Dla kogo jest Niebo? - Mt 20, 20-28

(fot. joseph_brauer / flickr.com)
Mieczysław Łusiak SJ

Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: "Czego pragniesz?" Rzekła Mu: "Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie".

Odpowiadając Jezus rzekł: "Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?" Odpowiedzieli Mu: "Możemy". On rzekł do nich: "Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował".

Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: "Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu".

DEON.PL POLECA

Komentarz do Ewangelii:

Dla kogo Bóg Ojciec przygotował miejsce w Niebie? Dla tych, którzy mają serce należycie przysposobione do życia w Niebie, czyli są pełni Miłości i są zupełnie oczyszczeni z egoizmu. Niemożliwe jest oczyszczenie się z egoizmu, jeśli nie akceptuje się roli sługi i chce się być pierwszym i ważnym. "Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać wszystkich - bo to jest prawdziwa miłość" (A. de Mello SJ).

Jeszcze lepiej niż rola sługi, oczyszcza nas z egoizmu cierpienie. Dlatego warto "pić kielich", który jest nam dany i zadany. Owo "wypicie kielicha" musi jednak oznaczać znoszenie cierpienia i trudu z pełną akceptacją. W przeciwnym razie ten "kielich" nas nie przysposobi do życia w Niebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dla kogo jest Niebo? - Mt 20, 20-28
Komentarze (13)
M
Magdalena
27 lipca 2014, 19:37
…również cytat z Dzienniczka (Dz. 300)…„O, jak bardzo Mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem Święty i Sprawiedliwy, a nie wierzy, ze Jestem Miłosierdziem, nie dowierza Dobroci Mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość Moją, ale nie wierzą w dobroć Moją.”…
.
...
26 lipca 2014, 16:40
Cytat z "Dzienniczka" nr 279 Dał mi Bóg poznać, na czym polega prawdziwa miłość, i udzielił mi światła, jak ją okazać Bogu w praktyce. Prawdziwa miłość Boga zależy na wypełnieniu woli Bożej. Ażeby okazać miłość Bogu w czynie, trzeba, ażeby wszystkie uczynki nasze, chociażby były najmniejsze - muszą płynąć z miłości dla Boga. - I powiedział mi Pan: Dziecię Moje, najwięcej Mi się podobasz przez cierpienie. W cierpieniach swoich fizycznych czy też moralnych, córko Moja, nie szukaj współczucia u stworzeń. Chcę, aby woń cierpień twoich była czysta, bez żadnych przymieszek. Żądam, żebyś się nie tylko oderwała od stworzeń, ale i sama od siebie. Córko Moja, chcę się napawać miłością serca twego - miłością czystą, dziewiczą, nieskalaną, bez żadnego przyćmienia. Córko Moja, im więcej ukochasz cierpienie, tym miłość twoja ku Mnie będzie czystsza.
O
Ola
25 lipca 2014, 22:09
Odpowiedź do: anonim W związku z tym, iż moja uwaga co do tonu Twojej wypowiedzi nie jest odosobniona, po przeczytaniu Twojego komentarza, śmiem twierdzić, iż nie zrozumiałeś  jej treści. Wiedza, to jedno a sposób jej przekazania to drugie. Chrystus mówił "uczcie się ode mnie bo jestem łagodny i pokornego serca".
O
Ola
25 lipca 2014, 13:06
Odpowiedź do: m Sytuacje, w których widzimy własną niemoc, słabość otwierają nas na Boże działanie, na Jego miłość. W chwili gdy oddajemy Jezusowi całe swoje życie, każde cierpienie, wszystko to co trudne i pozwalamy Mu działać, zmienia naszą rzeczywistość. W trudnych sytuacjach jest najbliżej nas. Może łatwiej Ci będzie gdy porozmawiasz z jakimś duchownym? Czasem warto pogadać :))
O
Ola
25 lipca 2014, 12:58
Odpowiedź do: anonim Myślę, że nie jesteś Bogiem i nie znasz ludzkiego serca więc takie surowe wypowiedzi są nieuzasadnione. Radykalizm w wierze jest genialny ale tylko w odniesieniu do siebie samego. W stosunku do innych znacznie lepiej sprawdza się  zrozumienie i miłosierdzie.
A
anonim
25 lipca 2014, 15:07
Przykład z kielichem to nie jest kwestia surowości wypowiedzi czy radykalizmu. To jest jedynie pewien obraz rzeczywistości. Niestety, nic nie zrozumiałaś z tego co napisałem. Spróbuję powiedzieć to samo inaczej. Są rzeczy których uniknąć się nie da. Możemy to rozumieć lub nie, możemy się z tym nie zgadzać, możemy stawiać się, buntować, uciekać czy walczyć z tym, ale niektórych rzeczy NIE DA się uniknąć. Jeżeli nie potrafisz w jakiś sposób zaakceptować tego co jest nie do uniknięcia, to NIGDY nie będziesz szczęśliwa. Możesz wówczas "obrazić" się na Pana Boga i przez całą wieczność dąsać się - i to będzie Twoje piekło. Jeśli się nie obrazisz na Pana Boga to co prawda nie będziesz cierpieć tak jak w piekle, ale i tak nie będziesz szczęśliwa gdyż będzie Ci w tym przeszkadzało to czego nie potrafiłaś zaakceptować. I póki nie dojrzejesz do tego by zaakceptować to co nieuniknione,i to będzie to Twój czyściec.
M
Magdalena
26 lipca 2014, 00:42
Najwyraźniej kogoś spotkałeś…ale to nie był Jezus…tylko ktoś, kto Cię oszukał…
M
m
25 lipca 2014, 08:34
Nie potrafię w pełni zaakceptować swojego "kielicha". Próbuję, ale mi to nie wychodzi. Czyli nie ma dla mnie miejsca w niebie. Z taką perspektywą mam żyć?
A
anonim
25 lipca 2014, 09:31
To nie jest tak, że ten "kielich" jest czymś w rodzaju prezentu który sobie zażyczył gospodarz. Ten "kielich" jest raczej czymś w rodzaju powietrza niezbędnego do oddychania i życia - nie da się żyć bez powietrza i oddychania. Jeżeli nie nauczysz się oddychać tym powietrzem to się udusisz więc nie przeżyjesz. Mówiąc jeszcze inaczej, niemożliwe jest życie bez "kielicha". I ci którzy nauczą się z nim żyć będą mogli być szczęśliwi w niebie pomimo tego "kielicha", a ci którzy go nie zaakceptują i będą usiłowali pozbyć się go, będą przeżywali piekło męcząc się z nim. A skoro Ty nie potrafisz w pełni zaakceptować tego "kielicha" to trafisz do czyśca i będziesz tam siedzieć tak długo aż nauczysz się go akceptować.
A
Ala
25 lipca 2014, 10:11
Każdy człowiek ma swój krzyż do niesienia. Zarówno wierzący jak i niewierzący. Pan Jezus mówi, ze jeżeli nie weźmiemy swojego krzyża i nie pójdziemy za nim, nie będziemy oglądać Królestwa Niebieskiego. Z drugiej strony Bóg wie, że bez Jego pomocy ten krzyż nas przygniecie. Dlatego mówi nam, abyśmy do Niego przyszli, prosili Go o siłę i pomoc w znoszeniu trudów dnia codziennego. Nauka Chrystusa jest trudna i wymagająca, ale jest drogą pełną nadziei i wspaniałej perspektywy, że życie tu na Ziemi jest krótkie, a  potem czeka nas życie wieczne po poprzednim oczyszczeniu i odpokutowaniu w czyśćcu. To tez nie jest tak, ze Bóg jest obojętny na nasze prośby. Są setki osób, które świadczą o tym, jak Bóg zadziałał w ich życiu, jak wyprowadził ich z beznadziejnej sytuacji, uzdrowił fizycznie i duchowo. Prawda jest taka, ze my sami komplikujemy sobie życie, strugamy sobie własny krzyżyk, o potem często o wszystko złe mamy pretensje do Pana Boga. Życzę więcej optymizmu i zaufania Bogu.
A
anka
25 lipca 2014, 10:53
mysle,ze o tym zadecyduje Pan Bog a nie Ty.
A
anonim
25 lipca 2014, 11:04
to znaczy o czym? jedna nóżka bardziej?
M
Magdalena
26 lipca 2014, 00:40
Sprawcą „kielicha” nie jest Pan Bóg,…a Jezus też prosił Ojca, aby go od Niego oddalił…to i dla Ciebie jest miejsce w niebie… dla nas wszystkich…