Jezuita, który zmieniał historię
Antonio Possevino (1533-1611) pochodził z Mantui. W 1559 roku wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, nowego wówczas, bardzo prężnego zgromadzenia, które stawało się właśnie głównym narzędziem kontrreformacji. Jego kariera nabrała rozpędu zaledwie rok później, kiedy udał się do Sabaudii, gdzie książę Emanuel Filibert miał olbrzymie problemy z protestantyzmem.
Wyznanie Kalwina trafiło tam na bardzo podatny grunt - już od średniowiecza papieże walczyli z herezją waldensów, szerzącą się w okolicznych alpejskich dolinach.
W Sabaudii Possevino głosił kazania i zakładał szkoły. Od początku dał się poznać jako gorliwy propagator jezuickiej edukacji: utworzył kolegia w Turynie, Chambery i Mondovi. Kolegia jezuickie, których gęsta sieć pokrywała wówczas Europę, były wspaniałą bronią Kościoła katolickiego. Ze względu na wysoki poziom nauczania, kształcili się w nich nie tylko synowie katolików, ale i protestantów - a jako absolwenci byli już zwykle żarliwymi zwolennikami papieża, wykształconymi na tyle dobrze, aby odeprzeć protestanckie argumenty w ewentualnych dysputach. Stąd i nacisk, jaki jezuici kładli na fundowanie nowych założeń.
Kolejnym polem działania Possevina była Francja, gdzie trwały wówczas wojny religijne. Pracował w Lyonie, Avignonie (gdzie znowu pomagał w zakładaniu kolegiów), wreszcie w Paryżu. Paryskie kolegium było oczkiem w głowie Towarzystwa Jezusowego. Uniwersytet Paryski ukończyli przecież św. Ignacy z Loyoli, św. Franciszek Ksawery i bł. Piotr Favre - trzej główni założyciele zakonu. Ale to właśnie nobliwa uczelnia czyniła przeszkody jezuickiej fundacji, widząc w niej, nie bez powodu, groźną konkurencję. Obrona paryskiego kolegium sprowadziła zatem Possevina także i tam, do stolicy Francji.
W 1573 roku Possevino został Sekretarzem Towarzystwa (zastąpił na tym stanowisku słynnego ojca Polanco, sekretarza samego św. Ignacego). Odtąd przez kilka lat przez jego dłonie przechodzić będzie cała korespondencja zakonu, skierowana do generała jezuitów. Będzie z pewnością jedną z najlepiej poinformowanych osób epoki.
W 1577 roku Stolica Apostolska, ufna w jego umiejętności, wysłała go z delikatną misją dyplomatyczną do Szwecji. To skandynawskie państwo odeszło od katolicyzmu w 1527 roku, ale ówczesny władca kraju, król Jan III, mąż Katarzyny Jagiellonki (i ojciec Zygmunta Wazy, późniejszego króla Polski) wydawał się skłonny do powrotu na łono Kościoła.
Do Szwecji nasz jezuita podróżował dwukrotnie: w latach 1577-78 i 1579-80. Za pierwszym razem w cywilnym ubraniu - na pewno nikt nie przypuszczał, że ów dobrze ubrany paniczyk z piórkiem przy kapeluszu wieczorami zmawia brewiarz i że jest wysłannikiem papieża. Possevino głosił kazania przed królem, władca przyjął nawet z jego rąk katolicką komunię. Nadzieje w Rzymie sięgały zenitu. Niestety, ze względu na silną opozycję w Szwecji, plany nawrócenia tego kraju ostatecznie spełzły na niczym.
Jezuita powrócił do Włoch. Tam czekała jednak na niego kolejna misja na północ: oto w 1581 roku na dworze papieskim zjawił się niejaki Istoma Szewrigin, poseł Iwana Groźnego, władcy Moskwy, mamiąc papieża projektem ogólnochrześcijańskiej Ligi przeciw Turkom i unii z rosyjskim prawosławiem. W zamian papież miał pomóc Moskwie w zawarciu pokoju z Polską.
Skąd ten dziwny pomysł Iwana Groźnego? Stefan Batory od 1579 roku prowadził z nim wojnę o Inflanty, zagarnięte przez Moskwę niewiele wcześniej. Polski król zdobył Połock i Wielkie Łuki, wkrótce miał oblec Psków, a sytuacja Moskwy, dodatkowo zagrożonej przez Szwecję, stawała się bardzo ciężka. Stąd pomysł interwencji papieża, którego Batory, jako władca katolickiego państwa, powinien był posłuchać. Iwan Groźny wiedział również bardzo dobrze, że unia z prawosławiem pozostawała wielkim marzeniem kolejnych papieży. Zaledwie wiek wcześniej na Soborze Florenckim niemal udało się pogodzić zwaśnione wyznania, ale pojednanie wciąż pozostawało niezrealizowane. Chociaż zatem, jak pokazały dalsze wydarzenia, Iwan IV nie miał najmniejszego zamiaru się nawracać na katolicyzm, łudził Grzegorza XIII i taką perspektywą.
Jeszcze w tym samym 1581 roku Possevino pojawił się na dworze Batorego. Polski król był skłonny podpisać rozejm z Moskwą, chociaż niechętnie, ponieważ jego działania wojenne w Inflantach rozwijały się dotąd bardzo pomyślnie. Od razu jednak zwrócił uwagę Possevina, że Stolica Apostolska łudzi się, że Rosja weźmie udział w wojnie z Turcją, ponieważ oddziela ją od Turków zbyt duża odległość. Antonio Possevino, zgodnie z instrukcjami papieża, udał się jednak do Staricy, gdzie przybywał Iwan IV.
Negocjacje nie były łatwe. Nadchodziła zima, która była naturalnym sprzymierzeńcem obrońców Pskowa, obleganych bezskutecznie przez wojska Batorego. Possevino szybko zrozumiał, że kwestię unii lepiej poruszyć po zawarciu pokoju. Ostatecznie, dzięki staraniu jezuity, został zawarty 10-letni rozejm w Jamie Zapolskim (1582). Na jego mocy większa część Inflant została przy Polsce. Zaraz po zawarciu rozejmu Possevino udał się ponownie do Iwana IV, aby porozmawiać o zawarciu unii kościelnej. Oczywiście, dysputa skończyła się awanturą: Iwan uniósł się i nawymyślał papieżowi. Wkrótce potem, po kolejnym spotkaniu z władcą, Possevino opuścił Moskwę.
W międzyczasie powstawały, dzięki staraniom Possevina, kolejne kolegia: w Braniewie, Rydze czy Dorpacie, z jego pomocą do godności Akademii zostało podniesione kolegium w Wilnie. Jezuita posłował także do cesarza Rudolfa II w sprawie granicy z Siedmiogrodem. W 1586 roku dał się przekonać Stefanowi Batoremu, że Polska powinna podjąć kolejną wyprawę na Moskwę.
Iwan IV zmarł w 1584 roku, a jego państwo pogrążyło się w chaosie. Podbój Moskwy dałby szansę na jej nawrócenie - argumentował polski król. W dalszej kolejności Polska mogłaby wziąć udział w misji przeciw Turcji. Possevino wyjechał zatem do Rzymu, aby podjąć negocjacje z samym papieżem i uzyskać od niego pomoc finansową dla polsko-litewskiej wyprawy wojskowej. Jak komentuje fińska historyk Liisi Karttunen, robił to za plecami własnego generała (był nim wówczas charyzmatyczny Claudio Acquaviva), co, oczywiście, generałowi nie mogło się podobać.
Plany pokrzyżowała śmierć Batorego. Possevino popadł w niełaskę i został skierowany do kolegium w Padwie jako nauczyciel (uczył tam m.in. Franciszka Salezego, późniejszego świętego). Nadal jednak śledził losy Polski - ucieszył go "Opatrznościowy" wybór Zygmunta III na króla Polski (ostatni raz był w Polsce właśnie podczas tej elekcji), żywo interesował się kolejnymi Dymitriadami, które były przecież kontynuacją moskiewskich planów Batorego.
Nazwisko Antonia Possevina na zawsze będzie związane z Moskwą także z innego powodu - w 1586 roku ukazało się jego dzieło "Moscovia", w którym opisał to, co przeżył i zobaczył podczas swojej misji na dworze Iwana IV. Do dzisiaj "Moscovia" jest źródłem bezcennych informacji na temat Moskwy Iwana IV. Praca ukazała się także po polsku.
Jezuita wrócił do wielkiej polityki jeszcze na krótko, aby podjąć negocjacje z Henrykiem IV, królem Francji. Jednym z zagadnień, jakie wówczas poruszono, była ponownie sprawa paryskiego kolegium, wciąż zagrożonego przez knowania Uniwersytetu.
Antonio Possevino, doskonały mówca i uczony teolog, jeden z najwybitniejszych dyplomatów swoich czasów, zmarł w 1611 roku w Ferrarze. Pozostał legendą - od czasów jego misji datuje się rosyjska "jezuitofobia", a jezuici jeszcze w XIX wieku będą próbowali nawrócić Rosję za pomocą metod dyplomatycznych. Znany pozostał i w Polsce - Jan Matejko uwiecznił go w samym centrum obrazu "Stefan Batory pod Pskowem".
Marta Kwaśnicka
Skomentuj artykuł