Dobra "nienawiść" - Łk 14, 25-53

(fot. soyyo84 / flickr.com / CC)
Mieczysław Łusiak SJ

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć».

Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobra "nienawiść" - Łk 14, 25-53
Komentarze (3)
Adam Pawłowicz
10 listopada 2012, 11:36
 Coraz gorsze te komentarze. Ojciec Mietek chyba zaniedbuje swoją medytację. Nie potrzeba nam tłumaczenia, co Jezus miał na myśli, mówiąc o nienawiści. Na rekolekcjach ignacjańskich Jezuici sami uczą osobistego rozeznawania znaczenia Ewangelii w najdrobniejszych fragmentach. A tutaj ojciec Mietek próbuje poprawiać słowa Jezusa. Nie wydaje mi się to drogą w dobrym kierunku. Jezus używając określenia nienawiść, z pewnością się nie pomylił, ani nie przejęzyczył. Jezus całym życiem okazywał miłość. W tym przypadku nakazuje nienawiść. Czy z nakazanej przez siebie nienawiści nakazuje wywodzić zło? Przecież, że nie! Czyli z nakazanej nienawiści, mamy wywodzić dobro i miłość! I o to właśnie chyba tu chodzi.  A, że trudno to zrozumieć, to zupełnie inna sprawa, wymagająca oświecającej łaski w modlitwie
P
przyjaciel
7 listopada 2012, 11:39
Życie co rusz stawia człowieka, w sytuacji wymagającej dokonania wyboru: kto najważniejszy, kogo trzeba zepchnąć na dalszy pan a nawet wręcz tak ustawić, żeby się nie liczył. Przykład: mąż zdradza żonę, ona cała nmieszczęśliwa. Św. Rita bita, poniewiereana przez męża. Nie znaczyło to dla niej wiele, bo na pierwszym miejscu, jedynie liczącym się był dla niej Jezus. Wewnętrznie "olewała" swego pana i władcę, męża któtrego nie stać było na przyzwoitość.
B
ble
7 listopada 2012, 07:31
"....Jezusowi chodzi oczywiście nie o nienawiść w sensie ścisłym, ale o to, byśmy potrafili zostawić wszystko, gdy gra się toczy o życie wieczne..." do Autora: proszę to powiedzieć związkom niesakramentalnym zamiast namawiać ich by się "nie rozstali"