Kilka faktów o modlitwie ustnej, które mogą pomóc w rozwoju duchowym

Fot. Naassom Azevedo / Unsplash
Franz Jalics SJ

Należy modlić się "na siłę"? Kiedy modlitwa staje się formalnością? Czy modląc się różańcem, trzeba bez przerwy skupiać się na wypowiadanych słowach?

Odmawianie modlitw, których nauczyliśmy się w dzieciństwie lub które możemy znaleźć w modlitewniku, to najczęstszy sposób, w jaki się modlimy. Wielu ludzi tylko tak zwraca się do Boga. Dziecko uczy się nawiązywać kontakt z Bogiem, powtarzając Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo lub też słowa innych modlitw. Odmawianie ich przychodzi bez trudu; ma ono przy tym szczególnie cenną wartość wychowawczą, gdyż dostarcza dziecku gotowych wzorców w czasie, gdy samo jeszcze nie wie, jak ma się zwracać do Boga i co ma Mu powiedzieć. Z modlitw, które zna na pamięć, czerpie właściwe słowa. Mogą one wzbudzić prawdziwe religijne uczucia, kształtować jego pragnienia i postawy.

Tę formę modlitwy można zalecić nie tylko dzieciom. Nasza liturgia zawiera wiele niezmiennych formuł modlitewnych, które ksiądz odmawia sam albo wespół z wiernymi. Jest to najpowszechniejsza forma modlitwy wspólnotowej. Wszyscy razem odmawiają jedną modlitwę i w ten sposób wspólnie zwracają się do Boga.

DEON.PL POLECA

Wielu ludzi sądzi, że modlitwy są z konieczności tylko prośbami, na przykład wielokrotnie odmawiają Ojcze nasz w intencji wyzdrowienia bliskiej osoby. Modlitwy najczęściej są rzeczywiście prośbami. Zwykle zanosi je do Boga człowiek mający szczególne, godne szacunku nastawienie. Wyznaje on tym samym, że zdaje się na Boga. Modlitwa mająca charakter prośby jest wyrazem naszego zaufania do Niego oraz uznaniem Jego miłości do nas, Jego wielkości i wszechmocy. Modlitewna prośba, choć jest wyrazem prawdziwie chrześcijańskiego usposobienia, może kryć jednak w sobie pewne niebezpieczeństwo. Zdarza się bowiem, że płynie ona z całkowicie egoistycznego nastawienia człowieka podejmującego próbę wykorzystania Bożej wszechmocy do własnych celów. Wielu ludzi sądzi – często nie uświadamiając sobie tego – że wiedzą lepiej od Boga, co jest im potrzebne. Kiedy nie zsyła im tego, o co proszą, są rozczarowani.

Dlatego dobrze jest, gdy prośbie towarzyszą modlitwy, w których ofiarujemy Bogu nasze cierpienia, radości, wreszcie nas samych. Modlitwy o tym charakterze sprawiają, że w naszej więzi z Bogiem uwaga poświęcona własnym sprawom przeniesiona zostaje na Niego samego. W jej centrum stopniowo znajdzie się Jego dobroć, a nie nasza potrzeba. Nie oznacza to jednak, że winniśmy zmienić nasze modlitwy. Przemianie powinno ulec serce modlącej się osoby. Modlitwy zaczerpnięte z chrześcijańskiej tradycji mogą nam w tym dopomóc. Zawarte w nich prośby wykraczają poza małostkowe, ludzkie potrzeby, odwracają uwagę modlącego się od niego samego i kierują ją ku Bogu. Chociaż modlitwa, której nauczył nas Jezus, jest powszechnie znana, pragnę ją tutaj przytoczyć. Chciałbym pokazać, jak siedem próśb Modlitwy Pańskiej wznosi myśli człowieka tak wysoko, iż widzi on własne życie w Bożej perspektywie.

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje.
Przyjdź królestwo Twoje.
Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego.
Amen.

W podobny sposób kierują naszą uwagę ku Bogu modlitwy uwielbienia i dziękczynienia. Gdy zagłębimy się w modlitwę uwielbienia, wzbudzi ona w nas wewnętrzną radość, pełen bojaźni zachwyt i głęboką świadomość odkupienia. Rozważmy na przykład hymn Chwała na wysokości Bogu.

Chwała na wysokości Bogu,
a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Chwalimy Cię.
Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię.
Wysławiamy Cię.
Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu nieba,
Boże Ojcze wszechmogący,
Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca.
Który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Który gładzisz grzechy świata, przyjm błaganie nasze.
Który siedzisz po prawicy Ojca,
Tradycyjna modlitwa ustna
zmiłuj się nad nami.
Albowiem tylko Tyś jest święty. Tylko Tyś jest Panem.
Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste,
z Duchem Świętym
w chwale Boga Ojca.
Amen.

Swego czasu postawiono głośny zarzut, że w Kościele jest wielu ludzi, którzy wprawdzie dużo się modlą, lecz w życiu codziennym nie zachowują się jak chrześcijanie. Rzeczywiście, czasem tak jest. Sądzę jednak, że niektóre formuły modlitewne przekazane nam przez tradycję mogą dopomóc w przezwyciężeniu tej rozbieżności. Zauważmy, jak bardzo modlitwa św. Franciszka zapobiega powstawaniu przepaści między codziennym życiem a obcowaniem z Bogiem.

Uczyń mnie, Panie, narzędziem Twojego pokoju,
bym tam, gdzie jest nienawiść – zakorzeniał miłość,
tam, gdzie obraza – wnosił przebaczenie,
tam, gdzie niezgoda – głosił pojednanie,
tam, gdzie błąd panuje, bym przynosił prawdę,
tam, gdzie jest wątpienie, żebym krzewił wiarę,
tam, gdzie jest rozpacz, bym budził nadzieję,
tam, gdzie są ciemności, bym zapalał światło,
a tam, gdzie smutek, żebym wnosił radość.
Spraw, Panie, żebym nie o to zabiegał,
by mnie pocieszano, lecz żebym pocieszał,
nie szukał zrozumienia, lecz żebym rozumiał,
nie pragnął być kochany, ale żebym kochał.
Albowiem siebie dając – coś się otrzymuje,
siebie zapomniawszy – można znaleźć siebie,
innym wybaczając – doznam przebaczenia,
a umierając – zmartwychwstaję wiecznie.

Nie można zarzucić mijania się z rzeczywistością temu, kto zna tę modlitwę i odmawia ją w konkretnych sytuacjach życiowych; sytuacjach, w których oczekuje się od niego chrześcijańskiej postawy.

Przytoczone przykłady uświadamiają nam, jak uświęcone tradycją modlitwy zdolne są doprowadzić nas do Boga. A jednak, nawet gdy szczerze pragniemy zwrócić się do Niego, niejednokrotnie zbyt głęboko tkwimy w naszych problemach. Zarówno modlitwy wspólne Kościoła, jak i te, które znajdujemy w książeczkach do nabożeństwa, czerpią swoją inspirację z podniosłych uczuć. Przeniknięte są miłością do Boga. Odmawiamy je, a gdy ich słowa budzą w nas oddźwięk, zżywamy się z nimi coraz bardziej i w końcu utożsamiamy się z ich treścią. Po jakimś czasie odmawiamy je tak, jakbyśmy sami je ułożyli.

Dobór modlitw odpowiadających naszemu życiu jest bardzo ważny. Modlitwa jest aktem wewnętrznym. Tekst sam w sobie nie ma wartości; nabiera jej, jeżeli dzięki niemu dochodzi do przemiany duchowej modlącej się osoby. Na Bożą łaskę otwierają nas szczególnie takie formuły modlitewne Kościoła, jak na przykład akt pokuty w czasie mszy świętej, gdy mówimy "Spowiadam się Bogu wszechmogącemu", czy Psalm 51. Kiedy pojawia się w nas – choćby ledwie uświadomiona – potrzeba duchowej przemiany, owe modlitwy pomagają nam w wewnętrznym doskonaleniu się. Gdy jednak takie pragnienie – w najmniejszym choćby stopniu – jest nam obce, modlitwa pozostaje czczą formalnością. Słowa nie dotrą do osoby, która je wypowiada, a jej uwaga rozproszy się. Samo poruszanie ustami nie wystarcza do powstania prawdziwej modlitwy.

Wartość modlitwy zależy od tego, jak bardzo koncentrujemy się na słowach i ich sensie. Skupienie dotyczy w pierwszym rzędzie dosłownego znaczenia tekstu. Gdy zgłębimy go wnikliwie, wzmacnia się świadomość, że kieruje on nas do Boga. Modlitwa coraz bardziej przemawia do naszej duszy. Staje się ona aktem głęboko odczuwanego, pobożnego nabożeństwa. Formułę modlitewną przeżywa się wtedy jako pełne miłości i czci wzniesienie serca ku Bogu.

Gdy odmawiamy modlitwę z pobożnym skupieniem, pogłębia się nasza uwaga, jesteśmy wtedy mniej związani ze słowami i zdaniami. Uwagę przyciąga sama myśl zawarta w modlitwie. W taki sposób słowa modlitwy, chociaż powtarzane nie zawsze z jednakowym zastanowieniem, wspomagają wewnętrzną pobożność. Modlitewny tekst powinien kierować uwagę na Boga; wtedy spełnia swoje zadanie. Tekst staje się tylko towarzyszem wewnętrznego skupienia, które odrywa się od słów, aby skoncentrować uwagę na Bogu. Człowiek przyzwyczajony do odmawiania różańca wie, że powtarzanie Zdrowaś Maryjo niekoniecznie oznacza wierne śledzenie dosłownego brzmienia: modląc się, możemy skupić naszą uwagę albo na właśnie wypowiadanych zdaniach, albo na rozważanej tajemnicy; serce modli się, chociaż nie jest świadome wszystkiego, co zostaje wypowiedziane ustami.

W wewnętrznym skupieniu towarzyszy uwaga głębsza niż wspomnianemu wyżej pobożnemu nabożeństwu. Wierzący – w większości ludzie starsi – którzy dużo czasu spędzili w domach Bożych, gdzie najczęstszą modlitwą był różaniec, przeżywają go zwykle w wewnętrznym skupieniu. Podobne doświadczenia mają mnisi, którzy godzinami śpiewają psalmy. Modlitwa, której nie można poświęcić się całkowicie, powinna być krótka. Człowiek szybko się męczy i nie zawsze przez długi czas może na niej skupić uwagę. Gdy jednak potrafimy długo pozostać w niej zatopieni, jest to znak, że osiągnęliśmy stan wewnętrznego skupienia.

Odmawianie tradycyjnych modlitw powinno się traktować przede wszystkim jako pierwszy krok ku osiągnięciu wewnętrznego skupienia. Zwykle przez odmawianie ich nie rozumiemy głębszego sposobu modlenia się. Zadaniem tych modlitw jest doprowadzenie do pierwszego stopnia skupienia. Razem z pogłębioną uwagą pojawia się potrzeba praktykowania innych modlitw. Jeżeli jednak uwaga człowieka, któremu nieobca jest modlitwa myślna, jest przejściowo rozproszona, powinien on wrócić do podstaw, do modlitwy ustnej. Jest to bowiem jedyna forma, po którą może sięgnąć człowiek niespokojny, rozkojarzony lub nerwowy.

Zaprzyjaźniony ze mną ksiądz, który przyzwyczaił się stosować metodę modlitwy myślnej, opowiedział mi następującą historię: był niegdyś uwięziony, tygodniami przetrzymywano go w izolatce; leżał tam z głową przykrytą kapturem. Był stale przesłuchiwany i nie był pewien, co przyniesie następna godzina. W tych okolicznościach utracił pokój ducha, a jego przygnębienie przeszkadzało mu w rozważaniach i kontemplacji. Zwrócenie się do modlitw, które znał na pamięć, umożliwiło mu osiągnięcie minimalnej koncentracji. Dotychczas nie doceniał tej formy kontaktu z Bogiem, lecz w owych trudnych warunkach, pomimo wewnętrznego wzburzenia, właśnie ona pomagała mu połączyć się w modlitwie z Bogiem. Mój przyjaciel odzyskał duchowy spokój i mógł wrócić do swojego zwykłego sposobu modlenia się.

Na koniec chciałbym jeszcze udzielić kilku praktycznych rad. Modlitwa ustna, wyznaczająca początek drogi prowadzącej nas do doświadczania obecności Boga, powinna odpowiadać naszym obecnym pragnieniom i wyrażać nasze własne odczucia. Trzeba nauczyć się jej na pamięć i odmawiać powoli, ze zrozumieniem. Jako przygotowanie może posłużyć myśl, że zwracamy się do Boga Ojca lub do Jezusa Chrystusa. Już sam znak krzyża uczyniony z pobożnością jest niezwykłą modlitwą, ponieważ oddajemy się w opiekę Trójcy Świętej. Wielkie znaczenie należy przypisać także modlitwie Ojcze nasz. Nie należy pomijać kilku modlitw do Matki Boskiej. Trzeba również w pełni docenić wezwanie szczególnie bliskiego świętego lub Anioła Stróża. Możemy korzystać przy tym z pomocy książeczki do nabożeństwa. Każdy powinien pozostać przy swoich przyzwyczajeniach, chyba że jego duchowa droga wymaga zmian. Możemy również modlić się psalmami lub śpiewać pieśni kościelne, których nauczyliśmy się w dzieciństwie, a których teksty często mają głęboką wymowę.

Pomijając stan, w którym osiągnęliśmy wewnętrzne skupienie, nie powinniśmy planować długich modlitw. Lepiej jest zwrócić serce do Boga w kilku krótkich modlitwach w ciągu dnia, aby w ten sposób uświęcić nasze codzienne zajęcia. Możemy pomodlić się, gdy coś rozpoczynamy, przed posiłkami i przed udaniem się na spoczynek. Niedługa modlitwa wieczorna odmawiana, by złożyć podziękowanie Bogu, stała się zwyczajem rozpowszechnionym również wśród ludzi, którzy zwykle nie uczestniczą w niedzielnej mszy świętej. Nawet gdy przy niej zaśniemy, będzie ona nadal oddziaływać na naszą podświadomość. Krótka modlitwa, odmawiana po przebudzeniu się lub w trakcie wstawania, poświęca nasz dzień Bogu.

Nie powinniśmy zobowiązywać się do odmawiania długich modlitw, chcąc dotrzymać jakiegoś przyrzeczenia czy z jakiejkolwiek innej przyczyny. Jeśli stają się one ciężarem, zdobądźmy się na odwagę zaniechania takich postanowień. Podtrzymywanie jakiegoś zwyczaju ma sens tylko wtedy, gdy pomaga on w osiągnięciu założonego celu lub w przezwyciężaniu chwilowego kryzysu. Jeżeli odmawiana modlitwa budzi wewnętrzną niechęć, oznacza to, że nie jest dla nas odpowiednia. Wytrwałość powinna być zharmonizowana ze zdolnością dokonywania zmian i wolnością wyboru.

Ostatecznym sprawdzianem modlitwy ustnej jest jej zdolność zbliżania nas do Boga – to jest jej właściwe zadanie: jest ona środkiem, a nie celem. Gdy modlitwa ustna nie spełnia tej funkcji, staje się bezużyteczna. Musimy poddać ją rewizji i albo ją poprawić, albo z niej zrezygnować. Decydujące jest przy tym jedynie własne doświadczenie. Może się bowiem zdarzyć, że mamy poczucie, iż podnosi ona nasze myśli i serce do Boga, chociaż w danej chwili nie zauważamy u siebie w pełni pobożnego skupienia. Jeżeli jednak nie dostrzegamy tego subtelnego oddziaływania modlitwy, możemy być pewni, że nie zaprowadzi nas ona do Boga.

Tekst pochodzi z książki Franza Jalicsa SJ "Praktyka modlitwy"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kilka faktów o modlitwie ustnej, które mogą pomóc w rozwoju duchowym
Komentarze (4)
EK
~Ewa Król-Miśkowiec
3 września 2020, 00:33
Może drobna korekta (7 linijka od końca) w hymnie Chwała na wysokości Bogu .
JB
Jolanta Bach
26 sierpnia 2020, 20:53
Witam, Czytam i obserwuję Deon.pl od dwóch lat. Zauważyłem, że artykuły są coraz bardziej odległe od prawdy, po prostu laickie. Coraz bardziej na redaktorach diabeł siedzi. Modlitwa jakakolwiek: różaniec, litanie, czy każda inna ma sens, nawet kiedy nie jesteśmy na niej skupieni. Jest czasem poświęconym Bogu, nawet jeśli to jest klepanie. Trochę nie na temat, ale kilka lat temu Kościół ostrzegał przed metodami koncentracji (są pokrewne buddyzmowi). Z Panem Bogiem
PK
Piotr Kosiarski
27 sierpnia 2020, 12:06
A czy mogę zapytać, co konkretnie ma Pani na myśli w przypadku tego tekstu? Czy jest w nim chociaż jedno zdanie negujące to, co Pani napisała? Zachęcam najpierw do przeczytania, a później komentowania. Z Bogiem!
GP
~Genowefa Polak
28 sierpnia 2020, 08:56