Ja mam po nim prać skarpety? To może być rodzaj pokuty

(fot. unsplash.com)
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap

Ona była przyzwyczajona do tego, że mężczyźni w jej domu, ojciec, dziadek i brat, dbali o porządek. Jej mąż wychował się w domu gdzie te rzeczy zawsze robiła kobieta. Nie miał najmniejszej ochoty, żeby zmienić swoje nawyki, co ona przeżywała jako bardzo mocne upokorzenie.

Pokuta ma nas otwierać na Boga i na drugiego człowieka. Próbowaliśmy wcześniej zatrzymać się na tym pierwszym elemencie, ale tak jak belki krzyża są ze sobą złączone, tak otwarcie wertykalne na Boga musi się wiązać z otwarciem horyzontalnym, a więc na drugiego człowieka. Nie można jednego od drugiego odłączyć. Trudno więc wyobrazić sobie pokutę chrześcijańską, która będzie wysiłkiem otwarcia się na Boga przy braku wysiłku otwarcia się na drugiego człowieka. To byłaby bez wątpienia jakaś jej karykatura.

Otwarcie na drugiego człowieka może mieć bardzo różne formy i etapy. Oczywiście o nich wszystkich trudno będzie opowiedzieć w tym jednym rozdziale. Myślę, że najpierw trzeba wziąć pod uwagę tych ludzi, którzy są wokół nas i którzy tworzą grupy, do jakich przynależymy. Jest jasne, że o wiele bardziej pokutne podejście będzie musiała mieć żona wobec męża czy mąż wobec żony oraz że to wymaganie z racji na deklarowaną i przeżywaną wspólnie miłość będzie siłą rzeczy o wiele mocniejsze niż w odniesieniu do osób, z którymi nie jesteśmy związani aż tak blisko. Gotowość do przyjęcia drugiej osoby, czyli także do przeżywania bycia z nią jako rodzaju pokuty, będzie więc we wspólnotach ścisłych o wiele ważniejsza i o wiele trudniejsza niż w innych, luźniejszych związkach.

DEON.PL POLECA

W każdej wspólnocie, która jest wspólnotą życia, małżeńskiego, rodzinnego czy zakonnego, nieuchronna będzie pokuta rozumiana jako znoszenie drugiego człowieka. Każdy człowiek, choćby najukochańszy, ma swoje ograniczenia i słabości. Mogą być one banalne, ale też bardzo trudne. Nie zapomnę rozmowy z jedną z moich koleżanek, z którą chodziłem do szkoły. Wyszła za mąż i po jakimś czasie zaczęła przeżywać pewne trudności. Chciała więc porozmawiać ze mną jako kimś znajomym, ale również jako kapłanem i zakonnikiem. Mówiła, że trudnością jest dla niej codzienne życie z jej mężem. Była przyzwyczajona do tego, że mężczyźni w jej domu, ojciec, dziadek i brat, dbali o porządek, o pranie swojej osobistej bielizny. Jej mąż wychował się w domu o zupełnie innej tradycji, gdzie te rzeczy zawsze robiła kobieta, mama lub babcia. Nie miał najmniejszej ochoty, żeby się do tego zabrać i zmienić ten nawyk, co ona przeżywała jako bardzo mocne upokorzenie: „Ja mam po nim prać skarpety?”. Zauważmy, że to bardzo trudna sytuacja, której nie trzeba wymyślać, stworzyło ją samo życie. Żona z jednej strony akceptowała swoje miejsce, a z drugiej strony próbowała dotrzeć do męża, żeby zrozumiał, co i dlaczego ona przeżywa, nie było to jednak odrzucenie. Spójrzmy na tę bardzo prostą, banalną, choć trudną sytuację jak na rodzaj pokuty przyjętej w imię miłości, realizacji przysięgi małżeńskiej i bycia razem. Tutaj konieczna jest rezygnacja z czegoś, co tej kobiecie wydawało się oczywiste.

Mogę też podać przykład moich zmarłych rodziców. Skoro żyli razem ponad pięćdziesiąt lat, to – na ile mogłem uczestniczyć w ich relacji i być z nimi – doświadczyli niejednego. Pochodzili z zupełnie różnych środowisk: mój ojciec z rodziny, która przed wojną żyła na bardzo wysokim poziomie, wszystko robiły służące, mama zaś była córką prostego zegarmistrza i nauczono ją tego, żeby wszystko robić samodzielnie. Po latach zrozumiałem wysiłek mamy i jej akceptację tego, że ojciec nie zmywał naczyń. Zaczął to robić w niektóre dni dopiero po trzydziestu latach małżeństwa. Zawsze uważał, że to jest poniżające dla mężczyzny, że od tego są kobiety albo służące. To nie wynikało z jego złej woli, tylko z pewnego sposobu ukształtowania. Jak dużo potrzeba było cierpliwości i pracy mojej mamy, żeby ojca skłonić do tego zajęcia.

Myślę więc, że wiele jest takich codziennych sytuacji, w których nasza pokuta wobec najbliższych wynika z tego, że ich bardzo kochamy i jesteśmy w stanie przyjąć odczuwane przez nas drobne niesprawiedliwości, oczywiście bez wykluczania tego, że chcemy pomóc tym bliskim się zmienić. To są sytuacje, które narzuca nam nasz sposób życia. Tak też jest zresztą we wspólnotach zakonnych. We wspólnocie męskiej – sam to przeżyłem w niejednej – pochodzimy z rodzin, w których mamy, siostry i babcie dbały o takie proste rzeczy jak mycie naczyń. Gdy jest na przykład rekreacja, w ośmiu wypijemy kawę i coś zjemy, ktoś musi potem pozmywać i okazuje się, że nie ma kto. Nie ma mamy czy siostry, rośnie sterta nieumytych naczyń, więc któryś z nas musi zmobilizować się i podjąć tego prostego zadania. Ten moment wydaje się zwyczajny, ale to jest przełamywanie siebie, zrobienie kroku naprzód. To zmiana swojego sposobu myślenia, prosta pokuta, którą bardzo często podsuwa życie.

Fragment pochodzi z książki "Radość z powrotu".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ja mam po nim prać skarpety? To może być rodzaj pokuty
Komentarze (8)
AK
~Anna Karczewska
4 grudnia 2019, 09:58
Ten tekst jest głupi w tak wielu wymiarach, że naprawdę trudno to skomentować. Bez czytania nazwiska autora można nabyć pewność, że jest nim duchowny. Takiego poziomu odrealnienia nikt inny współcześnie nie prezentuje. Na początku - mieszanie sfery pokuty z normalnymi interakcjami ludzkimi. Po wtóre - pochwała braku niedogadania przed ślubem (bo takie rzeczy jak obowiązki domowe powinny się kształtować już w narzeczeństwie i wówczas być omawiane, a nie stawać się niespodzianką i powodem wielkiego bólu po ślubie). Po trzecie - zupełny brak symetrii. To zawsze kobieta ma się poświęcać, ma robić, to, to i to, bo tak wynika z... no właśnie, z czego? Z widzimisię autora? Z konwencji społecznej sprzed stu lat? Traktowanie pana męża jakby miał dwie lewe rączki żeby nawet nie potrafił wcelować skarpetą do otworu bębna pralki to robienie z niego kaleki społecznego, który w razie "awarii" - wyjazdu żony, ciężkiej jej choroby itd. - nic nie potrafi.
NC
~nomen cognomen
4 grudnia 2019, 03:00
Jak to, a mężczyzna nie ma za co pokutować? Co to za podwójna moralność która każe kobiecie w pokorze paprać się brudami a mąż, często gorszy od niej moralnie, może się obijać albo na niej wyżywać? Nie przyjmuję takiego nauczania ani takiego kościoła. Pomiatanie kobietą nie jest chrześcijańskie, ale pogańskie i pochodzi z Rzymu i Mezopotamii, a nie od Chrystusa. Zdjąć korony, prać skarpety, zmywać i sprzątac po sobie, "książęta udzielni" stanu świeckiego i duchownego.
TK
Ter Ka
3 grudnia 2019, 23:27
Hmm, a może by mąż "w ramach pokuty" zaczął dbać o swoją własną bieliznę? Dlaczego autorowi wydaje się oczywiste, że to żona powinna zmienić swoje przyzwyczajenia?
SM
Sylwester Mrozik
3 grudnia 2019, 22:01
Mycie naczyń jako przełamywanie siebie i pokuta. Macie wy pomysły zakonnicy. A jak zrobicie sobie kolację, to ewentualne okruchy sami zgarniacie, czy Was to przerasta ? Przydałyby się siostry, matki i babcie ?
ZR
~Zdrowy rozsądek
3 grudnia 2019, 21:27
A cóż to za pokuta w dobie zmywarek i pralek automatycznych? Owszem rozumiem, że w małżeństwie chodzi o postawę służby. Ale niańczyć i wyręczać dorosłego człowieka zdecydowanie nie polecam. Bo żona, która zastępuje mamusię sama kręci sobie bicz. Jak Państwo myślą, co się stanie jak chłopiec wydorośleje - otóż szuka sobie wymagającej kobiety i opuszcza aseksualną opiekunkę.
KO
~Kaśka Olszewska
3 grudnia 2019, 16:41
Sprzątanie po sobie to podstawowy obowiązek każdego - kobiety, mężczyzny, starszego, młodego, zakonnika, rodzica, pracownika i szefa. Szokuje mnie Ojca wspomnienie ośmiu dorosłych mężczyzn, dla których ta podstawowa norma życia społecznego nie jest jasna. A są to mężczyźni, którzy na co dzień doradzają, nauczają i głoszą innym, co jest dobre, a co złe. Mam też wrażenie, że sprzątanie po kimś (kto jest w stanie sam to zrobić - nie myślę tu o małych dzieciach lub osobach chorych) to raczej nie wyraz miłości i czułego zrozumienia, ale częściej bezradności i/lub wyższości. Zaś koncepcja prostej pokuty, którą podsuwa życie, najzwyczajniej mnie drażni. Wszyscy żyjemy, czyli też bałaganimy, brudzimy, śmiecimy - po prostu po sobie sprzątajmy. A gdy ktoś tego nie robi, zwyczajnie powinien się spotkać z niezadowoleniem innych czyli czytelnym przekazem: "postępujesz nie w porządku". Żadna filozofia.
JO
~Jelitu Omagoga
3 grudnia 2019, 16:17
Nieco szowinistyczny fragment. Kobieta 'ma być w stanie przyjąć drobne niesprawiedliwości' zdaje się być poglądem prehistorycznym. I jaki to rodzaj pokuty; służenie mężczyźnie latami.. To jaką facet ma pokutę, zmyć czasem naczynia? Dzisiejsi mężczyźni są na szczęście zniewieściali. Potrafią ogarnąć dom, kiedy żona wraca z pracy zmęczona. Umieją dzielić się obowiązkami.
TK
Ter Ka
3 grudnia 2019, 23:31
No, masz zupełną rację co do meritum, ale nie nazywaj tego zniewieścieniem, bo to jest słowo raczej o pejoratywnym zabarwieniu. Mężczyzna sprzątający po sobie nie jest mniej męski niż ten, którego trzeba obsługiwać