Boga nikt nigdy nie widział - J 1, 1 – 18

(fot. radiant guy/flickr.com)
Stanisław Biel SJ

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył.

„Boga nikt nigdy nie widział” ani nie będzie mógł zobaczyć w pełni na ziemi. Ojcowie Kościoła nazywają tę trudność „apofatyczną”. Oznacza ona niemożliwość powiedzenia czegokolwiek o Bogu. Nasze określenia Boga są jedynie bełkotem, lub niezdarną dziecięcą próbą wyrażania nieznanej nam rzeczywistości. Wobec Boga można tylko zamilknąć i pochylić się w postawie czci i adoracji, albo otworzyć oczy ze zdziwienia, jak małe dziecko.

Jednak Bóg, chociaż daleki, wszechmocny, niepojęty i niezgłębiony, odsłania nam rąbek swojej tajemnicy w Słowie, Logosie. „Słowo stało się ciałem”. Jezus jest Słowem, które trwa od początku w Ojcu, przebywa w „łonie Ojca”. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Nim. Wsłuchuje się w słowa Ojca i staje się jakby Jego zwierciadłem. Odbija w sobie piękno, miłość, głębię ducha, nieśmiertelność, dobroć… Ojca, ale nie zatrzymuje w sobie, przekazuje dalej – nam.

DEON.PL POLECA

Kontemplując ziemskie życie Jezusa, Jego słowa i czyny, możemy w sposób mglisty, jakby za zasłoną uchwycić „coś” z niezgłębionej tajemnicy Boga. W Jezusie my, ludzie, oglądamy Boga i Jego miłość. I w Jezusie uzyskujemy intymną więź z Ojcem. Kontemplując serce Jezusa, „oglądamy chwałę Boga”.

Naszym powołaniem na ziemi nie jest jedynie kontemplacja Jezusa. Powinniśmy, podobnie jak On stawać się zwierciadłami, odbijającymi w sobie i swoim życiu Jego piękno, miłość, głębię, prawdę…

Przyjęcie Jezusa, Słowa Ojca czyni nas dziećmi dobrego Boga. Ojciec jest jednym z najczęstszych określeń Boga w Piśmie św. Sam Jezus nazywa Boga Ojcem aż 170 razy. Słowo to przejęte ze słownictwa rodzinnego budzi uczucie bliskości, ufności, bezpieczeństwa, pewności i szacunku. W odniesieniu do Boga wyraża nie tylko pierwiastek męski, ale również żeński, matczyny. Bóg jest ojcem i matką, ale też Kimś, kto przekracza nasze ludzkie sposoby obrazowania.

Bycie dzieckiem Boga Ojca sprawia, że możemy zwracać się do Niego jak Jezus: Abba, Ojcze (wręcz: Tato, Tatusiu!). Słowa tego w czasach Jezusa używały dzieci w stosunku do ziemskich ojców, nikt natomiast nie ośmieliłby się zwrócić w ten sposób do Boga. Jezus zachęcając nas (w modlitwie „Ojcze nasz”), by tak rozmawiać z Bogiem, wprowadza nas w intymną więź, jaka łączy Go z Ojcem. Bóg i Ojciec Jezusa Chrystusa jest również naszym Bogiem i Ojcem (por. J 20, 17).

Bóg jest naszym Ojcem; my jako dzieci wszystko zawdzięczamy Jemu. Otrzymujemy „łaskę po łasce”. Stąd powinna rodzić się w nas, synach i córkach dobrego Ojca, wdzięczność prowadząca do działania, by imię Boga Ojca było uznawane przez wszystkich, a Jego miłość rozszerzała się w świecie i w naszych sercach.

Czy zachowuję wciąż świeżą postawę zadziwienia wobec niezgłębionej tajemnicy Boga? Jakim „zwierciadłem” jestem ja? Czy odbijam piękno Stwórcy i Jezusa i przekazuję je innym? Czy jestem dumny/a z „mojego Ojca” w niebie? W jaki sposób zwracam się do Boga w mojej modlitwie (rozmowie z Nim)? Za jakie łaski powinienem/am szczególnie dziś podziękować?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Boga nikt nigdy nie widział - J 1, 1 – 18
Komentarze (6)
AA
~azscn azscn
24 czerwca 2020, 14:34
A jednak ktoś widział: "Tamten zaś dalej mówił: «Dlatego słuchaj wyroku Pańskiego! Ujrzałem Pana siedzącego na swym tronie, a stały przy Nim po Jego prawej i po lewej stronie wszystkie zastępy niebieskie." (1 Krl. 22:19)
P
przyjaciel
2 stycznia 2011, 21:20
Coś nie tak z tym linkiem, nie daje się otworzyć. Trudno więc cokolwiek orzekać o całym tekście. Zacytowany fragment taki dość mało precyzyjny. Tz jak dla mnie.
A
Anna
2 stycznia 2011, 15:42
Tak. Najlepiej GW umie za pomoca dziennikarzy wybierać z oryginalnego źródła to co im pasuje. A co nie pasuje ... nie ma A może by jednak zacytować całe oryginalne słowa ks. Tischnera i podać ich źróło? Ale Jezuici z Deonu tak lubią własnie "wybierać" źródła....
G
Goś
2 stycznia 2011, 15:33
Ludzie się schodzą Siadają koło siebie. I co?  jednemu usta się nie zamykają, drugi przerywa mu bez przerwy, chce swoje wygłosić, trzeci zatapia się w swoich myślach, obecny tylko fizycznie. Nikt nie słucha. Tylko udaje ze słucha. Zresztą odpowiedzi nie warte by słuchać, bo wcześniej niewysłuchanie gadki uniemożliwia sensowne odpowiedzenie. Przecież ci ludzie zeszli się bo chcieli ze sobą być. Więc ma to jakiś związek z miłością. I nie było  popijania alkoholu. A co tu gadać o widzeniu Boga, jak nie widzimy człowieka i to tego zapraszanego, akceptowanego. A przecież Adam i Ewa widywali Go.
K
krzycha
2 stycznia 2011, 12:42
Polecam rozwazania xTischnera nt pierwszych slow  Ewangelii sw Jana, ktore przed Bozym Narodzeniem ukazaly sie w GW. Krotki fragment ponizej, calosc pod adresem na koncu komentarza; ------------------------------------------------- Słowo i światło mają w sobie coś z miłości. Słowo ogarnia rzecz, nic w niej nie zmieniając. Mówi do rzeczy: "Miłuję cię taką, jaką jesteś". Czasami słowo i rzecz tak przywiązują się do siebie, że stanowią ze sobą jedno. Gdy słowo umiera, rzecz ginie wraz z nim. Słowo żyje jedną kluczową zasadą: nie zdradzić rzeczy. Zasadą słowa jest wierność. Nie każde słowo jest jednakowo wierne. Są słowa, które dopiero szukają swej ostatecznej wierności. Słowa te są wierne poszukiwaniu i jego kierunkowi. Ale są słowa, które już odnalazły swoje sedno rzeczy i tak się z nim związały, że są życiem rzeczy. Takie słowa są dla człowieka jak chleb. Św. Jan Ewangelista, który pierwszy powiedział o tym, że "Słowo stało się Ciałem", odkrył coś niezwykłego - odkrył, że cały człowiek może być słowem. Wtedy wszystko, co człowiek robi i czego doznaje, staje się światłem, wskazaniem prawdy, wiernością temu, kto i na co wskazuje. Życiorys takiego Człowieka staje się wielką mową. Czyją mową? Mową tego, kto posyła człowieka na ziemię - mową Wielkiego Posyłającego. Jeśli więc ktoś chce wiedzieć, kim jest Wielki Posyłający, musi umieć czytać w życiorysie Posłanego. A wtedy wyczyta w nim wierność budzącą największą Nadzieję. I tym właśnie był Jezus, którego po urodzeniu położono w żłobie, bo nie było innego wyjścia. Więcej... http://wyborcza.pl/1,76498,8863858,Nie_nalezy_tesknic_do_ryb.html#ixzz19sRR7aaI
M
Maria
2 stycznia 2011, 10:19
"Boga nikt nigdy nie widział" Jakże mógł widzieć rozbieganymi swymi oczyma? snem sklejonymi jak w Getsemanii? i zagasłymi śmiercią - patrz Łazarz, wdowy syn. W ciemności brodzę, ciemność połykam. Tyle mam wiedzy, tyle pojmuję. Tyle widzę.