdziwej miłości. Jest też w tym myśleniu ślad niechrześcijańskiej gnozy, która zawsze uważała, że to co duchowe nie może być cielesne. Odkrycie Boga w życiu ludzkim nie może iść w parze o odkryciem Jego obecności w seksie małżeńskim, bo są to dwa odrębne bieguny, całkiem inne, wykluczające się rzeczywistości, nigdy ze sobą nie mogące się spotkać. (...)"
KT
Ktoś Tam
7 lutego 2012, 19:50
Równie dobrze mógłby mąż odpowiedzieć, że będąc razem, przecież byli i tak konsekrowani, jako tercjarze, będą jeszcze świętsi, niż będąc osobno co jest zwykłym brakiem pokory. Zatem wybierając separację pozbawili się jeszcze większej świętości, bo zgodnej z pierwotnym przyrzeczeniem, a wypełnianej pełniej w pożyciu w późnym wieku niż osobno. Zatem jest to wzór do naśladowania, ale przez pierwsze 20 lat. Owszem św. Paweł pisze niech młode kobiety wychodzą za mąż, a stare niech idą do zakonu, wtedy służą lepiej Bogu. Z obserwacji wynika, że jednak jest lepiej jak miłość małżonków rozwija się aż do późnej starości, tak, że Bóg w nich stale wzrasta, co jest trudne do zrozumienia, gdyż twierdzi się, że miłość duchowa jest wyższa niż cielesna, co jest prawdą, tylko, że w małżeństwie zazębione silnie obie dają większe uświęcenie niż tylko duchowe, co jest trudne do przyznania jak to, że Matka Boska miała okres, a Jezus musiał siadać i się wypróżniać w wychodku jako człowiek (czy czymś takim). Katolicka Nauka ma faktyczne wyobrażenie ideału małżenstwa zblizonego do poematu ,,Laura i Filon", w którym oboje nic nie robili, tylko pili mleko i zywili się miodem oraz pałali do siebie platoniczną miłoscią.
KT
Ktoś Tam
7 lutego 2012, 19:41
Dobre pytanie Wojtku. Pani Quatrocchi jest tym typem żony, który bym zwalczał u swojej. Jest dokładnie antytezą mojego wyobrażenia żony. Jak można opuścić męża dla Boga, skoro małżeństwo jest taki stanem, który nakazuje osiągać Boga poprzez święte życie z drugim człowiekiem. Możliwe, że arystokratyczna kobieta przestraszyła się starości albo bycia sexy dla swojego męża bo się zestarzała. Z argumentów jaki podała mężowi, wynika bardzo jasno (jak zauważają inni), że emocjonalnie byli sobie dalecy. I to jest częsta cecha katolickiego małżeństwa - emocjonalna dalekość i emcjonalny chłód. Małżeństwo święte, ale nie chciałbym mieć takiej żony, która do mnie mówi cytatami Pisma Świętego i nie chce przeżywać ze mną późnej starości, bojąc się jej. Brak męstwa stawiany jako cnota, w każdym razie brak umiejętności pozycia ze sobą w późnym wieku dyskwalifikuje takie małżeństwo do stawiania go jako wzór innym - powód jest prosty - antywzór miłości i wierności aż do końca, bez względu na przeszkody, wzór dla wnuków i otoczenia, przezwyciężenie strachu przed niedołęstwem.
W
Wojtek
7 lutego 2012, 19:05
Wszystko fajnie tylko mnie zastanawia to: "złożyli ślub czystości"... Czy ich akt małżeński był "brudny"? Wcześniej ich życie nie było życiem w czystości?
AC
Anna Cepeniuk
7 lutego 2012, 18:34
Dziękuję za ten tekst w dniu, w którym obchodzę 36 rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa. I zamiast pytań, to polecam się modlitwie......... by w zmaganiu się z wadami i ciemnymi stronami, nie przesłaniać wszystkiego co dobre. Pozdrawiam
F
franek
7 lutego 2012, 17:18
Trzy sprawy: 1. Ciekawi mnie, czy gdyby dzieci Qattrocchich nie zostały wszystkie w stanie bezżennym, to też byłoby możliwe beatyfikowanie rodziców? 2. Jakoś, obserwując życie małżeńskie rodziców, nie wybrały ich drogi życiowej. 3. Czy rzeczywiście sakramentalne małżeństwo jest wysoko poważane przez stan kapłański? Bo przecież tylko ludzie tego stanu decydują o formalnie uznanej świętości. Stąd tylu świętych kardynałów, księży, a wśród nich najwięcej pochodzących z magnackich rodów. Wierzę, że Bóg jest bardziej sprawiedliwy.