Zakochanie, pożądanie i grzech

(fot. shutterstock.com)

Jaka jest różnica między tym, że ktoś się komuś podoba, a tym, że kogoś się pożąda? Przecież u źródeł każdego małżeństwa leży zakochanie i pożądanie.

"Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 28).

Czy te znane słowa Jezusa oznaczają, że tylko mężczyźni pożądają kobiet? Z pewnością nie. Pożądają obie płci. Ale co to znaczy "pożądać"? I tu się pojawia terminologiczny kłopot, ponieważ dawniej "pożądać" oznaczało po prostu "pragnąć", "chcieć dobra". Wolę człowieka nazywano pożądaniem naturalnym. Dzisiaj pożądanie kojarzy się niemal wyłącznie ze sferą seksualną. Niesłusznie. Pożądanie to po prostu pragnienie. Greckie słowo "epithymia" pojawia się w Nowym Testamencie zarówno wtedy gdy mowa o żądzy jak i wtedy, by określić dobre pragnienia. Dlatego patrzenie "pożądliwe" bardziej należy wiązać z pożądliwością, czyli naturalnym ludzkim pożądaniem, które przekroczyło wyznaczone mu granice. Trochę to skomplikowane, ale "pożądać" można na skutek pożądliwości lub pożądania.

Co więc robi Jezus, kiedy zakazuje pożądliwego spojrzenia? Przede wszystkim, chroni kobiety przed ich "odczłowieczaniem". Musimy wziąć pod uwagę, że w czasach Jezusa status kobiety był inny niż teraz. Generalnie mężczyźni rozdawali karty, kobiety tylko nimi grały. Już w księdze Rodzaju czytamy, że Abram, aby ratować własną skórę, "przehandlował" swoją żonę Saraj faraonowi, twierdząc, że to jego…siostra. (Por. Rdz 12, 9-20). Ślady tego podejścia widzimy też w Dekalogu. Dziewiąte przykazanie zabrania pożądać żony bliźniego, która, według wersji z księgi Wyjścia, była "własnością" męża, obok domu, niewolników, wołów i innych rzeczy (Por. Wj 20, 17). To nie kobieta decydowała, którego mężczyznę pojmie za męża, lecz najczęściej ojciec rozporządzał swoją córką i "sprzedawał" ją wybranemu przez niego zięciowi. Ta praktyka trwała w różnych odmianach także w chrześcijaństwie i zachodnich społeczeństwach. I to przez długie wieki.

DEON.PL POLECA

Zabraniając pożądliwego pragnienia kobiety przez mężczyznę Jezus potwierdza, że nie jest ona kimś, kogo można traktować jak "rzecz" do wykorzystania. Z kontekstu wynika, że ma na myśli głównie zamężne kobiety, choć niekoniecznie. Po drugie, zakazuje pożądliwego spojrzenia na drugiego człowieka, ponieważ jest ono początkiem grzechu. W Starym Testamencie tylko za udowodnione cudzołóstwo karano śmiercią. Sama pożądliwość nie była karana. Dopóki mężczyzna nie poszedł z zamężną kobietą do łóżka, nie było jeszcze problemu. Prawo nie zostało naruszone.

Chrystus stawia poprzeczkę wyżej niż Mojżesz. Jest bardziej wymagający w tym względzie. W ten sposób wypełnia Prawo. Co to znaczy? W tekście pojawia się greckie słowo "plerosai", które oprócz "wypełnienia czegoś", np. obowiązku, oznacza też "nadanie pełni", "napełnienie". Św. Augustyn napisał, że "Jezus doskonale wypełnił Prawo, którego przestrzeganie nam sprawia takie trudności". Równocześnie Chrystus jako nowy Mojżesz nadał Prawu głębsze znaczenie. W pewnym sensie je rozszerzył, ponieważ dotąd było ono tylko etapem objawienia Boga człowiekowi. Wiemy, że chrześcijanie nie muszą zachowywać wszystkich przepisów Prawa Mojżeszowego, chociaż pochodzi ono od Boga. To apostołowie, a później ich następcy, w oparciu o autorytet Jezusa zdecydowali, że droga chrześcijan jest inna. Prostsza, ale bez pomocy Bożej, niemożliwa do przejścia. Na czym ona polega?

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus przestrzega przed zbyt małą sprawiedliwością uczonych w Piśmie i faryzeuszów. Twierdzi, że warunkiem wejścia do królestwa jest większa sprawiedliwość, która nie zatrzymuje się tylko na przepisach, lecz wnika w serce. Ta sprawiedliwość opiera się na takim spojrzeniu na świat i człowieka, które nie oddziela tego, co zewnętrzne od tego, co wewnętrzne. Faryzeusze dbali bardziej o zewnętrzną stronę misy i kubka, o ludzką opinię, o zewnętrzny wygląd. Mniej przejmowali się ich intencjami i motywami. Jezus mówi do każdego ucznia: "Nie patrz na sprawy zewnętrznie, czyli tylko na to, co widać. Nie skupiaj się jedynie na skutkach, bo niewiele w twoim życiu ulegnie zmianie". Słowa Chrystusa objawiają istotną prawdę o człowieku. Nie widzimy tak naprawdę "głębi" dobrych czynów ani naszych grzechów. Nie potrafimy rozwikłać całego naszego wewnętrznego poplątania. Łatwo ulegamy złudzeniom w lokalizowaniu źródła naszych problemów. W efekcie nie potrafimy też sami znaleźć odpowiedniego lekarstwa, chociaż uporczywie próbujemy.

By pokazać, o co chodzi z większą sprawiedliwością, Chrystus "rozszerza" obowiązywalność dwóch przykazań dotyczących zabójstwa i cudzołóstwa. Według Niego, te przykazania nie są złamane dopiero wtedy, gdy wykroczenia dochodzą do skutku. Aby zaistniał grzech, wystarczy wewnętrzne pragnienie i decyzja. Zupełnie inaczej niż w orzecznictwie sądowym. Żaden sędzia nie skazałby oskarżonego za to, że chciał zabić człowieka, ale tego nie zrobił. Dla sądu motyw jest nieistotny, jeśli nie doszło do przestępstwa. Jezus pokazuje, że złu można zapobiec już u jego zarania, gdy człowiek zacznie dostrzegać swoje chore pragnienia i je odrzucać. Prawo zewnętrzne, instytucje państwowe i różne struktury często mogą tylko ograniczyć zło i złagodzić jego skutki, ale to za mało. Jezus przykłada siekierę do korzenia. Zwraca uwagę, że nie zmniejszy się na świecie ilości zabójstw, nierządu i zdrad, jeśli człowiek nie podda się duchowemu oczyszczeniu, jeśli nie będzie czuwał nad swoimi pragnieniami i myślami. Naiwnością jest pokładanie nadmiernej ufności w tym, co zewnętrzne. Ograniczenie skutków zła to pierwszy krok, a czasem, niestety, ostatni, ponieważ wszelkie zło i dobro bierze początek z naszego wnętrza. Prawo stanowione, struktury i instytucje państwowe nie mają tam dostępu. I dlatego do zmiany świata nie wystarczy prawo, które bazuje na delikcie i dowodach rzeczowych.

Powróćmy do pogłębionej wykładni szóstego przykazania, którą zapisał św. Mateusz. Możemy się zapytać, jaka jest różnica między tym, że ktoś się komuś podoba, a tym, że kogoś się pożąda? Przecież u źródeł każdego małżeństwa leży zakochanie, współmałżonkowie nawzajem wpadają sobie w oko, przynajmniej z początku dotyczy to jednej ze stron. Co więcej, trudno wyobrazić sobie małżeństwo bez pożądania seksualnego. To św. Augustyn uważał, że nawet jeśli małżonkowie współżyją, to ulegają pożądliwości i zaciągają grzech lekki. Kościół nie uznał tego za obowiązującą naukę.

To nie w samym patrzeniu tkwi problem ani nawet w pożądaniu seksualnym. W tekście greckim pojawia się wyrażenie "pros to episthymesai" - " w kierunku pożądliwości", "w stronę pożądliwości". Należałoby więc wyrazić to zdanie w ten sposób. "Każdy kto patrzy na kobietę tak, aby jej pożądać, już dopuścił się z nią cudzołóstwa". Jezus mówi o spojrzeniu, które zarażone zostało pożądliwością. Jeśli tak, to istnieje również spojrzenie na kobietę (lub mężczyznę), które nie pragnie jej lub jego pożądliwie. Dzięki temu, że widzimy fizycznie, unikamy potknięcia, zderzenia czy w ogóle zranienia ciała. Ale równocześnie dzięki widzeniu możemy upaść duchowo. Tutaj szczególnie doświadczamy, jak ciało połączone jest z duchem. Spojrzenie może, ale nie musi prowadzić do grzechu. Patrzymy codziennie na setki rzeczy, na różne osoby, ale ich nie pożądamy. Nasze spojrzenie może jednak stać się narzędziem innej siły, która nim kieruje i wiedzie na manowce.

Chrystus mówi o czystości serca, a nie tylko o zewnętrznej czystości ciała. Na tej drugiej skupia się głównie legalizm i faryzeizm. Chodzi raczej o różnicę między czystą miłością a nieczystością. Czysta miłość, której początkiem bywa zakochanie, traktuje drugiego człowieka z szacunkiem, pragnie dla niego dobra, poświęca się dla niego, nawet jeśli nie jest to przyjemne. Nieczystość wydobywa się gdzieś z otchłani naszych ciemności i zarażona pożądliwością, paraliżuje nasze spojrzenie. Takie złe pragnienie jest karykaturą panowania Boga nad człowiekiem. Wykrzywia też obraz drugiego człowieka w naszych oczach.

Pożądliwe spojrzenie traktuje drugiego człowieka jak przedmiot użycia, patrzy na niego z góry, nie widzi w nim osoby równej w godności, lecz kogoś, kto nadaje się do osiągnięcia egoistycznych celów. Człowiek ulegający pożądliwości nie ma zamiaru budować trwałej relacji. Do spełnienia pożądliwości wystarczy ktoś obcy i przypadkowy. Przy tym nieczystość ucieka się często do manipulacji i podporządkowania, nie tylko seksualnego. Podstawowym motorem działania jest tutaj szybka przyjemność i zysk. Prawdziwa miłość rozwija się powoli, jest wytrwałością, stopniowym osiąganiem celu, a nade wszystko relacją. Nieczystość chce wszystko osiągnąć natychmiast, ale na krótko. Pożądliwość musi zmieniać swoje "ofiary", bo szybko się nimi nuży. Nieprzypadkowo średniowieczni myślicieli nazwali pożądliwość "podpałką do grzechu" - "fomes peccati". Nagle się zapala, ale też błyskawicznie znika po zaspokojeniu. Szuka jednak kolejnej okazji, bo pożądliwość jest nienasycalna. Albo pozostaje w uśpieniu, albo trzeba ją ciągle karmić. Miłość prawdziwa jest ogniem, który płonie ciągle, choć z różną intensywnością. I czerpie nie tylko z tego, co widać i czuć w zmysłach. Najwięcej paliwa czerpie z tego, czego nie widać. Zakochany nie widzi więc tylko ciała, choć z początku nie potrafi jeszcze wyrazić, czym jest to "więcej". Potrzebuje czasu, aby poznać osobę. Pożądliwość nie jest tym zainteresowana, bo jej chodzi tylko o ciało.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakochanie, pożądanie i grzech
Komentarze (7)
Agamemnon Agamemnon
13 lutego 2017, 16:07
Chrystusowi chodziło o podmiotowość człowieka. Uprzedmiotowienie człowieka charakteryzuje zwykle I etap rozwoju osobowości ludzkiej. Im wyższy szczebel rozwoju tym większy zakres opanowania zasady podmiotowości.
Andrzej Ak
12 lutego 2017, 15:50
cz I Czasem patrzę na nowych małżonków i odbieram wrażenie, iż z tego „pieca” będzie dobry „chleb”. Oczywiście chodzi tu (chleb) konkretnie o dzieci, jako dusze z darem życia w ciałach poszukujące dróg  powrotu do Boga, doskonalące się tu na Ziemi (w większym lub mniejszym stopniu) w cnotach Bożych. Idealni małżonkowie to ludzie poukładani, którym nieco obcy jest egoizm, za to bliższa empatia i dobroć serca. W ludziach goniącym za wartościami tego świata dostrzegam natomiast dzikość i pożądanie, bliższe zezwierzęceniu niż człowieczeństwu. Dlaczego tak wielu ludzi zezwierzęca się? Na to pytanie odpowiada treść filmu „Propaganda, Nowa Zelandia 2012” Slavko Martinov’a, który polecam każdemu do obejrzenia, a właściwie do głębszych rozważań nad otaczającą nas rzeczywistością. Czerpiąc z publikowanej wiedzy innych i ich obserwacji oraz własnych spostrzeżeń nie mogę pozostać obojętny i nie podzielić się dostrzegalnymi, fundamentalnymi różnicami pomiędzy Wymiarem Boga, Stwórcy, a królestwami upadłych. Chyba większość z nas pragnie budować jeszcze tu na ziemi wymiar Boga? Mnie samego czasem dręczą myśli jak powinien wyglądać ten Ziemski wymiar, aby był bliższy Bogu, niż dotychczas.. Innymi słowy: jak powinniśmy żyć i jakie decyzje podejmować, aby były zgodne z Wolą Boga i jak budować Królestwo Jezusa tu na Ziemi. Chyba tłumaczyć nie muszę, iż Bóg podczas każdej Eucharystii obdarowuje każdego człowieka niewyobrażalną Miłością i Życiem. Wymiar Boga obdarowuje ten świat życiem, które dostrzegamy dookoła nas każdego dnia. Ptaki śpiewają a drzewa i rośliny wydają dobre „owoce” w postaci tlenu, warzyw lub owoców (również nasion), którymi się karmimy każdego dnia. Wymiar Boga więc bezgranicznie obdarowuje życiem.
Andrzej Ak
12 lutego 2017, 15:49
cz II Jak więc wygląda wymiar upadłych tu na Ziemi? Tak jak Bóg obdarowuje wszystkich życiem, tak upadli karmią się tym naszym życiem które otrzymujemy od Boga. Królestwa upadłych tu na ziemi to tak jak słusznie zauważyła to Metanoia, są podobne do piekieł w których człowiek jednostka jest zniewalana i obarczana pracą, wysiłkiem, trudem i wieloma innymi cierpieniami dla „życia” innych. Życia w przepychu i dostatku, życia pełnego żądz (w tym seksu), a zarazem pogardy dla drugiego człowieka. Takimi wymiarami ziemskich piekieł są faktycznie korporacje, Rządy państw, wiele organizacji w tym prawniczych, ekonomicznych, bankowych, ubezpieczeniowych i wiele innych. Bardo wiele firm posiada wewnętrzną strukturę przypominającą ziemskie piekło – królestwa upadłych. Dopiero teraz zrozumiałem dlaczego z woli Boga posiadanie firmy czasami nie jest osiągalne. Bóg nie chce, abyśmy zniewalali swoimi ideałami i pragnieniami innych ludzi (pracowników) i w ten sposób budowali tutaj na Ziemi piekło zamiast namiastki Nieba.  Jezus wyzwalał ludzi od ciemiężnej pracy, z pola, łodzi i innych miejsc. W tym ujęciu własny zakład usługowy byłby chyba najlepszym miejscem pracy. Świat upadłych jednak szturmuje i niszczy wszelkie pozytywne formy działalności i innowacje ludzi, jak choćby na gruncie Free Energy. Silnik zbudowany na magnesach neodymowych posiada ponad x10 większą wydajność od konwencjonalnego. Wyobraźmy sobie układ silnika z prądnicą z wykorzystaniem magnesów neodymowych. Silnik zużywa np. 80W, a prądnica sprzężona z nim wytwarza blisko 1kW energii. Na takie projekty świat odpowiada: „perpetuum  mobile” - niemożliwe - NIEDOPUSZCZALNE, Panu Lucjanowi Łągiewce też. Nicola Tesla budował prądnice elektryczne wykorzystujące pole magnetyczne ziemi – szkoda że wiemy o tym tyle, co nic. Gdyby pani Beata Szydło jechała rządowym samochodem ze zderzakiem pana Łągiewki to nikomu by się nic się stało!
MR
Maciej Roszkowski
12 lutego 2017, 10:27
To nie Kościół ma obsesję seksu, tylko my ludzie, a Kościół reaguje na to raz lepiej, raz gorzej. Dziś seksem reklamuje się wszystko począwszy od bielizny, a na kredytach mieszkaniowych kończąc. Według komercji, popularyzatorów, podejrzanych ideologów seks jest dobry na wszystko Każdy z każdym, w każdych warunkach w każdy sposób. I to świetne pytanie " a dlaczego nie?" Jak zaczynasz tłumaczyć dlaczego nie, dowiadujesz się, że to średniowiecze, ciemnogród, opresja, że wolność, szczęśćie i to całe bla, bla. To jest zdziczenie. Myślę, że gdy patrzymy na kobietę,jeden z najpiekniejszych tworów Boga, (nie wiem jak z mężczyznami, nie jestem kobietą) i porusza nas jej widok, mimika twarzy, figura, gdy widzimy w niej piękno, widzimy bliźniego, to wszystko jest w porządku. Gdy wyobraźnia podpowiada dalsze szczegóły, scenariusze wtedy posuwamy się za daleko. To pożądliwość i zaczyna się równia pochyła. 
12 lutego 2017, 15:40
Kanon piękna kobiety to tylko twór społeczny i kulturowy. Nie tędy droga. A historia pokazuje tych co zdobywali kobiety i tych co wzdychali do kobiet. Genialnym przykładem są księgi Bibilli. Z jednej strony (jak byśmy dziś nazwali erotyczne) Pieśni nad pieśniami,a z drugiej choćby król Dawid.
MR
Maciej Roszkowski
12 lutego 2017, 16:34
Zachwyt nad kobietą  to przecież może być zachwyt nad dziełem Boga. Pieśń nad pieśniami  - jeden z najpiekniejszych erotyków. Dla mnie jest przykładem, tego co powiedział mądry kapłan- Bóg nie rozłącza ust złączonych pocałunkiem - Jest w nich. Pieśń mówi o miłości i pragnieniu ukochanej osoby, niektóre przenośnie bardzo czytelne. Miłość absorbuje wstyd-  jak pisał Karol Wojtyła. Pożądliwość w sensie omawianego artykułu to po prostu grzech.
12 lutego 2017, 08:29
Jakoś ten tekst do mnie nie dociera. Po pierwsze Kościół od zawsze zmaga sie z VI przykazaniem i od zawsze ma z nim wielki problem. Po drugie cały współczesny świat oparty jest na pożądliwościach i ich spełnianiu. To nie tylko seks. Zresztą sam seks staje się już słabą pożądliwościa skoro co bardziej "odważni" nie mają zadnych zachamowań wobec seksu przygodnego, a spora część pozostałych rozładowuje problem pożądliwosci przy pomocy internetu i stron porno. Tu tylko garstka młodych katolików ma odwieczny problem walki ze swym pożadliwym spojrzeniem. Walki, którą zapewne i tak przegrają i to nie raz. Czy taki tekst im pomoże? A może pomoże troche starszym, znudzonym już swym małżeńśkim zyciem, szukajacym przygód czy odstkoczni od prozy życia? Tym co jeszcze sie szamocą pomiedzy wiernością katolika, a ofertą świata?