W ten sposób nauczysz się bardziej kochać siebie i ludzi

(fot. shutterstock.com)

Nie gniewaj się, że się gniewasz, nie trap się tym, że nie wszystko ci wychodzi. W ten sposób nauczysz się bardziej kochać siebie i ludzi - pisze św. Franciszek Salezy.

Ten wybitny człowiek, którego dzisiaj wspominamy, jest moim ulubionym świętym, słusznie dołączonym do grona doktorów Kościoła. Historia przypisała mu miano "łagodnego doktora miłości", chociaż całe życie zmagał się z porywczością i gniewem. Pochodził z zamożnej rodziny, uczeń szkół jezuickich. W 17 roku życia przeżył pierwszy poważny kryzys wiary. Podczas dyskusji o predestynacji, przeraził się, że może być potępiony. Wkrótce potem złożył ślub czystości. Został księdzem, a następnie biskupem Genewy, w trudnym czasie wojen religijnych i podziałów między chrześcijanami. Zjednywał sobie wiele ludzi swoją łagodnością. A oto jak on sam o niej pisze:

"Możemy też praktykować łagodność na własnej osobie, nie gniewając się nigdy na siebie ani na swe niedoskonałości. Wprawdzie rozum domaga się tego, ażeby nasze uchybienia budziły w nas żal i odrazę, jednak to uczucie nie powinno zawierać w sobie goryczy, gniewu i złości. W tym właśnie wielu wykracza, bo wpadłszy w uniesienie gniewu, gniewają się, że się gniewali, są rozdrażnieni tym, że dali się ogarnąć rozdrażnieniu, niecierpliwią się, że się niecierpliwili. W ten sposób ich serca są stale pełne zniecierpliwienia i gniewu.

DEON.PL POLECA

Co do mnie, gdyby mi na przykład bardzo zależało na tym, aby nie ulec próżności, a jednak dopuściłbym się ciężkiego upadku, nie chciałbym gromić mego serca w ten sposób: o jakżeś nędzne i wstrętne, żeś po tylu postanowieniach dało się uwieść próżności! Umrzyj ze wstydu, nie podnoś już oczu do nieba, serce zaślepione, bezwstydne, zdradzieckie, niewierne swemu Bogu - i tym podobne słowa. Chciałbym przemówić mu do rozsądku i upomnieć ze współczuciem: I co, biedne serce, wpadliśmy do dołu, którego tak usilnie postanowiliśmy unikać! Ach, podnieśmy się i wyjdźmy z tego dołu na zawsze! Wzywajmy miłosierdzia Boga i ufajmy, że przybędzie nam z pomocą, abyśmy na przyszłość byli mocniejsi. Powróćmy na drogę pokory. Odwagi! Miejmy się na baczności. Bóg nam dopomoże i da nam zwycięstwo. Na takim upomnieniu chciałbym oprzeć mocne i niewzruszone postanowienie, że więcej już nie wpadnę w tę wadę" (Traktat o życiu wewnętrznym, rozdział IX)

Jak więc Franciszek definiuje łagodność względem samego siebie? Jego zdaniem, polega ona na niewyrażaniu gniewu i złości na siebie, za to, że nie jestem taki, jakim powinienem być. Innymi słowy zwraca się do czytelnika, aby nie chłostał się negatywnymi uczuciami za swoje niepowodzenia i słabości. Bo to nic nie daje poza tym, że czyni człowieka jeszcze bardziej rozdrażnionym i powiększa jego cierpienie. Dopuszczanie do siebie czarnych myśli zadręcza a nie uwalnia człowieka z jego niedoskonałości.

Genewski biskup wyraźnie stawia granicę między złością na siebie i "żalem za nasze winy". Według niego, żal za grzechy nie oznacza surowości wobec siebie i wewnętrznego dręczenia. Ma niewiele wspólnego z pogardą i poniżaniem siebie we własnych oczach (znamienne są epitety podane w przykładzie, jak nie strofować siebie: "bezwstydne, zdradzieckie, zaślepione serce"). Nie może też polegać na karaniu siebie za własne słabości czy nawet upadki.

Prawdziwy żal musi mieć odniesienie do tego, co w człowieku dobre, do dobrych pragnień, do szerszej wizji, która nie koncentruje się tylko na niespełnionym ideale. Co ciekawe, łagodność nie jest porzuceniem stanowczości, rozmyciem wszystkiego, tylko rezygnacją z uczuciowego katowania samego siebie.

Najbardziej zastanawiający jest przykład postępowania ze sobą, który podaje sam Franciszek. Negatywny wzorzec to "gromienie serca", a pozytywny to "upomnienie ze współczuciem". Uderza nie tylko różnica w tonie "upomnienia" między pierwszym a drugim przypadkiem, ale także coś, co przy pierwszej lekturze może nam łatwo umknąć. Mianowicie pierwsze upomnienie jest wyrażone w liczbie pojedynczej i w formie nakazów. "Umrzyj, nie podnoś oczu do nieba". Nie wspominając już całej serii pogardliwych określeń. Kiedy jednak jest mowa o upomnieniu "z miłosierdziem" następuje nagle zmiana. Wszędzie pojawia się liczba mnoga i zachęta: "Wpadliśmy do dołu, podnieśmy się". Przyznam, że mnie ta różnica bardzo zaintrygowała. Skąd się wzięła? Z kim Franciszek wpadł do dołu i z kim chce się podnieść? Dlaczego mówi o sobie w liczbie mnogiej?

W obu przypadkach jest wprawdzie odniesienie do Boga, ale w pierwszym człowiek czuje się od Niego oddzielony. W drugim ufa miłosierdziu. Patrzy najpierw na Boga i widzi Go nie jako surowego i karzącego sędziego, lecz jako kogoś, kto towarzyszy, współczuje, podaje rękę, by pomóc. Od tego bowiem jak postrzegamy Boga zależy również to, jak będziemy odnosić się do siebie.

W pierwszym przypadku rozum wpatrzony w pewien ideał odrywa się od człowieka i patrzy na niego z góry, z poczuciem wyższości. Człowiek liczy tu tylko na siebie. Uważa, że sam musi stać się doskonały. Nie ma najmniejszego odniesienia do tego, że Bóg lub ludzie mogą pomóc. Jest tylko pełne rozczarowania utkwienie oczu w ideał, którego nie można zrealizować. Poczucie głębokiego zawodu, pełnego goryczy.

W drugim przypadku przemawia się sercu "do rozsądku", upomina niejako rozum, aby nie był jak bicz, który nie ma względu na ludzką słabość i przeciwstawia się uczuciom. Upomnienie ze współczuciem to inaczej patrzenie na siebie oczyma Boga. A te oczy to nie tylko wymaganie i wysoko postawiona poprzeczka, lecz także miłosierdzie, życzliwość i nadzieja.

Nic więc dziwnego, że w jednym z ostatnich swoich kazań św. Franciszek powiedział do ludzi: "Musimy przyznać, że jesteśmy słabymi stworzeniami, które niewiele rzeczy robią dobrze, ale Bóg, który jest nieskończenie życzliwy, cieszy się z naszych małych osiągnięć".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

W ten sposób nauczysz się bardziej kochać siebie i ludzi
Komentarze (12)
N
non3
26 stycznia 2015, 08:05
Marcin, wiem, że jest Ci ciężko, ale proszę, opamiętaj się. Trochę Ci to pomoże. Oceń3odpowiedz ~nie Marcin tylko non  Dariusz Piórkowski SJ 16:10:42 | 2015-01-25 To nowa metoda na osoby nie zgadzające się na pouczanie oraz cenzure dla samego siebie ks. Piórkowskiego - po odnośnikach seksualnych i psychiatrycznych - teraz Marcin ? Niestety nie trafione a na dodatek mija się z prawdą czyli jest to .... Oceń1odpowiedz Dariusz Piórkowski SJ  ~nie Marcin tylko non 22:57:13 | 2015-01-25 Marcin, Marcin, ale nazwiska nie będę ujawniał, bo mi żal Ciebie. Oceńodpowiedz ~non2  darpiorko | 2015-01-26 08:00:07 Powiem tak - skoro istnieje jakiś znany ks. Piórkowskiemu Marcin - to wiele mówi o samym szefie deonu. Raczej źle mówi - to kolejny poważny zarzut dla Piórkowskiego. Co mu zrobił - skoro ksiądz myśli że to on się odgywa. A chętnie bym jednak poznał to nazwisko. Można by się więcej dowiedzieć o kolejnej nieznanej działalności szefa deonu. NO BO NIESTETY KSIĘŻE PIÓRKOWSKI - TO CO PISZE NON TO SĄ FAKTY USTALONE NA PODSTWIE PUBLICZNEJ DZIAŁALNOŚCI W SIECI - NA DEONIE I NIE TYLKO. TE ARTYKULIKI I TE KOMENTARZYKI - WSZYSTKO NADAL WISI W SIECI I MOZNA SPRAWDZIĆ - CHYBA ŻE DEON  TO CO TRZEBA TO DLA SZEFA CEZORUJE I USUWA. ALE WYSTARCZĄ NAWET WPISY Z OSTATNICH MIESIĘCY.  MOŻE KTOŚ ZNA SPRAWE MARCINA? NIECH NAPISZE ABY BYŁO WIADOMO O CO CHODZI!
24 stycznia 2015, 23:48
Powiem tak: mądry jak mało kto był Franciszek Salezy, bo ja całe życie uprawiam właśnie to - a może lepiej byś coś zrobiła, a może przestałabyś być tak kiepska w tym czy w tamtym, a może żałosne jest to twoj niedomaganie w tym czy w owym. Cała ja...
F
facet
25 stycznia 2015, 13:49
Wybacz, ale Ty wcale nie jestes kiepska, piszesz bardzo ciekawie :) Czasami tylko za bardzo dogryzasz facetom. Pozdrawiam.
N
non
24 stycznia 2015, 19:09
A szef deonu znowu dla siebie stosuje moderację. Nie wolno przypominać że to nie bardzo honorowo tak dla samego siebie stosować cenzurę? I samego siebie darmowo reklamować ks. Piórkowski? A tu ani doktoraciku  ani wiarygodnego duszpasterza - tyle juz ponapisywał i napouczał na tym deonie że aż się spodobał Wyborczej i niedawno go promowała. sami sprwdźcie co juz wypisywał i jak sie to spodobało komentatorom. Poczytac można ale żadnej pewności nie ma że to poprawna egzegeza, teologia czy filozofia. A sama pycha która cechuje pouczania ks. Piórkowskiego od zawsze - on wie lepiej niz inni duchowni czy nawet biskupi - powoduje jeszcze gorsze skojarzenia - na pewno nie robi tak jak pisze. A ta cenzura tylko dla siebie - żenada
Dariusz Piórkowski SJ
24 stycznia 2015, 23:06
Marcin, wiem, że jest Ci ciężko, ale proszę, opamiętaj się. Trochę Ci to pomoże.
AC
Anna Cepeniuk
25 stycznia 2015, 13:30
Warte przeczytania: http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,834,ci-ktorzy-zyja-z-osadzania-sa-obludnikami.html i refleksji.... nad sobą samym.... Niech Bóg błogsławi....
N
nie Marcin tylko non
25 stycznia 2015, 16:10
To nowa metoda na osoby nie zgadzające się na pouczanie oraz cenzure dla samego siebie ks. Piórkowskiego - po odnośnikach seksualnych i psychiatrycznych - teraz Marcin ? Niestety nie trafione a na dodatek mija się z prawdą czyli jest to ....
Dariusz Piórkowski SJ
25 stycznia 2015, 22:57
Marcin, Marcin, ale nazwiska nie będę ujawniał, bo mi żal Ciebie.
N
non2
26 stycznia 2015, 08:00
Powiem tak - skoro istnieje jakiś znany ks. Piórkowskiemu Marcin - to wiele mówi o samym szefie deonu. Raczej źle mówi - to kolejny poważny zarzut dla Piórkowskiego. Co mu zrobił - skoro ksiądz myśli że to on się odgywa. A chętnie bym jednak poznał to nazwisko. Można by się więcej dowiedzieć o kolejnej nieznanej działalności szefa deonu. NO BO NIESTETY KSIĘŻE PIÓRKOWSKI - TO CO PISZE NON TO SĄ FAKTY USTALONE NA PODSTWIE PUBLICZNEJ DZIAŁALNOŚCI W SIECI - NA DEONIE I NIE TYLKO. TE ARTYKULIKI I TE KOMENTARZYKI - WSZYSTKO NADAL WISI W SIECI I MOZNA SPRAWDZIĆ - CHYBA ŻE DEON  TO CO TRZEBA TO DLA SZEFA CEZORUJE I USUWA. ALE WYSTARCZĄ NAWET WPISY Z OSTATNICH MIESIĘCY. 
P
pytam
26 stycznia 2015, 08:02
a skąd te gwiazdki przy wyrażeniu "pycha która cechuje pouczanie ks. Piórkowskiego" ? - to nowy pomysł deonu ? gwiazdkowali nazwisko Żyłki a teraz co to ?
V
vera
24 stycznia 2015, 12:38
Niesamowite! To mi było właśnie potrzebne. Dziękuję :)
AC
Anna Cepeniuk
24 stycznia 2015, 10:19
Bardzo dziękuję za takie ukazanie patrona dnia dzisiejszego.... Było mi to bardzo potrzebne... Z przeczytanego życiorysu w czasie kazania, miałam zupełnie inny "obraz" tego świętego... Pozdrawiam i błogosławię