Jeśli chcecie być szczęśliwym małżeństwem...

(fot. Guian Bolisay / flickr.com)
Marcin

Dlatego tym, co jeszcze nie zaczęli, naprawdę dobrze radzę: jeśli chcecie być szczęśliwym małżeństwem, poczekajcie do ślubu. Ja tego nie zrobiłem i wynikło z tego wiele problemów - przeczytaj świadectwo Marcina.

Chciałbym przedstawić moje świadectwo, jak ja z moją narzeczoną wpadliśmy w pułapkę grzechu cudzołóstwa. Otóż, kiedy zaczęliśmy się spotykać wszystko było pięknie pomiędzy nami, lecz pozwalaliśmy sobie na coraz to więcej w zbliżaniu się do siebie.

Teraz to wiem, że przez to zapoczątkowało się rozbijanie od środka naszej miłości, zaufania aż w końcu związku. Jak już wspomniałem zbliżyliśmy się tak blisko siebie, że zaczęliśmy uprawiać petting, ale według naszego mniemania nie był to seks, z którym chcieliśmy zaczekać do ślubu.

W ten sposób narzeczona zaczęła tracić do mnie zaufanie, choć ja nie rozumiałem dlaczego. Chcieliśmy z tym skończyć, modliliśmy się razem, chodziliśmy do spowiedzi, jeździliśmy na różne rekolekcje, ale to pomagało tylko na pewien czas.

Nie mogliśmy się wyrwać z tych sideł szatana, który chciał nas oddalić od siebie. Czytaliśmy książki pana Pulikowskiego, które sporo nam dały, w sumie tam było wszystko napisane, co trzeba robić, aby z tym zerwać, ale jakoś w praktyce ciężko było nam to wprowadzić.

Po każdym naszym upadku, mieliśmy coraz większe wyrzuty sumienia i wzajemne oskarżanie się, było to nie do wytrzymania. W końcu postanowiłem sobie, że albo zacznę zachowywać się jak prawdziwy mężczyzna albo nim nie jestem.

Wtedy to po rozmowie z narzeczoną ustaliliśmy, że ustalimy granice okazywania sobie czułości. Doszło to do takiego stopnia, że nawet czasami za ręce się nie łapaliśmy, jak poczuliśmy, że to może nas pociągnąć do czegoś więcej. Przestaliśmy się całować, ale za to więcej przytulać.

To było piękne, bo w końcu udało nam się i wytrzymywaliśmy, przez co czuliśmy się dużo lepiej. Niestety...dopiero wtedy zaczęły się poważne kłótnie i nieporozumienia, mieliśmy już całkowity brak zaufania do siebie, choć już mieliśmy zaplanowany ślub rozstaliśmy się.

Dopiero jak byliśmy wolni od tego zniewolenia, zaczęliśmy rozmawiać na te istotne w życiu tematy, okazało się że bardzo się różnimy. Dlatego tym, co jeszcze nie zaczęli, naprawdę dobrze radzę: jeśli chcecie być szczęśliwym małżeństwem, poczekajcie do ślubu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeśli chcecie być szczęśliwym małżeństwem...
Komentarze (47)
K
Karolina
8 maja 2016, 00:01
Religia nic nie zrobiła z seksem. Nauczanie w tej kwestii jest takie samo od początku świata: nie ma małżeństwa nie ma seksu. Nie dziwie się natomiast, że się pogubiłeś bo szatan proponuje podobne do Bożego przykazanie: kochajcie się (bez względu na wszystko, również bez względu na waszą czy innych szkodę). A Bóg mówi: miłujcie sie tak ja Was umiłowałem (czyli, nie ma miłości bez poświęcenia). W dzisieszych czasach trudno te dwie nauki oddzielić. Życzę Ci światła, żebyś zrozumiał i poznał prawdę.
P
Pacjent
12 grudnia 2014, 18:20
Wkurza mnie to co religia zrobiła z seksem. Nie umiemy się nim cieszyć, bawić bo zawsze w podświadomości jest motyw grzechu. Wmawianie nam od małego że to grzech, że brudny, nieczysty itd... Moim zdaniem młodość jest od tego żeby się bawić a nie wymyślać sztuczne problemy, czy mamy isc za rękę czy nie... Do komentarzy poniżej: od dupy strony też jest przyjemnie
R
rena
13 grudnia 2014, 01:19
Mnie tez wkurza to z tych samych powodów co ciebie. Jestem kobieta, mam 62 lata, hormony opadły a z nimi wszelka ochota na współżycie seksualne. Wiec dopiero teraz widzę jaka GŁUPOTA był mój seksualny post w czasie młodości. Zamiast cieszyć się, ze miałam ochotę na kochanie sie z kimś ja słuchałam BZDURNEJ NAUKI KK w tej sprawie. Wiec dzisiaj, ja, babcia, mowię wam młodym: dajcie sobie spokój, jeżeli możecie okazac miłość poprzez seksualna pasje ZRÓBCIE TO. MIŁOŚĆ TO ROWNIEŻ SEKS. I niekoniecznie z obrączka na ręku.
D
Dziadek
13 grudnia 2014, 18:17
Przyłączam sie do śpiewu tych po 60. Dopiero teraz, kiedy już mało mnie seks interesuje rozumiem jaki to był dla mnie dar. I jak niepotrzebnie bałem sie go w młodych latach, bo to grzech. Za panią Rena powtórzę: słuchajmy KK w innych sprawach, ale na pewno nie w sprawach seksu. Zreszta sa to rady dawane przez kogoś, kto całe zycie żyje bez seksu, wiec co to za ekspert.
M
Mariusz
12 grudnia 2014, 16:05
Ja jestem za czystością i poczekaniem z sexem do ślubu!!! A czemu? Bo jeśli kochasz swoją drugą połówkę to nie skrzywdzisz ją!
E
Ewcia
7 maja 2014, 19:16
hm myślę że nie umieli kochać bo kocha się mimo różnic bo te zawsze będą kobiety i meżczyźni sie różnią. Łatwiej jest odejść jak się chodziło 2 lata bo zakochanie mineło niz trwać mimo trudności. Jestem za czystością bo cudzołóstwo nawet z narzyczonym tm grzech jednak uważam że miłość jest właśnie wtedy gdy jest się wierny temu kocha co sie powiedziało:)
Z
zyt
7 maja 2014, 12:55
Sorry...ale się nie zgadzam.ich problemy wg. mnie wynikły z poczucia winy, poczucia grzechu....Uważam ,że kościól popełnnia błąd, wmawiając ludziom , że w ogóle jest coś takiego ja czystość, że sex to coś złego itp.  Sex jest jak oddech, praragnienie czy głod naturalną potrzeba człowieka. Rozstali sie, bo mieli poczucie winy...zupełnie niepotrzebnie. Znam mnóstwo par szczęśliwych, które zaczęły przed ślubem, ale nie obwiniały sie, wyluzowały po prostu. I znam takich, co zaczekali i rozstali sie z powodu niedopasowania sexualnego. To jest kwestia indywidualna. Nie ma co uogólniać. Nie znaczy to ,że można "z kim popadnie"...ale obwinianie sie , że robi sie to przed ślubem, z kimś, kocho sie naprawdę kocha i myśli o wspólnej przyszłości przynosi w mojej ocenie więcej szkody niż pożytku.
G
grzybozol
7 maja 2014, 18:04
Jak ufać twojej opinii, skoro nawet słowa "seks" nie umiesz napisać poprawnie? Skąd pewność, że znasz się na tym lepiej niż cała armia ludzi, którzy pracują w poradniach rodzinnych, setki osób, których świadectwa potwierdzają że rozwiązłość seksualna przed ślubem niszczy związek i samych partnerów u podstawy, u samego rdzenia osobowości (duszy)? Wreszcie, jak w to wierzyć, wiedząc z własnego doświadczenia że to podejście, które promujesz jest po prostu błędne?
M
Miki
12 maja 2014, 17:16
gdzie te setki osób? taka teoria jest bardzo szowinistyczna, bowiem nie od dzis wiadomo, że w seksie facetowi zawsze jest fajnie, a kobiecie nie. Poza tym dopasowanie seksualne i temperament odgrywają duzą role i czesto niedopasowanie jest powodem rozpadu pożycia. A poza tym wszystkie tego typu teorie trącą probą manipulacji i przejecia wladzy nad jednostką przez tzw. osoby bardziej "uduchowione". Najważniejsze to nie dać sobą manipulować żadnym megalomanom. A prawda jest tak, że opisana parka musiala nie kochać sie tak naprawde i ulegli wlasnie poczuciu winy i manipulacji takich jednostek jak ty.
J
Joanna
12 grudnia 2014, 10:27
Sorry, jak czytam brednie o niedopasowaniu to mi się niedobrze robi. Problemem nie jest niedopasowanie, tylko nieumiejętność rozmowy i o tym i wspólnego dążenia do rozwiązania problemu. Obserwuję dwie skrajności, które nie pozwalają ludziom swobodnie rozmawiać i podejść życiowo do spraw seksu. Pierwszy, to zbyt poważne go traktowania, jak temat tabu, zło konieczne, w ogóle fatum i choć co jeszcze. A drugi, to podejście...komercyjne? Czyli zakładanie, że seks POWINIEN być taki, jak w filmach, książkach, baśniach prawie że! I to rodzi rozczarowania, bo kurcze - no nie, kobieta nie ma orgazmu za każdym razem, to trzeba się rozwieść. Bo jak to?? W "Grey'u" miała zawsze! W mojej opinii brakuje społecznie zdrowego podejścia do seksu, może nawet czasem z poczuciem humoru? :)) Osobiście polecam!
DR
dobra rada
12 grudnia 2014, 11:06
Proszę zachowaj swoje doświadczenia na tym polu do prywatnej korespondencji dla dobra innych czytelników.
SK
Szczęśliwa kobieta
12 grudnia 2014, 11:21
a ja myślę, że dużo tu prawdy i to nie poczucie winy, a coś innego. Ile jest takich małżeństw - śpią ze sobą, ale się nie znają, są ze sobą, bo chcą sexu, nie siebie, nie troszczą się o siebie nawzajem, ale o własne potrzeby. Wpadają - potem jest dramat, albo 1. się rozstają, bo chodziło tylko o przyjemność, a nie odpowiedzialność,albo 2. biorą ślub, męczą się ze sobą, bo zaczynają się schody i różnie się to potem toczy. Co daje nam czystość przedmałżęńska? Umiejętność słuchania się nawzajem - nie zawsze kobieta ma ochotę na sex, ale też nie zawsze ma na to ochotę mężczyzna. Potrafiąc się powstrzymywać, potrafimy sobie odmówić wtedy, kiedy ta druga strona tego nie chce. Na tej płaszczyźnie często występują nieporozumienia. Druga kwestia, to antykoncepcja, która pozwala nam na sex bez ograniczenia - kiedy chcę i kiedy mam na to ochotę. Czystość przedmałżeńska pozwala nam na przygotowanie się do naturalnych metod planowania rodziny. Tak, pewnie zaraz popłynął komentarze - nieskuteczne, ciemnogród itp. Jestem mężatką 12 lat, jakieś 3 lata przed ślubem intensywnie uczyłam się NPR - temperatura, śluz. Kiedy wyszłam za mąż znałam swój organizm dokładnie. Wiedziałam kiedy mam dni z możliwością poczęcia, a kiedy nie, mój mąż wiedział , gdzi emam zapisane karty obserwacji na komputerze i sobie tam zaglądał, wie na ten temat tyle co ja, więc potrafi odczytać fazy i wie, kiedy możemy zorganizować romantyczny wieczór, a kiedy powinniśmy się powstrzymać. Dzisiaj są inne narzędzia - aplikacje na telefon, który wpisane dane przypasowuje do kilku wybranych metod i podaje informację na bieżąco. Dzisiaj obserwuję już tylko śluz, bo więcej nie potrzebuję. Nasz organzim jest czytelny, wystarczy wysiłek, a od tego ciągle uciekamy, nie chce nams ię wysilać i pracować, tak jak w przypadku seksu, nie chce nam sie podejmować wyzwań i wysiłków, bo po co. A nasze małżeństwo po 12 latach wciąż kwitnie, mamy do siebie szacunek, zaufanie a nasza miłość jest coraz bardziej dojrzała.
A
aga
12 grudnia 2014, 12:05
Że tak powiem, po prostu nie należy zaczynać "od dupy strony". Miłość obejmuje też miłość cielesną. Jeśli współżyje się z kimś z kim wcześniej było się parę lat nawet jeśli nie jest się w związku małżeńskim, ale zna się dobrze tę osobę i jets to wyraz miłości, to nie można mówić o nie znaniu się. 
SR
Smutna rzeczywistość
12 grudnia 2014, 12:42
Pewnie, że jak się ze sobą jest to i bez małżeństwa się doskonale zna. Prawda seks to nie zło konieczne ani komercja. Kto jest w związku to dobrze to wie jest to oczywista oczywistość.  Jednak czy o to chodzi w życiu by się zaspakajać. A gdzie jest w tym wszystkim Bóg, gdzie miłość do Niego? Stajemy się jak Bóg, sami wybieramy, co dobre, co złe. Tak jak w tym artykule pani Joli.
P0
panna 006
6 maja 2014, 22:43
popieram idee czystości i czekam na naprawdę dobry tekst o tym, dobre świadectwo, do tej pory na deonie były może dwa dobre, rzeczowe, reszta słaba, a tu to takie strutututu, czekjacie bo seks jest zły bo niszczy zaufanie... a prawda jest taka że ten związek był skazany na porażkę, autor sam podał powód: bardzo się różnili. i tyle. a już brak pocałunków czy trzymania się za ręce to naprawdę przesada... 
M
Miki
12 maja 2014, 17:23
zgadzam się. Najlepsze są zakazy księdza typu że para nie może sie trzymać za ręce. Próba rządzenia, manipulowania i wywierania wpływu. Nie podoba mi się to. Bo wiara to coś wiecej, to rozwój duchowy, nauka tego jak walczyć z szatanem, jak zwycięzać zło dobrem.... a pozatym sorry, ale w PŚ jest napisane Najpierw nawracajcie samych siebie.
12 grudnia 2014, 10:24
Zgadzam się, bo jest coś infantylnego w tym świadectwie. Być może było pisane po prostu z perspektywy młodego człowieka. Skąd brak zaufania narzeczonej, jeśli odpowiedzialność leży po obu stronach? I co ma prawdziwa męskość do tego? 
J
Jar
6 maja 2014, 20:15
A my poczekaliśmy. I warto było dać sobie nawzajem białą róże po ślubie. 20 lat zgodnego małżeństwa to chyba wystarczający dowód.
S
Stan55
6 maja 2014, 21:00
Zdecydowanie nie seks jest w związku najważniejszy. Dlatego, naprawdę,  nie ma znaczenia czy zaczniecie przed,  czy po ślubie. Wasza wolna wola. Najważniejsze aby decyzja czy przed  czy po ślubie zacząć uprawiać seks była decyzją WSPÓLNĄ. Cały ten wątek 'świadectw' nie bardzo ma sens. Najpierw bowiem należałoby wykazać, że  Ci, którzy zaczeli po ślubie rzadziej się rozwodzą lub są bardziej szczęśliwi w małżeństwie ( to ostatnie raczej niemierzalne). Nie bądźcie niewolnikami seksu, nie stawiajcie go ponad miłość, wyrozumiałałość, umiejętność słuchania. Nie mitologizujcie go, nie tędy droga. Ma być powszedni, zwykły, jak jedzenie czy sen. Tak więc nie ma najmniejszego znaczenia kiedy zaczniecie. Mam 30-to letni staż małżeński, czwórke dzieci, najstarszy syn w tym roku przyjął święcenia kapłańskie. Seks zaczęliśmy uprawiać z żoną długo przed ślubem.
J
Jar
6 maja 2014, 21:09
I tłumacz niewidomemu, że chmura jest biała jak szyja łabędzia. :) Skakałeś kiedyś na bungee? Choć bym nie wiem ile pisał nie jesteś w stanie zrozumieć co czuje się spadając z 70m głową w dół. Jeśli czegoś nie doświadczysz to tego nie pojmiesz.
M
Michał
6 maja 2014, 22:56
Jezus dał Nam wystarczające świadectwo miłości na krzyżu a papież Franciszek tyle co dzisiaj rano mówił o tym jak ważne jest naśladowanie go i dzielenie sie darami Ducha Świętego, jego światłem. Uczynił to Ireneusz a Ty krytykujesz go, "poprawiasz" jego świadectwo które wierze że od Ducha Św. pochodzi i nie napisał go na pokaz. Przyjmij je do serca, podziękuj ale nie krytykuj dodatkowo piszac że cudzołożyłes przed ślubem i na nic to nie wpłynęło, to zły przykład szczególnie dla młodych par które akurat czytają ten artykuł i Twoj komentarz również. Bacz bardziej na słowa, proszę.   Pozdrawiam.   Króluj nam Chryste !!! 
Q
Qma
7 maja 2014, 13:13
A trzeba pojmować? Świadectwo, jak czytam,  szcześliwego związku  nie wystarczy? Na owoce trzeba patrzeć a nie dywagować. A Ty Jaro masz się za lepszego - nie? Ty przecież widzisz, Ty przecież doświadczyłeś. Życie nie jest do pojmowania, życie jest po to aby nim żyć.
M
Mik
6 maja 2014, 19:50
To cudowne uczucie wiedzieć, że nie miała żadnego innego przede mną, że będziemy dla siebie pierwszymi, jednakowo niedoświadczeni. gdy się jest ze sobą i ma się wspólne pasje, to jest wiele ciekawszych rzeczy do robienia razem niż seks
IP
inny punkt widzenia
6 maja 2014, 13:12
Młodzi przez kilka lat się powstrzymują , poznają siebie, mają wspólne fundamenty, a po ślubie pózniej często są problemy: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,61,nie-zaniedbujcie-bliskosci-i-fizycznej-intymnosci.html Wspierajmy w robieniu dobra, anie w pilnowaniu aby nie popelnić grzechu, 
M
Michał
6 maja 2014, 23:02
Nie wiem czy dobrze Cie zrozumiałem ale w tym artykule "nie zaniedbujcie bliskosci..." odnosi sie to do małżeństwa a nie czasu go poprzedzającego.
J
JA:P
6 maja 2014, 12:42
Z tej wypowiedzi wynika coś zupełnie innego. Fakt rozmowy i porozumienia... płęta jego wypowiedzi mówi sama sa siebie ,,DOPERO jak byliśmy wolni od tego zniewolenia, ZACZĘLIŚMI ROZMAWIAĆ NA te ISTOTNE w życiu TEMATY, okazało się ze bardzo się różnimy:
C
Chudzik
6 maja 2014, 13:17
Ale z wcześniejszego tekstu wynika, że przed czułościami też ze sobą normalnie rozmawiali...więc co się zepsuło? "Otóż, kiedy zaczęliśmy się spotykać wszystko było pięknie pomiędzy nami, lecz pozwalaliśmy sobie na coraz to więcej w zbliżaniu się do siebie." To co na początku o pogodzie rozmawiali skoro podjęli decyzję o zaręczynach i Małżeństwie? Chyba związek partnerski a później Małżeński powinien opierać się na rozmowie i porozumieniu...
M
mateusz
6 maja 2014, 15:41
Puenta, nie płęta, na litość!
C
Chudzik
6 maja 2014, 12:40
Nie mam pojęcia, dlaczego przez wspólną walkę straciliście do siebie zaufanie...moim zdaniem to powinno Was wzmocnić. My z Mężem mięliśmy problemy z masturbacją - to jest dopiero forma braku "szacunku" do partnera i sidła z jakich się jest strasznie trudno wyciągnąć. Postanowiliśmy, że o każdym "stosunku z samym sobą" będziemy sobie mówić. Wstyd jest się przyznać jak cholera przed osobą na, której Ci zależy ale to wzmacnia zaufanie (Ufam Tobie tak, że nie wstydzę się przed Tobą samego siebie, tego kim jestem). Dziś jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwojgiem wspanioałych Dzieci. Ufamy sobie bezgranicznie. Choć czasami zdaży się wpadka (już od wielkiego chalo) to zawsze sobie o tym mówimy i próbujemy razem rozwiązać problem. Moim zdaniem "zabiło" Was oddalenie od siebie a nie brak zaufania. Nikt chyba nie chce spędzić życia z partnerem, który się do Ciebie nie zbliża! To moim zdaniem nie jest walka z grzechem a ucieczka...
G
Gosia
6 maja 2014, 12:33
Zgadzam się z Karolem, że właściwie brakuje informacji nt. dalszych losów owej pary. Mogę jednak ze swojego doświadczenia powiedzieć, że "dolna centrala" bardzo miesza między młodymi ludźmi. Im bardziej pozwalamy sobie na bliskość ciała, tym dalej jesteśmy duchem. Pomijam już tutaj fakt, że zamiast wspólnie budować, często zaczynamy burzyć... Trzymajcie się ciepło, a wszelkie trudności zawierzajmy Panu Bogu:)
S
strictwise
6 maja 2014, 17:19
"Im bardziej pozwalamy sobie na bliskość ciała, tym dalej jesteśmy duchem." Wydawało mi się zawsze, że ciało współgra z duchem, nie na odwrót, więc . Poza tym, z Twojej wypowiedzi rozumiem, że bliskość ciała to ta "zła", że "dolna centrala" to zło wcielone. No, jak to? Bóg stworzył w nas coś złego? Cała rzecz polega na tym, że seks jest piękny, bliskość jest piękna i wszyscy do niej dążymy, zresztą, co tu dużo gadać: Trójca Święta to jedna wielka bliskość i komunia Trzech osób. Tyle że my zostaliśmy zranieni, a w zranienia, czyli słabość, grzech atakuje najszybciej. No bo słabe, to nawet najgłupszy strateg waliłby właśnie tam. A to najbardziej podstawowe i najbardziej wielopłaszczyznowe zranienie, ktore mamy, to brak miłości, co zas odbi odbija się w każdej sferze osoby. Jedną z nich jest sfera bliskości, o której mowa; przez zranienia stała się nieuporządkowana - i mówię zarówno o tej psychicznej (zależność, zniewolenie potrzebą tego, żeby bliska osoba z nami była), i fizycznej. Wniosek? Poznawać siebie (w sensie siebie samego! moje JA), odkrywać zranienia, zobaczyć w jaki sposób manipulują w moim życiu, rozmawiać o tym z bliską osobą, gdy trzeba - uporządkować sprawy z terapeutą, a nade wszystko - oddawać Bogu. Wszystkim życzę uzdrowienia w Jego Miłości. :)
G
G
6 maja 2014, 12:26
Jeśli się komuś wmówi, że np pocałunek przed ślubem to dzieło szatana to potem za każde niepowodzenie winny będzie pocałunek. Podobnie tutaj.
IP
inny punkt widzenia
6 maja 2014, 13:06
Częśćiowo się zgadzam, znam wiele dziewcząt, które po wielu latach małżeństwa czują, że kochanie się z mężem to coś nieczystego... Nie czerpią przyjemności z bliskości- cierpi na tym małżeństwo, potem dzieci, cała rodzina... Uważam, że lepiej mówić młodym co jest ważne przed ślubem - czyli poznanie czy cele są wspólne, czy fundamenty podobne. Jeżeli narzeczeni skupiają się, aby czegoś nie robić, to więcej o tym myślą, jest coraz trudniej i często zapominają porozmawiać o rzeczach fundamentalnych, które wydają im się być jednakowe. Zgadzam się, że bliskość cielesna może poczekać, ponieważ zabiera nam uwagę i czas aby poznać się dobrze.   Wydaję mi się, że w opisanym świadectwie, niekoniecznie trudność w powstrzymywaniu się od dotyku była niszcząca, może niszczyło ich poczucie winy? czy słuszne? Skupiali się ta tym czego nie robić, a nie na tym co dla nich dobre? Uważam, że kościół powinien wspierać w robieniu dobra, rozmnażaniu go, a nie w zakazach i wypominaniu grzechu, pilnowaniu aby było go mało, - w końcu na sądzie ostatecznym będzie spowiedż, ale nie z tego co zrobiliśmy żle, ale z tego DOBRA , które bezinteresownie daliśmy.. 
M
mateusz
6 maja 2014, 15:43
Czy Pan na pewno jest osobą wierzącą? Zdaje mi się, że przykazanie szóste nie wymaga tłumaczenia.
F
franek
7 maja 2014, 12:51
Naprawdę nie wymaga? A piąte? (Wojny sprawiedliwe, obrona własna,,? A ósme? Popatrz na walkę polityczną partyjniaków katolickich! Jezus mówił - jeden mężczyzna i jedna kobieta do śmierci. Ale nic nie wspominał o ślubie katolickim. :)
L
literka
7 maja 2014, 21:59
Jezus jest twórcą Kościoła. A jeżeli ślub nie będzie granicą pomiędzy narzeczeństwem a małżeństwem, to co nią będzie? Mężczyzna i kobieta muszą się najpierw dobrze poznać a potem zdecydować, czy chcą być ze sobą na zawsze. Gdyby nie istniał ślub to mogłoby się zdarzyć, że para na początku zdecyduje się na seks i pojawią się dzieci, a potem on lub ona odejdzie mówiąc, że się jeszcze nie związał/nie związała. Ślub, w jakimkolwiek wyznaniu, powinien być gwarancją dozgonnej wierności i dawać świadomość, że druga osoba świadomie związała się z Tobą do końca.
M
miki
12 maja 2014, 17:19
o ile wiadomo 6 przykazanie brzmi nie cudzołóż. Czyli nie uprawiaj seksu pozamałżeńskiego. A pan jest osobą wierzącą napewno? czy tylko taką, która lubi innych pouczać?
A
aga
12 grudnia 2014, 12:15
A Pan jest wierzącą? Jakie ma Pan prawo do tego żeby mówić komuś że jest zły? Jeśli ktokolwiek tutaj ocenia to właśnie Pan. Każdy ma swoje sumienie. Jedni lepiej drudzy gorzej ukształtowani. Jedyna OSOBA, która ma prawo nas oceniać siedzi gdzieś w górze i patrzy na nas z miłością. Więc zamiast bronić "nie códzołóż" i oczerniać innych, którzy go nie przestrzegają, niech Pan zajmie się sobą. Nikt z nas nie jest bez winy. Wytykać grzech komuś innemu to chyba bardziej perfidne niż samemu to robić. 
K
Karol
6 maja 2014, 12:21
Trudno wywnioskować z tekstu, czy dziś Ci Narzeczeni są małżeństwem czy też nie....Ale piękne świadectwo :) Co do poprzedniego komentarza - Sakrament Małżeństwa zawierają Małżonkowie i to oni sobie przysięgają - nie księdzu. Kapłan jest świadkiem, jakby urzędnikiem Kościoła. Poprzez ten Sakrament, Małżonkowie publicznie oddają siebie Bogu i zawierzają Jemu całe życie. "Według Pana Boga małżeństwo jest wyjaśnione i nie zgodze sie z Tobą...Poczytać można co mówił Bóg o związkach niesakramentalnych etc. :)
C
Chudzik
6 maja 2014, 13:12
Cytat z tekstu o ich dalszych losach..."To było piękne, bo w końcu udało nam się i wytrzymywaliśmy, przez co czuliśmy się dużo lepiej. Niestety...dopiero wtedy zaczęły się poważne kłótnie i nieporozumienia, mieliśmy już całkowity brak zaufania do siebie, choć już mieliśmy zaplanowany ślub rozstaliśmy się."
B
Biblista
6 maja 2014, 12:12
Co wy mowicie przeciez jest rzecza oczywistą że według Pana Boga małżenstwo zawiera sie w czasie gdy ludzie staja się jednym ciałem a nie kiedy cos tam przyrzekaja przy ksiedzu ;o
DB
do biblista
6 maja 2014, 12:39
nie wiem dlaczego nazywasz siebie biblistą, ale chcąc głosząc naukę Pana, głoś ją w prawdzie i z wiarą. Po pierwsze ludzie nie "coś tam przyżekają przy księdzu" a ślubują miłość, wierność i uczciwość PRZED PANEM BOGIEM za pośrednictwem kapłana, który jest narządziem w ręku Boga... Jest jakby świadkiem i można by powiedzieć że takim Bożym urzędnikiem państwowym... Na każdym weselu słyszymy tego potwierdzenie: «Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela». Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen Po drugie jak więc to sobie wyobrażasz? Że po inicjacji partnerkę możesz już nazywać żoną? To absurd! Absurd w który chcesz wplątać Pana Boga! Przeczytaj raz jeszce księgę rodzaju i 10 przykazań Bożych- jesteś biblistą-napewno znajdziesz fragmenty i o małżeństwie, i o czystości, i o cudzołustwie...  Jednym ciałem stajemy się tylko w w takim połączeniu KOBIETA-BÓG-MĘŻCZYZNA... Bo to Bóg łączy i tylko on jest tym łącznikiem. Nie ma innego. I wtedy możesz powiedzieć że wg. Pana Boga stajemy się jednym ciałem!
I
IzaB.
6 maja 2014, 14:56
też kiedyś czytałam na jakieś katolickiej stronie, że dwoje ludzi staje się małżeństwem wtedy kiedy stają się jedym ciałem; czyli najpierw ślubowanie a potem zjednoczenie i wtedy 100% małżeństwo i tylko w tej kolejności to ma sens. ps. 1. nie wiem czy dobrze, że użyłam określenia staje się. ps. 2. nie czepiajmy się słówek
RN
ricsment necessary
6 maja 2014, 19:21
kan 1061 § 1. Ważne małżeństwo pomiędzy ochrzczonymi nazywa się tylko zawartym, jeśli nie zostało dopełnione; zawartym i dopełnionym, jeśli małżonkowie podjęli w sposób ludzki akt małżeński przez się zdolny do zrodzenia potomstwa, do którego to aktu małżeństwo jest ze swej natury ukierunkowane i przez który małżonkowie stają się jednym ciałem. Kan. 1142 - Małżeństwo niedopełnione, zawarte przez ochrzczonych lub między stroną ochrzczoną i stroną nieochrzczoną, może być ze słusznej przyczyny rozwiązane przez Biskupa Rzymskiego, na prośbę obydwu stron lub tylko jednej, choćby druga się nie zgadzała. Małżeństwo niedopełnione nie cechuje się zatem absolutną nierozerwalnością
F
franek
7 maja 2014, 12:55
Czyli wg ciebie - w oczach Boga: małżeństwa niewierzących lub zawarte w innych religiach - są nieważne?
B
Biblista
7 maja 2014, 13:29
A ja wam mówię, by w ogóle nie przysięgać: ani na niebo, bo jest tronem Boga; 35 ani na ziemię, bo jest podnóżkiem Jego stóp; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla; 36 ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym lub czarnym. 37 Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest.
B
Biblista
7 maja 2014, 13:34
Nie rozumiem waszego rozumowania czyli waszym zdaniem jesli ja mam pierwsza kobiete i jestem jej pierwszym mezczyzna i kocham sie tylko z nia przez cale zycie a nie mam slubu koscielnego to popelniam cudzolostwo?  Przeciez Pan nie nakazal nam sakramentu małżenstwa.