Trzy kroki ku pokojowi serca - o przebaczeniu

(fot. San Diego Shooter/flickr.com)
o. Mateusz Hinc OFMCap / eSPe

Ciekawe, że w naszych nowoczesnych i skomputeryzowanych czasach spotykamy coraz więcej ludzi, którzy, przeżywają ogromne dramaty związane z poczuciem winy i odrzucenia. Wielokrotnie już słyszałem: "Ojcze, jestem potępiony". Kiedy pytam dlaczego, otrzymuję bardzo podobne odpowiedzi: "Zgrzeszyłem", "Jestem słaby", "Nie można wybaczyć tego, co zrobiłem".

Niestety, wcale nierzadko takie podejście prowadzi do załamań i dramatów. Natomiast kiedy udaje mi się z tymi osobami "pracować", okazuje się, że pod tymi dramatami istnieją inne, nieuświadomione przyczyny doświadczanego zagubienia. Można tam znaleźć m.in. bardzo wysokie (nierealne wprost) wymagania, jakie sobie stawiają czy też niewiarę, że Bóg może im wybaczyć (innym tak, ale im nie!), czy wreszcie nienawiść siebie.

Wydaje mi się, że mamy trzy poziomy do przejścia, aby mówić o przebaczeniu czy pojednaniu. Mamy Boga, nas i drugiego człowieka.

DEON.PL POLECA

Pojednanie z Bogiem

Co do Boga, to nie powinniśmy mieć kłopotów. Jeśli czytamy Pismo św., to odkrywamy, że Bóg nie jest jak człowiek. Wystarczy przypomnieć sobie przypowieść o marnotrawnym synu i dobrym ojcu. Bóg nas kocha i wie, że jesteśmy zranieni przez grzech, że upadamy. Jezus udowodnił, iż nie szedł do doskonałych faryzeuszy, ale do upadających i grzesznych celników.

Co więcej, przebaczenie Boga nie ma granic. Pamiętacie opowiadanie Jezusa o dwóch sługach? Jeden był winien panu 10000 talentów (gdzieś przeczytałem, że to równoważność 20 milionów dolarów). Cały dochód Galilei i Perei z podatków wynosił 200 talentów a roczny dochód Heroda około 900. I pan darował mu ten dług. Współsługa był winien bohaterowi przypowieści 100 denarów, tj. około 40 dolarów, ale nie doczekał się darowania tej należności. Jezus opowiedział to wstrząsające zdarzenie, aby uświadomić wszystkim różnicę pomiędzy skalą przebaczenia Boga, a naszego… A jednak, pomimo tego, że znamy te różnicę, wielu ma poważne trudności z uwierzeniem, że Bóg przebacza!

Przebaczenie sobie

Kwestia druga, i chyba najtrudniejsza, to przebaczenie sobie samemu. Jakoś nie potrafimy dostrzec faktu, że jest z nami jak z drzewem. Jedna uschnięta gałąź, dziupla czy rozrastająca się huba nie świadczy o tym, że drzewo jest złe. Jest to ważne spostrzeżenie gdyż, po pierwsze, każdy z nas nosi w sobie zranienia. A po wtóre, trzeba sobie wreszcie uświadomić, że nasze rany często się nie goją, bo nie potrafimy przebaczyć sobie samemu albo temu, kto nam je zadał. A przecież przebaczenie jest uzdrawiające.

Nie chciałbym upraszczać rzeczywistości, ale pokusiłbym się o stwierdzenie, że często nie wierzymy w Boże przebaczenie, ani nie przebaczmy bliźnim tylko dlatego, że nie potrafimy przebaczyć sobie samym. Na pytanie, dlaczego tak się dzieje, nie ma łatwej i prostej odpowiedzi. Wydaje się, że sporo zaszkodził nam humanizm i jego wiara w nieograniczone możliwości człowieka.

Pomiędzy chrześcijaństwem a humanizmem znajduje się bardzo delikatna i cienka granica. Można jej nie zauważyć. Otóż chrześcijanie zawsze dążyli do doskonałości. Chcieli być jak najlepsi. Wystarczy wspomnieć choćby ojców pustyni z pierwszych wieków. Humanizm również proponuje dążenie do doskonałości. Z małą różnicą: chrześcijanin zawsze liczy na pomoc Boga i wie (albo powinien wiedzieć), że grzech pierworodny sprawił, że jesteśmy ludźmi słabymi i upadamy. Humanizm natomiast uważa, że człowiek może wszystko. Wbrew pozorom, konsekwencje tych różnic są poważne.

Po pierwsze chrześcijanin dąży do doskonałości dla Boga, czyli po to, aby być bliżej Niego, aby mieć z Nim lepszy kontakt, aby otworzyć się na Jego miłość. Humanista zaś dąży do doskonałości dla samego siebie: aby się dobrze z tym czuć, aby ludzie go podziwiali, aby być kimś ważnym dla innych.

Druga konsekwencja opisanej powyżej różnicy jest poważniejsza. Jeśli chrześcijanin popełni grzech, upadnie to rodzi się w nim żal, w centrum którego jest Bóg - Miłość. Człowiek przesiąknięty ideami humanizmu ma poczucie winy ze względu na siebie: to JA zgrzeszyłem, to JA upadłem, to JA zawiodłem. W centrum jestem JA. Takie poczucie winy często niestety prowadzi do załamań, odrzucenia siebie, pogardy. Warto sobie przypomnieć św. Pawła, który pisał w Liście do Rzymian o tym, jak walczą w nim stary i nowy człowiek. Nowy człowiek ma wiele dobrych pragnień, ale kiedy pojawi się "stary człowiek" to Paweł robi to, czego nie chce. Podkreślam ten fragment, gdyż nie ma w nim akceptacji zła i grzechu. Nie jest też łatwym usprawiedliwianiem siebie, ale poddaje nam istotną wskazówkę dotyczącą żalu za grzechy i winy. Otóż, jeśli popełnię zło i zaczynam na siebie krzyczeć, wyzywać siebie samego ("A obiecałem… a czemu znowu to zrobiłem… a jestem taki i owaki…") to nie ma we mnie żalu. Prowadzi to tylko do poniżania siebie samego, do niszczenia siebie a nie do dojrzałej odpowiedzialności za zło! Zamiast krzyczeć na siebie powinienem powiedzieć jak św. Paweł: "Tak, ja to zrobiłem. To mój grzech. Tobie go Boże oddaję. Pomóż, bo sam nie dam rady…"

Skoncentrowanie na sobie nie prowadzi do prawdziwego ŻALU za winy i grzechy, ale co najwyżej do niszczącego nas POCZUCIA winy.

Pojednanie z bliźnim

Pozostaje nam jeszcze jedna trudna kwestia: przebaczenie drugiemu. Ilu z nas chciałoby by to uczynić, a nie potrafi? Cały czas nosimy w sobie żal, poczucie krzywdy, itd. Często jesteśmy bezsilni. Nie tylko nie potrafimy przebaczyć, ale są i takie chwile, w których nie chcemy CHCIEĆ przebaczyć. Chociaż zacząć należałoby od przypomnienia, że przebaczenie chrześcijańskie jest aktem woli. Wcale nie oznacza, że jeśli przebaczę, to automatycznie zapomnę. Nieprawda! Byłoby to za piękne! Uważam, że warto odróżnić swoje serce, swoją dobrą wolę od pamięci, szczególnie tej emocjonalnej. Bo to, że przebaczę, że modlę się za osoby, które mnie zraniły, nie oznacza, że gdy je widzę, to coś mnie w dołku nie ściska. Do zapomnienia jest bardzo długa i niełatwa droga. Zatem mogę przebaczyć, ale muszę się liczyć z tym, że od czasu do czasu coś mi się przypomni. Bylebym pamiętał, że przebaczyłem!

Etapy przebaczania

A samo przebaczenie, szczególnie trudnych spraw, należy też do ciężkich zadań. Niekiedy pojawia się konieczność podjęcia konkretnych kroków. Pierwszy krok to przeżycie raz jeszcze zadanego nam bólu. Jest to potrzebne, aby wyrwać oścień, jaki w nas tkwi. Nie chodzi o rozdrapywanie ran! Kiedy przeżywamy ponownie to, co się stało, możemy spojrzeć na to inaczej. Możemy wyrazić nasz ból i gniew. Ale do tego potrzebny jest kolejny element: dystans. Kiedy coś stało się chwilę temu, nasze emocje są tak silne, że próba rozwiązania kwestii mogłaby jedynie ją pogorszyć czy pogłębić. Potrzebny jest czas. Oczywiście nie za długi, bo z czasem narastają kolejne emocje, zmieniają się wspomnienia, może dojść do wypaczenia w naszej pamięci całej bolesnej historii. Zatem bez zdrowego dystansu nie jesteśmy w stanie spojrzeć w twarz osobie, która nas skrzywdziła.

Trzecim krokiem jest ocenienie obiektywnie, co właściwie nas zraniło? Czy tylko słowa, czy gest? A może za tymi słowami stało coś innego? Pamiętajmy, że warto sobie samym mówić prawdę, bo tylko ona nas wyzwoli.

Ostatnim, czwartym krokiem może być wyzwolenie się spod władzy tego, kto nas zranił. O co chodzi? Kiedy ktoś nas zrani, zdarza się, że ciągle myślimy o nim, o tym, co ten drugi nam zrobił. W naszym umyśle rodzą się "słodkie" pomysły zemsty, albo długie dialogi z "agresorem", w których my niby wygrywamy. Ale to nic to nie zmienia. Gorzej, bo pogłębia naszą frustrację i tylko nas zżera, niszczy od środka. Dopóki tak się dzieje, człowiek ten, czy zdarzenie ma przez to cały czas władzę nad nami! Wyzwolenie przychodzi, gdy z nim porozmawiamy, wyjaśnimy czy powiemy: "przebaczam".

Aby to jednak nastąpiło potrzebne jest przebaczenie sobie samemu i uwierzenie, że Bóg mnie kocha i przebacza. A, i uświadomienie sobie, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi słabymi, którym może przytrafić się błąd i grzech… Ale mamy Ojca, który zawsze przebacza i uzdrawia trędowatych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trzy kroki ku pokojowi serca - o przebaczeniu
Komentarze (20)
DR
dwie różne prośby
20 listopada 2012, 00:39
- prosby o przebaczenie od kogos kogo sie skrzywdzilo. Latwiej wtedy wybaczyc samemu sobie. Dobry tekst. jak również prośby o przeproszenie od kogoś kto nas skrzywdził
N
Nika
21 sierpnia 2012, 08:53
Jest jesze jeden aspekt - prosby o przebaczenie od kogos kogo sie skrzywdzilo. Latwiej wtedy wybaczyc samemu sobie. Dobry tekst. 
I
Iwona
8 lutego 2012, 23:46
Najtrudniej było mi przebaczyć samej sobie. To prawda, ponowne przeżycie dawnej traumy, wejście w te stare rany, choć bolesne, pozwala spojrzeć na te wydarzenia z dystansem, zrozumieć siebie, wybaczyć sobie a nawet sobie samej współczuć, i tej zranionej części siebie i tej, którą obwiniałam. Doświadczyłam, że mogę byc ślepa, głucha, zagubiona, nie ufać sobie, ani rozumowi, ani emocjom, ale wystraczy, ze zaufam Jezusowi na tyle, na ile potrafię, a On przeprowadzi mnie do światła i wyprostuje, to co pokręcone. Paradoksalnie ale doświadczenie mojego wewnętrznego mroku, słabości, pustki i kruchości, przejście przez moją wewnętrzną ciemną dolinę podziałało wyzwalająco i od ran przeszłości i od lęku, otworzyło mnie na głębszą akceptacje siebie, mojego zycia, rodziny i ludzi. To nadal się dzieje. Chwała Panu!
Z
zraniona
5 maja 2011, 14:21
Trudno o porozumienie, gdy osoba,która nas zraniła, z którą doszło do konfliktu nie chce z nami rozmawiać, przedstawić swych racji
AC
Anna Cepeniuk
5 maja 2011, 09:27
I jeszcze coś..........odnośnie pamięci, a raczej zapomnienia....... Uważam, że pamięć o bardzo ciężkich zranienniach pozostanie na zawsze, choć z biegiem czasu nie będzie wywoływać emocji z takim samym nateżeniem, albo będą pojawiać się inne....... Bywa też tak, że sami sobie nie poradzimy.... i warto skorzystać z fachowej pomocy - terapeutycznej.
AC
Anna Cepeniuk
5 maja 2011, 09:14
Dobry tekst i zgadzam się, że najtrudniej przebaczyć sobie samemu. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to by przeżywać wszystko prawdziwie......Nie ukrywać przed samym sobą wszystkiego co w nas się dzieje - chodzi szczególnie o tzw. negatywne emocje. Użyłam celowo tzw. - bo emocje same nie podlegają ocenom moralnym. Wszystkie są po to , byśmy mogli być właśnie prawdziwi. Bo prawda wyzwala. I to prawda o nas samych, nie o innych....( to dla ~zawiedzionego).
Olinka
29 stycznia 2010, 20:09
~Zawiedziony, a jakiego powodu ten zawód? Lepiej zajmuj się tym, co słyszysz bezpośrednio. Jeżeli będą interesować cię plotki z drugiej ręki, to rzeczywiście nie zrobisz nic dla kościoła ani w tym kraju, ani w żadnym innym. Co do artykułu: jakie rozgrzeszenie jest łatwe? A przebaczenie? Jak na osobę, która z łatwością sobie wszystko wybaczyła, zbyt wiele goryczy wypowiadasz...Więc albo nie wybaczone gryzie, albo wybaczenie było pozorne. O łatwości publikowania na tym portalu się nie wypowiadam. Nic o tym nie wiem, nie próbowałam...;))
Grażyna Urbaniak
29 stycznia 2010, 18:46
Racja Robaku, jest dokładnie tak jak piszesz. Przestalibysmy tu zaglądać i zabierac głos, gdyby wszyscy się ze sobą zgadzali ( "Tak, to tak Gierwazeńku").  Ale nie wiem dokładnie z jakiego powodu deon rozczarował zawiedzionego. Przecież jest miejscem wymiany doświadczeń i myśli.
Krzysztof Pachocki
29 stycznia 2010, 18:33
Salome, "katolicki" nie wyklucza też głosów wątpiacych, poszukujacych itp. Inaczej można się ukisić w takiej ewangelizacji wzajemnej.
Grażyna Urbaniak
29 stycznia 2010, 18:27
Zawiedziony, a co chciałeś zrobić "w tym kraju i w tym kościele", tylko ci się nie udało? Piszesz tak enigmatycznie. A co do Deonu, to chyba mylnie spodziewałeś się, że będzie miejscem wymiany "przeczuć" - to portal katolicki, i powiniem przede wszystkim służyć ewangelizacji.
Grażyna Urbaniak
29 stycznia 2010, 13:01
Robaku, pewnie że  mam pomysł. Święci sa tak bardzo skąpani w Bożym świetle, że widzą każdą swoją niedoskonałość, "najdrobniejszy pyłek" - jak pisała św. Faustyna. Widzą siebie bez całego fałszu mechanizmów obronnych.
Jurek
29 stycznia 2010, 12:12
zdziwiony, tak sie składa, że mam pewne wtyczki i spróbuję zweryfikowac to co napisałeś.
Krzysztof Pachocki
29 stycznia 2010, 00:56
Takie teksty, jak poniżej, to już wypada podpisywać imieniem i nazwiskiem, Panie Zawiedziony.
Z
Zawiedziony
29 stycznia 2010, 00:25
Myślałem, że deon będzie takim miejscem wymiany doświadczeń, myśli, przeczuć. Byłoby dobrze. Dowiedziałem się jednak niedawno, z drugiej ręki, jak jezuickie naczalstwo potraktowało niedawno dotychczasowego szefa działu religia na portalu. Zwątpiłem. W tym kraju i w tym kościele nie da się jednak wiele zrobić. Można publikować pobożne teksty o przebaczeniu a działać jak Szatan przykazał. Łatwe rozgrzeszenie, łatwe przebaczenie, łatwa publikacja.
Krzysztof Pachocki
28 stycznia 2010, 22:15
Dziwne jest to, że z relacji wielu świętych - mistyków, wynika, że mieli oni o sobie jak najgorsze mniemanie i wcale nie wybaczali sobie tak łatwo, jeśli w ogóle. Wciąż wołali do Boga o miłosierdzie. W pamięci mam np. fragmenty listów O. Pio ... Jak tu pogodzić jedno z drugim? Salmome, masz może jaki pomysł?
Jurek
28 stycznia 2010, 20:17
Hmmm. Dobrze, że są takie artykuły. Ale moje westchnienie dotyczy tego,  jak i gdzie o tym mówić, zeby było słyszalne. Na pewno pojawia się w gabinetach psychologicznych, gdzies na rekolekcjach czy róznego rodzaju sesjach. Ale czy ktoś może spotkac się z tym przekazem chodząc codziennie do szkoły lub do pracy, raz w tygodniu do kościoła, sięgając po codzienną prasę itd.? Myślę, że ten temat jest jakims wyzwaniem dla duszpasterskiego działania Kościoła.
Grażyna Urbaniak
28 stycznia 2010, 19:15
Bardzo ciekawe i ważne jest wskazanie zasadniczej różnicy między chrześcijańskim a humanistycznym podejściem do doskonałości.
SB
schody bez poręczy
28 stycznia 2010, 16:20
Chyba trzeba podnieść rękę i uwolnić krawat,żeby się dało wyprostować.
AB
Anna Bigas
28 stycznia 2010, 16:08
Dziękuję,za ten artykuł.
Alicja Snaczke
28 stycznia 2010, 10:56
Dziękuję za ten tekst, bardzo dobry zresztą. Temat wciąż oczekiwany, bowiem na codzień borykamy się z problemem przebaczania. To jest trudne, pokonać w sobie winę, by móc przebaczyć. Jest to proces, czas, w którym muszę się oczyścić, dopiero przebaczyć. Miłosierny Pan jest Mistrzem i swą łaską umożliwia mi to swoje przebaczenie. To Pan Jezus sprawia swą nauką, że przebaczenie sobie uwalnia od ciężaru. Pamięć jednak pozostaje, być możę po to, żeby nie powracać do błędu.