"Prywatne objawienia nie należą do depozytu wiary, stąd ich przyjmowanie nie jest obowiązkowe. Dochodzenie do miłości Boga przez miłość Maryi jest jedną z dróg - jedną, ale nie jedyną" - pisze ks. Tomasz Szałanda w sprawie nauczania, na które powołują się Wojownicy Maryi.
Na "rynku" polskich wspólnot katolickich nie tak dawno pojawiła się męska wspólnota "Wojownicy Maryi", którą założył i jej przewodzi ks. Dominik Chmielewski. Jak każda grupa - przynajmniej tak jest w naszym kraju - ma tylu zwolenników, co i krytyków. Ma swoje plusy jak i minusy, zasługi i porażki, rzeczy godne naśladowania i wymagające oczyszczenia.
Inspiracją do napisania przeze mnie kilku zdań jest film "KIM JEST MARYJA w Kościele Katolickim?", będący odpowiedzią Piotra i Przemka - Wojowników Maryi, na internetową polemikę Mikołaja Kapusty z ks. Dominikiem Chmielewskim. I właśnie na nim odniosę się do kilku kwestii.
1. Trzeba docenić ogromną i niekwestionowaną charyzmę ks. Dominika, który potrafi "zatrzymać" w Kościele, a w wielu przypadkach doprowadzić na nowo do Kościoła, kilka tysięcy mężczyzn, i przekonać ich do gorliwości w pobożności maryjnej. Nie wiem, czy w powojennej historii polskiego Kościoła komukolwiek się to udało. Chyba nie.
2. Nie jestem zwolennikiem "militarnej" symboliki religijnej, więc mnie nie przekonują miecz, czy pasowanie na wojownika. Bliższy mi jest Chrystus Dawca Pokoju niż Piotr z szabelką w Ogrodzie Oliwnym. Wolę Rut harującą na polach Booza, niż Judytę odcinającą głowę Holofernesa. Bliżej mi do uciekającego z Damaszku Pawła, niż do powstańca Szymona Bar- Kochby.
3. W pobożności - także maryjnej, trzeba iść drogą, którą podpowiada Kościół: "Teologów zaś i głosicieli słowa Bożego gorąco zachęca, w rozważaniu szczególnej godności Bogarodzicielki wystrzegali się pilnie zarówno wszelkiej fałszywej przesady, jak i zbytniej ciasnoty umysłu. Studiując pilnie pod przewodem Urzędu Nauczycielskiego Pismo święte, Ojców i doktorów oraz liturgie Kościoła, niechaj we właściwy sposób wyjaśniają dary i przywileje Błogosławionej Dziewicy, które zawsze odnoszą się do Chrystusa, źródła wszelkiej prawdy, świętości i pobożności" (Sobór Watykański II, Konstytucja Lumen Gentium 67) oraz "Sobór Watykański II autorytatywnie zarządził, by w treściach i formach nie wychodzić poza granice należytej nauki o Najświętszej Maryi Pannie i by ciasnotą ducha nie pomniejszać Jej postaci i zadania. Ponadto zganił pewne niewłaściwe sposoby wyrażania kultu, jakimi są: zwodnicza łatwowierność, zwracająca uwagę raczej na zewnętrzne praktyki niż na poważną gorliwość religijną: czcze i przemijające wzruszenie uczuciowe, zupełnie obce duchowi Ewangelii, gdyż ta domaga się wytrwałego i gorliwego działania. To ponownie piętnujemy, ponieważ chodzi o formy pobożności, które nie zgadzają się z wiarą katolicką, i dlatego nie ma dla nich miejsca w kulcie katolickim" (Marialis cultus).
4. Istnieje coś takiego jak "nadmierna" pobożność maryjna, która jest tożsama z fałszywą przesadą. Może określenie "nadmierna" nie jest to do końca precyzyjnym sformułowaniem, ale oddającym istotę sprawy. Pobożność maryjna musi być: trynitarna, chrystologiczna, pneumatologiczna i eklezjologiczna, a jej soborowa odnowa polegała na pogłębianiu mariologii na płaszczyźnie biblijnej, liturgicznej, ekumenicznej i antropologicznej (Marialis cultus). I przy tym trzeba trwać.
Nadmierność w pobożności maryjnej polega np. na głoszeniu wydarzeń z Jej życia, które nie znajdują potwierdzenia w obowiązującym nauczaniu Kościoła. Do nich można zaliczyć informacje apokryficzne i pozaapokryficzne acz legendarne o dzieciństwie Maryi - np. te, że uczyła się w świątyni, że doskonale znała Prawo i Proroków, że podczas zwiastowania wiedziała, iż Jezus będzie mężem boleści, o czym pisał Izajasz, oraz że już wtedy miała świadomość, iż jej Syn jest przygotowywany na śmierć. Podobny "nadmiar" spotyka się w głoszonych tezach, iż anioł Gabriel pytał Maryi: "czy chcesz być Matką Boga", i to właśnie miała rozważać w chwili zwiastowania. Również słowa: "Haire Kecharitomene" to nie tyle "bądź pozdrowiona Pełna Łaski" ale "raduj się Pełna Łaski".
Nadmierna pobożność maryjna to również spekulowanie na temat odczuć Maryi pod krzyżem. Nie wiemy czy ofiarowała Ojcu swój ból i swojego Syna. To także gloryfikacja matczynej miłości do świata, ujawniająca się w przekonaniu, że "nie było w historii kobiety, która patrząc na konającego syna, z miłością patrzyła na oprawców jej syna. Nigdy nie było, nie ma i nie będzie takiej kobiety".
5. W pobożności maryjnej trzeba uważać na powoływanie się na tzw. prywatne objawienia. Są one objawem pobożności, duchowym pamiętnikiem, zapisem indywidualnych przeżyć wewnętrznych. Nie zwalnia to jednak od sprawdzenia ich treści z obowiązującym nauczaniem Kościoła.
Karkołomne jest powoływanie się na osobę Marii z Agredy (1602-1665), hiszpańskiej mniszki i mistyczki, i na jej dzieło: "Mistyczne Miasto Boże, Żywot Dziewicy Maryi" wydanego drukiem w 1670 roku (pierwsza wersja napisana w 1643 roku została spalona przez jej spowiednika).
W 1673 roku, zanim lepiej zapoznano się z treścią Mistycznego Miasta, rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny. Jednakże w 1681 roku Święte Oficjum potępiło książkę i zakazało jej druku, czytania i przechowywania. Pod wpływem króla Hiszpanii i królowej Portugalii, papież Innocenty XI zawiesił jej potępienie, ale kilkanaście lat później w 1696 roku, po szczegółowym zbadaniu przez doktorów teologii, książkę potępiono na katolickiej Sorbonie, i w 1704 roku ponownie wciągnięto do Indeksu Ksiąg Zakazanych. Niestety Maria z Agredy w Mistycznym Mieście Bożym bezkrytycznie, w sposób synkretyczny łączy motywy legendarne, nonsensowne - quasi teologiczne treści i osobiste wytwory fantazji. Z pewnością zabrakło jej czy jej duchowym kierownikom dystansu i krytycznego oglądu jej doświadczeń duchowych.
Od 1992 roku do 1999, komisja teologiczna Kongregacji Nauki Wiary badała Mistyczne Miasto Boże Marii z Agredy, i 19 lutego 1999 roku wydała orzeczenie o niezgodności obrazu Maryi zawartej w książce z Pismem Świętym i mariologią soboru watykańskiego II. W związku z tym Kongregacja nie udzieliła nihil obstat, które było niezbędne do kontynuowania procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się w 1673 roku. Tym samym wyraźnie potwierdzono dezaprobatę Kongregacji Nauki Wiary dla treści znajdujących się w powyższym dziele.
Powoływanie się więc na ten duchowy zapis jest niewłaściwy. Zgoda władz Kościoła wydana kościelnemu wydawnictwu na jej druk nie oznacza, że nie zawiera ona błędów teologicznych. Kongregacja pokazała, że takowe są.
6. Prywatne objawienia nie należą do depozytu wiary, stąd ich przyjmowanie nie jest obowiązkowe. Dochodzenie do miłości Boga przez miłość Maryi jest jedną z dróg - jedną, ale nie jedyną.
Nie wszystko w objawieniach prywatnych - nawet zatwierdzonych stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych, na co zwraca uwagę Katechizm: "Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła" (KKK 67). Trzeba brać pod uwagę kontekst historyczny powstania tekstu, miejsca w jakich powstał, życie autora, i innych czynników nadających taki a nie inny kształt literackiej wypowiedzi jaki stanowią duchowe opisy. Trzeba też oddzielać to, co istotne od tego, co stanowi literacką otoczkę - ważną dla osoby piszącej i czasów, w których żyła, co niekoniecznie będzie się przekładać na identyczny odbiór tych treści w dobie współczesnej.
Najwyższa Godność Maryi jest bezsprzeczna. Maria z Agredy wyraża to m. in. w opisach, iż św. Józef chciał przed Nią klękać, na co się nie zgodziła. W ten sposób mistyczka wyraża przekonanie o niezwykłym wywyższeniu Maryi. Jeżeli więc korzystamy z jej dziennika duchowego, trzeba to robić mądrze oddzielając warstwę literacką (tu: motyw klękania Józefa) od zawartej w niej pewnej prawdy religijnej.
7. Odrzucenie dzieła mistyczki i zaprzestania jej procesu beatyfikacyjnego nie świadczy, iż nie dostąpiła chwały nieba, nie należy naśladować jej gorliwości w miłości Pana, Matki i Kościoła, czy że jej duchowe zapiski należy spalić i nieudostępniać. Nie. Nieuznanie przez Kościół autentyczności objawień nie przekreśla mojego szacunku do mistyczki. Z pewnością ma w sobie wiele przymiotów, które warto podpatrywać i wcielać w życie. Natomiast nie jest nim jej duchowy pamiętnik.
8. Maryja jest Pośredniczką, ale trzeba jasno podkreślać, że jest to pośrednictwo modlitewne - wstawiennicze. Matka Pana nie jest "obowiązkowym" elementem piramidy otrzymywania przez nas od Boga łask, w której najpierw musimy obowiązkowo do Niej się zwracać z naszymi sprawami. Możemy - prosząc Ją o modlitwę w tej konkretnej sprawie, ale nie musimy. Maryja jest Wstawienniczką Potężną, Uprzywilejowaną ale nie jedyną. I nie Ona przywraca zdrowie, ratuje w niebezpieczeństwie, a Bóg przez Jej modlitewne wstawiennictwo.
9. O. Prof. S. C. Napiórkowski, franciszkanin, nie był jakimś tam dziekanem na wydziale teologicznym. To teolog i mariolog wybitny, międzynarodowy, kochający Maryję i nauczający zgodnie z Biblią i soborem watykańskim II. Dlatego publiczne zniesławianie O. Profesora jest marną wizytówką Wojowników Maryi. Podobnie obnażające brak wiedzy w tej kwestii jest sugerowanie, iż O. Profesor mija się z nauczaniem Jana Pawła II.
10. Nie można mówić, że katolik, który nie zna nauki katolickiej jest poza Kościołem. Nie tak łatwo "wykluczyć z" i "wykluczyć się" z eklezjalnej wspólnoty. Nieznajomość nauki z niej nie eliminuje.
Podobnie jak trzeba być ostrożnym w twierdzeniu, iż Duch Święty był małżonkiem Maryi. Matka Pana była Oblubienicą Ducha Świętego. Oblubieńczość, i słusznie, kojarzy się z czystością, niewinnością, dziewictwem. Natomiast zadaniem małżonków - kobiety i mężczyzny, jest między innymi założenie rodziny przez powołanie do życia dzieci. To wiąże się ze współżyciem i pozbawieniem dziewictwa. W tym sensie "termin" mąż w rzeczywistości duchowej nie jest tożsamy z Oblubieńcem. Moim zdaniem warto więc tego porównania unikać.
Wszystkie wspólnoty potrzebują stałej formacji. Niech ona będzie zgodna z tym, co mówi Kościół, wówczas będzie zdrowa i inspirująca duchowy i liczebny wzrost. I tego Wojownikom Maryi z serca życzę.
ks. dr hab. Tomasz Szałanda - kapłan archidiecezji warmińskiej, wykładał homiletykę w WSD w Elblągu i Pieniężnie, autor kilku książek i kilkudziesięciu artykułów z zakresu demonologii, mariologii i homiletyki. Od 2000 r. proboszcz parafii w Stawigudzie
WOJOWNICY MARYI
Na "rynku" polskich wspólnot katolickich nie tak dawno pojawiła się męska wspólnota "Wojownicy Maryi",... Opublikowany przez Tomasz Szałanda Czwartek, 13 czerwca 2019
Skomentuj artykuł