Uwolnienie jest Dobrą Nowiną

(fot. Pörrö / flickr.com / CC BY)
Agata Adaszyńska-Blacha

Pisaliśmy już o tym, jak "Modlitwa uwolnienia" trafiła do Polski. Poznaliście Asię, Olę i Kasię, które opisują moment lektury jako przełomowy dla nich. Dziś więcej o treści książki. Czy to aby nie kolejny "cudowny" poradnik, tyle że w wersji dla katolików?

Na pierwszy rzut oka rzeczywiście przypomina poradniki, które obiecują skuteczną i okupioną niewielkim wysiłkiem metodę na wszelkie problemy. Z taką opinią nie zgadza się o. Remigiusz Recław, duszpasterz łódzkiego Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym, wydawcy "Modlitwy uwolnienia". Jego zdaniem lektura oraz modlitwa, którą poprzedza, to forma rekolekcji, zmagania się z samym sobą. - W ćwiczeniach św. Ignacego trud ponosi ten, kto ćwiczy, kto te rekolekcje odprawia. W Modelu Lozano podobnie - tłumaczy. - Jeżeli ktoś sądzi, że inni się za niego pomodlą i raz na zawsze zabiorą mu jego problemy, myli się - przestrzega ks. Artur Adamaczak, dyrektor Diecezjalnego Domu Rekolekcyjnego i Pomocy Charytatywnej w Kunicach.

Kto potrzebuje uwolnienia

Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. O. Recław poleca ją szczególnie osobom, u których pokusa powoduje niemoc decyzyjną. Podaje przykład matki, która krzyczy na dziecko, bo nie umie inaczej zareagować. Być może to efekt problemu, który jest zakorzeniony głębiej i wymaga, by go nazwać i powierzyć Bogu. - Chodzi o to, żeby przejść od związania do słabości. Człowiek słaby jest wolny. Związany, nie - tłumaczy. Czym jest związanie? To, zdaniem autora, wynikająca z minionych grzechów, niekoniecznie popełnionych przez nas osobiście, niewolnicza mentalność. Polega na tym, że zamiast żyć w wolności, jaką daje Chrystus, często nieświadomie przyjmujemy wykrzywiony obraz Boga, nas samych, innych i mechanicznie podejmujemy wynikające z takiego sposobu myślenia decyzje. Wspomniana słabość oznacza, że jaśniej widzimy możliwości podjęcia innych decyzji niż dotychczas, co nie oznacza, że przychodzi nam to bez wysiłku.

DEON.PL POLECA

Opisanych w książce 5 kluczy (żal za grzechy, przebaczenie, wyrzeczenie się dzieł szatana, stanięcie w autorytecie Jezusa i przyjęcie błogosławieństwa Boga), pozwalają zastosować w praktyce kerygmat i w jego perspektywie zobaczyć swoje dotychczasowe życie, wiarę, relacje z innymi. Jeżeli w tym procesie natrafi się na jakąś niemoc, wtedy można poprosić o pomoc wstawienników. - Musisz wiedzieć z czego chcesz być uwolniony, bo to Ty się wyrzekasz, to jest Twoja modlitwa - tłumaczy Beata, która od 3 lat jako wstawienniczka modli się za innych. Podkreśla, że podczas lektury, a później także w trakcie trwania modlitwy, działa Duch Święty. Zdarza się, że wstawiennicy przede wszystkim temu asystują. Pomagają usystematyzować jej przebieg, gdy do głosu dochodzą silne emocje. Zdarza się również, że mają wpływ na przebieg samej modlitwy. - Pojawia się nam jakiś obraz. Pytamy, czy on coś mówi i okazuje się, że tak. Przypominają się sytuacje z odległej przeszłości. Często prozaiczne. To może być jedno słowo. Na przykład przezwisko. Na innego to by tak nie wpłynęło. A dla tego kogoś, to jest źródło wstydu i braku poczucia własnej wartości. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że zdarzenia z odległej przeszłości, dalej mają na nas wpływ - tłumaczy. Podobnie było w jej przypadku. W 2010 roku brała udział w łódzkiej sesji prezentującej książkę. Po każdej konferencji modlono się wspólnie, by Duch Święty pokazywał, jak przedstawiane treści odnoszą się konkretnie do uczestników. Myślami wróciła do pewnego wspomnienia. Miała 5 lat i jej tata uderzył mamę. - Pan Bóg jasno mi to pokazał: od tego momentu boisz się facetów - opowiada. Wyrzekła się lęku. Przebaczyła rodzicom. - Poczułam wolność, choć historia nie była wprost związana ze mną. Jako dziecko nie miałam na to wpływu, a mimo wszystko to we mnie tak zafunkcjonowało - opowiada.

Uwolnienie a terapia

Ta i podobne sytuacje opisane przez Lozano, w których sposobem na traumy jest modlitwa, mogą budzić wątpliwości, czy nie zajmuje ona miejsca terapii. W książce "Poznaj siebie, spotkasz Boga" o. Jacek Prusak, duszpasterz i terapeuta wskazuje, że można pozbawić wydarzeń z przeszłości mocy wywoływania negatywnych emocji dzięki modlitwie. - Nie ma jednego sposobu, choć nie każdy jest równie skuteczny - zastrzega. Modlitwa nie wyklucza terapii. Świadomość, że mogą się wzajemnie uzupełniać od początku towarzyszyła Joannie Rachoń, która z upoważnienia o. Recaława koordynuje powstawanie Domów Miłosierdzia.

Pierwsza, łódzka placówka powstała w 2010 roku. Oprócz 70 wstawienników, współpracuje z nią 8 terapeutów. Domy działają już także w Józefowie pod Warszawą, w Warszawie oraz w Kielcach. - Niektórzy mają zastrzeżenia, że ludzie wybierają modlitwę, bo nie chcą się leczyć. Moje doświadczenia temu przeczą. Często modlitwa uwolnienia pokazuje konieczność terapii i pociąga za sobą taką decyzję - tłumaczy Rachoń. Modlitwa może zdemaskować tzw. chorą religijność, na którą wskazuje także o. Prusak, tłumacząc, że ktoś może być przekonany o tym, że ma problemy duchowe, podczas gdy nazywa językiem duchowym problemy psychologiczne. - Zdarza się i tak, że rozwój duchowy wymaga wsparcia psychologicznego - zastrzega Rachoń. - Łaska jest stale w nas obecna, ale my ją możemy blokować naszymi lękami, traumami, problemami. Terapia, która to porządkuje, otwiera pole dla wolności - potwierdza o. Prusak.

Jak wygląda to w przypadku modlitwy uwolnienia? Zdaniem Agnieszki Matusiak, terapeutki związanej z łódzkim Domem Miłosierdzia, poszczególne klucze, przez które przechodzi się w modelu Lozano, mają terapeutyczny charakter. - Nazywanie konkretnych sytuacji z dzieciństwa i omówienie relacji z rodzicami to elementy spójne z tym, co w terapii rozpoczyna tak zwany wywiad psychologiczny - tłumaczy. Zastrzega jednak, że to jest przede wszystkim modlitwa, w której pole działania należy do Boga.

Gdy brak wiary w sakramenty

Opisany w książce model, to nie jedyna możliwość, o jakiej wspomina Lozano. "Z mocy złych duchów uwalnia nas modlitwa, karmienie się Słowem Bożym, uczestniczenie we Mszy świętej i innych nabożeństwach, przyjmowanie sakramentów" - pisze. Dlaczego zatem do modlitwy uwolnienia przystępują osoby, które sakramenty przyjmują? Czy nie oznacza to deprecjonowania ich wartości? Według Katechizmu działają one ex opere opreato (są więc obiektywnie skuteczne), z tym zastrzeżeniem, że ich skutki zależą od dyspozycji tego, kto je przyjmuje. Wskazuje na to ks. Adamczak. Jego zdaniem potrzeba uwolnienia, na którą odpowiedzią jest wspomniany model, pokazuje nie tyle, że sakramenty nie wystarczają, ale że to nam brak wiary. Lozano niejednokrotnie podkreśla, że uwolnienie nie jest wydarzeniem jednorazowym, ale procesem. Wskazuje na to także przypadek Beaty. - Lęk powraca w różnych sytuacjach życia, wtedy mówię: "Nie. To nie jest prawda o mnie". To, że uda się nazwać swoje problemy, nie znaczy, że one znikają. Ale jeśli dadzą o sobie znać wymienione powyżej elementy chrześcijańskiego życia przychodzą z pomocą. Skąd jednak przekonanie, że poddani jesteśmy mocy złych duchów? Można odnieść wrażenie, że modlitwa uwolnienia jest formą egzorcyzmu.

Uwolnienie a egzorcyzm

Zdaniem ks. Adamczaka, który sam obecnie sprawuje funkcję egzorcysty, problemem jest nomenklatura. - Każdy egzorcyzm jest modlitwą o uwolnienie, ale nie każda modlitwa o uwolnienie jest egzorcyzmem - tłumaczy. Egzorcyzm składa się z modlitwy, ale również z rozkazu wydawanego złemu duchowi w imieniu osoby, nad którą sakramentalium jest sprawowane. W modelu Neala Lozano osoby prowadzące modlitwę podprowadzają osobę, za którą się modlą, żeby sama wyrzekła się konkretnych złych duchów. Lozano porównuje ten akt do złożenia wypowiedzenia najmu. O ile trudno zaprzeczyć duchowej walce, o tyle wątpliwości budzić może, że każdemu grzechowi czy krzywdzie przypisuje działanie konkretnego złego ducha, np. ducha nieczystości, perfekcjonizmu, odrzucenia. - Trzeba dużego wyczucia wyrokując, że sfera duchowa wpływa wprost na problemy emocjonalne - zastrzega o. Prusak. Tłumaczy, że w Nowym Testamencie, często przypisuje się siłom nadprzyrodzonym niedomagania, których ówczesna wiedza nie potrafiła wyjaśnić. - Musimy być ostrożni, kiedy chcemy wykluczyć naturalne przyczyny, a w to miejsce wstawić przyczyny nadprzyrodzone, demoniczne - ostrzega.

Lozano wskazuje na niebezpieczeństwo popadnięcia w inną skrajność. Zaprzeczenie, że działanie szatana powoduje "wielkie szkody - natury duchowej, a pośrednio nawet natury fizycznej - dla każdego człowieka i dla społeczeństwa", jak poucza Katechizm.

"Modlitwa uwolnienia" to poradnik, ma charakter praktyczny i błędem byłoby formułowanie na jego podstawie metafizycznych wniosków. "W świetle literackich rodzajów biblijnych wypowiedzi można dostrzec, jak mało Staremu i Nowemu Testamentowi zależy na dogmatycznym uściśleniu postaci szatana, złych sił i demonów. Są one raczej formą wyrazu dla permanentnego zagrożenia człowieka" - pisze ks. Alfons Skowronek w artykule "Aniołowie i Demony". Podkreśla, że wypędzanie demonów przez Jezusa nie miało wartości samej w sobie, ale służyło ogłoszeniu orędzia o zbawieniu. Podejście Lozano jest podobne. - Uwolnienie jest dobrą nowiną, to nie jest patrzenie na złego, ale odwracanie się od niego, by patrzeć na Boga - potwierdza o. Recław.

Pod wieloma względami "Modlitwa uwolnienia" rzeczywiście przypomina "cudowne" poradniki, które podpowiadają między innymi, jak nabrać przekonania o własnej wartości. Na jednej z konferencji wygłoszonych w Łodzi, tym razem przez Janet Lozano, żona autora opowiadała o osobie, która swoją modlitwę uwolnienia przechodziła w Ghanie, gdzie lęk przed urokami jest powszechny i dojmujący. W momencie zagrożenia zareagowała pewnym głosem: - Ty nie wiesz kim ja jestem. Nie wiesz, kim jest mój Ojciec. W świetle kerygmatu wspomniany, "poradnikowy" postulat nabiera zupełnie innego znaczenia. "Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni" - pisze św. Paweł w liście do Rzymian - "Jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa."

Ta książka mówi nie tyle o demonach, ile o tym, iż musimy uświadomić sobie, jakie otworzyliśmy im drzwi i pokazuje, jak możemy je zamknąć.

Neal Lozano, Modlitwa o uwolnienie, Część 1.

Neal Lozano, Modlitwa o uwolnienie, Część 2

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uwolnienie jest Dobrą Nowiną
Komentarze (4)
19 grudnia 2013, 16:55
No i o co tu chodzi?!? @Miłosz Skrodzki - a tak w ogóle to mianowicie o co pytasz?
Miłosz Skrodzki
19 grudnia 2013, 14:00
No i o co tu chodzi?!?
I
iwona
18 grudnia 2013, 09:04
Niedawno poddałam sie takiej modlitwie o uwolnienie. Choc proces uwalnianai rozpczal sie u mnie juz wczesniej, to tak modlitwa pogłebiła moja swiadomosc i przestawiła mnei na bardziej swiadome podejmowanie współpracy w kwestii uwalniania, przebaczania (zwłaszcza sobie), wyrzekania sie, oddawania wszytkiego Jezusowi. Tak rzeczywiscie bardziej widze swoja slabosc, ale juz mnie moja słabosc tak nie wiaże, moge ja przyjąć, wybaczyc sobie i zaczynac kolejny dzien z nadzieją ale nie sołowac sie jeśli coś mi nie wyjdzie, jakbym chciala. Przeycie tej modlitwy jest niesmaowite - w efekcie mogłam wpuścic ożywcze powietrze tam, dokąd nie dociertało, jakbym została wyzwolona z grobu, ze smierci. Zobaczyłam tez jak łatwo pozwalam, by inni ludzie, wydarzenia wpływały na mnie i moje zycie, jak latwo dawałm im przystep do siebie, czesto niszczacy. Teraz ucze sie wybierac, co przyjme a co odrzuce. Jeszcze nei ejstem calkiem wolna, uwalnianie trwa ale juz zyskałam wieksza wolnosc, przestrzeń. Chwała Panu! Jemu to wszystko, co przeżywam oddaje, Jemu to zawdzięczam, ku Niemu pragnę wyzwolenia.
17 grudnia 2013, 21:44
Modlitwa uwolnienia jest przepięknym narzędziem ewangelizacyjnym: [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1239,modlitwa-uwolnienia.html[/url] Przy niezaprzeczalnej istocie procesu 5-iu kluczy, największą radość sprawia mi odkłamywanie obrazu Boga. Gdy omadlani realnie doznają Miłosierdzia Bożego, odmitologizowują obraz Boga. Boga surowego, Sędziego, który tylko czyha na potknięcia człowieka. Zaczynają realnie dostrzegać tą łaskawą (prawdziwą) Jego Twarz. Jak niektórzy pierwszy raz nawiązują relację werbalną, autentyczną rozmowę z Jezusem (modlitwę!), nauczeni przez lata nieco bardziej zanoszenia tylko próśb, które gdzieś tam sobie lecą do nieba i zostaną wysłuchane, albo i nie raczej... Bo przecież jestem do niczego, tata mi tak mówił, koledzy w szkole, potem w pracy... Czy Bóg zwraca na mnie uwagę, na taka marną, marniutką istotę? Przecież ja nie zasługuję na nic dobrego...