Bądź cudem Boga na ziemi

(fot. mira_foto/flickr.com)

Wniebowstąpienie opisane na początku Dziejów Apostolskich jest ostatnim „wstąpieniem” Chrystusa do nieba. I różni się od poprzednich. Czym? Tym, że do tej pory Chrystus starał się pokazać uczniom, czym jest zmartwychwstanie i co ono oznacza, ożywiał ich wiarę. Podczas ostatniego „wstąpienia” apostołowie otrzymują dodatkowo specjalne zadanie: Mają być świadkami Chrystusa na całej ziemi.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus wypowiada do uczniów ostatnie słowa: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata”. Wiemy jednak, że potem już więcej Go nie zobaczyli. Uczniowie mogli poczuć się zmieszani. Jeśli „jest z nami”, to dlaczego zniknął nam z oczu? Jak jest obecny wśród nas?

To są dwa filary dzisiejszego święta: nowy rodzaj obecności Chrystusa na ziemi i my, chrześcijanie, którzy mamy ukazywać cud tej obecności Chrystusa światu.

DEON.PL POLECA

Spójrzmy najpierw na obecność. Rzadko się nad tym zastanawiamy, ale tak jak istnieją różne formy miłości, podobnie istnieją różne formy obecności. Fizyczna, kiedy kogoś widzimy bądź słyszymy. W pamięci i wyobraźni, gdy wspominamy kogoś żywego bądź umarłego. Symboliczna, kiedy osoba uwiecznia się w swoich dziełach i utworach. A nawet w snach. Słowem, pozostajemy z kimś w relacji nie tylko wtedy, gdy doświadczamy go zmysłami.

Odtąd Chrystus jest obecny inaczej. „Pożyteczne jest dla was moje odejście” – mówi do uczniów. Dlaczego? Ponieważ przyjdzie Duch Święty, który was umocni, który będzie zmieniał wasze życie od wewnątrz. Jezus jest obecny z nami do końca świata przez znaki sakramentalne, które nie są magicznymi rytuałami, ani pamiątkami po Chrystusie jak zdjęcia i rzeczy ukochanej osoby. To jest prosty sposób nowej obecności Jezusa, który działa nie tyle obok nas, co w nas. A wyposażeni zostajemy mocą Ducha, byśmy świadczyli, byśmy byli żywymi znakami Boga, byśmy czynili cuda, kierujące innych do Boga.

Moi drodzy, my już jesteśmy wzięci do nieba, bo uczestniczymy w boskim życiu. I z tego się cieszmy. Ale także jesteśmy w drodze do Ojca, otrzymaliśmy moc Ducha, aby stawać się Bożym cudem w świecie. Bracie i siostro, zapytaj się dzisiaj, jakiego cudu Bóg od ciebie oczekuje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bądź cudem Boga na ziemi
Komentarze (9)
Dariusz Piórkowski SJ
7 czerwca 2011, 08:41
Droga Owco, dla pewności przejrzałem tekst jeszcze raz i nie zauważyłem, abym twierdził, iż "święta Obecność Chrystusa jest jedynie pamiątką i zdjęciem, czy czymś innym. Rozumiem, że coś Pani przeoczyła.
C
czytelnik
7 czerwca 2011, 06:57
Do owcy, oto namacalny przykład, skąd się biorą nieporozumienia: ludzie nie potrafią czytać z uwagą i zrozumieniem. Przecież w tekście jest napisane, że sakramenty nie są jedynie czymś na podobieństwo pamiątek i zdjęć po ukochanej osobie. Każdy wyczytuje to, co co chce wyczytać, a potem robi wielkie halo.
O
Owca
6 czerwca 2011, 23:51
Szczęść Boże, Zawsze tłumaczono mi, że Chrystus jest obecny podczas każdej Mszy Świętej. W sczczególny sposób podczas Przemienienia darów chleba i wina w Swoje Święte Ciało i Krew. Dlatego troszkę razi mnie w tym artykule  nazwanie Jego Świętej Obecności jedynie "pamiątkami, zdjęcimi", czy czymś. Zresztą pieśń Kościelna mówi:Wiarą ukorzyć trzeba myśli i rozum swój, bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój"-nie wiem, czy dobrze zapamiętałam, mogłam końcówkę przekręcić. Z Bogiem
.
...
6 czerwca 2011, 09:17
"Jezus wstępuje do Ojca jako prawdziwy Bóg i prawdziwi człowiek: wynosi do niebiańskiej chwały naszą ludzką naturę. Przyjęte we wcieleniu człowieczeństwo Syna Bożego nie było chwilowym epizodem, lecz ostatecznym ukoronowaniem dzieła stworzenia. W Bożych planach człowiek jest tak ważny, że Bóg pozostał Bogiem - człowiekiem na zawsze."
sole
5 czerwca 2011, 23:37
"My już jesteśmy wzięci do nieba, bo uczestniczymy w boskim życiu." Gdybym sobie codziennie w ten sposób pomyślała - rano, tak na dobry początek dnia - o ileż prościej byłoby mierzyć się z różnymi trudnościami...
T
tomek
5 czerwca 2011, 18:11
Do Zochy, tylko o jakie cuda tutaj chodzi? Chyba nie o uzdrawianie, ten przykład z filmu dobrze to obrazuje.
Z
zocha
5 czerwca 2011, 14:34
Ja mam czynić cuda? Oczywiście mocą Pana! Ale ja?!? Nie pomyśałam nigdy dotąd o tym.
Dariusz Piórkowski SJ
5 czerwca 2011, 13:32
Myślę, że to naturalna kolej rzeczy w modlitwie, jeśli ona się rozwija. Nie wiadomo, czy nie byłoby zwracania się do Boga bez stanów udręki, chociaż na ogół tak to z nami bywa, że gdy jest nam gorzej, to jakoś wtedy Bóg staje w polu zainteresowania. A chyba chodzi o to, żeby był w polu zainteresowania zawsze, i gdy ciężko, i gdy łatwiej. Coś musi być nam zabrane, aby zrodziło się nowe.
M
Maria
5 czerwca 2011, 12:13
Myślałam dziś. Nastolatka rozmawiałam z Bogiem "bezboleśnie". Spontaniczność, bezpośredniość, pełnia uczucia, pokój wewnętrzny. Kilkadziesiąt lat później: świadomość, że gdyby nie powracające stany udręki, zamętu, nie byłoby zwracania się ku Niemu, a jeśli nawet, to nie docierałoby do skrzywionej duszy tego, że odpowiada na moje wołanie. Myślałam wiele lat, że to kara za moją niewierność. Zaczynam podejrzewać, że niekoniecznie. "To jest prosty sposób nowej obecności Jezusa"? Do nowego sposobu trzeba się dostosować?