Wróżka, psycholog, kapłan - do kogo po radę?

(fot. shutterstock.com)
Ewa Polak-Pałkiewicz / slo

Ani dziejów narodu, ani losów konkretnego człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Nie można odpowiedzieć na pytanie, kim on jest, do czego tęskni, bez czego nie może żyć. Nie są to jednak prawdy oczywiste dla wszystkich.

Istnieje w Polsce wcale nie mała - choć może jeszcze nie tak pokaźna jak w Europie Zachodniej - grupa ludzi, która uznaje tylko świeckich "ekspertów" w materii dramatycznych poszukiwań, lęków, zwątpień, niepokojów i załamań. Przytrafiają się one wszystkim ludziom, z różnym natężeniem i częstotliwością. Są one naturalne, wynikają z różnych faz przyswajania sobie doświadczeń życiowych i obiektywnej wiedzy - jednak dziś spotykamy się z nimi częściej niż kiedykolwiek.

Rady - lekkie i łatwe

Potrzebujemy nieodzownie porady drugiego człowieka, jego pomocy, wsparcia, otuchy, dobrego słowa, zachęty. Nie dajemy rady o własnych, "pojedynczych" siłach dźwigać wszystkich trudów, jakie nakłada na nas życie. Nawet najwięksi introwertycy muszą od czasu do czasu wyjść ze swej skorupy i otworzyć się przed kimś, komu ufają. Pewnym ludziom przychodzi to łatwo: gdy tylko zaczną mówić o sobie - w zasadzie obojętnie komu - ulatuje gdzieś ich wewnętrzne napięcie i pojawia się ulga, lekkość, przypływ sił. "Wygadanie się" to jakby samodzielne ujęcie sobie nagromadzonego gdzieś w środku, zbitego jak materac, ciężaru goryczy, samotności, niezrozumienia ze strony innych ludzi, często najbliższych, i "wyrzucenie z siebie" tego balastu. Ten mechanizm znany jest psychologii - także oszukańczemu (i niebezpiecznemu, ze względu na okultystyczne uwarunkowania) rzemiosłu, zwanemu wróżbiarstwem, staremu jak świat. Swą popularność opiera ono na równie starożytnej ludzkiej pokusie, by uchylić rąbka tajemnicy przyszłości, by poznać "to, co ma przyjść", choćby to było zerknięcie na czekający nas los przez dziurkę od klucza. A wszystko w tym celu, by stłumić jeden z największych lęków człowieka - przed nieznaną przyszłością.
Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan - podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej - że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wystarczy posłuchać i zastosować, tak jak łyka się tabletkę. Oczywiście, istnieją chrześcijańscy psychologowie, którzy stawiają swym pacjentom wymagania, zachęcają do wysiłku, wielu z nich pomaga w rozwoju duchowym, prowadzi do Boga. Jednak w poradnictwie psychologicznym dominuje psychologia humanistyczna, która jest bardzo daleka od antropologii chrześcijańskiej i może wprowadzić człowieka w jeszcze większe tarapaty. Rzecz w tym, że człowieka tak naprawdę trudno zrozumieć bez Chrystusa, bez Boga. I wszelkie wysiłki spieszenia mu z pomocą, przy jednoczesnym oddzielaniu go od Boga, ignorowaniu wymiaru duchowego i moralnego, prowadzą donikąd. Są podobne do tabletki przeciwbólowej. Owszem, przez chwilę uśmierza ból, ale stanu zdrowia nie poprawi, niczego nie uleczy. Nie uratuje życia.

W Bogu - odpowiedź

Człowiek jest jednością ciała i duszy. A ponadto - stworzony i odkupiony przez dobrego Boga - całkowicie do Niego należy. W Nim nade wszystko musi szukać ratunku w chwilach próby. W uzdrowieniu relacji z Nim - będących relacją Ojca i dziecka, Stworzyciela i stworzenia, niezależnie, czy jest się biskupem, dzieckiem, sportowcem czy gospodynią domową - odnajdzie upragnioną odpowiedź. Jeżeli zaneguje się naturę nieśmiertelnej więzi łączącej nas z Bogiem, czeka nas pasmo porażek i kryzysów. Można je określić krótko: ucieczka przed sobą samym. Ucieczka przed prawdą o sobie. Pogrążanie się w pozornych rozwiązaniach, które tylko pogłębiają wewnętrzny chaos i rozbicie. Nie da się w żaden sposób obronić tezy, że człowiek może sam dla siebie stanowić odpowiedź i rozwiązanie wszystkich nurtujących go pytań i wątpliwości. Odpowiedzi nie znajdziemy w sobie, choćbyśmy powołali sztab najbardziej utytułowanych ekspertów, od psychologa po jasnowidza i filozofa. I nie jest ona ani tak prosta i optymistyczna, jak podpowiadają znawcy "natury ludzkiej", psychologowie, ograniczający się w swoich diagnozach do wymiaru materialnego (widzą człowieka jedynie jako zbiór mechanizmów, które - gdy się zatną - można usprawnić, stosując inne), ani tak skomplikowana i pesymistyczna, jak głoszą współcześni ideolodzy, propagatorzy kultury śmierci, którzy nie widzą dla człowieka na ziemi innego celu poza samozagładą. Odpowiedź tkwi w Nieskończoności, w Bogu.

Kapłan - przyjaciel i pośrednik

Człowiek potrzebuje Boga, by mógł żyć, rozwijać się, poznawać siebie samego, rozumieć innych ludzi i realizować swoje powołanie - Boży zamysł zapisany w duszy przez dobrego Ojca. Tę prawdę człowiek może odkrywać tylko w Kościele i z Kościołem. Dlatego jedynym skutecznym powiernikiem i pomocą w momentach krytycznego naderwania czy rozdarcia więzi z Bogiem może i musi być kapłan. Trudne to bywa dziś do przyjęcia zarówno dla świeckich, jak i dla niektórych duchownych. Zwłaszcza że współczesne nauki humanistyczne tak chętnie podpowiadają kapłanom ucieczkę od konfesjonału w "aktywizm" albo też sprowadzenie posługi sakramentalnej do jakże uciążliwej rutyny, urzędowego sprawowania "usługi religijnej". A tymczasem posługa kapłańska wobec wiernych, ich duchowe ojcostwo, to coś nieskończenie więcej. To wymagające poświęcenia i delikatności, cierpliwe uprawianie gleby sumień, wychowywanie człowieka dla Boga. Jakże głęboko wyraził tę prawdę Benedykt XVI w czasie ostatniej pielgrzymki do Fatimy, gdzie przypomniał, iż Kościół nie może zostać sprowadzony do zimnej, sprawnie "zarządzającej" pewnymi kwestiami moralnymi czy organizacyjnymi, instytucji. Jego materią jest nieśmiertelny duch ludzki i jego "organiczny", najściślejszy związek z osobowym Bogiem, Praprzyczyną wszystkiego, także każdego ludzkiego serca, niezależnie od tego, czy ono się rodzi, czy już, u schyłku życia, bić przestaje.
Dlatego kapłaństwo jest tak wielkie i tak cenne. A odkrycie roli kapłana, przyjaciela i przewodnika, w duchowym wzrastaniu poprzez ciernie, osty, pustynie i grzęzawiska, czyli przez krzyż, jest tą największą, najwspanialszą, najbardziej budującą wielkość człowieka, przygodą, której nie da się niczym zastąpić. Wszelkie bowiem falsyfikaty i podróbki tej unikalnej relacji: wierny - kapłan, opartej na głębokiej prawdzie o człowieku i jego związku z Bogiem, są bezsilne i oszukańcze; grożą tylko nowymi niebezpiecznymi zranieniami i szukaniem na oślep drogi wyjścia z labiryntu pychy. Pychy, która nieustannie podpowiada, że Bóg "nie jest mi do niczego w życiu potrzebny". Nie będę więc Go poznawał, słuchał i Jemu służył. Wystarczy, że wezmę się za wszystko sam i "tymi rękoma" zbuduję sobie "raj za ziemi".    
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wróżka, psycholog, kapłan - do kogo po radę?
Komentarze (60)
P
Paweł
24 maja 2015, 11:24
Cytuje autorkę artykułu: "Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan - podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej - że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami." Powyższy cytat wskazuje, że niewiele wie pani o psychologii. Być może trafiła pani kiedyś na kogoś kto nazywał się psychologiem, ale nie posiadał wystarczających kompetencji? Jesli tak to współczuje pani. Od takich "specjalistów" trzeba uciekać i modlić się za nich, podobnie jest z kapłanami.  Trzeba mówić o koniczności spowiedzi i zachęcać do niej, ale nie siejąc fałszywe poglądy (a tak będzie jeżeli dziennikaż nie uszanuje zasady - nie wypowiedam sie na temat na który nic nie wiem, lub wiem za mało). Cel nie uświęca środków. Część osób która rzeczywiście potrzebuje pomocy psychologa może z niej nie skorzystać czytając pani artykuł. Konsekwencje takiego stanowiska może pani dostrzec kiedy poczyta w jaki sposób traktowane były osoby chore psychicznie gdy wiedza o ich zaburzeniach była niewielka, bądź nie była respektowana. Prawdą natomiast jest, że nikt nie zastąpi kapłana. Ps. Psycholog ma obowiązek szanować światopogląd swojego klienta i nie próbować go zmieniać.
G
gng
7 maja 2015, 19:36
Ewa Polak-Pałkiewicz? Ha!ha!ha! Mętlik i propaganda znana od stulecia. 
W
wolny
7 maja 2015, 19:05
Cel artykułu:  zapędzić wiecej ludzi do konfesjonału. Śmieszne.
PM
psychoterapeutka Magda
7 maja 2015, 15:51
Ten tekst jest obraźliwy dla wszystkich psychoterapeutów. Wcale nie udzielam rad " lekkich i łatwych". Bzdurne argumenty, podane tylko po to, zeby ksiadz miał większa kolejkę do spowiedzi, bo tylko on, nawet jak nie jest w małzeństwie i nie ma dzieci, na wszystkich tych problemach doskonale sie zna. Żałosne.
P
PP
7 maja 2015, 15:57
Psychoterapeuta tez moze byc nie zamężny, wiec to nic do rzeczy nie ma. Ale zgadzam sie, ze teks tendencyjny i obraźliwy dla terapeutów.
T
Teraz
7 maja 2015, 15:18
Typowo muzułmańskie podejście do tematu: " Nie ma Boga nad Allaha". Dziękuje, postoje.
K
Kora
7 maja 2015, 15:03
Tekst krzywdzący inne źrodła pomocy, jeden z cyklu KOSCIOL JEDYNIE SŁUSZNY. Niedobrze sie robi czytając. Kiedy KK wreszcie pozbędzie sie swojej pychy i buty?
M
Magda
7 maja 2015, 10:08
Uważam, że takie artykuly są bardzo krzywdzące dla osób, które chodzą na terapę. Ja chodzę na nią od dwóch lat i mimo to jestem osobą bardzo wierzącą, która udziela się w parafii i bierze czynny udział w jej życiu. Na terapię wysłał mnie mój kierownik duchowy i jestem mu za to bardzo wdzięczna, ponieważ wiem, że moje problemy mogły być dla niego za "wielkie" i jako osoba nie będąca psychologiem mógł sobie z nimi nie poradzić. Dlatego nie uważam, że zarówno On jest gorszym księdzem, a ja gorszą katoloczką. Relacja z Bogiem wiele daje ale bez pomocy psychotterpeutki byłabym dzisiaj w bardzo kiepskim stanie.
K
katolik
6 maja 2015, 18:11
Od kilku lat wszystkie moje problemy duchowe,fizyczne i materialne oraz mojej rodziny przedstawiam Chrystusowi w sakramencie pojednania (spowiedzi Świętej) po wyznaniu grzechów. Zawsze te sprawy Jezus mi rozwiązuje i to wiele więcej i dokładniej niż by mi to załatwił jakiś ,,fachowiec''. Dlatego dziękujmy Panu Bogu za ten Sakrament,za kapłanów i za Jego obecność  w Kościele.
T
terapeutka
31 maja 2013, 17:14
stanowczo nie zgadzam się z autorką artykułu o stawianiu pracy psychologa na równi z wróżbiarstwem. pracuję w specjalistycznej poradni rodzinnej, oprócz mnie jeszcze 10 osób, każdy z nas, od 8 rano do 16.00 ma ręce pełne pracy. połowa z tych osób pracuje w ramach wolontariatu, bo chcą pomagać,  a więc nie za pieniądze jak oskarża autorka. wiele osób przychodzi po pomoc i wsparcie, często na skraju załamania, poczucia beznadzieji, problemy w małżeństwie, z dziećmi, w szkole, uzależnienia. nie przewiduję im przyszłości, nie wróżę co będzie. wspieram i pomagam ile mogę, dzielę się wiedzą i doświadczeniem. jestem osobą wierzącą i nie życzę sobie aby ktoś obrażał mój ciężko wypracowany (5 lat studiów + 6 lat specjalizacji) zawód, który wybrałam kierując się chęcią pomocy innym. 
!
!!
2 lutego 2015, 18:02
Po tym co zrobiła poradnia psycholiczna z jedną z rodzin (utracili dzieci w wyniku ich opinii) nigdy nie wybiorę się do żadnej poradnii.
P
pg
2 lutego 2015, 19:02
Niepotrzbnie się irytujesz. Przecież ten teks, moim zdaniem świetny, nie jest o Tobie, a tym bardziej nie jest przeciwko Tobie. Swoją drogą gratuluję działalności.
S
sentitore@tlen.pl
16 września 2012, 13:00
Ja myślę, że każdy ma swoje miejsce w życiu człowieka. Dla mnie ksiądz jest przede wszystkim Szafarzem sakramentów i tylko ksiądz może udzielać rozgrzeszenia. Jesli zatem potrzebuję "rozliczyć się" z mojego postępowania, wyborów, decyzji idę do kapłana. Kiedy nie radzę sobie z moimi emocjami udaje się do psychologa, bo to on się na tym zna, ma odpowiednie przygotowanie i kompetnecje. Nie lubię kiedy na spowiedzi ksiądz bawi się w psychologa, a na psychoterapii psycholog bawi sie w duszpaterza. Wiem, że te dwa światy przeplatają się ze sobą, ale jednak są to zawsze dw róże aspekty funkcjonowania człowieka.
M
monika
6 maja 2015, 19:16
Zgadzam sie z powyzsza wypowiedzia, ze sa sprawy z ktorymi trzeba pojsc do ksiedza i sa takie ktore nadaja sie na psychoterapie. Czesto ksieza po zapoznaniu sie z problemem sami polecaja czlowiekowi psychoterapie. Nikt nie jest od wszystkiego. Ksieza tez przciez sa rozni i niektorzy z nich tez korzystaja z psychoterapii bo przeciez tez maja swoje problemy, zranienia, uzaleznienia. Inna sprawa ze sa rozne rodzaje psychoterapii i rozni psycholodzy wiec tu trzeba madrze wybrac 
A
Anna
20 maja 2015, 13:57
Ja trafiłam na psychologa i psychoterapeutę, który jest także kapłanem. Wydawało mi się, że to idealne połączenie. Jestem introwertykiem, a: "Nawet najwięksi introwertycy muszą od czasu do czasu wyjść ze swej skorupy i otworzyć się przed kimś, komu ufają". Zaufałam, otworzyłam się. I - chyba - go moje problemy przerosły. Zostałam "porzucona", nawet nie stać go było na rozmowę, wyjasnienie mi: dlaczego. Wysłał mi mejla (!): Życzę ci naprawdę wszystkiego dobrego, ale nie mogę Ci już pomóc". I tyle. Żadnej propozycji drogi wyjścia, np. polecenia kogoś innego. Moje mejlowe błagania o rozmowę zostały zignorowane. Minęło już pół roku, a ja nadal cierpię emocjonalnie. Zamknęłam się na dobre. Już nie zaufam, lęk przed ponownym głębokim zranieniem jest zbyt wielki. Moja nadzieja w Jezusie. Dziękuję Bogu, że nie utraciłam wiary!
8 grudnia 2010, 09:43
Heh, coś jest w tym wpychaniu wszędzie pomocy księży. Lektura katolickich forów małżeńskich czasem zatrważa, bo w małźeństwach, które - według opisu żony czy męża publikującego na forum - mają konkretny problem seksualny, emocjonalny, wychowawczy - kieruje się do kapłanów, którzy często o tych często już medycznych czy psychologicznych problemach mogą nie mieć zielonego pojęcia. Trudno uleczyć depresję czy oziębłość sloganami w stylu "zaufaj Chrystusowi" czy "nieś swój krzyż". Ale w końcu każdy decyduje za siebie i ponosi tego konsekwencje: jedni idą do wróżki, inni do księdza a inni do lekarza z odpowiednią specjalizacją. Z przesłaniem artykułu nie zgadzam się, co już wcześniej pisałam. Ale tutaj to nie jesteś sprawiedliwy. Różne małżeńskie, wychowawcze, tzw, życiowe problemy mają swój wymiar etyczny i dlatego ludzie zwracają się do księży. Fakt, że często przesadzają. Wystarczy poobserwować pytania nadsyłane do portali typu "zapytaj księdza". Księża najczęściej odsyłają do specjalisty w danej dziedzinie, co w końcu nie leży też w jakiejś sprzeczności z udzieleniem też porady duchowej. Powiem Ci jednak, że nigdy nie usłyszałam od księdza w poważnej trudności życiowej: zaufaj i nieś krzyż.
M
Monika
8 grudnia 2010, 09:40
Moim skromnym zdaniem zanim ktokolwiek napisze taki artykuł, powinien przeczytac choćby podstawowe informacje, czym psychoterapia jest. Jestem psychologiem, prowadzę terapię poznawczo-behawioralną i daleka ona jest od zwykłego wygadania sie i biernego słuchania terapeuty. Zachęcam do lektury. Być może ten artykuł przeczytała osoba cierpiąca, bardzo potrzebująca terapii ale jej nie podjęła. .. Dlatego radzę - piszmy o tym o czym mamy jako takie pojęcie... Monika
P
pg
2 lutego 2015, 19:04
Przecież tekst nie jest o zjawiskach chorobowych.
8 grudnia 2010, 09:34
I robi podstawowy błąd wielu katolików, uznających, że tylko KK i tylko relacja z Bogiem zapośredniczona oczywiście przez księdza nadaje człowiekowi ludzki i duchowy wymiar. W innym przypadku nie jest to - według nich - możliwe. Przypomina to trochę średniowieczne traktowanie pogan jak zwierząt bez duszy, z którym - co warto odnotować - walczył tak dzielnie Paweł Włodkowic podczas soboru w Konstancji.
8 grudnia 2010, 09:32
Człowiek, który z nich [porad psychologa] korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wydaje się, że autorka nie ma zielonego pojęcia o psychoterapii.
W
wet
6 maja 2015, 12:40
Masz całkowitą rację. Pani Ewa Polak-Pałkiewicz nie ma nawet nie "zielonego", nawet nie "bladego", ale żadnego pojęcia i pracy psychologa. Dlatego ten artykuł jest wysoce szkodliwy, bo może zniechęcić chorych np. na depresję z korzystania w profesjonalnej pomocy.
8 grudnia 2010, 09:29
Heh, coś jest w tym wpychaniu wszędzie pomocy księży. Lektura katolickich forów małżeńskich czasem zatrważa, bo w małźeństwach, które - według opisu żony czy męża publikującego na forum - mają konkretny problem seksualny, emocjonalny, wychowawczy - kieruje się do kapłanów, którzy często o tych często już medycznych czy psychologicznych problemach mogą nie mieć zielonego pojęcia. Trudno uleczyć depresję czy oziębłość sloganami w stylu "zaufaj Chrystusowi" czy "nieś swój krzyż". Ale w końcu każdy decyduje za siebie i ponosi tego konsekwencje: jedni idą do wróżki, inni do księdza a inni do lekarza z odpowiednią specjalizacją.
C
Ciechman
7 grudnia 2010, 22:18
 Tak w skrócie...
C
Ciechman
7 grudnia 2010, 22:15
Ani dziejów narodu (...) Nie są to jednak prawdy oczywiste dla wszystkich. Nie wiem, co autorka mogła mieć na mysli. Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa,(...) nic nie kosztują. Nie wydaje mi się...Autorka zdaje się sugerować, że pomoc duchowa oferowana przez kapłanów zawsze "coś kosztuje" a ja znam wielu ludzi, którzy traktują kontakt z kapłanami jak korzystanie z programu antywirusowego. Ciągnąc metaforę dalej w nadziei na uczynienie jej bardziej przejrzystą - uważają, że to ich w jakichś sposób chroni przed wpływem "złego", rozgrzesza, więc nadal mogą robić swoje. Wydaje mi się, że jest to kwestia podejścia terapeuty. Niektórzy są w stanie zmotywować, inni nie. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. To, że nie musi, nie oznacza, że się nie zmienia. Znam wielu, którzy się zmienili. Zbyt duże uogólnienie ergo kolejny błąd. Oczywiście, istnieją chrześcijańscy psychologowie, którzy stawiają swym pacjentom wymagania, zachęcają do wysiłku, wielu z nich pomaga w rozwoju duchowym, prowadzi do Boga. Inni nie stawiają i nie zachęcają do wysiłku? Hola, hola! Rzecz w tym, że człowieka tak naprawdę trudno zrozumieć bez Chrystusa, bez Boga. Na czyją prawdę? Do kogo autorka kieruje te słowa? I wszelkie wysiłki (...) prowadzą donikąd. Kontekst zdaje się sugerować, że to właśnie robią wszyscy poza niechrześcijańskimi psychologami. Kolejny błąd rzeczowy.
C
Ciechman
7 grudnia 2010, 22:14
A ponadto – stworzony i odkupiony przez dobrego Boga – całkowicie do Niego należy Nie wiem, czy autorka próbowała konsekwentnie prześledzić swój tok rozumowania, ale takie stwierdzenie jest brzemienne w, zakładam, nieprzewidziane przez autorkę konsekwencje. Nie da się w żaden sposób obronić tezy ... Da się na conajmniej kilka sposobów. Odpowiedzi nie znajdziemy w sobie ... W takim sztabie prawdopodobnie znajdziemy wiele różnych opinii na ten temat, ale przecież pani nie chodzi o jakąśtam odpowiedź. Pani już ją zna i każda inna jest złą odpowiedzią (sądząc po pani wypowiedziach). I nie jest ona ani tak prosta i optymistyczna, jak podpowiadają znawcy „natury ludzkiej”, psychologowie, ograniczający się w swoich diagnozach do wymiaru materialnego Polecam pierwszy lepszy podręcznik do psychoterapii. Poważny błąd merytoryczny!!! Odpowiedź tkwi w Nieskończoności, w Bogu Dla niektórych, zdaje się, i owszem. Człowiek potrzebuje Boga (...) Znam wielu (i ja się zaliczam do tego grona), którzy z takim stwierdzeniem się nie zgodzą. Może chodziło o "niektórzy ludzie"? Dlatego jedynym (...) Poprosiłbym o przykłady jakieś. Obawiam się, że kolejna dyskusyjna teza pani wyszła spod palców... A tymczasem posługa kapłańska wobec wiernych, ich duchowe ojcostwo, to coś nieskończenie więcej. Mam nadzieję, że tak jest. Wszelkie bowiem falsyfikaty (...) Jedno z najbardziej pysznych stwierdzeń tego tekstu. Tylko pani zdaje się posiadać pewną i niezachwianą wiedzę nt. tego kim jest człowiek i czego potrzebuje. Potrafi też pani, jak widzę, przewidzieć rezultat każdej przyszłej terapii a także zna pani wszystkie rezultaty poprzednich oraz na bieżąco zaznajomiona jest pani z wynikami tych w toku. Kim jest człowiek, jaki jest jego cel w życiu...- chyba tylko pani zna odpowiedzi na te pytania, które dręczyły ludzkość od dawien dawna.
L
leszek
3 października 2010, 08:27
Podobno nadgorliwość jest groźniejsza od faszyzmu... Leszek, wszelkie skrajności, kiedy nie dostrzegamy racji drugiego człowieka jest prostą drogą do błędnego, niesprawiedliwego oceniania innych. Degradacja psychoterapii do wróżb jest tego przykładem. Twoja obrona błędnie merytorycznie przedstawionego tematu jest kolejnym obrazkiem nieprzyjmowania innego punktu widzenia. A jak Pan Bóg chce kogoś pokarać tgo mu rozum odbiera... Alicjo, to co tutaj prezentujesz to właśnie ewidentny przykład skrajności która tak Ciebie zaślepia że nie potrafisz dostrzec racji autora artykułu. Ubzdurałaś sobie swoje tezy i nie dociera do Ciebie nic co do nich nie pasuje. Epatowanie Chrystusem w każdych okolicznościach pomocy psychologicznej jest takim samym nadużyciem, jak żegnanie się na każdym skrzyżowaniu przed przejściem dla pieszych. Oczywiście. Ale twierdzenie że tak robi autor artykułu to zwyczajna demagogia. Odnośmy się do wartości, kiedy to jest niezbędne właśnie w sytuacjach aborcji, nierozrwalności małżeństwa, a nie problemów z mamusią, trądzikiem czy problemów z gniewem czy lękiem. Oczywiście że tak. A Twoja insynuacja że autor artykułu czy ja domagamy się aby epatować Jezusem w przypadku problemów z trądzikiem jest żenująca. Nie dość że nie czytasz ze zrozumieniem, to innym insynuujesz uposledzenie umysłowe. Co Jezus ma do tego, że mam trudność z wypowiadaniem się publicznie. Mogę się pomodlić, ale czy to zrobię w kościele, meczecie czy synagodze ma to tylko dla mnie indywidualne znaczenie, stąd biorę siłę, ale z całą pewnością nie pomoże, jeżeli nie zacznę zmieniać swoich schematów zachowania, których właśnie uczą ci "niewymagający, niechrześcijańscy" psycholodzy. A czy ktoś tu komuś radził aby modlić się zamiast zmieniać swoje schematy zachowań by rozwiązywać problemy?!? Ja Tobie wręcz zalecam abyś zmieniła jeden ze swoich schematów zachowań i zaczęła dyskutować z tym co napisał autor artykułu (ewentualnie ja), a nie ze swoimi projekcjami. Na KUL-u zapoznawano nas m.in. z psychoterapią humanistyczną i w tym nurcie wraz z psychoterapią egzystencjalną wręcz uczono nas pomocy psychologicznej. Nie dzielono psychoterapii na lepszą i gorszą, pozwalano, abyśmy sami dokonali wyboru, studiowały z nami osoby prawosławne lub ateiści (nikt nie pytał o czyjąś wiarę, szanowano odmienne poglądy).  Apropo czego to piszesz? Czy ktoś tu dzielił psychoterapię na lepszą i gorszą? Nie wiem, czy trzeba być chrześcijaninem, aby być przeciw aborcji, walczyć o wierną, oddaną miłość czy chronić drugą osobę przed samobójstwem. Do tego wystarczy być po prostu dobrym, mądrym człowiekiem. A ten dobry, mądry człowiek to ten który jest przeciw aborcji czy ten który uważa że kobieta ma prawo do własnego brzucha? Wypisujesz slogany które nic nie wnoszą do dyskusji. Tak też sam fakt bycia psychologiem chrześcijańskim automatycznie nie tworzy monopolu na doskonałą psychoterapię, lepszą niż inne możliwości pomocy. Wkładanie całej reszty psychologów do jednego wora jako gorsza jakość jest totalnym nieporozumieniem, o czym większość internautów wręcz krzyczy. Tak, sam fakt bycia psychologiem chrześcijańskim nic automatycznie nie powoduje. Ale nikt tu nie twierdził że powoduje! Tak samo nikt nie wkładał tu jakiejkolwiek reszty psychologów do żadnego jednego wora. Przeczytałaś artykuł bez zrozumienia, rojąc sobie absurdalne zarzuty, i nakręcasz się budując sobie wokół tych urojeń całe teorie. To pewnie ma nawet swoją nazwę.
A
Alicja
2 października 2010, 23:19
Podobno nadgorliwość jest groźniejsza od faszyzmu... Leszek, wszelkie skrajności, kiedy nie dostrzegamy racji drugiego człowieka jest prostą drogą do błędnego, niesprawiedliwego oceniania innych. Degradacja psychoterapii do wróżb jest tego przykładem. Twoja obrona błędnie merytorycznie przedstawionego tematu jest kolejnym obrazkiem nieprzyjmowania innego punktu widzenia. Epatowanie Chrystusem w każdych okolicznościach pomocy psychologicznej jest takim samym nadużyciem, jak żegnanie się na każdym skrzyżowaniu przed przejściem dla pieszych. Odnośmy się do wartości, kiedy to jest niezbędne właśnie w sytuacjach aborcji, nierozrwalności małżeństwa, a nie problemów z mamusią, trądzikiem czy problemów z gniewem czy lękiem. Co Jezus ma do tego, że mam trudność z wypowiadaniem się publicznie. Mogę się pomodlić, ale czy to zrobię w kościele, meczecie czy synagodze ma to tylko dla mnie indywidualne znaczenie, stąd biorę siłę, ale z całą pewnością nie pomoże, jeżeli nie zacznę zmieniać swoich schematów zachowania, których właśnie uczą ci "niewymagający, niechrześcijańscy" psycholodzy. Na KUL-u zapoznawano nas m.in. z psychoterapią humanistyczną i w tym nurcie wraz z psychoterapią egzystencjalną wręcz uczono nas pomocy psychologicznej. Nie dzielono psychoterapii na lepszą i gorszą, pozwalano, abyśmy sami dokonali wyboru, studiowały z nami osoby prawosławne lub ateiści (nikt nie pytał o czyjąś wiarę, szanowano odmienne poglądy).  Nie wiem, czy trzeba być chrześcijaninem, aby być przeciw aborcji, walczyć o wierną, oddaną miłość czy chronić drugą osobę przed samobójstwem. Do tego wystarczy być po prostu dobrym, mądrym człowiekiem. Tak też sam fakt bycia psychologiem chrześcijańskim automatycznie nie tworzy monopolu na doskonałą psychoterapię, lepszą niż inne możliwości pomocy. Wkładanie całej reszty psychologów do jednego wora jako gorsza jakość jest totalnym nieporozumieniem, o czym większość internautów wręcz krzyczy.
L
leszek
2 października 2010, 22:08
Leszku-będę bronić moich koleżanek czy kolegów po fachu, które nie studiowały psychologii na KUL-u, a są świetnymi profesjonalistami i pomogły masie ludzi i to wcale nie pozornie na pewien czas. No i pewnie w tym jeden z problemów że artykuł odbierasz jako atak na święte oficjum... Czy artykuł twierdził, że trzeba studiować na KUL-u aby pomagać? A jak ktoś nie studiował na KUL-u to może pomagać co najwyżej pozornie i tylko na pewien czas... @Alicjo, dlaczego z takim zaangażowaniem czytasz bez zrozumienia i wmaiwasz rzeczy których tam nie ma? Psycholodzy chrześcijańscy nie mają monopolu na adekwatną pomoc. W wielu rodzajach psychoterapii jest odniesienie do absolutu i wartości etycznych. Jak uczył nas prof. Andrzej Szostek (uczeń papieża Jana Pawła II) są płaszczyzny porozumienia z ludźmi, którzy nie myślą tak jak my katolicy i jest nią etyka. Skor powołujesz się nawet na JPII to dodam że w pamiętnym 1979 r na Placu Zwycięstwa w Zesłanie Ducha Świętego wołał on nie tylko sławetne 'Niech zstąpi Duch Twój', ale w homilii wówczas wygłoszonej jednoznacznie wołał, że człowieka NIE DA SIĘ do końca zrozumieć bez Chrystusa!!! Uważasz że wołał nieprawdę? Twierdzisz że da się człowieka do końca zrozumieć bez Chrystusa? Że wystarczy odniesienie do jakiegoś enigmatycznego absolutu? I wartości etycznych? Ale których wartości etycznych? Tych twierdzących że np. aborcja jest morderstwem czy tych że kobieta ma prawo do swojego brzucha?!? To jest ten przykład porozumienia z ludźmi którzy nie myślą jak my katolicy?!? @Alicjo! NIKT nie neguje że w wielu przypadkach jak najbardziej możliwa jest psychologiczna pomoc przez psychologów niekoniecznie będących wierzącymi chrześcijanami. Problem jednak w tym, że Ty zdajesz się negować to, że w niektórych sytuacjach jednak brak odniesienia do Chrystusa nie pozwala na efektywną pomoc... Wg Ciebie Chrystus nie jest do niczego człowiekowi potrzebny, gdyż potrafi go znakomicie zastąpić wyszkolony terapeuta nawet jeśli jest ateistą. Nie powinniśmy jako chrześcijanie dzielić ludzi na kategorie i oceniać względem wyznawanych wartości i z całą pewnością NIE POWINNA nią być psychoterapia. Jako psycholog, terapeuta mamy byc ponad podzialami wyznaniowymi. I wracamy w pewnym sensie do punktu wyjscia ;-) Psycholog ani nawet terapeuta nie może wymagać od pacjenta aby zmieniał swój system wartości.... a ksiądz może... i tym się (m.in.) różni pomoc terapeuty od pomocy duszpasterza...
A
Alicja
2 października 2010, 21:47
Leszku-będę bronić moich koleżanek czy kolegów po fachu, które nie studiowały psychologii na KUL-u, a są świetnymi profesjonalistami i pomogły masie ludzi i to wcale nie pozornie na pewien czas. Psycholodzy chrześcijańscy nie mają monopolu na adekwatną pomoc. W wielu rodzajach psychoterapii jest odniesienie do absolutu i wartości etycznych. Jak uczył nas prof. Andrzej Szostek (uczeń papieża Jana Pawła II) są płaszczyzny porozumienia z ludźmi, którzy nie myślą tak jak my katolicy i jest nią etyka. Nie powinniśmy jako chrześcijanie dzielić ludzi na kategorie i oceniać względem wyznawanych wartości i z całą pewnością NIE POWINNA nią być psychoterapia. Jako psycholog, terapeuta mamy byc ponad podzialami wyznaniowymi.
L
leszek
2 października 2010, 20:40
Leszku-czepiasz się słówek, nie widząc całości sensu artykułu, który ma zdecydowanie negatywny odźwięk odnośnie pracy psychologicznej. @Alicjo, Czepiam się słówek? Bo pokazuję że nie rozróżniasz pojęć i rzucasz bzdurne oskarżenia? Dobre sobie... Bezczelna hipokryzja... Twój odbiór artykułu jest absurdalny i świadczy o jakichś kompleksach. Autor nie wypowiadał się negatywnie o pracy psychologicznej jako takiej, a zwracał jedynie uwagę na to że choć dziś tak modne jest chodzenie z wszelkimi problemami do psychologów, to jednak nie są oni w stanie rozwiązywać wszystkich problemów, zwłaszcza gdy usiłują pomóc człowiekowi przy jednoczesnym ignorowaniu jego wymiaru duchowego. Zacytuję tylko jeden fragment: Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan – podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej – że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wystarczy posłuchać i zastosować, tak jak łyka się tabletkę. Oczywiście, istnieją chrześcijańscy psychologowie, którzy stawiają swym pacjentom wymagania, zachęcają do wysiłku, wielu z nich pomaga w rozwoju duchowym, prowadzi do Boga. Jednak w poradnictwie psychologicznym dominuje psychologia humanistyczna, która jest bardzo daleka od antropologii chrześcijańskiej i może wprowadzić człowieka w jeszcze większe tarapaty. Rzecz w tym, że człowieka tak naprawdę trudno zrozumieć bez Chrystusa, bez Boga. I wszelkie wysiłki spieszenia mu z pomocą, przy jednoczesnym oddzielaniu go od Boga, ignorowaniu wymiaru duchowego i moralnego, prowadzą donikąd. Są podobne do tabletki przeciwbólowej. Owszem, przez chwilę uśmierza ból, ale stanu zdrowia nie poprawi, niczego nie uleczy. Nie uratuje życia. Czy miał służyć temu, aby tzw. "prawdziwi katolicy" zaprzestali szukania pomocy w ośrodkach terapeutycznych, bo to nie po chrześcijańsku? Wyjaśnij mi cel tego artykułu, bo ja go nie dostrzegam, o ile nie rozpatruje znaczenia warości absolutnych w terapii, które jako psycholog uwzględniam. I tego rodzaju sens bym widziała. Podważanie wartości pomocy terapetycznej oprócz niepotrzebnego zamętu nic nie wnosi do dyskusji.  Wszystkie odpowiedzi masz w zacytowanym przeze mnie powyżej fragmencie. Autor nie podważa wartości pomocy terapeutycznej lecz jedynie stwierdza, że pomoc ta jeśli ma być skuteczna to nie może ignorować wymiaru duchowego człowieka (od siebie dodam, że nie może człowieka traktować jak maszynę w której wystarczy podokręcać śrubki lub wyregulować czujniki i odpowiednio dobrać bodźce). Autor stwierdza również że niestety w poradnictwie dominuje psychologia humanistyczna która jest bardzo daleka od antropologii chrześcijańskiej. Jeśli więc nie traktujesz człowieka jak maszyny i nie ignorujesz wymiaru duchowego oraz chrześcijańskiej antropologii to OK. Tyle że autor artykułu zwraca uwagę że nie wszyscy tak robią i że to wręcz szkodzi.
L
leszek
2 października 2010, 20:16
[quote@joan, podchodzisz wyraźnie tendencyjnie. W powyższym stwierdzeniu chodziło wyłacznie o to, żeani psycholog ani wróżka nie stawiają pacjentowi żadnych wymagań (zwyczajnie nie wolno im, bo etyka zawodowa im tego zakazuje). W związku z tym, pacjent psychologa czy wróżki nic nie musi, musi tylko zapłacić, ale nie musi pracować nad sobą, nie musi się zmieniać. Zadaniem/obowiązkiem pscychologa jest pomóc pracjentowi by zauważył/odkrył pewne rzeczy u siebie. I tyle. Koniec. NIE WOLNO mu stawiać pacjentowi żadnych wymagań. Leszku, to, czy rada coś mnie kosztuje, czy podejmę pracę nad sobą itd, to naprawdę zależy tylko ode mnie. Kiedy przy pomocy psychologa odkryję coś u siebie- jak piszesz-to jeżeli chcę mieć efekt, to muszę podjąć jakiś wysiłek. Tak samą z radą kapłana? Czy on kogoś zmusza do wysiłu? Jeżeli zechcę, to i jego rada może być dla mnie taką, która nic nie kosztuje- czyż nie? @joan, przy takim ujęciu zgadzam się z tym. Rzeczywiście nikt nikogo do niczego nie zmusza, nie przystawia mu pistoletu do głowy itp. Tyle że nie o to chodzi. Jak idziesz do psychologa to on nie mówi Ci (a przynajmniej nie powinien) że powinnaś zrobic to czy tamto, nie zobowiązuje Ciebie do niczego. Natomiast duszpasterz może Ci powiedzieć że masz coś zrobić czy czegoś nie robić, może Ciebie do czegoś zobowiązywać.
K
katolik
2 października 2010, 18:32
W czasach armagedonu, bardzo trudno znaleźć odpowiednią osobę.
A
Alicja
2 października 2010, 14:33
Leszku-czepiasz się słówek, nie widząc całości sensu artykułu, który ma zdecydowanie negatywny odźwięk odnośnie pracy psychologicznej. Czy miał służyć temu, aby tzw. "prawdziwi katolicy" zaprzestali szukania pomocy w ośrodkach terapeutycznych, bo to nie po chrześcijańsku? Wyjaśnij mi cel tego artykułu, bo ja go nie dostrzegam, o ile nie rozpatruje znaczenia warości absolutnych w terapii, które jako psycholog uwzględniam. I tego rodzaju sens bym widziała. Podważanie wartości pomocy terapetycznej oprócz niepotrzebnego zamętu nic nie wnosi do dyskusji.  Możemy złapać się za łby licytując, kto co przeczytał i czego nie rozumie, ale chyba nie o to tu chodzi-ja mam poczucie własnej racji, i Ty tak samo-tyle że czyja prawda jest "bardziej mojsza" tego nie zmienia. Zamiast na szczegółach, które z całą pewnością dzielą, lepiej skoncentrować się na tym , co łączy psychologię (psychoterapię) z religią.
2 października 2010, 13:04
[quote@joan, podchodzisz wyraźnie tendencyjnie. W powyższym stwierdzeniu chodziło wyłacznie o to, żeani psycholog ani wróżka nie stawiają pacjentowi żadnych wymagań (zwyczajnie nie wolno im, bo etyka zawodowa im tego zakazuje). W związku z tym, pacjent psychologa czy wróżki nic nie musi, musi tylko zapłacić, ale nie musi pracować nad sobą, nie musi się zmieniać. Zadaniem/obowiązkiem pscychologa jest pomóc pracjentowi by zauważył/odkrył pewne rzeczy u siebie. I tyle. Koniec. NIE WOLNO mu stawiać pacjentowi żadnych wymagań. Leszku, to, czy rada coś mnie kosztuje, czy podejmę pracę nad sobą itd, to naprawdę zależy tylko ode mnie. Kiedy przy pomocy psychologa odkryję coś u siebie- jak piszesz-to jeżeli chcę mieć efekt, to muszę podjąć jakiś wysiłek. Tak samą z radą kapłana? Czy on kogoś zmusza do wysiłu? Jeżeli zechcę, to i jego rada może być dla mnie taką, która nic nie kosztuje- czyż nie?
L
leszek
2 października 2010, 07:49
Leszku-widzę, że zarzucasz mi coś, czego sam nie praktykujesz. CZYTAJ UWAŻNIE-zauważ, że nie używam określających Twoją umysłowość słów, jakim jest tzw. "zrozumienie". Więc proszę miarkuj swoją popędliwość w słowach-to nie po chrześcijańsku... @Alicjo, zarzucam Ci czytanie bez zrozumienia bo insynuowałaś że podpisuję się pod stwierdzeniem, że psycholog nie pomaga. I jakoś nie pokazałaś że tak robię... A co do mojej prośby abyś czytała ze zrozumieniem. Owszem, nie określałaś mojej umysłowości słowami dotyczącymi zrozumienia. Ty 'tylko' zarzuciłaś mi że piszę bzdury i wręcz mi zaleciłaś abym wypróbował na sobie tajniki psychologii i poszukał sobie wykwalifikowanego terapeuty. To może lepiej sama najpierw poszukaj sobie terapeuty, a dopiero potem jeszcze raz przeczytaj i ewentualnie napisz. A póki co miarkuj swoją niechrześcijańską popędliwość w słowach. Jeżeli wypowiadasz się odnośnie etyki psychologa, że nie może stawiać wymagań-proszę najpierw sprawdź dokładnie tą materię, gdyż naprawdę nie było żadnego tego rodzaju punktu, kiedy studiowałam psychologię na KUL-u i psychoterapię przy Polskim Towarzystwie Psychologicznym. Terapia bez wymagań jest bez sensu i cały ten artykuł mija się z celem i wprowadza jałową dyskusję, o ile nie zwraca uwagę na wielowymiarowość problematyki pomagania drugiemu człowiekowi, więc zarówno ciało, emocje, myślenie, zachowanie, które należą do dziediny psychologii i psychiatrii, ale również ten wymiar duchowy i odniesienie do wartości wyższych. @Alicjo, no i kolejny raz kłania się Twoje czytanie ze zrozumieniem, a raczej z niezrozumieniem... Skoro jako absolwentka psychologii na KUL kończyłaś jeszcze psychoterapię przy PTP, to powinnaś doskonale wiedzieć że psychologia i psychoterapia to co innego, a psycholog to nie psychoterapeuta, i można być psychologiem ale nie być terapeutą. A jak sobie na spokojnie przeczytasz co poprzednio napisałem to zobaczysz że skoro pisałem o psychologu, a nie o psychoterapeucie, to siłą rzeczy nie mogłem wypowiadać się na temat psychoterapii. Nie potrafisz odróżnić psychologa od psychoterapeuty? A ogólnie irytująca jest sytuacja, gdy tzw. pseudo chrześcijańscy demagodzy-pomagacze próbują, chyba w ramach wychodzenia z własnych kompleksów, bo nie dostali się na psychologię, udawadniać czyja racja jest bardziej słuszna. No tu to mnie rozbawiłaś. Tym swoim wychodzeniem ze swoich kompleksów poprzez dowartościowywanie się deprecjonowaniem innych. Tak, @Alicjo, na pewno Ci którzy Ciebie irytują to tacy którzy nie dostali się na psychologię ;-) Tobie się udało dostać więc możesz wychodzić z własnych kompleksów dowartościowując się kosztem tych co się nie dostali? To co napisałaś jest świetnym potwierdeniem tego, że na psychologię często idą właśnie ci którzy nie potrafią sobie poradzić ze sobą i mają nadzieję że to im w tym pomoże.
A
Alicja
1 października 2010, 23:38
Leszku-widzę, że zarzucasz mi coś, czego sam nie praktykujesz. CZYTAJ UWAŻNIE-zauważ, że nie używam określających Twoją umysłowość słów, jakim jest tzw. "zrozumienie". Więc proszę miarkuj swoją popędliwość w słowach-to nie po chrześcijańsku... Jeżeli wypowiadasz się odnośnie etyki psychologa, że nie może stawiać wymagań-proszę najpierw sprawdź dokładnie tą materię, gdyż naprawdę nie było żadnego tego rodzaju punktu, kiedy studiowałam psychologię na KUL-u i psychoterapię przy Polskim Towarzystwie Psychologicznym. Terapia bez wymagań jest bez sensu i cały ten artykuł mija się z celem i wprowadza jałową dyskusję, o ile nie zwraca uwagę na wielowymiarowość problematyki pomagania drugiemu człowiekowi, więc zarówno ciało, emocje, myślenie, zachowanie, które należą do dziediny psychologii i psychiatrii, ale również ten wymiar duchowy i odniesienie do wartości wyższych. A ogólnie irytująca jest sytuacja, gdy tzw. pseudo chrześcijańscy demagodzy-pomagacze próbują, chyba w ramach wychodzenia z własnych kompleksów, bo nie dostali się na psychologię, udawadniać czyja racja jest bardziej słuszna. Tak zwani "świeccy" psycholodzy naprawdę mają ważniejsze problemy na głowie niż przekonywanie innych "chrześcijańskich"pomagaczy czy pomagają lepiej czy gorzej.
L
leszek
1 października 2010, 21:25
Artykul absolutnie bzdurnie napisany. Czlowiek moze i nalezy do Boga, ale nie w Bogu jest pomoc. Zobaczmy wokol nas ilu ludzi choruje na depresje, jest samotnych, zyje w trudnych warunkach rodzinnych. I niby Pan Bog jest ze mna i jest moim przewodnikiem? To nie wystarczy tak myslec. Potrzebne sa czyny, dobrzy ludzie. W Kosciele katolickim wszystko, czego nie da sie wyjasnic, to Boza tajemnica, albo ze Pan Bog pomoze. Czekam na pomoc wyleczenia mojego ojca z alkoholizmu, ale jakos Pan Bog nie ma do tego zamiaru. Psycholodzy i psychiatrzy sa potrzebni, bo kaplan sie na tym nie zna i nie ma na to czasu. @..., nic nie zrozumiałeś z tego artykułu... Ale jak widać, nie tylko tego nie rozumiesz... Oczywiście, że chorym potrzeba lekarza a nie tylko modlitwy, potrzebne są czyny i dobrzy ludzie, a nie tylko modlitwa o dobrych ludzi i pomoc.
L
leszek
1 października 2010, 21:22
Leszku - BZDURA, jeżeli podpisujesz się pod stwierdzeniem, że psycholog nie wymaga!!! Najpierw poznaj tajniki tej nauki, spróbuj jej na sobie, znajdź wykwalifikowanego terapeutę, a dopiero potem broń takiego zdania... @Alicjo, a niby w którym miejscu podpisałem się pod stwierdzeniem że psycholog nie pomaga? Może najpierw naucz się czytać ze zrozumieniem, a dopiero potem wypowiadaj takie osądy...
.
...
1 października 2010, 19:58
Artykul absolutnie bzdurnie napisany. Czlowiek moze i nalezy do Boga, ale nie w Bogu jest pomoc. Zobaczmy wokol nas ilu ludzi choruje na depresje, jest samotnych, zyje w trudnych warunkach rodzinnych. I niby Pan Bog jest ze mna i jest moim przewodnikiem? To nie wystarczy tak myslec. Potrzebne sa czyny, dobrzy ludzie. W Kosciele katolickim wszystko, czego nie da sie wyjasnic, to Boza tajemnica, albo ze Pan Bog pomoze. Czekam na pomoc wyleczenia mojego ojca z alkoholizmu, ale jakos Pan Bog nie ma do tego zamiaru. Psycholodzy i psychiatrzy sa potrzebni, bo kaplan sie na tym nie zna i nie ma na to czasu.
A
Alicja
1 października 2010, 18:37
Leszku - BZDURA, jeżeli podpisujesz się pod stwierdzeniem, że psycholog nie wymaga!!! Najpierw poznaj tajniki tej nauki, spróbuj jej na sobie, znajdź wykwalifikowanego terapeutę, a dopiero potem broń takiego zdania...
L
leszek
1 października 2010, 13:02
"Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan – podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej – że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wystarczy posłuchać i zastosować, tak jak łyka się tabletkę." Leszek, piszesz, że tutaj nie ma praktycznie nic na temat psychologii- jednak jest, że daje lekkie rady podobnie jak wróżka. Autorka chyba niewiele wie o psychologii. @joan, podchodzisz wyraźnie tendencyjnie. W powyższym stwierdzeniu chodziło wyłacznie o to, żeani psycholog ani wróżka nie stawiają pacjentowi żadnych wymagań (zwyczajnie nie wolno im, bo etyka zawodowa im tego zakazuje). W związku z tym, pacjent psychologa czy wróżki nic nie musi, musi tylko zapłacić, ale nie musi pracować nad sobą, nie musi się zmieniać. Zadaniem/obowiązkiem pscychologa jest pomóc pracjentowi by zauważył/odkrył pewne rzeczy u siebie. I tyle. Koniec. NIE WOLNO mu stawiać pacjentowi żadnych wymagań.
K
Kasia
1 października 2010, 12:27
 Jest jakimś nieporozumieniem głosić że psychoterapia lub konsultacja psychologiczna są czymś "lekkim, łatwym i przyjemnym". Tylko psycholog-hochsztapler mógłby się z tym zgodzić. Psychoterapeuci i psychologowie są świadkami wielkiej pracy jaką muszą wykonać ich podopieczni. CZęsto jest to prawdziwa WALKA o każdą chwilę przybliżającą do zdrowia czy wyjścia z kryzysu trwająca długie lata, wymagająca zaangażowania całego otocznia danej osoby, przewartościowań życiowych, pracy nad przebaczeniem, zmagania się z poczuciem winy, odrzuceniem, skrzywdzeniem, jest nauką miłości i empatii. Być może, gdyby Autorka tego artykułu nie była tak butna i arogancka w swoim myśleniu więcej zrozumiałaby z tego co jest istotą zarówno kapłaństwa jak i psychologii? Szczerze jej tego życzę.
K
Kasia
1 października 2010, 12:27
Laudacje na cześć kapłaństwa, kosztem psychologów i psychoterapeutów wrzuconych do jednego wora z wróżkami i jasnowidzami! Aż dziw, że tego rodzaju poglądy się uchowały w XXI wieku ale jeszcze dziwniejsze że są propagowane w DEONIE! Kapłan i psycholog są jednakowo potrzebni - nie wolno dyskredytować jednych kosztem drugich! Nie mogą oni zamienić się rolami! Kapłan nie jest istotą wszechmogącą - są problemy z którymi sobie nie poradzi. Powinien umieć podpowiedzieć i zachęcić, a może nawet wykorzystać swój autorytet do tego, by skłonić penitenta do udania się po taką pomoc! Często jest to kwestia życia i śmierci, kiedy u danej osoby choroba lub zaburzenie manifestują się silną agresją lub autoagresją... Takie zachowanie kapłana jest przejawem jego roztropności, mądrości, może nawet podszeptem Ducha Św, a nie żadną ujmą dla Chrystusa i Jego sakramentów! Tak samo dobry psycholog - szanuje życie religijne swojego klienta. Nie dyskredytuje potrzeby modlitwy, kontaktu z Bogiem, przejawów życia duchowego... stara się wspierać - jeśli to potrzebne - zdrowienie również w sferze duchowej, zachęcać do otwierania się na nią, jeśli również życie duchowe i religijne zostało dotknięte problemem kryzysu lub chorobą. 
GR
głos rozsądku
20 września 2010, 15:51
 Co za bzdury! Psycholog = wróżka - według tego artykułu! Kapłani często pytają psychologów co mają odpowiadać w takich czy innych sytuacjach, że sa bezradni w kontakcie z osobą, którą na przykład dręczą myśli samobójcze, albo osobom po ciężkich kryzysach, na przykład ofiarom przemocy w rodzinie, często niepełnoletnim, z obsesją zamordowania własnego ojca alkoholika. I co taki ksiądz ma powiedzieć czy zrobić? Powiedzieć, że to grzech? że jest Pan Bóg i że kocha? Czekac na natchnienie Ducha Świętego?Te osoby są w takim stanie, że nie dociera do nich żaden głos z zewnątrz. W obliczu ich problemów to wszystko brzmi jak banał i pusty frazes. Mają na to kilka minut w ciemnym i zimnym przedsionku kościoła, albo z organami tuż nad głową, że słychać co drugie słowo i kręcącymi się wokoło ludźmi. To tak jak proponować choremu na raka pielgrzymkę do Lourdes i zrezygnowanie z operacji i chemioterapii jednocześnie! Nasze społeczeństwo pogrąza  się w kryzysach psychicznych a wciąż pokutuje pogląd że psycholog i psychiatra to jakies zło konieczne, lepiej iść do proboszcza, żeby pokropił święcona woda i odegnał złego ducha. Farmakoterapia często jest koniecznością bardzo trudną do przyjęcia dla pacjenta i jego rodziny, psychoterapia jest długa, żmudna, bardzo wymagająca. na pewno nie jest to połknięcie różowej tabletki. Ten artykuł świadczy o kompletnym braku zrozumienia problemu, o jakim pisze autorka, braku wiedzy o współczesnych metodach pracy z osobami w kryzysie, braku wyczucia i wyobraźni.   
A
Alicja
20 września 2010, 00:08
Tutaj postawienie problemu jest wadliwe, nie czy pomagamy dobrze, ale co zrobić, aby ta pomoc brała pod uwagę wszystkie elementy rozwoju człowieka i we wspólczesnej psychoterapii odniesienie do Boga, modlitwy (absolutu czy innej wyższej formy bytu - bo chrześcijanie nie mają monopolu na szczęście i zbawienie oraz sens życia) staje się coraz częstszą praktyką. Nigdy też tak nie będzie w psychoterapii, że uzyskamy omnipotenetne odczucie własnego istnienia, najczęściej po prostu przstajemy się bać i to nie jest przeciwstawne zaufaniu Bogu (mam tu oczywiście na myśli zaburzenia o charakterze depresyjno-lękowym, a nie psychopatie). Sama jako psycholg doświadczyłam w swoim życiu ograniczenia terapi i tu przyszła mi z pomocą ignacjańska duchowość, której metody, aby było śmieszniej, opierają się na głębokich technikach terapii Gestalt (praca z wyobraźnią). Niewykluczone, że Ignacy Layola nawet nie wiedział, że był świetnym psychologiem... :)
A
Alicja
20 września 2010, 00:05
Też niestety odnoszę wrażenie, ze autorka niezbyt precyzyjnie wyraziła swoje myśli i zbyt omnipotentnie potraktowała księży jako jedynych pośredników w relacjach z Bogiem. Fajnie jest, jak ksiądz potrafi zmotywować do zmian, pokazując transcendentne wartości i oparcie w wierze. Ale inni pomagacze jak właśnie psycholodzy, psychiatrzy przez przysłowiową pigułkę czy poznanie własnych emocji i potrzeb umiejscawiają tą siłę w sobie, gdyż nie jesteśmy tylko duchem, ale nasze ciała i emocje ciągną nas bardzo ku ziemi. I naprawdę to byłby cud, żeby schizofrenika wyleczyć Słowem Bożym. Może zamiast udowadniania, kto ma większy monopol na zbawienną pomoc ludziom czy ksiądz, psycholog i dodaję jeszcze tutaj psychiatrę, spróbować połączyć tą pomoc i przyjąć do wiadomości, że Bóg nie działa TYLKO JEDNĄ DROGĄ i nie tworzyć sztucznych podziałów, bo to jest ośmieszanie poważnych zawodów, stawiając je w równym rządku z wróżką. Myślę, że czytelnicy DEON-u chociaż na poziomie intuicyjnym te różnice dostrzegają i nie mają złych doświadczeń z psychologiem, czy innym lekarzem (choć faktem jest, że bywają różni) i stawianie im takich zagadnień jest obrazą również dla nich. Jako psycholog-terapeuta buntuję się przecwko udowadnianiu, czy moja racja jest słuszniejsza niż księdza, jak również nie czuję się wyżej od pedagoga, czy psychiatry, więc jałowe spory, kto ma bardziej duchową rację bytu jest śmieszna. Moja racja jako psychologa jest po prostu INNA, inaczej służę, co nie znaczy, że gorzej. I poznając w swoim życiu wielu kapłanów psychologów, pedagogów czy po prostu księży teologów mogę od nich się tylko więcej nauczyć ze względu na naszą odmienność pomocy.
J
joan
19 września 2010, 23:08
"Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan – podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej – że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wystarczy posłuchać i zastosować, tak jak łyka się tabletkę." Leszek, piszesz, że tutaj nie ma praktycznie nic na temat psychologii- jednak jest, że daje lekkie rady podobnie jak wróżka. Autorka chyba niewiele wie o psychologii.
J
joan
19 września 2010, 23:03
Ja znam księdza i psychoterapeutę w jednym- bardzo dobry, kompetentny i pomocny człowiek
K
KP
19 września 2010, 22:59
Jakżeż mi przykro, ja akurat jestem i księdzem i psychologiem... Co za niefart... Księżą sa takimi psychologami, z z koziej d*** trąby.
L
leszek
19 września 2010, 22:15
Nie rozumiem za bardzo co konretnie miał do powiedzenie autor artykuły nt. psychologii - nie za wiele tutaj o nie jest. [...] (3) Wróżki- no comments. Zakładam poziom czytelnika DEON.pl, więc myślę, że nie ma co komentawać tego absurdu. Nie wiem tylko czemu autor artykułu zestawia ten, nie wiem jak to nazwac --- proceder (??? w jednym tekscie z kapłaństwem i psychologią. A ja @Wojtas generalnie zgadzam się z Tobą. Z małym uzupełnieniem. Na temat psychologii praktycznie nic nie ma bo autor potraktował ją raczej jako pretekst będący punktem wyjścia do wypowiedzi na temat kapłana. Podobnie z wróżką. Chodziło o zasygnalizowanie kolejnego ze sposobów radzenia sobie z problemami przez ludzi. I bynajmniej nie zamierzał tego sposobu dowartościowywać czy zrównywać z np. kapłaństwem. Po prostu faktem jest że ludzie chodzą nie tylko do psychologów ale i do wróżek.
MW
Marta Wawrzyniak
19 września 2010, 20:14
no i ? Katechiści z neokatechumenatu uważaja, że jak ktos ma zranienie emocjonlne, to wystarczy, żeby wstąpił do wspolnoty Neo i sprawa załatwiona.
L
lukrecja
19 września 2010, 10:27
Katechiści z neokatechumenatu uważaja, że jak ktos ma zranienie emocjonlne, to wystarczy, żeby wstąpił do wspolnoty Neo i sprawa załatwiona.
Z
Zdegustowana
19 września 2010, 10:24
Księżą sa takimi psychologami, z z koziej d*** trąby.
B
bart
17 września 2010, 09:26
Dawno nie czytałem takich banałów - szkoda czasu... na pisanie i czytanie. Skoda, ale i bez tych bdur robi się coraz ciemniej. Poza tym błędy natury logicznej i stylistycznej - (czy nie ma tam kogoś kto by to sprawdzał i ewentualnie do kosza wyrzucał?) bart
16 września 2010, 15:41
Nie jest wcale tak, że porada u psychologa jak pisze Autorka- nie wymag ażadnego wysiłku, wspołpracy itd. Nie wiem o jakie chodzi łykanie porad jak tabletki. Penie są rózni psychologowie, ale generalnie nie tak to wygląda jak pisze Autorka. Co do porad księdza, to tak jak pisali przedmówcy- w sprawach duchowych, życiowych i wszelkich, ale jako życzliwy do wysłuchania i pogadania. Cóż tu porównywać z psychologiem? Swoją drogą, kiedyś pewnien znajomy psycholog powiedział mi, że najlepszym psychologiem jest dobry przyjaciel. Coś w tym jest, chociaż pewnie czasem jednak trzeba sięgnąć po fachową pomoc. I jeszcze co do księży- oby mieli dla nas czas, spotykam gotowych do wsparcia owieczek, ale na pewno nie jest to norma.
A
Ania
16 września 2010, 15:26
"WOJTAS" świetnie ujęte i również bardzo się zdziwiłam, że na tym portalu taki tekst i takie zestawienie.
A
Ania
16 września 2010, 15:18
Świetnie to ujęłaś/eś (BŁEKITNE NIEBO).............. Podpisuję się pod tym i uważam, że dobry spowiednik ma w konfesjonale wizytówkę dobrego psycholaga........i nie ja to wymyśliłam.
WD
Wojtek Duda
16 września 2010, 15:17
Nie rozumiem za bardzo co konretnie miał do powiedzenie autor artykuły nt. psychologii - nie za wiele tutaj o nie jest. Generalnie zgadzam sie z Błękitne Niebo, tylko to rozwinę bardziej> (1) Zranienia emocjonalne, kwestie rozwoju psychicznego, traumy, depresje, etc- oczywisicie, ze psycholog ( a bardziej - doswiadczony i certyfikowany psychoterapeuta (badz tez terapia grupowa). Kwestie egzystencjalno duchowe - sens życia, w co wierzyć (w sensie religii) - to nie do psychologa. (2) Kapłan - wiadomo, duchowosc, sakramenty e raczej nie powininen zajmowac sie problemam stricte emocjonalnymi - chyba, ze na zasadzie doraznego wsparcia (np. dobre słowo, otucha) ale nie leczenie , powinien raczej odeslac od psychologa/psychiatry. (3) Wróżki- no comments. Zakładam poziom czytelnika DEON.pl, więc myślę, że nie ma co komentawać tego absurdu. Nie wiem tylko czemu autor artykułu zestawia ten, nie wiem jak to nazwac --- proceder (??? w jednym tekscie z kapłaństwem i psychologią.
A
Ania
16 września 2010, 12:16
Akurat mam odmienne zdanie i wiem co piszę, bo sama doświadczyłam tego....... Branie tylko pod uwagę duszy i ciała, a nie dpuszczanie emocji, a więc całej sfery psychicznej, to wg mnie okaleczanie człowieka. Człowiek jest jednością i pozbawianie go czegokolwiek jest "okradaniem" ................ Nie zgadzam się więc z wieloma stwierdzeniami w tym artykule i polecam dobrą lekturę wydawnictwa W DRODZE z działu psychologii i O. Anselma Gruna.................. Przynajmniej wiadomo skąd to zgorzkinienie, bezinteresowna zawiść i wiele cech niegodnych chrześcijanina w naszym Kościele.
L
lufubu
16 września 2010, 11:59
Ciekawy artykół .O tym wszyustkim bardzo dokładnie mowi o.Posacki w swoich konferencjach,kazaniach.Gorąco polecam !!!